wtorek, 20 kwietnia 2021

To nie jest proste - 2

 Następnego dnia Wojtek, tak jak planował, przeprowadził z synami bardzo poważną rozmowę. W jej trakcie dowiedział się od młodszego syna, że właściwie  rozwód nie jest potrzebny, bo przecież on i mama nie są małżeństwem bo nie  mają ślubu....kościelnego. 

Wojtka na moment zatkało i zapytał się skąd  młodszemu przyszło do głowy, że jego rodzice nie są małżeństwem bo nie mają ślubu kościelnego. Dziecię odpowiedziało, że gdy kiedyś był u nich ksiądz "po kolędzie" to powiedział mamie, w ich obecności, że tak naprawdę to tata i mama tylko się przyjaźnią a nie  są małżeństwem, bo nie brali ślubu w kościele. A starszy powiedział Wojtkowi, że dobrze, że ten ksiądz tak powiedział, bo od tej pory ksiądz już nie przychodzi z kolędą a oni nie chodzą na religię i to był największy pożytek z tej wizyty. 

Co do stosunków pomiędzy rodzicami okazało się, że obaj synowie Wojtka "funkcjonują od dawna na podsłuchu", jak większość ich koleżanek i kolegów. Ile razy są w domu a ich mama rozmawia przez telefon ze swoimi przyjaciółkami, oni każdą rozmowę podsłuchują i mama kiedyś powiedziała, że "ty tato masz jakąś dziwkę i że to dobrze, bo mama przez to ma  święty spokój." Wojtek poczuł się przez chwilę tak, jakby miał zwymiotować, ale się opanował i spokojnie wytłumaczył, że żaden kulturalny człowiek nie powinien używać takiego słowa mówiąc o kimś kogo nie zna. I niemal dwie godziny tłumaczył chłopcom, że miłość pomiędzy dorosłymi ludźmi bardzo często nie trwa do grobowej deski, bo to bardzo skomplikowane uczucie, które wymaga  stałej troski i w sferze psychicznej i fizycznej a jeśli to uczucie wygaśnie to lepiej jest rozstać się w przyjaźni a nie w złości i żalu. A ponieważ to uczucie już dawno wygasło pomiędzy nim a ich mamą, to on złoży w sądzie wniosek o rozwód. 

Ale to, że tata i mama nie będą małżeństwem nie znaczy wcale, że on przestanie nagle być ich ojcem - będzie nim nadal aż do swej śmierci. Starszy, bardziej zorientowany w sprawach życiowych  wręcz zapytał, czy Wojtek ma jakąś przyjaciółkę, a Wojtek stwierdził, że tak, że od  kilku lat kocha inną kobietę i chce  wreszcie być z nią razem. I nie jest to żadna "dziwka", a bardzo miła osoba, mądra i wykształcona, po studiach. A będziecie mieli dzieci ?- starszy nadal sondował temat. Wojtek patrząc dziecku w oczy powiedział- myślę synku, że tak, nie widzę przeszkód. Ale to i tak nie zmieni faktu, że nadal będę waszym ojcem. Tylko będę miał więcej dzieci niż tylko was dwóch. A będziemy mogli cię odwiedzać, gdy będziesz mieszkał z inną żoną? Oczywiście. I ona się zgodzi? Tak, przecież wie, że istniejecie , że was kocham i nadal jestem waszym ojcem. 

Gdy żona Wojtka wróciła  z aerobiku Wojtek poinformował ją, że składa pozew rozwodowy i że już powiedział o tym obu chłopcom. I że wyprasza sobie by ona o kimkolwiek mówiła "dziwka", zwłaszcza gdy danej osoby nie zna. Poza tym on się wyprowadzi jeszcze przed wyrokiem sądu a ponieważ mieszkanie jest jego własnością, wyłączoną ze wspólnoty majątkowej, zastanowi się z adwokatem jak tę sprawę rozegrać.  Prawdopodobnie  zapisze je testamentem chłopcom. A może znajdzie inne rozwiązanie. I przy okazji poradził jej, by rozmawiając z koleżankami przez telefon  mówiła ciszej lub umawiała się z nimi na rozmowy osobiste, bo chłopcy cały czas funkcjonują na podsłuchu.

O 21,30 był z powrotem u Patrycji. Opowiedział jej dokładnie całą rozmowę z chłopcami i zapytał się, czy Patrycja się zgodzi by on jej przedstawił chłopców jeszcze przed jego rozwodem, bo jest pewien, że jakaś wspólna wycieczka poza miasto lub np. do Ogrodu Zoologicznego dobrze im zrobi. Bo jak zna swą   żonę, ona ze wszystkich sił będzie się starała przedstawić chłopcom Patrycję w czarnych kolorach, więc taki osobisty kontakt  chłopców z nią jest wskazany. Gdy zaczął mówić o mieszkaniu Patrycja z miejsca orzekła- zapisz je chłopcom na razie testamentem, a gdy młodszy będzie pełnoletni możesz cofnąć testament i zrobić im z tego mieszkania  darowiznę. My się przecież pomieścimy tutaj.

Poza tym Wojtek zapowiedział, że będzie się jak najszybciej kontaktował z prawnikiem w sprawie rozwodu. I trzeba pamiętać, żeby wziąć od lekarza  zaświadczenie, że Patrycja jest w ciąży. Tego wieczoru Patrycja zasypiała kołysana szeptami Wojtka, a treścią były hymny pochwalne jaka jest kochana, cudowna a mała fasolka w jej wnętrzu cudem który im się przydarzył. Rano nie pozwolił jej wysiąść jeden przystanek wcześniej przed instytutem. W piątek wieczorem przyjechał do niej ze wszystkim swymi dokumentami i większością rzeczy osobistych. W pakowaniu i przewiezieniu pomagał mu przyjaciel. Dwa samochody typu combi były pełne po dachy. Dobrze, że Patrycja mieszkała w starym, przedwojennym jeszcze budynku, w którym same pokoje miały w sumie 60 m kwadratowych, a do tego były na pierwszym piętrze. Budynek jako trzypiętrowy  nie  miał windy.

Tak jak planował, Wojtek skontaktował się z prawnikiem. Oprócz sprawy rozwodowej były do "ogarnięcia" różne sprawy majątkowe. Wojtek poinformował swoich rodziców (oboje jeszcze  żyli i byli nawet całkiem przytomni) że się rozwodzi i że wkrótce przedstawi im miłość swego życia, czyli Patrycję. O tym, że pomiędzy Wojtkiem, a jego "jeszcze żoną" nie jest dobrze wiedzieli od dawna, zresztą " wcale nie piękna Helena" jak ją nazywał ojciec Wojtka nie była ich ukochaną synową. Wnuków jakoś tolerowali, ale mało entuzjastycznie podchodzili  do kontaktów z nimi. 

O Patrycji Wojtek już kilka razy opowiadał swemu ojcu a tym razem obiecał, że ją do nich przywiezie, żeby rodzice mogli ocenić, jaka to wspaniała osoba. Ponieważ rozmowa zeszła na tematy majątkowe ojciec wyraził chęć uczestniczenia w spotkaniu z prawnikiem. Na koniec wizyty Wojtek dowiedział się, że jeśli idzie o koszty  związane z jego rozwodem to ojciec je pokryje. Dopiero teraz dotarło do Wojtka jak bardzo jego "jeszcze  żona" była nielubiana przez jego rodziców.

W przeciwieństwie do "jeszcze  żony" Wojtka Patrycja czuła się w ciąży świetnie, można wręcz powiedzieć, że ten stan wyjątkowo jej służył. Żadnych mdłości, bóli głowy czy też ciągłej chęci na spanie. A wyglądała wręcz kwitnąco.

Któregoś piątkowego popołudnia Wojtek z Patrycją przyjechali po pracy do jego rodziców na obiad. Przyszły teść bardzo się  jej przyglądał i wreszcie powiedział- już sobie przypomniałem skąd panią znam- chyba była pani  Starostą Roku albo w Radzie Studentów i wykłócała się pani o przedłużenie sesji na W.S.I., bo ktoś ją nagle skrócił. Brałem udział w tej naradzie zamiast kolegi i bardzo mi się podobały pani argumenty. Ale to było strasznie dawno, chyba na drugim roku- stwierdziła Patrycja  i ja pana nie pamiętam. Ale pamiętam, że moja kłótnia jednak dała  pozytywny wynik. No bo argumenty były rzeczowe a nie wzięte z sufitu - podsumował sprawę ojciec Wojtka. I mam propozycję - lada moment będziemy rodziną to już sobie mówmy po imieniu. Wojtek się zaczął śmiać- to musiałaś Pat im nieźle nagadać, skoro ojciec do dziś to pamięta. Żebyś wiedział - wstrząsnęła profesorskimi sumieniami- dopowiedział ojciec.

Mama Wojtka zaanektowała Patrycję całkowicie. Dopytywała się jak Patrycja radzi sobie z sytuacją, że Wojtek ma "jeszcze  żonę", ale  Patrycja powiedziała, że oni są ze sobą już trzy lata, a w Instytucie jeszcze wcześniej  kursowały plotki, że Wojtkowe małżeństwo do udanych nie  należy. No popatrz kochana, to on ciebie już trzy lata przed nami ukrywa! Bo on czekał aż dzieci będą trochę starsze, teraz sam im powiedział o rozwodzie - usprawiedliwiała Wojtka Patrycja. 

O czym tak plotkujecie? - Wojtek podszedł i objął je obydwie. Mamuś, jeszcze nie wiesz, ale znów będziesz babcią- Patrycja ma w środku teraz już 14- tygodniową fasolkę. Niezależnie od tego jakiej płci - będzie to dziecko prawdziwej mojej miłości. Mamuś, nawet nie masz wyobrażenia jaki jestem szczęśliwy!  Nie da się ukryć, że ci ta ciąża służy dziecinko - wyglądasz pięknie!-zachwyciła się teściowa- wcale nie wyglądasz  ciążowo!  A tacie już mówiłeś?- dopytywała się mama - jeszcze nie, chciałem byś ty pierwsza się o tym dowiedziała i podpowiedziała nam dobrego lekarza położnika. Dobrze synku- rozejrzę się w temacie.  

Boguniu, kochany,  chodź tu do nas! znów będziemy dziadkami! Ale tym razem to będzie  dzieciątko wielkiej miłości, Patrycja jest w ciąży! A ja, stara położna, niczego nie zauważyłam, bo tak jej ta ciąża służy!

Mama Wojtka omal nie skakała z radości i zapewniła oboje, że chociaż już nie jest młoda , to zawsze jednak im pomoże przy  maleństwie i pod koniec ciąży gdy już na ogół kobieta jest zmęczona swym stanem, bo to jednak jest wysiłek dla organizmu. Te ostatnie dwa miesiące to będą do niej przyjeżdżać na obiady, żeby się Pat nie męczyła zakupami i gotowaniem. A gdyby Wojtek w tym ostatnim okresie jej ciąży wyjeżdżał za granicę, to Pat będzie wtedy albo u nich albo mama będzie nocować u niej.

Patrycja była szczęśliwa, że tak serdecznie ją przyjęli rodzice Wojtka. Niestety jej rodzice zginęli wkrótce po tym gdy skończyła studia i zaczęła pracę w Instytucie. Jechali z okazji 1 Listopada na grób rodziców jej ojca do Bydgoszczy. Samochód jadący z przeciwka wpadł w poślizg, wpadł na samochód rodziców i jadąca za nimi ciężarówka nie zdołała wyhamować. Mama zginęła na miejscu, ojciec w szpitalu, następnego dnia. Wojtek był jedną z nielicznych osób, które o tym wiedziały, ale powiedziała mu o tym dopiero w drugim roku bycia z nim razem.

O ósmej wieczorem Wojtek powiedział - koniec zabawy na dzisiaj, wasza synowa musi odpocząć, fasolka też ma zapewne dosyć wrażeń na dziś. Jutro odpoczywamy , bo być może w niedzielę wezmę chłopców do ZOO i oczywiście pokażę ich Patrycji. Mama od razu napomniała Wojtka - tylko niech się Pat za bardzo nie zmęczy, uważaj Wojtuniu. Wojtek objął mamę - mamuś, tam są ławki i jakieś ogródki kawiarniane. Poza tym chłopcy mają swoje ulubione miejsca, koło wielu tylko przechodzą lub przelatują w tempie rakiety kosmicznej. Poza tym tak ich wytresowałem, że część zwiedzają sami a ja spokojnie na nich czekam. To już duzi chłopcy. Adaś to już nawet na randki chodzi, Krzyś to już nawet rozmawia ze swoimi koleżankami z klasy. Ale i tak najchętniej sterczą przy wybiegu małp.

Gdy jechali do domu Patrycja powiedziała - a może byśmy pojechali z nimi w niedzielę do Kazimierza Dolnego? Co prawda w niedzielę jest tam tłoczno, ale przynajmniej coś zobaczą ciekawszego niż małpy. Tylko dobrze byłoby wyjechać nieco wcześniej niż o 10 rano. Ja im trochę o Kazimierzu mogę opowiedzieć. Nie tylko w Budapeszcie bywałam kilka razy. A ja to chyba nigdy nie byłem w Kazimierzu- stwierdził Wojtek. No to zobaczysz coś ładnego - zapewniła go Patrycja. A w Łowiczu byłeś? Nie -nie byłem. No to sobie w któryś weekend pojedziemy. I zawsze gdy chcesz możesz przecież wziąć chłopców. Może im nie zaszkodzi gdy zobaczą faceta, który kocha  kobietę z którą jest. Przecież dzieci czerpią wzory zachowań właśnie z domu.

                                                                  c.d.n.

5 komentarzy: