czwartek, 13 maja 2021

Każdy na coś czeka -8

Weekend upłynął  im  na "zwiedzaniu" różnych  osiedli domków jednorodzinnych. Kamil ze zdumieniem stwierdził, że zupełnie bezboleśnie i bez pomocy wsiada i wysiada z samochodu. Bardzo go ten fakt ucieszył, teraz już bez obaw patrzył na wielogodzinny lot do Kanady.

Na każdym z osiedli wysiadali i "zwiedzali" sprawdzając czym osiedle dysponuje. Jeśli w pobliżu nie było żadnej przychodni lekarskiej, żadnego sklepu, żadnej komunikacji z centrum miasta- takie osiedle  natychmiast skreślali z listy swych zainteresowań. Marta wszystko pilnie  zapisywała w swoim notesie, co trochę bawiło Jacka, ale szybko mu wyjaśniła, że gdy będą czytać ogłoszenia o sprzedaży którejś z nieruchomości  w tych okolicach, to już będzie wiadomo czy w ogóle sobie  głowę zawracać telefonowaniem lub oglądaniem danej posesji. Podobało im się jedno z osiedli należące do gminy podwarszawskiej, robiło wrażenie dobrze zorganizowanego, ponadto na osiedlowej tablicy ogłoszeń wyczytali, że zgodnie z postulatami mieszkańców powstanie  dla dzieci szkoła podstawowa, a przychodnia lekarska już przyjmuje zapisy pacjentów do lekarza pierwszego kontaktu. Co prawda sklepów tu nie było, ale do znanej sieciówki  Auchan był przysłowiowy rzut beretem, od biedy nawet na piechotę.

Gdy tak spacerowali po tym osiedlu co jakiś czas przystając i omawiając mijane domki i ogródki, z jednego z domków wyszedł starszy pan i wyszedł poza swój teren zagradzając im drogę i mówiąc: ja przepraszam, ale czy państwo kogoś tu szukają? Bo ja tu mieszkam od początku i wszystkich znam- tu wymienił swoje imię i nazwisko. Bo państwo to już trzeci raz tędy przechodzą. 

Marta zaprezentowała swój najpiękniejszy uśmiech i powiedziała- nikogo nie szukamy, my po prostu zwiedzamy dziś różne osiedla domków jednorodzinnych, bo chcemy kupić taki piętrowy domek dla nas.  Na dole mieszkałby tata, a my z mężem na górze. Od jutra będziemy przeglądać ogłoszenia i jeśli trafi się jakieś z tej okolicy to będziemy wiedzieć, że warto tu przyjechać i obejrzeć. A może mi pan powiedzieć jak się tu mieszka? No teraz to już całkiem nieźle, ale na początku mieszkało się w błocie, gorzej niż na regularnej wsi. Poza tym jesteśmy podłączeni do miejskich mediów, co nieco podrożyło koszty budowy tego osiedla. Chcemy jeszcze by otworzyć tu sklep spożywczy,by rano po pieczywo nie latać do sieciówki lub nie jeść wieczne odmrażanego pieczywa.

A pan to pewnie wdowiec, skoro będzie pan mieszkał z dziećmi? Pan "mieszkający tu od początku" ani myślał zrezygnować z ich towarzystwa. Nie, nie jestem wdowcem- poinformował ich rozmówcę Kamil- jestem rozwodnikiem. No ale mam cudowną synową i całkiem udanego syna i chcemy  razem mieszkać. A nie orientuje się pan po ile te domki tu się sprzedają? Gdy "mieszkający tu od początku" wymienił sumę, całej trójce z lekka zaparło dech. Porozmawiali jeszcze chwilę, podziękowali za  wszystkie informacje i oglądając mijane posesje skierowali się do samochodu. Gdy wsiedli niemal chórem powiedzieli- no to robimy w domu remont. 

Jakoś, moi kochani panowie, przetrzymacie kilka dni niewygód - orzekła Marta. Jutro skontaktuję się z moim osiedlowym hydraulikiem i zrobi nam ten remoncik prywatnie. Mam do tego  faceta zaufanie, przerabiał u mnie w domu moją łazienkę. Jest o tyle fajnie, że to facet, któremu mogę zlecić wszystkie zakupy, a w sprawie zakręcenia wody w pionie też się sam dogada z tutejszymi specami, zresztą nie wiadomo czy to będzie potrzebne. On co prawda do tanich nie należy, ale mimo wszystko będzie to i tak tańsze niż kupno jakiegokolwiek domku na peryferiach. No i nie będzie potrzebny  drugi samochód, by w nim wystawać w korkach do i z pracy.

Ale, skoro już tu jesteśmy, to wstąpmy do Le Roy Merlin i zobaczmy jakie mają  kabiny prysznicowe i brodziki, w ogóle popatrzmy co tam jest. Bo umywalka w małej łazience mogła by być chyba mniejsza niż ta co jest. A do kuchni kupiłabym sobie matę do pieczenia i foremkę do muffinek. 

Muffinki? A co to są muffinki? Wiem co to jest mufa, ale muffinki?- wydziwiał Jacek. To takie małe babeczki- mogą być w różnych smakach.  Nooo, to koniecznie  kupmy te formę, mogę nawet ciasto zagnieść- oferował swą pomoc Jacek. Nie trzeba nawet ciasta  zagniatać, po prostu składniki suche mieszasz z mokrymi, wkładasz do foremek i pieczesz poinformowała go Marta. A z jednej formy to masz 12 sztuk muffinek. A taka muffinka to jest góra na dwa męskie "gryzy". No to upieczmy od razu więcej tych muffinek - kupmy dwie  foremki. Jacuniu, po tym się tyje, to jest po prostu ciasto. A ciasto tuczy. A utuczony mąż przestaje być ponętny, utuczona  żona również. Poza tym 12 muffinek na was dwóch to naprawdę wystarczy, bo ja  nie jadam muffinek. Wolę zjeść orzechy  laskowe w czekoladzie, albo rodzynki w czekoladzie. No ale one chyba też tuczą- zauważył przytomnie Jacek. No ale ja wolę bakalie niż ciasto - niemal wyszeptała Marta.

Kamilu, a ty pomyśl, czy nie zmienić w tej  sypialni po nas górnego oświetlenia. I pomyślałam, że na nocnym stoliku można by też ustawić lampkę taką, by kierowała światło na książkę gdy się leży i czyta a nie tylko rozświetlała mrok. Popatrzymy dziś co jest, ja nawet sobie  zapiszę co się komu z nas spodobało, wszystko wymierzę to co zobaczymy, w domu  się przypatrzymy czy to się zmieści i pomału zaczniemy się przemeblowywać. 

Oj, to szkoda, że nie wzięliśmy z domu metrówki- stwierdził Kamil. Wzięliśmy, mam w torebce, nie doceniasz Kamilu damskich torebek- mam metrówkę i spisane wymiary łazienki. I wiesz co? Może zamiast tego podwójnego łoża kupilibyśmy dla ciebie takie pojedyncze o szerokości 120 cm? Czyli zamiast dwóch "dziewięćdziesiątek", z których jeden materac jest niewykorzystany i śpisz  na wąskim łóżku, spałbyś na szerokości  120 cm i zyskałbyś 60 cm na szerokości pokoju.  Oczywiście łóżko to kupimy w IKEI. Wtedy można by to łóżko ustawić inaczej a za nim zrobić "zagłówek" będący nocnym stolikiem, nad którym byłyby półki na książki, bo czego jak czego, ale książek to w tym mieszkaniu nie brak. Jacek słysząc to powiedział do Kamila- moja żona wyraźnie  minęła się z powołaniem- ona powinna pracować w projektowaniu wnętrz- jest w tym bezbłędna!

Jeśli jeszcze nie umieracie z głodu to możemy teraz skoczyć do IKEI, żebyś się przymierzył do tego ich łóżka i wybrał sobie typ materaca, bo one są o różnej twardości. Bardzo lubię to wybieranie twardości, bo się po prostu kładziesz na tym materacu i wiesz czy taka twardość ci odpowiada. Spiszemy nazwę łóżka i typ oraz numer materaca i zamówimy przez internet. Łóżko to będzie 1 paczka, a materac- druga.I oni nam to przytargają do mieszkania - a potem my będziemy mieć szaradę do rozwiązania, czyli złożenie łóżka w całość. A to wszystko czego się chcemy pozbyć z domu wstawię do komisu meblowego. A jak nie będę chcieli to zadzwonię do Monaru i oni zabiorą dla siebie.

W domu ci to wszystko rozrysuję, żebyś sobie to mógł wyobrazić. Gdy w sklepie Marta wyciągnęła z torebki składaną dwumetrową miarkę, Kamilowi z lekka opadła szczęka.  Tak jak mówiła, pospisywała i pomierzyła wszystko co oglądali.

Pośmiali się w IKEI przy wybieraniu przez Kamila materaca, bo wybrał miękki materac, mówiąc, że już może spać na miękkim, bo wszak  tylko o spanie na nim idzie a nie o "hasanie" na nim. A jeśli mu się trafi ktoś do hasania to zawsze może pohasać na rozkładanej sofie, która z powodzeniem może zastępować materac do ćwiczeń gimnastycznych. Poza tym tak naprawdę to jakoś nie wyobraża sobie by się związał z jakąś kobietą i z nią razem mieszkał, prowadził wspólne życie. I jakoś wolałby by owo hasanie było poza jego domem- od pewnego czasu dom stał się jakby świątynią i byle kto nie powinien tu bywać. Jest natomiast  bardzo szczęśliwy, że Marta i Jacek chcą z nim razem mieszkać. I nie miał najmniejszych nawet oporów by pokochać Martę właściwie tak samo jak kocha Jacka, chociaż nie da się ukryć, że jednocześnie dostrzega i wielce docenia jej wszystkie walory kobiece. I bardzo często ją podziwia. Zresztą nie on jeden- ten Bogdan, który robił im zdjęcia ślubne też się  Martą zachwycał, chociaż dostrzegł u niej jeden feler - jest wymagająca i nie toleruje pracy na pół gwizdka. Zabawne - stwierdziła Marta - Bogdan nigdy nie pracuje na pół gwizdka i Baśka często narzeka, że jak Bogdan wpadnie w wir pracy to go końmi trzeba od tego odciągać.

Okazji by się nieco pośmiać mieli więcej, bo Jacek nigdy nie mówił Kamilowi w jaki sposób poznał Martę ani też o tym, jak niemal przez cały rok w każdą sobotę odwiedzał Empik, w nadziei, że spotka Martę. Kamil niemal z podziwem spoglądał na Jacka gdy to teraz opowiadał. No coś jest w tym powiedzeniu, że cierpliwość popłaca - stwierdził Kamil.

W tygodniu Jacek dostał z LOT-u zawiadomienie, że wpłynęła na jego nazwisko opłata za  trzy bilety  lotnicze w klasie ekonomicznej na trasie Warszawa-Vancouver-Warszawa dla trzech osób i że proszą o skontaktowanie się z nimi. Był to pierwszy rok gdy lecąc do Kanady w celach turystycznych załatwiało  się wizę elektronicznie. Ciekawostką był fakt, że gdyby przybywali do Kanady nie samolotem ale drogą morską to wcale by im wiza nie była potrzebna.

Kamil przypomniał sobie, że musi  wznowić ważność paszportu, a do świadomości Marty dotarło, że musi wyrobić sobie  nowy paszport, bo przecież zmieniając stan cywilny  zmieniła też nazwisko. W tym tygodniu miała już odebrać nowy dowód osobisty. W ogóle każda zmiana  nazwiska pociągała za sobą cały sznureczek zmian- zmianę dowodu osobistego i paszportu, a co za tym idzie zafiksowanie tego faktu w wielu instytucjach. I powinna się zameldować tymczasowo w mieszkaniu Kamila i Jacka. No i wreszcie wynająć swoje  mieszkanie. No ale do tego to wpierw trzeba je nieco przystosować.Ale musi jednak to omówić z Jackiem i Kamilem, bo może jednak lepiej mieć jedno "zapasowe" mieszkanie, w którym w każdej chwili można w razie potrzeby pomieszkać.

Zaczęli się zastanawiać kiedy tak naprawdę będą mogli do owej Kanady polecieć- oczywiście najmniej problemu z tym miał Kamil, ale dla Jacka była to niemal "kwadratura koła". Wyszło na to, że najlepiej byłoby polecieć w grudniu i wrócić najpóźniej 2  lub 3 stycznia. Zimą lecieć do Kanady? -wybrzydzał Jacek - przecież tam zamarzniemy na śmierć! No co ty, trudno będzie zamarznąć przy średniej u nich zimowej temperaturze +3 stopnie -tłumaczyła mu Marta. Vancouver ma łagodny klimat, leży na półwyspie, z jednej strony ma ujście rzeki Fraser do Cieśniny Strait of Georgia a resztę jego brzegów obmywa Pacyfik. A od strony lądu to ma dość wysokie góry. Poczytałam trochę o Vancouver- będziemy w mieście wieżowców, bo tam ciągle  brak terenów pod budowę, więc budują w górę. Tak trochę  jak w Singapurze. Tam też brak gruntów, więc budują wieżowce.

                                                                        c.d.n.


5 komentarzy: