środa, 5 października 2022

Trudny wybór - 121

 Po "karnej  kolacji", jak to określił  Emil,  sam  pozaznaczał na   planie Ursynowa wiele miejsc, które zapewne będą przydatne Leszkowi, gdy uda mu  się przeprowadzić  na Ursynów. Plan  był bardzo kolorowy, bo Adela, gdy go z wielkim zacięciem sporządzała, to różnymi  kolorami  oznakowała ciągi piesze i ciągi "samochodowe".

Leszek z wielką uwagą wpatrywał się w jej "dzieło", w końcu stwierdził:  czy ty aby  nie kończyłaś kartografii? Ale wiesz,  zauważyłem, że tu nie ma drogi do mojego  gabinetu. Adela wzruszyła ramionami - a po co miałam go zaznaczać skoro trafiasz  do nas bez problemu. Pozaznaczałam to co nam  jest potrzebne, bo robiłam to dla  nas i  dla rodziców. Jak będziesz grzeczny i ładnie poprosisz to rozszerzę o taki kawałek by objęło i twój gabinet.Tyle  tylko, że wtedy to już będzie płachta.

Popatrz, tu na  dole  są odnośniki do cyferek - tłumaczył Leszkowi Emil. Na planie  dla  ciebie  nie zaznaczyłem np. zakładu fryzjerskiego,  z którego my korzystamy, sklepu , w którym można  nabyć lub  zbyć używany sprzęt dla   maluszków, nie  zaznaczyłem też przychodni dla maluszków. Ale masz tu taki punkt,  w którym można zamówić projekt np.  kuchni. Arek tam sobie  kuchnię zamawiał i przy okazji naraili  mu wytwórnię mebli, które ma  w chałupie. Z czasem to ty tu sobie pozaznaczasz różne inne tobie przydatne miejsca. Ale jest  tu punkt,  w którym można zamówić żaluzje do okien.  Leszek wpatrywał się w ten dość  oryginalny plan , w końcu zapytał - a powiedzcie mi jak ten plan robiliście?   

Nie  domyślasz  się?- zdziwiła  się  Adela. Dość prosto - uwiodłam pewnego faceta o imieniu Konrad i zeskanował mi plan Ursynowa powiększając  go potem . A dał się uwieść bo znamy się od pierwszej licealnej. Jest fotografem ( a poza  tym chemikiem), pracuje rzut beretem od nas. Nie  wnikałam w szczegóły jak to zrobił, grunt, że zrobił.  Ooo, zobacz, tu jest zaznaczony na planie jako "fotokonrad".  Facet montował dziewczynkę a wyszło mu  z tego trzech chłopców- jeden plus dwojaczki. Ale zdjęcia  robi fajne. Na wiosnę umówimy się  z nim na jakąś sesję zdjęciową  z Milenką.  Na jego zdjęciach to nawet ja chwilami wypadam nieźle.

Ten plan ma jeden feler, bo nie ma  tu podanych odległości w metrach. Ja to robiłam głównie dla siebie i cioci Helenki i wiem ile minut  mi zajmuje droga piechotką lub  samochodem. No a piechotką to znaczy na  szpilkach. Ty na  swoim planie możesz  sobie doświadczalnie to sprawdzić i nanieść sobie  czas potrzebny  tobie. Dam ci jeszcze jeden plan, taką płachtę pt. "plan Warszawy". Też skan, ale na nim Ursynów nie jest powiększony. Moim zdaniem rzecz przydatna,  bo masz  drogi dojazdowe  do Ursynowa. Niedługo i tak będzie na pewno potrzebny nowy plan Warszawy, bo miasto się niesamowicie rozrasta. Popatrz- jeszcze  trochę a Las Kabacki stanie się skwerkiem Ursynowa - przecież  końcowa czy też początkowa stacja metra jest tuż pod lasem. Mnie to trochę przeraża - bo takie miasto-moloch robi  się z Warszawy.  Przejedź się kiedyś samochodem do Konstancina - tam po drodze jest coraz  więcej nowych osiedli domków jednorodzinnych. Ci co tam już mieszkają narzekają, bo rano mają problem  by się wydostać na  szosę prowadzącą do Warszawy. Problemem jest również kwestia wyjścia z dzieckiem  w wózku na spacer - osiedle jest otoczone murem , a poza  murem szczere pole nieużytków i  nie masz  dokąd z tym dzieckiem  w wózku pójść, bo poza  murem jest tylko kawałek  asfaltu do  szosy.  Popatrz- buduje się Miasteczko Wilanów. Ani się spostrzeżemy i dotrze do Ursynowa poprzez Błonia Wilanowskie. Po obu stronach Puławskiej coraz  więcej nowych osiedli domków jednorodzinnych. Budują nawet na terenach dawnych stawów rybnych, które są  teraz  zasypane,  ale teren nie jest zdrenowany.  Pobudowane  są osiedla pomiędzy Wilanowem a Wisłą - niby fajne, ale przy wysokim  poziomie  Wisły i dużych opadach w garażach  podziemnych stoi woda.

Przez moment chcieliśmy mieć domek dla nas i rodziców, ale  tereny pod zabudowę coraz droższe, domki coraz  mniejsze a ogródki niewiele większe od  naszego. I na początku każde takie osiedle to kara za grzechy, bo masz tylko domek, nie masz na takim osiedlu niczego- ani sklepu, ani  szkoły , ani przedszkola  czy żłobka. Komunikacji miejskiej to też  z reguły  wtedy  nie ma.  I dwa razy  dziennie wpieniasz  się jadąc do śródmieścia i wracając stamtąd, w końcu kupujesz na raty drugi samochód i toniesz w długach spłacając kredyty. Mieszkamy w bloku, ale mamy wszystko niemal w zasięgu ręki. Byłoby fajnie, gdyby Arek jednak utworzył kancelarię na Ursynowie. Już sobie ze Stasią wyobrażamy jakby nam  było dobrze  wtedy.  

Emil zaczął się  śmiać - Arek już ma nawet wizję- będziecie obie zatrudnione, ale będziecie raczej na  wyposażeniu Kancelarii a nie w niej  fizycznie, Stasia  zwłaszcza, bo Arek ma dość konserwatywne spojrzenie na pracę zawodową kobiet. Jego kobieta ma być głównie  żoną i matką i ma  się nie przemęczać. Co do ciebie - marzy mu się byś była jego prawą ręką, a mnie tylko trochę wspomagała bo przecież już pracowaliśmy razem. I  z moich opowieści wie, że jednak muszę mieć wsparcie gdy się biznes rozwinie, bo się przecież nie  rozdwoję.

Oczywiście na  samym początku Ursynów nie zachwycał, nie  było sklepów, ale to była inwestycja miejska, państwowa a nie  osób prywatnych budujących na terenach wykupionych przez prywatnych dealerów. A teraz  to niemal miasto w mieście.

Leszek ciężko westchnął. Bardzo chciałbym mieszkać blisko was. Mam cichą nadzieję, że może jednak znajdzie  się coś na tym Ursynowie. Może pani Wanda wkrótce wyzdrowieje i coś się ruszy z mieszkaniem. Czeka mnie  sporo myślenia -  pociąga mnie perspektywa zaprzestania własnej praktyki, bo prawdę mówiąc to jestem  już nieco  tym zmęczony, bo wszystko jest na mojej głowie. Pracując w klinice nie będę  się musiał martwić o to, o co muszę teraz. I mam wrażenie, że finansowo nie będzie  mi  gorzej,  za to będzie mniej spraw na  mojej głowie. Teraz wszystkie  sprawy organizacyjne muszę  sam załatwiać. Bo pani recepcjonistka niestety nie jest  aż tak zorganizowaną osobą.  

Adelko,  a ty znasz tę panią Wandę?  Adela skrzywiła się - trudno powiedzieć, że ją znam,  ale w moim odczuciu to jest najbardziej kontaktową osobą z tych pań kręcących się w Spółdzielni.  My to  chyba  mieliśmy szczęście z tymi mieszkaniami, bo fakt że  sąsiadują z przychodnią lekarską zrażał wiele osób,  ale ona pokazała nam na planie budynku  jak to sąsiedztwo wygląda i jeszcze  powiedziała jacy tam specjaliści urzędują no i że wejścia do przychodni i części  mieszkalnych nie pokrywają  się. I  była na tyle  miła, że poszła z nami na ten  rekonesans. Przy okazji okazało się, że i ta  szkoła nie bruździ, bo nie jest  wcale tuż za płotem a boisko na którym ewentualnie wydzierają  się dzieciaki nie jest na  wprost naszych mieszkań. No i całkiem niezłe jest to, że tak zwane podwórko naszego bloku nie jest parkingiem i nie ma  spalin pod oknami i porannego rozruchu samochodów.

Leszku - masz  przecież namiar na jej komórkę. Jesteś lekarzem, nie  szkodzi, że nie internistą, więc możesz w ramach  troski zaniepokoić się, że tak długo choruje i dowiedzieć  się,  czy może trzeba ją do jakiegoś  speca skierować. Masz w szpitalu,  w którym pracujesz przychodnię, więc  w razie  czego poprosisz któregoś  z kolegów by ją przyjął i przebadał. Z tego co pamiętam w twoim szpitalu jest sporo oddziałów, w każdym  razie jest interna. Bo teraz bez  znajomości to  się trudno do państwowego lekarza  dostać, zwłaszcza do specjalisty. Takie wykazanie  troski w dzisiejszych  czasach jest oceniane  znacznie  wyżej niż pudło czekoladek Wedla lub flakon modnych perfum. Czekoladki  mogą  być niewypałem bo może kobieta dba o linię a dany  zapach może jej  wcale  nie urządzać, bo go nie lubi. Ja na przykład  wcale nie byłabym zachwycona perfumami, co najwyżej pomyślałabym, że będzie to tak  zwany "prezent przechodni" - przejdzie ode  mnie  w inne ręce.

Leszek spojrzał na Emila i zapytał - czy ty słyszysz co  Adela mówi? Słyszę i skorzystaj z jej rady. Słyszę również, że jaśnie panienka gada  sama do siebie.  Adela wstała  z krzesła- to ja do niej idę, a ty Mileczku przypilnuj, żeby zatelefonował do  tej  kobiety.  Idę karmić, to ostatnio moja główna rola w tym  domu.

Adela  wyszła, a Emil powiedział- to dzwoń do tej Wandy,  Niemcem nie jesteś, to może zechce z tobą rozmawiać. Leszek spojrzał na niego-  nie rozumiem o co ci idzie. O imię tej  babki - Wanda -ona    nie chciała Niemca - pamiętasz  jakiś taki dziwny wiersz czy też czytankę? A tak, już  załapałem. Tylko nie wiem dlaczego  nie chciała. Bo to dawno było - roześmiał się  Emil. Jeśli cię moja obecność peszy to mogę pójść do dziewczyn. No coś ty,  zostań. Bo inaczej  Adela  nie uwierzy, że zadzwoniłem. No ale ona ci z tego powodu nie wleje, nie uważa  bicia za metodę wychowawczą - śmiał  się Emil. Leszek jęknął - ale mogłaby mnie  skreślić z listy osób  z którymi chce  rozmawiać.  W końcu odnalazł  "namiar" na  panią ze spółdzielni i zatelefonował. Już miał zamiar uznać, że nie odbiera telefonu, ale jednak  odebrała.  Leszek przedstawił  się i przeprosił, że  zakłóca jej  spokój, ale jest  zaniepokojony, że tak długo  choruje,  więc dzwoni by się  dowiedzieć,  czy  nie trzeba jej pomóc choćby tylko w dostaniu  się do jakiegoś specjalisty. Okazało się, że pani Wanda ma zapalenie płuc, już załapała antybiotyki  w postaci zastrzyków, ma jeszcze cztery zastrzyki do przyjęcia i jeszcze  tydzień zwolnienia. Leszek się trochę "rozkręcił", bardzo dyplomatycznie  wypytał  się,  czy może jej  jakoś pomóc, na przykład robiąc zakupy, ale stwierdziła, że zakupy  to robi jej sąsiadka a siostra gotuje. Leszek udzielił jej kilku światłych  rad, między innymi prosił by robiła ćwiczenia oddechowe i  nie  leżała plackiem ale ciepło otulona siedziała. Pani  Wanda powiedziała, że jego recepcjonistka do niej telefonowała,  no ale ona już zawiadomiła recepcjonistkę, że niestety  jest  chora i  że termin  wizyty będzie  mogła uzgodnić gdy  już wyzdrowieje. Leszek poprosił by zatelefonowała  do niego bezpośrednio i wtedy on sam zdecyduje o terminie  wizyty, oczywiście poza  kolejnością. Emil podsunął Leszkowi kartkę z tekstem - powiedz, że jesteś u nas i że wciąż jesteśmy szczęśliwi, że nam te dwa  mieszkania wskazała. I pozdrów od nas.  Leszek posłusznie przekazał wpierw  pozdrowienia i potem  dopiero powiedział, że właśnie jest u nich, bo to jego dobrzy  przyjaciele. Pani Wanda pozachwycała  się całą rodziną i tym, że młodzi  chcą mieszkać  blisko rodziców co ostatnio jest raczej rzadkością  a całkiem już wyluzowany  Leszek powiedział, że rodzina  się powiększyła i jest na świecie śliczna dziewczyneczka. I że on  w tej ślicznotce, która lada dzień  skończy pół roku jest  zakochany i żałuje, że nie mieszka blisko przyjaciół, bo obserwowanie takiego maleństwa to jest wielka   frajda. 

Panie doktorze, na tej samej ulicy, ale  już  za szkołą jest jeszcze jedno mieszkanie, ale też czteropokojowe. Nie wpadłam na to, że panu by takie mieszkanie odpowiadało.  I też jest w niskim budynku, ale chyba  na czwartym piętrze. Utkwiło mi w głowie, że pan chciał trzy pokoje. To ja  zaraz jutro rano zatelefonuję do koleżanki by przyblokowała to mieszkanie, a gdy wrócę do pracy to możemy je obejrzeć. To jest dosłownie na  wprost tego bloku w którym  mieszkają  pana  znajomi, ale już  za terenem szkoły i blisko Ciszewskiego. I oczywiście jest to ta  sama wewnętrzna ulica. Na odcinku, na którym  mieszkają pana znajomi są numery parzyste tej ulicy, a nieparzyste po drugiej stronie szkoły. Leszek wymienił jeszcze z panią Wandą mnóstwo uprzejmości i  zakończyli  rozmowę.

W międzyczasie do kuchni Adela przywiozła Milenkę, która teraz najedzona i przewinięta  rozrabiała w  swoim łóżeczku, co chwila demonstrując chęć znalezienia  się na rękach taty. Ona jest niemożliwa- stwierdził Emil - najbardziej mnie  rozśmiesza gdy leży z wyciągniętymi do  góry nóżkami i rączkami,  zupełnie jak psiak gdy się bawi z człowiekiem. No a jak ci ma  powiedzieć, że chce byś ją wziął na ręce, przecież jeszcze nie mówi- śmiał się Leszek. A brzuszek ma po jedzeniu ciężki więc  nie robi mostka.

Leszku, rozmawiałeś z panią Wandą? Rozmawiałem. No i  co? Powiedziałem,  bo mi Emil kazał, że ją pozdrawiacie, że macie  córeczkę. Ona ma  końcową  fazę zapalenia płuc, bierze  zastrzyki. A gdy wróci do pracy podskoczymy obejrzeć takie jak wasze mieszkanie i żeby było śmieszniej jest na tej samej ulicy,  ale po drugiej  stronie terenu  szkoły. I najprawdopodobniej jest na  czwartym  piętrze. I najzabawniejsze-po tej waszej stronie  ulicy są numery parzyste budynków a po drugiej tylko nieparzyste. 

O kurcze! Przebili nawet Zakopane.  Ten od adresowania nie był z  Zakopanego! Może z Bukowiny  albo z Białki Tatrzańskiej- śmiała  się Adela. I zaraz  wytłumaczyła Leszkowi o co  chodzi. Leszek sobie od  razu przypomniał, że gdy był kiedyś w Berlinie to spotkał się z jeszcze  zabawniejszą numeracją - budynki były numerowane kolejno od początku ulicy do jej końca po jednej stronie i po drugiej stronie kolejno "zawracały". I Leszek tym sposobem zupełnie  niepotrzebnie przewędrował od numeru pierwszego do czwartego od końca, który był nieomal na wprost numeru 2.

No jeśli tam  zamieszkasz  będziesz miał blisko do L'Eclerca i do kina- stwierdził Emil. Przede wszystkim to będę miał do was blisko - stwierdził Leszek. Ciekawe jak  tam z miejscami do parkowania. No pewnie jak na całym Ursynowie, czyli dość kiepsko. Tu podobno mieszka sporo osób niezmotoryzowanych, ale  nie  z powodu przekonań ekologicznych  tylko z braku pieniędzy po otrzymaniu mieszkania, bo bardzo długo się budowały i  drożały  z roku na rok. Ale być może, że spodobasz  się Wandzie i ci wykombinuje, tak jak nam, jakieś miejsce.  Niekoniecznie blisko domu, my do  swojego "prostokąta" mamy około kilometra. O właśnie- muszę nasmarować  zamek  blokady, bo ciężej chodzi. Zrobię to w  sobotę rano. A w sobotę to  chyba przychodzi  do nas doktor L., o ile dobrze pamiętam. Dobrze,  kochanie,  pamiętasz. Muszę upiec jakieś ciasteczka "jednogryzowe."  Jakie? - zdziwił się Leszek. No orzechowe, na jednego gryza. Szybki proces produkcji, więc je zrobię w sobotę rano. Nie umiem piec ciasta, bo nie lubię ciast, ale lubię różne małe ciasteczka. Mam przepis na ciasteczka marchwiowe i muszę go też wypróbować. Maleństwo, a może byśmy zrobili chipsy serowe? Bo dawno już ich nie było.  Byśmy zrobili gdybyśmy  mieli 3 rodzaje  sera, najlepiej sera  już  "zwiórkowanego". Trzeba po prostu  pamiętać o  tym robiąc  zakupy. Zostawimy Milenkę z rodzicami i sami pomkniemy na  zakupy. Prawie pół roku nie byłam na  zakupach w L'Eclercu, bo albo je robię  w trakcie  spaceru gdy są rodzice ze mną na spacerze albo ty je robisz sam. Zdziczałam przy dziecku.

                                                                      c.d.n.


 

3 komentarze: