Tak jakoś się składa w życiu, że gdy spędza się czas w miłym gronie, to on szalenie szybko mija. Jak powiedziała Alina, to jest jakaś złośliwość losu. Na dodatek okazało się, że mili gospodarze jednak nie zawitają do Warszawy tak jak było planowane, bo ojciec Sophie trafił do szpitala i stan jego zdrowia nie napawał optymizmem. W tym układzie pojadą stąd do jej rodziców i resztę wakacji spędzą w ich domku. Jeśli im będzie ciasno to skorzystają z pokoi gościnnych. Sophie była zdenerwowana, bo jej mama nie bardzo nawet wiedziała dlaczego ojciec musi być w szpitalu. Toż przecież nie biorą do szpitala kogoś z powodu złamanego paznokcia - mówiła do Kurta. A mama to zupełnie jakaś mało przytomna się zrobiła, jedynie powtarza, że ona nie wie co się ojcu stało, ona była na jakichś zajęciach "świetlicowych" i gdy stamtąd wychodziła to dowiedziała się, że jej mąż trafił do szpitala, który jest tuż obok tego ośrodka. Teresa pomyślała, że być może ojciec Sophie miał udar, ale nie dzieliła się ze Sophie swoimi przypuszczeniami.
Dzieci były wyraźnie zawiedzione, ale Kazik powiedział chłopcom, że Warszawa nie zniknie nagle z powierzchni ziemi, będą przecież jeszcze ferie jesienne i mogą przecież wtedy przyjechać. I może to być nawet lepszy pobyt, bo już nie będzie takich okropnych upałów. A jeśli nie uda się w czasie ferii jesiennych to jeszcze są ferie wiosenne no i następne wakacje. Nastąpiło gorączkowe likwidowanie "letniska" i następnego dnia w południe, po serii uścisków i wymianie zapewnień o dozgonnej przyjaźni wyruszyli w drogę.
Kurt pomimo protestów Kazika "odholował" ich na parking z którego ich przedtem zabierał, mówiąc, że i tak muszą wpaść na chwilę do domu w Berlinie, chociażby tylko po to, żeby zostawić w domu zawartość lodówek, bo Kazik stwierdził, że oni nie mogą wszystkiego z lodówki zabrać, bo jednak mają do Warszawy "kawał drogi" i termo torba nie wytrzyma takiej ilości produktów przez tyle godzin. W związku z tym Kurt pożyczył jeszcze jedną termo torbę od sąsiadów i jakoś się spakowali.
Warszawiacy dotarli do Warszawy około godziny 23,00 i oczywiście Kazik zaraz dał znać Kurtowi, że już są na miejscu. Kurt z kolei powiedział Kazikowi, że w drodze do Berlina postanowili, że Kurt z dziećmi zostanie w Berlinie a do rodziców pojedzie tylko Sophie, już nawet po drodze wpadli na dworzec i kupili dla niej bilet na pociąg na następny dzień. Kazik pochwalił ten pomysł, bo chyba łatwiej się zorganizować z dziećmi w Berlinie niż na terenie ośrodka dla osób starszych. Kurt już zaplanował, że wybiorą się do ZOO, poza tym ma zamiar dwóch starszych zagonić do porządkowania w domu w ramach niespodzianki dla Sophie. Bo przed wyjazdem, gdy się pakowali to bardzo w swym pokoju nabałaganili.
Teresa z radością wróciła do domu, chociaż trzeba przyznać, że mieli na letnisku bardzo dobre warunki bytowe, ale w sumie to ciągle ktoś się w pobliżu kręcił. Dzieci były co prawda grzeczne, ale troje oprócz Aleksandra to już dla Teresy było "mnóstwo dzieci". Poza tym w domku mieszkali z tatą, Aliną i Krisem, więc o całkowitej ciszy i samotności nie było mowy. Do stałej obecności taty byli oboje już bardzo przyzwyczajeni, Teresa podejrzewała, że już tak byli zżyci z tatą, że jego nieobecność w pobliżu mogłaby wręcz wywołać ich niepokój, ale obecność była czymś całkiem zwyczajnym i pożądanym.
Bardzo się Teresa uśmiała, gdy w drodze powrotnej (tym razem tata jechał razem z nimi, siedział z przodu) tata powiedział, że Kris to ma świętą cierpliwość do Aliny, która ciągle jest pełna przeróżnych wątpliwości i w ogóle jest mało pewna siebie. No bo ja przestałam ją ciągle rugać, bo nigdy nie byłyśmy same, a nie chciałam jej "stawiać do pionu" przy Krisie albo przy Kaziku. Ustawię ją w psychicznym pionie najpóźniej w trzy dni. Ten facet, który był zainteresowany jej domem a nie nią, strasznie ją wykończył psychicznie. Bo wcześniej to nie miała o sobie "złego mniemania," raczej należała do tych zawsze wesołych. Ale prawdę mówiąc to wcześniej też miała jakiegoś niewydarzonego faceta, podawał się za magistra inżyniera, ale był tylko technikiem. To nie znaczy, że szanuję tylko tych co są po pełnych studiach, ale nie rozumiem po co kłamać. On kiedyś wyjeżdżał na zbiorowy kontrakt i miał pecha, bo papiery tej grupy to ja przeglądałam i brakowało mi tam czegoś, więc zadzwoniłam do firmy, która kontraktowała pracowników na takie "zbiorówki" by facet przyszedł to uzupełnić. Facet przyszedł, uzupełnił i w miesiąc później spotkałam go z Aliną- on mnie nie skojarzył, no ale ja go poznałam i zapytałam się kiedy wyjeżdża na ten zbiorowy kontrakt do Jeny. Faceta nieco zatkało, był bardzo zdziwiony skąd ja wiem o tym wyjeździe, więc go oświeciłam w tej materii, a Alina już się z nim więcej nie spotkała, bo nie powiedział jej, że się wybiera na zbiorowy kontrakt do pracy w Jenie. Przy okazji Alina mi powiedziała, że się podawał za mgr inżyniera. I po takich dwóch facetach Alina nieco straciła wiary we własną urodę i możliwości i w to, że ktoś "normalny" się w niej zakocha. Była przerażona faktem, że bardzo się jej spodobał Kris i bardzo szybko go polubiła.
Kazik stwierdził, że do końca urlopu pozostanie w domu, co bardzo ucieszyło Teresę. Tatę zresztą też, bo wiadomo było, że w takim razie będą razem gdzieś jeździć, w końcu wokół Warszawy nie rozpościera się pustynia, jest nawet Zalew Zegrzyński i całkiem sporo lasów. W odległości od 40 - 60 m są nawet całkiem przyzwoite miejscowości letniskowe. Najbardziej z szybszego powrotu do Warszawy to się cieszył Kris, bo jak mówiła Teresa - on to bez pracy jak ryba bez wody. Tym bardziej, że miał w perspektywie dość trudną sprawę i musiał opracować dobrą linię obrony, co wymagało bardzo starannego zgłębienia różnych przepisów. Z kolei Alina cieszyła się, że zaraz po przyjeździe wybierze się do lekarza, by sprawdzić, czy kuracja hormonalna "zdała egzamin".
Kazik planował by na pozostały czas urlopu "zacumować" w którymś z podwarszawskich ośrodków, ale Teresa była temu mocno przeciwna - stwierdziła, że ona woli jednak mieszkać w domu i wyjeżdżać poza Warszawę na kilka godzin, a nie siedzieć w jakimś ośrodku i słuchać wrzasków dziecięcych. Poza tym mieli blisko do Wilanowa, do Konstancina, Zalesia Górnego jak również do kilku miejscowości podmiejskich za prawobrzeżną Warszawą. Chciała też wybrać się na zakupy, Aleks już powyrastał z wielu ciuszków, które starannie wyprane i wyprasowane czekały już na następnego właściciela. Chciała też by kupili kojec dla małego, bo jak stwierdziła, to w kojcu dziecko spędzi spokojnie czas nieomal do ukończenia dwóch lat, a jak wiedziała z opowieści doświadczonych już macierzyństwem koleżanek to łatwiej go jednak wtedy pilnować. Wystarczy tylko nieco wysilić mózgownicę, by dziecko kojec polubiło i nie nudziło się w nim. Zaraz na drugi dzień po przyjeździe zostawili Aleksa pod opieką taty a sami wyruszyli na zakupy- nakupowali mnóstwo ciuszków, przeróżne zabawki "edukacyjne" dla maluszków, bardzo ładny kojec z różnokolorowymi szczebelkami, a do niego brezentową podłogę i gruby koc , by była dobra izolacja od podłogi. Kazik zakupił też specjalne listwy z warstwą wojłoku, do zamontowania u dołu drzwi, by nie wiało pod drzwiami. Poza tym wypatrzyli "zastawę stołową" dla maluszka, czyli talerz na zupę, w którym zupa nie stygła, nie wywrotne kubeczki i kilka ładnych śliniaczków dobrze okrywających takiego małego papraka.
W kilka dni później zatelefonował Kurt, że jego teść przeniósł się niestety do Wieczności, mama Sophie będzie w dalszym ciągu mieszkała w tej miejscowości, tylko przeniesie się do wielorodzinnego domu dla osób starszych, bo to będzie tańsze rozwiązanie niż taki domek. Będzie miała dwupokojowe mieszkanie, nieduże, ale ze wszystkimi udogodnieniami dla osób starszych, z recepcją w której zawsze można poprosić o pomoc lub wezwać pielęgniarkę czy też lekarza. Teresa zaraz zatelefonowała do Sophie i złożyła jej kondolencje, a Sophie powiedziała, że to był udar i to taki rozległy, więc właściwie to lepiej,że ojciec umarł niż gdyby nie wiadomo ile czasu leżał w charakterze roślinki w ludzkiej postaci. Sophie pomogła mamie spakować się do przeprowadzki, która miała nastąpić po pogrzebie, pogrzeb natomiast miał być dopiero za trzy tygodnie. W tym układzie Sophie wraca już do Berlina, przyjedzie gdy już będzie znała datę pogrzebu i wtedy przyjadą wszyscy razem. Rozmawiała z Kurtem, czy ewentualnie nie wziąć mamy by zamieszkała z nimi w Berlinie, ale mama stwierdziła, że tu ma swoje przyjaciółki, ma swoje zajęcia świetlicowe, ma rehabilitację, więc zostanie tutaj, ale docenia, że jej to zaproponowali.
Tata, gdy wysłuchał relacji Kazika powiedział, że wcale się tej pani nie dziwi, skoro ma tam dobre kontakty i jak słychać bardzo dobre warunki do życia codziennego to nie dziwi go, że chce tam zostać. Ja już zapuściłem tu u was na tym ósmym piętrze korzenie i jakoś nie pilno mi by wrócić na swoje pierwsze piętro. Tato, nie ma potrzeby byś mieszkał sam na tym pierwszym piętrze. Przecież nie jest nam tu ciasno, a ja jestem znacznie spokojniejszy gdy wiem, że Tesia nie jest sama w domu z Aleksem - tłumaczył teściowi Kazik. Nawet gdy Aleks przestanie z nami sypiać w jednym pokoju to i tak nie będzie nam tu za ciasno. A tamto mieszkanie to jest po prostu zapasowe. Jak obie windy wysiądą to tam będziemy przez ten czas nieczynnych wind mieszkać. I też się pomieścimy.
Alina wybrała się do lekarza do przychodni, w której leczyli się Teresa i Kazik i w której abonament wykupił też Krystian dla siebie i Aliny. Oczywiście na tę wizytę pojechał z nią Krystian. USG wewnętrzne wykazało, że jest ciąża i jak twierdził lekarz wszystko jest w normie a dziecina urodzi się wiosną. Alina dostała wytyczne, a główne polecenie brzmiało - nie biegać, nie skakać ale nie leżeć plackiem, jeść to co zdrowe i jeść jogurt i nie poić się mlekiem. I nie wpadać z byle powodu w panikę. Nie dźwigać. Wysypiać się. Seks nie zabroniony, dziecko jest dobrze chronione. Jeśli ma ochotę to może chodzić na basen, ale najlepiej to do Konstancina jeździć, bo tam są dobre filtry i basen jest czysty. Nie objadać się słodyczami i potrawami ciężkostrawnymi. Chodzić na spacery, zmienić wysokie szpilki na niskie szpilki. Pokazywać się co miesiąc u lekarza. Dostała broszurę jakich pokarmów ma unikać bo mogą być szkodliwe dla dziecka. Nie bawić się z kotami, nie głaskać bezdomnych zwierząt. Jak tłumaczył jej lekarz, te zalecenia wynikają między innymi i z tego powodu, że nie wiadomo dlaczego jej mama miała takie kłopoty z rozrodem. Bo przyczyn takiego stanu rzeczy mogło być sporo, ale nie wymieniał ich. Jak potem Kris zwierzył się bratu, to zapewne lekarz wyczuł, że Alina ma tendencje do histeryzowania.
Prosto od lekarza Alina z Krisem wpadli do Teresy. Teresa już miała naszykowane wszystkie już za małe dla Aleksa niemowlęce ciuszki , powijak i małe kocyki oraz małą wanienkę z leżaczkiem, małe butelki do karmienia i pojenia. Wszystkie te rzeczy były tak mało używane, że Alina sądziła, że są jeszcze nigdy nie używane.
Alinko, Koteczku- dzieci mają to do siebie, że rosną a ciuszki niemowlęce mają to do siebie, że każdy miesiąc życia dziecka to praktycznie już inny rozmiar. Te pierwsze miesiące to taki okres, w którym nim dziecko coś zniszczy z powodu używania to z tego po prostu wyrośnie. Jak widzisz wszystkie rzeczy są w uniwersalnym kolorze czyli cielistym. Jeżeli będziesz chciała oznaczyć by były zgodne z płcią dziecka, czyli kolorek niebieski dla chłopców a różowy dla dziewczynek, to ja ci je ozdobię muliną w odpowiednim kolorze. A nie wydawajcie pieniędzy niepotrzebnie na ciuszki zgodne kolorem z płcią, bo to jakiś przesąd. Na razie nie kupujcie wózka a już na pewno nie kupujcie fotelika samochodowego, bo gdy się wasze bobo urodzi to będziecie mieli ten fotelik, który jak wiesz jest i nosidełkiem - on jest tylko dla dzieci do roku, więc zimą Aleks będzie miał już następny, a ten będzie dla waszego dziecka. Wózek zdążycie kupić na wiosnę, nim się dziecko urodzi. Małe, pierwsze łóżeczko też już pójdzie do Was, podobnie jak i hamaczek, z którego nasz artysta już wyłazi. I mam wrażenie, że wózek, czyli stelaż i dwa nadwozia też trafią do was przed urodzeniem się dziecka, bo ten wózek będzie już za mały dla Aleksa, a stelaż pasuje też do fotelika. My dla Aleksa kupimy po prostu jakąś nową spacerówkę, która też potem trafi do was.
c.d.n.
:)
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuń