niedziela, 17 stycznia 2021

Fatamorgana - XI

 Wprawdzie Ela była już bardzo zmęczona to jednak nie mogła zasnąć dopóki nie  przytuliła się do męża. 

Rano obudził ją głos Jacka - kochanie, śniadanie na ciebie czeka. Zjesz przy stole czy  przynieść ci do łóżka? Jeśli posiedzisz przy mnie to zjem w łóżku, nie mam siły oczu otworzyć. A jak Wojtek, śpi jeszcze? A skąd, urzęduje na loggi i ćwiczy. Mają sąsiedzi pokazówkę, ale niestety większość jeszcze  śpi. Ojej, muszę to zobaczyć, tylko szlafrok założę - a on tak po śniadaniu szaleje? Nie , kawa mu stygnie, kanapki czerstwieją a on ćwiczy. Ponieważ śniadanie Eli składało się głównie z kawy i jednego tosta szybko owinęła się  szlafrokiem i z kubkiem kawy w ręce poszła wraz z Jackiem do  dużego pokoju. Stanęli cichutko w drzwiach i patrzyli na ćwiczącego na  loggii Wojtka.  Przy którymś większym skręcie tułowia Wojtek zobaczył "podglądaczy".  Podeszli bliżej i Ela  spytała - ty tak zawsze czy tylko dziś  masz pokazówkę dla personelu? Rano zawsze a czasem i wieczorem, jeśli akurat nie mam innej gimnastyki. Ale już koniec widowiska. Ale to było  bardzo dobre widowisko, całkiem sympatycznie  wyglądasz w tym negliżu. Panowie, zbierajmy się, Wojtek, twoja kawa już pewnie niedługo będzie nie tylko zimna ale lodowata- może ci zrobić  drugą, bo ona na zimno to jest kiepska. Jeżeli jeszcze ktoś będzie oprócz mnie pił to wolę ciepłą, jesteś niesamowicie wyrozumiałą istotą Elu. Wojtusiu, masz fory u mnie, bo jesteś przyjacielem Jacka, a jak znam życie to Jacek z przyjemnością wypije  drugą kawę a i ja załapię się na kilka łyków, bo uwielbiam pić z nim z jednego kubka. On ma wtedy taki zatroskany wzrok, czy jeszcze starczy dla niego- roześmiała się Ela. Jacek poszedł robić kolejną kawę,  Ela zniknęła w łazience a Wojtek schował pościel  w czeluściach sofy i dołączył do Jacka w kuchni. 

W drodze na działkę wstąpili jeszcze do supermarketu i Ela zakupiła  sporo mięsa i różnych warzyw oraz owoców oraz dokupiła pieczywo. Jacek z kolei zapełnił termo torbę  mrożonym pieczywem, w tym rogalikami. A Wojtek zakupił sporo dobrych słodyczy, w tym ulubione przez Konrada żelkowe dropsy. Godzinę później byli już na działce a w 15 minut później dojechała kuzynka Eli, Jola.

Konrad był szczęśliwy, że przyjechali rodzice a na dodatek i Wojtek. Obawy  mamy Eli czy będzie miała czym wyżywić całą gromadkę zostały z miejsca usunięte, gdy Ela wraz z Jackiem przynieśli do kuchni  zawartość bagażnika. 

Wojtek z pewnym zainteresowaniem przyjrzał się Joli, która wyglądała wyjątkowo ponętnie w bardzo obcisłych dżinsach i bluzce ze sporym dekoltem, a potem zapytał Jacka czy to ta sama, z którą "świadkował" im na ślubie. No jasne, ta sama, tylko tu swobodniej ubrana. Hm- stwierdził Wojtek - ma świetną figurę i całkiem ponętny tyłeczek. A Jacek dodał - uważaj, bo to nie jest głupia pipa a całkiem mądra kobieta i jest- tylko nie zemdlej- stomatologiem dziecięcym. I jest nieco starsza od Eli.  I chyba mocno zrażona do facetów - rozwódka, wykopała z domu chłopa bo ją zdradzał. Ona nie wybacza. Zapytaj się Eli o nią, ona wie o niej więcej niż ja.

Ponieważ ani Wojtek  ani Jola nigdy jeszcze tu nie byli, Ela z Jackiem zaproponowali wspólny spacer po okolicy. Wojtek nie mógł się nadziwić jak w takim w sumie dość rzadkim lesie  mógł Jacek niezauważony krążyć za Elą. To proste- ona się wcale nie rozglądała na boki, chodziła ze wzrokiem utkwionym uparcie w  ścieżkę. Na spacer poszli tylko  w czwórkę, bo Konrad dołączył do dzieciaków, które tego dnia urzędowały nad rzeką. Jacek osobiście go przekazał w ręce dyżurujących dwóch ojców i powiedział, że gdy będą wracać ze spaceru to  zajrzą ponownie nad rzekę.

 Jacek  z Elą objęci szli przodem , on co jakiś czas  ją  całował, a z tyłu Wojtek opowiadał Joli  jak bardzo im zazdrości, że się im udało, że są oboje nadzwyczajni, że Jacek jest naprawdę super przyjacielem, że on ogromnie polubił Elę, choć ona mu czasami  mówi niemiłe rzeczy i że będą razem pracowali. Oboje byli zdania, że  nie jest łatwo znaleźć odpowiedniego partnera na całe życie. Zachwycali się też Konradem. Wojtek przyznał się, że ledwo rozpoznał dziś Jolę, bo w tym stroju wygląda extra, zupełnie inaczej niż na ślubie.

Wrócili nad rzekę z innej strony, a Konrad wyraził chęć powrotu razem z nimi bo chciało mu się pić, poza tym chyba był stęskniony obecności Jacka i Eli. Gdy wrócili wpierw zajrzeli do domu rodziców, ale zostali przegonieni, bo mama Eli była zajęta gotowaniem, tata służył za pomagiera, więc poszli do domu Jacka i rozsiedli się na tarasie. Konrad  rozłożył markizę,  Jacek rozłożył parasole, i na tarasie zrobiło się zaraz przyjemniej. Ela  zrobiła kawę i upiekła rogaliki, ciesząc się, że je Jacek kupił. Konrad siedział pośrodku pomiędzy obiema parami i widać było, że jest szczęśliwy bo są rodzice oraz Wojtek. Ela po jakimś czasie poszła  do mamy i wkrótce wróciła z wiadomością, że obiad będzie o godz.15,00, więc niech przestaną się objadać rogalikami. No a żeby nikogo nie kusiły zabrała je ze stołu i wyniosła do kuchni.

Przy obiedzie nasłuchała się mama Eli całej fury komplementów pod swoim adresem i nie tylko z powodu tego co było na stole ale i z powodu tego, że przekazała Eli  sporo swego talentu kulinarnego, a Wojtek wyraził gotowość uczenia się u niej sztuki gotowania. Eee, ja to nie mam talentu do uczenia kogoś- zbyt niecierpliwa jestem. Niech Jola  pana nauczy, zna te wszystkie przepisy, bo to moja  siostrzenica, a my ze świętej pamięci moją siostrą cioteczną  to samo umiałyśmy- powiedziała Eli mama.  No i ona ma anielską cierpliwość, bo pracuje z dziećmi.Podziwiam ją za to.

Jacek pod stołem kopnął lekko a znacząco  Wojtka, a ten szybko zwrócił się do Joli- to ja zacznę się uśmiechać do pani bym mógł zostać  pani pomocnikiem i jednocześnie uczniem.  Naprawdę chce pan się nauczyć gotować?- zdziwiła się Jola - to jakiś wyjątek z pana na skalę chyba światową. A zmywać pan potrafi? Nim zaskoczony pytaniem Wojtek odpowiedział, włączyła się do dyskusji Ela - potrafi zmywać, wczoraj u mnie zmywał- on mył, Jacek wycierał. A ja w tym czasie się spokojnie kąpałam. Ale wiesz co, to że zmywał to małe piwo - dziś podglądaliśmy jego poranną gimnastykę - a z nami to chyba część osiedla, bo ćwiczył na loggii. I, słowo daję, byłam zapatrzona w te kaloryfery. A co mają z tym wspólnego kaloryfery - zdumiała się mama. Ciociu, tak się nazywają w żargonie pewne partie mięśni - wyjaśniła Jola. A to oznacza, że pan bywa i na siłowni. Wujek, a weźmiesz mnie kiedyś na siłownię?-wyskoczył  z pytaniem Konrad.  Wojtek pokręcił głową przecząco - nie na tą na której ja bywam, bo to zamknięta siłownia, tylko dla personelu. A poza tym jeszcze jesteś na siłownię  za młody. Jak skończysz 16 lat to pomyślimy o tym.  

Kawę, ciasto i owoce Ela wraz z mamą podały na oszklonej werandzie, żeby nie zwabiać os, które już zaczęły się coraz liczniej pokazywać. O tej porze dnia już była w cieniu a jedno z jej okien miało wprawioną siatkę ochronną, więc było tu bardzo przyjemnie. Konrad namówił dziadka by pograli w domino,  Wojtek opowiadał o swym ubiegłorocznym urlopie spędzonym w Turcji więc  Jola od razu dodała swoje wrażenia z tego kraju, a Ela z Jackiem już planowali przyszłoroczne wakacje, na które oczywiście pojadą w trójkę.

Potem Ela wygoniła towarzystwo na spacer, a  sama z ojcem wzięła się za wypełnianie niektórych pozycji w swojej ankiecie personalnej. Konrad był szczęśliwy, bo miał tym  razem Jacka tylko dla siebie. A dopełnieniem szczęścia był fakt, że Wojtek będzie z nim spał w jednym domu. A na dodatek obiecał Konradowi, że obudzi go rano i razem zrobią gimnastykę. Jedyne co mu już psuło radość to fakt, że w niedzielę wieczorem   goście wyjadą, mama i tata też. 

Kolację i "posiad  pokolacyjny" był tym razem w domu Jacka. Rodzice  wychodząc około godz.23,00 zabrali ze sobą Konrada, który już zasypiał na siedząco.  Oni posiedzieli jeszcze do pierwszej w nocy, potem zrobili małą roszadę sypialnianą, Wojtka umieścili w salonie  na dole na sofie, Jola miała spać w pokoju Konrada, oni w swojej sypialni.

Rano jedynym obserwatorem popisów gimnastycznych był Jola, która miała zwyczaj  wstawać zawsze o...szóstej rano. Wpierw obserwowała go z ukrycia, potem, jeszcze w piżamie wyszła na dolny taras. W pewnej chwili Wojtek ją zauważył i zaprosił, by ćwiczyła razem z nim. Jola powiedziała, że chętnie, ale musi się nieco inaczej ubrać i za kilka minut przyszła w szortach i bluzeczce i dobrze trzymającym biust biustonoszu. Poćwiczyli razem jeszcze pół godziny, w końcu Jola stwierdziła, że ma dosyć. Idąc  do domu powiedziała- fajny z ciebie  chłopak, na co usłyszała- udowodnij, że mówisz prawdę i umów się ze mną w Warszawie na spotkanie. Pomyślę o tym, zapewniła go Jola. Piętnaście minut później Wojtek  skończył swą gimnastykę. Jola już urzędowała w kuchni, a gdy go zobaczyła zapytała,  czy zje śniadanie razem z nią, to więcej bułek wstawi do piekarnika. Oczywiście ,  bardzo chętnie, zaraz przyjdę i ci pomogę. A w czym mi możesz pomóc, na razie wszystko samo się robi. W międzyczasie masło nieco zmięknie, wędlina, ser, już pokrojone, rzodkiewki zaraz umyję, pomidory pokroję- zero roboty. Ale i tak przyjdź, miło mi będzie. W 10 minut później  pojawił się Wojtek z powrotem, włosy  miał jeszcze mokre i chyba  bardzo szybkościowo się wycierał, bo miejscami koszulkę miał przyklejoną do ciała. Gdy usiadł Jola podeszła do niego z ręcznikiem kuchennym i delikatnie wytarła mu włosy - lepiej wyglądasz z suchymi- powiedziała z uśmiechem. A kawę chcesz wg przepisu Eli czy mojego? Nie znam  twojego przepisu,więc zrób taką jaką ty pijesz. A czym się różnią? Ja zamiast goździków dodaję gałkę muszkatołową i daję deserową a nie gorzką czekoladę. Też ciekawie brzmi, stwierdził Jacek. Gdy na dół zeszli Jacek i Ela oni już dawno byli po śniadaniu. Wojtek pochwalił się, że ćwiczył pół godziny z Jolą. Ela tylko jęknęła i stwierdziła, że rano to ona  nawet nie bardzo wie  jak ma na imię a gdyby rano ćwiczyła to na pewno skończyłoby się to kontuzją. I bardzo się cieszy, że będzie pracę zaczynała dopiero o 9,00. I opowiedziała, jak kiedyś zrezygnowała z dobrej pracy tylko dlatego, że musiała pracować od 7 rano. Jacek przygotował dla Eli i siebie śniadanie  mistrzów, co było niechybnym (dla wtajemniczonych) znakiem, że mieli dość wyczerpującą  noc za sobą. Jola zrobiła nieco zdziwioną minę na to Ela wyszeptała  jej do ucha - to jest  najlepsza kuracja odchudzająca- tracisz kalorie a masz mnóstwo frajdy. 

Wojtek tego dnia wykazywał syndrom słonecznikowy - słońcem była wyraźnie Jola, a on...słonecznikiem, obracającym się zawsze w stronę słońca.  Oczywiście Ela  zaraz podzieliła się tym spostrzeżeniem z Jackiem, który  poprzyglądał się chwilę swemu przyjacielowi a potem zameldował Eli - trafiła go. Jeszcze nie zatopiła, ale jeśli go porwie  od strony intymnej, to będziemy mieli wesele. Elu, a może  ona ma kogoś? No pewnie, że ma, przywiozła sobie z zagranicy ekskluzywny wibrator. Powiedziała mi, że jak pojedzie następnym razem to przywiezie i dla mnie, bo to jedyny rodzaj  faceta, który nigdy kobiety nie zdradza. I w sumie mało absorbujący, wystarczy raz na jakiś  czas zmienić baterię. I nie wymaga antykoncepcji. No ale jak widzisz uwierzyłam tobie i mi nie przywiozła, a była niedawno na jakimś  zjeździe za  granicą. Nawet  stamtąd telefonowała czy aby jednak mi nie kupić.Wiesz co, życzę im jak najlepiej, więc szepnij Wojtkowi, żeby pouwodził ją trochę w starym stylu, ale niech się wpierw zastanowi, czy naprawdę jest nią zainteresowany, bo nie chciałabym by przez niego cierpiała. On jest naszym przyjacielem, ona moją kuzynką, więc jeśli ma ją tylko przelecieć to niech  sobie inną znajdzie do tego celu. Masz prawo mu tak powiedzieć, w pewnym sensie to  ona jest teraz i twoją rodziną. Ja ją wezmę na chwilę a ty pogadaj z Wojtkiem w tym czasie.

Ela z Jolą wzięły koszyk i powędrowały na wieś, by kupić  czereśnie lub inne owoce a może i biały ser by się trafił. Mieszkańcy tej wioski byli przyzwyczajeni, że w niedzielę to zawsze "letnicy", jak nazywali działkowiczów przychodzili do nich  na zakupy. Tym  razem były jeszcze czereśnie, wiśnie i pierwsze jabłka- papierówki. I lada dzień można było już zbierać maliny. z drugiego rzutu. Wzięły wszystkie owoce jakie były do kupienia. Dobrze, że koszyk był spory i można go było nieść we dwójkę. Gdy się doczłapały mniej więcej do połowy drogi powrotnej spotkały Jacka i Wojtka, bardzo oburzonych, że poszły same i się tak meczą w tym upale. Po drodze  wpadli jeszcze nad rzeczkę i zabrali do domu Konrada. Stwierdzili, że do Warszawy będą wracać późnym wieczorem. Wyjadą około 21,30, droga zajmie im najwyżej godzinę. Jola stwierdziła, że ona też raczej o takiej porze pojedzie i że może w takim razie podwieźć Wojtka, na co ten przystał bez protestu.

Obiad był tym razem z dwóch piekarników- bajecznie prosty- pieczone kurczaki, pieczone młode kartofle i wiejskie zsiadłe mleko z dużą ilością koperku. Po obiedzie  kawa i domowy sernik. W międzyczasie Jacek szepnął Eli- trafiony, ciężko ranny i nieco przestraszony, bo zdaje sobie sprawę, że my oboje stoimy po stronie Joli. I bardzo sobie wziął do serca to wszystko co mu powiedziałaś.

Wieczorem zgodnie z planem wyruszyli w dwa samochody do Warszawy.

                                                c.d.n.





5 komentarzy: