Przedpołudnie następnego dnia Teresa z dzieckiem spędziła w Łazienkach Królewskich w towarzystwie, Krystiana, taty i Aleksa. Dla dziecka wzięła dwie butelki przegotowanej wody, porcję mleka w proszku, obowiązkowo jabłko i łyżeczkę do jego skrobania no i oczywiście pampersy. Gdy szykowała wszystko dla dziecka Kris wyraźnie notował w pamięci co się bierze na "wyprawę z dzieckiem". Była zdecydowana by wybrać się do Łazienek. Bracia zamienili się w związku z tym samochodami- wszak fotelik samochodowy był tylko w samochodzie Kazika. Nie omal w ostatniej chwili przypomnieli sobie, że skoro się zamieniają samochodami, to należy również wymienić się dowodami rejestracyjnymi. Kris w drodze do Łazienek stwierdził, że nie był w Łazienkach kilka dłuuugich lat. Nie martw się, ja też nie byłem tu wiele lat- pocieszył go tata. No to my z Zikiem jesteśmy lepsi od was - byliśmy tu nim się Aleks urodził. Lubię ten park. I nawet wycieczki mi nie przeszkadzają. Mam tu kilka swoich ulubionych miejsc, które wycieczki omijają, na przykład górkę za teatrem. Tam nawet pół wycieczki nie zagląda, bo są raptem dwie ławki i maleńkie oczko wodne. Odkryłam to miejsce gdy czasem wyciekałam ze szkoły. Co robiłaś? - w głosie taty brzmiało zdumienie. Noooo, czasem jakoś nie mogłam znaleźć drogi do szkoły. Czyli wagarowałaś? - doprecyzowywał tata. Dlaczego? Bo nie lubiłam swojej szkoły, byłam nią bardzo rozczarowana. Mama chciała bym tam chodziła, to było żeńskie liceum - masakryczne. Wszystkie wagarowałyśmy, oczywiście nie jednocześnie. Jedyny plus, że się nauczyłam pływać, bo miałyśmy jeden rok w ramach wychowania fizycznego naukę pływania. Dlaczego ja o tym wszystkim nie wiedziałem?- dziwił się tata. Teresa roześmiała się - nie wiem. Widocznie mama nie widziała potrzeby by cię o tym wszystkim informować. A teraz z tą wiedzą lepiej ci? - spytała. No nie - stwierdził po chwili milczenia. No widzisz- masz automatycznie odpowiedź dlaczego mama ci o tym nie donosiła. No ale mimo tego wagarowania szkołę ukończyłam. Tato, ja też często się urywałem ze szkoły- przyznał się pan mecenas. Ale dlaczego- tata nie mógł tego pojąć. Bo się piekielnie w szkole nudziłem a na dodatek ciągle mi wszyscy na okrągło wypominali mego starszego genialnego brata. A ja się nudziłem w szkole jak mops uwiązany przy fotelu swej pańci.
No popatrz Kris - znamy się od wieków i dopiero teraz dowiadujemy się o sobie takich ciekawych rzeczy- śmiała się Teresa. Że też ja cię tu nigdy nie spotkałam? Bo widocznie nigdy nie siedziałaś na amfiteatrze - ja tam grywałem w brydża. No nie bywałam - bo z amfiteatru najczęściej strażnicy i jacyś porządkowi przeganiali wagarowiczów. Fakt - raz mnie dorwali, ale jakoś się wyłgałem. To było jakoś tak przed maturą i miałem już 18 lat i się odczepili. Ale u mnie to tata wiedział, że ja się czasem urywam ze szkoły, ale nie wiem czy mama o tym wiedziała. Bo raz mnie tata spotkał na mieście w godzinach, w których normalnie bywałem w szkole, tak około 10 rano- szedłem do kina.
No, to koniec wspominajek - podsumowała Teresa. Mów teraz czego nie wiesz, co cię przerasta. W ramach ćwiczeń z ojcostwa dasz Aleksowi mleko, czyli przegotowaną wodę z mlecznym proszkiem. Teresa wytarła ręce dezynfekującymi chusteczkami i przygotowała mleko mówiąc- genialne jest to mleko - rozpuszcza się idealnie. Teraz go weź z wózka na kolana w pozycję pół leżącą i proszę- smoczek do dzioba i obserwuj zawartość butelki- kąt nachylenia musi być taki, żeby cały czas smoczek był napełniony mlekiem, żeby mały nie łykał przypadkiem powietrza. Oprzyj się o oparcie krzesła- moment- położę pieluchę pomiędzy twoją koszulą a małym, żeby cię nie upaprał. Chyba ci zrobię zdjęcie i napiszę do Kazika, że mamy nianię do dziecka. Przy dziecku wymagana jest bardzo duża podzielność uwagi, zupełnie jak przy prowadzeniu samochodu, więc karm go i mów z czym masz problem.
Ona często płacze. Gdy się pytam dlaczego to słyszę, że się boi : porodu, tego czy dziecko nie będzie miało jakichś wrodzonych wad, czy ona da sobie radę. Nieopatrznie powiedziałem, że sądziłem, że o takich rzeczach to się myśli i je sprawdza przed zajściem w ciążę, a teraz to co będzie to będzie. No to ryczała z godzinę i potem ze mną nie rozmawiała, bo się czuła dotknięta i zlekceważona. Zupełnie nie wiedziałem co mam zrobić.
Primo -nie przejmować się - ona jest teraz pod wpływem hormonów, potraktować jak nieszkodliwą wariatkę. Objąć, przytulić, powiedzieć jak ślicznie w tej ciąży wygląda i jak się cieszysz, że będzie dziecko. Potem możesz dodać, że przecież, jeśli coś budzi jej niepokój to ma swego lekarza i powinna jemu wszystkie swe niepokoje zgłosić. A na końcu możesz dodać, że dla dobra dziecka powinna teraz myśleć jak najbardziej pozytywnie bo od pierwszego dnia ciąży dziecko odbiera wszystkie jej radości i smutki, więc powinna być pogodna, bo jej niepokój przechodzi na dziecko. Poczytaj razem z nią lekturę którą dostała ode mnie.
Wiesz- ciąża to niby nic nienormalnego, ale jest to specyficzny stan i organizm matki jest cały czas w stanie wysilenia. Bądź czuły, pieść ją, niech nadal czuje się pożądaną i atrakcyjną kobietą. W tej lekturze znajdziesz porady na każdą okoliczność. Ona nie ma dużego doświadczenia w kwestiach damsko- męskich i musisz jej pewne rzeczy podpowiedzieć. My z Zikiem w pewnym sensie mieliśmy łatwiej, bo oboje już po jednym małżeństwie.
Z jednej strony jest łatwiej a z drugiej wcale nie- zastanawiasz się mimo woli czy z twoim poprzednikiem robiła to samo i jak ty w tym układzie wypadasz. I umówiliśmy się na samym początku, że nie będziemy ukrywać co nam z tego co razem robimy daje super frajdę lub że wręcz nam nie leży. I oboje bardzo pilnujemy się by czegoś nie palnąć w rodzaju "ty zupełnie jak xyz robisz to samo lub tak samo, a to mnie wkurzało". Poza tym nie oszukujmy się - bycie ze sobą 24 godziny na dobę naprawdę nie jest proste. Czasem każde z nas ma ochotę pobyć bez tej drugiej połówki - nie dlatego, że mu się partner znudził, ale dlatego, że każdy musi trochę pobyć sam z własnymi myślami. Ja wtedy znikam w łazience. Zik musi "coś sprawdzić w samochodzie". A najdalej po pół godzinie wszystko się nam w środku wyzeruje i jest w porządku. I to nie jest wcale zmęczenie obecnością akurat tej osoby.
Ja nie usprawiedliwiam Aliny, ale ona wiecznie wysłuchiwała żalów swej matki na temat tego, że kilka ciąż matki skończyło się poronieniem, że ojciec niezbyt elegancko zachowywał się wobec matki i mam wrażenie, że jej matka w pewnej chwili uznała swą córkę za swą przyjaciółkę i na pewno nie było to dobre dla Aliny. I myślę, że część lęków Aliny jest żywcem przeniesiona z jej matki na nią.
Tak naprawdę nic się złego z tą jej ciążą nie dzieje - nie ma porannych mdłości, krążenie jak na razie w porządku bo nóżki jej nie puchną, nie ma jakichś absmaków ani dziwnych upodobań dietetycznych, wyniki krwi też są w porządku, nie ma anemii. To koniec pierwszego trymestru i na moje nie lekarskie oko to jest wszystko w porządku. Lekarz wie o perypetiach jej matki, ale jak na razie u Alinki wszystko w porządku. Wiesz - ja też marudziłam w czasie ciąży, bo nie wolno wtedy jeść serów pleśniowych, surowego mięsa. Złościło mnie to a poza tym nawet przez moment nie miałam stanu euforii z tej racji, że jestem w ciąży. W pewnym sensie było tak, jakbym stała z boku i obserwowała siebie. Bałam się porodu, bo wiedziałam, że mamy poród był ciężki i że nie miała pokarmu. Ale nie wiem, tata też nie wie jak tam dokładnie było ze zdrowiem mamy, bo wtedy nie było kontaktu z lekarzami. Teraz macie oboje kontakt z lekarzem, możesz nawet sam z nim porozmawiać, bez Aliny. Możesz być obecny przy porodzie, możesz nie być, twój wybór.
O wrażeniach z porodu to możesz sobie porozmawiać z Zikiem, ale bierz poprawkę na to, że każdy poród jest inny. Ja miałam ustawienie pośladkowe, ten uparciuch szedł pupą do wyjścia i dlatego mnie kroili. Ten lekarz, który mnie prowadził to bardzo rozsądny facet - dziecko owszem ważne, ale matka ważniejsza.
Jeśli będzie rodziła "siłami natury" poproście o poród pod znieczuleniem - będzie czuła napięcie mięśni, bo tego znieczulenie nie niweluje, to jest męczące, ale nie będzie czuła z tej okazji bólu. Ja pod tym znieczuleniem miałam operację. To znieczulenie nie szkodzi też dziecku, co jest ważne.
Kris - ile razy Alina coś będzie majaczyć to weź głęboki wdech, potem się uśmiechnij i powiedz jej jak bardzo ją kochasz. I dziecko, na które czekacie. To najlepsze lekarstwo. A teraz oddaj mi dziecko. Trzeba mu pampersa zmienić, połóż go w wózku. Kris ostrożnie ułożył swego bratanka w wózku, a potem powiedział - jestem szczęściarzem- mam super bratową. Kocham cię tak, jakbyś była moją siostrą. I cieszę się, że po tej upiornej Ance Kazik ma taką cudowną żonę.
Mało znałam Ankę, jak dla mnie to była nie bardzo zrównoważona i może dlatego tak łatwo wpadła w nałóg. Tesiu - Kazik nigdy jej nie kochał- on tylko był cholernie lojalny i przyzwoity. A ciebie naprawdę kocha. Podoba mi się w tej Trou Madame, muszę tu przyjechać z Aliną. I nawet nie ma tłoku, patrz ile jest wolnych stolików. Tylko kolejka do lodów długa niemiłosiernie. No i powiem ci, że coś zgłodniałem. Muszę zobaczyć co tu można zjeść bardziej konkretnego niż melba. Nie wiem, może gofry z czymś, bo w okienku to są gofry oprócz lodów. Ja po tej melbie to pewnie z tydzień lodów nie zjem- porcja jak dla górnika po dniówce. A może po prostu wrócimy do domu i coś zrobimy do jedzenia. Tylko zadzwoń do Zika, że zaraz wrócimy do domu.
W dwadzieścia minut później już wsiadali do samochodu. W dwie minuty po tym gdy zaparkowali koło bloku Tesi i Kazika pod blok podjechał Kazik. No to jedziemy wszyscy na górę, zaraz zrobię lunch, a potem możemy jeszcze gdzieś na łono natury pojechać- może do Konstancina? - rzuciła propozycję Teresa. Ja to pojadę po Alinę - oświadczył Krystian. Tylko wpierw do niej zadzwonię, bo nie wiem o której ona dziś wychodzi - teoretycznie pracuje 8 godzin, ale tam często teoria rozmija się z praktyką, bo czasem jedzie na jakąś późniejszą godzinę i wtedy wszystko jest poprzewracane do góry nogami. Tak to jest w prywatnym biznesie. A to, że dziś pojechała na 9,00 niczego mi nie wyjaśnia. To nie zjesz teraz z nami lunchu?- dziwił się Kazik. Zadzwoń do niej, bo może ją przywieziesz na lunch do nas. My jemy prawie dietetycznie, ciężarna może z nami jeść. No ale nie chcę byśmy was objadali- jęknął Krystian. Oj, ty chyba także jesteś w ciąży i na mózg ci dodatkowo ta ciąża padła. Wypikaj jej numer i daj mi ją do telefonu- rozkazał Kazik- sam z nią porozmawiam. Krystian zrobił na czole wymowny znak i podał słuchawkę Kazikowi, który powiedział, że Kris zaraz po nią przyjedzie i wszyscy razem zjedzą lunch i jeśli będzie musiała wrócić do pracy to ją Kris odwiezie. Ale ponieważ w firmie był jakiś zastój Alina miała jakieś nadgodziny to bez problemu mogli wszyscy razem zjeść lunch.
Po lunchu w ramach wypadu na łono natury pojechali do Wilanowa i spacerowali po pięknym przypałacowym parku, pustawym już o tej porze. Zresztą tu nigdy nie było tłumów, bowiem wstęp do parku był płatny. Potem wybrali się na kawę do ogródka kawiarnianego przy kawiarni Hetmańskiej, gdzie najmłodszy członek rodziny bez pośpiechu, ale systematycznie pochłaniał jabłko. Teresa śmiała się, że świetnie wychowują swego synka - wędruje malec z jednej kawiarni do drugiej. No i dobrze- przynajmniej będzie się umiał zachować w kawiarni -od "tyciego" będzie wiedział, że w kawiarni to się siedzi a nie biega po niej wrzeszcząc na całego- podsumował tata.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń