piątek, 25 października 2024

Córeczka tatusia - 165

 Jak powszechnie wiadomo, w  ciągu siedmiu dni należy nowego obywatela lub  obywatelkę  kraju  zarejestrować  w USC i zgłosić imię.  W efekcie burzy mózgów dziewczątko na pierwsze imię dostało Ewa a na drugie  Anna i Marta  się śmiała, że mają córeczkę o imieniu "Ewanna."  W sypialni Wojtek zrobił małe przemeblowanie i łóżeczko małej postawił po  swojej  stronie małżeńskiego łóżka, mówiąc, że dopóki Marta  nie odpocznie  po ciąży i porodzie to łóżeczko będzie  stało obok niego, a potem  " się  zobaczy". No ale  ty przecież   chodzisz  codziennie  do pracy,  nie  możesz  się nią  w nocy zajmować - protestowała  Marta. Przecież ja  ci ją tylko wyjmę z  łóżeczka i podam, a ty się będziesz nią  zajmowała- tłumaczył cierpliwie. Ostatnio mam wykłady o kulturalnej  godzinie,  nie o świcie, zdążę otrzeźwieć. Poza  tym  nie  rodziłem i  nie jestem  obolały.

W sypialni  zrobiło się nieco ciasno a ponieważ  Misia przyciągnęła pod łóżeczko nowej  lokatorki swą matę do leżakowania, Marta zarządziła by pod łóżeczkiem dziecka umieścić budę  Misi. Marta   się  śmiała, że mała ma  z całą pewnością  wmontowany w  swych wnętrznościach  zegarek a na  dodatek odziedziczyła po swojej  mamie  zamiłowanie  do punktualności, bowiem z niesamowitą  wprost punktualnością  co trzy godziny domagała  się  jedzenia. 

Pewnego dnia Wojtek sfotografował  "swoje trzy dziewczyny" czyli Martę, Ewunię i Misię gdy  wszystkie  trzy  były pogrążone  w głębokim śnie i  zdjęcie zrobiło furorę wśród  ich przyjaciół a jedna z odbitek zagościła na  wiele miesięcy na biurku Andrzeja w jego gabinecie. Kolejne odbitki powędrowały do rodziców  Marty i na ścianę "tajnej kawiarni" Wojtka i Michała w ich pokoju na  Politechnice. Poza tym Wojtek  wysłał  je  też  do Hanki i  Milosza oraz  do Ondreja. Przez  pierwsze trzy miesiące  Marta praktycznie  nigdy nie  była w  domu  sama  tylko z dzieckiem i  Misią - zawsze był któryś z  dziadków. Patrycja też bywała  bardzo często i przez  jakiś  czas swój udział w prowadzeniu kwiaciarni ograniczyła do jeżdżenia po towar. Marta czuła  się w pełni "zaopiekowana" i jak powiedziała Wojtkowi, to wcześniej wyobrażała  sobie, że będzie  znacznie  gorzej, że  się z niczym "nie  wyrobi" na  czas, ale dzięki stałej obecności któregoś z  dziadków wszystko funkcjonowało " jak w  zegarku".

Bardzo zabawna była wizyta Andrzeja, bo wraz z nim  przyjechała Maryla, chłopcy i rodzice Andrzeja. Obaj chłopcy teoretycznie wiedzieli, że niemowlaki nie  są  duże, ale po raz pierwszy widzieli niemowlę z tak bliskiej odległości i mające raptem niecałe trzy miesiące. Ewunia nie należała do dużych niemowląt i jak to określił pediatra " w mamę poszła" - nie  wyglądała jak  typowy "pączek w maśle", bo ani Marta   ani Wojtek nie należeli do osób z nadwagą spowodowaną otyłością ani też  absolutnie nie  sprawiali  wrażenia  atletów. Starszy z braci, Piotrek, oglądał z wielkim zainteresowaniem  rączki  Ewy, w końcu powiedział - "nie  miałem pojęcia, że takie  malutkie  dzieci mają  paznokcie!"  A ząbki też ma? -  zapytał. Powstrzymując   się od  śmiechu Andrzej poinformował go, że ząbków to jeszcze  nie ma, bo jak na razie to mała jeszcze  ssie mleko z piersi swojej mamy, więc  zęby są jej zupełnie  zbyteczne. A potem było pokazowe karmienie i obaj dopytywali się czy oni też byli karmieni piersią, zamartwiali  się, że to wszak może być bolesne  dla matki, potem Marta  tłumaczyła  czemu trzyma  małą po karmieniu pionowo i czeka  aż  się jej odbije i z  zachwytem oglądali  fakt, że Ewunia nie posiada "siusiaka" a jednak siusia i  potem z  wielką powagą kołysali ją delikatnie w hamaku zamontowanym w łóżeczku. Gdy już mała usnęła najedzona i przewinięta  Piotruś pocałował ją w  czubek główki i powiedział oglądając swoje i brata ręce - to niemożliwe, że ja i  Jacek też  mieliśmy takie malutkie rączki. Potem z pełną powagą poinformował  wszystkich, że on  jak dorośnie to się z Ewą ożeni. Marta  omal się  nie  zakrztusiła na  amen przełykanym właśnie  sokiem z czarnej porzeczki, a  Andrzej powiedział, że to bardzo dobry pomysł, ale jak na  razie to ani on  ani Ewa nie  nadają  się do małżeństwa i trudno przewidzieć  co będzie  za dwadzieścia  parę lat.  Potem  Andrzej obiecał chłopcom, że  w domu pokaże im ich zdjęcia gdy oni byli takimi maluszkami jak teraz Ewunia.

Tydzień później Ewunia  została zaprezentowana   "Michałom". Cała trójka  "młodych" stwierdziła, że Ewunia  jest śliczna a na dodatek wcale  się ich nie  boi tylko się im przypatruje, ale  nie płacze. Irenka przyniosła dla małej lalkę  z miękkiego tworzywa, którą kiedyś przysłał dla niej ojciec Michała, a którą Irenka właściwie  nigdy się nie bawiła, bo jej bracia nie chcieli się z nią bawić tą lalką. Z pełną powagą posadziła lalkę w łóżeczku małej i powiedziała  do Marty, że lalka jest nie  tylko umyta wodą i mydłem ale i odkażona  "dezynfektorem", żeby Ewunia na  coś nie  zachorowała, a jej ubranka wszystkie  zostały  wyprane przez   mamę.  Lalka była niewiele mniejsza  od przeciętnej wielkości noworodka i wyglądała nieco dziwnie, bo noworodki wszak nie  siedzą. W oddzielnym opakowaniu były jej ubranka i Irenka  zapewniła Martę, że zaraz ją ubierze, bo przecież Ewunia jeszcze tego nie potrafi, a lalka znacznie lepiej wygląda w ubranku niż  goła. 

A poza  lalką Ewunia dostała od Michała i Ali  fotelik samochodowy dla takich  maluszków  oraz  zapewnienie, że następne rozmiary fotelika też czekają na Ewunię. Kilka  dni później "wpadli" Ziukowie z zawekowanym dla małej sokiem wieloowocowym z plantacji na której rośliny nie są spryskiwane środkami ochrony  roślin ani nie są podlewane  sztucznymi nawozami. Powiedzieli też, że gdy mała  będzie  już spożywać przecier  z marchwi  to będą dostarczać marchewkę odpowiedniej  jakości. I zawsze, gdy Ewunia już będzie jadła  "wszystko" to będą i dla niej dostarczać pełnowartościowe produkty tak jak dla dzieci  Ali i Michała. Marta  aż  się nieco popłakała ze  wzruszenia a  Ziuk powiedział, że to przecież jest normalne, że dba  się o przyjaciół a ona i Wojtek już nie jeden  raz pokazali, że są prawdziwymi przyjaciółmi.

Marta, choć była na ustawowym urlopie, nadal interesowała  się tym co się dzieje w laboratorium i raz  na jakiś czas wpadała tam na krótko. Po pierwszej wizycie powiedziała  w domu, że szalenie   dziwni są jej koledzy, bo strasznie są ciekawi jak wygląda Ewa i jak się  rozwija i wciąż  się pytają kiedy Marta zaprezentuje swym kolegom  swoją latorośl  oraz  kiedy wróci do pracy. A szef, o czym  wszyscy  wiedzą,  jeszcze  nigdy dotąd  nie zatrudniał nikogo na połówce etatu, teraz stwierdził,  że jeśli idzie o Martę to uważa, że mogłaby pracować na połówce etatu. Tata Marty zaraz podchwycił temat i stwierdził, że to jest bardzo dobry pomysł, bo jego zdaniem Patrycja mogłaby  w  tym czasie zajmować  się  Ewą, którą  wyraźnie uwielbia. 

No ale przecież Pati "zbiera  lata" do emerytury - stwierdziła  Marta. No i dobrze- w tym układzie Pati zatrudni się u  was  jako opiekunka  do dziecka i będzie płacić składkę  emerytalną w tej  samej  wysokości  co teraz - wyjaśniał tata Marcie. A kwiaciarnię  się sprzeda  bez problemu.  To jest bardzo  dobry punkt, bo najbliższa  kwiaciarnia  jest kilka przystanków autobusowych stąd. Być  może, że odkupi  ją  wspólniczka Pati. Mnie to bardzo pasuje - stwierdził tata-  bo nie jestem zadowolony z tej pracy Pati w kwiaciarni a  zwłaszcza z tego wstawania nocą i jeżdżenia  po towar jak rok  długi. Wierz mi - stać mnie bez  problemu na płacenie tej składki zusowskiej. W ten sposób wreszcie uwolnię ją od tej spółki, w której ta jej wspólniczka niewiele robi a forsę łyka nie  wiadomo za co. A ty będziesz mogła pracować w laboratorium na pół etatu a Ewunia będzie miała dobrą opiekę. Bo Pati jest odpowiedzialną  osobą. Na połówce etatu na pewno nie  musisz tam być równo od dziewiątej rano - dogadasz się  ze swoim  szefem co do godzin  pracy. Omów to szybko z Wojtkiem. Przecież tak naprawdę to Pati mogłaby  wcale nie pracować, bo gdy przejdę na  emeryturę to też nam pieniędzy wystarczy.  Mieszkanie mamy wszak dobrze umeblowane i odnowione, nie wymaga  żadnych inwestycji.

No ale czy Pati  się zgodzi na taki układ? - zastanawiała  się na głos  Marta.  A poza tym to my też  możemy płacić w takim  układzie tę zusowską  składkę, żebyś  ty nie płacił - stwierdziła  Marta.  Przecież  wiem, że możecie,  ale nie  będziecie bo ja  chcę ją płacić, tyle tylko, że to ty będziesz  wypełniać  druki i dawać je  mnie, a ja będę przelewać  pieniądze i  nie puścisz pary z  buzi, że to ja  finansuję - rozumiesz? A Pati  zgodzi się, wiem, że na pewno  się  zgodzi  - tylko zacznij jej mówić, że  chciałabyś  wrócić na pół etatu do pracy, ale  boisz  się wynająć jakąś obcą osobę do opieki nad Ewunią. Jak znam życie  to Pati zaraz z tym "przyleci" do mnie a ja  już pokieruję jej  tokiem  myślenia tak, że wszystko  się ułoży po naszej  myśli. Możesz swego teścia wtajemniczyć w  rzecz  całą - on nie jest gadułą i na pewno uzna ten plan za bardzo dobry i się przed Pati nie  wygada.  On przecież mógłby już nie pracować, ale po prostu  chce - mam wrażenie, że mu brakuje Austrii i ten jego  kawalątek etatu daje  mu jakąś namiastkę kontaktu z Austrią.  A udział Pati w  waszym życiu nie odbierze  mu frajdy z gotowania wam obiadków.

Jeszcze  tego  samego  dnia  wieczorem Marta omówiła wszystko z Wojtkiem, który stwierdził, że jeśli Marta ma być wielce  nieszczęśliwa z powodu urlopu wychowawczego, to oczywiście mogą tak  zrobić, tym bardziej, że do chwili ukończenia przez małą trzech lat może  w każdej chwili wziąć urlop wychowawczy. 

Wojtek i obaj ojcowie zaczęli tłumaczyć Marcie, że z uwagi na dziecko należałoby zmienić fiacika, którym jeździ Marta,  na nieco większy samochód i w obu samochodach zamontować uchwyty do montażu fotelika  dla dziecka. Maleńka Ewunia, wokół której "świat  się kręcił"  okazała  się bardzo towarzyskim  dzieckiem i bardzo lubiła mieć kogoś  z rodziny w  zasięgu wzroku. 

Po naradach w  rodzinie i konsultacjach z pediatrą Marta zdecydowała, że gdy Ewunia skończy pół roku Marta wróci do laboratorium na pół etatu. Ale jeszcze  nim Marta podjęła owe pół etatu rodzice odsprzedali kwiaciarnię, a Marta  "zatrudniła" Pati w charakterze opiekunki do  dziecka.  Połówkę kwiaciarni należącą dotąd  do Pati odkupiła kuzynka  dotychczasowej wspólniczki Patrycji - Małgorzata, której udało się całkiem korzystnie  sprzedać "domek letniskowy nad  Narwią".  Jak powiedziała  Patrycji, to wystarczyło jej jedno postanie w korku, którego rozładowanie z powodu jakiegoś  wypadku trwało niemal  trzy  godziny, by definitywnie  zrezygnować z posiadania domku mad  Narwią. Bo utknęła  w takim  miejscu z którego absolutnie  nie  można było się wydostać na inną  drogę bo droga  była  zablokowana w obie  strony. Na pole też nie  można  było zjechać bo po obu stronach  szosy były rowy a do tego  wcale nie płytkie.

  Patrycja, od chwili  gdy  zgodziła  się  opiekować  Ewunią,  powiedziała Marcie, że teraz czuje się tak, jakby Marta nie  była "przyszywaną" córką, ale taką prawdziwą, rodzoną. Bo to dowód, że Marta  w pełni jej ufa.  W nowej sytuacji Pati  stwierdziła, że może spokojnie sprzedać swój  samochód. Oczywiście  zaraz  zaczęła się w rodzinie  burza  mózgów. Samochód Pati był typu combi i był przystosowany do przewozu "towaru", więc w pierwszej chwili Pati chciała  zaproponować swej byłej wspólniczce by go kupiła, ale teść Marty skrytykował ten pomysł mówiąc, że lepiej się odciąć w 100%  od  wspólniczki, bo jak  zna  życie,  to ilekroć coś  by  w  samochodzie "nie  zagrało" to zaraz była  wspólniczka zawracałaby jej  tym głowę. 

Na takie  dictum  zaraz Wojtek zatelefonował do swego kolegi,  tego za  pośrednictwem którego Marta kupiła swojego fiacika 500. Kolega przyjechał, obejrzał samochodzik Pati, zachwycił się przeróbkami i w  dwa  dni później samochód już  był sprzedany.  A Pati, w tak  zwanym międzyczasie,  miała nagły przebłysk "geniuszu" i  stwierdziła, że jej właściwie w nowej sytuacji wcale  a  wcale nie jest potrzebny samochód - w tygodniu na pewno nie będzie gdzieś jeździła z niemowlakiem samochodem, a w weekendy będzie jeździła  wszak ze  swoim  mężem jego samochodem  a fotelik samochodowy zamontuje   się  w   samochodzie Wojtka lub Marty. Wojtek z kolegą bardzo  długo o czymś dyskutowali spacerując po podwórku. Bardzo szczegółowo oglądali  samochody Wojtka i Marty.

                                                                       c.d.n.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz