środa, 25 stycznia 2023

Lek na wszystko? -43

 Tak jakoś  się składa w życiu, że gdy spędza się czas w miłym  gronie, to on szalenie  szybko mija. Jak powiedziała Alina,  to jest jakaś  złośliwość losu. Na dodatek okazało się, że mili gospodarze jednak nie zawitają do Warszawy tak jak  było planowane, bo ojciec Sophie trafił do  szpitala i  stan jego  zdrowia  nie napawał optymizmem.  W tym układzie pojadą stąd do jej rodziców i resztę wakacji spędzą w  ich domku. Jeśli im będzie  ciasno to skorzystają z pokoi gościnnych. Sophie  była zdenerwowana, bo jej mama nie bardzo nawet  wiedziała  dlaczego ojciec  musi  być w  szpitalu. Toż przecież nie biorą do szpitala kogoś z powodu złamanego paznokcia - mówiła do Kurta. A mama to zupełnie jakaś mało przytomna się zrobiła, jedynie  powtarza, że ona nie wie co się ojcu stało, ona była na jakichś zajęciach "świetlicowych" i gdy stamtąd wychodziła  to dowiedziała  się, że jej mąż trafił do szpitala, który jest tuż obok tego ośrodka.  Teresa pomyślała, że być może ojciec  Sophie miał udar, ale nie  dzieliła się ze Sophie  swoimi przypuszczeniami.  

Dzieci były wyraźnie zawiedzione, ale Kazik powiedział chłopcom, że Warszawa nie zniknie nagle z powierzchni  ziemi, będą przecież jeszcze  ferie jesienne i mogą przecież  wtedy przyjechać. I może to być nawet lepszy pobyt, bo już nie będzie  takich okropnych upałów. A jeśli nie uda  się w czasie ferii jesiennych to jeszcze są ferie wiosenne no i następne wakacje. Nastąpiło gorączkowe likwidowanie "letniska" i następnego dnia w południe, po serii uścisków i wymianie zapewnień o dozgonnej przyjaźni wyruszyli w  drogę. 

Kurt pomimo protestów Kazika "odholował" ich na parking  z którego ich przedtem zabierał, mówiąc, że i tak muszą wpaść na chwilę do domu w Berlinie, chociażby tylko po to, żeby zostawić w domu zawartość lodówek, bo Kazik stwierdził, że oni nie mogą wszystkiego z lodówki zabrać, bo jednak mają do Warszawy "kawał drogi" i termo torba  nie wytrzyma takiej ilości produktów przez tyle  godzin. W związku z tym Kurt pożyczył jeszcze jedną termo torbę od sąsiadów i jakoś się spakowali.

Warszawiacy dotarli do Warszawy około godziny 23,00 i oczywiście Kazik zaraz dał znać Kurtowi, że już są na miejscu. Kurt z  kolei powiedział  Kazikowi, że w drodze do Berlina postanowili, że  Kurt z dziećmi zostanie w Berlinie a do rodziców  pojedzie  tylko Sophie, już nawet po drodze wpadli na dworzec i kupili dla niej bilet na pociąg na następny dzień. Kazik pochwalił  ten pomysł, bo chyba łatwiej  się zorganizować z dziećmi w Berlinie niż na terenie ośrodka dla osób starszych. Kurt już zaplanował, że wybiorą  się do ZOO, poza tym ma zamiar dwóch starszych  zagonić do porządkowania w domu w ramach  niespodzianki dla Sophie. Bo przed  wyjazdem, gdy się pakowali to bardzo w  swym pokoju nabałaganili.

Teresa z radością wróciła do domu, chociaż trzeba przyznać, że mieli na letnisku bardzo dobre warunki bytowe, ale w sumie to ciągle ktoś się w pobliżu kręcił. Dzieci były co prawda grzeczne, ale troje oprócz Aleksandra to już dla Teresy  było "mnóstwo dzieci". Poza tym w domku mieszkali z tatą, Aliną i Krisem, więc o całkowitej ciszy i  samotności nie było mowy. Do stałej obecności  taty byli oboje  już bardzo przyzwyczajeni, Teresa podejrzewała, że już tak byli zżyci z tatą, że jego nieobecność w pobliżu mogłaby wręcz wywołać ich niepokój, ale obecność  była czymś całkiem zwyczajnym i pożądanym. 

Bardzo się Teresa uśmiała, gdy w drodze powrotnej (tym razem tata jechał razem z nimi, siedział z przodu) tata powiedział, że Kris to ma świętą cierpliwość do Aliny, która ciągle jest pełna przeróżnych wątpliwości i w ogóle jest mało pewna siebie. No bo ja przestałam ją ciągle rugać, bo nigdy  nie byłyśmy same, a nie chciałam jej "stawiać do pionu" przy Krisie albo przy Kaziku. Ustawię ją w psychicznym  pionie najpóźniej  w trzy  dni. Ten facet, który był zainteresowany jej domem a nie  nią, strasznie ją wykończył psychicznie. Bo wcześniej to nie  miała o sobie  "złego mniemania," raczej należała do tych zawsze wesołych. Ale prawdę mówiąc to wcześniej też miała jakiegoś niewydarzonego faceta, podawał się za magistra inżyniera, ale był tylko technikiem. To nie znaczy, że szanuję tylko tych co są po  pełnych studiach, ale  nie rozumiem po co kłamać. On kiedyś wyjeżdżał na zbiorowy kontrakt i miał pecha, bo papiery tej  grupy to ja przeglądałam i brakowało mi tam czegoś, więc  zadzwoniłam do firmy, która kontraktowała pracowników na takie "zbiorówki" by facet przyszedł to uzupełnić. Facet przyszedł, uzupełnił i w miesiąc później spotkałam go z Aliną- on mnie  nie skojarzył, no ale ja go poznałam i zapytałam  się kiedy wyjeżdża na ten  zbiorowy kontrakt do Jeny. Faceta nieco zatkało, był bardzo zdziwiony skąd ja wiem o tym wyjeździe, więc go oświeciłam w tej materii, a Alina już się z nim więcej nie spotkała, bo nie powiedział jej, że się wybiera na zbiorowy kontrakt do pracy w Jenie. Przy okazji Alina  mi powiedziała, że się podawał za mgr inżyniera. I po takich dwóch facetach Alina  nieco straciła wiary we własną urodę i możliwości i w to, że ktoś "normalny" się  w niej zakocha. Była przerażona faktem, że bardzo się jej spodobał Kris  i bardzo szybko go polubiła.

Kazik stwierdził, że do końca urlopu pozostanie w domu, co bardzo ucieszyło Teresę. Tatę zresztą też, bo wiadomo było, że w takim  razie będą razem gdzieś jeździć, w końcu wokół Warszawy nie rozpościera  się pustynia, jest nawet Zalew Zegrzyński i całkiem sporo lasów. W odległości od 40 - 60 m są nawet całkiem przyzwoite miejscowości  letniskowe. Najbardziej z szybszego powrotu do Warszawy to się  cieszył Kris, bo jak mówiła  Teresa - on to bez pracy jak  ryba  bez  wody. Tym bardziej, że miał w perspektywie dość trudną sprawę i musiał opracować dobrą linię obrony, co wymagało bardzo starannego zgłębienia różnych przepisów. Z kolei Alina cieszyła  się, że zaraz  po przyjeździe wybierze  się do lekarza, by sprawdzić,  czy kuracja hormonalna "zdała egzamin". 

Kazik planował by na pozostały czas urlopu "zacumować" w którymś z podwarszawskich ośrodków, ale Teresa była temu mocno przeciwna - stwierdziła, że  ona  woli jednak mieszkać w domu i wyjeżdżać poza  Warszawę na kilka godzin,  a nie siedzieć w jakimś ośrodku i słuchać wrzasków  dziecięcych. Poza tym mieli blisko do Wilanowa, do Konstancina, Zalesia Górnego jak również do kilku miejscowości podmiejskich  za prawobrzeżną Warszawą. Chciała też wybrać się na  zakupy, Aleks już powyrastał z wielu ciuszków, które starannie wyprane i wyprasowane czekały już na  następnego właściciela. Chciała też by kupili kojec dla małego, bo jak stwierdziła, to w kojcu dziecko spędzi spokojnie  czas nieomal do ukończenia  dwóch lat, a jak wiedziała  z opowieści doświadczonych już macierzyństwem koleżanek to łatwiej go jednak wtedy pilnować. Wystarczy tylko nieco wysilić mózgownicę,  by dziecko kojec polubiło i nie  nudziło się  w nim. Zaraz na drugi  dzień po przyjeździe zostawili Aleksa pod opieką taty a sami wyruszyli na  zakupy- nakupowali mnóstwo ciuszków, przeróżne  zabawki "edukacyjne" dla maluszków, bardzo ładny kojec z różnokolorowymi szczebelkami, a do niego brezentową podłogę i gruby koc , by była dobra  izolacja od podłogi. Kazik zakupił też specjalne listwy z warstwą wojłoku, do  zamontowania u  dołu drzwi, by  nie wiało pod  drzwiami. Poza tym wypatrzyli "zastawę stołową" dla  maluszka,  czyli talerz na  zupę, w którym zupa  nie stygła, nie wywrotne kubeczki i kilka ładnych śliniaczków dobrze okrywających  takiego małego papraka.

W kilka  dni później zatelefonował Kurt, że jego teść przeniósł się niestety do Wieczności, mama Sophie będzie w dalszym  ciągu mieszkała w tej miejscowości, tylko przeniesie się do wielorodzinnego domu dla osób starszych, bo to będzie tańsze rozwiązanie niż taki domek. Będzie  miała dwupokojowe mieszkanie, nieduże, ale ze  wszystkimi udogodnieniami dla osób starszych, z recepcją w której zawsze  można poprosić o pomoc lub wezwać pielęgniarkę czy też lekarza. Teresa  zaraz  zatelefonowała  do Sophie i złożyła  jej kondolencje, a Sophie powiedziała, że to był udar i to taki rozległy, więc właściwie to lepiej,że ojciec umarł niż gdyby nie wiadomo ile czasu leżał w charakterze roślinki w ludzkiej postaci. Sophie pomogła  mamie spakować  się do przeprowadzki, która miała nastąpić po pogrzebie, pogrzeb natomiast miał być dopiero za trzy tygodnie. W tym układzie Sophie wraca już do Berlina, przyjedzie gdy już będzie znała datę pogrzebu i wtedy przyjadą wszyscy razem. Rozmawiała  z Kurtem, czy ewentualnie nie wziąć mamy by zamieszkała z nimi w Berlinie, ale mama stwierdziła, że tu ma  swoje przyjaciółki, ma swoje zajęcia świetlicowe, ma rehabilitację, więc zostanie tutaj, ale docenia, że jej to zaproponowali.

Tata, gdy wysłuchał relacji Kazika powiedział, że wcale  się tej pani nie dziwi, skoro ma tam dobre kontakty i jak słychać bardzo  dobre  warunki do życia  codziennego to nie dziwi go, że chce tam zostać. Ja już zapuściłem tu u was na tym ósmym piętrze korzenie i jakoś nie pilno mi by wrócić na  swoje pierwsze piętro.  Tato, nie ma potrzeby byś mieszkał sam na tym  pierwszym piętrze. Przecież nie jest nam tu ciasno, a ja jestem znacznie spokojniejszy gdy wiem, że Tesia nie jest sama w domu z Aleksem - tłumaczył teściowi Kazik.  Nawet gdy Aleks przestanie z nami sypiać w jednym pokoju to i tak nie będzie nam tu za ciasno. A tamto mieszkanie to jest po prostu zapasowe. Jak obie windy wysiądą to tam będziemy przez ten czas  nieczynnych wind mieszkać. I też się pomieścimy.

Alina wybrała  się do lekarza do przychodni, w której leczyli  się Teresa i Kazik i w której  abonament  wykupił też Krystian dla siebie i Aliny. Oczywiście na tę wizytę pojechał  z nią Krystian.  USG wewnętrzne wykazało, że jest ciąża i jak twierdził lekarz wszystko jest  w normie a dziecina urodzi się wiosną. Alina dostała wytyczne, a główne polecenie brzmiało - nie biegać,  nie skakać ale nie leżeć plackiem, jeść to co  zdrowe i jeść jogurt i nie poić się mlekiem. I nie wpadać z byle powodu  w panikę. Nie dźwigać. Wysypiać  się.  Seks nie  zabroniony, dziecko jest  dobrze  chronione. Jeśli ma ochotę to może chodzić na  basen, ale najlepiej to do Konstancina  jeździć, bo tam są dobre filtry i basen jest czysty. Nie objadać  się słodyczami i potrawami ciężkostrawnymi. Chodzić na  spacery, zmienić wysokie szpilki na niskie szpilki. Pokazywać  się co miesiąc u lekarza. Dostała broszurę jakich pokarmów ma unikać bo mogą być szkodliwe  dla dziecka. Nie bawić się z kotami, nie głaskać bezdomnych zwierząt. Jak tłumaczył jej lekarz, te zalecenia  wynikają między innymi i z tego powodu, że nie  wiadomo dlaczego jej mama miała takie kłopoty z rozrodem. Bo przyczyn takiego stanu  rzeczy  mogło być sporo, ale nie wymieniał ich. Jak potem Kris zwierzył się  bratu, to zapewne lekarz  wyczuł, że Alina ma tendencje  do histeryzowania.

Prosto od lekarza Alina  z  Krisem wpadli do Teresy. Teresa już miała  naszykowane wszystkie już za małe dla Aleksa niemowlęce  ciuszki , powijak i małe kocyki oraz małą wanienkę z leżaczkiem, małe  butelki do karmienia i pojenia. Wszystkie te rzeczy były tak mało używane, że Alina sądziła, że są jeszcze nigdy  nie używane. 

Alinko, Koteczku- dzieci mają to do  siebie, że rosną a ciuszki niemowlęce mają to do siebie, że każdy miesiąc życia  dziecka to praktycznie już inny rozmiar. Te pierwsze miesiące to taki okres, w którym nim dziecko coś zniszczy z powodu używania to z tego po prostu wyrośnie. Jak widzisz  wszystkie rzeczy są w uniwersalnym kolorze czyli cielistym. Jeżeli będziesz  chciała oznaczyć by były zgodne  z płcią dziecka,  czyli kolorek niebieski dla chłopców a różowy dla dziewczynek, to ja ci je ozdobię  muliną w odpowiednim kolorze. A nie wydawajcie pieniędzy niepotrzebnie  na ciuszki zgodne kolorem z płcią, bo to jakiś przesąd. Na razie nie kupujcie wózka a już na pewno nie kupujcie fotelika samochodowego, bo gdy się wasze bobo urodzi to będziecie  mieli ten fotelik, który jak  wiesz jest i  nosidełkiem - on jest tylko dla dzieci do roku, więc zimą Aleks  będzie  miał już następny, a ten będzie dla  waszego dziecka. Wózek zdążycie kupić na wiosnę, nim  się  dziecko urodzi. Małe, pierwsze  łóżeczko też już pójdzie do Was, podobnie jak i hamaczek,  z którego nasz artysta  już wyłazi. I mam wrażenie, że wózek, czyli stelaż  i dwa nadwozia też trafią do was przed urodzeniem  się  dziecka, bo ten wózek będzie już za mały dla Aleksa, a stelaż pasuje też do fotelika. My dla Aleksa kupimy po prostu jakąś nową spacerówkę, która też potem trafi do was.

                                                                       c.d.n.

2 komentarze: