Po kilku godzinach narad i namysłu Teresa stwierdziła, że właściwie niczego nie musi kupować. Przymierzyła swój "garnitur" czyli uszyty na miarę komplet z wełny - spodnie i żakiet. Gdy przymierzyła, to Kazik wpadł w zachwyt i wielkie zdziwienie, że jeszcze ani razu jej w tym nie widział. A czemu ty tego nigdy nie nosisz?- dopytywał się. Wyglądasz w tym super. No bo nie mam właściwie gdzie tego nosić - to taki bardzo oficjalny strój. A poza tym to muszę do żakietu kupić guziki, bo mi jeden odleciał i za nic w świecie nie mogę znaleźć zapasowych, a dałabym sobie głowę uciąć , że miałam. To są normalne skutki przeprowadzek. Muszę tylko kupić nowe guziki i może kupię takie bardziej ozdobne, żeby nie był to taki bardzo oficjalny, biurowy ubiór. Albo kupię masę fimo i sama sobie zrobię. A pod spód założę półgolf, jasny, niebieski. On jest "śliski", więc się będzie na nim żakiet dobrze układał. Zresztą był z myślą o tym garniturku kupiony. I wezmę krótkie botki, bo są wygodniejsze i cieplejsze. I nie wezmę tureckiego kożuszka bo mi kłaki z niego oblepią garniturek. Mam ładną kurtkę futrzaną z królika farbowanego na czarno. Sięga mi tak z 10 centymetrów nad kolana. I bardzo ją lubię, a jeszcze jej po ślubie nie nosiłam, po prostu o niej zapomniałam no i nie zapięłabym się w niej gdy byłam w ciąży.
A ty, kochany, w czym pojedziesz? No nie wiem, musisz mi doradzić. Będziesz wyglądała szałowo, więc nie mogę pojechać w byle czym. Garniturów ci u mnie dostatek. Tylko ja nie lubię garniturów. Wolałbym grube dżinsy i ciepły sweter na ładną koszulę. Po prostu niefart, że to jednak zima. Mam taki granatowy, w kratkę z cienkich nitek o ton jaśniejszych. Made in Germany. No i wezmę cieplejszy płaszcz, też niemiecki. I założę niebieską koszulę. Czapkę wezmę z opuszczanymi w razie wiatru nausznikami- bardzo nie lubię gdy mi coś wieje w uszy.
Wieczorem przyszedł Kris i powiedział, że on tak sobie poustawia sprawy na dzień ich nieobecności, że będzie mógł być cały dzień z tatą i Aleksem, zwłaszcza, że to będzie sobota, więc nie będzie miał na ten dzień umówionych klientów. A jakieś notatki to przecież i u nich może sobie robić. No i Alina też pewnie będzie, ma tylko przed południem zamówione strzyżenie u fryzjera. Prosił by Teresa tylko napisała co ma mały zjeść i ile. Kazik stwierdził, że on umówił się, że zjadą do Modlina około 12,00, o godz. 14,00 ma być ta uroczystość i on planuje, że najpóźniej w pół godziny po jej zakończeniu ruszą z powrotem do Warszawy. Więc najpóźniej powinni być w domu około godz. 19,00, może 19,30. Teresa z kolei powiedziała, że ona wszystko dla małego przygotuje, poporcjuje i opatrzy kartką o której to dziecku zaserwować. Wystarczy to wtedy wstawić na moment do mikrofalówki. Poza tym niech piszą sms-y, w razie czego.
Tata się trochę z nich podśmiewał, bo w dzień imprezy oboje mieli tak smętny nastrój, jakby się wybierali na pogrzeb a nie na miłą w końcu imprezę. Aleks został przez oboje wyściskany i wycałowany, w lodówce stał cały zestaw różnej wielkości pojemników z karteczkami i szczegółowymi opisami.
Wy to chyba macie nas za nieco niedorozwiniętych umysłowo - stwierdził tata. Wyjeżdżacie raptem na kilka godzin a przygotowaliście dla małego tyle jedzenia, jakby do wyżywienia była trójka dzieci a nie jeden Aleks. Zadzwońcie koniecznie gdy już dojedziecie na miejsce.
Do przejechania mieli około 40 kilometrów, ruchu dużego na drodze nie było, nie było też złych warunków atmosferycznych, czyli jak na razie prognoza "meteoludkow" się sprawdzała. Dobrze, że nie ma ani śniegu ani deszczu - cieszył się Kazik. Wiesz, czuję się tak samo jak wtedy, gdy pierwszy raz jechałem do pracy gdy wróciłaś z Aleksem ze szpitala. Cały czas się zastanawiałem jak sobie sama dasz radę, chociaż tak naprawdę nie byłaś sama, bo był z tobą tata.
A nie cieszysz się na spotkanie z różnymi swoimi kolegami? Kazik skrzywił się- nie mam pojęcia kto będzie. Wiesz- czas płynie, wszystko i wszyscy się zmieniają. Tak w ogóle to jestem zdumiony tą nagrodą, bo nie bardzo wiem czym sobie na nią zarobiłem. Nie mniej jest kilku facetów z którymi chętnie się zobaczę. No i pochwalę się tobą. Tak ogromnie się różnisz od Anki, która była tu ze mną raz na Sylwestrze, że chyba im szczęki powypadają. Nim sama padła zapita w trupa wykończyła ze trzech, którym się wydawało, że mogą dużo wypić. I ona miała tu kumpli, nie ja. Ja się nie nadaję do takiego towarzystwa, które każdy stres odreagowuje alkoholem. Nie rozumiem tego.
A nie ciągnie cię do latania? Nie. Wystarcza mi prowadzenie samochodu po Warszawie w godzinach szczytu. Gdy byłem jeszcze w liceum to mnie to szalenie pociągało. I pierwszy lot szybowcem. Ale potem to jest tak jak z prowadzeniem samochodu - "naumiesz się" i tyle. A teraz to już nie mam ochoty na latanie. Nie marzy mi się latanie z turystami na pokładzie. Marzy mi się natomiast, żebyśmy razem pojeździli po Europie, jest sporo pięknych miejsc do odwiedzenia. Moglibyśmy pojechać do Włoch lub do Francji, a wcześniej pokręcić się chociażby po Niemczech. Oczywiście mam na myśli jeżdżenie nie autostradami, tylko różnymi krajowymi szosami, żeby zobaczyć , zwiedzić różne miejsca. Jak nam Aleks nieco podrośnie to sobie z nim pojeździmy.
"Impreza" była nie tyle w samym Modlinie, ale w okolicy, w jednostce. Na bramie już czekała na nich przepustka i jakiś umundurowany młodziak się nimi zaopiekował i zaprowadził "do szefa". Szef wyściskał Kazika, szarmancko powitał Teresę, ucieszył się z faktu, że Kazik ma syna, przepytał czy może mają ochotę się "przelecieć", a Teresa stwierdziła, że ona to raczej z tych chodzących po ziemi i co najwyżej poruszających się samochodami. Chodźcie w takim razie trochę na spacerek, przewietrzymy się. Dawno tu nie byłeś, zmieniło się tu trochę. Wyszli z budynku i gdy odeszli kawałek szef powiedział- tu wszędzie ściany mają uszy. Jak się chce szczerze pogadać to najzdrowiej wyjść na spacerek i ważne rzeczy mówić ze spuszczoną w dół głową. A drzewa też podsłuchują? - zdziwiła się Teresa. Nie , one podglądają a specjalista od ruchu ust rozszyfruje o czym się mówiło. Opowiedz mi Kazik coś o swoim synku - chodzi już? Ile on ma lat? Niedługo skończy rok, ale sam jeszcze nie chodzi, stoi w kojcu i raz na jakiś czas trzymając się kojca kuca i wstaje, czasem jedną nóżkę odstawia. Oooo, to on lada moment zacznie chodzić, wpierw trzymając się kojca. Szalenie słodkie są takie maluchy. On teraz to sobie ćwiczy i wzmacnia mięśnie nóg. I nie pomagajcie mu czasem prowadząc za rączki- jak mu się mięśnie wzmocnią to sam ruszy w drogę. Dobrze, że go trzymacie w kojcu. I żadnych "chodzików" nie dawajcie dziecku. Bardzo, bardzo się cieszę, że cię widzę. Gdy ostatni raz się widzieliśmy wyglądałeś mocno nieszczególnie. Byłeś po rozwodzie - to był najlepszy wtedy krok w twoim życiu. A potem ponoć wyjechałeś z kraju. Tak, pracowałem w Niemczech. Pozbierałem się jakoś w całość, poznałem bardzo fajnych ludzi, nawiązałem nowe przyjaźnie. I tam poznałeś żonę? Nie, my się znamy od bardzo wielu lat, była żoną mego kolegi. Wpierw mnie się sypnęło małżeństwo, a potem jej. A pani pracuje? - spytał Teresę- nie, jestem na bezpłatnym trzyletnim urlopie wychowawczym. Nawet gdybym pracowała i nie miała dziecka to i tak bym musiała szukać pracy, bo pracowałam w CHZ. Po tym wychowawczym będę musiała szukać pracy. Nie jestem jedyna w takiej sytuacji - transformacja systemowa nie jest łatwa i wszyscy ponosimy jej koszty. Ale przynajmniej dziecko będzie zadbane i mąż - stwierdziła Teresa. Nooo, Kazik to wygląda kwitnąco, co nie znaczy, że się roztył. Ale wygląda na faceta zadowolonego z życia.
Jak się pani skończy urlop i będzie pani szukała pracy to wtedy nie zapomnijcie o mnie - ma się jeszcze trochę znajomych w różnych resortach. W wojskowości nie jest źle, choć znacznie gorzej niż kiedyś. Ale zatrudniamy całkiem sporo cywilnych pracowników. I niekoniecznie są to żony i córki wojskowych.
Szefie, a co to za nagroda, bo ja naprawdę nie mogę się dokapować za co - spytał Kazik. Nooo, za - no po prostu za całokształt - byłeś i nadal jesteś dobrym konstruktorem lotniczym. Podobno doktorat zaczynasz- to prawda czy plotka? Prawda- chcę zrobić doktorat i przenieść się na Politechnikę, bo jak na razie to zawodowo tu durnieję. Ale płacą, więc nie narzekam. I słusznie - pochwalił szef. A macie zdjęcie swego synka? Ja mam i to nie jedno - od pierwszych godzin jego życia do teraz - pochwalił się Kazik. To chodźcie, wrócimy, bo chyba coraz zimniej się robi. Pani nie zmarzła? Nie, jestem ciepło ubrana. Obejrzę sobie zdjęcia waszego maluszka. A do kogo podobny? Aleks? - do nikogo, do siebie- powiedziała Teresa. Jest jeszcze za mały by określić czy podobny do Kazika czy do mnie.
A czy twój brat Kaziu już jest adwokatem? O tak, zapracowany jest po uszy. Ale dziś został u nas by pomóc w opiece nad Aleksandrem. A pan ma jakiś problem z dziedziny prawa? Jeśli nawet nie on sam by się zajął to ma mnóstwo kolegów, którzy pomogą. Tesię nie on rozwodził, a jego kolega. Bo on niezbyt chętnie się zajmuje rozwodami. Gdy będzie pan potrzebował prawnika to wtedy panów skontaktuję. Nie ma problemu. A on już żonaty? Tak i nawet spodziewają się na przełomie marca i kwietnia dziecka. A żeby było zabawniej, to jego żona jest przyjaciółką i to wieloletnią - mojej żony. I teraz oboje czerpią od nas wiedzę o wychowie niemowląt.
Gdy wrócili sekretarka zrobiła kawę, do której były wyraźnie domowe ciasteczka. Szef spojrzał na nie i powiedział - ona mi się wyraźnie podlizuje. Kazałem by kupiła w cukierni, to jak widać sama upiekła w domu, bo jak mówi te z cukierni to nie wiadomo jaki tłuszcz mają w środku, a jej ciastka to nawet chory może zjeść. No fakt, domowe ciastka to zawsze są lepsze niż kupne - poparła tezę sekretarki Teresa. No ale mnie to krępuje, bo ona za nic w świecie nie chce wziąć za nie pieniędzy. To nie zostaje panu nic innego niż porozmawiać z tą panią poważnie, że przecież nie zwraca pan za robociznę a tylko za składniki. Może wtedy przyjmie te pieniądze. A wie pani, pani Tereniu- chyba tak właśnie jej to przedstawię.
A jak się czuje pani Helena?- spytał Kazik. Helena- powtórzył szef- Heleny nie ma, wyjechała do swojej siostry do Kanady. I jak mi napisała w czerwcu, to ona już tu nie wróci. Bo jej się tam świetnie żyje. A tu nic i nikt jej nie trzyma. Bo według niej dla mnie praca jest wszystkim i ona się czuje niepotrzebna, a niepotrzebni mogą odejść. No i właśnie z tego powodu jest mi potrzebny prawnik, bo są poplątane kwestie własnościowe. Po prostu pewnie się rozejdziemy po ponad dwudziestu latach małżeństwa. Oj, to przykre - powiedział Kazik. Eee, już się jakoś z tym pogodziłem. Ona jest ode mnie 15 lat młodsza, więc być może już ktoś inny obok niej leży. No ale nikogo się na siłę w małżeństwie nie utrzyma. A pani sekretarka o tym wie? - spytała cicho Teresa. Chyba się domyśla co jest grane. To miła kobieta, ale ja już nie reflektuję na kolejny związek. Dobre ciastka to za mały atut , nie interesuje mnie jako kobieta, jako kucharka też nie, umiem nieźle gotować. Jeszcze trochę a "góra" nade mną zacznie się interesować moim życiem, więc muszę się zorientować na czym stoję. Oczywiście na spotkanie z prawnikiem pojadę do Warszawy, ja mam tam kawalerkę, często nocuję w Warszawie. Dzieci nie mamy. Kiedyś mieliśmy psa, ale już się przeniósł za Tęczowy Most.
No to pokażcie mi teraz zdjęcia waszego synusia. Piękne imię wybraliście dla niego. To po moim ojcu- Teresa tak wymyśliła- wyjaśnił Kazik. Mam nawet dwa zdjęcia maluszka jeszcze z sali porodowej- jedno jeszcze z pępowiną i drugie gdy już odcięty, ale jeszcze nie "obrobiony" ale ssie. Bo to był trudny poród, trzeba było ciąć Tesię. I ty byłeś przy porodzie? zdumiał się szef. Byłem, ale nie zemdlałem, tylko się cholernie bałem o nią i dziecko. Byłem przy niej cały czas, trzymałem za rękę i głaskałem po twarzy. No tak, czytałem, że teraz mężowie mogą być na sali porodowej- przypomniał sobie szef. To trudne chwile - powiedział Kazik- momentami miałem wrażenie, że to nie dzieje się naprawdę, że to tylko sen. I cieszę się, że mogłem w tym wszystkim brać udział. Wszyscy byliśmy zmordowani - i lekarz odbierający poród i chirurg i my oboje z Tesią.
A teraz z kim zostawiliście małego? Z moim tatą, bratem Kazika i bratową. Aleks ich wszystkich świetnie zna, bo widujemy się niemal codziennie. Mój tata mieszka z nami i mały jest do niego bardzo przyzwyczajony, zasypia u niego na rękach- wyjaśniła Teresa. A brat Kazika mieszka ze 2 kilometry od nas.
Szefie, a nie mógłbym odebrać tej nagrody po cichu - tak szczerze mówiąc jakoś nie palę się do spotkania z byłymi kolegami. Nie miałem z nimi od dawna kontaktu. I gdybym teraz odebrał to wrócilibyśmy do Warszawy za dnia, a nie po ciemku. Szef zrobił "wielkie oczy" i cicho powiedział- mam do ciebie słabość- mogę ci to dać teraz, ale napisz mi oświadczenie, że z przyczyn rodzinnych nie możesz wziąć udziału w tej uroczystości i wszystko mi pokwitujesz. Oczywiście - już to piszę - odpowiedział Kazik.
Kazik zasiadł do pisania a szef wyszedł do sąsiedniego pokoju i po chwili wrócił z teczką, w której był dyplom, pismo z ministerstwa, jakaś odznaka i gotówka. Kazik w tym czasie wydłubał z portfela swoją wizytówkę prywatną by ją dać szefowi. Szef wręczył mu teczkę mówiąc - przelicz gotówkę. Jeśli pan ją liczył to ja już nie muszę - powiedział Kazik. I gdy pan się następnym razem wybierze do Warszawy, to proszę koniecznie umieścić w swoim planie dnia pobyt w naszym domu. Aleks w naturze jest znacznie zabawniejszy niż na zdjęciu. I pozna pan mego teścia, który jest dla mnie ojcem na pełny etat.
Gdy Teresa i Kazik ubierali się szef wezwał dyżurnego i kazał odprowadzić gości do samochodu. Gdy wyjechali już za bramę Kazik powiedział do Teresy - gotówki jest niedużo, ale zobacz co jest w tym piśmie - mamy sfinansowany twój bezpłatny urlop - mam przez trzy lata drugą pensję.
c.d.n.
:)
OdpowiedzUsuń