Dni toczyły się w jakimś z góry , nie wiadomo przez co lub przez kogo ustalonym trybie. Andrzej wynajął detektywa, który ustalił że Lena spotyka się na placu zabaw z kobietą, która jest wynajętą opiekunką do dziecka. Opiekunka i jej pracodawcy są "Zielonoświątkowcami". To taka odmiana wiary w sumie bliska katolicyzmowi, mają swój kościół przy ulicy Siennej a ich zasady religijne to jakby nieco lżejsza odmiana katolicyzmu, nie ma w ich zasadach wiary kultu Matki Boskiej, nie ma też chrzczenia nowo narodzonych dzieci, ochrzczony może być tylko ten, kto już jest świadomy tego w co wierzy, ale chrzest nie jest obowiązkowy. Opierają się o Biblię kanonu palestyńskiego, nie ma u nich celibatu. Głównie się modlą i rozpatrują treści przekazywane w modlitwach - cokolwiek to znaczy. Dopuszczają jak najbardziej antykoncepcję ale nie aborcję, czyli dopuszczają działanie na etapie "przedzarodkowym", udzielają ślubów kościelnych tym, którzy wstępują w kolejny związek małżeński i są po rozwodzie a należeli przedtem do kościoła stricte katolickiego.
No to całe szczęście - skomentowała Marta rozmawiając o tym z Wojtkiem - bo już podejrzewałam, że ich zasady są podobne do zasad Świadków Jehowy, a z tego co słyszałam to owa formacja coraz bardziej przypomina jakąś ześwirowaną sektę. No popatrz - nie miałam nawet bladego pojęcia, że mamy w stolicy Zielonoświątkowców i że oni mają regularny Kościół. Nie mogę jednak zrozumieć, czemu Lena nie powiedziała Andrzejowi o tej znajomości. Jak dla mnie to ich zasady wyglądają nawet całkiem sympatycznie. Jeśli ktoś należy do osób, które lubią robić coś wspólnie w większej grupie to niezłe miejsce. No ale mnie do szczęścia wystarcza najbliższa rodzina i ogromnie nie lubię wszelakich "spędów".
Andrzej zastanawiał się co ma z tą świeżo nabytą wiedzą o kontakcie Leny zrobić - zbyt mało wierzył w "zdrowy rozsądek" Leny a i w uczciwość wszystkich Zielonoświątkowców także, zwłaszcza, że i w kościele katolickim nie działo się najlepiej ani najuczciwiej. Oczywiście zastanawiał się wpierw sam, ale dręczony brakiem pomysłu postanowił pojechać do przyjaciół i z nimi sprawę omówić.
Mnie o to nie pytaj - stwierdziła Marta gdy Andrzej do nich wpadł - nie byłam ani nie jestem związana z jakimkolwiek kościołem, choć jestem ochrzczona i nawet byłam w I Komunii i to był koniec moich kontaktów z kościołem - jaki by on nie był. Ślub braliśmy tylko cywilny. Ja to nawet do harcerstwa nie chciałam należeć i nie należałam, nie jeździłam nigdy na jakieś kolonie, obozy itp. Ja po prostu źle toleruję wszelkie zgrupowania. Na balu maturalnym i studniówce też nie byłam - może bym poszła gdyby Wojtek był ze mną. Ale podejrzewam, że raczej byśmy poszli gdzieś sami ewentualnie z rodzicami. Ja po prostu dziwna byłam i jestem nadal. Nie lubię tłumu, dla mnie 10 osób to już tłum. Nawet za dopłatą nie poszłabym na jakiś koncert rockowy gdzieś na stadionie czy w jakiejś dużej hali. Oczywiście bywam w kinie, ale rzadko, bywam też w operze i filharmonii a tam ratuje mnie fakt, że w czasie spektaklu widownia jest ciemna a ja nie wychodzę na przerwę w ten kręcący się tłum i z rozkoszą siedzę w niemal pustej sali. Po prostu jestem odludkiem - może dlatego, że często byłam sama w domu. Bo matka ciągle gdzieś "wyciekała" z domu, choć nie pracowała zawodowo. Poza tym to mam minimalne zaufanie do obcych mi osób i nie jestem tak zwanym towarzyskim stworzeniem. A że nie jest to bardzo widoczne to po prostu dlatego, że sporo sama nad sobą pracowałam. A mimo tego ty zauważyłeś, że Lena nie przypadła mi do serca - czyli znów muszę nieco nad sobą popracować by się bardziej kontrolować.
Andrzej wpatrywał się w Martę jak zahipnotyzowany a ona z uroczym uśmiechem powiedziała - ale ty mnie jakoś oczarowałeś tym, że tak się zająłeś Wojtkiem. Poza tym nie ukrywam, że cię uważam za swego prawdziwego przyjaciela. Wizualnie też mi odpowiadasz. I Wojtek o tym wie, nie mam przed nim tajemnic. Masz nad nim nawet pewną przewagę - wiesz jak wyglądam wewnątrz- on nie.
No fakt - stwierdził Andrzej - ale z punktu widzenia chirurga to masz wszystko wewnątrz jak należy, tylko wyrostek robaczkowy ci usunąłem - reszta jak była tak i jest na swoim miejscu, niczego nie przestawiałem, nie było takiej potrzeby. Wojtkowi tylko trochę mięśnie poprzestawiałem, żeby się wszystko lepiej razem trzymało. Nie wiedziałam , ba- nawet nie podejrzewałam, że mięśnie można ot tak poprzestawiać - stwierdziła Marta. No można jeśli trzeba - a ja uznałem że trzeba- zapewnił ją Andrzej.
Ja to chyba muszę cię kiedyś usadowić w teatrze żebyś sobie obejrzała jakąś operację, ale muszę to omówić z szefem, bo nie jesteś z kręgu medycznego i wtedy gdy ktoś inny by operował to ja bym ci w teatrze wyjaśniał co lekarz właśnie robi. Jesteśmy kliniką, więc często mamy studentów i oglądają z góry jak przebiega operacja. Wiele godzin spędziłem w ten sposób.
Wojtek popatrzył się na oboje jak na takich co się gdzieś po drodze minęli z rozumem i powiedział - wam obojgu to chyba coś kompletnie odbiło. Potem jeszcze Marta wpadnie na pomysł żeby pójść na medycynę. Nie ma obawy- pocieszył go Andrzej - już nie zdążyłaby zrobić studiów i specjalizacji. Jak chcesz to mogę i ciebie na taki spektakl zaprosić. No coś ty - albo bym uciekł z wrzaskiem albo zemdlał - stwierdził Wojtek. Nie mam w sobie ducha oprawcy tak jak Marta.
Marta popatrzyła na niego i powiedziała - gdybym nie miała ducha oprawcy to nie znalazłbyś się w szpitalu i łaziłbyś do dziś z tą przepukliną dziwiąc się co ci jest. I gdybym w szkole nie kazała ci siedzieć z głową nie odchyloną do tyłu gdy ci Witek nos rozwalił, to byś się udławił własną krwią, bo tak ci kazała siedzieć nasza geografka. A tak naprawdę to nie mogę pojąć dlaczego w programie szkolnym nie ma czegoś takiego jak kurs pierwszej pomocy a te kursy, które są w ramach kursów na prawo jazdy są prowadzone na żenująco niziutkim poziomie i jedyne czego się nauczysz to tylko to żeby zawsze wezwać pomoc - ciekawe tylko jak i czym gdy jesteś w terenie niezabudowanym i nie masz zasięgu w komórce.
A skąd wiedziałaś , że nie należy siedzieć z głową odchyloną do tyłu - zaciekawił się Andrzej. Z encyklopedii zdrowia - mieliśmy ją z tatą w domu i wtedy sporo wiedzy łyknęłam. A potem to stale bywałam w księgarni medycznej na Hożej. I zawsze sobie coś ciekawego upolowałam. Mam wrażenie że nie jest to szkodliwe hobby, że chcę wiedzieć jak prawidłowo powinien pracować ludzki organizm i z czym należy dość szybko pokazać się u lekarza. Szkoda, że nie wyczytałaś tam, że powinnaś była jednak zdawać koniecznie po raz drugi na medycynę - podsumował Andrzej. Eeee, jakoś bez siebie wytrzymamy, to znaczy ja bez ukończenia medycyny a medycyna beze mnie - stwierdziła Marta.
A co do Leny - ja ją mało znam - nie widujemy się przecież często. Tak "z lotu ptaka", a tak właśnie wyglądają moje z nią kontakty to dość trudno mi powiedzieć jaka ona jest -jak na razie to mam wrażenie, że nie docenia możliwości intelektualnych dzieci, a obaj twoi chłopcy to bystre dzieciaczki i można ich już teraz sporo nauczyć, trzeba im wciąż dostarczać nowych wiadomości i nowych wrażeń, pokazywać im otaczający ich świat i bardzo dużo im tłumaczyć, jednocześnie obserwując czy rozumieją. Oni mają spory potencjał. Jest wiele miejsc, w które już można z nimi pójść i które będą im się podobały. Można z nimi pójść do Muzeum Etnograficznego, do Muzeum Kolejnictwa, Muzeum Wojskowego. Nie trzeba od razu całego Muzeum z nimi oblecieć, bo to zbyt wiele wrażeń na jeden raz. I nie można ich na co dzień traktować jak przygłupów bo to jeszcze małe dzieci. Trzeba im dobierać odpowiednie zabawki i takie książeczki by kot był podobny do kota, kura do kury, słoń do słonia. Porozmawiaj o tym z moim teściem, on jest dobry w te klocki, a twoje dzieciaki go lubią i nazywają dziadkiem. Teść Michała też jest super jeśli idzie o wychów dzieci w wieku przedszkolnym i też już wymyśla dokąd można z dzieciakami pójść żeby było dla nich ciekawie i mądrze.
Mówisz tak, jak siostra mojej teściowej - stwierdził Andrzej. Ona twierdzi, że już teraz obaj powinni być włączani i wdrażani w różne prace domowe, choć nie da się ukryć, że to na samym początku może być dla dorosłych męczące.
No właśnie - siostra twojej teściowej ma rację. Twój starszy to chyba od września pójdzie do zerówki, a młodszy mógłby iść do przedszkola. Jeśli będzie w prywatnym to może być nawet nie cały dzień, ale np. do leżakowania poobiedniego, którego większość dzieci nie lubi. I mam wrażenie, że pobyt ich pod okiem siostry twojej teściowej dobrze im obu zrobi, o ile Lena nie będzie protestować, twierdząc, że to jeszcze maleństwa. Bo Lena - przepraszam, że to powiem, kocha ich taką przysłowiową małpią miłością, czyli całą swą uwagę i czułość skupia na dziecku. A w naturze, gdzie małpy żyją w stanie dzikim wcale tak nie jest - owszem to małe jest uczepione cały czas matki, ale gdy matka dojdzie do wniosku, że czas by maluch przestał ssać tylko jej pokarm to traktuje swe małe bardzo brutalnie, potrafi nawet nim ciskać o glebę. A potem wcale nie interesuje się czy coś je czy nie. Bo życie jest w naturalnych warunkach po prostu brutalne i mają przetrwać najsilniejsze osobniki. My w ogrodach stwarzamy zwierzętom nienaturalne warunki bytowania, więc i one inaczej się zachowują niż w naturze.
A co do tych Zielonoświątkowców - sprowokuj sprytnie rozmowę z Leną na ich temat. Możesz też dowiedzieć się w jakich godzinach ów przybytek działa i pojechać by obejrzeć kto tam bywa. Sądzę, że mają jakąś kancelarię czy jak to się w kościołach nazywa- za mało się na tym znam bo nie chodzę do kościołów- i na pewno ci powiedzą w jakim czasie ów przybytek działa.
Wiesz - jako osoba bezdzietna to za bardzo się na hodowli dzieci nie znam- na pewno lepszy jest w tej materii Michał i Ala, więc myślę, że możesz się z nim śmiało skonsultować w kwestii wychowu dzieci, ma ich w końcu troje a jedno nie jest jego dziełem, ale kocha je bardzo , tak samo jak własną produkcję. A Michał na pewno lepiej się orientuje w wychowie dzieci niż ja - ja tyle wiem co ze "słychu i widu" a nie z własnego doświadczenia.
Zaczynam się zastanawiać czy mam jechać czy może przełożyć na jakiś inny termin - jeżeli tylko będzie to możliwe - cicho powiedział Andrzej A co? - w innym terminie coś się zmieni w twoim życiu osobistym? Do ich pełnoletności to jeszcze daleko, a jak mówi przysłowie "małe dzieci mały kłopot, duże dzieci duży kłopot". Teraz to ci jeszcze teściowa i jej siostra spolaryzują Lenę i dzieci, a jak będzie za rok to nie wie nikt. Trzy miesiące to nie jest bajecznie długi okres, przetrzyma Lena to jakoś bez ciebie w towarzystwie mamy i cioci i kuzyna. W nagrodę może będziesz ją mógł ściągnąć na ostatni tydzień swego pobytu do Londynu - tydzień dwie babcie z dwójką dzieci spokojnie wyrobią, bo oni będę grzeczniejsi gdy nie będzie koło nich zaplecza w postaci Leny. Dzieci zawsze są bardziej pyskate czując oparcie w postaci mamy, która je rozpieszcza.
A Michał mnie nie wyśmieje gdy mu powiem, że potrzebuję jego porady?- spytał Andrzej. Michał to najzwyczajniej w świecie chodząca dobroć i porządność w ludzkim ciele - powiedział Wojtek. Wierz mi - ja z nim pracuję w jednym pokoju, a przedtem był moim promotorem. I będę szczęśliwy gdy będę mógł z nim pracować do samej emerytury. I bardzo nam się marzy wspólna firma, ale wpierw muszę zrobić doktorat, a tego się nie da zrobić w rok i Michał czeka na ten mój doktorat, a mógłby już z kimś innym zorganizować to, ale umówił się ze mną i czeka na mnie. Nie znam innych tak porządnych ludzi. Więc zapewniam cię, że na pewno podzieli się z tobą swoim doświadczeniem w kwestii hodowli dzieci, bo ma dwóch chłopców i jedną księżniczkę.
c.d.n.
Podobalo sie!
OdpowiedzUsuń