środa, 16 marca 2022

Ryzykantka-50

Kilka dni przed wyjazdem zatelefonował do Ewy weterynarz - powiedział, by  przypadkiem  nie  wypuszczali psiaka nawet do  ogrodu, bo grasuje  na  kilku osiedlach na Dolnym Mokotowie jakiś zboczeniec, który rozrzuca  wszędzie kawałki  wędlin nadziewane pinezkami lub trutką  na  szczury. Rozrzuca  nie  tylko na trawnikach i w altanach  śmietnikowych ale i  podrzuca  ludziom do ogrodów, więc  w ramach  ochrony  niech  wszyscy  domownicy natychmiast zmieniają obuwie i czyszczą starannie  podeszwy butów,  by czegoś  nie  przynieść do  domu. On i jego  koledzy są wykończeni, bo nie  wszystkie psy się  dało uratować, kilka kotów bezdomnych to już niestety zginęło w  strasznych  męczarniach. 

Ewa  natychmiast zarządziła, by każdy z domowników dzwonił do drzwi ( dwa  dzwonki) a osoba będąca w  domu ma obowiązek podać miskę na  zdjęte buty. A podeszwy butów  należy starannie oczyścić ochraniając  ręce  rękawiczkami  jednorazowymi. Dekorację  przedpokoju stanowiła teraz  duża  miska, pudełko z rękawiczkami jednorazowymi oraz koszyk ze szmatami do przemywania podeszew.Wszyscy byli wstrząśnięci, wszystkie  psy, które  dotychczas były wypuszczane do przydomowych ogrodów siedziały   w domach,  nie  mogąc pojąć za co są  ukarane odsiadką  w domu. 

Ewa dokupiła jeszcze  trochę  prezentów- przechodząc obok sklepu kapelusznika  zobaczyła uroczy  komplet , który postanowiła  kupić dla swego taty- była to czapka wełniana z daszkiem i nausznikami, które  można było opuszczać na uszy lub je  składać i z tej samej  wełny był szalik .Wełna  miała  delikatną  kratkę i całość bardzo się  Ewie  spodobała. Zatelefonowała  czym prędzej do  mamci, by podała jej obwód tatowej  głowy.Ten  komplet byłby dla taty za duży, ale był jeszcze materiał, więc kapelusznik miał dorobić  czapkę w odpowiednim  rozmiarze. Odbiór był następnego  dnia. 

Kupiła też dla  siebie ni to czapkę ni to  kapelusz,  w którym  bardzo  się spodobała nie  tylko sobie  ale i pani  sprzedawczyni, a skoro tak  dobrze jej szły  zakupy to rozejrzała się  za jakąś  czapką  dla Roberta - taką by była baaaardzo mięciutka i nie gryzła ale i żeby nie  wyglądała po dwóch  dniach jak wydarta psu  z gardła. Były dwie,  a ponieważ nie  mogła się  zdecydować którą  wziąć- wzięła obie- dla ojca i  syna. I te  dwie  czapki były piekielnie   drogie, ale wiadomo - dla Roberta Ewa nie  żałowała  pieniędzy. W domu zdecydowała, że cieniowana brązowa będzie  dla Pawła,  a ta trójkolorowa z  dwoma odcieniami niebieskiego i przechodząca w indygo będzie dla Roberta.

Zigi miał te  święta spędzić z Dorotą w jej rodzinie - nieomal w  Warszawie bo w Milanówku. Nie ukrywał, że ma tremę, ale Dorota  mu powiedziała, że to oni  powinni  mieć tremę  a nie on. On jest architektem, ma własną  dobrze  prosperującą  firmę, a tamci to "gryzipiórki". Poza tym  powinien  się przejmować tylko tym co ona o  nim  myśli  a nie  jej  rodzina. To ona  z nim jest,  a nie oni. Ewa stwierdziła, że Dorota  ma  rację i gdy usiadła do deski Zigi powiedział- to nie  wszystko. Mam problem. Ewa wzruszyła  ramionami- no ale to ty masz problem, który  zapewne  dotyczy ciebie a nie  mnie  lub  firmy, więc  moje zdanie  w tym temacie nie ma   tak naprawdę  znaczenia.  Chcesz to z  siebie  zrzucić? No to wal, słucham.

Ewa, popatrz  na mnie i powiedz  co widzisz? No jakby ci to powiedzieć? widzę podstarzałego swego kumpla, który niechybnie  ma  zniszczone  zdrowie i brak włosów na  głowie. Poza tym znam cię od  tylu lat, że patrzę na ciebie poprzez to wszystko co razem zrobiliśmy i cieszę  się, że  razem tyle lat pracowaliśmy i nadal  jakoś to ciągniemy. Czasami mam co prawda ochotę cię  zabić, ale  najdalej po piętnastu minutach  mi  mija. Inaczej to byś już nie żył od wielu lat. O co chodzi? Chcesz  zamknąć  firmę? 

Nie, nie idzie o  firmę. Dorota  chce byśmy  mieli  dziecko i to teraz  zaraz. Ona ma 35 lat, ja czterdzieści trzy i ona twierdzi, że marzy o naszym  dziecku. A co, zaszła i nie chce usunąć? Nie,  nie zaszła, ona wpierw  chce to ze mną uzgodnić. 

No bo to mądra dziewczynka,  dziecko powinno być  zaplanowane. I to właściwie  jest ostatni dzwonek- stwierdziła  Ewa. No ale  wytłumacz  mi co ja  mam do tego? To wasza  wewnętrzna  sprawa. 

Ewka, ale ja tylko z tobą  mogę o tym porozmawiać. No nie  przesadzaj Zigi,  z nią też  możesz a nawet powinieneś o tym porozmawiać. Nie  możesz waszej  wspólnej  sprawy  zwalać na  moje "widzimisię."Robert  mi któregoś dnia  powiedział, że tak  mnie  kocha, że mógłby  nawet zostać ojcem gdyby mi się zamarzyło dziecko. Ale jak wiesz, to mnie  już czterdziestka stuknęła, a  Robertowi pięćdziesiątka. Nie ciągnie  mnie chodzenie  w ciąży, poród, karmienie i tp. Bardzo  możliwe, że gdybym go spotkała wcześniej to może i bym wdepnęła  w macierzyństwo. Ale jest jak jest.

Nie  wiem czy  lubisz  dzieci, czy  nie. Ale jak widzę, to jakoś  większość organizmów je  toleruje. Może jedyne  co powinieneś zrobić to przebadać się porządnie czy jest sens powielać  cię, czy  nie nosisz jakiejś   choroby którą  mógłbyś  dziecku przekazać  w spadku. Przecież i tak większość obowiązków  spadnie  na Dorotę, bo jedno  z Was  musi zarabiać. Nie wiem jakim  cudem, ale większość osób jakoś znosi obecność  dzieci  w swoim życiu, zwłaszcza gdy je  zaplanuje. 

Ja teraz znoszę  w domu obecność szczeniaczka.  Jest po to,  by nieco złagodzić pragnienie mej  synowej o rozmnożeniu  się, bo ona  w lutym ma obronę magisterki. A syn Roberta  jeszcze  nie jest mentalnie  gotowy  na bycie  ojcem. Na razie  to wszystko zdaje  egzamin. My z Robertem i jego siostrą i szwagrem wyjeżdżamy na święta. Młodych  wrobiliśmy w czuwanie  nad moimi rodzicami i nad szczeniakiem i domem. A psiunio uroczy, czarny cocker spaniel. Niech trenują. Siostra Roberta  ma bliźniaki, typ  Klony. Mają już 10 lat i biedna jest  już umordowana po pachy. Wiesz, jeśli Dorota po odstawieniu tabletek odczeka  cierpliwe  z zajściem  ze trzy  cykle, to może  się jej klony  nie przydarzą. Siostra Roberta tego  nie  zrobiła no i ma  Klony.  Dlaczego mówisz  Klony? Bo to są  naprawdę  klony- to dzieci z jednej  komórki  jajowej, która  się  podzieliła. Jest  podejrzenie, że to efekt zbyt  wczesnej  ciąży po odstawieniu tabletek. Ale to jedna  z hipotez.

Zigi, ja  naprawdę  nie jestem  w stanie ci  pomóc w tej  sprawie, ja tylko  mogę  wysłuchać co masz do  powiedzenia  w tym temacie. Nie  wykluczam, że gdybym miała innego  męża niż ten  porąbany  Julek to może i  miałabym  dziecko. Tylko mi nie palnij, że gdybyśmy ty i ja itd itp.  Lubię  cię, zawsze  lubiłam i ceniłam, ale jak  sam  wiesz  chemii między  nami  nie było. A bez  chemii łóżkowe sprawy odpadają- oczywiście raz  czy dwa  może coś wyjść, ale żeby być  stale razem to  musi być  chemia.  Między tobą a  Dorotą ta  chemia  jest- co do tego  nie  ma wątpliwości. Na palcach  obu rąk  trudno  zliczyć ile  razy do siebie  wracaliście, choć awantury między  wami były ostre. Ale  długo  bez  siebie nie wytrzymywaliście. Między  Julkiem i mną też nie było  chemii ale tkwił przy  mnie bo mu było ze mną wygodnie - pieprzył się z innymi i gdyby  mi paskudztwa  nie przyniósł to pewnie byłby ze mną  do dziś, bo sex z nim był równie  podniecający  jak  mycie  zębów, więc nie  byłam tym  zainteresowana.

Przecież  Roberta  poznałam gdy już byłam po rozwodzie, nie był przyczyną  mojego rozwodu. I naprawdę - decyzja  co do powiększenia  rodziny musi być głównie  wasza i poparta badaniem twego i Doroty zdrowia.

No tak- trudno ci  nie przyznać racji. Jesteś kochana, że  zawsze jednak mnie  wysłuchasz. Dorota  wie, że zawsze  dzielę  się  z tobą swoimi wszystkimi wątpliwościami. I  już przestała  być  zazdrosna o ciebie. Do niej też  dotarło, że łączy nas   tylko przyjaźń, której  żadne  z nas  nie  nadwyrężyło. A do jakiego lekarza powinienem  się wybrać? Myślę, że do internisty, ale idź prywatnie. Oni  po prostu  mają więcej  czasu na pacjenta. I weź ze sobą wyniki badań, które  robiłeś przed  szpitalem. Może część  z nich jest nadal   aktualna.

A nie śmieszy cię to, że się Dorocie  zachciało dzieciaka? A dlaczego  miałoby  mnie to śmieszyć? Nie ma  w tym nic  śmiesznego  ani dziwnego. Może  bardziej dziwne jest  to, że ja  jakoś nigdy nie  chciałam  dziecka? Wiele osób to  dziwi. Bo podobno jestem bardzo  troskliwą i ciepłą osobą. A jestem taka, bo wyniosłam  to z domu. Mamcia  zawsze szalenie dbała o tatę i o mnie. Gotowała to co lubiliśmy, zawsze nas  rozpieszczała. Ja rozpieszczam Roberta i Pawła. 

O mnie też dbasz- zauważył Zigi, więc  jestem  w stanie  sobie  wyobrazić  jak  dbasz o Roberta. No ale on też  dba o  mnie - dbamy o siebie  wzajemnie. No a ty Zigi jesteś przecież  moim przyjacielem  - naprawdę łatwiej jest znaleźć kogoś  do łóżka niż  prawdziwego przyjaciela, któremu  można  wszystko powiedzieć i który tego nie  rozpaple i  nie wykorzysta. Z nikim kiedyś  nie  mogłam  tak szczerze porozmawiać o  sprawach  damsko męskich jak z tobą. To może powinniśmy założyć jakąś  poradnię w tej  dziedzinie- zaśmiał się Zigi. Ty mi też  wiele  w tej  materii pomogłaś. I też mam czasami  wrażenie, że jesteśmy,  a może kiedyś, w innej rzeczywistości  byliśmy rodzeństwem. 

Wierzysz w reinkarnację Zigi?  Nie wiem  czy wierzę, no ale przecież  wiadomo, że energia  nie  ginie. Popatrz- tyle  lat  cała masa ludzi to usiłuje  rozgryźć i jakoś się  nie udaje.  Nie  dziwi  mnie to, bo to wygląda tak, że gdy jedni  coś odkryją to inni zaraz  usiłują  to zdeprecjonować. Bo nagle tłumy przestały by chodzić  do kościoła, przestały  wierzyć w Boga, niezależnie od tego jakie  by  miał imię. A jeśli się  zastanowić to psychika  ludzka   jakoś  wciąż jest ta  sama, chociaż  zmieniają się warunki naszego istnienia,  zmieniają obyczaje i teoretycznie  jest  postęp  techniczny. Ale nadal nie jesteśmy w stanie  poznać czym jest Wszechświat. Ostatnio czytałem, że być może Wszechświat jest....mózgiem. Ciekawi  mnie  tylko czyim. No to jego właściciel musi być baaardzo duży - stwierdziła Ewa. 

Zigi, a nie wiesz  jak radzi  sobie księżniczka  Burgunda? Czy  my wyciągnęliśmy od jej męża  nieboszczyka wszystkie pieniądze? Zigi uśmiechnął się - oczywiście. Ona teraz usiłuje sprzedać ten teren w Kampinosie i podobno jest  skłonna sprzedawać  jako  pojedyncze  działki, a nie  jako  całość. I, zupełnie   nie  wiem czemu,  źle się o śp. mężu  wyraża. A to, że przez tyle  lat  miała jak u pana Boga  za piecem to nie  wspomina.  

A ty wiesz,  że my też  mamy kawałek  ziemi? Siostra  Roberta gdy  się budowali na peryferiach  Legionowa to namówiła  go na kupno   kawałka  ziemi, bo lepiej inwestować podobno w ziemię niż np. w złoto lub trzymać  gotówkę  w  banku. Ten teren to typowe  nieużytki, pod  lasem, atrakcji mniej niż zero. Zapewne  ładnie  wyglądałby na tle  lasu  domek , ale ja bym tam nawet minuty  nie  mieszkała.Co prawda  widziałabym  z tego domku dom siostry  Roberta, ale to wszystko "w kartoflach", to peryferie  Legionowa. To co oni tam robią - zdziwił się   Zigi. Szwagier Roberta jest po SGGW, ma spory ogród, drzewa owocowe i jakieś pole, ale  zabij mnie- nie  mam  pojęcia co on hoduje. A teraz  ten  "nasz kawałek ziemi" chce  kupić kolega Roberta i tak  się  zastanawiam po licho  mu ten kawałek nieużytku. Bo może mu to  sprzedać a kupić coś bliżej  miasta? I może lepiej gdzieś  na południe od  miasta  a nie  na północ. Legionowo  jako takie  ma połączenie  SKM z Warszawą ale  nie wiem czy rozbudowa  Legionowa  pójdzie  akurat  w tę  stronę. Znasz kogoś w Legionowie kto zna  plany rozbudowy Legionowa? Zapiszę  sobie,  a ty sprawdź  w papierach jaki to teren. Oglądałaś  je? Nie, nie  widziałam  ich  na oczy. No to sprawdź,  bo  może  warto jednak ten  "nieużytek" mieć. 

Będziemy teraz z jego siostrą  na wczasach, to może  czegoś się  dowiem. Wiem  tylko, że  siostra dba o Roberta niesamowicie. To ona  wyprawiła  nam  wesele i  zawsze Robertowi  matkowała a jest tylko dwa lata  od  niego starsza.  

W tym momencie  rozległo się  głośne  pukanie i do pokoju  wpadł jeden  z  pracowników - Karol  zemdlał,  wezwałem pogotowie.  Zigi zerwał się od  biurka i powiedział Ewie - zostań, zobaczę co się  dzieje i  zaczekam na karetkę. Ewa rzuciła  w  myśli przekleństwo -  Karol był jednym  z tych pracowników, których  Ewa najchętniej  by się  pozbyła- często  przychodził do pracy  skacowany i godzinami dochodził  za biurkiem  do stanu używalności.  Poza  tym Ewa podejrzewała, że  brał jakieś  zakazane środki, bo czasami był nadmiernie  pobudzony,  wpadał bez  powodu do ich  "nory" i gadał  nieco  nie  na temat. Już kilka  razy Ewa  mówiła do  Zigi, że Karol się  nijak w tej  pracy  nie  sprawdza,  ale Karol  był kolegą  Zigi  ze studiów i  Zigi przymykał oko na jego ekscesy. Ciekawe- pomyślała- skacowany czy  zaćpany? Kwadrans później  blady  jak ściana wrócił Zigi, był roztrzęsiony.

Głupi  skurwiel - powiedział półgłosem- skacowany i naćpany. Muszę go wylać  z pracy choć to kuzyn  Doroty. Powinienem  był go już  wcześniej  zwolnić,  miałaś  rację. Ciężko  westchnął i  zatelefonował  do Doroty- "kochanie, właśnie przed  chwilą pogotowie  zabrało Karola- był skacowany i  naćpany amfetaminą. Jeśli to przeżyje to będzie  zwolniony  z pracy,  a jeśli nie- to wybacz- ale niewielka  strata i dla  rodziny i dla  społeczeństwa. Wychodzę  normalnie. Zawiadom jego żonę.  Nie  wiem,  do którego szpitala go wzięli, dowie  się  na pogotowiu, wystarczy, że poda jego nazwisko.  Zabrali go żywego. Tyle  wiem.

Ewa zrobiła herbatę  z melisy i  podała mu- wypij, to melisa. Dałam podwójną  dawkę. Pójdę  do  chłopaków.  Jeśli masz ze sobą  fajki, to oddaj mi je. Nie pozwolę byś przez jakiegoś łachudrę wrócił  do palenia. Skąd wiesz, że  mam? Bo jestem   jasnowidzem głupolu. No dawaj. Wychodząc zamknęła go  w pokoju na klucz. Zaraz  po wyjściu  z pokoju wysłała  sms do Doroty. Zadzwoń do Zigi, zamknęłam go  w pokoju, żeby  nie polazł po papierosy. Te co miał przy  sobie  skonfiskowałam.

Gdy weszła do  pracowni powiedziała- jeśli któryś z was ma przy sobie  amfę to lepiej będzie jeśli mi ją odda, bo pewnie  za  chwilę  zjedzie tu policja. I uprzedzam  lojalnie- więcej tu Karola nie  spotkacie. Jeśli wyżyje to będzie  zwolniony a jeśli nie- pójdziecie  na jego  pogrzeb.Nikt tu  w was  nie orze, nie  musicie  ćpać by wydajniej  pracować.  Miłego  dnia  chłopcy. I wyszła z pracowni.

Wróciła do "nory", otworzyła  drzwi z klucza i powiedziała do Zigi: zamknęłam  cię, bo nie  chciałam byś poleciał do kiosku  po fajki. Wiem i rozumiem- rozmawiałem z Dorotą.  Powiedziała, że  zrobiłaby to samo. Ale już nie wychodź,  nie chcę być  sam, muszę się pozbierać, ale  mi łatwiej  z tobą. Strasznie  się zdenerwowałem,  wyglądał jak  trup.  Ewa popatrzyła  na  niego - ty też  jakoś niezbyt  zdrowo wyglądasz. Jesteś  samochodem? Nie,  dziś dałem  samochód Dorocie, bo jechała do  Powsina i przyjedzie  po mnie, razem  wrócimy  do domu. Zaczynamy  zupełnie  jak ty z Robertem. No i dobrze, tak trzymaj.

                                                           c.d.n.


3 komentarze: