Marta zatelefonowała do Leny mówiąc, że zaprasza ich na wigilię i chce wiedzieć jaki model "spożywczy" Lenie odpowiada- postny tradycyjny czy może raczej w stylu protestanckim czyli np. jakieś pieczone mięsiwo. Z tym, że nie byłaby to na pewno gęś jak w kraju na Zachód od Odry ale np. dobrze upieczony indyk - wiesz- taki rumiany, pachnący i nadziany jabłkami.
O matko! - jęknęła Lena- tak to przedstawiłaś, że zaraz będę musiała coś zjeść - w mgnieniu oka zrobiłam się głodna. To super, że wy podobnie jak Andrzej uznajecie wersję protestancką! Nawet nie masz bladego pojęcia jak jestem szczęśliwa, że matka zabrała chłopców i bez skrzywionej twarzy matki będę mogła zjeść coś normalnego na tę wigilię a nie te wredne śledzie na trzy lub cztery sposoby plus rybi trup w galarecie a potem jego odmiana smażona podana z kartoflami w całości i całość polana tłuszczem ze smażenia ryby. Na samo wspomnienie mnie mdli.
Marta od razu wyraziła swą wielką radość z powodu tego, że Lenie "normalne, ludzkie jedzenie odpowiada", obiecała też , że nie upiecze ani makowca ani keksa i nie da na stół jakiejś słodyczy z kandyzowaną skórką pomarańczową i cytrynową jak również nie będzie na stole klusek z makiem ani nie daj Bóg kutii. W ramach super rozpusty będzie stos bakalii, kawałki owoców w czekoladzie, które ona własnoręcznie przygotuje, będzie ciasto francuskie w postaci rolady orzechowej, którą sama osobiście zrobi z gotowego ciasta francuskiego, będzie kompot z wiśni a nie z suszonych owoców, a poza tym to Lena z Andrzejem mogą u nich zanocować, żeby się po nocy nie przemieszczali po śliskich ulicach, bo nie wiadomo czy służby miejskie na pewno dadzą sobie radę ze ślizgawicą, która jest na najbliższe dni gwarantowana.
Wiesz Lenka- u nas są trzy sypialnie - dla was, dla ojca i dla nas, a moi rodzice to mają do siebie "rzut beretem" i mogą dojść do domu nawet trawnikami gdyby była ślizgawka na chodniku. Ale na pewno u nas nie będzie ślisko, bo mamy świetnych panów dozorców i całe osiedle tonie w piachu z racji ślizgawicy. A ojciec Wojtka to już "przebiera nogami w blokach startowych" bo uwielbia ludzi karmić a ty i Andrzej jesteście jego ulubieńcami. No chyba się temu nie dziwisz- śmiała się Marta- Andrzej uratował od niechybnej śmierci jego syna i synową no a poza tym dzięki wam już się czuje dziadkiem, bo mu wasze szkraby "dziadkują". No a poza tym on twojego Andrzeja traktuje jak drugiego syna, a Andrzej to przyjmuje jak coś zupełnie normalnego. Dla mnie twój mąż to też jest bardziej bratem niż kolegą. Być może, że to dziwne, zwłaszcza w czasach, gdy rodziny się raczej rozpadają niż scalają.
Nie wiem czy wiesz, ale w gabinecie Andrzeja na biurku stoi oprawione w ramki zdjęcie twoje i chłopców a teraz dołączyło tam zdjęcie Andrzeja i moje, które nam zrobił w sekrecie po mojej operacji- ja śpię normalnie w łóżku a na fotelu obok Wojtek wgapiony we mnie zamkniętymi oczami. Czy zauważyłaś, że nasi mężowie są do siebie podobni? Mam zamiar przeprowadzić własne dochodzenie w tej sprawie, bo oni są podobni nie tylko pod względem zewnętrznym, psychicznym również. Ale będę potrzebowała twojej pomocy bo nic o rodzicach Andrzeja nie wiem.
No fakt, są podobni, a ja to zobaczyłam tylko raz, bo twój był jakoś tak latem bardzo krótko ostrzyżony. A gdzieś kiedyś wyczytałam, że każdy z nas ma na świecie co najmniej jednego sobowtóra. Wiesz, ja też niewiele wiem o rodzicach Andrzeja. Przed ślubem mnie "olewali" a potem podpadliśmy oboje z tym weselem, a gdy Andrzej nie chciał mieszkać w ich domu pod Warszawą to nawet z Andrzejem nie rozmawiają i swoich wnuków nawet nie oglądają - zupełnie tak jakby chłopcy nie istnieli. Ale jak widzę to ani Andrzejowi ani mnie nie są jego rodzice do szczęścia potrzebni. Jemu jestem potrzebna ja z dziećmi, Wojtek, ty- bo twierdzi, że ma o czym z tobą pogadać bo jesteś niemal z branży i masz wcale nie kobiece spojrzenie na niemal wszystko i ojciec Wojtka bo szalenie mu pomógł i to zupełnie bezinteresownie. I on was uważa za swoją rodzinę. On jest ogromnie przywiązany do Wojtka. Sam się nawet temu dziwił, ale jak mówi, to w życiu człowieka jest wiele spraw dość dziwnych, tajemniczych i wcale nie łatwych do zrozumienia. I czasem nie ma po co doszukiwać się ich sensu i lepiej "popłynąć z prądem" i uznać, że widocznie tak musi być. To mało naukowe spojrzenie jak na faceta z doktoratem.
Marta zaśmiała się - no ale on ma doktorat z medycyny a nie z filozofii. Może gdyby był doktorem filozofii to byłoby dziwne. A ja słyszałam wiele opowieści z kręgu medycyny i powiedziałabym, że stosunkowo często dzieje się wiele rzeczy dziwnych bo albo zdrowieje ktoś kto wg stanu wiedzy lekarzy powinien spokojnie i grzecznie odejść w niebyt, albo umiera ktoś "nie wiadomo dlaczego" choć zdaniem lekarzy wszystko było w jego organizmie w normie. Trochę zgodnie z powiedzeniem " tak pięknie żarło a zdechło!"
Właśnie - przytaknęła Lena- moja matka mówi wtedy "widocznie Bóg tak chciał". Teraz to ja już nie wdaję się z nią w dyskusję - stosuję zasadę wolność słowa, myśli i wyznania, ale kiedyś to się kłóciłam. Dbam tylko by dzieciakom nie robiła wody z mózgu. Żadnych paciorków, zdrowasiek za zdrowie mamy i taty i babci i kilku tabunów cioteczek.
A macie jakieś plany Sylwestrowe? - spytała Lena. Nooo mamy - jeden główny - nie ogłuchnąć od petard hukowych, które nadal są sprzedawane - powiedziała Marta. A wy macie? W pewnym sensie tak- ale tylko wtedy gdy i wy weźmiecie w tym udział. Rozmawiałam z Alą i oni chcą zrobić Sylwestra u kuzynów Michała, którzy mają metę na terenie Chojnowskiego Parku Krajobrazowego, to tak jakoś za Piasecznem w stronę Góry Kalwarii, ale bardzo blisko Piaseczna. Oczywiście bez dzieciaków, sami dorośli, czyli wy i wasz tata. Bo będzie tam też siostra tegoż kuzyna tak z 10 lat młodsza od twojego teścia i podobno całkiem fajna, więc twój teść miałby towarzystwo takie bliżej niego wiekiem niż my. Moglibyśmy tam pojechać jednym samochodem i to służbowym mikrobusikiem. I jest to blisko głównej szosy a nie gdzieś w chaszczach. Oczywiście zero "spinki", stroje dowolne, jest gdzie spać, a wracać będziemy pod koniec pierwszego dnia Nowego Roku. Można przywieźć swoją ulubioną muzykę. Andrzej mi powiedział, że tylko wtedy pojedziemy gdy i wy z ojcem pojedziecie, więc Michał , który szalenie lubi tańczyć popracuje nad Wojtkiem, żebyście koniecznie pojechali. On swoje dzieciaki oczywiście wrzuci do teściów albo teściowie u nich będą spać. Nie wiem tego dokładnie, zresztą to raczej dla nas obojętne.
A ile osób w sumie tam będzie? Nie wiem dokładnie- dla nas jest ważne byście i wy byli, bo tak naprawdę to ja Alę mało znam a Andrzej to taki dzikus, że musi mieć wsparcie w postaci Wojtka, ciebie i mnie. No dobrze, ale po co mamy tam ciągnąć ojca? No bo kuzynka nie miałaby nikogo zbliżonego wiekiem, a tak to miałaby z kim pogadać a i może potańczyć. No dobrze, porozmawiam z Wojtkiem i ojcem. No patrz- mam po tej operacji sklerozę, narkoza mi mózg uszkodziła- jak się ten Park nazywa? Chojnowski - odpowiedziała Lena. A byłaś tam kiedyś?- spytała Marta. Nie, ale patrzyłam na mapie okolic Warszawy. Jedyne co wypatrzyłam to że jest tam jakiś szlak rowerowy, co chyba teraz jest mało przydatne. Ale rzeczywiście przebiega tamtędy droga pomiędzy Piasecznem a Górą Kalwarią i to jest chyba taka z pierwszeństwem odśnieżania. A czyj jest ten mikrobus? - Marta wdrożyła mini śledztwo. Podejrzewam, że albo Michała albo jego teścia.
Ale wiesz- ja nie mogę się oprzeć wrażeniu, że stabilniejsza na zimowej drodze jest normalna osobówka niż taki mikrobusik- stwierdziła Marta. I nie jestem fanką zimowego wyprawiania się w drogę mikrobusem. Muszę to przegadać z Wojtkiem i tatą. Wolałabym jednak pójść gdzieś potańczyć w Warszawie. Przez te studia to jakoś zupełnie wypadłam z obiegu i nie wiem gdzie można dobrze potańczyć. Zresztą z reguły chodziłam do klubów studenckich. Albo do NOT-u.
No a Andrzej jest zdania, że już mogę tańczyć i to na szpilkach? No chyba tak, nie podejrzewa chyba, że będziesz tańczyć na bosaka lub w tenisówkach czy też w klapkach, zresztą co nie bądź jest jakby więcej niż dwa tygodnie do tego Sylwestra. On nie jest taki nierozgarnięty w kwestiach tańca jakby się to mogło na pierwszy rzut oka wydawać. Kiedyś sporo szlifowaliśmy parkiet i dobry był w te klocki. Ale strasznie dawno już nigdzie nie byliśmy by potańczyć. Ja już nawet zapomniałam jak się tańczy.
Marta roześmiała się - nie wiem czy to cię pocieszy, ale my ostatni raz tańczyliśmy w Sopocie, zaraz po ślubie, nim przyplątała się do mnie Misia. A dzieci wszak nie mamy. Ala z Michałem też chyba mają zaległości w tej dziedzinie chociaż mają gdzie dzieci podrzucić. Po prostu w Warszawie nie bardzo jest gdzie potańczyć - do klubu studenckiego to już jesteśmy za dorośli a w knajpach to jest kiepsko. Parkiet zawsze malutki a stoliki ciasno poustawiane. A dyskoteki mi nie odpowiadają - stwierdziła Marta. Pokiwać się do rytmu to mogę sama w domu, nie muszę mieć do tego dyskoteki ze światłami policyjnego wozu w czasie akcji i z tak ogłuszającą muzyką że głowa odpada. Byłam dwa razy na dyskotece - pierwszy i ostatni. A naprawdę lubię tańczyć, chociaż Wojtek niezbyt lubi, zwłaszcza poza domem. Ale porozmawiam z nim i ojcem, chociaż kiepsko to widzę zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że jest zima, zmienne warunki na drogach i może być gołoledź.
No to fakt, że pogoda na podróżowanie niezbyt fajna - zgodziła się z nią Lena. Zasiałaś w moim umyśle zwątpienie. Ty zawsze tak trzeźwo myślisz?- spytała. No może nie zawsze, ale w 98% i zawsze gdy mi zabraknie tych 2% to są jakieś kłopoty - czasem mniejsze, czasem większe a ja jestem sama na siebie wściekła a na dodatek wszyscy się dziwią, że czegoś nie przewidziałam. Wiesz- gdyby to była inna pora roku to byłabym wręcz zachwycona, ale nie w tych "okolicznościach przyrody". I wiesz co? Ja jednak nawet nie powiem moim o tej propozycji - właśnie spojrzałam przez okno - zaczyna sypać śnieg. To nie jest i na pewno nie będzie pogoda dobra na zbyteczne podróże. Zawsze koniec grudnia jest uciążliwy, nawet w europejskiej, jakby nie było, stolicy. Skreśl nas z listy chętnych na ten wyjazd. Ja nie reflektuję, a nie sądzę by Wojtek z ojcem chcieli beze mnie pojechać.
O rany! Roześmiała się Lena -Andrzej się ze mnie uśmieje, bo powiedział, że szkoda mojego czasu na opowiadanie ci o tym Sylwestrze, bo ty jesteś zdrowo myśląca kobieta i na pewno tam nie pojedziecie a Michał u Wojtka też nic nie wskóra bo oboje macie po kolei pod sufitem. Zaraz zadzwonię do Ali i powiem jej, że ani wy, ani my nie pojedziemy z uwagi na warunki drogowe. Ciekawa tylko jestem skąd Andrzej wiedział, że ty odmówisz.
Nie wiesz?- zdziwiła się Marta. Tak jak my ich obgadujemy tak samo oni nas obgadują. I dopóki nas obgadują to jest wszystko w porządku bo to znaczy, że ich obchodzimy. Gorzej by było gdyby wcale o nas nie rozmawiali - bo nie rozmawia się o kimś kto nas nic nie obchodzi i nic dla nas nie znaczy. Zapisz sobie w kalendarzu, że wigilia u nas, o 17,00 i nie "czaszkuj" nad prezentami, bo prezenty pod choinkę to dostają tylko dzieci. Dla nas prezentem jest to, że spędzimy święta z osobami które znamy, lubimy, kochamy. I weź, proszę, pod uwagę fakt, że być może zostaniecie u nas na noc, więc weź z domu jakieś stroje nocne dla was, bo jesteś ode mnie wyższa i moje mini koszulki będą dla ciebie po prostu za krótkie. A potańczyć to pewnie gdzieś się wybierzemy gdy się skończy karnawał i będzie lepsza pogoda i mniej chałturników w knajpach. Popytam się moich światowych koleżanek o jakieś kluby gdzie gra na żywo jakiś zespół. Ja już dawno wypadłam z obiegu.
Dużo jeszcze masz do skończenia studiów? - spytała Lena. Trzy pełne semestry po sesji w lutym. Będę się starała by wszystko zdawać w terminach zerowych no i muszę przecież jeszcze napisać pracę magisterską. No i dobrze, że pracowałam w wakacje, bo mi zapewne szef zaproponuje temat pracy związany z tym co robi laboratorium. Pracowałaś w wakacje? - zdumiała się Lena. Tak, ale tylko na pół etatu i jeszcze za to mi zapłacili. No to ja cię podziwiam - stwierdziła Lena. Nie ma co podziwiać - twój mąż gdy studiował to też pracował w wakacje, a mój to nawet w czasie roku akademickiego robił jakieś projekty i dzięki nim uzbierał pieniądze na mieszkanie w spółdzielni. Właśnie na to, w którym teraz mieszkacie. Mój tata w dalszym ciągu jeszcze dofinansowuje mnie, chociaż wg przepisów już nie musi i Wojtek jest w stanie nas utrzymać, ale tata powiedział, że dopóki jeszcze studiuję to będzie na mnie łożył. Jak skończę studia, obronię dyplom i zacznę regularnie pracować wtedy przestanie. A ja te pieniądze od taty odkładam na konto.
No to idę powiedzieć Andrzejowi, że nie jedziecie na tego Sylwestra a więc i my nie pojedziemy. Ciekawe czy Ala z Michałem pojadą. Zadzwonię potem do ciebie. Marta odłożyła telefon, głęboko odetchnęła i wyszła z pokoju. Wojtek z ojcem oglądali jakąś transmisję z biegów narciarskich, Wojtek przyciągnął Martę na swoje kolana, przytulił i zapytał : a z kim tak plotkowałaś całe pół godziny ? Z Leną. Podobno Michał chce ich i nas namówić na Sylwestra u jakiegoś swojego kuzyna, który ma chatę w Parku Chojnowskim, a to jest za Piasecznem w stronę Góry Kalwarii. I wymyślili sobie, że my weźmiemy twego tatę bo tam jest babka młodsza z 10 lat od niego, więc będzie miała towarzystwo. I mielibyśmy jechać jakimś mikrobusem, ale nie wiem kto jest jego właścicielem. Nagadała się jak nakręcona, a ja jej powiedziałam,że my nie pojedziemy, bo to nie jest dobra pora na jazdę mikrobusem- już nawet nie dodałam, że mikrobus w nieznanym nam stanie technicznym. No to powiedziała, że Andrzej ją uprzedził, żeby się nie trudziła, bo my na pewno odmówimy, a on z kolei nie pojedzie bez nas. No i koło się zamknęło. Kurczę, aż mnie ręka boli od trzymania słuchawki. A zadzwoniłam tylko po to, żeby z nią ustalić kwestię menu i powiedzieć, żeby nie przytargali jakichś prezentów pod choinkę. No ale jest w tym jeden pozytyw - wigilia nie postna i powiedziałam, że będą mogli przenocować jeśli będzie bardzo ślisko. I kazałam jej by wzięła dla siebie jakiś ciuch na noc bo jest ode mnie wyższa- powinna docenić, że powiedziałam że jest wyższa a nie grubsza.
Wojtek się uśmiał - ja już mówiłem Michałowi, że to poroniony pomysł i że nigdzie na Sylwestra nie pojedziemy a potańczyć to możemy pójść bez okazji. I to tyle czasu ci zajęło? -dziwił się Wojtek. No bo jeszcze była ciekawa ile jeszcze będę studiować i było strasznie zdziwiona, że pracowałam w wakacje. Więc jej powiedziałam że jej mąż też z reguły miał wszystkie wakacje zawalone bo albo pracował albo miał praktyki. Ona mnie chwilami dobija, ma jakieś zaniki rozumu.
c.d.n.
Podobało się!
OdpowiedzUsuń