W Klinice Andrzej obejrzał wszystkie wyniki badań, przepytał o wszystkie dolegliwości związane z tym przerostem, chwilę podumał i zatelefonował do swego kolegi w innym szpitalu. Gdy skończył rozmowę stwierdził, że jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest jednak operacja i to raczej szybko - nie ma na co czekać. I że jego kolega "ostateczny wyrok" wyda gdy sam obejrzy pacjenta i nie jest wykluczone, że może nawet sam "pokroi" Wojtkowego ojca, bo sądząc po wynikach to w każdej chwili może dojść do sytuacji "podbramkowej" czyli niemożliwości opróżnienia pęcherza w sposób naturalny i byłoby najlepiej gdyby Wojtek jeszcze dziś wpadł do tego jego kolegi. Andrzej nie byłby sobą, gdyby nie przedstawił ojcu Wojtka trzech możliwych sposobów operacji i zaznaczył, że sposób wybiera chirurg a nie pacjent. A pobyt w szpitalu po operacji to z reguły cztery dni i kilka wizyt już po wypisie. Wojtek usiłował się dowiedzieć którą metodę operacji wybrałby Andrzej, ale on powiedział, że jeszcze nigdy nie operował takiego przypadku, więc nie doradzi. A kolega, do którego ich odsyła ma w tej materii dużą wprawę. Teoretycznie każdy "miękki chirurg" wie jak taką operację przeprowadzić, ale lepiej oddać się w ręce takiego, który tego typu operacje robi stale. Przy okazji Andrzej z Wojtkiem przejrzeli swoje kalendarze i umówili się na spotkanie - tym razem w domu Marty i Wojtka , a Andrzej zaznaczył, że tym razem będą bez dzieci więc będą mogli spokojnie dłużej posiedzieć i będzie się mógł nacieszyć.....Misią.
Wojtek zatelefonował do Marty by jej powiedzieć, że jedzie razem z ojcem do kolejnego lekarza. Kolega Andrzeja stwierdził, że rzeczywiście trzeba interweniować chirurgicznie i że on ma dziś dyżur, więc niech Wojtek teraz zabierze ojca do domu żeby się przygotował na pobyt w szpitalu i niech przyjadą po godzinie 21,00, a najlepiej o 21,30 bo on już będzie wtedy po wieczornym obchodzie pacjentów. Rano będą porobione wszystkie badania a operacja będzie w dwa dni później. A to, że ojciec ma ubezpieczenie w Austrii to żadna przeszkoda, bo wszak to kraj Unijny i polska kasa chorych rozliczy się z austriacką. A na koniec poinformował pacjenta, że po tej operacji już nie zapłodni żadnej kobiety. No to świetnie- ucieszył się ojciec Wojtka - jedno dziecko nam całkowicie wystarcza i nie mam zamiaru starać się o następne.
W drodze do domu ojciec poprosił by Wojtek powiadomił matkę o całym "wydarzeniu" gdy on już będzie w szpitalu. Wojtek popatrzył na ojca i zapytał się niezbyt uprzejmie co ojcu na mózg padło, ale ojciec uparł się mówiąc, że on nie zadzwoni bo......nie rozmawia z tą wariatką. W końcu Wojtek machnął ręką i obiecał, że sam zatelefonuje do matki, gdy ojciec już będzie przyjęty do szpitala. Całą drogę do domu ojciec narzekał na matkę aż w końcu Wojtek powiedział - nie bardzo rozumiem dlaczego mi mówisz jakie masz pretensje do mamy - to wszystko co mi mówisz powinieneś jej powiedzieć- nie mnie.
Wieczorem Wojtek odwiózł ojca do szpitala. Planował by matkę poinformować o wszystkim dopiero następnego ranka, żeby spokojnie przespała noc, ale gdy on odwoził ojca do szpitala zatelefonowała do domu matka i Marta ją poinformowała, że właśnie w tej chwili Wojtek odstawia ojca do szpitala i tu będzie operacja, bo wg lekarza w każdej chwili może nastąpić zatrzymanie moczu. Reakcja teściowej wstrząsnęła nieco Martą, bo teściowa powiedziała - "i dobrze mu tak, było nie latać na dziwki!"
Marta przełknęła w myślach pewien brzydki wyraz i powiedziała - mamo, gdyby latał na dziwki to nie miałby przerostu stercza a co najwyżej jakąś chorobę weneryczną. Przerost jest efektem niedoboru seksu a nie jego nadmiaru - niech mama sobie to sprawdzi w Googlach. Poza tym nie jestem zainteresowana waszym życiem seksualnym. Wojtek pewnie w ciągu godziny wróci więc do ciebie zatelefonuje. A ja już idę spać, bo muszę jutro wcześniej wstać.
Gdy wrócił Wojtek oboje się przez chwilę zastanawiali które z jego rodziców głupsze i wredniejsze, a Wojtek stwierdził, że matka ma bardziej "nawalony" mózg niż ojciec.
W dwa dni po przyjęciu ojca do szpitala była operacja, która zdaniem chirurga przebiegła bez jakichś komplikacji, czwartego dnia Wojtek odebrał go ze szpitala. Przez tydzień po zabiegu kilka razy było płukanie pęcherza przez cewnik, który w końcu usunięto. Przez cały ten czas ojciec był bardzo radosny, bo był w domu razem z Wojtkiem. Odczuwał jeszcze niewielki dyskomfort, ale jak powiedział to i tak było mniej dokuczliwe niż dolegliwości przed zabiegiem. W końcu nadszedł czas odjazdu. Wojtek nie mógł się nadziwić, że matka nie przyjechała, ale nic na ten temat nie mówił ojcu. Ojciec wyruszył w drogę pociągiem sypialnym i zaraz gdy dojechał na miejsce zawiadomił o tym fakcie Wojtka, by ten się nie martwił, bo podróż przebiegła spokojnie i bez jakichkolwiek komplikacji, a samochód na parkingu bez problemu odpalił.
Marta z Wojtkiem ustalili, że nie powiedzą tacie i Pati o dość oczywistym kryzysie małżeńskim rodziców Wojtka. Bo może teraz sytuacja jakoś się poprawi a na pewno się "wyklaruje" w którąś stronę. Ojciec czuł się dobrze i stwierdził, że ten zabieg wpłynął korzystnie nie tylko na jego zdrowie fizyczne ale i na stronę psychiczną. Niemal przez cały czas swej rekonwalescencji mówił Wojtkowi jaka Marta jest mądra, dobra, ładna, miła i że Wojtek powinien cały czas o nią dbać.
W końcu Wojtek "nie wyrobił" i powiedział - tato, ja to wszystko wiem od dawna- gdyby było inaczej nie bylibyśmy razem - ja ją po prostu uwielbiam, więc przestań mi ją zachwalać niczym konia na sprzedaż. Pomyśl lepiej o swoim małżeństwie bo jak na razie to z mojej perspektywy wygląda to kiepsko. Chyba powinniście pewne aspekty swego związku wspólnie przeanalizować.
Marta, w porozumieniu ze swoimi rodzicami i Wojtkiem postanowiła, że święta wielkanocne będą u nich i zatelefonowała do rodziców Wojtka by przyjechali na święta. Rozmawiała z teściową, która jakoś dziwnie "kręciła" nie dając jasnej odpowiedzi czy przyjadą, więc Wojtek w kilka dni później zatelefonował do ojca i opowiedział jak dziwnie matka rozmawiała z Martą. Ojciec chwilę milczał, w końcu powiedział - jednak miałem rację - twoja matka jest wielce zainteresowana kimś innym. I na szczęście kimś nie zainteresowanym jej majątkiem. I jest to facet nieco ode mnie starszy. Ona nie wie, że ja o tym wiem - nadal mi wciska "ciemnotę", że chodzi na różne masaże, ćwiczenia itp. Ale mnie już jakoś przestało to boleć. Nikogo nie zmusi się do miłości. I na mnie w okresie Wielkanocy możecie liczyć - na pewno przyjadę. I nie mam zamiaru omawiać tego z nią - po prostu przylecę do was samolotem z Wiednia. Już nawet mam zarezerwowany bilet. I nie omawiajcie więcej tej sprawy świąt z matką. Niech sama kombinuje co ma z tym fantem zrobić. Została zaproszona, więc niech teraz kombinuje jak koń pod górę co ma powiedzieć.
A wam obojgu jestem ogromnie wdzięczny za to zorganizowanie mi leczenia i opiekę. Postanowiłem, że gdy przejdę na emeryturę to wrócę do Polski - wszak mam tam już mieszkanie. I to przecież całkiem blisko was. A co w takim razie z waszym domem w Grazu ?- spytał Wojtek. Na razie jeszcze tego nie omawiałem z prawnikami - niech oni coś mądrego wymyślą. Im się płaci głównie za myślenie. Za mało się dotąd interesowałem zagadnieniami prawnymi, ale jej pieniędzy w tym domu nie ma. Nie wiem czy wiesz, ale twoja matka ma swój własny biznes w Polsce, który bardzo starannie przede mną ukrywała. Ale się nim pochwaliła przed jedną ze swych przyjaciółek, która o tym wypaplała swemu mężowi a on wypaplał z kolei mnie. I dość dawno o tym wiem - byłem ciekawy czy i kiedy mi o tym powie, ale jak dotąd to nie pisnęła ani słówka. I teraz w świetle nowych "wydarzeń" bardzo się cieszę, że matka ma swój własny biznes, bo mam z nią rozdzielność majątkową oraz dokumenty, że dom był kupiony za moje pieniądze. Jak widać świat jest mały i niewiele można ukryć. Ale najważniejsze, że czuję się naprawdę dobrze. Podziękuj też w moim imieniu swemu koledze, temu panu Andrzejowi. Nie dziwię się, że się szybko zaprzyjaźniliście. Pomyśl jaki prezent ode mnie sprawiłby mu frajdę.
Dobrze tato, pomyślę. On ma dwóch malców w domu - 2 i 4 lata a jego żona nie pracuje. To naprawdę świetny facet. Polubiliśmy się od pierwszego kontaktu, to on operował moją przepuklinę i w moim pokoju spędził noc po operacji śpiąc w fotelu. A jego dzieciaki są świetne i ma bardzo miłą i kulturalną żonę. I nie wykopał mnie ze szpitala po jednej dobie, choć wszystko było dobrze ze mną. Jesteśmy tak jakbyśmy byli braćmi. I obaj ogromnie kochamy i cenimy swoje żony. A Marta to ma jakiś wrodzony talent pedagogiczny- maluchy były nią oczarowane.Tato, a mogę o tym twoim "odkryciu" dotyczącym matki powiedzieć Martusi? No jasne synu, możesz, to dziewczyna z otwartą głową. Bardzo ją cenię, jej ojca również - wspaniale ją wychował. I bardzo się cieszę, że ma teraz już ustabilizowane życie z mądrą i kochającą go kobietą.
No fakt - Patrycja i tata są dla nas tu oparciem- szalenie nam pomagają, ale w taki delikatny, nie nachalny sposób. Oni codziennie wieczorem wyprowadzają na spacer Misię i jeśli następnego dnia wiadomo, że nas obojga cały dzień nie będzie w domu to biorą Misię do siebie i Misia spędza czas w kwiaciarni Pati.
A Misia to bardzo mądrutka psinka - nie ma z nią żadnych kłopotów. Marta się śmieje, że Misia jest przekonana, że każdy pies na świecie ma 3 domy- bo ona ma swoje posłanka i budki w trzech miejscach- u nas, u rodziców i w kwiaciarni. I wszędzie jest głaskana i przytulana.
Tato- a na pewno się dobrze czujesz? Wszystko jest w porządku po tej operacji? Nic nie dokucza? Synuś- ja nie kłamię - jest naprawdę świetnie. Lekarz mnie uprzedzał, że czasami przez kilka tygodni może pobolewać przy opróżnianiu pęcherza, ale bolało mnie odrobinę i tylko przez tydzień. Teraz nic a nic mnie boli - zostałem świetnie wyremontowany. Tak dobrze wszystko poszło pewnie dlatego, że szybko jednak poszedłem na tę operację nie czekając aż się pogorszy.
Gdy Marta wróciła z wykładów Wojtek bardzo szczegółowo opowiedział jej o swej rozmowie z ojcem. A Marta pomyślała, że na szczęście Wojtek jest charakterem podobny do swego ojca a nie matki. I bardzo się ucieszyła, że zdaniem teścia jej ojciec świetnie ją wychował.
W tym roku jakoś dość wcześnie wypadała Wielkanoc. Teściowa zatelefonowała do swego syna i mu powiedziała, że ona jedzie na turnus rehabilitacyjny do sanatorium i niestety nie będzie mogła do nich przyjechać w okresie świąt i zapewne ojciec sam do nich przyjedzie, więc Wojtek w imieniu swoim i Marty życzył jej dobrej pogody i poprawy stanu zdrowia, poza tym złośliwie dziwił się, że matka nie może dla ojca wynająć jakiegoś lokum w pobliżu sanatorium. Matka wiła się jak piskorz tłumacząc, że zbyt późno pomyślała o takim rozwiązaniu. Wojtka korciło, żeby matce powiedzieć, że ojciec przyjedzie do nich na święta, ale był ciekawy co matka zełga gdy on po świętach zapyta się jej gdzie ojciec spędzał w tym roku święta.
A święta choć w niezbyt wiosennej szacie były bardzo miłe i pełne rodzinnego ciepełka, co bardzo docenił ojciec Wojtka. Pogoda była całkiem znośna, więc wybrali się na spacer po Starym Mieście- Misia była niesiona w eleganckiej torbie z plastikowym okienkiem i miała na sobie kabacik zrobiony na drutach przez wspólniczkę Patrycji. Tę elegancką, lekką a jednocześnie miękką w środku transportówkę przywiózł dla Misi ojciec Wojtka. Bardzo się Misi ten spacer podobał, było jej miękko i ciepło w wełnianym kabaciku- wpierw wyglądała przez okienko a potem zwinęła się w kłębek i zasnęła. Marta co jakiś czas sprawdzała czy nie jest psinie zbyt chłodno i na wszelki wypadek owinęła ją jeszcze swoim szalikiem.
W drugi dzień świąt do Wojtków przyjechali Andrzej i Lena a ich dziećmi zajmowały się w tym czasie dwie babcie i jeden dziadek, by Lena i Andrzej mieli nieco "oddechu". Andrzej najwięcej czasu spędził na podłodze siedząc przy posłaniu Misi, która z początku traktowała go z wielką rezerwą nim w końcu dała się wziąć na ręce i utulić. Ojciec Wojtka wraz z rodzicami Marty wybrali się na koncert organowy w jednym z kościołów. Świąteczny obiad był u rodziców Marty. W pewnej chwili Andrzej powiedział do Wojtka, że trzeba będzie pomyśleć by mieszkali gdzieś bliżej siebie bo jak na jedną taką zgodną rodzinę to stanowczo mieszkają zbyt daleko od siebie.
No właśnie - zawtórował mu ojciec Wojtka. Muszę o tym pomyśleć. Dla mnie te święta są naprawdę cudowne właśnie za sprawą wszystkich tu obecnych osób. Już mam ochotę przejść na emeryturę, ale rozum mi podpowiada, że nie byłoby to mądre rozwiązanie. Muszę się wam do czegoś przyznać - złożyłem pozew rozwodowy- to mój prezent dla żony, której doszczętnie się znudziłem. Do rąk dostanie go jutro z poranną pocztą. Zamiast mnie w sądzie będzie stawał mój adwokat i dzięki temu oszczędzę sobie jej widoku, który mnie po prostu zniesmacza. Przed wyjazdem zabezpieczyłem wszystkie swoje rzeczy na których mi zależy. Razem z pozwem szanowna małżonka dostanie ode mnie list, w którym napisałem, że wracam 10- tego a od jutra rana do chwili mego powrotu będzie tam mieszkał mój przyjaciel i pilnował by nic mi nie zginęło. Ma wprawę w pilnowaniu, pracował kiedyś w policji, ale ona o tym chyba nie wie.
Rodzicom Marty nieco opadły ze zdumienia szczęki, a ojciec Wojtka wyjaśnił, że złożył pozew gdy już miał "czarno na białym wypisane i udokumentowane", że jego żona go najzwyczajniej w świecie zdradza, a wcześniej dowiedział się, że ukrywa przed nim swój biznes, który ma w Polsce. Przemyślał wszystko dokładnie i stwierdził, że skoro wie, że już nigdy jej nie zaufa a ona ewidentnie nie jest nim zainteresowana, to nie ma sensu ciągnąć tej farsy dalej.
c.d.n.
Podobało się 🙂
OdpowiedzUsuń