czwartek, 2 stycznia 2025

Córeczka tatusia - 179

W sobotę przed południem, Marta stojąc przy kuchennym  stole  zauważyła, że na podwórko zajechał "znajomy  samochód" i zapytała Wojtka,  czy  się umawiał może z Andrzejem, bo chyba  właśnie on  zajechał na ich podwórko. Wojtek wyjrzał zza jej ramienia i nim  cokolwiek  zdążył powiedzieć z samochodu wysiadł Andrzej i zaczął z bagażnika  coś wyciągać. Nie  czekając na dzwonek  do drzwi Wojtek poszedł otworzyć drzwi od  budynku. Andrzej dzierżył kilka toreb. Okazało  się, że jedzie do pracy,  ale jego ojciec był z  samego rana  "na  wsi", już o 7 rano tam pojechał,  więc są dwa wiejskie  kurczaki i jajka i trochę "własnych"  kartofli. A poza  tym  to Andrzej ma ogromną  prośbę  do Marty.

Oczywiście Wojtek natychmiast  chciał zwracać Andrzejowi pieniądze,  ale ten twierdził, że on nic o jakichkolwiek pieniądzach  nie  wie, bo przecież to ich ojcowie się wzajemnie  rozliczają,  ale on to ma  wielką prośbę do Marty, bo w nowo powstającej prywatnej  lecznicy jest  wakat na  stanowisko tzw. "przełożonej pielęgniarek" , a właściciel jest dobrym kolegą Andrzeja i zapytał  się, czy Andrzej  nie  chciałby usadowić na  tym stanowisku Maryli, która  wszak nie jest  już  debiutantką w  tym  zawodzie. Andrzej oczywiście  rozmawiał już z Marylą na ten  temat, ale  Maryla stwierdziła, że nie  czuje  się na  siłach by objąć  takie  stanowisko, więc Andrzej przyjechał  prosić Martę, by ta wpłynęła na Marylę, no bo przecież Maryla już dwa razy  zastępowała w klinice przełożoną pielęgniarek .

Marta popatrzyła badawczo na  niego, a potem powiedziała - Maryla jest bardzo  mądrą kobietą - i wierzę, że nie czuje  się na  siłach by objąć takie  stanowisko. Jest naprawdę  świetna w  swojej  specjalności -     jest  w stanie bardzo prawidłowo ocenić stan rany pooperacyjnej, potrafi opanować lęk  pacjenta przy  zmianie opatrunku, potrafi go w kilka  sekund nauczyć jak się ma zachować, by bólu przy  zmianie opatrunku lub usuwaniu cewnika nie  było, przy  tym  wszystkim jest miła i kulturalna.  Ale  gdy zastępowała  przełożoną pielęgniarek to miała przez  nią zapewnione zaopatrzenie oddziału na  cały czas nieobecności przełożonej, nie  musiała planować zakupów ani uzgadniać żadnych  spraw personalnych, bo to  wszystko przełożona   zrobiła przed urlopem. Praca przełożonej pielęgniarek to cała masa papierkowej roboty i pilnowanie  by oddział był we  wszystko na  czas  zaopatrzony. I Maryla o tym  dobrze  wie, więc  nie  dziw  się i nie naciskaj  na nią, jeśli mówi, że nie  reflektuje  na takie  stanowisko. Ona wie znacznie  więcej o tej pracy  niż  ty. To nie jest z jej  strony brak wiary we własne możliwości , ale  realna  ocena  sytuacji. Masz szczęście, że macie na chirurgii tak dobrą pielęgniarkę  chirurgiczną.  Dzięki niej automatycznie i wasza praca  jest lepiej oceniana, bo nie ma  żadnych paprzących się ran pooperacyjnych.  Andrzej  chwilę milczał a potem powiedział - właściwie  to masz  rację - jakoś nie  pomyślałem o  tym w ten  sposób. Mam jeszcze pół godziny- mogę zajrzeć do "synowej"? Jasne , że możesz,  twoja synowa okupuje kojec razem z Misią, więc będziesz miał dwie  swoje ulubienice  jednocześnie.

Andrzej wszedł do kojca a mała  spryciula   natychmiast zamanifestowała  chęć  by ją wujek  wziął na  ręce, a Misia dostała  "głupawki" i co chwilę  lizała Andrzeja  po rękach. Marta  roześmiała  się  tylko i poszła  zrobić kawę dla dorosłych. Andrzej  stwierdził, że jednak jego   chłopcy  nigdy  nie  byli tacy słodcy jak Ewunia, a potem powiedział - gdy pomyślę, że nawet  takie  maluszki muszą  czasem  mieć jakieś  zabiegi chirurgiczne to aż mi  się zimno  robi. Chyba  nie mógłbym  być chirurgiem dziecięcym. Już przy  tobie byłem na  wpół sparaliżowany, to byłaś taka malutka na  tym stole.

Oczywiście mała  zaraz  wykorzystała obecność  Andrzeja   w kojcu i potraktowała  go jako obiekt  do wspinaczki, potem bardzo chciała sprawdzić czy Andrzej ma  bardzo głębokie  dziurki w nosie i uszach i Andrzej stwierdził, że małą interesuje medycyna. Ale  Marta przerwała tę zabawę, mówiąc spokojnie,  ale  stanowczo małej, że tak  nie  wolno robić. Andrzej  był wręcz rozczarowany, ale Marta była nieugięta mówiąc, że nie może małej pozwolić na taką  zabawę, bo ona niechcący  może dorosłemu zrobić krzywdę. Nawet malutki paluszek wpakowany w gałką oczną może wyrządzić  nieodwracalną kontuzję, bo te maleńkie paluszki  są jednak  wyposażone w paznokietki a poza  tym maluszki mają koszmarny chwyt, taki jakby od  niego  zależało ich życie.

Półgodzinna wizyta minęła szalenie  szybko i Andrzej wyściskawszy  Ewunię i jej  rodziców pojechał do pracy. Zapisał sobie  kiedy  ojciec Wojtka  ma wizytę u kardiologów i powiedział, że na pewno pojedzie  z nim  do Anina.

Pod wieczór  (tak jak  było umówione) przyjechał  Milosz. Długo opowiadał o wszystkich swych zastrzeżeniach  które ma  do Hanki i jej rodziców i że nie  może  się nadziwić, że Hanka nie  może zrozumieć tego, że zrobienie  dyplomu lekarza  fizjoterapeuty jest dla  Milosza bardzo  ważne.  Ona chyba sama  nie wie czego  chce - gdy rzuciłem studia powiedziała  tylko, że to moja sprawa, ale  gdy zacząłem pracę jako przewodnik górski to  zaraz  usłyszałem, że  to dlatego,  bo jestem "babiarzem", a to, że na  takie wycieczki  głównie szli faceci ewentualnie jeśli jakaś para małżeńska  i  to raczej oboje w mocno  średnim  wieku  to tego  już  nie   dostrzegała.  No a teraz, gdy już jestem  w Polsce to każda  rozmowa  z  nią  to jest wysłuchiwanie jej  bzdurnych tekstów i pretensji. Próbowałem  rozmawiać o  tym z jej  rodzicami,  ale albo  słyszałem tekst, że to nie ich  sprawa  albo - to tekst nadawany przez teściową - że nie ma  dymu bez ognia i że  serce kobiety  zawsze wyczuwa  gdy  coś jest na rzeczy. I powiem  wam  szczerze- już mi jakoś powoli  mija tęsknota  za Hanką i  doszedłem  do  wniosku, że chyba jednak  nie mam o co  walczyć. Ona  w ogóle  nie interesuje  się moimi  studiami,  a gdy  z nią rozmawiam  to jedyne  pytania, jakie mi  zadaje,  dotyczą  ilości  dziewczyn na tych  studiach i czy  dużo ładnych pielęgniarek  jest w Konstancinie.  No  najzwyczajniej  w  świecie odechciewa  mi  się  nawet  z nią rozmawiać. 

A moi rodzice  to niemal  zaczadzieli  ze  szczęścia, że jednak  dokończę te  studia i ojciec zaproponował, by w tej chałupie nim skończę studia zamieszkała taka nasza  dość  daleka  kuzynka, ona już po czterdziestce, rozwiedziona, ale ma dobrze poukładane  w  głowie i ona będzie  się opiekować chałupą i wynajmować na noclegi. Ona jest  na rencie inwalidzkiej, tylko jakoś nie  mogę  się  dowiedzieć  z jakiego powodu i mam  podejrzenie, że głownie z powodu rozlicznych  jej znajomości wśród lekarzy. Bo tak  na oko to nic  jej  nie  brakuje,  wszystkie  widoczne  "części człowieka" są naturalne i wyglądają normalnie.Gdy  skończę studia to  się na  nowo sytuację przeanalizuje i albo  się pogodzę z Hanką,  albo rozejdę a wtedy  się  wspólnie  zastanowimy co dalej  z tą  chałupą. 

Na razie  to ojciec  wybiera  się  tu żeby na  własne  oczy obejrzeć Konstancin, bo chce przejść  na  nieco  wcześniejszą emeryturę "by jeszcze pożyć"  i rozejrzy  się jak  wygląda obecnie  w Tatrzańskiej Łomnicy i w Konstancinie, bo jego  zdaniem nie  wykluczone jest, że zjadą na  stałe  do Polski. Na  gust  ojca  to  Polska  jest  dostatecznie  "zachodnio-europejska" no i  nie  ma problemu z "dogadaniem  się", choć akurat ojciec nie ma  problemu  ani z  angielskim  ani  z  niemieckim. I jak  znam życie, to na pewno nie przyjedzie  tu  sam,  ale  razem  z mamą, bo oni  są jak  papużki  nierozłączki i aż  się  dziwię, że ojciec tyle  lat pracuje poza  domem, a nie w  domu, żeby być razem   z nią. 

Trochę mu opowiedziałem o  was, o  tym, że Wojtka   ojciec jest z wami  tak blisko i o tym, że wy  jesteście  parą  od  podstawówki i ojciec   jest  tak  zainteresowany  tym  wszystkim, że  chce jak najszybciej tu przyjechać i "na własne oczy to wszystko  zobaczyć" - tak mi powiedział.  Mama  z kolei sugeruje,  bym koniecznie pojechał na trochę  do  Hanki, bo rozmowa  z bliska jest lepsza. No ale - tak  z ręką  na  sercu - wcale  a wcale nie mam na  to ochoty. Na odległość to Hanka jakoś waży swe słowa, (bo nie jest  wcale  pewna  czy jestem  aktualnie  sam, bo na pewno jest  ze mną  z tuzin  bab i wyszłaby  wtedy na jędzę)   ale tak "oko w oko" to zupełnie  się  nie hamuje i byłaby jedna, wielka  awantura, bo ona  wtedy  się nie hamuje. To bardzo żywiołowa kobieta. Ale o  tym to oni  nie wiedzą, nie  znają  Hanki od tej  strony. 

Co do  Luny - przemyślałem  sprawę - niech  zostanie w górach, jakby  nie  było to pies przyzwyczajony  do gór,  a wiem, że teściowa  bardzo o nią zadba, bo ona  dawno marzyła o  takim psie, tylko Polacy  nie  chcieli jej kiedyś takiego  sprzedać, co mnie zdziwiło. No  ale  górale po obu  stronach Tatr  to mają jakiś bałagan w mózgach, bo i jedni i  drudzy za dużo piją wódy. Dla mnie   zawsze najśmieszniejsze  są  opowiadania słowackich  górali o polskich  góralach i  polskich  górali o słowackich, bo tak naprawdę  to niewiele się od  siebie górale  różnią - mogliby razem na jednym terenie mieszkać i nikt  by ich nie odróżnił gdyby byli tak  samo ubrani. Zresztą po obu  stronach Tatr nikt na  co  dzień nie  chodzi w tradycyjnym  góralskim  stroju, a polscy  górale często , tak  słyszałem, zaopatrują  się w regionalne   ciuchy w  słowackim  Kieżmarku. Zresztą te stroje góralskie  w obu państwach mają jeszcze podziały wewnętrzne zgodne  z krainami geograficznymi i to jeszcze   z podziałów sprzed obu wojen światowych. Zupełnie  się  w  tym wszystkim  nie  wyznaję i przyznaję  się  do tego bez bicia. Mnie  to zupełnie  obojętne który góral z jakiej części Tatr się  wywodzi.

Marta wszystkiego  słuchała uważnie obserwując  Milosza, a gdy  skończył powiedziała - mam nadzieję, że nie oczekujesz  od nas jakiejś  porady, bo my z Wojtkiem  to jesteśmy  dość nietypową  parą, bo tak  naprawdę  bardzo  rzadko  taka  "szczeniacka  miłość" kończy  się małżeństwem, a na  dodatek to nasi ojcowie  nadal  się przyjaźnią i "nadają na tej  samej linii", więc to co powstało u nas  kiedyś - jakimś  cudem nadal trwa.  

Wydaje  mi  się, że nim podejmiesz jakąś  decyzję to powinieneś porozmawiać  z Hanką w tak  zwane  cztery oczy - nie  chcesz jechać do niej, to może  zaproś ją do Warszawy, masz w końcu  do dyspozycji  dwa pokoje  z kuchnią, w których nikt  wam  nie  będzie przeszkadzał  ani nie  będzie  się wtrącał do  waszej  rozmowy i żadne  z was  nie będzie górą mając  blisko swoją rodzinę. Wtedy nie  będziesz  musiał nawet  brać bezpłatnego urlopu na  wyjazd do Słowacji.  To będzie wszak spotkanie na  neutralnym terenie, bo  mieszkanie  nie jest  twoje. Ty jesteś szalenie opanowanym  człowiekiem a Hanka jest raczej bardzo żywiołowa, więc nic  dziwnego, że nie  zawsze możecie  się dogadać, bo tę samą sytuację każde  z was inaczej odbiera.

Milosz długo milczał , w końcu  cicho powiedział - właśnie  sobie uświadomiłem, że  wcale  nie mam ochoty się  z nią spotkać  i że wcale a wcale za nią nie tęsknię. I dotarło do mnie, że od  samego początku nie  miałem od  niej nigdy  ani słowa  wsparcia w czymkolwiek co robiłem  lub  planowałem. I wcale a wcale nie chcę być  z nią pod jednym  dachem a na dodatek dyskutować. Muszę porozumieć  się ze  swoim prawnikiem, bo mam  wrażenie, że może mi  się udać rozejść z nią na odległość. Co prawda prawnik  jest z Brna, ale to nie ma znaczenia, co najwyżej nadszarpnę swoje oszczędności. Uzupełnię je gdy chałupa zacznie  być  wynajmowana. Myślałem nawet początkowo o sprzedaniu tego  domu, ale choć jest  mój, to  nie  sprzedam go dopóki  rodzice  żyją, bo oni lubią ten  dom i ponoć  się w nim bardzo  dobrze  czują.  Zresztą może  rzeczywiście  ten kawałek gruntu ma  dobrą  energię, bo nie ma na nim żadnych  cieków  wodnych. A śmiałem  się ogromnie  gdy  rodzice  kupowali ten kawałek ziemi i  nim go kupili  to ze  trzy dni włóczył się po nim różdżkarz. I wtedy ojciec podsunął mi książkę o  tym jak jeszcze za czasów  rzymskich wybierano teren dobry  do osiedlenia  się. Bo  choć  teraz  wszyscy laicy się naśmiewają z różdżkarzy, to jednak geolodzy ich  szanują. No a  za rok to wasza "ociupka" bez problemu  zniesie podróż do Tatrzańskiej Łomnicy i będzie miała do  dyspozycji ogromny ogród, a po sąsiedzku wszystkie warzywka i owoce a do tego dobre powietrze.  

Marta  roześmiała  się - a Hanka wszystkim krewnym i znajomym  rozpowie, że  ani chybi wasz rozwód nastąpił przez mnie a Ewa jest owocem twego występku.  Mnie to oczywiście w niczym nie  zaszkodzi. Tyle  tylko, że jest nieco za  wcześnie  by snuć plany  wakacyjne na przyszły  rok. Jak na  razie to prześpij  się spokojnie z dwoma planami na nowe rozdanie, czyli życie bez Hanki i na  dalsze życie  z Hanką. Porównaj  sobie obydwa  obrazki , raz obydwa w błękicie a drugim razem w wersji szaro-burej, bo to będzie twoje życie- nie twoich  rodziców ani też przyjaciół. I podziękuj  w myśli  swoim teściom, że to od  nich  wyszedł plan byście  mieli oboje  rozdzielność majątkową, co wynikło głównie  z faktu, że ich  dom, który odziedziczy  Hanka  jest dużo większy od  twojego. Ty za to masz  większy teren i gdyby  się ktoś uparł, to twój dom  można bez trudu powiększyć.

                                                                              c.d.n.