poniedziałek, 26 września 2022

Trudny wybór - 115

 Emil zaproponował Leszkowi, by w sobotę przyszedł do  nich i obejrzał dokładnie ich mieszkanie, ono też jest "czteropokojowe z ogródkiem". Ojej- zdziwił  się Leszek - jakoś  nie  dotarło do mnie, że macie ogródek. A nie zastanowiło cię Leszku, że są w pokoju drzwi balkonowe? No nie, bo gdy ostatnio bywałem to tylko odnotowałem w pamięci, że macie  bardzo ładne zasłony i to takie właściwie na  całej ścianie i jedyne  co pomyślałem to że chyba  trzeba je oddawać do pralni, bo to "kilometry" tkaniny i do domowej pralki by nie  weszły a i prasowanie tego musi być koszmarem.  Oj, no faktycznie, bywałeś u nas głownie popołudniami lub wieczorem, a wtedy wszystko zasłonięte- przepraszam, napadłem na  ciebie całkiem bezpodstawnie - sumitował  się Emil. Jeżeli będziesz  mógł, to wpadnij do nas w sobotę około czternastej. Bo mam wrażenie, że projekty mieszkań są powtarzalne nie  tylko w obrębie jednej spółdzielni. Kiedyś kolega architekt mi tłumaczył, że po prostu normy powierzchni są dla  wszystkich domów takie  same, więc różnice polegają głównie na obmyśleniu jego  zdaniem  nieistniejących atrakcji.

Bo już przy projektowaniu budynku są ograniczenia wynikające z dróg doprowadzenia energii, wody, ciepła z elektrociepłowni, odprowadzania ścieków i norm powierzchniowych- wszystko jest  regulowane przepisami. Nawet jeśli budujesz  sam dla  siebie chałupę to też jesteś ograniczony pewnymi normami. Nam ogródek nie  daje  się we znaki bo winobluszcz na ogrodzeniu podlega opiece administracji, bo  wzdłuż niego jest chodnik i my płacimy temu panu za skoszenie nam raz na jakiś czas trawy, chociaż mamy małą kosiarkę i płacimy za podlewanie ogródka gdy podlewa żywopłot. Adela zarządziła posadzenie jednego iglaczka i on zimą robi za choinkę.  Administracja uprzedziła mieszkańców, że można posadzić u  siebie krzewy kwitnące i kwiaty,  ale nie warzywa. I chwała im  za to, jak mówi  Adela. U rodziców pod oknem stoją na wysokiej drewnianej rampie doniczki z jedno sezonowymi kwiatami, na zimę ojciec to likwiduje. Adela twierdzi, że nie ma talentu do ogrodnictwa i jest w  stanie wykończyć każdą roślinkę, więc ta szmaragdowa tuja, którą kupiliśmy u ogrodnika i on ją u nas zasadził to nasza jedyna inwestycja roślinna. Gdy mała nieco podrośnie to ustawię dla niej małą huśtawkę. Na razie Adela objeżdżała wózkiem ogródek dookoła bo  taki spacerek małej wystarczał.

Leszek  się śmiał, że może i Adela nie ma talentu do hodowli kwiatków, ale do hodowli dobrego męża to ma wybitny talent. No a poza tym to chyba trafiła  na dobry materiał. Jesteście oboje w jakiś sposób jakby z innej niż dzisiejsza epoki. Nie ma między wami tak  częstych teraz  przepychanek która z płci lepsza. Ona  nie usiłuje ci pokazać, że  wszystko umie i wszystko może, a ty nie podkreślasz na każdym kroku, że w czymś jesteś od niej lepszy,  wy po prostu wzajemnie  się doceniacie. Szczerze mówiąc, nieomal umierałem z ciekawości jakim jesteś facetem, bo Adela należy do grupy nielicznych moich pacjentek, które  zawsze wyrażają  się o swoim partnerze z pełnym szacunkiem i decyzje podejmują wspólnie  z mężem lub partnerem. Bo to, że pod pewnym względem jesteście znakomicie dopasowani to wiem na gruncie medycznym. I, tylko się  nie śmiej - ogromnie  się cieszę, że w trójkę możemy o  wszystkim rozmawiać. I że mogłem dołączyć do grona waszych przyjaciół.

Emil zapewnił Leszka, że oni oboje  cieszą się, że on uważa ich  za swoich przyjaciół i niech koniecznie przyjdzie - zrobią  sobie  burzę mózgów na temat jego mieszkania.

W sobotę gdy przyszedł  Leszek Milenka była już po jedzeniu i przewinięciu i jakoś wcale nie zamierzała spać. No cóż, powiedziała Adela - dziecko nam  się starzeje. Weźmiemy łóżeczko do stołowego, będzie zadowolona bo będzie słyszała nasze  głosy, trochę też  będzie  nas widziała. Mam wrażenie, że ją swędzą dziąsła. Z dziką namiętnością  znęca  się nad uszami tego kauczukowego zająca. Widocznie ten smoczek jest dla niej zbyt miękki. Moje brodawki też.

Leszek pochylił się nad Milenką mówiąc - nie przejmuj się maleńka, mama narzeka, ale cię ogromnie kocha, nawet ja  cię kocham. Jesteś piękną dziewczynką i już potrafisz mostek zrobić! Bo pewnie chcesz żeby cię wziąć na ręce. I tak ładnie zaczynasz mówić "ba". Adelko,  mogę ją  wziąć na ręce? Możesz, tylko ci podłożę pieluchę, żeby ci swetra nie  zapaskudziła gdy za bardzo intensywnie  beknie. Bo niedawno jadła i jakoś marnie  się jej odbiło. Leszek  z pietyzmem wziął Milenkę z łóżeczka i stwierdził, że na pewno już  waży ponad 5 kg i  chyba  znów urosła. Masz  wyczucie - pochwaliła go Adela - waży sześć kilogramów bez jednego deka. Podwoiła  wagę urodzeniową i wydłużyła  się do mniej  więcej 70 albo nawet 72 cm. Zważyć się  dała lekarce  bez  protestu, ale nie chciała nóżek wyprostować. Chciałam kobiecie pomóc, ale spojrzała na mnie tak, że miałam ochotę natychmiast wyjść. Dotychczas był tam lekarz, a teraz jest jakaś  dziumdzia.  Leszek trzymał małą na rękach tak, by przy okazji chronić ruchy jej główki i zauważył - silne  z niej ociupeńtwo, zobacz  sama jak twardo trzyma prosto głowisię. 

Adela trąciła  łokciem Emila - zobacz, przecież on powinien być pediatrą! Milenka siedzi  mu na rękach tak jak u  ciebie i jaka zadowolona, bo może sobie na nas popatrzeć.  Leszek krążył z  dzieckiem po pokoju, a mała odwracała główkę w stronę, z której słyszała znane sobie głosy rodziców. Gdy tylko oparła główkę na jego ramieniu Leszek stwierdził - już  się zmęczyła, ale jest  silna. Delikatnie położył ją w łóżeczku, pokazał jej  smoczek i mała  rączka  zaraz złapała smoczek i energicznie wzięła się za jego gryzienie. No kochani, jeżeli będziecie  chcieli iść do kina a ja akurat nie będę w pracy to ja z nią zostanę w charakterze  niańki - oświadczył Leszek. Ona jest super niemowlakiem! A przecież tak naprawdę to mnie nie zna.

Ale ty Leszku po prostu emanujesz  ciepłem a dzieci to wyczuwają- stwierdziła  Adela. A ta pinda w przychodni to  może powinna kurczaki macać a nie  dzieci. Chciałam dla małej prywatnego lekarza - Michał obiecywał, że mi takowego załatwi, ale potem  się z tego  chyłkiem  wycofał.  No to ja  się rozejrzę za jakimś dobrym pediatrą dla księżniczki - powiedział Leszek. Wtedy do tej państwowej będziesz  chodziła tylko na  szczepienia. Podaj mi, proszę, nazwisko tej "pindy" jak ją nazwałaś. Dziecko, bez  względu na wiek to specyficzny pacjent i trzeba do niego umiejętnie  podchodzić. A może tylko trzeba lubić  dzieci - powiedziała Adela. I wszystkie  swoje frustracje zostawić zawsze na  wycieraczce przed  wejściem  do pracy.  

Masz dziewczyno w 100% rację, gdy miałem problemy w swoim małżeństwie czułem zwyczajną niechęć do wszystkich  kobiet, więc przepracowałem problem u psychoterapeuty. I też mi zwrócił uwagę, że rozpad związku z reguły następuje z powodu błędów obu  stron, a nie tylko jednej. I nie tak dawno ty też mi to powiedziałaś. Dobra jesteś w te  klocki.

Ale nie  powiedziałam ci jednego - może cię to zdziwi, ale poczytałam sobie w sieci nieco o twojej pracy doktorskiej i chociaż zupełnie się na tym nie  znam, chciałabym ją móc przeczytać. Na pewno nie  wszystko dobrze zrozumiem, no ale chyba przecież mi coś rozjaśnisz jeśli czegoś nie pojmę. Bo będę bardzo namolną czytelniczką i na pewno zadam za dużo głupich pytań. Tematyka równie odległa od mego wykształcenia jak wiedza o działaniu np. urządzenia do ocynkowywania przewodów elektrycznych,  a którą w pewnym momencie musiałam zgłębić.

O Boże, naprawdę czytałaś o tym? Kiedy? No wtedy gdy obroniłeś doktorat. Nie mówiłam o tym, bo wtedy miałam jeszcze na głowie sporo własnych spraw i nie  wiedziałam, że się wszyscy tak zaprzyjaźnimy. A teraz jestem dumna, że mamy takiego mądrego przyjaciela którego praca pomoże w leczeniu kobiet.  Niektórzy nazwali to przełomem i myślę, że  mieli rację, Co, tak podejrzewam, niewielu lekarzom otworzy od razu oczy. Wyobrażam  sobie jak trudne jest prawidłowe odczytanie cytologii, a to jest przecież podstawa. Ze dwa lata wcześniej czytałam, że była afera w Wielkiej Brytanii, bo źle były rozpoznane  stany zaawansowania zmian w pobranych próbkach. I do szpitali trafiały kobiety w fatalnym  stanie  z bardzo małymi  szansami na  wyleczenie. Bo kolejna cytologia, po tej rzekomo dotąd  dobrej  i prawidłowej wskazywała już na zmianę rakową. I tym bardziej cię podziwiam.  Jestem przekonana, że powinieneś wychować nowych cytologów. A ty naprawdę potrafisz nawet trudne sprawy tłumaczyć jasno i prosto.

Leszek siedział wpatrzony w Adelę i delikatnie, bezgłośnie uderzał paznokciem palca  wskazującego w dolną jedynkę. Adela spojrzała i  cichutko powiedziała - nie znęcaj się nad tą dolną jedynką. Leszek ocknął się, spojrzał na Emila i powiedział - już wiem dlaczego tak ją  ubóstwiasz. Istota o pełnych kobiecych  walorach i analitycznym umyśle - niezbyt  częste połączenie. No cóż - szczerze mówiąc zazdroszczę ci, ale jednocześnie się cieszę, że mogę ją nazywać prawdziwą przyjaciółką. A ciebie przyjacielem. A może wyniesiemy łóżeczko małej do waszej sypialni ? Emil podniósł się - ono ma kółka obleczone  tworzywem, nie hałasują, zaraz ją wywiozę.

Leszek rozejrzał się - no rzeczywiście, za oknem jest ogródek. W lecie  to musi  tu być nieźle gdy to pnącze na siatce jest ulistnione. Ooo i macie jakąś resztkę brzózki jako  wieszak na pokarm dla ptaków. I ładna jest ta tuja. 

No fakt, ładna, ale przynajmniej  raz  w roku musi być przycinana i wtedy gdy jest to czas na przycięcie  to przyjeżdża do nas ogrodnik. Jesteśmy jego stałym klientami-  nikt  z nas  nie  zna  się na prawidłowym przycięciu gałęzi. Tak dokładnie to przyjeżdża syn ogrodnika - staje  facet z metr od drzewa, ze dwa razy je obejdzie dookoła, potem włazi na drabinę i tnie. I jeszcze przywozi nam jakiś nawóz, żeby dobrze  drzewko rosło. I zawsze muszę mu tłumaczyć, że jestem antytalent  ogrodniczy i nie będę hodować kwiatków i kwitnących  krzewów, bo nie lubię jakichkolwiek zapylaczy. Pewnie jest facet lekko zgorszony, no ale ja tak mam. Mnie wystarczą mlecze na trawniku i wiosną kilka dzikich,  małych stokrotek.  Jak  dla mnie to przylatujące tu do karmnika sikorki i wróble to wystarczający kontakt z przyrodą. Czasem na żywopłot przylatują drozdy i zjadają "owoce" winobluszczu. Gołębie już  mi  tu nie przylatują, bo tata zrobił taki karmnik, żeby mogły jeść  tylko małe ptaki. A wróble to czasem podkradają żarciuszko  sikorkom.

Mam wrażenie, że taki ogródek, w którym głównie rośnie trawa to nie sprawiłby ci dużego kłopotu. Masz syna, oprócz praktyki pracujesz naukowo, więc chyba przydałby  ci się jeden pokój na twój gabinet do pracy, miałbyś tam wszystkie potrzebne ci książki. Miałbyś swoją sypialnię, pokój dzienny i pokój gościnny, w którym nocowałby twój  syn. A weź pod  uwagę, że być może chłopak za jakiś czas będzie wolał być u ciebie  niż mieszkać  z matką. I nie  wykluczaj możliwości, że ponownie się ożenisz.  Ja też byłam pewna, że nigdy z nikim się nie  zwiążę na stałe, bo przecież nie ma obowiązku posiadanie  męża, a małżeństwa mają to  do siebie, że się po jakimś czasie rozpadają,  że nie będzie mi jakiś bachor cycków mamlał, a widzisz jak wygląda rzeczywistość. I może dlatego, że poprzedni związek kosztował mnie sporo nerwów teraz staram się nie popełniać różnych błędów i wszystko rozkładać na czynniki pierwsze.   I bardzo staram się by przynajmniej na początku  bardzo dokładnie przyjrzeć się obiektowi i samej sobie. Łatwiej jest się przyglądać interesującemu nas obiektowi niż  sobie.  Przy przyglądaniu  się sobie najczęściej brak nam obiektywizmu,perspektywy  a z kolei zwykłe pożądanie utrudnia nam  by obiektywnie przyjrzeć  się obiektowi, który nas interesuje. Ja to miałam trochę szczęścia tym razem -  pracowałam z Emilem biurko w biurko i byliśmy tylko my w tym pokoju. Bardzo dużo rozmawialiśmy, ale na  szczęście nie pracowaliśmy pod presją czasową.                                            

Ja cię przepraszam, że tak ci to mówię jakbyś był nastolatkiem a nie dorosłym bardzo mądrym i sporo ode mnie starszym facetem. Pozwalam  sobie na taki nietakt, bo cię tak  zwyczajnie po ludzku  lubię i naprawdę ogromnie cenię jako człowieka i lekarza a ty nazwałeś  mnie  swoją przyjaciółką. I to mnie ośmieliło. Mam nadzieję, że nie  zmienisz swojej opinii o mnie.

Leszek uśmiechnął się - zmienię, ale na jeszcze  lepszą. Czy będę mógł któreś z was wykorzystać gdy będę już wiedział jakie mieszkania mogą mi  zaoferować? Tak najchętniej to bym wszystko oglądał z wami, ale mam nadzieję, że mi Adelko użyczysz obecności Emila. No jasne, a może i tak  będzie, że razem będziemy mogli, bo rodzice  zostaną z Milenką.

Ciekawe z którego  roku jest ten czteropokojowy parter - zastanawiał się Emil. Bo jeśli ( a takie mam wrażenie) sprzed kilku lat, to te cztery pokoje i nielubiany przez ludzi parter będą tańsze niż nasze i rodziców mieszkanie. I wtedy dostałbyś w przypadku zamiany jeszcze  dopłatę. I mógłbyś nawet nie żyłować, wziąć tyle by pokryć koszty przeprowadzki i ewentualnego domeblowania mieszkania. Bo teraz mieszkania są coraz droższe, zupełnie jakby do betonu czy  cegieł dokładali okruchy złota. Trzeba  będzie usiąść i dobrze wszystko przeliczyć, żebyś nie umoczył zbyt  dużo pieniędzy. Te czwarte piętra w blokach bez  windy to najmniej interesująca propozycja.   

Z forsą to jakoś  bym  wyrobił- stwierdził Leszek - tylko musiałbym sprzedać działkę w pobliżu   Kamieńczyka. Nigdy tam  nie bywam, bo nie mam kiedy a poza tym nie jestem miłośnikiem działek. Na szczęście   dla mnie odziedziczyłem ją  już po rozwodzie i  była żona i młody nie  wiedzą  nic o jej istnieniu. I tylko   stojąca tam  chałupa pomału niszczeje.   Teoretycznie  dogląda jej kuzynka mego ojca i co jakiś czas mi donosi, że  na przykład trawę skosiła bo była  niemal do kolan. Gdy ojciec przeszedł na emeryturę to  zachciało mu się mieszkać  poza  miastem. Dobrze, że nie sprzedali mieszkania w Warszawie, bo jak ojciec umarł to mama wróciła do Warszawy. No ale zawinęła  się w niedługi  czas po tacie. Wtedy ich mieszkanie zamieniłem na to na  Powiślu a sprzedałem kawalerkę, w której mieszkałem po rozwodzie. Była to mi nawet kondolencji nie złożyła. Nie lubiły się z moją mamą. I poinformowała  mnie, że nie widzi powodu, dla którego młody miałby iść na pogrzeb babci. Trochę się moja rodzina dziwiła, no ale wiesz jak jest- na głupotę i  brak kultury to jeszcze  nie można  kupić leku  w aptece. Młody na  mnie śmiertelnie obrażony bo chciał bym mu kupił motocykl, bo wszyscy koledzy  mają. I ta idiotka, jego matka uważa, że przecież przyda mu się motocykl. Więc się pytam do czego, bo szkołę to ma na sąsiedniej ulicy a nie 30 kilometrów od  domu. I powiedziałem, że ja nie przyłożę ręki do tego by się dzieciak  zabił na tym motorze. I już blisko rok smarkacza nie widziałem, bo nie przychodzi do mnie, bo jest obrażony. Najgorsze, że smarkacz kłamie. Przed  rokiem było- "tata, zapisałem  się na basen, ale to jest płatne, a mama nie  chce dać pieniędzy". Dzwonię  do niej  i dowiaduję się, że on chodzi na basen i nie trzeba  żadnych pieniędzy, bo to jest w ramach  zajęć szkolnych. No normalnie wściec się można. On za kilka miesięcy kończy 18 lat, rok później robi maturę a durny jakby miał  5 lat. Wychowawczyni jego twierdzi, że on jest nawet  zdolny, ale leniwy i chyba  źle prowadzony przez matkę. No więc mówię, że ja nie mam na niego żadnego wpływu, bo jestem rozwiedziony, a sąd przyznał dziecko jej, a nie mnie, choć wnioskowałem o to, by  dziecko było ze mną. I naprawdę to mam  zerowy  wpływ na jego wychowanie. Przepraszam, że wam o tym  wszystkim mówię, nie powinienem wam  tym głowę zawracać. " Z rodzinnych kwiatków", to jeszcze  mi powiedział, że gdy on  skończy 18 lat, to na pewno rzuci  szkołę i pójdzie  do pracy i wyprowadzi  się z domu. Więc  się zapytałem pod którym mostem zamieszka i on mi mówi, że zamieszka  u babci, bo moja teściowa jeszcze żyje, a matka wtedy na pewno wyjdzie  drugi raz za mąż. Tłumaczyłem jak komu mądremu, że to nie jest dobry plan, bo jako chłopak bez matury to raczej nie ma szans na jakąś pracę, która dałaby mu utrzymanie. No zupełnie jakbym mówił do nogi stołowej, taki sam efekt. Tyle  tylko, że noga  stołowa to przynajmniej nie odpyskuje głupstw. Na  sam dźwięk jego głosu w słuchawce telefonu skacze mi ciśnienie.

                                                                       c.d.n.


1 komentarz: