Zabieg wszczepienia implantu w ramię Adeli przebiegł gładko. Dzień wcześniej Leszek zatelefonował do Emila i powiedział, że on wpadnie po Adelę rano i potem ją odwiezie do domu, bo ma w planie wizytę w tej spółdzielni mieszkaniowej, w której Emil i rodzice wykupili mieszkania. A potem może podjechałby do tej, w której ma otrzymać mieszkanie Michał. No i chciałby z nimi przedyskutować pewien swój pomysł. Bo on właściwie to tylko z nimi może coś poważnego omówić. Przez to pisanie doktoratu zupełnie się jakoś odizolował od wielu znajomych. Stwierdził, że wręcz się na wielu osobach zawiódł, bo nie mogli zrozumieć dlaczego on robi doktorat, bo to się naprawdę nie opłaca i że pewnie chce pozować na naukowca. Oczywiście i Emil i Adela powiedzieli, że będzie im miło, bo oni faktycznie nieźle ostatnio wyznają się w sprawach mieszkaniowych.
No właśnie, reakcje moich znajomych na fakt, że podjęłam studia też mnie zdumiały i dowiedziałam się, że mi się przewróciło w głowie, bo i bez tych studiów mogę przecież mieć pracę. No a jako kobieta to i tak zawsze będę mniej zarabiała, bo w tym kraju kobiety po prostu gorzej zarabiają. Już pominę milczeniem komentarze, że przecież kiedyś wyjdę za mąż i tak skończę przy garach i zmienianiu pieluch. Więc Leszka rozumiem, że jest nieco rozżalony. A ja sobie poczytałam trochę o tej jego pracy - ci ściśle z jego branży bardzo tę pracę chwalą, bo daje możliwość wcześniejszego wykrywania raka. Nie mówiłam mu jeszcze o tym, że czytałam opinię kilku profesorów, ale chyba mu powiem, bo mam wrażenie, że on jest trochę podłamany. Może powinien się teraz, gdy już ma tytuł doktora nauk medycznych, trochę rozejrzeć za zorganizowaniem sobie życia rodzinnego.
Emil roześmiał się- niech się lepiej za bardzo nie rozgląda, bo albo się kilka razy z rzędu mocno rozczaruje albo wpadnie w jakieś przysłowiowe bagno. Ciebie mi los podrzucił dopiero wtedy, gdy przestałem "rozglądać się" za jakąś tzw. "stabilizacją." Dobrze, że wyjechałem na ten kontrakt i że nie miałem ciągot na "importowaną żonę." Odkąd jesteśmy razem codziennie dziękuję losowi, że mi dał Ciebie. A i Kamilowi w zaświaty posyłam dobre myśli. Wiem Maleństwo, że to brzmi śmiesznie a może nawet idiotycznie. Może jest tak, że gdy organizm człowieka, poza jego świadomością, przeczuwa swój kres istnienia w rzeczywistym wymiarze, to przestraja się na jakieś inne wibracje i wtedy kieruje nami podświadomość. Popatrz, to już minęło kilka lat od chwili gdy cię pierwszy raz zobaczyłem, ale nawet samo wspomnienie wywołuje u mnie nadal zachwyt. Polubiłem bardzo Leszka i nawet lepiej się z nim rozumiem niż z Arkiem. Ale wiesz co? Arek pod wpływem Stasi zmienił się - już jest w nim znacznie mniej tego zaczepnego tonu, mniej chęci by mi udowodnić, że on wszystko wie lepiej, przez co zawsze się często kłóciliśmy.
Adela pokiwała głową - masz rację, Arek się zmienił odkąd ma żonę i dzieci. On z natury był i jest dość nieśmiałym człowiekiem i starał się to ukryć właśnie metodą atakowania innych, udowodniania im, że albo są słabsi fizycznie albo umysłowo od niego. A teraz ma dwóch chłopaczków wpatrzonych w niego jak koty w pełnię Księżyca i łagodną, ale bardzo dbającą o niego Stasię. To zabawne, ale swą łagodnością Stasia wymusi na człowieku wszystko. Ona ma taką "zmyłkową technikę" - w pełni się z tobą zgadza, że czegoś nie chcesz, ale tak cię przy tym zagłaszcze, że w końcu zrobisz wszystko po jej myśli. Śmiała się gdy jej to powiedziałam i zapewniała mnie, że nie robi tego w świadomy sposób, to jakoś tak samo wychodzi. Rodzice Stasi też wpatrzeni w Arka, "Aruś" ma zawsze rację, zawsze wszystko wie, na wszystkim się zna no i "Arusia" szalenie kochają obaj chłopcy a przecież dzieci wiedzą co dla nich dobre. Z tym ostatnim stwierdzeniem to bym polemizowała, dzieci w tym wieku jeszcze nie wiedzą co naprawdę jest dla nich dobre, a co tylko pozornie.
Wiesz, pewnie jestem wredna, ale jakoś sporo stracił w moich oczach Michał. Bo jeśli Teresa rzeczywiście jest jego żoną, to na mój babski rozum najdalej za dwa lata będzie rozwód. Taki napad na nią przy, jakby nie było obcych osobach, nie rokuje dobrze. Mógł jej to z powodzeniem powiedzieć gdy już od nas wyszli. Jeżeli Michała denerwują takie drobiazgi to chyba wiele miłości w tym wszystkim nie ma. Bo miłość wypacza nam spojrzenie jakoś tak dziwnie, że nie dostrzegamy bardzo długo wad obiektu w którym jesteśmy zakochani i taka sprawa jak to dopytywanie się o przepisy nie powinna była aż tak "zagotować" Michała.
Maleństwo, a ty już zaczęłaś dostrzegać jakieś moje wady? Kochanie, gdy coś zauważę to zaraz cię o tym poinformuję, dając ci tym samym szansę na usunięcie owej wady. Miałam sporo czasu by się tobie bardzo dokładnie przyjrzeć, w gruncie rzeczy niewiele małżeństw pracuje ze sobą w jednym pokoju przed i po ślubie i nawet jeśli czegoś nie dostrzegłam przed ślubem to mogłam zobaczyć potem. Chciałabym móc zawsze pracować z tobą w jednym pokoju. To mi dawało poczucie bezpieczeństwa. Nadal jestem w tobie zakochana tak jak na początku.
Bałam się tej twojej obecności przy porodzie - to w gruncie rzeczy wiele godzin w mało komfortowych w i mało estetycznych sytuacjach. Bałam się, że to wszystko może cię ode mnie oddalić. Ale ty byłeś cudowny, zniosłeś to wszystko bez słowa skargi. No ale ja przecież nie miałem się na co skarżyć - to ty musiałaś rodzić, to twoje mięśnie pracowały, to ty byłaś zmęczona a nie ja. Cieszyłem się bardzo z tego, że przynajmniej nie czułaś bólu, choć te skurcze mięśni były męczące. Byłaś bardzo dzielna i byłem bardzo dumny, że mogłem przeciąć pępowinę, to trochę symboliczne dla mnie - przeciąłem to co cię łączyło z dzieckiem, by było ono w ten sposób i moim. Adela roześmiała się - nawet gdybyś jej nie przeciął to i tak jest to i twoje dziecko. Ale fajnie to wymyśliłeś.
A rośnie nam ogromna pieszczoszka - jest tak samo "dotykowa" jak my oboje. Będziesz wiecznie obustronnie obwieszony - z jednej strony Milenka a z drugiej ja. Ona taka jeszcze maleńka , ale chwyt tej małej rączki jest niesamowity - istne małe obcęgi. Wczoraj gdy się nad nią pochyliłam złapała mnie za dolną wargę - byłam pewna, że mi dziury zrobią jej maleńkie paluszki. Trzeba jej dziś paznokietki obciąć. Mam od Helenki takie specjalne nożyczki z okrągłymi końcami, żeby przypadkiem nie skaleczyć dziecka. Na ten obcinak to jej pazurki jeszcze są zbyt miękkie.
Kochanie, a ramionko cię nie boli?. Nie, nic nie boli, za dotknięciem też nie. Mam ochotę tam zajrzeć, ale zaczekam grzecznie by Leszek to pierwszy obejrzał. Fajne są te nowoczesne bandaże. Taki granatowy w kolorze to się przynajmniej mało brudzi no i dobrze się trzyma, nie zjeżdża. Ciekawa jestem czy uda się Leszkowi zamieszkać na Ursynowie. Dotychczas miał blisko do szpitala a nieco dalej do swojego gabinetu. Jeśli zamieszka na Ursynowie to będzie odwrotnie. Ale nie wykluczone, że teraz, gdy już ma doktorat to może zamieni państwowy szpital na którąś z prywatnych klinik. One bardzo chętnie zatrudniają u siebie lekarzy z doktoratem.
W dwa dni później Emil zatelefonował z pracy do Adeli, że przyjedzie nieco wcześniej do domu i zabierze ją na kontrolę opatrunku, a już załatwił z rodzicami, że posiedzą w tym czasie z Milenką. Trzeba to zrobić w gabinecie, bo przy okazji sprawdzi się na USG czy wszystko jest w porządku i czy i o ile implant się przesunął. Rodzice przyszli do Adeli z pół godziny przed przyjazdem Emila, przy okazji przynosząc sztandarowy wyrób Helenki, czyli kruche ciasteczka z cukrem. Jedno pudełko było przeznaczone dla "pana doktora", a drugie dla Emila i Adeli.
Wiesz Adelko- ja to mógłbym cały dzień siedzieć obok Milenki i się w nią wpatrywać. Gdy Emil był w jej wieku miałem na to zbyt mało czasu, a poza tym w tamtym okresie wszystkim się wydawało, że takim malutkim dzieckiem to tylko kobiety potrafią się zajmować - stwierdził ojciec. A ona jest taka śliczna! Tatuniu, a zauważyłeś, że ona ma wykrój ust Emila? I ma też takie smukłe dłonie jak Emil. Oczęta ma niebieskie, dość ciemne, ale wszystkie maluszki mają oczy niebieskie, barwa oczu ustali się później. Te jej pierwsze włoski już się wytarły, a te mi wyglądają na ciemny blond. Tylko jeszcze są krótkie i niedużo ich. Ona się pewnie niedługo obudzi, ale to nie będzie jeszcze pora karmienia, więc nie powinna płakać. Niech się pobawi smoczkiem i tym kauczukowym zajączkiem, lubi mu uszy obgryzać. Poza tym bardzo lubi gdy tata do niej przemawia. Ona teraz coraz mniej śpi. Lubi też tą muzykę z pozytywki i ciche śpiewanie. My na pewno wrócimy przed karmieniem. A jeśli by nadal marudziła to pewnie trzeba jej będzie zmienić pampersa. A pupinę umyjecie jej tymi chusteczkami, potem tymi drugimi ją osuszycie. Do przewijania dobrze jest podłożyć tę flanelową pieluszkę. Ooooo, już jest Emil, to już wychodzimy. Weź Adelko ciastka dla pana doktora- przypomniała Helena. Adela porwała ciastka i szybko wypadła z pokoju.
Kochanie , tu są ciastka dla Leszka, dla nas są w naszej kuchni. Mała jeszcze śpi, dyspozycje wydałam, tata wpatrzony w Milenkę niczym sroka w gnat i cały w szczęściu. No, to już możemy jechać, założę kaptur, nie chce mi się brać czapki. W piętnaście minut później byli już w gabinecie Leszka. Na dzień dobry Adela wcisnęła mu pudełko z ciastkami mówiąc - to jest wypiek mojej cioci, czyli teściowej Emila. Uwiodłam go tymi ciastkami. A Emil dodał - tylko uwiodła, a przecież mogła otruć!- i cała trójka zaczęła się śmiać.
Leszek delikatnie odwinął bandaż zakrywający opatrunek i stwierdził, że dziś zdejmie dotychczasowe plasterki i zredukuje ich ilość, żeby jeszcze chronić zrost. Nie będzie już dodatkowego opatrunku, zostanie jeszcze tylko na kilka dni bandaż. I nawet nie muszę kontrolować na USG, bo czuję implant pod palcami. Bardzo ładnie, bo już nic nie krwawiło. A za tydzień to juz nie będzie ani plasterków ani bandaża.
Ruszyło mi się coś z mieszkaniem, dzięki jednej z pań urzędniczek w tej waszej spółdzielni. Powiedziałem, że interesuje mnie mieszkanie na Ursynowie, bo mam tu gabinet i chciałbym bliżej niego mieszkać. A mieszkam na Powiślu i sporo czasu zabierają mi tu dojazdy. No i dałem babce swoją wizytówkę, na dowód , że mam gabinet. No i jeszcze powiedziałem, że mam znajomych, którzy bardzo zachwalali tę spółdzielnię i że może jeszcze jest szansa na jakieś mieszkanie tutaj. No i okazało się, że siostra owej pani jest moją, a przedtem była pacjentką Hani. I przepytała się mnie jakim mieszkaniem jestem zainteresowany. Więc powiedziałem, że najchętniej to bym widział 3 pokoje z kuchnią, tak jak mam na Powiślu. Umówiła się ze mną na jutro, przepytała się jaki jest mój stosunek do mieszkania na parterze, bo jej znajomi, którzy mieszkają przy Bartoka blisko Surowieckiego mają tam mieszkanie czteropokojowe, a chcieliby się z Ursynowa wyprowadzić bliżej centrum, bo wszyscy domownicy pracują w centrum Warszawy no i nie odpowiada im parter bo jest ogródek. A poza tym to rozejrzy się jeszcze w zasobach spółdzielni. I zapytała się, czy mogłaby zostać moją pacjentką, bo jej siostrę to wyciągnąłem z kłopotów, ale gdy siostra chciała ją zapisać to rejestratorka powiedziała, że ja nie przyjmuję nowych pacjentek. Jak na dziś to ona wie, że są jeszcze czwarte piętra w blokach bez wind, ale nie pamięta dokładnie czy to są M3 czy M4. Byłoby to niedaleko od was, bo na Zamiany. Umówiony jestem z nią na pojutrze. No i się zastanawiam czy może nie poprzestać na M3 , czyli dwóch pokojach z kuchnią czy może obejrzeć to czteropokojowe i iść na zamianę. No i mam prośbę do Emila - czy mógłby ze mną obejrzeć, zapewne w weekend to co ewentualnie wyszuka ta babka. Na dobrą sprawę to wystarczyłyby mi dwa pokoje z kuchnią a Powiśle bym po prostu sprzedał, już jest spłacone, własnościowe.
No ale jeśli się ożenisz, co przecież nie jest wykluczone, to lepsze byłoby większe mieszkanie niż dwa pokoje z kuchnią- stwierdziła Adela. Ale ja raczej nie będę już się żenił, a już na pewno nie zafunduję sobie dziecka. Nie jestem dobrym materiałem na męża.
Ktoś ci to powiedział?- spytała Adela. Ojej, nie musiał mi tego nikt mówić - przecież rozleciało mi się małżeństwo. Byłem tak bardzo zajęty pracą, że zupełnie zaniedbałem żonę i dziecko. A nie przyszło ci do głowy, że może jest w tym i wina żony, która zupełnie nie umiała się odnaleźć w tej sytuacji? Zaniedbałeś bo musiałeś zrobić specjalizację, żeby móc potem zapewnić rodzinie dobry poziom życia. Gdy się pobieraliście kończyłeś studia i średnio przeciętnie mądra kobieta wie, że to dla lekarza nie koniec nauki, musi jeszcze zrobić specjalizację, a specjalizacja to może trwać od 4 do 6 lat. I w trakcie specjalizacji wszyscy orzą w tych młodych lekarzy. I wiadomo, że wtedy nie mają na nic czasu bo są zapracowani po dziurki w nosie. O ile dobrze pamiętam to w twojej specjalności trwa 5 lat, a chyba kiedyś trwała 6,5 roku. Tak, to prawda, ja jeszcze miałem 6,5 roku, Michał też.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń