niedziela, 25 kwietnia 2021

To nie takie proste - 11

 Tak jak było umówione Helena wyprowadziła się z mieszkania Wojtka ostatniego dnia maja. Niestety nie obeszło się bez zgrzytów. Wojtek, który wciąż nie miał o niej najlepszego zdania, noc z 30 na 31 maja postanowił spędzić w swoim mieszkaniu razem z chłopcami, tym bardziej, że 31 maja to była sobota. 

Miał wrażenie, że chłopcy mogą się w ostatniej chwili "rozkleić", albo  Helenie "coś odbije" i nagada im jakichś głupstw,więc chciał być przy nich. W piątek wieczorem sprawdził czy są na pewno wszystkie dokumenty dzieci, które były w domu, poprosił by zostawiła też stare wykazy leków, które dzieci z okazji jakichś infekcji kiedyś brały. Poprosił ją też, by podała  do siebie jakiś  telefon kontaktowy, skoro przecież  ma być w Warszawie, bo ponoć będzie się w czymś szkoliła.  Helena podała mu dwa numery, jeden na komórkę do swej kuzynki i numer stacjonarny, do swego mieszkania, gdzie mieszkała ta jej kuzynka no i miała też ona mieszkać.

Jeszcze nim chłopcy poszli  spać pojawił się podobno chłopak jej kuzynki i zabrał resztę rzeczy Heleny. Ona stwierdziła, że pożegna się z chłopcami dopiero rano, chce by dzieci spokojnie tę noc  przespały. Z reguły Helena zawsze kładła się spać pomiędzy 22,30 a 23,00 a tym razem dochodziła północ a Helena jeszcze się kręciła po mieszkaniu. Wojtek, który wciąż miał masę różnych dokumentów do przejrzenia, a któremu najlepiej się pracowało  nocą, jeszcze przeglądał jakieś dokumenty i robił notatki. W pewnej chwili coś mu strzeliło do głowy i wybrał na komórce numer telefonu domowego Heleny i dostał komunikat, że nie ma takiego numeru.Wybrał po raz drugi - i to samo. Wyjrzał na przedpokój i zobaczył, że w pokoju Heleny jeszcze  świeci się światło, więc nie namyślając się wiele wszedł do jej pokoju. Helena  siedziała ubrana jak do wyjścia i na widok Wojtka aż podskoczyła. Wojtek pokazał jej kartkę z jej rzekomo domowym numerem i powiedział - wybierz ten numer ze swojej komórki albo z aparatu domowego i podał jej słuchawkę. No co ty, ona już śpi, nie będę jej budzić. Wybierz ten numer Heleno i to szybko- miał chyba "mord w oczach" bo Helena wystukała ten numer i wtedy Wojtek zabrał jej słuchawkę, przełączył na tryb głośnomówiący i rozległ się sygnał i komunikat  - nie ma takiego numeru. Słyszałaś? Helena kiwnęła głową. No to mi powiedz, dlaczego nie ma takiego numeru? Bo wyrejestrowałam ten telefon. Dobrze, to zadzwoń ze swojej komórki na ten numer komórkowy. Helena zagryzła dolną wargę, ale Wojtek stał nad nią i powiedział- szybko - bo jak nie  to ja zadzwonię po policję i powiem, że chcesz mnie okraść i sprawdzą dokładnie wszystko- co robiłaś i co robisz i z kim robisz. Helena trzęsącymi się palcami wybierała na swojej komórce numer komórkowy, ten który mu przedtem podała a Wojtek usłyszał - no wychodź szybciej, spóźnimy się przez ciebie, a Helena odszepnęła- będę za 5 minut i wyłączyła się. Wojtek, pozwól mi wyjechać, jadę do pracy, do Niemiec - czym i z kim -spytał Wojtek- samochodem, ze znajomymi.Wojtek westchnął - gdybym się tak ciebie nie brzydził, trzasnął bym cię w pysk. Pokaż mi swój paszport, szybko, bo czekają na ciebie - Helena wyciągnęła z torebki paszport a on spisał jego numer. Spływaj i zapomnij, że masz jakieś dzieci. Helena  chwyciła swój paszport i szybko wyszła.

Wcześnie rano Wojtek zatelefonował do kolegi, który pracował w policji i opowiedział mu wszystko. Kolega poprosił o dane osobowe Heleny, zapisał  numer jej paszportu i powiedział - zmień jeszcze dziś zamki w mieszkaniu, nie wiadomo z kim się ta idiotka zadaje. Do Niemiec się ponoć wybierała? Pewnie na zbiory szparagów. A atrakcyjna? Myślę, że nie. Atrakcyjna to ona była gdy ja miałem 25 lat, a to było dawno. Skoro nie atrakcyjna to zapewne nie trafi do burdelu.  No dobra, rozejrzę się w sprawie, oddzwonię gdy się czegoś dowiem. A poza tym omów to ze swoim prawnikiem, bo to też kwestia alimentów.

Chłopcy jeszcze spali, więc się jeszcze położył. Gdy wstali powiedział im, że Helena wyjechała wcześnie rano i nie chciała  ich budzić. A mama przyjedzie do nas  na śniadanie? Nie, Patrycja przyjedzie dopiero około południa. A my teraz zjemy razem śniadanie i trochę sprzątniemy nim ona przyjedzie. Poza tym wiecie, że do końca roku szkolnego my z mamą będziemy tu mieszkać, bo macie stąd blisko do szkoły.  Gdy sprzątniemy to pojedziemy po mamę. 

Pokój, który stale zajmowała Helena był idealnie opróżniony z jej rzeczy, tylko na łóżku leżała stara maskotka Krzysia, mocno wyeksploatowany miś, brudny, nieco postrzępiony, więc Wojtek go w pierwszym odruchu wyrzucił do śmieci, potem go  z nich wyjął dochodząc do wniosku, że pokaże go koledze z policji. Zapakował w plastikowy woreczek i zamknął w swym biurku.

Pomyślał, że zachowaniem Heleny zmartwi się  Patrycja, bo ona w pewien sposób stała po jej stronie, chciała jej pomóc, namawiała go do spokojnej rozmowy z Heleną, zżymała się, gdy Wojtek niezbyt miło się o niej wyrażał. 

Sprzątanie szło sprawnie, chłopcy uwijali się zgodnie, bez marudzenia. O ile przedtem narzekali, że śpią w jednym pokoju tak teraz doszli do wniosku, że dopóki tu mieszkają mogą nadal spać w jednym pokoju, nie warto tego zmieniać, bo przecież i tak się niedługo przeprowadzają.

Poza tym pokój, w którym teraz  śpią jest tuż obok pokoju taty i mamy a nie po drugiej stronie mieszkania. Wojtek pochwalił ich za "zdroworozsądkowe" myślenie. Po Patrycję pojechali około godziny trzynastej.  Oczywiście Patrycja była już spakowana i czekała na nich. Wojtek przywiózł ze sobą zakupione za granicą pojemniki z brezentu, lekkie, składane, a więc dobre do przechowywania gdy nie były w użyciu, idealne np. do pakowania pościeli. Teraz  żałował, że nie  kupił ich wtedy więcej. Na razie Wojtek nie mówił Patrycji o szczegółach "pożegnania Heleny," nie chciał w te rodzinne  brudy wtajemniczać chłopców. Chłopcy byli bardzo zadowoleni, że będą codziennie z Wojtkiem i Patrycją a jedyne co im psuło humor to fakt, że do wakacji i ostatecznej przeprowadzki jest jeszcze 25 dni.

Omówiono szczegółowo "plan działania na ten czas" - do domu mieli zawsze wracać razem, w domu odgrzać sobie zupę i nie bałaganiąc czekać grzecznie na powrót Wojtka i Patrycji, najlepiej odrabiając lekcje  w tym czasie. Mają nie wychodzić z domu i nie zapraszać do domu żadnych kolegów. I nie opowiadać w szkole o tym, że Helena się wyprowadziła jak i o tym, że w domu są sami aż do powrotu rodziców.

Termin  ślubu udało się Wojtkowi załatwić na 22 czerwca i to w Pałacu Ślubów, o czym bezzwłocznie poinformował chłopców. Chłopcy odtańczyli coś pośredniego pomiędzy tańcem wojennym a boogie woogie, powiedzieli, że oni im założą obrączki na palce a nie tylko je podadzą na "małym talerzyku", poprosili, by mogli wraz z rodzicami wybierać je u jubilera, a Wojtek się  śmiał potem, że tylko czekał kiedy któryś palnie, że oni rodzicom zorganizują noc poślubną, a Patrycja  się śmiała, że powinien się cieszyć, że nie chcą dopilnować jej konsumpcji. No wiesz, na tyle już są obaj mądrzy, że wiedzą, że już konsumpcja była. Przecież im tłumaczyłem, że ciąża się nie bierze z powietrza. 

Wojtuś, a ty naprawdę będziesz nosił obrączkę? No jasne, że będę, ja to bym nawet nosił plakietkę z nadrukiem "ożeniłem się z Patrycją". No to ja ci mogę  taką plakietkę zamówić w drukarni i będziesz ją nosić jak identyfikator. Naczelny byłby w pełni usatysfakcjonowany odkąd wpadł na pomysł identyfikatorów. Pat, on ma jakiś feler, nie za bardzo zapamiętuje nazwiska osób, nawet tych, które  zna od lat. A ostatnio instytut się rozrósł. Przecież ja się z nim znam od studiów, zawsze nas rozśmieszało, że mylił nasze i profesorów  nazwiska. A zawodowo to facet jest świetny. A tak to spojrzy na identyfikator i wie z kim rozmawia. To ilu was tu jest w instytucie z jednego roku politechniki?  Czterech, cała góra. Ale umówiliśmy się, że w pracy nie będziemy "na ty" przy ludziach. A on wie, że my jesteśmy razem? Wojtek wybuchnął śmiechem - podejrzewam, że może tylko magazynierzy nie wiedzą o tym, że my jesteśmy razem. On od razu wiedział, przecież się z nim przyjaźnię. Ale tak jak ci powiedziałem- ja jestem z tego powodu dumny. Każdy mądry facet ci powie, że niełatwo jest być z naprawdę mądrą kobietą, to dla niektórych jest bardzo stresujące, trzeba bardzo uważać i na gruncie zawodowym i prywatnym. 

Zawsze cię podziwiałem na niwie zawodowej - i byłaś dla mnie zupełnie niedostrzegalna jako kobieta, byłaś zawsze strasznie oficjalna i zimna, taka lodówka w spódnicy. I dopiero w czasie lotu do Budapesztu dostrzegłem, że jesteś szalenie interesującą kobietą. I czułem jak z każdą minutą coraz bardziej chcę wiedzieć jak całujesz, czuć twój dotyk, być tuż koło ciebie i słuchać tego co mówisz. No a jak cię zobaczyłem na basenie to już zupełnie oszalałem - byłaś niczym z mojego snu. No tak, a ja się cały czas hamowałam by ci się nie powiesić na szyi. Bo zawsze mi się podobałeś jako facet a do tego byłeś bezbłędny zawodowo i doceniałeś moje koncepcje. Ale miałam zakodowane, że praca to nie miejsce do dostrzegania urody kolegów. Wojtek, ale ty będąc mężem Heleny nie nosiłeś obrączki. Bo przezornie ich nie kupiłem i nie pozwoliłem rodzicom by je kupili. Ale teraz będę nosił obrączkę. Weźmiemy małolatów do jubilera? zgodzisz się? No jasne, niech mają trochę rozrywki z okazji naszego  ślubu- zgodziła się Patrycja. 

Pat, to weźmy pojutrze po 1 dniu urlopu, bo mamy wizytę u lekarza, trzeba dzidziusia podglądnąć i po wizycie wpadniemy pod szkołę po chłopców i zajrzymy z nimi do jubilera, potem zjemy obiad i może zajrzymy na moment do rodziców, bo mam wyrzuty sumienia, że  wszystko jest na ich głowie. I musimy podać w USC dane naszych świadków.

Pat, a ty masz taką srebrną obrączkę z jakimś geometrycznym rytem- bardzo mi się ona podoba. Pomyślałem, że można by zrobić dwie takie obrączki z białego złota a  te wyżłobienia wypełnić zwykłym złotem albo emalią. Sztuka  łączenia emalii ze złotem jest w jubilerstwie wszak znana. Wojtuniu, to nie jest obrączka, to jest srebrny pierścionek z tzw. Krzyżem Atlantów. Podobno to symbol chroniący i przynoszący szczęście. Wiesz, jako wielce pragmatyczna osoba mam lekkie odbicia i interesuję się trochę "dziwnymi sprawami", mało naukowymi, między innymi symbolami. No i chyba ten pierścionek przyniósł mi szczęście, bo miałam go cały czas właśnie w Budapeszcie.

Skarbie, usiłujesz mnie przekonać, że to ten pierścionek mnie uwiódł a nie twoje walory umysłowe i fizyczne? W pewnym sensie tak, to dziwny pierścionek, jedyny który noszę  bez oporów, a mam różnych pierścionków sporo. Wiesz- nowa kreacja, nowy pierścionek. Kiedyś nosiłam co dzień inny pierścionek a teraz najchętniej noszę właśnie ten Krzyż Atlantów. I zawsze go mam gdy opracowuję nowy temat. Podejrzewam, że jubiler padnie  ze śmiechu gdy zamówimy oboje takie pierścienie. Eeee, jubilerzy to są odporni ludzie,  każde zamówienie to dla nich czysty zysk. Wojtuniu, a dotarło do ciebie, że ta obrączka z tym wzorem to będzie dość szeroka? Ma cały centymetr szerokości. Dotarło, niech wszyscy dookoła widzą, że jestem ptakiem zaobrączkowanym - stwierdził Wojtek.

Badanie wykazało, że dzidziuś rozwija się prawidłowo, ale Pat powinna nieco odpocząć, przebywać więcej na powietrzu, pogorszyła się jej morfologia i mogłaby mieć nieco niższe ciśnienie, więc została wysłana na zwolnienie lekarskie. Wojtek umierał prawie z niepokoju, ale lekarz go przekonał, że gdyby Pat nie była przyszłą pacjentką ich kliniki, to on by jej nie wysłał na zwolnienie- oni po prostu dbają o swe przyszłe  pacjentki, by w tym krytycznym momencie gdy będzie poród, panie były silne i zdrowe, co się wszak przekłada na  stan dzieci.

Po wizycie pojechali po chłopców i by nie tracić czasu Wojtek zwolnił Adama z ostatniej lekcji. Jubiler, wbrew przewidywaniom Patrycji, nie padł ze śmiechu, doradził natomiast by zrobić obrączki z białego złota a "ryt" wypełnić ciemnym, tzw. "starym złotem". Emalia się raczej nie nadaje bo obrączki są używane wszak stale a nie okazjonalnie i mogłaby ulec uszkodzeniu. Chłopcom się one podobały, jak niemal wszystko co mama i tata wymyślali. Patrycja się nieco wzruszyła, bo Adaś zapytał się, czy wszystko jest w porządku z "dzidzią". 

Na świadka Wojtek zgłosił swego najlepszego przyjaciela,  czyli dyrektora naczelnego instytutu i Patrycja się śmiała, że ona w takim razie powinna poprosić na świadka kierowniczkę kadr, ale  zaprosi w takim razie swą koleżankę o nieco niepopularnym obecnie imieniu Aniela, zwaną popularnie w pracy Andżelą.

Wojtek się zastanawiał dłuższą chwilę i powiedział- gdzieś to imię słyszałem chyba w Zjednoczeniu, któraś z sekretarek.  Pudło- nie ze Zjednoczenia ale z Ministerstwa i faktycznie sekretarka. Nie kojarzę- stwierdził Wojtek.  To najukochańsza  sekretarka wiceministra, tak ukochana, że urodziła  mu bliźniaki, ale za niego nie wyszła, bo stwierdziła, że nie może mu w pełni zaufać. Sama je wychowuje, chociaż on się już rozszedł z żoną. Dzieci mówią do niego tato, ale ona trzyma go na dystans,dopuszczając do siebie gdy on już zdycha z potrzeby bycia z nią bo uważa,  że jeśli on zdradził swą żonę z nią to i ją może zdradzić z inną babką. I tym sposobem są i nie są razem. Ojej to jest okropne -stwierdził Wojtek. No to masz okazję docenić to, że ja ci zaufałam i jestem z tobą i się pobieramy. Co prawda to ona uważa, że jestem głupia, ale myślę, że ona sporo o nim wie i dobrze to przemyślała. Wiesz, tak naprawdę każda sekretarka bardzo dużo wie o swoim szefie. A ten nasz pan wiceminister jest całkiem przystojnym faciem. Podoba ci się? - zaniepokoił się Wojtek. Mnie to się tylko ty podobasz i chyba o tym wiesz. Niby wiem, zgodził się Wojtek, ale lubię gdy to mówisz, jakoś mi tak wtedy raźniej, tak jakoś rosnę. Nooo i to w dość zauważalny sposób- śmiała się Patrycja. Ale  dopiero wieczorem powiem ci co mi się u ciebie podoba, teraz  musimy pojechać do rodziców.

Po drodze wstąpili do cukierni, by babcia nie rozpaczała, że nic nie upiekła, bo nie wiedziała, że oni przyjadą. Okazało się, że obie kabiny prysznicowe już są zamontowane i do obu są dokupione wygodne i bezpieczne stołeczki, które dziadek wypatrzył w sklepie ze sprzętem rehabilitacyjnym. Dziadek tłumaczył, że ten drugi stołeczek to dla Patrycji a poza tym stołeczki mają z boku podpórki, by łatwiej z nich wstać, a przecież Pat jest w ciąży i sprzedawca w sklepie udowodnił  dziadkowi, że to bardzo wygodny stołek, ma nawet wyprofilowane siedziszcze w ten sposób by można swobodnie umyć intymne części ciała bez wstawania. Pat uznała, że faktycznie to bardzo fajne i mądrze zaprojektowane stołki i dziadkowi podziękowała chwaląc go i dając  mu buziaka. Pat była autentycznie wzruszona, że teść pomyślał o jej stanie. Chłopcy mieli dla siebie dwa pokoje z możliwością połączenia ich, bo część ściany działowej  była przesuwana- patent wymyślony przez  architekta, który również miał dwóch synów w podobnym wieku co Adaś i Krzyś. Chłopcy byli zachwyceni. Do ich pokoju przylegał mały pokój, który miał być gabinetem Wojtka, na końcu była sypialnia  Pat i Wojtka z miejscem dla dziecka. W pokojach były już szafy. Na podwórku wyrósł tajemniczy domek przylegający do willi a na pytanie Wojtka- a co to tu stoi?- ojciec opowiedział  - to jest garaż na wózek i na różne  zabawki chłopców i na moje narzędzia i jest ogrzewany. Pat się w końcu popłakała, Wojtek się przeraził, ale ojciec mu wytłumaczył, że kobiety w odmiennym stanie są bardzo płaczliwe, byle co je wzrusza i najlepiej jest je wtedy przytulić, wycałować, zapewnić o swej bezgranicznej miłości i wtedy szybko "dochodzą do siebie". I to była naprawdę dobra recepta. Chłopcy opowiedzieli dziadkom jakie rodzice będą mieli obrączki i że to oni je założą im na palce, Wojtek po krótkiej naradzie z Patrycją policzył ilu będzie na ślubie gości, których zaproszą do którejś z restauracji na Starym Mieście. Ułożyli treść zaproszeń na  ślub i obiad jak i treść powiadomień, że "państwo XY" wstąpili w związek małżeński. Postanowili pominąć tych z rodziny obojga, z którymi kontakt ograniczał się do wymiany życzeń świątecznych i noworocznych. Teściowa proponowała Pat, że pojedzie z nią na babskie zakupy, ale Pat stwierdziła, że wpierw musi poprzymierzać różne kreacje, które ma w domu. Dziadek twierdził, że już można zacząć zwożenie różnych rzeczy , np. pościeli z domu Pat, zimowych rzeczy obojga, bo na zimowe rzeczy jest miejsce na strychu - tam są szafy, a strych ma ocieplane ściany i dach i centralne też tam dochodzi. Zaletą domu teściów było to, że media były podłączone do sieci miejskiej. Teściowa była bardzo zadowolona z faktu, że Pat załapała zwolnienie lekarskie.

                                                                     c.d.n.

6 komentarzy: