sobota, 18 listopada 2023

Córeczka tatusia - 40

  W Klinice Andrzej obejrzał wszystkie wyniki badań, przepytał o wszystkie  dolegliwości związane z tym przerostem, chwilę podumał i zatelefonował do swego kolegi w innym  szpitalu. Gdy skończył rozmowę stwierdził, że jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest jednak operacja i to raczej szybko - nie ma na  co czekać. I że jego kolega "ostateczny wyrok" wyda gdy sam obejrzy pacjenta i nie jest wykluczone, że może nawet sam "pokroi" Wojtkowego ojca, bo sądząc po wynikach to  w każdej chwili może dojść do sytuacji "podbramkowej" czyli niemożliwości opróżnienia pęcherza w sposób naturalny i byłoby najlepiej gdyby Wojtek jeszcze  dziś wpadł do  tego jego kolegi. Andrzej nie  byłby sobą, gdyby nie przedstawił ojcu Wojtka trzech możliwych sposobów operacji i zaznaczył, że  sposób wybiera chirurg a nie pacjent. A pobyt w  szpitalu po operacji to z reguły cztery dni i kilka wizyt już po wypisie. Wojtek usiłował się dowiedzieć którą metodę operacji wybrałby Andrzej, ale on powiedział, że jeszcze nigdy nie operował takiego przypadku, więc nie doradzi. A kolega, do którego ich odsyła  ma  w tej materii dużą wprawę. Teoretycznie każdy "miękki chirurg" wie jak taką operację przeprowadzić, ale lepiej oddać  się w ręce takiego, który tego typu operacje robi  stale. Przy okazji Andrzej z Wojtkiem przejrzeli swoje kalendarze i umówili się na spotkanie - tym razem w domu Marty i Wojtka , a Andrzej zaznaczył, że tym razem będą bez  dzieci więc będą  mogli spokojnie dłużej posiedzieć i będzie się mógł nacieszyć.....Misią.

Wojtek zatelefonował do Marty by jej powiedzieć, że jedzie  razem z ojcem do kolejnego lekarza. Kolega Andrzeja stwierdził, że rzeczywiście trzeba interweniować chirurgicznie i że on ma dziś dyżur, więc niech  Wojtek teraz  zabierze ojca do domu żeby się przygotował na pobyt w szpitalu i niech przyjadą po godzinie 21,00, a najlepiej o 21,30 bo on już będzie wtedy po wieczornym obchodzie pacjentów.  Rano będą porobione  wszystkie  badania a operacja będzie w dwa dni później. A to, że ojciec ma ubezpieczenie w Austrii to żadna przeszkoda, bo wszak to kraj Unijny i polska  kasa  chorych rozliczy  się z austriacką. A na koniec poinformował pacjenta, że po tej operacji już nie  zapłodni żadnej kobiety. No to świetnie- ucieszył się ojciec Wojtka - jedno dziecko nam całkowicie wystarcza i nie mam zamiaru starać  się o następne.

W drodze do  domu ojciec poprosił by Wojtek powiadomił matkę  o całym "wydarzeniu" gdy on już będzie w  szpitalu. Wojtek popatrzył na ojca i zapytał się niezbyt uprzejmie co ojcu na mózg padło, ale ojciec uparł się mówiąc, że on nie zadzwoni bo......nie rozmawia z tą wariatką. W końcu Wojtek machnął ręką i obiecał, że sam zatelefonuje do matki, gdy ojciec  już będzie przyjęty do szpitala. Całą drogę  do domu ojciec narzekał na matkę aż w końcu Wojtek powiedział - nie bardzo rozumiem dlaczego mi mówisz jakie masz pretensje do mamy - to wszystko co mi mówisz powinieneś jej powiedzieć- nie mnie.

Wieczorem Wojtek odwiózł ojca  do szpitala. Planował by matkę poinformować o  wszystkim dopiero następnego ranka, żeby spokojnie przespała noc, ale gdy on odwoził ojca  do  szpitala zatelefonowała  do domu matka i Marta ją poinformowała, że  właśnie  w tej chwili Wojtek odstawia ojca do  szpitala i tu będzie operacja, bo wg lekarza  w każdej chwili może nastąpić zatrzymanie moczu.  Reakcja teściowej wstrząsnęła nieco Martą, bo teściowa  powiedziała - "i dobrze mu tak, było nie latać na  dziwki!" 

Marta przełknęła w myślach pewien  brzydki wyraz i powiedziała - mamo, gdyby latał na  dziwki to nie miałby przerostu stercza a co najwyżej jakąś chorobę weneryczną. Przerost jest efektem niedoboru seksu a nie jego nadmiaru - niech mama sobie to sprawdzi w Googlach. Poza tym nie jestem zainteresowana waszym życiem seksualnym. Wojtek pewnie w ciągu godziny wróci więc do ciebie zatelefonuje. A ja już idę spać, bo muszę  jutro wcześniej  wstać. 

Gdy wrócił Wojtek oboje  się przez  chwilę zastanawiali które z jego rodziców głupsze i wredniejsze, a Wojtek stwierdził, że matka ma  bardziej  "nawalony" mózg  niż ojciec. 

W dwa dni po przyjęciu ojca  do szpitala była operacja, która zdaniem chirurga przebiegła bez jakichś komplikacji, czwartego  dnia Wojtek odebrał go ze szpitala. Przez tydzień po zabiegu kilka razy było płukanie pęcherza przez cewnik, który w końcu usunięto. Przez cały ten czas ojciec był bardzo radosny, bo był w domu razem z Wojtkiem. Odczuwał jeszcze niewielki dyskomfort, ale jak powiedział to i tak było mniej dokuczliwe niż dolegliwości przed  zabiegiem. W końcu nadszedł czas odjazdu. Wojtek nie mógł się nadziwić, że matka nie przyjechała, ale nic na ten temat nie mówił ojcu. Ojciec wyruszył w  drogę pociągiem sypialnym i  zaraz gdy dojechał na miejsce zawiadomił o  tym fakcie  Wojtka, by ten się nie martwił, bo podróż przebiegła spokojnie i bez jakichkolwiek komplikacji,  a samochód na parkingu bez problemu odpalił.

Marta z Wojtkiem ustalili, że nie powiedzą tacie i Pati o dość oczywistym kryzysie małżeńskim rodziców Wojtka. Bo może teraz sytuacja jakoś się poprawi  a na pewno się "wyklaruje" w którąś stronę. Ojciec czuł się  dobrze i stwierdził, że ten  zabieg wpłynął korzystnie nie  tylko na jego zdrowie fizyczne ale i na stronę psychiczną. Niemal przez  cały czas swej rekonwalescencji mówił Wojtkowi jaka Marta jest mądra, dobra, ładna, miła i że Wojtek powinien cały czas o nią dbać. 

W końcu Wojtek "nie wyrobił" i powiedział - tato, ja to wszystko wiem od  dawna- gdyby było inaczej nie bylibyśmy razem - ja ją po prostu uwielbiam, więc przestań mi ją zachwalać niczym konia na  sprzedaż. Pomyśl lepiej o swoim małżeństwie bo jak na  razie to z mojej perspektywy wygląda to kiepsko. Chyba powinniście pewne aspekty swego związku wspólnie przeanalizować.

Marta, w porozumieniu ze  swoimi  rodzicami i Wojtkiem postanowiła, że święta  wielkanocne będą u nich i zatelefonowała do rodziców Wojtka by przyjechali na święta. Rozmawiała z teściową, która jakoś dziwnie "kręciła" nie  dając jasnej odpowiedzi czy przyjadą, więc Wojtek w kilka  dni później zatelefonował do ojca i opowiedział jak dziwnie matka rozmawiała  z Martą. Ojciec chwilę milczał, w końcu powiedział  -  jednak miałem rację - twoja matka  jest wielce  zainteresowana kimś innym. I na  szczęście kimś nie  zainteresowanym jej majątkiem. I jest to facet nieco ode mnie  starszy. Ona nie wie, że ja o tym wiem - nadal mi  wciska "ciemnotę", że chodzi na różne masaże, ćwiczenia itp. Ale mnie  już jakoś przestało to boleć. Nikogo nie  zmusi się do miłości. I na mnie w okresie Wielkanocy możecie liczyć - na pewno przyjadę. I nie mam zamiaru omawiać tego z nią - po prostu przylecę do was  samolotem z Wiednia. Już nawet mam zarezerwowany bilet. I nie omawiajcie  więcej tej  sprawy świąt z matką. Niech  sama kombinuje co ma  z tym fantem zrobić.  Została zaproszona, więc niech teraz kombinuje jak koń pod  górę  co ma powiedzieć.

A wam obojgu jestem ogromnie   wdzięczny za to zorganizowanie mi leczenia i opiekę. Postanowiłem, że gdy przejdę na  emeryturę to wrócę do Polski - wszak mam tam już  mieszkanie. I to przecież całkiem blisko  was. A co w takim razie z waszym domem w Grazu ?- spytał Wojtek.  Na razie jeszcze tego nie omawiałem  z prawnikami - niech oni coś mądrego wymyślą. Im się płaci głównie za myślenie. Za  mało się dotąd interesowałem zagadnieniami prawnymi, ale jej pieniędzy w tym domu nie ma. Nie wiem czy wiesz, ale twoja  matka  ma swój własny biznes w Polsce, który bardzo starannie przede mną ukrywała. Ale się nim pochwaliła przed jedną  ze swych przyjaciółek, która o tym wypaplała swemu mężowi a on wypaplał z kolei mnie. I dość dawno o tym  wiem - byłem  ciekawy czy i  kiedy mi o  tym powie, ale jak dotąd to nie pisnęła  ani słówka. I  teraz w świetle nowych  "wydarzeń" bardzo się cieszę, że matka ma  swój własny biznes, bo mam z nią rozdzielność majątkową oraz dokumenty,  że dom był kupiony za moje pieniądze. Jak widać  świat jest mały i niewiele można ukryć. Ale najważniejsze, że czuję się naprawdę dobrze. Podziękuj też w moim imieniu swemu koledze, temu panu Andrzejowi. Nie  dziwię się, że  się szybko zaprzyjaźniliście.  Pomyśl jaki prezent ode mnie sprawiłby mu frajdę. 

Dobrze tato, pomyślę. On ma dwóch malców  w domu - 2 i 4 lata a jego żona nie pracuje. To naprawdę świetny facet. Polubiliśmy  się od pierwszego kontaktu, to on operował moją przepuklinę i w moim pokoju spędził noc po operacji śpiąc w fotelu. A jego dzieciaki są świetne i ma bardzo miłą i kulturalną żonę. I nie  wykopał mnie  ze  szpitala po jednej  dobie, choć  wszystko było dobrze ze mną. Jesteśmy tak jakbyśmy byli braćmi. I obaj ogromnie  kochamy i cenimy swoje  żony. A Marta to ma jakiś wrodzony talent pedagogiczny- maluchy były nią oczarowane.Tato, a mogę o tym twoim "odkryciu" dotyczącym matki powiedzieć Martusi?  No jasne synu, możesz, to dziewczyna z otwartą głową. Bardzo ją cenię, jej ojca również - wspaniale ją  wychował. I bardzo się  cieszę, że ma teraz już ustabilizowane życie z mądrą i kochającą  go kobietą.

No fakt - Patrycja i tata są dla nas tu oparciem- szalenie nam pomagają, ale w taki delikatny, nie nachalny sposób. Oni codziennie wieczorem wyprowadzają na  spacer Misię i jeśli następnego  dnia wiadomo, że nas obojga  cały  dzień nie będzie  w domu to biorą Misię do siebie i Misia spędza czas w kwiaciarni Pati.

A Misia to bardzo mądrutka psinka - nie ma z nią żadnych kłopotów. Marta  się śmieje, że Misia jest przekonana, że każdy pies na świecie  ma 3 domy- bo ona ma swoje posłanka i budki w trzech miejscach- u nas, u rodziców i w kwiaciarni. I wszędzie jest głaskana i przytulana. 

Tato- a na pewno się dobrze  czujesz? Wszystko jest w porządku po tej operacji? Nic nie dokucza? Synuś- ja nie kłamię - jest naprawdę świetnie. Lekarz mnie uprzedzał, że czasami przez kilka tygodni może pobolewać przy opróżnianiu pęcherza, ale bolało mnie odrobinę i tylko przez tydzień. Teraz nic a nic mnie boli - zostałem świetnie wyremontowany. Tak dobrze wszystko poszło pewnie  dlatego, że szybko jednak poszedłem na tę operację nie czekając aż się pogorszy.

Gdy Marta wróciła z wykładów Wojtek bardzo szczegółowo opowiedział jej o swej rozmowie z ojcem. A Marta pomyślała, że na szczęście Wojtek jest charakterem podobny do swego ojca  a nie matki. I bardzo się ucieszyła, że zdaniem teścia jej ojciec świetnie ją  wychował.

W tym roku jakoś dość wcześnie wypadała Wielkanoc. Teściowa zatelefonowała do swego syna i mu powiedziała, że ona jedzie na turnus rehabilitacyjny do sanatorium i niestety nie będzie  mogła do nich przyjechać w okresie świąt i zapewne ojciec sam do nich przyjedzie, więc Wojtek w imieniu swoim i Marty życzył jej  dobrej pogody i poprawy stanu zdrowia, poza  tym złośliwie  dziwił się, że matka nie może dla ojca wynająć jakiegoś lokum w pobliżu sanatorium. Matka wiła  się jak piskorz tłumacząc, że  zbyt późno pomyślała o takim rozwiązaniu. Wojtka korciło, żeby matce powiedzieć, że ojciec przyjedzie do  nich na święta, ale był ciekawy co matka zełga gdy on po świętach  zapyta  się jej gdzie ojciec spędzał w tym roku święta.

A święta choć w niezbyt wiosennej szacie były bardzo miłe i pełne  rodzinnego ciepełka, co bardzo docenił ojciec Wojtka. Pogoda była  całkiem znośna, więc wybrali się na spacer po Starym  Mieście- Misia była  niesiona w eleganckiej torbie z plastikowym okienkiem i miała na  sobie kabacik zrobiony na drutach przez wspólniczkę Patrycji. Tę elegancką, lekką a jednocześnie miękką w środku  transportówkę przywiózł dla Misi ojciec Wojtka. Bardzo się Misi ten  spacer podobał, było jej miękko i ciepło w  wełnianym kabaciku- wpierw wyglądała przez okienko a potem zwinęła się w kłębek i zasnęła. Marta co jakiś czas sprawdzała czy nie jest psinie zbyt  chłodno i na  wszelki wypadek owinęła ją jeszcze swoim szalikiem.

W drugi dzień świąt do Wojtków przyjechali Andrzej i Lena a ich dziećmi zajmowały  się w tym czasie dwie babcie i jeden  dziadek, by Lena i Andrzej mieli nieco  "oddechu". Andrzej najwięcej  czasu spędził na podłodze siedząc przy posłaniu Misi, która z początku traktowała  go z wielką rezerwą nim  w końcu dała się wziąć na ręce i utulić. Ojciec Wojtka wraz  z rodzicami  Marty  wybrali  się  na koncert organowy w jednym z kościołów.  Świąteczny obiad był u rodziców Marty. W pewnej chwili Andrzej powiedział do Wojtka, że trzeba będzie pomyśleć by mieszkali gdzieś bliżej siebie bo jak na  jedną taką zgodną rodzinę  to stanowczo mieszkają  zbyt daleko od  siebie. 

No właśnie - zawtórował mu ojciec Wojtka. Muszę o tym pomyśleć. Dla mnie te święta są naprawdę cudowne właśnie za sprawą wszystkich tu obecnych osób.  Już mam ochotę przejść na  emeryturę, ale rozum mi podpowiada, że nie byłoby to mądre rozwiązanie. Muszę się wam do czegoś przyznać - złożyłem pozew rozwodowy- to mój prezent dla żony, której doszczętnie się znudziłem. Do rąk dostanie go jutro z poranną pocztą. Zamiast mnie w sądzie będzie stawał mój adwokat i dzięki temu oszczędzę sobie jej widoku, który mnie po prostu zniesmacza. Przed wyjazdem zabezpieczyłem wszystkie swoje rzeczy na których mi zależy.  Razem z pozwem szanowna małżonka dostanie ode mnie list, w którym napisałem, że wracam  10- tego a od jutra rana do chwili mego powrotu będzie tam mieszkał mój przyjaciel i pilnował by nic mi nie  zginęło. Ma wprawę w pilnowaniu, pracował kiedyś  w policji, ale ona o tym  chyba  nie  wie.

Rodzicom Marty nieco opadły ze  zdumienia szczęki, a ojciec Wojtka wyjaśnił, że złożył pozew gdy już miał "czarno na  białym wypisane i udokumentowane", że jego żona go najzwyczajniej w  świecie  zdradza, a  wcześniej dowiedział się, że ukrywa  przed nim swój biznes, który ma  w Polsce. Przemyślał wszystko dokładnie i stwierdził, że skoro wie, że już nigdy jej nie  zaufa a ona ewidentnie nie jest nim zainteresowana, to nie ma sensu ciągnąć tej farsy dalej.

                                                                          c.d.n.



1 komentarz: