sobota, 28 stycznia 2023

Lek na wszystko? - 45

Sierpień tego roku był upalny i właściwie to dobrze  się złożyło, że wizyta chłopców  z Berlina  nie doszła  do skutku. Teresa  zamówiła w specjalistycznym  punkcie  żaluzje wertikalowe na loggię by można  było spędzać czas na  loggii, która od godziny 14,00 tonęła  w słońcu. "Duży pokój", z którego wychodziło się na loggię był teraz  najczęściej wykorzystywanym pomieszczeniem. Stał w nim kojec, w którym królował Aleksander. Nie  był w najlepszym nastroju bowiem ząbkował. I chociaż rodzice nakupowali "furę" przeróżnych gryzaczków mały zawzięcie "obgryzał" kojec. 

Pewnego popołudnia Alina zawitała do  nich prosto z pracy, bo jedna  z koleżanek przyniosła jej gryzak, który dwa lata  wcześniej służył jej dziecku - była to figurka zajączka, pozbawiona już namalowanych ongiś oczek i wąsików ale za to zajączek posiadał elegancko sterczące w górę uszy. Wykonany był z jakiegoś syntetycznego tworzywa, z którego ponoć  były robione jakieś protezy. Jak zapewniała koleżanka Aliny, ów zajączek bez uszczerbku na swej powierzchni przetrzymał ząbkowanie już trójki dzieci. Namalowane na jego pyszczku oczka i wąsiki zeszły w trakcie licznych  dezynfekcji, ponieważ tworzywo dobrze  znosiło wrzątek. Od podeszew  swoich tylnych łapek  do końca  sterczących w gorę uszek (które były delikatnie  zaokrąglone, a więc  bezpieczne  dla  dziecka, co zaraz  zauważył Kazik)  zajączek miał raptem 9 cm długości i bardzo dobrze się wpasowywał w małe  rączki swoich "oprawców". Gdy tylko został przez Teresę i Alinę wykąpany we wrzątku i dodatkowo przetarty spirytusem i osuszony, został przedstawiony Aleksowi. W 10 minut później maluszek znęcał się nad uszkami zajączka pracowicie  je zagryzając dziąsłami. A cztery dorosłe osoby przypatrywały  się  temu z zainteresowaniem. 

Alinie  się przypomniało, że pies jednej  z jej koleżanek z Otrębusów tak mocno zagryzał  swój ulubiony patyk, że można go było podnieść  do góry uwieszonego zębami na tym patyku i za którymś  razem patyk nie wytrzymał i się złamał. A nie był to cienki patyk, miał niemal 3 cm  średnicy.

Teresa  westchnęła  - ten mały potwór usiłował pozbawić mnie  brodawek jeszcze przed wakacjami, ale go oduczyłam - jak zaciskał te  swoje dziąsła to mu zaraz zatykałam nosek i odstawiałam od piersi.  Ale mały załapał, że nie  wolno tak robić i karmię go nadal raniutko i czasem koło północy, jeśli się obudzi. Bo nie  zawsze  się budzi - jeśli więcej  zje w ciągu  dnia to nie budzi się przed północą  żeby coś pojeść. A jak długo będziesz  go karmić piersią? - zapytała Alina.  Nooo, tego to nawet najstarsi ludzie nie wiedzą- odparła  ze śmiechem  Teresa. Teoretycznie , według WHO to powinno  się  karmić dziecko mlekiem  matki przez dwa lata, a obowiązkowo to rok.  Nie mam teraz oszałamiająco wiele  pokarmu - dobrze, że w ogóle mam , bo moja mama wcale  nie miała. Ale być może to zasługa tego lekarza co odbierał poród, bo mały jeszcze nie  był dokładnie "obrobiony" a już go przystawił  mi do piersi i dzieciak sobie possał siarę. I podobno to jest najlepsza metoda by "wywołać pokarm" - dać dziecku ssać wciągu najpóźniej 10 minut po porodzie. Ale nie  wszystkie  szpitale to stosują. To było nawet  zabawne - chirurg mnie zszywał a mały w tym czasie ssał, a Kazik mi szeptał do ucha czułe  słowa. Dobrze że nie musiałam jeszcze  w tym samym  czasie wypełniać  jakichś  papierów.

No nie wiem,  czy Krystian  będzie  chciał być obecny przy porodzie- powiedziała Alina. Ostatnio  się skaleczyłam  nożem to omal nie  zemdlał na widok krwi kapiącej na podłogę.  Ale on w trakcie porodu nie będzie  widział kapiącej krwi - co najwyżej  zobaczy dziecko jeszcze w mazi płodowej - tak to było zorganizowane, że to łóżko, które w razie potrzeby jest  stołem operacyjnym jest podzielone zasłoną-  ojciec dziecka  jest odizolowany od pola operacyjnego. No i przecież  nigdzie nie jest  napisane, że ty też będziesz  miała  cesarskie cięcie bo wasze  dziecko też będzie  miało nieprawidłowe ułożenie - tłumaczyła Alinie  Teresa. Aleks ustawił się pupą do wyjścia i miał pętlę z pępowiny na  szyjce. A ułożenie płodu  jest dziedziczne po mamie. Twoja mama  miała problemy hormonalne z zajściem i utrzymaniem ciąży i ty też je  masz. No ale jednak te hormony podane  z  zewnątrz pomogły i zaszłaś  w ciążę.  Prowadzi  cię ten sam lekarz  co mnie, to dobry  specjalista. Poza tym nie jest zagorzałym fanem porodów  tylko i  wyłącznie  siłami natury. Ty się go słuchaj, bo to naprawdę  dobry fachowiec z tej  branży. 

No i chyba już cholernie dużo dzieci sprowadził na ten świat bo on już jest po pięćdziesiątce choć wygląda naprawdę na młodszego. Najważniejsze, że należy do tych lekarzy, którzy  nie uważają kobiet za podgatunek człowieka. Jeszcze  kilka  wizyt i polubisz go, to facet z poczuciem  humoru i jest naprawdę bardzo kulturalnym facetem.  Nie  wciska ci  ciemnoty, że  żyjesz tylko po to by być inkubatorem, rozumie wszystkie nasze  babskie  fobie i wytłumaczy ci w przystępny sposób wszystko co dotyczy porodu i końcówki ciąży- na co wtedy trzeba zwracać uwagę itp. I dzięki temu udało się wydobyć Aleksa nim sobie tę pępowinę owinął kilka razy wokół szyjki. Generalnie to od połowy ciąży trzeba trochę więcej uwagi poświęcać sobie  samej,  ale bez wpadania w histerię.

Kazik słuchał bardzo uważnie tej  rozmowy i powiedział - jeszcze  trochę i stanę  się zazdrosny o tego pana, bo moja kochana  żona bardzo rzadko wyraża się tak sympatycznie o innych facetach. Dobrze, że nie planujemy drugiego dziecka, bo kto  wie czy by mnie facet nie wygryzł z roli jej  męża. Teresa spojrzała na niego z ukosa i powiedziała - jak na razie to mój  były mąż sam się wygryzł z roli mojego męża, więc  może uważaj byś sam  siebie  z tej roli nie wygryzł. I nie licz na to, że zainteresuję  się jakimś facetem. W klinice już jest cała  kolejka tych, co chciałyby żeby pan doktor choć na nie  spojrzał lub zaszczycił zaproszeniem na kawę, nie mówiąc już o tych którym się on marzy jako mąż. Bo facet jest rozwiedziony. Ale on  chyba jeszcze  dochodzi do  siebie po zakończonym  związku. Według krążących plotek to jego była żona nie  wyrobiła faktu, że on wciąż ogląda nagie  kobiety i to nieważne, że 95% z nich jest w  ciąży lub w trakcie porodu, który  siłą  rzeczy do estetycznych przeżyć trudno zaliczyć. Zapewne nie wyobrażała  sobie, że  zawód  lekarza to wymaga  pełnego poświęcenia, jeśli oczywiście chce  się  być dobrym lekarzem. Jeśli on obieca pacjentce, że będzie się nią opiekował w trakcie  porodu to nawet na  kwadrans nie  zniknie ci z pola widzenia. Będzie wszystko kontrolował. On mnie  nie  "kroił", robił to chirurg, ale on był cały  czas obok, on wydobywał ze mnie Aleksa. Patrzył na ręce pielęgniarki która zaopatrywała pępowinę i odsysała płyn  z buzi Aleksa i potem, gdy mały już possał jeszcze  raz go oglądał, osłuchał. Cenię tego faceta  za jego wiedzę i talent  do przekazania jej oraz  za to, że nie ma w rozmowie z nim jakichś podtekstów i że  mogę  z nim porozmawiać na temat rozrodu i wszystkich spraw z nim związanych bez bycia posądzoną o to, że usiłuję go poderwać. Dla mnie on jest tylko i wyłącznie  bardzo dobrym lekarzem. I nie palnij takiego tekstu przy Krystianie, bo młody może  zareagować nieco histerycznie. Już przy Franku dał próbkę a wtedy to on nawet nie  wiedział sam co czuje do Aliny, bo ledwo  ją znał. 

No ale  Franek mnie  nie podrywał przecież!- obruszyła  się Alina. No nie podrywał, ale  mówił do ciebie "pani Alineczko" i to ogromnie Krystiana ruszyło - wyjaśniła  jej Teresa. No to go po tym ochrzaniłam i powiedziałam, że nie jesteś  jego dziewczyną i każdemu wolno się do ciebie  zwracać tak jak  uważa za stosowne. I chyba  dopiero  wtedy Kris  się zastanowił co do ciebie  czuje i odkrył, że jesteś  tą jego jedyną.

Ojej- nie  miałam pojęcia, że była taka  sytuacja. A Franek to  miły facet, ale jakoś, jak dla  mnie, to  zupełnie  nie ponętny. No fakt, ponętny to on  nie jest - stwierdziła Teresa- ale ja znam go tyle lat, że jego wygląd mnie w niczym nie przeszkadza. Po prostu  wiem, że jest bardzo porządnym i odpowiedzialnym człowiekiem,  a że mało przystojny? Znałam kilku bardzo przystojnych i ponętnych  a byli zwykłymi , podłymi draniami. I nie mam tu na myśli mego ex-męża. To egzemplarz poza kategorią i aż mi wstyd, że był moim mężem. No ale byłam wtedy młoda i głupia. Tacie  się nigdy nie podobał. Mamie to go było żal, bo się wychowywał bez ojca.  Tata uśmiechnął się - to jest jedyny facet, którego jestem  w stanie rozgrzeszyć z tego, że wziął rozwód i wyprowadził się od  razu z  Polski zostawiając dziecko. Też bym uciekł od takiej baby, tylko nie  zostawiłbym jej dzieciaka.

Pogawędkę przerwał króciutki dzwonek do drzwi wejściowych na  dole - oooo, mój braciszek jest na  dole- stwierdził Kazik. Ojej, byłam tak przejęta  tym gryzakiem, że zupełnie zapomniałam zatelefonować do niego, że wpadnę po drodze  do was- zmartwiła  się Alina. Nie podejrzewałam, że się tak długo u was zagadam. Kazik wyszedł z pokoju i zaczekał na  brata już koło windy. Gdy Kris wysiadł powiedział - twoja  jest u nas, nie złość się na  nią, ale była degustacja gryzaczka- wydarzenie na  skalę światową. Babki w ciąży mają napady niepamięci gdy są w towarzystwie  małych  dzieci. Tak coś podejrzewałem, bo wczoraj mi coś ćwierkała na temat, że ma obiecany gryzaczek, ale  akurat coś pisałem i nie  zassałem o co jej biega- odpowiedział Kris. Stary -nie wiem jak przeżyję do końca  ciąży, bo wciąż  się  boję żeby jej czymś nie  zdenerwować lub  nie wystraszyć.  To zapisz  się na korepetycje do Tesi - ona  ci wszystko wytłumaczy. Nie  wiem czy  nie powinna zawodowo prowadzić kursów z gatunku "jak przeżyć z kobietą ciężarną i całkiem nie zwariować". Mógłbym jutro - stwierdził Kris - mam trochę luzu przed południem. To może bym wziął Tesię i Aleksa do Konstancina? Możesz- jeśli będzie  chciała - i weź tatę  to popcha  wózek i posiedzi z juniorem w cieniu. A wy spokojnie pogadacie. Ale nie umrzesz w pracy  z  zazdrości?- zażartował Kris? Nie, nie umrę, bo wszystko zostanie  wszak w rodzinie! I obaj w świetnych humorach weszli do pokoju.  Aleksander leżał na brzuszku podparty jedną  rączką, druga była zajęta zajączkiem wizytującym jego  dziąsełka.  Kris przywitał się ze  wszystkimi i poszedł umyć ręce, bo jak powiedział, chce sprawdzić ile przybrał na  wadze jego bratanek. A bratanek, który jakimś cudem wiedział, że ten facet tak bardzo podobny do taty to zawsze na  " dzień  dobry" bierze  dziecko na ręce, trzymał zajączka w buzi i wyciągał do Krisa rączki. 

Popatrz tato -powiedziała Teresa- ta nasza  śmiesznota jakoś ich rozróżnia - do Krisa wyciąga  łapki, a gdy podchodzi do niego Zik, to wydaje  taki dziwny  dźwięk pomiędzy "iiii" a "eee" i podrzuca do góry  brzuszek. Tata się zaśmiał - nie mam pojęcia  jak on ich rozróżnia, ale nie traktuje ich tak  samo. No i Kazika to zawsze zaraz obślinia bo usiłuje wziąć jego  nos do buźki.  Krystian od  razu powiedział, że następnego  dnia ma przed południem  trochę  wolnego  czasu, to może  zabrać tatę, Teresę i małego do Konstancina lub do Powsina. 

Gdy  w kuchni Kazik pomagał Teresie  w  szykowaniu kawy i  czegoś  do tej kawy, powiedział jej jaką to sprawę ma do niej jego brat. Nie ma  sprawy - zapewniła go Teresa- uświadomię go - w końcu  dobrze  znam Alinę i jej "odbicia". A ty, kochany. dołączysz  do nas? Tak, urwę  się jutro i przyjadę gdy sprawdzę gdzie jesteście. A może pojedziecie do Powsińskiego Ogrodu Botanicznego? Tam są świetne alejki i potem  można posiedzieć w kawiarence- o ile  będzie  czynna. Podejrzewam, że wylądujemy w Konstancinie- tam jednak jest  lepiej i można pójść na dobrą kawę w tej  zdrojowej kawiarence. A może wylądujemy w Wilanowie w kawiarni ogródkowej.  A że będę z Krisem to może po prostu pojedziemy do Łazienek- ławek do posiedzenia od  metra i dobra  kawiarnia z dużą ilością stolików. I.....pyszną melbą - mam na  myśli  kawiarnię  Trou Madame. Podjedziemy od  strony Szwoleżerów. Zik - a kochasz mnie jeszcze? Nie - ja cię nie kocham ale ubóstwiam- wciąż jesteś dla mnie wszystkim! 

Dziś wyłgałem  się od służbowego wyjazdu do Stanów. Patrzyli na  mnie jak na idiotę. Ale spokojna  głowa - na  moje miejsce  było z pięciu chętnych. Techniczny nie mógł pojąć, że nie chcę jechać. A dlaczego  nie chciałeś pojechać?  Bo jak raz pojadę to potem będę musiał tam regularnie latać. A ja nie chcę was zostawiać. Poza tym wiem z góry, że nic  z tego nie będzie. Ale wpadłem na pomysł by zrobić doktorat na Politechnice. Wtedy będę miał święty spokój. Jak się dobrze przyłożę to w dwa lata albo w trzy lata zrobię. Naczelny to mi przyklaśnie- już raz mi proponował, ale wtedy  nie  widziałem sensu. Teraz to nawet już mam pomysł. Czasem będę musiał zaglądać do Modlina i bywać na  WAT. Ale - zaczęła Teresa - Kazik mocno ją objął i przytulił - nie bój się, nie będę latał, ale muszę mieć symulator.

                                                                          c.d.n.


2 komentarze: