środa, 16 października 2024

Córeczka tatusia -163

 Miejska zima nikogo nie  zachwyciła.  Wojtek z  Michałem  postanowili "zadbać o kondycję" i w każdy weekend przemierzać ścieżki  Lasu Kabackiego na nartach  biegowych. Tylko raz wybrali się w trzy rodziny i, jak  się  śmiała  Marta, trudno  było o głupszy  pomysł. Żadna  z pań  nie miała ochoty na snucie się po lesie  na  nartach, zresztą warunki wcale  nie  były sprzyjające. Dzieciaki  szybko przemoczyły ubrania, które  nie  były zbyt dostosowane do długich zabaw  na  śniegu, w efekcie końcowym obie "matki dzieciom" i Marta zostawiły panom jeden samochód a  same wróciły z  dziećmi do domów. Panowie byli  nieco  rozczarowani i  dziwnie  szybko też wrócili jednym samochodem do Warszawy. Wojtek po powrocie  miał lekki  żal,  że Marta też wróciła  wcześniej zamiast zostać razem z nim. 

A czy ty zauważyłeś, że ja nie  wzięłam z wypożyczalni biegówek? - zapytała. Sam wskoczyłeś w te swoje wzięte od taty  biegówki i zaraz  pognałeś w  siną dal. Nawet  się nie obejrzałeś  za mną i nie pytałeś  dlaczego nie mam nart.  A dla mnie  nie było butów, wszystkie  były  ze  dwa numery  za duże. Poza  tym to ja  nie przepadam za szlajaniem   się  zimą na  nartach- to raz,  a dwa -  Maryla boi się sama prowadzić samochód zimą gdy jest jednak ślisko, a jak sam widziałeś to szosa  nie  była dokładnie oczyszczona. To  co prawda nie  była  długa droga,  ale  dla kogoś kto nigdy  zimą nie prowadził samochodu poza  miastem może to  być  dość  stresujące, zwłaszcza, że w  samochodzie  były dzieci. No fakt - jakoś o tym nie pomyślałem- kajał  się Wojtek. Jestem zapewne  rozbestwiony faktem, że  ty nie boisz się jazd  zimowych. 

Wiesz- to nie jest  tylko kwestia  tego, że jest  zima, ale tak  się składa, że Maryla w ogóle  bardzo  rzadko sama  prowadzi samochód a z  dziećmi nigdy jeszcze sama nie prowadziła. Jeśli pracują z Andrzejem w  różnych godzinach  to Maryla korzysta  z komunikacji miejskiej - ja  ją rozumiem- pamiętam  jak  sama miałam opory gdy kupiliśmy dla mnie  samochód. A każda jazda była  dla  mnie  niczym  skok na spadochronie.  Poza  tym odnoszę  wrażenie, że ona   nadal uważa  się za podwładną Andrzeja, co jest , jak dla  mnie,   mało zrozumiałe. Może to wcale  nie jest fajnie pracować z własnym  mężem w jednej instytucji?  

I wiesz, musimy wkrótce zastanowić się czy decydujemy  się na dziecko czy może nasze instynkty macierzyńsko- ojcowskie w pełni  zaspokaja posiadanie Misi. A jest to teraz  do przemyślenia bo kończą  mi  się  tabletki i  muszę iść do "gina", a on na pewno  się mnie  zapyta o to czy i kiedy planuję ciążę.  Bo z miesiąca  na  miesiąc jakoś mi nie ubywa lat a raczej  przybywa.  Jeśli chcesz to  możesz  się wybrać  razem ze mną - to bardzo fajny  facet i ma wielce nowoczesne spojrzenie i często jego pacjentki przychodzą  z partnerem, który  niekoniecznie jest ślubnym facetem. Ciężarne to regularnie przychodzą ze  swoim  facetem. Bo on  uważa, że współtwórca dziecka powinien od samego początku być włączony w akcję pod  tytułem  "dziecko".  Jutro muszę sobie  zarezerwować termin wizyty, więc przejrzyj swój terminarz kiedy możesz poświęcić jedno późne popołudnie na tę wizytę.  

Nie ma  problemu - jeszcze  nigdy nie byłem u ginekologa- to może być nawet bardzo interesujące doświadczenie-  stwierdził  Wojtek.   Czy ja też będę badany? Marta roześmiała  się - nie sądzę. Z tego co pamiętam  oboje  mamy krew na plusie. Co najwyżej przepytaj  się tatki jakie choroby występowały u twoich dziadków. Nie  wiem co prawda,  czy będzie wiedział coś o  zdrowiu swoich teściów. Jak widać to głupota i wredność nie są dziedziczne - jak na  razie to nie odziedziczyłeś  cech swojej mamy. Wojtek chwilę milczał a potem powiedział - byłoby fajnie gdyby urodziła  się dziewuszynka. Muszę poczytać co zrobić by to była  dziewczynka. 

Marta roześmiała  się - niestety ani ty ani ja  nie mamy na to wpływu- nikt nie jest w stanie sterować płcią - w każdym razie jedno co wiadomo, że częściej  rodzą  się chłopcy. Teoretycznie to wg jednych opinii głównie  dlatego, że są słabsi biologicznie od  kobiet, częściej tracą życie lub  zdrowie  w młodym  wieku, więc natura   w ten  sposób  wyrównuje  ich  szanse. Według tak zwanej medycyny  naturalnej stosunek w  samym  środku  owulacji sprzyja poczęciu chłopca, natomiast 2, 3  a nawet 4 dni przed owulacją jest szansą na dziewczynkę. A tak naprawdę to nawet przy  zapłodnieniu in vitro nie ma gwarancji że tak będzie. A tak na  zdrowy chłopski rozum dziecko jest  dzieckiem i rodzicom powinno  być wszystko jedno jakiej będzie płci. Wojtek zamyślił się, a potem powiedział - szczęściarz  z tego Michała, zmajstrował pareczkę, ale to nie  są "klony". On mówił, że chyba  zbyt krótko odczekali po odstawieniu tabletek i dlatego Ala wyprodukowała dwa a nie jedno jajeczko. A gdzieś  czytałem, że dieta obojga  ma  wpływ na to jakiej płci będzie  dziecko.

Eeee, bzdura- stwierdziła  Marta - znałam  taką, która przed ciążą i  w jej  trakcie obżerała  się słodyczami i czekoladą, bo ktoś jej  powiedział, że wtedy na pewno urodzi  dziewczynkę, ale jednak urodziła  chłopca, a na  domiar  złego takiego ważącego prawie 4 kg bez kilku dekagramów i  w rezultacie musieli jej  robić cesarkę bo inaczej to by  się  dzieciak wykończył-  a ten poród  zakończony  cesarką  to trwał prawie  10 godzin nim ją pokroili.  W każdym  razie  tyle  czasu leżała na sali porodowej i opowiadała potem, że dostawała bzika, bo jednocześnie było na porodówce siedem babek, a leżało się na  takiej twardej wąskiej wysokiej kozetce i nie pozwalali jej zejść bo już jej wody odeszły. A najgorzej  dokuczyło  jej to, że pacjentki  były odgrodzone od  siebie  tylko takimi cienkimi  białymi parawanami,  a personel nie  szeptał do pacjentek  tylko mówił pełnym  głosem i tak  zwanym "otwartym tekstem" w rodzaju "niech się pani  nie drze bo to i tak  nie pomoże".   No a ona przez  to wszystko zawaliła jeden  semestr  studiów a potem ponoć musiała  zbijać  swą nadwagę. Ona jeszcze  będąc  w ciąży  wyglądała wielce okazale. A potem rozgłaszała wieści, że to wina jej męża, że urodziła  chłopca, bo oni obydwoje  powinni  się  byli obżerać czekoladą,  a on nie  chciał jeść czekolady- ponoć miał kłopoty z wątrobą. Wiesz- ja  się podczas tych  studiów nasłuchałam tylu  głupot  na różne tematy, że  aż  się dziwię, że nie  zgłupiałam doszczętnie. Ale jak  widać odporna ze mnie  kobieta. 

Zawsze mnie zastanawiało skąd one  biorą takie  mądrości życiowe. Najgorzej, że nie wypadało mi wręcz  rżeć ze śmiechu. Bo jakby na  to nie  spojrzeć to studiowały w  Warszawie i  miały dostęp do różnych źródeł wiedzy nie  tylko medycznej, tyle  tylko, że jakoś nie umiały tego  faktu  wykorzystać. Pomyślałam wtedy, że za nic  w świecie  nie  chciałabym być klientką którejś z nich. Teoretycznie wszyscy co ukończyli studia medyczne i konkretną specjalizację   mieli podaną taką samą wiedzę a potem  się okazuje, że jedni lekarze  są świetni a inni - poprawni, ale  nie świetni.

Kochanie, a ten twój lekarz to będzie cię miał pod opieką aż do chwili urodzenia  się  dziecka?- spytał Wojtek. Nie, on mnie odda pod opiekę swojemu koledze gdy już będę w ciąży. I ciąża będzie  prowadzona w naszej klinice bo będę miała do niej  blisko a  rodzić będę  w szpitalu, w którym pracuje kolejny  kolega mojego gina. Tam  nie ma zbiorowych porodówek. Od połowy ósmego miesiąca będę pod ich opieką. Gin mnie  zapewnia, że nawet  nie  zauważę kiedy urodzę - ponoć tak będę zadbana. Póki co to jeszcze  mamy furę  czasu. Bo po odstawieniu tabletek mój organizm musi wrócić do normy. Co zabawniejsze, to mój gin twierdzi, że trochę jest  tu "działania w ciemno", bo nie  było prowadzonych regularnych  badań w temacie "zależność wystąpienia ciąży mnogiej a termin odstawienie  tabletek antykoncepcyjnych przed  zajściem w  ciążę". Po prostu  niektórzy lekarze  zauważyli, że  wzrosła liczba ciąż mnogich i jakimś  cudem doszli do wniosku, że ten  wzrost ciąż mnogich nastąpił  głównie u pacjentek które odstawiły tabletki i  zaraz  sobie  zafundowały ciążę. I zapewne nikt takich badań nie  sfinansuje - bo nikt  za darmo  nie  będzie   brał udziału w badaniach. To Europa  a nie  Indie i inne "zadupie" w których pacjenci biorą udział w badaniach  nie wiedząc o tym. No i dopiero niedawno  się wydało, że badania nad  nowymi lekami tam prowadzone są niewiarygodne.  Wiesz, tu nawet krem, kosmetyk nie  będący lekiem, długo i namiętnie się bada czy  nie  szkodzi klientowi. A  z reguły jego baza  jest już dawno przebadana na 100 sposobów. I każdy  nowy dodatek dodany do bazy jest badany oddzielnie  oraz  z  bazą.

Rozmowę przerwał telefon od Andrzeja - słuchajcie jest dom  w pobliżu nas! Taki na dwie rodziny . Żartujesz? - zapytał Wojtek. Nie  żartuję, ale jest to duża chałupa, tyle  tylko, że niemal bez ogrodu i dlatego nie ma  powodzenia. To jest ze dwieście metrów ode mnie. Właściciel przeniósł się w lepszy wymiar a wdowa chce się wynieść z Warszawy do swojej córki, która  mieszka w okolicy Bydgoszczy. Czekaj - przerwał mu Wojtek - to co ta babka  chce  to mało ważne, bo ten  dom a właściwie jego połowa należy  do córki - z nią też rozmawiałeś?  Nie ma potrzeby rozmawiać, bo to jest córka z poprzedniego małżeństwa  tej babki, więc  nie dziedziczy po zmarłym niczego. Poza tym ta córka ma tam pod  Bydgoszczą dom i ponoć  się  cieszy, że matka  chce się do niej wprowadzić bo będzie miała darmową niańkę do dzieciaków, a ma ich troje. To jest duża  chałupa i tak naprawdę to  tam kiedyś  mieszkały cztery rodziny. Gdy to obejrzałem to aż mnie  zatkało- bo to są praktycznie cztery mieszkania.  Ojciec już tam poleciał i obejrzał- każde z  mieszkań to 3 spore pokoje z kuchnią i łazienką. Media miejskie, czyli woda, gaz, co. No ale nie ma prawie ogrodu- dookoła  domu jest  ścieżka szerokości góra  2,5 m , jej środkiem jest ułożony  niby chodnik z płyt chodnikowych. No i ogrodzenie jest  trochę  dziwne - murek ponad metr wysokości, na nim siatka obrośnięta winobluszczem. Ale  siatka jest  gruba, taka ozdobna, nie taka zwykła ogrodzeniowa.

No i kto by tam  miał twoim  zdaniem mieszkać?- spytał Wojtek. No wy, rodzice Marty i twój ojciec. No i myślę, że moglibyście to sobie obejrzeć.  A ty zdajesz  sobie  sprawę z faktu, że to będzie spory  wydatek a poza tym możliwy do  zrealizowania tylko wtedy gdy sprzedamy te  mieszkania. No  wiem, nie jestem jakimś głąbem. Na razie umówiłem  się z tą kobietą, że wam o tym powiem- ona  wie, że to cholernie  duże jest i  raczej szybko nie  zejdzie. Wiesz- zawsze istnieje  coś takiego jak umowa przedwstępna- przecież trzeba  sprawdzić wszystkie papiery, prawo własności i zrobić ekspertyzę stanu technicznego. Jeśli będziecie zainteresowani tym domem i będzie  się wam  wszystkim podobał, to spróbuję babkę namówić, by w rozliczeniu wzięła np. mieszkanie wasze i ojca, bo one  się  szybko sprzedadzą - mało kto chce chałupę z niby ogrodem. Nie ukrywam, że marzy mi  się od  dawna  byśmy  bliżej siebie mieszkali. I chociaż  bardzo lubię Michała i Ziuków to jednak chcę mieszkać  blisko was. Ja naprawdę kocham  was wszystkich.  Ojciec  już obiecał mi, że zaangażuje znajomego  rzeczoznawcę by to wszystko dokładnie obejrzał i ocenił.

No dobrze- powiedział Wojtek -zjemy obiad i wpadniemy do was z moim ojcem. Rodziców Marty mają dziś u siebie kuzynkę Patrycji, więc im wszystko opowiem gdy od  was wrócimy.  Trudno opowiadać o  czymś  czego się jeszcze  nie  zobaczyło. Wstawimy do nich  Misię i wpadniemy  do was.

                                                                               c.d.n.