Wygłupiasz się - stwierdziła Teresa. Nie wygłupiam! Staniemy na parkingu po drodze, to wtedy wyjmę wszystko z bagażnika i poczytasz sobie, że ja nie żartuję. Słyszałem coś o tych nagrodach-stypendiach od ministerstwa, ale w to nie wierzyłem. Najbardziej mnie ubawiła ta kupka pieniędzy. O tym, że to będzie 20 tysięcy to już wiedziałem - rozśmieszyło mnie to, że kilkuletni wysiłek wyceniono na taką kwotę i że dają do ręki, a nie na przykład czek do realizacji w banku. No ale to komuś się widocznie wydało chwytem propagandowym. Jeszcze bardziej mnie zdziwiła ta nagroda, bo mnie jakiś czas w kraju nie było, a gdy to wszystko robiłem to nikt mi nic nie ułatwiał, o wszystko toczyłem boje. Tak to wszystko wyglądało jakbym to wszystko wymyślał dla siebie, a póki co samolotów nie produkuję i ich nie sprzedaję. Jedno co jest pewne - nie odejdę teraz z Instytutu, muszę tu te trzy lata posiedzieć. No i tym sposobem tu będę robił doktorat. To już teraz wiem dlaczego "stary" tak pochwalał mój plan. Będzie Instytut miał doktoranta, to zawsze ponoć podnosi prestiż placówki. No i co ty kochanie na to?
Cieszę się, bo wygląda na to, że teraz będziesz bardziej zadowolony z faktu, że pracujesz w Instytucie. A dodatkowo, to się cieszę, że nie musieliśmy być na tej uroczystości. Widziałam po twojej minie, że nie czujesz się w tym miejscu dobrze. Miło ze strony twego "szefa", że nie musieliśmy zostać na tej uroczystości.
A ja się cieszę, że szef cię poznał. Widział Ankę ze trzy razy i po ostatnim moim tu Sylwestrze miałem z nim rozmowę - niezbyt miłą, ale ja już wtedy byłem w trakcie rozwodu. Szef mi wtedy powiedział, że choć nie jest zwolennikiem rozwodów to w tym wypadku wręcz cieszy się, że wreszcie przejrzałem na oczy i się rozwodzę i że nie może się nadziwić, że się z Anką ożeniłem. Dość brutalnie mi wtedy powiedział kim jest w jego mniemaniu Anka. A ja mu powiedziałem dlaczego się z nią ożeniłem. Podejrzewam, że sobie z kumplami od kieliszka nieźle pohulała. Wiem, mogłem tu dziś przyjechać sam, ale chciałem by wiedział i zobaczył, że normalna, mądra i kulturalna kobieta zgodziła się być moją żoną i mieć ze mną dziecko. Jestem dumny z tego powodu, że jesteś moją żoną.
Zik, kocham cię, wiem jaki jesteś i według mnie postąpiłeś wobec Anki jak dżentelmen. Szkoda tylko, że twój ojciec wtedy głupio ci doradził, ale on zapewne nic nie wiedział o Ance. I choć byliście już pełnoletni powinien był z nią i jej rodzicami porozmawiać i powiedzieć, że uznasz dziecko jeśli się okaże po badaniach genetycznych, że jest twoim produktem. Nie wykluczam, że jestem podejrzliwą babą, ale nie wiem dlaczego nie wydało ci się dziwne, że zaszła przy prawidłowo stosowanej barierze "anty" i że "poroniła" akurat wtedy gdy ty byłeś na Targach i ze szpitala wyszła po jednym dniu. Wyjątkowo dziwny zbieg okoliczności. Niemal jak tłumaczenia Robercika, że on to tylko tak tylko do fotografii pozował.
Nie da się ukryć, że i twoje i moje pierwsze małżeństwo było wynikiem naszej niedojrzałości emocjonalnej, może też pokłosiem głoszonych przez rodziców ideałów. Oboje dostaliśmy bolesną lekcję. Ale najważniejsze, że jesteśmy razem, że się w tym całym galimatiasie odnaleźliśmy. Reszta się nie liczy. Nie stawajmy na parkingu, jedźmy już do domu. Może tylko wstąpimy po drodze do cukierni, trzeba jakoś uczcić ten sukces. W domu poczytam ten dyplom i to pismo z ministerstwa.No, nasi to będą zdziwieni, gdy tak wcześnie wrócimy. Ja stawiałam, że wrócimy najwcześniej około siódmej wieczorem.
Zrobiło mi się trochę smutno, gdy twój szef opowiadał o tym, że właściwie małżeństwo mu się sypnęło. Ciekawe czy pani sekretarka ugra z nim coś, skoro szef powiedział, że ona nie jest w jego typie jako kobieta. A żona szefa była ładna? Bo ja wiem?- w głosie Kazika było słychać dużo wątpliwości. Była bardzo sympatyczna, dość pulchna blondynka, mówiąca do męża per skarbie. Ale nie miałem bladego pojęcia, że była od niego 15 lat młodsza, nie wyglądała na młodszą od niego, a już w żadnym wypadku na młodszą o piętnaście lat.
Skoro mówisz, że była pulchna to może warstewka tłuszczyku dodawała jej optycznie lat - stwierdziła Teresa. Przecież nie wszystkie młode kobiety są bardzo szczupłe i wiotkie. Pamiętam, że w podstawówce to były ze dwie takie bardziej pulchne a w liceum w mojej klasie jedna. Ona to była wręcz ogromna, wszystkiego miała w nadmiarze - i wzrostu i objętości. Ale była całkiem równa z niej dziewczyna i nie mizdrzyła się do chłopaków, którzy do nas przychodzili z męskiego liceum na szkolne zabawy. Nie lubiłam tych zabaw i byłam tylko na jednej. Ci chłopcy z Reytana byli jacyś z lekka porąbani.
Kazik zaśmiał się -Krystian chodził do Reytana i zapewne dlatego skończył prawo, bo tam co drugi szedł studiować prawo, ale często po pierwszym roku zmieniali kierunek. A on twardo ukończył. On bardzo pasuje do tego zawodu, wygadany jak licho. I wszystko ma u niego bardzo wiele aspektów. Ojciec kiedyś powiedział, że według Krisa to kij ma cztery a nie dwa końce. I, tak z ręką na sercu, to nie wiem jak on się dogaduje z Aliną, bo według jej filozofii to kij ma tylko jeden koniec - ten do bicia, a ten drugi to uchwyt. A przy tym wszystkim to ona jest bardzo uczynna, chętnie innym pomaga, naszego tatę na spacery wyprowadzała.
No wyprowadzała, bo z własnym ojcem to się nie za bardzo dogadywała, a z tatą to się nawet niemowa dogada - stwierdziła Teresa. Sam widzisz jak tata zawsze wie co zrobić żeby mały był cały w skowronkach. I wiesz , jesteś naprawdę cudownym facetem, że zgodziłeś się by tata z nami mieszkał. Zauważyłeś chyba jak bardzo mu się poprawiło zdrowie odkąd z nami jest stale. Jakiś cud się zrobił- lepiej widzi, lepiej słyszy, jakiś taki dziarski się zrobił. Ostatnio uśmiałam się, bo siedział z małym na loggii i cały czas mu opowiadał co widać. W pewnej chwili słyszę: "o i pani sąsiadka z psem idzie ale mam nadzieję, że nie do nas. Mam nadzieję, że nie zna numeru mieszkania." A po chwili : "przepraszam cię Aleczku, pomyliłem się, to inna pani szła, tylko piesek był podobny". Myślałam, że się rozpadnę ze śmiechu.
Gdy już dojechali do Warszawy i odwiedzili ulubioną cukiernię zakupując w niej całkiem spore pudełko różnych ciastek, Kazik zatelefonował do brata i poinformował go, że będą w domu najdalej za 15 minut, a na pytanie Krisa co tak wcześnie wrócili odpowiedział - no cóż, nie podobało się nam, więc wyszliśmy wcześniej. A co u was? Och, wszystko jest w porządku, Alkowi jeden ząb już wyszedł, a drugi pewnie wyjdzie jutro, bo prześwituje. No to fajnie, kupiliśmy właśnie ciacha, były jeszcze twoje ulubione "sokoły". Oj to super, przyjeżdżajcie szybko. W 17 minut później wchodzili już do mieszkania. W windzie Kazik powiedział - tę gotówkę to ja mam zamiar rozdzielić na cztery części - dla taty, Krisa, Aliny i Ciebie. Jeżeli mamy w domu koperty, to zrobię to jeszcze dziś. Ale....zaczęła Teresa- nie ma żadnych "ale" tak to sobie umyśliłem. Ja będę miał tę drugą pensję. Ale o niej to powiemy tylko tacie. A może będzie lepiej dać im to na Mikołaja albo pod choinkę?- zaproponowała Teresa. No to może na Mikołaja, ale tak naprawdę to mam ochotę dziś się tym podzielić. No to zrobisz jak zechcesz - stwierdziła.To przecież twoja forsa. Nasza, nasza- nie tylko moja- sprostował Kazik. Wszystko kochanie mamy wspólne. No ale może masz rację, że będzie zabawniej, gdy dostaną w tym roku zamiast prezentów rzeczowych gotówkę na Mikołaja lub pod choinkę. Odpadnie nam czaszkowanie co komu kupić. No to w takim razie damy im to na Mikołaja i zarządzimy, że w tym roku nie robimy prezentów pod choinkę. Zgadzasz się?- zapytał Kazik. No pewnie, że się zgadzam. Zgadzam się ze wszystkim co zarządzisz, bo ja tu tylko sprzątam - powiedziała ze śmiechem.
Główną atrakcją dnia było oglądanie pierwszego ząbka. No to ja jestem cała w nerwach jak to będzie z tym karmieniem piersią - zastanawiała się na głos Teresa. Jeśli mnie dziabnie tym zębem to chyba mu dam klapa. Nie mam pojęcia jak można karmić piersią dziecko, które już ma zęby. Chyba jednak przejdę już tylko na karmienie butelką, najwyżej będzie dostawał więcej picia. Zresztą ja mam coraz mniej pokarmu - mówiła do Kazika. Zadzwonię do poradni laktacyjnej i posłucham co oni powiedzą. Mogę też przed porą karmienia ściągnąć pokarm i dać mu z butelki. Zobaczę jak to będzie dziś wieczorem.
Tej soboty zamiast lunchu z prawdziwego zdarzenia dorośli objadali się ciastkami. Kris nieomal piał z zachwytu nad mądrością swego bratanka, który cały dzień był grzeczny, a na dodatek miał już całkiem dobrze widoczny pierwszy ząbek. I wcale nie marudził z okazji wykluwania się ząbka. I gdyby mu nie dali skórki z chleba to pewnie by nie zauważyli tego zęba, bo gdy mały zagryzł z całej siły skórkę to zauważyli na niej ślady krwi. Tata ich uspokajał, że to przecież normalne, że to nic groźnego, że nawet go to nie bolało, skoro nie płakał, ale Kris i Alina byli wystraszeni. No to sobie oboje zapamiętajcie ten fakt, żebyście nie dostali oboje zawału gdy wasze dziecko zacznie ząbkować - powiedziała Alina.
Ponieważ wszyscy wypytywali się o "imprezę" Kazik opowiedział tylko smętną historię swego szefa oraz nadał "otwartym tekstem" że zupełnie nie czuł jakiejkolwiek więzi z tym miejscem, w którym przecież przez jakiś czas często bywał, że nie miał ochoty spotkać się z którymkolwiek z dawnych kolegów, że nie czuje już pociągu do latania i w związku z tym odebrał nagrodę, odznaczenia, dyplomy itd i poprosił szefa by zwolnił go z obowiązku odbierania tego wszystkiego osobiście na oczach widzów, a szef, z którym zawsze miał dobre układy zgodził się -bo go rozumiał. Powiedział też, że zaprosił szefa by koniecznie do nich wpadł gdy będzie w Warszawie, a poza tym to jest wielce prawdopodobne, że szef będzie w związku ze swoją sytuacją rodzinną potrzebować porady prawnej i wtedy zapewne zwróci się do Krisa. Oczywiście wie, że Kris nie zajmuje się rozwodami, ale on ma jakieś zawirowania z prawami własności i chciałby to wszystko powyjaśniać z prawnikiem. No a jak Kazik zna szefa, to on na pewno ma wszystkie papiery w jednym miejscu i zapewne będzie miał zrobioną listę pytań do Krisa. Bo to jest wielce "uporządkowany" człowiek - zapewnił Krisa Kazik.
No patrzcie państwo - wydziwiał Kris- przestał lubić latanie! Myślałem, że przyjedziesz i będziesz się cały czas zachwycał nowym lotniskiem, marzył o jakimś locie, lub wręcz skorzystasz z okazji i sobie polatasz. Kazik wzruszył ramionami - człowiek się po prostu zmienia i zmieniają się jego upodobania. Ty kiedyś uwielbiałeś cukierki miętowe i albo żarłeś wciąż miętówki albo żułeś gumę o smaku miętowym a teraz to już zapach mięty ci przeszkadza i nie zajadasz się miętówkami. Miałeś kiedyś świra na punkcie kwiatków doniczkowych i co? jakoś nie widać u was w mieszkaniu kwiatów doniczkowych.
Mnie nadal interesują nowe konstrukcje samolotów - wchodzą nowe materiały, można więcej rzeczy przebadać. Nie odchodzę od konstrukcji, po prostu już mnie nie bawi prowadzenie samolotu- mam licencję pilota , gdybym musiał to bym poleciał, ale już nie mam z tej okazji frajdy. Dostatecznie dużo adrenaliny mam często w zatłoczonej Warszawie w godzinach szczytu. Mam żonę, mam dziecko, które przecież musimy wychować. Nigdy nie chciałem zostać zawodowym pilotem, latanie to była dla mnie rozrywka. Robiłem uprawnienia, bo musiałem wiedzieć "namacalnie" o pewnych niuansach w trakcie lotu- to trzeba poznać doświadczalnie a nie tylko z opowieści tych, którzy siedzieli za sterami. Miałem kolegę, który był "oblatywaczem". W pewnym momencie stwierdził, że już musi przestać, bo zaczyna go ta praca męczyć. Ale ktoś, z kim latał na zmianę nie przyszedł bo zachorował i on poleciał, tak trochę na przekór sobie. Żyje, ale jest wrakiem człowieka bo samolot się rozbił a on marzy by wreszcie umrzeć. Więc ja nie latam, bo nie jestem przekonany o celowości dla mnie takiej rozrywki. Dla mnie rozrywką jest teraz zabawa z Aleksem, obserwowanie jak się rozwija i zmienia.Najmilszym zajęciem - bycie razem z Tesią i Małym. Najlepszym wypoczynkiem -bycie z wami wszystkimi pod jednym dachem.
c.d.n.
:)
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuń