W kilka dni później Mietek położył na biurku szefa zaklejoną kopertę, adresowaną do jego żony. I choć to były godziny pracy szef niczym rączy jeleń porwał kopertę i szybko wyszedł z gabinetu kierując się w stronę prywatnej części budynku. Mietkowi zachciało się śmiać bo pomyślał z niejaką ulgą, że nie tylko on jest zapatrzony we własną żonę jak w tęczę i że zawsze spełnia wszystkie jej polecenia.
Oczywiście dobrze wiedział jaka jest zawartość koperty - był tam starannie naszkicowany model sukienki uzupełniony opisem. Poza tym Helena dołączyła model torebki, którą można było do tej
kreacji dorobić z resztek tego jedwabiu. Rozrysowane były także trzy warianty jej wersji - mogła być
na długim paseczku, noszona na ramieniu, mogła być w wersji kopertówki ewentualnie mogła być mocowana przy pasku sukienki. Był też dodatkowy szkic bluzki z krótkimi, powiewnymi rękawami, bo ten kupon był naprawdę spory, a Sophie nie była ani bardzo wysoka ani gruba i bez problemu z tego kuponu mogła wyjść sukienka i bluzka oraz nieduża torebka.
Sophie, gdy tylko otrzymała kopertę wpierw pokazała mężowi jaką kreację dla niej zaprojektowała żona Mietka a potem zatelefonowała do Heleny i umówiły się na spotkanie by omówić ten model i wybrać dzień, w którym Helena przyjedzie po nią i zabierze ją do pracowni by zdjęto z niej miarę.
Sophie była niesamowicie zaintrygowana tym, że można zrobić torebkę z jedwabiu, więc Helena obiecała, że przywiezie taką torebkę, którą kiedyś sama uszyła z dżinsu a tak dokładnie ze starych spodni dżinsowych. Bo wewnątrz torebka będzie taka sama, tylko wierzch będzie miała inny.
Pierre, za radą któregoś z pracowników, zaczął szukać opiekunki dla bliźniaczek poprzez agencję,
która wyszukiwała panie do pracy w ambasadzie w charakterze pokojówek oraz gospodyń domowych.
Krystynie powiedział, że gdy znajdzie kogoś do opieki nad dziewczynkami to będzie dobrze, gdy ona rozejrzy się za jakąś pracą dla siebie na pół etatu. Jeśli nie, to on jest zdecydowany na wyjazd z Polski do Kanady - oczywiście z nią i dziećmi. Jego rodzice mają duży dom a znalezienie pomocy domowej nie będzie żadnym problemem.
Domowe "potwory" prowadzone teraz przez doświadczoną lekarkę- pediatrę przestały nocą ryczeć, zostały przestawione na sztuczne karmienie bo zdaniem lekarki Krystyna miała za mało pokarmu, więc wrzeszczały z głodu.
Krystyna zaraz zatelefonowała i wyżaliła się Helenie, ale trafiła pod niewłaściwy adres, bo Helena powiedziała, że w pełni rozumie Pierre'a, który przecież nie planował większej ilości dzieci. I nic dziwnego, że jest gotów by zmienić Warszawę na Quebec, gdzie mieszkają jego rodzice, którzy mogą im pomóc przy czwórce dzieci, bo na dodatek mają duży dom, a mieszkają sami.
Krystyna się lekko "zapowietrzyła", w końcu stwierdziła, że przecież jej rodzice też im pomagają, bo mają u siebie dwójkę starszych dziewczynek.
Ale Helena była bezlitosna - spokojnym głosem powiedziała, że chociaż nie zna się na hodowli dzieci, to uważa, że istniejąca sytuacja nie jest właściwa, bo dzieci powinny być razem od pierwszych dni powrotu Krystyny ze szpitala. I że nie trzeba było odwozić dzieci do mamy, ale mamę uprosić by do niej przyjechała na czas porodu i na pierwsze dwa tygodnie po porodzie. A w ogóle to powinna wszystko to omówić dokładnie z własnym mężem, bo to ich wspólna sprawa. A milczenie niczego tu nie załatwi a może tylko sprawę pogorszyć.
Ale ja nie chcę wyjeżdżać z Polski - stwierdziła Krystyna bliska już płaczu.
No to porozmawiaj o tym wszystkim z mężem, ja tu nie jestem osobą, z którą masz to omówić. I zacznij myśleć logicznie, bo jak na razie to ja bym na jego miejscu ciebie ubezwłasnowolniła i zabrała decyzją sądu całą czwórkę do Kanady, bez ciebie.
Sąd by tak nie postanowił, nie może tak postanowić, stwierdziła płaczliwym głosem Krystyna. Helena roześmiała się - sąd wszystko może, nie masz żadnych argumentów by udowodnić, że jesteś wzorową matką. Może się przejdź do jakiegoś psychologa lub psychoterapeuty, może masz depresję poporodową.
Tylko musisz pójść do prywatnego, bo w państwowych to się dostaniesz za pół roku, jak dobrze pójdzie.
Krystyna rzuciła w przestrzeń niecenzuralnym wyrazem i wyłączyła się.
No cóż, świnia jestem - pomyślała Helena. Ale to nie moja wina, że to taka bezmyślna kobieta. Ona nawet nie tęskni za tymi starszymi dziewczynkami, a co dziwniejsze, to one wcale nie tęsknią za nią.
Pierre mówił, że gdy ostatnio z nimi rozmawiał to starsza stwierdziła, że jeszcze nie chcą wracać, bo
już chodzą do przedszkola. Ona ma już sześć lat, więc coś jest na rzeczy.
Spotkanie z Sophie zajęło Helenie pół dnia. Nie dlatego, że w pracowni bardzo dokładnie panie brały miarę, ale dlatego, że Helena chciała koniecznie wpaść do domku pod lasem i zabrać kilka rzeczy. Oczywiście zapytała się Sophie czy może w drodze powrotnej wstąpić na chwilę do domu pod lasem, ale ta chwila zamieniła się w niemal 3 godziny. Sophie była zachwycona położeniem domu, że tuż pod lasem, zwiedziła całość wzdłuż i wszerz, nawet do piwnicy zajrzała, zachwycona była
werandą i nawet nieco zapyziałym ogrodem. W nagrodę za zachwyt, jak się śmiała Helena, została nakarmiona pierogami z jagodami, napojona kawą i nakarmiona paluszkami z makiem. Dziwiła się,
że w domu tak ciepło i że oni nie wyłączyli pieca, więc Helena musiała tłumaczyć, że każde włączenie wymaga potem fachowca, więc piec włącza się na początku sezonu i jest czynny cały czas na najmniejszych obrotach.
Gdy przyjeżdżają w piątek wieczorem to wtedy go podkręcają na wyższe obroty.
Panie umówiły się, że w następną sobotę Sophie z mężem przyjadą do nich i....przenocują. A w niedzielę późnym popołudniem wrócą w dwa samochody do Warszawy. Helena uśmiała się, że do noclegu u nich najbardziej zachęcił Sophie fakt, że ona z mężem będą mieli osobne sypialnie, bo szanowny mąż koszmarnie chrapie w nocy. Sophie stwierdziła, że najgorzej jest gdy gdzieś jadą
i śpią w hotelu w jednym pokoju bo wtedy to ona musi spać w stoperach, co miłe nie jest. I choć Sophie wciąż wysyła go do lekarza- on do niego nie dotarł, twierdząc, że chrapanie to ludzka rzecz.
Któregoś dnia Mietek wrócił z pracy w kiepskim humorze. Helena przyglądała mu się milcząco, potem spytała- co się dzieje, żeś taki milczący? Podpadłam ci czymś? A skąd! -zaprzeczył. Dziś Pierre mi powiedział, że zupełnie nie może się dogadać z Krystyną, która stwierdziła nagle, że jej żadna pomoc przy dzieciach nie jest potrzebna i że nie będzie rozmawiać z jakimiś kandydatkami na niańkę. A w domu piętrzy się stos pieluch bo zapomniała je wrzucić do pralki, jedna z dziewczynek ma pupę czerwoną jak pawian, taka jest odparzona. I Pierre jest załamany, bo już nie wyrabia. On codziennie wstaje o świcie i szykuje na cały dzień mieszanki dla dzieci, a ona nawet nie umyje i nie wyparzy tych butelek, tylko on to musi robić. I on się mnie pyta co ma robić - a skąd ja mam wiedzieć? Na dodatek podejrzewa, że ona popija, bo jak dzwoni do domu w ciągu dnia to Krystyna odpowiada często ni w pięć ni w dziewięć. I wcale nie chodzi z dziećmi na spacery. Pierre jest tak rozbity, że dziś musiałem za niego wziąć dwie sprawy. Wiesz, nie idzie mi o to, że je wziąłem , ale o to, że jest rozbity.
Helena w związku z tym opowiedziała mu o swojej rozmowie z Krystyną i że ma wrażenie, że coś się dzieje złego z umysłem Krystyny. Więc może Pierre powinien zatelefonować do swej teściowej , opowiedzieć z grubsza co się dzieje i niech może ona przyjedzie tu razem z dziewczynkami. A tak ogólnie rzecz biorąc to może Krystyna powinna mieć jakąś konsultację z psychologiem, bo może to
jest depresja poporodowa.
Ona tak sobie wbiła do głowy, że będzie jedno dziecko w postaci chłopczyka, że się teraz nie może pogodzić z faktem, że jest dwoje i to dziewczynki. Poza tym ona wcale nie tęskni za córeczkami które
są w Poznaniu. Wiesz, miałam kilka koleżanek, które miały dzieci, ale nie było takich cyrków. Wszystkie cieszyły się tymi niemowlakami tak, jakby znalazły furę diamentów lub wygrały miliard w totka. Denerwowały mnie gadając ciągle o kaszkach, kupkach itp. bo mnie to akurat nie obchodziło,
ale się tymi dziećmi zachwycały. Ale ona i tymi starszymi też się za bardzo nie zajmowała gdy byli u nas, nawet nie bardzo słuchała co one do niej mówią.
Mietek bardzo przeżywał sytuację rodzinną przyjaciela, jednocześnie uświadamiając sobie jak jemu jest dobrze z Heleną. Cały pobyt w Kanadzie na Dalekiej Północy odpływał w niepamięć, plasował się w warstwie wspomnień spychanych coraz dalej. Doradził przyjacielowi by zatelefonował do swojej teściowej i uświadomił jej, jak przedstawia się sytuacja, ale nim to zrobi, to niech jeszcze raz porozmawia (tylko bardzo spokojnie) z Krystyną o całej sytuacji. Pierre stwierdził, że coraz trudniej mu rozmawiać z Krystyną spokojnie, bo go ta sytuacja zaczyna przerastać. A do teściowej to nie za bardzo ma po co telefonować, bo boi się, że jego znajomość polskiego jest jednak niewystarczająca by wszystko teściowej dokładnie opowiedzieć. No to napisz wszystko w liście, po angielsku i daj tłumaczowi przysięgłemu do tłumaczenia - doradził Mietek. Mógłbym ci to wszystko sam przetłumaczyć, ale pieczątka tłumacza przysięgłego uświadomi twym teściom, że sytuacja jest poważna a nie rozdmuchana pod wpływem nerwów. Tylko weź kogoś, kto cię nie zna- po co ci ewentualne plotki w firmie na wasz temat.
Dwa tygodnie później Pierre powiedział Mietkowi, że rozmawiał z teściową, która poprosiła go by przyjechał po nią i dziewczynki. I na koniec swej rozmowy z teściową usłyszał coś co go mocno zaniepokoiło, a brzmiało to : "tylko nic nie mów jej, że po nas jedziesz, niech lepiej ma niespodziankę". Nie dopytywał się o co chodzi, no bo przecież dowie się wszystkiego, gdy teściowa tu będzie. No więc powie w domu, że ma służbowy wyjazd, wyjedzie o czwartej rano, wróci na noc już z dziećmi i teściową. To raptem około czterech godzin jazdy w jedną stronę. A mówi o tym wszystkim Mietkowi, żeby wiedziała o tym i Helena i gdyby ewentualnie zatelefonowała do niej Krystyna to żeby podtrzymała tę wersję o służbowym wyjeździe.
Mietek obiecał przyjacielowi, że oczywiście wszystko to powie Helenie i w razie czego Helena poświadczy, że Pierre wyjechał służbowo w weekend. Bo takie wyjazdy zdarzały się czasami, nie częściej co prawda niż cztery razy w roku.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń