niedziela, 5 lutego 2023

Lek na wszystko? - 50

 Po kilku godzinach narad i namysłu Teresa stwierdziła, że właściwie niczego nie musi kupować. Przymierzyła swój "garnitur" czyli uszyty na  miarę komplet z wełny - spodnie i żakiet. Gdy przymierzyła,  to Kazik wpadł w zachwyt i wielkie zdziwienie, że jeszcze  ani razu jej w tym nie widział. A czemu ty tego nigdy nie nosisz?- dopytywał się. Wyglądasz w tym super. No bo nie mam właściwie  gdzie tego nosić - to taki bardzo oficjalny strój. A poza tym to muszę do żakietu kupić guziki,  bo mi jeden odleciał i za nic  w świecie nie mogę znaleźć zapasowych, a dałabym sobie głowę uciąć , że miałam. To są normalne  skutki przeprowadzek. Muszę tylko kupić nowe guziki i może kupię takie  bardziej ozdobne, żeby nie był to taki bardzo oficjalny, biurowy  ubiór. Albo kupię masę fimo i  sama sobie zrobię. A pod  spód założę  półgolf, jasny, niebieski. On jest "śliski", więc  się będzie na  nim żakiet dobrze układał. Zresztą  był z myślą o tym garniturku kupiony. I wezmę krótkie  botki, bo są wygodniejsze i cieplejsze. I nie  wezmę tureckiego kożuszka bo mi kłaki z niego oblepią garniturek. Mam ładną kurtkę futrzaną z królika farbowanego na  czarno. Sięga mi tak z 10 centymetrów nad  kolana. I bardzo ją lubię, a jeszcze jej po ślubie  nie nosiłam, po prostu o niej zapomniałam no i nie  zapięłabym się w niej gdy byłam w ciąży. 

A ty, kochany, w czym pojedziesz? No nie wiem, musisz  mi doradzić.  Będziesz  wyglądała  szałowo, więc nie mogę  pojechać w byle czym. Garniturów  ci u  mnie  dostatek.  Tylko ja  nie lubię garniturów. Wolałbym  grube  dżinsy i ciepły  sweter na  ładną koszulę. Po prostu niefart, że to jednak zima. Mam taki granatowy, w kratkę z cienkich nitek o ton jaśniejszych. Made in Germany. No i wezmę cieplejszy płaszcz, też niemiecki.  I założę niebieską koszulę. Czapkę wezmę z opuszczanymi w  razie  wiatru nausznikami- bardzo nie  lubię gdy  mi coś  wieje w uszy.

Wieczorem przyszedł Kris i powiedział, że on tak sobie poustawia sprawy na dzień ich  nieobecności, że będzie mógł być cały dzień z tatą i Aleksem, zwłaszcza, że to będzie  sobota, więc nie będzie miał na ten dzień umówionych klientów. A jakieś notatki to przecież i u  nich może sobie  robić. No i Alina też pewnie będzie, ma tylko przed południem zamówione strzyżenie u  fryzjera. Prosił by Teresa tylko napisała co ma  mały zjeść i ile.  Kazik stwierdził, że on umówił się, że zjadą do Modlina około 12,00, o godz. 14,00 ma być ta uroczystość i on planuje, że najpóźniej w pół godziny po  jej zakończeniu ruszą z powrotem do Warszawy. Więc najpóźniej powinni być w domu około godz. 19,00, może 19,30. Teresa z kolei  powiedziała, że ona wszystko dla  małego przygotuje, poporcjuje i opatrzy kartką o której to  dziecku zaserwować. Wystarczy to wtedy wstawić na moment do mikrofalówki. Poza tym niech piszą sms-y, w razie  czego.

Tata się  trochę  z nich podśmiewał, bo w dzień imprezy oboje  mieli tak smętny nastrój, jakby  się wybierali na pogrzeb a nie na miłą  w końcu imprezę. Aleks został przez oboje  wyściskany i  wycałowany, w lodówce  stał cały zestaw różnej wielkości pojemników z karteczkami i szczegółowymi opisami. 

Wy to chyba  macie nas  za nieco  niedorozwiniętych umysłowo - stwierdził tata. Wyjeżdżacie raptem na kilka  godzin a przygotowaliście  dla  małego tyle  jedzenia,  jakby do wyżywienia  była trójka  dzieci a nie jeden Aleks. Zadzwońcie  koniecznie  gdy już dojedziecie na  miejsce. 

Do przejechania  mieli około 40 kilometrów,  ruchu  dużego na  drodze nie  było, nie  było też złych warunków  atmosferycznych, czyli  jak na  razie  prognoza   "meteoludkow" się  sprawdzała. Dobrze, że nie ma   ani śniegu ani  deszczu - cieszył się Kazik.  Wiesz, czuję  się tak  samo jak  wtedy, gdy pierwszy raz jechałem  do pracy gdy wróciłaś  z Aleksem  ze szpitala.  Cały czas się zastanawiałem jak  sobie  sama dasz radę, chociaż tak naprawdę nie  byłaś  sama, bo był z tobą tata.

A nie cieszysz  się na  spotkanie z różnymi  swoimi kolegami? Kazik  skrzywił  się-  nie mam pojęcia kto będzie. Wiesz- czas płynie, wszystko i  wszyscy  się zmieniają. Tak  w ogóle to jestem zdumiony tą nagrodą, bo nie  bardzo wiem czym  sobie  na  nią  zarobiłem. Nie  mniej jest kilku facetów z którymi  chętnie  się zobaczę. No i pochwalę się tobą. Tak ogromnie  się różnisz od  Anki, która była tu ze mną raz na Sylwestrze, że  chyba im  szczęki powypadają. Nim sama padła zapita w trupa wykończyła ze trzech, którym  się  wydawało, że mogą  dużo wypić. I ona  miała tu kumpli, nie ja. Ja się  nie nadaję do takiego towarzystwa, które każdy stres odreagowuje alkoholem. Nie rozumiem tego.

A nie  ciągnie  cię do latania?  Nie. Wystarcza mi prowadzenie  samochodu po Warszawie w godzinach szczytu. Gdy byłem jeszcze  w liceum to mnie to szalenie pociągało. I pierwszy lot szybowcem. Ale potem to jest tak jak z prowadzeniem  samochodu - "naumiesz  się" i tyle. A teraz to już nie mam ochoty na latanie. Nie marzy  mi się latanie z turystami na pokładzie. Marzy  mi się natomiast, żebyśmy razem pojeździli po Europie, jest sporo pięknych miejsc do odwiedzenia. Moglibyśmy pojechać do Włoch lub do Francji, a wcześniej pokręcić się chociażby po Niemczech. Oczywiście  mam na myśli  jeżdżenie  nie autostradami, tylko różnymi krajowymi szosami, żeby  zobaczyć , zwiedzić różne  miejsca. Jak nam  Aleks nieco podrośnie to sobie z nim pojeździmy.

"Impreza" była nie  tyle w samym Modlinie, ale w okolicy, w jednostce. Na bramie już czekała na nich przepustka i jakiś umundurowany  młodziak się nimi zaopiekował i zaprowadził "do  szefa". Szef wyściskał Kazika, szarmancko powitał Teresę, ucieszył się  z faktu, że Kazik ma  syna, przepytał czy  może mają ochotę się "przelecieć", a Teresa stwierdziła, że ona to raczej  z tych chodzących  po ziemi i co najwyżej  poruszających się samochodami. Chodźcie w takim razie trochę na  spacerek, przewietrzymy  się. Dawno tu  nie byłeś, zmieniło się tu trochę. Wyszli z budynku i gdy odeszli kawałek szef powiedział- tu wszędzie ściany mają uszy. Jak się chce  szczerze pogadać to najzdrowiej wyjść na  spacerek i ważne  rzeczy mówić ze spuszczoną  w dół głową.  A drzewa też podsłuchują? - zdziwiła  się Teresa.  Nie , one podglądają a specjalista od ruchu ust rozszyfruje o  czym się mówiło.  Opowiedz mi Kazik coś o  swoim synku  - chodzi już? Ile on ma lat?  Niedługo skończy  rok, ale sam jeszcze  nie chodzi, stoi w kojcu i raz na jakiś czas trzymając  się kojca kuca i wstaje, czasem jedną nóżkę odstawia. Oooo, to on lada moment zacznie  chodzić, wpierw trzymając się kojca. Szalenie słodkie są takie maluchy. On teraz to sobie ćwiczy i wzmacnia  mięśnie nóg. I nie pomagajcie mu czasem prowadząc za rączki- jak mu się mięśnie wzmocnią to sam ruszy w drogę. Dobrze, że go trzymacie  w kojcu. I żadnych "chodzików" nie dawajcie dziecku. Bardzo, bardzo się cieszę, że cię widzę. Gdy ostatni raz  się widzieliśmy wyglądałeś mocno nieszczególnie. Byłeś po rozwodzie - to był najlepszy wtedy krok w twoim życiu. A potem ponoć wyjechałeś z kraju.  Tak, pracowałem w Niemczech. Pozbierałem  się jakoś w  całość, poznałem bardzo fajnych ludzi, nawiązałem nowe przyjaźnie. I tam poznałeś żonę?  Nie, my się znamy od  bardzo wielu lat, była  żoną mego kolegi. Wpierw mnie się sypnęło małżeństwo, a  potem jej. A pani pracuje? - spytał Teresę- nie, jestem na bezpłatnym trzyletnim urlopie wychowawczym. Nawet gdybym pracowała  i nie  miała dziecka to i tak bym  musiała szukać pracy, bo pracowałam w CHZ. Po tym wychowawczym  będę  musiała szukać pracy. Nie jestem jedyna w takiej  sytuacji - transformacja systemowa nie jest łatwa i wszyscy ponosimy jej koszty. Ale przynajmniej dziecko będzie zadbane i mąż - stwierdziła Teresa. Nooo, Kazik to wygląda kwitnąco, co nie  znaczy, że się roztył. Ale wygląda na  faceta  zadowolonego z życia.

Jak się pani skończy urlop i będzie  pani szukała pracy to wtedy nie  zapomnijcie o mnie - ma się jeszcze trochę znajomych  w różnych  resortach. W wojskowości nie jest  źle, choć znacznie  gorzej niż kiedyś. Ale zatrudniamy całkiem sporo cywilnych pracowników. I niekoniecznie  są to żony i córki wojskowych.

Szefie, a co to za nagroda, bo ja naprawdę nie mogę się dokapować  za co - spytał Kazik. Nooo, za - no po prostu za  całokształt - byłeś i nadal jesteś dobrym konstruktorem lotniczym. Podobno doktorat zaczynasz- to prawda  czy plotka?  Prawda- chcę zrobić doktorat i przenieść się na  Politechnikę, bo jak na  razie to zawodowo tu  durnieję. Ale płacą, więc nie  narzekam. I słusznie - pochwalił szef.  A macie zdjęcie swego synka?  Ja mam i to nie jedno - od pierwszych godzin jego życia do teraz - pochwalił się Kazik. To chodźcie, wrócimy, bo chyba coraz  zimniej  się robi. Pani nie  zmarzła? Nie, jestem ciepło ubrana.  Obejrzę  sobie zdjęcia  waszego maluszka. A do kogo podobny? Aleks? - do nikogo, do siebie-  powiedziała  Teresa.  Jest jeszcze  za mały by określić czy podobny do Kazika czy do mnie. 

A czy twój  brat  Kaziu już jest adwokatem? O tak, zapracowany jest  po uszy. Ale  dziś został u nas by pomóc w opiece nad Aleksandrem. A pan ma jakiś problem z dziedziny prawa?  Jeśli nawet nie on sam by się zajął to ma  mnóstwo kolegów, którzy pomogą. Tesię nie on rozwodził,  a jego kolega. Bo on niezbyt chętnie  się zajmuje  rozwodami. Gdy będzie pan potrzebował prawnika to wtedy panów  skontaktuję. Nie  ma problemu.  A on już żonaty?  Tak i nawet spodziewają się na przełomie marca i kwietnia dziecka.  A żeby  było zabawniej, to jego żona jest przyjaciółką i to wieloletnią - mojej żony.  I teraz oboje czerpią od nas wiedzę o wychowie niemowląt.

Gdy wrócili sekretarka zrobiła kawę, do której były wyraźnie domowe ciasteczka. Szef spojrzał na  nie i powiedział - ona  mi  się wyraźnie podlizuje. Kazałem by kupiła w cukierni, to jak widać sama upiekła w domu, bo jak mówi te z cukierni to nie wiadomo  jaki tłuszcz mają w środku, a jej ciastka to nawet chory może  zjeść.   No fakt, domowe ciastka to zawsze są lepsze niż kupne - poparła tezę sekretarki Teresa.  No ale mnie to krępuje, bo ona  za nic w świecie nie chce wziąć za nie pieniędzy.  To nie  zostaje panu nic innego niż porozmawiać z tą panią poważnie, że przecież nie zwraca pan  za robociznę a tylko za składniki. Może  wtedy przyjmie te  pieniądze.  A wie pani, pani Tereniu- chyba tak  właśnie  jej to przedstawię. 

A jak się czuje pani Helena?- spytał Kazik. Helena- powtórzył szef- Heleny nie ma, wyjechała do swojej siostry do Kanady. I jak mi napisała w czerwcu, to ona już tu nie wróci. Bo jej się tam świetnie żyje. A tu nic i nikt jej nie trzyma. Bo według niej  dla mnie praca jest wszystkim i ona  się czuje niepotrzebna, a niepotrzebni mogą odejść. No i  właśnie z tego powodu jest mi potrzebny prawnik, bo są poplątane kwestie własnościowe. Po prostu pewnie się rozejdziemy po ponad dwudziestu latach małżeństwa. Oj, to przykre  - powiedział Kazik.  Eee, już się jakoś z tym pogodziłem. Ona jest ode mnie 15 lat młodsza, więc być może już ktoś inny obok niej leży. No ale nikogo  się na  siłę w małżeństwie nie utrzyma.  A pani sekretarka o tym wie? - spytała  cicho Teresa.  Chyba  się domyśla co jest grane. To miła  kobieta, ale ja już nie reflektuję na  kolejny związek. Dobre ciastka  to za mały atut , nie interesuje mnie jako kobieta, jako kucharka też nie, umiem nieźle gotować. Jeszcze trochę a "góra" nade mną zacznie się interesować moim życiem, więc muszę się zorientować na  czym stoję. Oczywiście na spotkanie z prawnikiem pojadę do Warszawy, ja mam tam kawalerkę, często nocuję w Warszawie. Dzieci nie mamy. Kiedyś  mieliśmy psa, ale już się przeniósł za Tęczowy Most.

No to pokażcie mi teraz zdjęcia  waszego synusia. Piękne imię wybraliście dla niego. To po moim ojcu- Teresa tak wymyśliła- wyjaśnił Kazik. Mam nawet dwa zdjęcia maluszka jeszcze z sali porodowej- jedno jeszcze z pępowiną i drugie gdy już odcięty,  ale jeszcze  nie "obrobiony" ale ssie. Bo to był trudny poród, trzeba było ciąć Tesię.  I ty byłeś przy porodzie? zdumiał się szef.  Byłem, ale nie zemdlałem, tylko się cholernie bałem o nią i dziecko. Byłem przy niej cały czas, trzymałem za rękę i głaskałem po twarzy. No tak, czytałem, że teraz  mężowie  mogą być na  sali porodowej- przypomniał  sobie  szef. To trudne chwile - powiedział Kazik- momentami miałem wrażenie, że to nie  dzieje  się naprawdę, że to tylko sen. I cieszę  się, że mogłem w tym  wszystkim brać udział. Wszyscy byliśmy zmordowani - i lekarz odbierający poród i chirurg i my oboje  z Tesią.

A teraz z kim zostawiliście małego?  Z moim tatą, bratem Kazika i bratową. Aleks ich  wszystkich świetnie zna, bo widujemy się niemal codziennie. Mój tata  mieszka z nami i mały jest do niego bardzo przyzwyczajony, zasypia u niego na rękach- wyjaśniła Teresa. A brat Kazika mieszka ze 2 kilometry od nas. 

Szefie, a nie mógłbym odebrać tej nagrody po cichu - tak szczerze mówiąc jakoś nie palę się do spotkania z byłymi kolegami. Nie miałem z nimi od  dawna kontaktu. I gdybym teraz  odebrał to wrócilibyśmy do Warszawy za dnia, a nie po ciemku. Szef zrobił "wielkie oczy" i cicho powiedział- mam do ciebie słabość- mogę ci to dać teraz, ale napisz mi oświadczenie, że z przyczyn rodzinnych  nie możesz wziąć udziału w tej uroczystości  i wszystko mi pokwitujesz. Oczywiście - już to piszę - odpowiedział Kazik.

Kazik zasiadł do pisania a szef  wyszedł do sąsiedniego pokoju i po chwili wrócił z  teczką, w której był dyplom, pismo z ministerstwa, jakaś odznaka i gotówka. Kazik w tym  czasie wydłubał z portfela swoją wizytówkę prywatną by ją dać szefowi. Szef wręczył mu teczkę mówiąc - przelicz gotówkę. Jeśli pan ją liczył to ja  już nie muszę - powiedział Kazik. I gdy pan się następnym razem wybierze do Warszawy, to proszę koniecznie  umieścić w  swoim planie  dnia pobyt w naszym domu. Aleks w naturze jest znacznie zabawniejszy niż na  zdjęciu. I pozna pan mego teścia, który jest dla mnie ojcem na pełny etat.

Gdy Teresa i Kazik ubierali  się szef wezwał dyżurnego i kazał odprowadzić gości do samochodu. Gdy wyjechali  już za bramę Kazik powiedział do  Teresy - gotówki jest niedużo,  ale zobacz co jest w  tym piśmie - mamy sfinansowany twój bezpłatny urlop - mam przez trzy lata drugą pensję.

                                                               c.d.n.


1 komentarz: