Czegoś nie rozumiem - powiedziała Marta do męża - twój tata ma pojechać do tego Instytutu Kardiologii żeby dostarczyć skierowanie i żeby mu wyznaczyli termin badań a jednocześnie ta recepcjonistka, jak twierdzi tata, złapała mu jakiś termin. I tak siedzę i zastanawiam się kto ma świra- recepcjonistka, tata czy ja. Bo na zdrowy babski rozum to skierowanie powinno być przesłane mailem z tej naszej przychodni do Instytutu i odpowiedź powinna zawierać termin badania i wyszczególnienie jak pacjent powinien się do niego przygotować. W byle budzie z plackami kartoflanymi nad polskim morzem są komputery lub inne tego rodzaju ustrojstwa. A jakby tata miał kłopoty z poruszaniem się to też musiałby drałować do tego Anina by wręczyć swoje skierowanie? Oczywiście pojadę z tatą, to żaden problem, tylko nie mogę pojąć dlaczego zawsze pacjent ma w zębach aportować skierowanie. Ciągle jesteśmy bliżej Dalekiego Wschodu niż Zachodu tuż za miedzą i to mnie złości.
Nie wiem Kochanie, mam zerowe kontakty ze służbą zdrowia od strony organizacji jej pracy- sądząc "z oglądu" to każda przychodnia ma komputery, ale nie mam pojęcia czy po prostu cały system służby zdrowia jest dobrze zorganizowany. Ale już się spotkałem z opinią osób, które w pracy muszą pewne czynności wykonywać na komputerze, że owszem komputer rzecz fajna bo można sobie pograć w jakąś grę, ale pracować się nie da i tu następowała wyliczanka co się w danej instytucji nie da na komputerze zrobić. No i wszyscy narzekali, że szkolenia niewiele im dały i mają problemy z obsługą. I narzekały nie tylko panie w wieku bliskim emerytury ale i całkiem młode osoby. Jeżeli trzydziestoparoletnia osoba mówi, że komputer ją męczy bo druk jest za mały i oczy się jej męczą, to znaczy, że po prostu były źle prowadzone szkolenia na tym sprzęcie, skoro ona nie ma pojęcia jak sobie "literki powiększyć."
Zgodnie z zaleceniem by dostarczyć skierowanie Marta "zapakowała" do swego samochodu teścia, dopilnowała by miał wszystkie swoje dokumenty razem z papierami z operacji usunięcia stercza jak i z wynikami badań kontrolnych po operacji. Teść się nie mógł nadziwić po co to bierze. ale Marta mu wytłumaczyła, że to jedyne EKG, które miał ostatnio robione, więc może się przyda by ocenić czy nastąpiły jakieś zmiany. Oczywiście na parkingu przy Instytucie nie było miejsc, ale zaraz przybiegł do nich jakiś "ciuch" jak go określił teść i zaoferował miejsce na chodniku i oczywiście swoją usługę w charakterze dozorcy. Teść był zgorszony a Marta tylko się roześmiała, mówiąc, że to w stolicy normalne, zawsze pełno takich chętnych i w samym centrum miasta przy Dworcu Centralnym. Marta wzięła od teścia to skierowanie i podeszła do rejestracji mówiąc - miałam dostarczyć skierowanie mego ojca, mam ze sobą i skierowanie i ojca i podała pani w okienku skierowanie. Pani zerknęła na świstek, potem powiedziała do koleżanki - zobacz doktor N-ski przysłał nam pacjenta, ty chyba z nimi wczoraj rozmawiałaś. Koleżanka wyszczerzyła zęby w uśmiechu i powiedziała - pewnie tęskni za nami, a potem zwróciła się do Marty - czy pacjent może przyjechać na godzinę 8,30?. Oczywiście- powiedziała Marta, przywiozę tatę. Czy ma być na czczo? O tak, byłoby dobrze bo na pewno pobierzemy krew do badania.
W takim razie zapraszam w poniedziałek na 8,30. Jeśli pani tatuś ma jakieś wyniki badań z ostatnich 3 miesięcy to proszę przywieźć. Marta zabrała kartkę z zapisaną datą i godziną wizyty oraz numerem gabinetu i została pouczona, że tatusia posadzi przed gabinetem a sama przyniesie do rejestracji tę kartkę. Marta podziękowała, zabrała kartkę i razem z teściem powędrowała do swego samochodu, przy którym faktycznie stał ów "ciuch". Ojej - zdziwił się "dozorca-amator"- tak krótko? No dziś krótko, ale a w poniedziałek pewnie będzie dużo dłużej - powiedziała Marta- bo będą badania. A ile jestem panu winna za to pilnowanie? Tylko dwa złote. Marta skinęła głową i wcisnęła mu w rękę 5 zł. "Ciuch" zgiął się w ukłonie i powiedział- pani to jest prawdziwa dama i zna się na rzeczy. W poniedziałek też popilnuję pani samochodu. A jak się jeździ tym samochodzikiem? Bardzo dobrze - jestem z niego zadowolona- powiedziała Marta. Gdy wyczołgała się z tego miejsca "ciuch" jeszcze raz się ukłonił a potem pokiwał dłonią na pożegnanie. Teść zerknął na nią i powiedział - jesteś niesamowita!- ja to bym przepędził tego pijaczka. Co on wyplata o pilnowaniu! Tato, ja wiem, że to nałogowy alkoholik i że zaraz przechleje tę forsę, ale gdy pilnuje to wtedy nie pije. Pilnuje tego, by ci stojący obok wycofując się nie porysowali mi samochodu. Pilnowacze stają wtedy pomiędzy naszymi samochodami i wtedy mnie inny nie zawadzi. To ich jedyna praca- nikt ich nigdzie nie zatrudni. No i nikt mi się do samochodu nie włamie. I tak jest to tańsze niż regularny parking.
Rozległy ten Instytut- stwierdził teść. No, spory.Na szczęście nie machnęli tu wieżowca. Jak skończą te roboty drogowe to będzie świetny dojazd od nas. Dobry jest ten Most Siekierkowski - stwierdziła Marta. Tyle tylko, że nieco za szybko nim ludzie jeżdżą - tu jest dozwolona "osiemdziesiątka", której ja nie przekroczyłam i wszyscy mnie wyprzedzali, ale ja mam ten zwyczaj, że nie przekraczam dozwolonej szybkości. Zresztą to mały samochód i tym samym dość lekki. Gdy jeździmy Wojtka samochodem to też nie żyłujemy prędkości - jeszcze nam życie miłe. Poza tym nie mam zamiaru dotować policji swoimi mandatami.
A ja pierwszy raz jadę tym mostem - stwierdził teść. To się pociesz, że ja też zbyt często nim nie jeżdżę, bo mnie pasuje Most Łazienkowski. A widziałeś, że tu komuś inwencji zabrakło i te uliczki równoległe przed dojazdem do Alpejskiej, przy której jest Instytut, mają nazwę Poprzeczna i są ponumerowane? Przy III Poprzecznej miałam wrażenie że zabłądziłam. A jakoś nie zwróciłem na to uwagi, patrzyłem raczej na stan domów. Sporo jest starych, ale zadbanych.
Tato, a ty jadłeś rano śniadanie? Nie, jakoś za rano mi było. No to w takim razie zjemy razem śniadanie bo ja też nie jadłam. Mam mrożone czarne jagody, więc zrobimy sobie omlet z jagodami. Wrzucę je na moment do mikrofalówki i się rozmrożą. Możemy je sobie "popsikać" niezdrową bitą śmietaną. A dlaczego ta śmietana jest niezdrowa? - zdziwił się teść. Bo pewnie jest z cukrem a cukier jest wysokokaloryczny a więc szkodliwy. Nie rozumiem tylko dlaczego ktoś nie napisze otwartym tekstem, że po prostu życie jest szkodliwe. Czy będę używała cukier czy nie to i tak umrę. I jest mi generalnie zupełnie obojętne czy umrę od jedzenia cukru czy od tego skażonego powietrza warszawskiego. Oboje z Wojtkiem nie świrujemy z jakimiś dietami. Gdy dojechali do domu Marta wysłała wiadomość do Wojtka, że już wrócili i w poniedziałek będzie ciąg dalszy.
Po śniadaniu wypili jeszcze razem kawę, a teść przekonywał Martę, że w poniedziałek może sam pojechać do Instytutu Kardiologii, ale Marta mu wytłumaczyła, że nie ma takiej opcji, bo będzie na czczo, będzie miał pobieraną krew i tu na tym świstku to ona widzi, że będzie bezinwazyjna angiografia, czyli tomografia komputerowa żył i tętnic, czyli będzie podany kontrast i " jak amen w pacierzu" to wszystko nie będzie krótko trwało i chociaż jest to tak zwane badanie nie inwazyjne to i tak będzie przy nim dwóch lekarzy, czyli kardiolog i anestezjolog. A skąd ty to wszystko wiesz? - zdziwił się teść. Z książek tatku - kosmetologia jest działem medycyny estetycznej i mamy sporo wiadomości z medycyny. Co prawda kosmetolog dba o zdrowie i estetykę skóry, ale zawsze bezinwazyjnie, nie naruszając jej powłoki w sposób krwawy, ale tak przy okazji łyka się wiele innych wiadomości z medycyny. Jako kosmetolog nie będę nigdy zszywała skóry pacjenta, ale znam rodzaje nici chirurgicznych. Taką wiedzę łyka się przy okazji- nie znaczy to, że wszyscy ją łykają, ale sporo osób tak.
A czemu nie poszłaś w takim razie na medycynę? Chyba jestem za mało ambitna - zawód lekarza jest bardzo wymagający i trzeba mu się bez reszty poświęcić. Sześć lat studiów a potem drugie sześć by zrobić specjalizację. A ja chcę mieć jak zwykła baba - męża i dziecko. I chcę to dziecko sama, po swojemu wychować a nie żeby było hodowane przez żłobek, przedszkole i szkolną świetlicę, lub jakąś babcię czy wynajmowaną niańkę. I chcę mieć czas dla własnego męża i dla dziecka. A- nie wiem czy wiesz- Wojtek to popiera. Będąc kosmetologiem mogę spokojnie pracować na 1/2 etatu - nie muszę mieć dyżurów. Jak widzisz jestem mało współczesną dziewczyną. I nie mam zwyczaju by wszystkim wciskać ciemnotę, że jestem równie silna i mądra jak mój mężczyzna. Nie ukrywam, że dla mnie informatyka to niemal czarna magia. Nie ukrywam też, że lubię niczym stara babcia robić na drutach lub szydełku, lubię być po prostu stuprocentową kobietą w nieco starym stylu. Umiem zmienić w razie konieczności koło w samochodzie, ale nie jest to moje hobby i zawsze zostawiam to facetowi. Ja po prostu w pewnym sensie nie przystaję do dzisiejszych czasów. Moda to mnie obchodzi tyle co zeszłoroczny śnieg- chociaż lubię oglądać w telewizji pokazy mody haute couture, bo na ogół są wtedy prezentowane piękne materiały i zawsze te kolekcje są "odlotowe"- takie w sam raz do popatrzenia a nie do noszenia.
Teść przyglądał się jej uważnie i w końcu powiedział - to nic dziwnego, że Wojtek świata poza tobą nie widzi. Gdybym był na jego miejscu też by tak było. Oddajesz Bogu co boskie i cesarzowi co cesarskie. Masz córeczko pełne moje poparcie. Naprawdę jestem szczęśliwy, że jesteś jego żoną. I jestem wciąż pełen podziwu dla twego ojca -nie zrobił może wielkiej kariery zawodowej ale wychował cię wspaniale. I ogromnie się cieszę, że nie jest sam, bo Patrycja, podobnie jak ty, jest wspaniałą kobietą. Zazdroszczę mu i ciebie i Patrycji. I jestem dumny, że jesteś moją synową i mam ogromną frajdę, gdy mówię do ciebie "córeczko".
Mnie się marzyło by mieć dwoje dzieci, ale Wojtuś był strasznym "rozdarciuchem" - ciągle płakał i gdy pomyślałem, że kolejne też tak by się darło - odpuściłem. Z perspektywy czasu widzę, że oboje nie byliśmy jeszcze przygotowani na dziecko a jego płacz przyprawiał nas o drgawki. Jego własna matka nie bardzo wiedziała dlaczego on płacze a były wtedy jakieś głupie "poradniki" według których nie należało się płaczem dzieciaka przejmować. Niemowlak miał być najedzony, przewinięty a między karmieniami spać. Była nawet u nas "niania", ale się panie pokłóciły i odeszła. Potem tylko słyszałem cały czas wyrzuty, że niańka rozwydrzyła Wojtka. A potem byliśmy na placówce i tam też była niania i Wojtek był do niej bardzo przywiązany. Nie pamiętam cię córeczko z podstawówki, ale wiem, że twój ojciec nie pojechał na placówkę, bo musiałby przez kilka pierwszych miesięcy zostawić cię tu z twoją matką, a ona- przykro mi to mówić- nie była zbyt odpowiedzialną osobą.
No nie była - potwierdziła Marta- prawie zawsze wracałam do pustego mieszkania.Nie wiem co się wydarzyło, bo mi szczegółów tata nigdy nie powiedział, ale wystąpił o rozwód i byłam z tego powodu szczęśliwa. Ona mnie chyba nienawidziła. A my z Wojtkiem już wtedy się przyjaźniliśmy. A potem oboje cierpieliśmy gdy pojechaliście do Austrii. Nie wierzyłam że Wojtek wróci do Polski, że wróci do mnie. Ale jednak wrócił. Zdaje mi się, że niewiele takich szczeniackich miłości kończy się małżeństwem. Jesteśmy z Wojtkiem jakimś wybrykiem natury. Ale jesteście cudownym wybrykiem natury - kocham was oboje - cicho powiedział teść.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz