poniedziałek, 14 marca 2022

Ryzykantka - 46

 Przy deserze, którym  był krem czekoladowy z rodzynkami i suszonymi  żurawinami, po kilku słownych zachętach Wela wreszcie powiedziała, że wszystko przez  to, że ona  odstawiła  tabletki antykoncepcyjne, które przepisał jej  lekarz z przychodni, która jest  blisko uczelni. Ona przedtem  brała inne, a on jej przepisał te, twierdząc, że są o wiele  lepsze od tamtych.  

A skąd wiedział, że te  akurat są  dla ciebie  lepsze? Robił ci badania  hormonalne?  Nie, nie robił żadnych badań, nawet mnie  nie badał. Żartujesz  chyba? - zdziwiła się Ewa. Byłaś u niego pierwszy raz i facet ci w ciemno, nawet bez badania rutynowego zapisał inne  tabletki niż te, które  brałaś  dotychczas? I ty je wzięłaś? Wybacz Wela, ale jesteś idiotką. 

Zaklinał się, że skład taki sam, tak  samo dobrze  działają. Ewa nabrała  dużo  powietrza  w płuca i po chwili  zapytała. A co ci po  nich jest? Rozregulował mi się  cykl i zupełnie straciłam ochotę  na seks. No,  rzeczywiście są  w tym układzie antykoncepcyjne- zaśmiała  się Ewa - jako że najlepszą  antykoncepcją jest  brak  seksu. Podaj mi nazwisko tego człowieka. To doktor M., położnik. Ewa zanotowała  sobie nazwisko w komórce i adres przychodni. A teraz  mam do ciebie córciu  dwa pytania - pierwsze- dlaczego  mi tego  nie  powiedziałaś od  razu i drugie- dlaczego nie poszłaś do tego lekarza, który ci przedtem  zapisywał tabletki.  No bo ten jest  blisko uczelni a tamten w  centrum  miasta i przyjmuje  tylko rano. 

No ale spod  twojej uczelni jest autobus do centrum  miasta, poza  tym możesz raz  na jakiś  czas spóźnić się na uczelnię, z tego  powodu nie  zostaniesz wydalona z uczelni.

Ewa załamała  ręce - wiesz Wela,  gdybyś  była z jakiegoś zadupia , gdzieś  spod  wschodniej  granicy i dopiero co  przyjechała do  stolicy, to może bym to  zrozumiała, ale tak to  nijak tego nie mogę  pojąć. I na co jeszcze  czekasz zamiast iść do innego lekarza? Ach, bo  zupełnie  nie miałam  czasu  ani głowy do tego - miałam   problemy w laboratorium, bo ktoś mi grzebał w próbkach. Musiałam na tempo wszystko robić od  nowa.

Ewa  wyciągnęła z kuchennego  notesu  kartkę,  zapisała na  niej nazwisko i telefon lekarki, która  miała  bardzo nowoczesny  gabinet i była  bardzo dobrym lekarzem, wyciągnęła  z portfela pieniądze, odliczyła 300 złotych i  podała wszystko Weli. Ta lekarka  przyjmuje 3 przystanki od twojej  uczelni, gabinet jest otwarty do 21,00 godziny.  Masz się na  "dzień dobry" pochwalić, że jesteś  moją synową. Ja jestem jej pacjentką od wielu lat. I masz powiedzieć o tym draniu, który zmienił ci tabletki bez badania  rutynowego i bez badań hormonalnych. A teraz  powiedz mi jeszcze jedną  rzecz- tylko zastanów się  nad odpowiedzią i powiedz szczerą prawdę - czy jeszcze  kochasz Pawła i czy naprawdę chcesz byście dalej byli małżeństwem, stworzyli razem  rodzinę. Przecież on też chce byście mieli dzieci, ale  chce byś wpierw miała ukończone  studia, bo to jest twój kapitał na przyszłość. A przy małym  dziecku na pewno  nie ukończyłabyś  studiów.  Na uczelni czekasz już tylko na  wyniki prób  laboratoryjnych by je umieścić w pracy. Obronę pewnie będziesz miała przed zimowymi feriami, więc pomyśl jak niewiele ci już  zostało do zrobienia. Zakończ te  studia, macierzyństwo  ci  nie ucieknie, jeśli ci jest  pisane. Jesteś  jeszcze młoda, czas cię nie pogania.

No i jeszcze coś - pamiętaj o dwóch  rzeczach. Mów Pawłowi o wszystkim co dotyczy waszego  współżycia - mów o tym co ci  naprawdę pasuje a co nie i co  chciałabyś by  wyglądało u  was inaczej. Bez tej szczerości wasz związek się  rozleci - wszystkie  związki rozlatują się właśnie  z powodu  braku tej  szczerości i otwartości w tej materii. Gdyby twoja mama była szczera wobec swego męża odeszłaby od niego a  nie zdradziła z byłym chłopakiem i pomyśl ile  rzeczy byłoby wtedy  prostszych. I zapamiętaj  też, że dbanie o własną rozkosz i rozkosz partnera nie jest czymś grzesznym czy  niewłaściwym.

No więc jak ? Paweł czy rozwód? Zastanów  się nad odpowiedzią- ja ci nic  nie podpowiem- masz  dziecino wybór. To twoje  życie, nie  moje. Ja mam już swoje ustawione.

Ewa spokojnie zabrała się  za  zmywanie tej  niewielkiej ilości  naczyń, na  koniec przemyła mikrofalówkę. Sprawdziła zawartość  zamrażarki i dwie  paczki spakowała by wziąć do domu.

Mamuś, przepraszam, że sprawiłam  ci kłopot. Kocham  Pawła, nie chcę  byśmy się  rozstali. I dziękuję ci, że na  mnie  nie nakrzyczałaś. 

Wela- krzykiem  nikt  niczego  nie ugra. Tylko spokojna  rozmowa może obu  stronom  coś wyjaśnić. Powiedz o  wszystkim  Pawłowi - o tym o czym  rozmawiałyśmy i o swoich potrzebach, preferencjach lub  obawach. I  nie  zapomnij o tej wizycie  lekarskiej. Gdy się  po dyplomie  zdecydujesz na  ciążę ta lekarka cię  poprowadzi. I możesz z nią o wszystkim porozmawiać- co dotyczy  współżycia a potem poprowadzi  twoją  ciążę i odda pod  opiekę  zaufanego  położnika. Bo ona  już odeszła  ze  szpitala. Praca w  szpitalu  położniczym jest mordęgą, a ona  ma kłopoty  ze  zdrowiem.

 No to  zbierajmy  się  bo nasi  chłopcy  pomyślą, że poszłyśmy "w  miasto na podryw".

A druga  rzecz- jeśli  brakuje  ci jakichś informacji  dotyczących spraw damsko- męskich na różnych płaszczyznach to mi powiedz- nie  brakuje w moim  zbiorze książek wielu naprawdę wartościowych i wiarygodnych  pozycji. 

Gdy wróciły do  domu Robert popatrzył na obie  i  zażartował - zobacz  Paweł, mam  wrażenie że utyły po tej  wspólnej  kolacji. Weli to by się  nawet przydało, stwierdził  Paweł. A co jadłyście na  kolację?-dopytywał się Paweł. Kurczaka i pyszny krem czekoladowy z rodzynkami i żurawinami. Oooo, to prawie tak jak my, tylko nam nikt  kremu  nie  zafundował. I słusznie - dobry  kogut to chudy kogut  a nie  zapasiony - stwierdziła Ewa. A krem  czekoladowy tuczy. Ale  przecież  żaden  z nas  nie jest  zapasiony - obruszył się  Robert.  No popatrz Wela, myślałam, że mamy w domu  mężczyzn, a oni twierdzą, że są kogutami. Może  adresy pomyliłyśmy.

Nie  wiem jak wy, ale ja już jestem  śpiąca, a jutro  normalnie  pracuję, wy  chyba też? No to czas do  łóżek kochani,  dobrej  nocy wszystkim.

W czasie  wieczornych  ablucji Ewa w skrócie opowiedziała Robertowi o rozmowie. Sprawa  lekarza M. Roberta oburzyła. Gdy już się kładli do  łóżka  powiedział - już wiem, skąd  znam to nazwisko - on wypuścił z gabinetu pacjentkę z wyciekającym płynem owodniowym i kobieta   straciła dziecko. Co prawda  nie  wiadomo czy by  wyżyło, bo to był początek a  może połowa siódmego  miesiąca, no ale to jest  stan zagrażający i  dziecku i kobiecie. Powinien  był wezwać karetkę by ją odtransportowali do szpitala. Nie  rozumiem jak ktoś go może trzymać w jakiejkolwiek przychodni. Dobrze, że jej  dałaś  namiary na  swoją lekarkę. Robert, a  ten  twój przewodnik seksuologiczny jest  tylko  dla  panów czy i dla  pań?

A co,  chcesz poczytać? nie,  ale  dałabym do poczytania  naszej  synowej, bo odniosłam  wrażenie, że jej wiedza  w tej dziedzinie jest szczątkowa. No i może niech Paweł też sobie  poczyta, niech  chociaż jedno  z nich ma większą  wiedzę na ten temat. Bo Wela to ma jakiś melanż w głowie. Z jednej  strony wie, że antykoncepcja nie jest "be, seks też nie, a z drugiej strony techniki  zastępcze to terra incognita, bo tak to  tylko "dziwki" robią. Ciekawe skąd  w jej  rodzinie  ktoś wie co "dziwki" robią. Ja na przykład nie wiem. A ty Robercie? 

 Ja wiem, trafiłem w życiu na jedną - one po prostu  żerują na  naiwniakach. Ale  miałeś szczęście - przeżyłeś, a ten  drugi nie. Napisali w nekrologu, że nieodżałowany, wspaniały stomatolog. I były wyrazy współczucia dla pogrążonej w rozpaczy żony. Koledzy po fachu też zamieścili nekrolog, ale  żonie  nie  składali wyrazów współczucia. 

Skąd to wszystko wiesz? Z Gazety, muszę  czytać  prasę żeby wiedzieć w którą  stronę idzie  rozbudowa miasta, itp.   Zigi prenumeruje na firmę i codziennie mamy  gazetę. Na dole,  w holu jest kiosk z gazetami. Wpierw ją  czyta mamrocząc pod  nosem  Zigi,  ale przy kawie ja  czytam to  czego on  nie przeczytał. I też się tak pyta: a skąd ty to wiesz? Śmieję się,  że jedno z nas  czyta tylko nieparzyste  strony a  drugie tylko  parzyste.

Zadzwonię  jutro do mojej ulubionej pani ginekolożki i powiem jej, że trafi  do  niej  moja  synowa, której wiedza w temacie płciowym jest poplątaniem  z pomyleniem, więc   niech ją podszkoli przy okazji w teorii.

Kochany, a czy ty jutro masz  jakiś  luzacki dzień, że jeszcze  nie śpimy? Prawie luzacki, mam tylko jeden zabieg i to dopiero o godzinie 13,00. Ale to zabieg, którego  nie lubię robić.  Będę usuwał tzw. ganglion i to niestety  spory. To taka precyzyjna dłubanina. A na koniec będzie opatrunek gipsowy i  ręka przez jakiś czas w górze na temblaku. Bo to taka  nieco przeterminowana  sprawa. Nie lubię tego robić, bo zabieg jest tylko pod  znieczuleniem  miejscowym a każdy pacjent któremu coś  robisz pod miejscówką to swój  strach ukrywa  pod nadmierną  gadaniną. I czasem trzeba takiemu niezbyt  miło powiedzieć żeby się zamknął. Ale i tak  jeszcze bardziej  nie lubię robić rozcięgna, na którym się robią gruzły i trzeba je usuwać, ale tak, żeby  ścięgna  nie uszkodzić.  Kiedyś robiłem ganglion całkiem fajnej  młodziutkiej  dziewczynie. Była cierpliwa, siedziała jak  trusia ale gdy  się  dowiedziała, że ręka będzie  na temblaku i w gipsie to się straszliwie  rozryczała. Myślałem, że przestało  działać  znieczulenie i wołam pielęgniarkę, a ta dziewczyna  taka  zapłakana  mówi - a ja po to  poszłam na ten  zabieg bo chciałam  jechać do Zakopanego na  narty i mam pokój  zarezerwowany i jak ja pojadę? Śmiać mi się  chciało, ale musiałem  być poważny, choć trudno  było. Nie  pojechała, bo  musiała przyjść w dwa  dni później na kontrolę, ale ja  w tej przychodni  bywałem tylko raz  w tygodniu i  potem przy innym wylewała łzy, że jej  Zakopane  nie  wypaliło.

W dwa  tygodnie później Wela trafiła do lekarki  poleconej jej  przez Ewę. Ewa kazała by jej  towarzyszył Paweł, mówiąc, że każdy kulturalny  mężczyzna towarzyszy swej żonie  gdy ta idzie do lekarza tej specjalności, bo często lekarz musi męża o  czymś poinformować lub  przepytać. Paweł był wstrząśnięty - myślałem, że tylko wtedy gdy kobieta jest  w  ciąży. Nie tylko - to jest  mało przyjemna wizyta, więc  kobieta  musi mieć  wsparcie a poza  tym czasem lekarz ma jakieś  wskazówki odnośnie  współżycia bądź antykoncepcji i woli je sam przekazać partnerowi kobiety, żeby  wszystko było jasne  i  zrozumiałe. I ja będę w gabinecie  podczas badania Weli? Tak, będziesz oddzielony zasłoną. A gdy lekarka będzie  rozmawiała z Welą po badaniu, to będziesz  od razu  wszystko wiedział, będziesz siedział obok Weli. 

Co cię tak przeraziło? To jest bardzo miła pani, nieco starsza ode  mnie i ma córkę dorosłą.  Czasy się  zmieniły, gdy Wela będzie  rodzić będziesz mógł być cały czas z nią razem. Niewątpliwie sama czynność "robienia  dziecka" jest przyjemnością,  a rodzenie go już nie, ale dlaczego  mężczyzna ma mieć  swój udział tylko w tej przyjemnej części a kobieta ma  sama znosić  trudy  porodu? Chyba jesteś na tyle nowoczesnym facetem że  to rozumiesz? Ale ja źle znoszę  widok krwi. Ty  będziesz stał w trakcie  porodu obok jej górnej połowy, trzymał za rękę, ocierał pot  z czoła, pocieszał, całował. Nie będziesz tej krwi widział, dolna połowa rodzącej  jest schowana  za ekranem. No to  może to przeżyję. Robert parsknął śmiechem -Paweł, ale gdy teraz  będziesz na  wizycie to nawet gołej  pupy  swej żony  nie  zobaczysz, nie rób  z siebie  synku  niedojdy. A mama ma rację, to  bardzo miła i kulturalna pani. To wy też tam  chodzicie razem? - zdziwił się Paweł.  Robert wzruszył ramionami - przecież  my  wszędzie chodzimy razem. Kochamy  się,  póki co to jesteśmy legalnym małżeństwem więc  nie wiem co cię to tak  dziwi. Znamy wzajemnie  swe ciała, nie wstydzimy się  swej nagości- bo nie ma czego.

Po wizycie u pani doktor Wela i Paweł wrócili uśmiechnięci i zadowoleni. Wela przytuliła się do Ewy mówiąc- jesteś  dla mnie lepszą mamą  niż moja mama biologiczna. A pani doktor poświęciła  nam  całą  godzinę, potraktowała nas  jak własne  dzieci. Nawet  nie  wiedziałam, jak  bardzo była  mi ta  wizyta potrzebna. Paweł też jest  zadowolony. Pozapisywałam sobie  masę wiadomości, żeby to sobie  w głowie utrwalić. Paweł co prawda o niektórych  rzeczach  już wiedział, ale ja  się podszkoliłam. Mam tabletki na trzy  miesiące,  a potem wystarczy gdy  zadzwonię  do recepcji i przyjadę odebrać  receptę. A gabinet i cała ta mini  przychodnia jest  super. Ewa i Robert odetchnęli.  Nie wyglądało to  już źle.

                                                                    c.d.n.


2 komentarze: