Wyniki badania Marty nieco zasmuciły Andrzeja - miał rację, że Marta wygląda na bardzo zmęczoną - z badania wynikało, że jest na granicy anemii, o czym zaraz poinformował nie tylko ją ale i Wojtka. No to ojciec się zapłacze - skonstatował Wojtek. No ale ona je przecież tyle zieleniny i owoców , dbam o to, żeby się nie przemęczała - zmartwił się Wojtek. Nie zamartwiaj się na zapas - uspokajał go Andrzej- weźmie trochę żelaza w tabletkach i witamin, przestanie siedzieć dzień w dzień do północy i szybko wszystko się poprawi. Z tego co wiem to ostatni raz witaminy łykała jeszcze w liceum gdy miała jakąś infekcję. Wiesz- teraz ta cała nasza żywność jest mało wartościowa i trzeba się wspomagać różnymi medykamentami. We wrześniu te dwa tygodnie nad morzem bardzo dobrze jej zrobią. Jak dobrze pójdzie, to i ja pojadę z wami, tylko dopiero jutro będę wiedział czy sam czy z kimś. Już obgadałem sprawę z rodzicami, te dwa tygodnie dzieciaki pomieszkają u nich. Zabawne, bo obie strony są tym projektem zachwycone. Ojciec będzie odwoził starszego do zerówki na 9 rano i odbierał około 14,30, a młodszy będzie w tym czasie z moją matką na Sadybie.
Z tego co wiem to jeśli tylko nie będzie deszczu czy jakiegoś innego pogodowego armagedonu to dzieciaki zerówkowe będą wyprowadzane na spacer, bo i spacer może ponoć czegoś dzieci nauczyć. Pożyjemy- zobaczymy. Ewa będzie miała w czasie mojej nieobecności urlop - oczywiście płatny- jestem uczciwym pracodawcą.
A kogo chcesz zabrać ze sobą do Turcji? - ciekawość zżerała nieco Wojtka. Oczywiście kobietę - jak na razie to jakoś nie gustuję w facetach - Andrzej udzielił wymijającej odpowiedzi. Dziś wieczorem powinienem wiedzieć. Tylko jeszcze nic nie mów Marci. Michał mi obiecał, że mi załatwi tak czy tak dwuosobowy pokój, bo jedynek tam raczej nie ma.
Tego dnia w trakcie obiadu w kantynie Andrzej zaprosił Marylę do teatru. Była bardzo zdziwiona tym zaproszeniem ale i zadowolona. Ojej - jęknęła- szalenie dawno nie byłam w teatrze - ostatnio bardzo się zaniedbałam. Jakoś ta cała szopka w wykonaniu mego byłego ślubnego tak mnie zdołowała.
No to panią pocieszę, że ja też szalenie dawno nie byłem w teatrze- ostatni raz to chyba z siedem lat temu. Jak na człowieka, który uważa się za kulturalnego to całe wieki. Marylko - czy gdy jesteśmy sami to moglibyśmy sobie mówić per "ty"? Oczywiście nie obrażę się, jeśli się nie zgodzisz. Maryla nieco się zaczerwieniła się i powiedziała - to dobry pomysł- w ten sposób przynajmniej nie będzie plotek. To teraz podaj mi swój adres - wpadnę po ciebie samochodem - musimy tylko z pół godziny wcześniej przyjechać przed spektaklem, żeby załapać jakieś miejsce do zaparkowania - zadecydował Andrzej. I albo trochę pospacerujemy albo wpadniemy gdzieś na kawę z ciachem. Maryla podała mu adres, Andrzej spojrzał i powiedział - zupełnie nie mam pojęcia gdzie jest ta ulica i kim był ów Piwarski, że się dorobił ulicy.
Kim był to ja też nie wiem - powiedziała, ale to jest ulica na Dolnym Mokotowie, niemal równoległa do Gierymskiego, a Gierymskiego jest równoległa do Sobieskiego -wjeżdża się w Dolną, skręca w Piaseczyńską i dojeżdża nią do Piwarskiego. To osiedle z wielkiej płyty i mam tam M-3. Odkąd mieszkam sama całkiem mi tam dobrze, chociaż jest to mieszkanie byle jakie - takie z ciemną kuchnią. No ale dla jednej osoby wystarczające. Mało gotuję, bo w tej kantynie jest całkiem dobre jedzenie. Gorzej mają ci co mają dzieci. Ale mam blisko dwa sklepy no i do Sobieskiego też blisko, więc komunikacyjnie też dobrze, szybko docieram do pracy. Dobrze, że ojciec je na mnie zapisał, a przed zapisaniem już miałam rozdzielność majątkową z mężem - bo on ma dziedziczyć po ojcu jakieś hektary i stary zapisał je memu mężowi dopiero wtedy gdy podpisałam z nim rozdzielność majątkową, co było uzgodnione ze mną jeszcze przed ślubem. Mnie jego hektary nie imponowały. Najlepsza była moja teściowa, która nie mogła pojąć, że chcę rozwodu bo mnie zdradził - jej powiedzenie, że "to nie mydło i się nie wymydli" powaliło mnie absolutnie.
Andrzej roześmiał się- no fakt- nie wymydli się, ale może nawet coś podarować - pomijając stronę etyczną tego zagadnienia. Sprawdzałam- niczego ze sobą nie przywlókł- odpowiedziała Maryla. Teście mieszkają niedaleko- na Chełmskiej i czasem spotykam teściową w pewnym markecie. Oczywiście mówię grzecznie "dzień dobry" a ona mi nie odpowiada, zupełnie jakby mnie nie znała. Już dwa razy tak zrobiła, więc teraz jeśli ją spotkam to już jej nie powiem dzień dobry. Moja mama się wcale nie zdziwiła i stwierdziła, że znając moją byłą teściową powinnam była się takiej reakcji spodziewać. Mama zawsze mówi, że jestem naiwna i przeceniam ludzi.
A czemu ty się rozwiodłeś - spytała cichutko i trochę nieśmiało. Z kilku powodów - zdrada też w tym była. Poza tym ostatnio dorwała się do marihuany, a na dodatek to schizofreniczka, o czym ona wiedziała od końca pierwszej ciąży i ona oraz jej rodzina skrzętnie przede mną tę wiadomość ukrywali. I nie powinna była być w drugiej ciąży ale chciała i świadomie przestała brać tabletki. To straszne- wyszeptała Maryla.
Tak, to jest straszne. Ale od chwili rozwodu już nie ma kontaktu z dziećmi. Zaraz po rozwodzie wylądowała na leczeniu i dzieci póki co nie mają z nią kontaktu. Zresztą może mieć z nimi kontakt tylko w mojej obecności. Wynająłem do nich prywatną opiekunkę. Odkąd jej nie ma dzieci nawet słowem nie wspominają o swojej matce. Powiedziałem im tylko, że mama się leczy, bo jest chora, bo paliła papierosy. A o tym, że paliła to właśnie oni mi donieśli. Zabawne- straciłem żonę a odzyskałem rodziców, którzy są całkowicie zakochani w swych wnukach. Jak widzisz życie nam serwuje bardzo dziwne scenariusze.
Rozwód dostałem niemal z marszu, po pierwszej rozprawie, dzieci przyznano mnie. Powiedziałem naszemu szefostwu, że już nie mogę być tak dyspozycyjny jak kiedyś, bo jestem samotnym ojcem. Wiem, że to się już jakoś rozniosło po szpitalu, ale mówiąc nieelegancko - wisi mi to i powiewa. Perspektywa bycia z facetem, który ma dwoje dzieci skutecznie odcina ode mnie płeć piękną. I bardzo dobrze - bardzo nie lubię być podrywany i czuć się żywym wibratorem. A tak się ostatnie lata czułem przy własnej żonie, dla której seks i tylko seks był oznaką miłości.
Ja po prostu jestem z innej, mniej popularnej bajki, w której uczucia wyraża się się w bardziej skomplikowany sposób, a seks jest uzupełnieniem a nie główną sprawą. Marta, Wojtek, moi rodzice - wszyscy myślimy podobnie i dobrze nam z takim sposobem myślenia. Zastanawia mnie tylko jedno - dlaczego chłopcy zupełnie nie wspominają matki. Nie mam pojęcia jak to interpretować. Szalenie obaj lubią Martę to ich ukochana ciocia, jej teścia nazywają dziadkiem, mąż Marty to ukochany wujek. Obca kobieta, ich wychowawczyni (magister wychowania przedszkolnego) jest przez nich traktowana jak ciocia, ale w skali ich uczuć zajmuje niższe miejsce niż Marta. A o swej matce wcale nie wspominają, a przecież gdy byłem pół roku w Londynie to oni byli tu z nią i jej matką. Do mnie do Londynu przylecieli z Martą i Wojtkiem. Nie umiem tej łamigłówki ułożyć.
Nie boli mnie to, że nie tęsknią za swoją matką, mnie tylko zastanawia dlaczego nie tęsknią. Na razie nie drążę tematu - mam wrażenie że to z czasem samo wyjdzie na wierzch. Coś ci pokażę- to zdjęcie pod tytułem Marta i Wojtek nie chcą na razie dzieci - i pokazał Maryli zdjęcie z Londynu - Wojtek obejmujący Martę i przytulonego do niej młodszego synka Andrzeja - cała trójka pogrążona we śnie.
Chyba zrobię z niego powiększoną odbitkę i oprawię w ramki- chłopcy w Londynie spali razem na jednym szerokim łóżku i mały chyba nad ranem powędrował do drugiego pokoju, gdzie spali Marta z Wojtkiem. Wgramolił się na łóżko od strony Marty, przytulił się do niej i spał dalej. A Wojtek tylko wyczuł, że Marta jakoś zwiększyła swą objętość, ale za bardzo się nad tym nie zastanawiał i przytulił oboje.
To jest wielce nietypowe małżeństwo - oni jeszcze w podstawówce byli parą. Potem w czasach liceum byli rozdzieleni i rzadko się widywali bo on był w Austrii, a ona tutaj, ale Wojtek po kryjomu zdał egzamin wstępny na Politechnikę i gdy już znał wynik to dopiero wtedy w domu powiedział, że jedzie do Polski studiować. I po tylu latach znajomości nadal się kochali i pobrali. A ojciec Marty to jest zupełnie niezwykły facet- on ją sam wychowywał od dwunastego roku życia - bo też miał takie mocno zezowate szczęście. Bo jego żona wcale nie chciała dziecka, ale zaszła (bo seks się jej jednak podobał) i bardzo marnie zajmowała się Martą i nawet bardzo dawała dziewczynie odczuć, że jej nie kocha i Marta na sprawie wybrała ojca na opiekuna. Widziałaś tu ojca Marty - chodząca dobroć- bardzo, bardzo go lubię i cenię.
Andrzej, ale ty mi nie powiedziałeś kiedy idziemy do tego teatru. Andrzej westchnął - przepraszam, mam nieomal zerową wprawę w umawianiu się na jakieś wyjścia i dlatego zapomniałem- to będzie w piątek, czyli za dwa dni. Poczekaj - zerknę w podpowiadacza i szybko zajrzał w swego smartfona - tak- oooo- mam- jutro mam potwierdzić, czy odbieram zarezerwowane bilety, a spektakl jest w piątek o 19,00. W takim razie godzinie 18,15 będę sterczał na tej Piwarskiego. Ciekawy jestem czym się facet zasłużył, że ma ulicę. Pewnie jakiś działacz polityczno-społeczny, może jakiś kumpel np. Waryńskiego.
Wiesz - czuję się tak, jakbym pierwszy raz w życiu szedł do teatru. Tkwiłem w jakimś swoistym kieracie- szpital czyli operacja, dyżur, operacja, przychodnia i tak w kółko. Paranoja. Właściwie może powinienem być wdzięczny losowi, że tak mi się posypało wszystko. Dużo masz dziś opatrunków - zapytał Marylę. No nie, twoich to trzech, w tym dwie babeczki, Henio też chyba tak nakroił i dziś w przychodni jest Henio, więc pewnie jakieś szwy będzie ściągał to będę przy tym także. Teraz taka pora roku, że jakby mniej jest pacjentów chirurgicznych. Wiesz- mnie się tu podoba to, że pielęgniarka chirurgiczna nie jest "panią do wszystkich prac pielęgnacyjnych" i jest utrzymywany ten podział kompetencyjny, a są szpitale, że pielęgniarka jest do wszystkiego. Aż cud, że nie ma dyżurów w pralni szpitalnej.
Andrzej podsunął jej swój smartfon i powiedział wskazując palcem- bądź tak miła i wpisz mi tu swój numer priv, a tu masz moją wizytówkę z numerem priv i domowym. I wiesz - ogromnie się cieszę, że pójdziemy razem do teatru! Chyba wracamy już na oddział.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz