Marta wyraźnie miała tego dnia oczy w bardzo mokrym miejscu. No ale przecież narobiliście się potem razem z Pati przy sprzątaniu - drążyła temat Marta. A skądże - ci panowie codziennie po sobie bardzo elegancko sprzątali a ostatniego dnia dołożyli do tego kobiecą rękę jakiejś pani Marylci. I jak widzisz nie ma już zasłon, ani z zasłon zostały tylko lambrekiny, żeby "ocieplić wizerunek", żeby nie wyglądało biurowo. Jest zdecydowanie jaśniej odkąd nie ma firanek i zasłon. Nawet gdy żaluzje nie są zasunięte to z podwórka nikt nic nie podglądnie. Sprawdzaliśmy to . Zastanawiałem się nawet czy kupić okna z żaluzjami między szybami, ale mi odradzono bo to nie jest w 100% dobrze działające urządzenie. I wtedy trzeba by wymieniać nie same skrzydła okien ale wszystko do gołego muru, a pamiętasz chyba jaki to był wtedy cyrk, a tak to tylko facet wszystko pomierzył i zmienił tylko same "skrzydła". Faceta od okien też oni mi naraili. Kabinę prysznicową montowali tylko jeden dzień i zachwycali się jakie dobre jakościowo są tu rury. Przejrzeli jeszcze te rury od termy gazowej, kazali wezwać gościa z gazowni i razem wszystko doprowadzili do ładu - nie ma po nich śladu a w miejscu gdzie się kończyła rurka jest klapka i można to w razie potrzeby otworzyć, np. do jakiejś kontroli.
Ścianka działowa jest zrobiona z ceramicznych pustaków i pomalowana. Nie miałem nawet pojęcia, że one takie tanie - chciałem by ją zrobili z pustaków szklanych, ale te są lepsze i ścianka wychodzi z nich cienka. Kabina jest rodem z Praktikera i tańsza od tej rodem z Koła więc zmieniliśmy opcję, a za zaoszczędzone pieniądze są płytki podłogowe w WC. No i dostaliśmy rabat na tę terakotę w przedpokoju i kuchni. Jak kładł facet tę terakotę to stałem i podziwiałem jak on to fajnie robi. Wanna poszła za takie pieniądze, że się nam nawet nie śniło, że ktoś może wydać tyle forsy na wannę. Ale nie sprzedaliśmy jej koleżance Pati, tylko ekipa nam naraiła faceta, który poszukiwał takiej długiej wanny bo on ma 195 cm wzrostu a nie lubi kabin prysznicowych. Ekipa nocowała tu, żeby nie tracić czasu na dojazdy spod Warszawy. Mieli własne materace dmuchane, jasieczki i koce. Materace kładli na tapczanach. I w ogóle szalenie dbali o to by zostawić wszystko w ogromnym porządku. Każdego wieczoru sprzątali. Widziałem w życiu wiele ekip remontowych, ale taką to pierwszy raz. Pani sąsiadce na górze to wymienili gratisowo armaturę w kuchni i jeszcze jej powiedzieli, że to prezent ode mnie, ale nie chcieli wziąć ode mnie za to forsy. W pewnym sensie prezent ode mnie , bo to była nasza armatura zaledwie roczna, ale ta z Praktikera bardzo mi się podobała, więc ją kupiłem.
Jak się będzie Andrzej przeprowadzał i meblował na nowym mieszkaniu to ja mu ich podeślę i opłacę - powiedział ojciec Wojtka. Bo on to nie będzie miał czasu a poza tym ręce chirurga są zbyt cenne na to by gwoździe wbijać, czy poprawiać coś po ekipie budowlanej. A nie znam nikogo kto odbierając nowe mieszkanie nie musiał korzystać z jakiejś ekipy remontowej. No fakt - przytaknął ojciec Marty- ja to znam nawet takich, którzy po odbiorze kluczy czekali na możliwość zamieszkania jeszcze miesiąc, bo jakiś dureń nie zakręcił kranów po zamontowaniu armatury i gdy odkręcili w piwnicy wodę to lała się ciurkiem a na którymś z pięter był zatkany odpływ i woda się lała kilka dni aż wreszcie ktoś zauważył i ponoć było szalenie wesoło, bo mieszkanie poniżej tego zatkanego odpływu było mocno zniszczone. Dobrze, że to był blok z wielkiej płyty, bo beton nie nasiąka wodą.
Chciałem zafundować Andrzejowi wczasy nad którymś z jezior w Austrii, ale stwierdził, że dzieci jeszcze za małe na taką daleką wycieczkę -kontynuował ojciec Wojtka. No fakt, że to jeszcze małe dzieciaki i sama podróż może być dla nich "mało strawna". A ja się czuję podwójnie zobowiązany bo pięknie zoperował Wojtka a potem mnie wysłał do specjalisty i jasno mi wytłumaczył dlaczego muszę się poddać operacji. To taki szalenie sympatyczny facet a do tego Wojtek się z nim przyjaźni.
Tak jak było planowane 25 sierpnia Wojtek odebrał klucze od swojego mieszkania i tego samego dnia, wieczorem obejrzał to mieszkanie Andrzej i bardzo mu się podobało. Obfotografował je skrupulatnie, porównał plan tego mieszkania i tego, które on miał dostać za około rok i stwierdził, że różnica pomiędzy nimi to tylko trzy metry kwadratowe na korzyść jego przyszłego mieszkania, ale ta lokalizacja jest zdecydowanie lepsza, zwłaszcza ze względu na fakt, że ta część osiedla jest już od dawna ucywilizowana, w pobliżu jest przedszkole, szkoła, sklepy i nawet główniejszą ulica jeździ miejski autobus. Panowie jeszcze raz odwiedzili dział prawny tej spółdzielni i po debacie Wojtek "wysmażył" pismo do zarządu z informacją, że zamierza się zamienić ze swym kuzynem na mieszkanie, które kuzyn ma otrzymać dopiero w przyszłym roku. Zarząd Spółdzielni nie robił żadnych trudności, bo obydwa mieszkania były w gestii tej samej spółdzielni. Obaj podpisali z tuzin papierków, a gdy wreszcie wszystko zostało wyjaśnione, opisane, podpisane i opatrzone pieczęciami Andrzej powiedział- gdybym pił to bym się pewnie upił z radości, ale zamiast tego pochłonę ze dwa ciastka. Będę do końca życia twoim dłużnikiem i waszym chirurgiem. Wojtek się śmiał i powiedział, że Andrzej dostanie klucze do tego mieszkania dopiero wtedy, gdy pewna "znajoma ekipa remontowa" przejrzy to mieszkanie czy nie trzeba gdzieś czegoś poprawić, czy wszędzie się wszystko domyka a futryny trzymają piony itp. i niech Andrzej razem z Lenką dziś pomyślą czy nie zrobić gdzieś pawlaczy.Opowiedział jaką niespodziankę im wyszykowali obaj ojcowie. Bo wiesz - glazurkę w łazience lepiej zapewne zrobić teraz - nie wmówisz mi, że te trzy rzędy płytek nad wanną wystarczą wam do szczęścia. A łatwiej to wszystko robić nim się tu wprowadzicie. A ekipę dostaniesz tę, co robiła u nas - robią rewelacyjnie - tandem ojców był i jest ich działaniem zachwycony. Zresztą zaraz pojedziemy do mnie i zobaczysz jak super nam przerobili łazienkę.
Po drodze kupimy ciacha, a po czternastej dołączy do nas Marta, bo dziś wychodzi z pracy wcześniej . Wysłałeś ją do pracy? w wakacje? - zdumiał się Andrzej. Nie wysłałem, ale pozwoliłem jej popracować na pół etatu w laboratorium - dostała taką propozycję z uczelni. Jest zachwycona - pracuje 2 razy po 7 godzin i jeden raz 6 godzin. Ale często pracuje krócej bo szef ją wyraźnie rozpieszcza. Powiedział, że nie widzi potrzeby by siedziała wtedy gdy nie musi. Ponastawia wszystkie próbki, poopisuje, posprawdza i opisze wyniki, podyskutuje z chemikami a wraca szczęśliwa jakby w totka wygrała. Jej koleżanki to sobie pozałatwiały jakieś praktyki w gabinetach kosmetycznych a ta szczęśliwa, że nie musi nikomu "gmerać przy twarzy" i jeszcze za to forsę dostanie. Gdy zajechali pod dom okazało się, że Marta już jest w domu.
Strajkujesz dziś?- spytał się Wojtek. Wszyscy dziś strajkują bo wody nie ma w budynku a bez wody nie ma życia. Jakaś rura w pobliżu trzasnęła i odcięli nam wodę. No więc szef ogłosił dzień wolny od pracy. Dobrze, że nie w budynku produkcji, bo kierownictwo by się chyba pochlastało z rozpaczy. Ale kawałek produkcji to mamy na szczęście gdzie indziej co szefa zawsze denerwowało a dziś to się nawet ucieszył.
Andrzej rozejrzał się nerwowo - a gdzie jest psinka?- zapytał. Piesa jest w pracy z mamą - ona ma dwa domy i kwiaciarnię i jakoś to ogarnia choć to taki mały pieseczek- wyjaśniła Marta. Ale ja zaraz po nią pójdę do kwiaciarni, tylko musiałam wypić kawę. Jakie ciacha kupiliście? Rezerwuję sobie napoleonkę. Zaraz wracam- to nie jest jej godzina spaceru, więc ją po prostu przyniosę. Ona bardzo lubi być noszona. Bo to straszna pieszczocha jest.
Marta pomaszerowała po Misię, a Andrzej w dalszym ciągu oglądał zmiany w mieszkaniu. Bardzo spodobała mu się terakota udająca parkiet i stwierdził, że taka podłoga w przedpokoju i kuchni bardzo mu się podoba. Więc Wojtek zaraz wyciągnął kilka czasopism i pokazał Andrzejowi, że taka podłoga może być i w innych pokojach, bo gdy jest pod terakotą odpowiedni podkład to ona nie jest zimna. A są w Warszawie firmy, które sprowadzają taki podkład. Poza tym nigdzie nie jest powiedziane, że dzieci muszą w całym mieszkaniu tarzać się po podłodze a zwłaszcza po przedpokoju. Zwłaszcza, że Lena już teraz przyuczyła ich, że nie całe mieszkanie jest przystosowane do zabawy na podłodze.
Po dwudziestu minutach Marta wróciła do domu z Misią, kwiatkami dla Leny, malinami i poziomkami dla dzieci i czereśniami dla dorosłych. Skąd to masz- niezbyt mądrze zadał pytanie Andrzej. Czereśnie czekały na mnie razem z piesą u mamy, maliny i poziomki kupiłam w zieleniaku, właśnie pan właściciel przywiózł. Pomyślałam, że dla dzieci zdrowsze będą maliny i poziomki niż czereśnie, a że jesteś samochodem to nie będziesz miał problemu z transportem. Dam ci nawet składany transporterek by ci się to wszystko nie telepało po bagażniku. Te składane transporterki to genialny wynalazek. Jeśli nie masz linki do ich umocowania to dam ci jedną. A najlepsze, że te transporterki są co najmniej w dwóch wymiarach. I możesz dostać od nas nieco kartonów do przeprowadzki i takie duże worki co wyglądają jakby były z juty, a są z tworzywa. Worki są ojca , bo w nich przywiózł swój dobytek z Austrii, są świetne na miękkie rzeczy. Sprawdzę też jak wygląda sprawa z kontenerkami, bo on powinien mieć te większe- są dobre do pakowania szkła itp. Ja to wam serdecznie współczuję tej przeprowadzki. Ale polecam ci mego teścia w tej materii, ma spore doświadczenie bo on się już kilka razy przeprowadzał i ma wszystko obcykane. Wpadnie do was, obejrzy co macie do przewiezienia i zarządzi ile czego trzeba przygotować. A mógłby wpaść do nas w ten weekend? - spytał Andrzej. Zaraz się go zapytam - powiedział Wojtek. Zatelefonował do ojca i powiedział, że Andrzej z chęcią skorzysta z doświadczenia ojca w kwestii przeprowadzki.
No nie ma problemu - stwierdził ojciec- a sprawdzał już jakie prace trzeba wykonać nim się sprowadzą? Bo lepiej to robić nim się ściągnie cały dobytek. No jeszcze nie sprawdzał, dopiero co dostał ode mnie klucze. Tato, sam z nim porozmawiaj, bo jest właśnie u nas- oddaję telefon Andrzejowi.
Marta patrzyła na Andrzeja i chciało jej się śmiać - Andrzej coraz szerzej otwierał oczy i co chwilę powtarzał : "tak, tak, rozumiem, oczywiście, ale to przecież kłopot dla pana, rozumiem, no fakt, oczywiście, rozumiem, tak, Wojtek zna adres, no jasne, no naprawdę, aż mi głupio, tak zaraz mu wszystko powiem". Gdy skończył rozmowę potoczył niezbyt przytomnym spojrzeniem po pokoju i powiedział- jestem przerażony.
Czym- zapytała Marta- groził ci czymś mój teść? Nie, ale mi uświadomił, że ta przeprowadzka to jednak poważna sprawa i że musimy się tam wybrać, na miejscu rozplanować jak sobie chcemy mieszkanie do siebie podpasować, sprawdzić czy nie trzeba czegoś poprawić przed zamieszkaniem, potem przejrzeć co zabieramy a resztą to on się zajmie bo ma dużą wprawę. I że jestem dla niego drugim synem.
O kurczę! To masz już dwóch dodatkowych ojców, bo mój też w tobie zakochany - powiedziała Marta. Mam nadzieję, że się o ciebie nie pobiją - roześmiała się Marta radośnie.
Ty się Marta nie śmiej, bo nie wiem co mam teraz zrobić - nie mogę starszego pana obarczyć swoją przeprowadzką - jęknął Andrzej. Wojtek poklepał przyjaciela po ramieniu - nie tylko możesz ale musisz. Nie jestem zazdrosny - mój ojciec to dobry organizator, możesz mu w pełni zaufać. Przy nas nie mógł się wyżyć, bo my objęliśmy dotychczasowe w pełni urządzone mieszkanie Marty, które zresztą urządzał jej ojciec. Poza tym mało mnie miał, bo ja zaraz po liceum zwiałem z Austrii do Warszawy, bo tu była Marta. A na dodatek to ja się spakowałem w dwie walizki i pojechałem pociągiem. Cierpisz z mojego powodu.
No co ty- obruszył się Andrzej- jestem po prostu totalnie zaskoczony. Mój ojciec ze mną nie rozmawia bo nie chciałem mieszkać z nim pod Warszawą w kartoflach, no i nie popisaliśmy się tym weselem, które było bez nas i nawet swoich wnuków nie oglądał. A tu nagle tyle serdeczności i pomocy jakbym był rodziną. To po prostu mnie zaskoczyło.
No wiesz- i mój ojciec i Marty ojciec wiedzą, że ty i ja jesteśmy bliskimi przyjaciółmi, że czujemy się nieomal braćmi.Widziałeś w szpitalu jak traktował mnie mój teść - dla niego jestem jego dzieckiem odkąd jestem z Martą. Przed naszym ślubem też mnie tak traktował.
c.d.n.
Podobało się🙂
OdpowiedzUsuń