Nic nie trwa wiecznie a zwłaszcza ładna pogoda. Piękne jesienne dni były już tylko wspomnieniem - koniec października i listopad zniechęcały do życia deszczami, a listopad dołożył jeszcze chłód. Teresa rzadko teraz wychodziła z Aleksem na spacer, sytuację ratowała w pewien sposób loggia - na jesień i zimę Kazik zdemontował werticalową zasłonę a wzdłuż balustrady zamontował zasłonę z grubego brezentu, by wiatr nie wpadał wprost na wózek, w którym spał Aleks. W wózku oprócz grubszego materacyka był zakupiony przez Tesię kocyk ze 100% wełny i cieplutki śpiworek z kapturem. Na gresowej podłodze loggii rozłożona była gruba mata a fotel, na którym siedział tata był wyłożony owczymi futerkami, które wg producenta miały być "dywanikami do sypialni". W sypialniach (taty i Kazików) były koło łóżek dywaniki z kozich futerek, prezent od Franka. Aleksander "doroślał" - miał plastikowe książeczki, którymi się bawił w kąpieli i miał książeczki, które może nie były najwyższych artystycznych lotów, ale pies w nich namalowany wyglądał jak prawdziwy pies a kot jak kot- generalnie wszystko wyglądało jak w naturze. Oczywiście w domu rósł pomału zbiór zabawek.
W domu najważniejszym sprzętem był kojec, w którym mały spędzał niemal cały dzień. Najbardziej lubił gdy ktoś z dorosłych wchodził do środka i razem z nim "czytał". Umiał pokazać w książeczce pieska, kotka, domek, dziecko, kwiatek. Ponieważ cierpliwość i konsekwencja działają cuda Aleks jadł nie tylko gotowaną marchewkę - jadł również buraczki i......marchewkę z brokułem. Jabłko nadal było ulubionym owocem, lubił też jabłka pieczone. Teresa przygotowywała go pomału, ale systematycznie do tego, by jadł to samo co oni. Przy obiedzie malec siedział na kolanach Teresy i dostawał zawsze jakieś smakołyki z jej talerza. Maluszek bardzo lubił....mięso. Wpierw było przemycane w marchwiance, a potem Teresa gotowała dla niego mięso mielone, ewentualnie rozdrabniała je blenderem. Nie lubił jajek, co nie dziwiło Teresy, bo ona też nie przepadała za jajkami. Zupa "wzmocniona jajkiem była
"be", po pierwszej łyżeczce buzia już nie chciała się otwierać.Dostał też kilka razy łyżeczkę gotowanej i przetartej przez sitko soczewicy - oczywiście w towarzystwie marchewki. Poza tym dziecko wydawało coraz więcej dźwięków. Lubił muzykę i......lubił tańczyć razem z mamą i tatą. Był wtedy obejmowany przez oboje, czyli była pełnia szczęścia! I bardzo lubił razem z rodzicami leniuchować w łóżku, zaglądać im w usta, otwierać oczy ciągnąc za rzęsy, sprawdzać czy im włosy dobrze się trzymają na głowie. Sprawdzał też czy wygodnie jest po nich raczkować.
Kazik nieomal codziennie dziękował Teresie, że wzięła ten urlop wychowawczy i dziecko nie musi bladym świtem być gdzieś transportowane i zostawiane w obcym miejscu na długie godziny. A mały Aleks bardzo lubił też rodzinne kolacje, które były regularnie co dwa tygodnie.
Tata Teresy był nieustannie zachwycony swoim wnuczkiem. Zachwycało go nawet to, że mały się tak chętnie do niego przytula i że zawsze wita rano dziadka uśmiechem i wyciąga do niego rączki. Dziadek go uczył jakie dźwięki wydają z siebie zwierzątka namalowane w jego książeczce - jak na razie to gdy go proszono o pokazanie pieska Aleks bez chwili wahania pokazywał psa i wydawał dźwięk "uuu."
W dalszym ciągu był utrzymany reżim kąpieli raz na tydzień - tylko rączki, buzia i pupa dostępowały zaszczytu codziennych ablucji. Na szczęście małemu bardzo się kąpiel podobała - Kazik się śmiał, że jak się dzieciak przyzwyczai do czytania w kąpieli to się rozpuści w wannie gdy już będzie się kąpał sam. Ale Teresa zauważyła, że dopóki będzie mieszkał z nimi to nie ma na to szans- oni przecież mają kabinę, nie ma w tym domu wanny. Gdy Aleks już będzie stał na własnych nóżkach to będzie się kąpał tak jak oni - pod prysznicem. W kabinie nie ma szans na czytanie. No fakt - zgodził się Kazik. I będziesz z nim golutka wchodziła do kabiny? Teresa popatrzyła na niego jak na wariata - przecież nie będę pod prysznicem stała w kombinezonie narciarskim lub w piżamie. Teraz śpimy nago, jeszcze nas dziecko nie widziało w piżamach. On od małego będzie wiedział jaka jest różnica pomiędzy mężczyzną i kobietą i będzie to całkiem naturalne. Zapewne nie jeden raz będzie porównywał wasze męskie wyposażenie.
Słuchaj - gdy jeszcze byłam panną byłam razem z tatą na plaży nudystów w Bułgarii. I jakoś nie zemdlałam z wrażenia- ani na widok nagiego własnego ojca, ani innych mężczyzn, ani kobiet. Nie da się ukryć, że golizna w pewnym wieku przestaje być estetyczna. Widok nagiego człowieka starego, mocno zatłuszczonego jest niestety niezbyt estetyczny i to niezależnie od płci. Takie ponad stu kilowe i zaniedbane ciało nie jest miłym widokiem- niezależnie od płci i czy taki osobnik jest w kąpielówkach czy nago to jest to tak samo przykry widok. Tyle tylko, że kobiety z dużą nadwagą nieco lepiej wyglądają w dość mocno zabudowanych kostiumach ewentualnie w sukienkach plażowych. Ja podziwiałam jak ci ludzie siedzieli tym gołymi tyłkami na piachu. Ja to bym bez czegoś do siedzenia na piachu zmarła z wyczerpania od ciągłego stania, bo za nic w świecie nie usiądę nawet w majtkach na piachu. Muszę mieć przynajmniej ręcznik frotowy by na nim usiąść.
No to szkoda, że wtedy mnie tam nie było - stwierdził Kazik. Teresa śmiała się - tata cały czas trzymał mnie tak, jakbyśmy byli parą - widocznie uważał, że to mnie uchroni przed ewentualną natarczywością jakichś "niewyrobionych nudystów". Potem się śmiałam, że tata chronił swój harem - bo ja chciałam iść sama, ale się sprzeciwił.
Wiesz Tesinko - nasz tata to jest naprawdę cudownym człowiekiem i jestem ogromnie szczęśliwy, że jest razem z nami. To bardzo mądry i bardzo dobry człowiek. I naprawdę bardzo go kocham, zresztą Krystian też. Muszę zajrzeć w notatki, bo chyba niedługo tata powinien mieć badania kontrolne, my zresztą też. Ja co prawda robiłem w WIMLu, no ale tu też mogę zrobić, żeby był porządek w papierach.
Ciekawy jestem jakiej płci jest dziecko Krystiana. Twierdzi, że mu to obojętne, grunt, że się ciąża jak na razie trzyma a Alina chyba za bardzo nie narzeka. Nooo, całkiem nieźle - stwierdziła Teresa i jak na razie to na nic nie narzeka, choć coś ćwierkała, że chyba jej biust się powiększył. No i dobrze, zawsze jęczała że mógłby być większy.
No bo wam, kobietom , to dość trudno dogodzić- śmiał się Kazik- jak ma duży biust to narzeka, że jest zbyt duży, jak mały to jest jęczenie, że za mały. Jak ma któraś jasne włosy to kombinuje jak je przyciemnić i na zmianę tylko zapuszczacie albo ścinacie włosy. A wiesz czemu to robimy?- spytała Teresa. No nie wiem, ale podejrzewam, że chcecie się podobać swoim mężczyznom.
Pudło! - stwierdziła Teresa, nie trafiłeś. Robimy to, żeby nie umrzeć przy was z nudów, bo bardzo szybko wpadacie w rutynę i coraz mniej się staracie. A gdy my zmieniamy kolor włosów lub uczesanie i wkładamy ciuchy, których jeszcze nie widzieliście to musicie nieco wysilić umysł by nas w porę rozpoznać i nie palnąć jakiejś głupoty w stylu "witaj nieznajoma, piękna kobieto".
No nie wiem, bo ja to akurat prawie nie mam kobiet w pracy, a te co są to przeważnie widuję je góra raz w miesiącu gdy muszę coś rozliczyć- np. przejazdy służbowe. I w ogóle ich od siebie nie odróżniam. Ale ostatnio to jak widzisz siedzę głównie w instytucie. Poza tym gdy jestem np. na zakupach, to nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wszystkie kobiety się czeszą czy też strzygą u tego samego fryzjera, a najlepiej było to widać gdy jakiś fryzjer wymyślił asymetryczne strzyżenie i co druga dziewczyna była tak ostrzyżona. Taaaak? a gdy faceci nagle wszyscy zaczęli mieć długawe włosy i grzywki to tego nie zauważyłeś?
No, zauważyłem, ale nigdy nie miałem włosów niemal do nasady szyi ani grzywki. Jakoś nie nadążałem za modą. A teraz to gdy jesteśmy na zakupach odzieżowych to ty mi wybierasz rzeczy, w których ci się podobam i te ciuchy kupuję. Lubię z tobą chodzić na zakupy, nawet gdy mi każesz przymierzyć kolejno trzy pary spodni. A najbardziej lubię gdy mi sprawdzasz jak mi leżą na tyłku i zaraz zaczyna mi się spieszyć do domu.
A pamiętasz jak kiedyś byliśmy na jakiejś imprezie u Witka i była zabawa w rozpoznawanie własnej żony tylko i wyłącznie po bosych stopach? Pamiętam tylko, że często bywaliśmy wy i my u Witka. Jego żona uwielbiała takie nieco dziwne zabawy, które nie wydawały mi się wtedy zabawne. Teresa roześmiała się - bo żona Witka wtedy studiowała psychologię i część tych zabaw to były psychotesty. I wtedy po raz pierwszy uświadomiłam sobie, że Robert i ja nie pasujemy zupełnie do siebie. I że jeżeli chcemy być dalej razem to trzeba coś w tym układzie zmienić. To była ta zabawa, w której wszystkie dziewczyny była zasłonięte prześcieradłami, każda miała doczepiony do prześcieradła numer. A nasi mężowie mieli nas rozpoznać po wystawionej poza prześcieradło ręce bez pierścionków i obrączek oraz po nagich stopach. Wszystkie miałyśmy paznokcie rąk i stóp polakierowane takim samym lakierem. Zabawne, ale nikt nie rozpoznał swej partnerki po bosych stopach, ktoś jeden poznał swą żonę po dłoni- ona miała po prostu krzywy jeden palec w lewej ręce. I wtedy żona Witka powiedziała, że to był test, który powiedział nam wszystkim jak mało i powierzchownie znamy swego partnera. A wszystkowiedzący Robert stwierdził, że takie testy to głupota, że równie dobrze można by ogolić wszystkim panom owłosienie intymne i z wyglądu tylko tej części ciała kazać żonom wskazać swego męża. A któraś z dziewczyn powiedziała - byłoby zapewne łatwiej gdyby było trzeba tylko każdego opatrzyć imieniem i potem okazałoby się, że niektórzy są bardzo znani. I wszystkowiedzący już nic wtedy nie powiedział. Ze trzy lata wstecz spotkałam żonę Witka - byli po rozwodzie, bo, jak to określiła, znudziła mu się rola królika doświadczalnego. Obydwie się spieszyłyśmy, więc gdy nadjechał autobus pomachałyśmy sobie mówiąc : no to do miłego!
Pamiętam te zabawy u Witka. Gdyby teraz taka była to bez najmniejszego trudu rozpoznałbym w ten sposób ciebie - masz takie drobne paluszki stóp i inaczej układa ci się skóra na stawie palca wskazującego prawej ręki niż na innych palcach. Naprawdę?- zdumiała się Teresa. Naprawdę, zobacz sama. Teresa przyjrzała się uważnie swojej prawej dłoni- no rzeczywiście. Kiedyś miałam tu zdartą skórę, o coś zaczepiłam, chyba w trakcie jakichś kuchennych eksperymentów. I taka trochę bardziej szorstka jest na tym stawie. No to będę w ten paluszek wmasowywał krem do rąk, mamy wszak w domu.
c.d.n.
:-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń