poniedziałek, 30 stycznia 2023

Lek na wszystko? - 46

 Przedpołudnie następnego dnia Teresa z dzieckiem spędziła  w Łazienkach Królewskich w towarzystwie, Krystiana, taty i Aleksa. Dla dziecka wzięła  dwie butelki przegotowanej wody, porcję   mleka w proszku, obowiązkowo jabłko i łyżeczkę do jego skrobania no i oczywiście pampersy. Gdy szykowała  wszystko dla  dziecka Kris wyraźnie notował w pamięci co się bierze na "wyprawę z dzieckiem". Była  zdecydowana by wybrać  się do Łazienek. Bracia zamienili się w  związku z tym samochodami- wszak fotelik samochodowy  był tylko w samochodzie Kazika. Nie omal w ostatniej  chwili przypomnieli  sobie, że skoro się zamieniają samochodami, to należy również wymienić  się  dowodami rejestracyjnymi.  Kris w drodze  do Łazienek stwierdził, że nie był w Łazienkach kilka dłuuugich lat. Nie martw się, ja też nie  byłem tu wiele lat- pocieszył go tata.  No to my z Zikiem jesteśmy lepsi od  was - byliśmy tu nim  się Aleks urodził. Lubię ten park. I nawet wycieczki mi nie przeszkadzają. Mam tu kilka swoich ulubionych  miejsc, które wycieczki omijają, na przykład  górkę za teatrem. Tam nawet pół wycieczki nie  zagląda, bo są  raptem dwie ławki i maleńkie oczko wodne. Odkryłam to miejsce gdy czasem wyciekałam ze szkoły. Co robiłaś? - w głosie taty brzmiało zdumienie. Noooo, czasem jakoś nie mogłam znaleźć drogi do szkoły. Czyli wagarowałaś? - doprecyzowywał tata. Dlaczego?  Bo nie lubiłam swojej szkoły, byłam  nią bardzo rozczarowana. Mama chciała  bym tam chodziła, to było żeńskie liceum - masakryczne. Wszystkie wagarowałyśmy, oczywiście nie jednocześnie. Jedyny plus, że się nauczyłam pływać, bo miałyśmy jeden rok w ramach  wychowania fizycznego naukę pływania.  Dlaczego ja o tym wszystkim  nie wiedziałem?- dziwił się tata. Teresa roześmiała  się - nie wiem. Widocznie mama  nie widziała  potrzeby  by cię o tym wszystkim informować. A teraz  z tą wiedzą lepiej  ci? - spytała. No nie - stwierdził po chwili milczenia. No widzisz- masz automatycznie odpowiedź dlaczego mama ci o  tym nie donosiła. No ale mimo tego wagarowania szkołę ukończyłam. Tato,  ja też często się urywałem ze  szkoły- przyznał się pan mecenas. Ale dlaczego- tata nie mógł tego pojąć.  Bo się piekielnie w  szkole nudziłem a na dodatek ciągle mi wszyscy na okrągło wypominali mego starszego genialnego brata. A ja  się  nudziłem w szkole jak mops uwiązany przy fotelu swej pańci.  

No popatrz  Kris - znamy się od wieków i dopiero teraz dowiadujemy się o sobie  takich ciekawych rzeczy- śmiała  się Teresa. Że też ja cię tu nigdy nie  spotkałam? Bo widocznie nigdy nie siedziałaś na amfiteatrze - ja tam grywałem w brydża. No nie bywałam - bo z amfiteatru najczęściej strażnicy i jacyś porządkowi przeganiali wagarowiczów. Fakt - raz  mnie  dorwali, ale jakoś się wyłgałem. To było jakoś tak przed  maturą i miałem już 18 lat i się odczepili. Ale u  mnie to tata wiedział, że ja  się czasem urywam ze  szkoły, ale nie wiem czy mama o tym  wiedziała. Bo raz mnie tata spotkał na  mieście w godzinach,  w których normalnie  bywałem  w  szkole, tak około 10 rano- szedłem  do kina.

No, to koniec wspominajek - podsumowała Teresa.  Mów teraz czego nie wiesz, co cię przerasta. W ramach ćwiczeń z ojcostwa dasz Aleksowi mleko, czyli przegotowaną wodę z mlecznym proszkiem. Teresa wytarła  ręce dezynfekującymi chusteczkami i przygotowała  mleko mówiąc- genialne jest  to mleko - rozpuszcza  się idealnie. Teraz go weź z wózka na kolana w pozycję pół leżącą i proszę- smoczek  do dzioba i obserwuj zawartość butelki- kąt nachylenia musi  być taki, żeby cały czas smoczek był napełniony mlekiem, żeby mały nie łykał przypadkiem powietrza. Oprzyj  się o oparcie  krzesła- moment- położę pieluchę pomiędzy twoją koszulą a małym, żeby  cię nie upaprał. Chyba  ci zrobię  zdjęcie i napiszę do Kazika, że mamy nianię do dziecka. Przy  dziecku wymagana  jest bardzo duża podzielność uwagi, zupełnie jak przy prowadzeniu samochodu, więc karm go i mów z czym  masz problem.

Ona często płacze. Gdy się pytam dlaczego  to słyszę, że się boi : porodu,  tego czy dziecko nie będzie miało jakichś  wrodzonych wad, czy ona da  sobie radę. Nieopatrznie powiedziałem, że sądziłem, że o takich rzeczach to się myśli  i je  sprawdza przed zajściem  w ciążę, a teraz to co będzie to będzie. No to ryczała z godzinę i potem ze mną nie rozmawiała, bo się czuła dotknięta i zlekceważona. Zupełnie nie wiedziałem co mam zrobić. 

Primo -nie przejmować  się - ona jest teraz pod  wpływem hormonów, potraktować jak nieszkodliwą  wariatkę. Objąć, przytulić, powiedzieć jak ślicznie w tej  ciąży wygląda i jak  się cieszysz, że będzie  dziecko. Potem  możesz dodać, że przecież, jeśli coś budzi jej niepokój to ma  swego lekarza i powinna jemu  wszystkie  swe niepokoje zgłosić. A na końcu możesz dodać, że dla dobra  dziecka powinna teraz  myśleć jak najbardziej  pozytywnie bo od pierwszego dnia  ciąży dziecko odbiera  wszystkie jej radości i  smutki, więc powinna być pogodna, bo jej niepokój  przechodzi na dziecko. Poczytaj razem  z nią lekturę którą  dostała ode mnie. 

Wiesz- ciąża to niby nic nienormalnego, ale jest to specyficzny stan i organizm matki jest cały  czas w stanie  wysilenia. Bądź czuły, pieść ją, niech nadal czuje  się pożądaną i atrakcyjną kobietą. W tej lekturze znajdziesz porady na każdą okoliczność. Ona nie ma dużego doświadczenia w  kwestiach damsko- męskich i musisz jej pewne rzeczy podpowiedzieć. My z Zikiem w pewnym  sensie  mieliśmy łatwiej, bo oboje już po jednym małżeństwie. 

Z jednej strony jest łatwiej a z drugiej wcale nie- zastanawiasz się mimo woli czy z twoim poprzednikiem robiła to samo i jak ty w tym układzie  wypadasz. I umówiliśmy  się na  samym  początku, że nie będziemy ukrywać co nam z tego co razem robimy daje  super frajdę lub że wręcz nam nie leży. I oboje  bardzo pilnujemy się by czegoś nie palnąć w rodzaju  "ty zupełnie jak xyz robisz to samo lub tak samo, a to mnie  wkurzało". Poza tym nie oszukujmy się - bycie ze  sobą 24 godziny na dobę naprawdę nie jest proste. Czasem każde z nas ma ochotę pobyć bez tej drugiej połówki - nie dlatego, że mu się partner  znudził, ale  dlatego, że każdy musi trochę pobyć sam z własnymi myślami. Ja wtedy znikam w łazience. Zik   musi "coś sprawdzić w samochodzie". A najdalej po pół godzinie wszystko się nam w środku wyzeruje i jest w porządku. I to nie jest wcale zmęczenie obecnością akurat tej osoby.

Ja nie usprawiedliwiam Aliny, ale ona wiecznie wysłuchiwała  żalów swej matki na temat tego, że kilka ciąż matki skończyło się poronieniem, że ojciec niezbyt elegancko zachowywał się  wobec matki i mam wrażenie, że jej matka w pewnej chwili uznała swą córkę za swą przyjaciółkę i na pewno nie było to dobre dla Aliny.  I myślę, że część lęków Aliny jest żywcem przeniesiona z jej matki na nią. 

Tak naprawdę nic się złego z tą jej ciążą nie  dzieje - nie ma porannych mdłości, krążenie jak na razie w  porządku bo nóżki jej nie puchną, nie ma jakichś absmaków ani dziwnych upodobań dietetycznych, wyniki krwi też są w porządku, nie ma anemii. To koniec pierwszego trymestru i na moje nie lekarskie oko to jest wszystko w porządku. Lekarz wie o perypetiach jej matki, ale jak na  razie u Alinki wszystko w porządku.  Wiesz - ja też marudziłam w czasie  ciąży, bo nie  wolno wtedy jeść serów pleśniowych, surowego mięsa. Złościło mnie to a poza  tym nawet przez  moment nie miałam stanu euforii z tej racji, że jestem w ciąży. W pewnym sensie było tak, jakbym stała  z boku i obserwowała siebie. Bałam się porodu, bo wiedziałam, że mamy poród był ciężki i że nie miała pokarmu. Ale nie wiem, tata też nie  wie jak tam dokładnie  było ze zdrowiem  mamy, bo wtedy nie było kontaktu z lekarzami. Teraz macie oboje kontakt z lekarzem, możesz  nawet sam z nim porozmawiać, bez Aliny. Możesz być obecny przy  porodzie, możesz nie być, twój wybór.

O wrażeniach  z porodu to możesz sobie porozmawiać z Zikiem, ale bierz poprawkę na to, że każdy poród jest inny. Ja miałam ustawienie pośladkowe, ten uparciuch szedł pupą do wyjścia i dlatego mnie kroili. Ten lekarz, który mnie prowadził to bardzo rozsądny facet - dziecko owszem ważne, ale matka ważniejsza.

Jeśli będzie rodziła "siłami natury" poproście o poród pod  znieczuleniem - będzie czuła napięcie mięśni, bo tego znieczulenie nie niweluje, to jest męczące, ale nie będzie  czuła z tej okazji bólu. Ja pod  tym znieczuleniem miałam operację. To znieczulenie nie  szkodzi też  dziecku, co jest ważne.

Kris - ile  razy Alina coś będzie majaczyć to weź głęboki wdech, potem się uśmiechnij i powiedz jej jak bardzo ją kochasz. I dziecko, na które  czekacie. To najlepsze lekarstwo.  A teraz oddaj  mi dziecko. Trzeba mu pampersa zmienić, połóż go w wózku. Kris ostrożnie ułożył swego bratanka w  wózku, a potem powiedział - jestem szczęściarzem- mam super bratową. Kocham cię tak, jakbyś była moją siostrą. I cieszę się, że po tej upiornej Ance Kazik ma taką cudowną żonę.

Mało znałam Ankę, jak dla mnie to była nie bardzo zrównoważona i może dlatego tak łatwo wpadła w nałóg. Tesiu - Kazik nigdy jej nie kochał- on tylko był cholernie lojalny i przyzwoity. A ciebie naprawdę kocha. Podoba mi się w tej Trou Madame, muszę tu przyjechać z Aliną. I nawet  nie ma  tłoku, patrz ile jest wolnych stolików. Tylko kolejka do lodów długa niemiłosiernie. No i powiem ci, że coś zgłodniałem. Muszę zobaczyć co tu można zjeść bardziej konkretnego niż melba. Nie wiem, może gofry z czymś, bo w okienku to są gofry oprócz lodów. Ja po tej melbie to pewnie z tydzień lodów  nie zjem- porcja jak dla górnika po dniówce. A może po prostu wrócimy do domu i coś zrobimy do jedzenia. Tylko zadzwoń do Zika, że zaraz wrócimy do domu.  

W dwadzieścia minut później już wsiadali do samochodu. W dwie minuty po tym gdy zaparkowali koło bloku Tesi i Kazika pod blok podjechał Kazik.  No to jedziemy wszyscy na górę, zaraz zrobię lunch, a potem możemy jeszcze gdzieś na łono natury pojechać-    może do Konstancina? - rzuciła propozycję Teresa. Ja to pojadę po Alinę - oświadczył Krystian. Tylko wpierw do niej  zadzwonię, bo nie wiem o której ona  dziś wychodzi - teoretycznie pracuje 8 godzin,  ale tam często teoria rozmija się z praktyką, bo czasem  jedzie na jakąś późniejszą  godzinę i wtedy wszystko jest poprzewracane do góry nogami. Tak to jest w prywatnym  biznesie. A to, że dziś pojechała  na 9,00  niczego mi nie  wyjaśnia. To nie zjesz teraz z nami lunchu?- dziwił się Kazik. Zadzwoń do niej, bo może ją przywieziesz  na lunch do nas. My jemy prawie dietetycznie, ciężarna może z nami jeść. No ale nie  chcę byśmy was objadali- jęknął Krystian. Oj, ty chyba także jesteś w ciąży i na mózg ci dodatkowo ta  ciąża padła. Wypikaj jej numer i daj  mi ją do telefonu- rozkazał Kazik- sam  z nią porozmawiam.  Krystian zrobił na czole wymowny  znak i  podał słuchawkę Kazikowi, który powiedział, że Kris zaraz po nią przyjedzie i wszyscy  razem  zjedzą lunch i jeśli będzie  musiała wrócić do pracy to ją Kris odwiezie. Ale ponieważ w firmie był jakiś  zastój  Alina miała  jakieś nadgodziny to bez problemu  mogli wszyscy razem zjeść lunch.

Po lunchu w ramach wypadu na łono natury pojechali do Wilanowa i spacerowali po pięknym przypałacowym parku, pustawym już o tej porze. Zresztą tu nigdy nie było tłumów, bowiem wstęp do parku był płatny. Potem wybrali  się na kawę do ogródka kawiarnianego przy kawiarni Hetmańskiej, gdzie najmłodszy członek  rodziny bez pośpiechu,  ale systematycznie pochłaniał jabłko. Teresa śmiała  się, że świetnie wychowują swego  synka - wędruje malec z jednej kawiarni do  drugiej. No i dobrze- przynajmniej będzie  się umiał zachować  w kawiarni -od "tyciego" będzie wiedział, że w kawiarni to  się  siedzi  a nie biega po niej wrzeszcząc na całego- podsumował tata.

                                                                c.d.n.

2 komentarze: