Na którym piętrze mieszkasz ? - spytał Andrzej gdy wysiadł i szarmancko pomógł wysiąść z samochodu Maryli. Na trzecim. Moje okno i to coś, co tu nazywają balkonem wychodzi na ulicę. Ja na balkonie nie bywam - ja się po prostu boję tego balkonu, że zaraz się urwie. Do suszenia prania też go nie używam bo nie da się ukryć, że kurz w mieście przeogromny. Kupiłam sobie fajną, włoską pokojową suszarkę i rozstawiam ją w większym pokoju. Jeżeli nie spieszysz się za bardzo do dzieci to może wstąpiłbyś na kawę lub herbatę ? Mam nawet jeszcze jakieś własnej roboty orzechowe ciasteczka, bez mąki- białko, mielone orzechy, trochę kakao, ale są mało słodkie, za to zdrowe.
Naprawdę mnie zapraszasz, czy to tylko taki grzecznościowy zwrot? Właśnie się zastanawiałem jak się do ciebie wprosić i nie wypaść przy tym jak burak. Miałem nawet zaraz pojechać do Marty na przeszkolenie, więc tylko jej napiszę, że już nie muszę do niej wpadać. Pewnie się zdziwi i będzie się wraz z Wojtkiem zastanawiać czemu mi się plany zmieniły. Oni oboje są moimi dobrymi duchami, ojciec Wojtka także. Zabawne, bo jedna wizyta Marty w naszym domu uświadomiła mi, że z mojej żony to zerowej wartości matka i że moi rodzice mieli rację gdy mi mówili bym się z nią nie żenił. Ale o to bym się rozwiódł to już się Lena sama bardzo postarała. Szybko wystukał bardzo krótki tekst "teraz nie przyjadę", pokazał Maryli i wysłał do Marty.
Mieszkanie Maryli bardzo zaskoczyło Andrzeja - było szalenie małe. I to mieli czelność projektanci i władze nazywać mieszkaniem dla małżeństwa z dzieckiem? - zapytał. Jak dla jednej osoby to jeszcze jakoś można to uznać, choć z trudem. Moi sąsiedzi obok mają dwoje dzieci i takie samo mieszkanie- powiedziała Maryla. To blok chyba jeszcze z czasów Gomółki, a mieszkanie nie ma nawet 40 metrów kw. Pewnie gdybym się nie rozwiodła to może bym tu już nie mieszkała, ale jak sam widzisz, mam teraz świetny dojazd do pracy, jestem tu sama i ten mały metraż nawet mi nie dokucza. Wyrzuciłam wannę z łazienki i mam kabinę prysznicową, więc się nawet zmieściła pralka. Kupiłam na przecenie szafki do kuchni - trafiłam na przeceniony komplet, który miał dwie szafki nieco zniszczone. Te dobre mam w kuchni, jakimś cudem udało mi się je zmieścić, a te porysowane są w piwnicy, dzięki czemu mogę tam mieć to co mi się tu nie mieści i jest zakryte w szafce, a podrapane ich wierzchy nikomu tam nie przeszkadzają. Wiesz- nie od razu trafiłam do tej kliniki i nie przelewało mi się, bo jak wiadomo państwowa służba zdrowia jest niedofinansowana, zwłaszcza w kwestii wynagrodzeń pracowników. Rzadko mam tu gości, stołuję się w pracy, niektóre dziewczyny to nawet śniadania jedzą w klinice bo lubią zupy mleczne, ale ja nie lubię ani mleka ani tym bardziej zup mlecznych. Zresztą ostatnio już coś zaczynają przebąkiwać, że mleko zwierzęce wcale a wcale nie jest dla człowieka zdrowym napojem. I tak reklamowane mleko kozie też nie działa pro zdrowotnie.
To witaj w klubie tych co nie piją mleka- powiedział Andrzej. Moje dzieci nienawidzą zup mlecznych a Marta nauczyła ich i mnie jeść grecki jogurt. To niby też mleko ale z "wkładką" dobrych dla nas bakterii. I nawet czasem można zrobić domowe lody jogurtowe, bo na internecie są przepisy na takie domowe, jogurtowe lody. Ja kiedyś zrobiłem takie lody z domowym dżemem. I też im smakowały. Możesz się śmiać, ale dla mnie ojciec Marty to niedościgły wzór do naśladowania. Wojtek, mąż Marty też go uwielbia. Marta się śmieje, że jestem "bogaty w ojców", którzy są dla mnie wzorem.
Jesteś, jak widzę i słyszę bardzo związany z nimi - mam na myśli Martę , Wojtka i jego ojca- powiedziała Maryla. Tak, dobrze to widzisz - powiedział Andrzej. Oni wszyscy szalenie mi pomogli i to w taki sposób, że nawet nie poczułem się zażenowany tym, że mi pomagają. Bezinteresownie poświęcili mi swój czas, uwagę, energię gdy tego potrzebowałem. Bezinteresowność jest coraz rzadszym zjawiskiem w dzisiejszych czasach. To prawda - przytaknęła Maryla. Na ogół kult pieniądza zwycięża i ludzkim działaniem kieruje kult pieniądza, a ci co robią coś "za darmo" to są nazywani frajerami.
Marylko, a dasz mi przepis na takie ciasteczka? Szalenie mi smakują i pewnie moim chłopakom by też smakowały. Oczywiście dam ci przepis, a dziś weźmiesz po prostu dla nich trochę na spróbowanie. Bo mam wrażenie, że nie wszyscy lubią gdy wewnątrz ciastka wyczuwa się małe kawałeczki "czegoś", nawet jeśli "to coś" jest po prostu okruchem orzecha. Więc powiedz im na samym początku, że są w ciastkach kawałeczki orzechów. Własnych dzieci nie mam, ale wychodzę z założenia, że dziecko to też człowiek i należy mu się szacunek i ma pełne prawo coś lubić lub czegoś nie lubić jak i wiedzieć co i dlaczego mu każemy lub zabraniamy robić.
A wiesz? - Marta i jej teść tak samo uważają. Ona to uważa, że ich piesek też ma prawo coś lubić a czegoś nie lubić. Gdy byli z Wojtkiem na poślubnym wyjeździe w Sopocie, to przyplątał się do Marty na plaży śmieszny mały psiaczek- sunia, taka nieco "między rasowa" - umyli, osuszyli, nakarmili i zabrali do weterynarza, a że psinka była zdrowa, to Marta zadecydowała, że zabierze ją do Warszawy, skoro ona sama ich wybrała. No i psinka ma teraz trzy domy, w których jest szczęśliwa - jest ozdobą kwiaciarni, w której pracuje żona ojca Marty, ich dom oraz dom Marty i Wojtka. W każdym z tych miejsc ma swoją budkę, posłanko, swoje miseczki i zabawki. Taka mała, zabawna przytulanka. Nigdy nie zostaje sama w domu. Uwielbiam ją trzymać na kolanach i głaskać - dla mnie to ma niemal terapeutyczne działanie po tych wszystkich nerwówkach przeżytych przy stole operacyjnym. Jestem coraz bardziej zmęczony i tęsknię za urlopem.
Maryla cichutko westchnęła i powiedziała- ja bardzo chętnie pojadę z tobą, bardzo cię lubię nie tylko jako współpracownika ale i jako człowieka, tylko nie wiem jak wytrzymasz w jednym pokoju z obcą kobietą. Poza tym muszę wiedzieć ile mam na to wydać pieniędzy, bo nie mam pojęcia jakie to są koszty. Bo mam jakąś gotówkę " w zapasie", ale od czasu rozwodu wszystkie urlopy spędzałam albo u rodziny albo u koleżanki.
Ojej, nie załapałaś zupełnie co ci mówiłem - ja muszę wreszcie pojechać na prawdziwy urlop i wszędzie są pokoje dwuosobowe i płaci się za pokój dwuosobowy nawet gdy tej drugiej osoby nie ma. W cenę pokoju wchodzi też koszt śniadania dwóch osób, a w tym hotelu koszt całodziennego wyżywienia, bo posiłki są serwowane systemem bufetowym, czyli jest samoobsługa. Termin to już właściwie poza sezonowy, bo to drugi i trzeci tydzień września. Płatne to może tam być SPA oraz wszystkie wycieczki, ale nie będziemy na wszystkie jeździć. A ja wreszcie się odważyłem zaproponować ci byś też pojechała, tylko jakoś nie pomyślałem , że może moje towarzystwo wcale ci nie odpowiada. To straszne, że umiem zoperować niemal wszystko co jest we wnętrzu kobiety, a nie potrafię dobrze wytłumaczyć o co mi biega. A zapraszam ciebie, bo z całego zespołu lubię tylko ciebie i Henia, ale tylko ty mi się podobasz - bardzo się różnisz od tych kręcących tyłkiem młodszych i tych zmęczonych życiem, jęczących i plotkujących starszych pielęgniarek. Więc zapomnij o kosztach, kasą tam ja będę rządził i zapewniam cię, że nie będę rozrzutny i nie będzie to urlop droższy od krajowego w sezonie. Michał to wspaniały facet, szalenie kulturalny i mądry . Gdy ci opowiem historię jego miłości i małżeństwa to się pewnie popłaczesz - ja byłem pod wrażeniem, a zbyt łatwo to ja się tylko złoszczę, ale nie wzruszam. Posłuchaj, proszę. I Andrzej opowiedział o tym w jakich okolicznościach Michał poznał swą żonę, opowiedział o teściach Ali z jej pierwszego małżeństwa i o rodzicach Michała. Maryla stwierdziła, że faktycznie to zupełnie niezwykła historia a Michał to niespotykanie szlachetny człowiek.
A na koniec Andrzej powiedział i o tym, że Wojtek to jego przyjaciel a nie brat, ale mają takie same poglądy i przemyślenia na wszystko i oni po prostu czują się tak, jakby byli braćmi i kto wie, czy jednak nie są spokrewnieni, bo przecież oni nawet fizycznie są ponoć do siebie podobni, co widać zwłaszcza latem, bo wtedy Wojtek ma dużo krótsze włosy. Mówiąc to Andrzej przejechał ręką po włosach i powiedział - rosną jak głupie, znów muszę iść do fryzjera i je skrócić.
A wytrzymałbyś z tą długością do końca spektaklu w piątek? Bardzo mi się podobasz z włosami tej długości. A po teatrze to mogę ci je nawet osobiście skrócić - umiem strzyc. Ostrzygę cię tak, że nadal będziesz fajnie wyglądał a nie będą ci pod czepkiem przeszkadzać. Tak naprawdę pod czepkiem to byłoby ci lepiej dopiero wtedy gdybyś miał po prostu całkiem ogoloną głowę - masz bardzo kształtną czaszkę i nawet ogolony na zero też byś dobrze wyglądał. A poza tym to chyba już powinni kupić nowe czepki, które są z miększej bawełny i mają wszyty dodatkowy kawałek tkaniny wchłaniający pot. Poza tym one są typu unisex, więc mogą kupić ich od razu więcej, a więcej to jest taniej. Wyskoczę w sobotę do sklepu medycznego i zerknę co mają i może są jakieś fajne czepki. Z kliniki wychodzę w sobotę o 14,00. No to pojadę z tobą, po prostu zaczekam na ciebie na parkingu, tak jak dziś - Andrzej zareagował natychmiast.
A ty pracujesz w tę sobotę?- zdziwiła się Maryla. Nie, nie pracuję, ale przyjadę po ciebie. A teraz już muszę się gubić, bo pani Ewa za niecałą godzinę kończy swą pracę.Ona zna mój rozkład dnia, więc muszę jechać do dzieciaków. A jutro nie mam zabiegów tylko po południu przychodnię, ale zaledwie 5 pacjentów. Będę tej nocy śnił o tobie i naszym pobycie w Turcji. A teraz znikam, razem z ciasteczkami.
W samochodzie wysłał do Marty wiadomość, że zaprosił Marylę do wspólnego spędzenia urlopu i....jakimś cudem udało się. Ale były momenty, że aż byłem załamany. Ja chyba nie mam podejścia do kobiet - dodał na koniec. W chwilę później dostał odpowiedź - to nie kwestia twego "podejścia" tylko intelektu obiektu - tobie potrzeba mądrej, a nie durnej kobiety, a ona durna nie jest. Wojtuś też tak twierdzi. Wpadnij do mnie jutro przed południem, po dziewiątej - zgodnie z twoją sugestią nie pracuję tylko się lenię, zjemy razem śniadanie i lody, możemy nawet pójść na spacer z Misią, to ponoć też podnosi poziom czerwonych krwinek. Dziadek Wiesiek jutro bladym świtem wylatuje do Wiednia - ponoć służbowo, ale ja podejrzewam, że leci na zakupy, bo skończył się mój ulubiony ser. Pomyśl, czy nie potrzebujesz czegoś z Austrii.
Następnego dnia Andrzej dokładnie "wyspowiadał się" Marcie odnośnie swej wizyty u Maryli, opowiedział cały jej przebieg, "ćwierkał" radośnie na temat, że w piątek idzie z nią do teatru a w sobotę, którą jakimś zbiegiem okoliczności on ma całą wolną, porwie Marylę zaraz po jej dyżurze, który ona kończy o czternastej - wpierw wpadną do pewnego sklepu z akcesoriami medycznymi, bo ona coś tam dla siebie chce zakupić a potem zabierze ją na obiad do "Honoratki", bo tam dobrze karmią, bez wydziwień. A dzieci będą wtedy wszak u jego rodziców. Opowiedział też, jak bardzo przygnębiło go to mikroskopijne mieszkanie Maryli, na co dowiedział się, że wiele koleżanek Marty z uczelni marzy by choć takie mieszkanie mieć w Warszawie i że te mieszkania całkiem nieźle "schodzą", chociaż kokosów z nich nie ma, no ale każdy, kto chce w Warszawie pracować to musi gdzieś mieszkać. Co prawda są i tacy, którzy dzień w dzień dojeżdżają do pracy w Warszawie z odległości powyżej 80 kilometrów. A sporo tych warszawiaków, którym się zamarzyły własne domki dojeżdża do pracy od 30 do 40 km własnym samochodem, choć administracyjnie to mieszkają w Warszawie. Tyle tylko, że Warszawa robi się coraz rozleglejsza. A najbardziej dręczyła Andrzeja nieco przyszłościowa kwestia , czyli jak zareaguje Maryla na fakt, że on się poddał wazektomii a jest możliwe, że powrót do stanu sprzed tego zabiegu może być nieudany a wtedy musiałoby być zapłodnienie albo drogą inseminacji albo in vitro, bo on całkiem przytomnie ma zdeponowane nasienie w banku- tyle tylko, że nie w Polsce a w Londynie.
Marta go postukała leciutko w czoło i powiedziała - oprzytomnij chłopie- jak na razie to nic o sobie wzajemnie nie wiecie, dopiero wszystko się zacznie dziać za jakiś czas, a być może, że ona wcale nie chce mieć własnych dzieci a pokocha twoich chłopców bardziej niż kochała ich Lena, więc uspokój się, otrzeźwiej i nie kombinuj na zapas. Czas jest zawsze najlepszym lekarstwem na wszystko i nie należy go poganiać, musi działać we własnym rytmie. Wszystko musi pomału dojrzeć - nawet nie wiesz czy się fizycznie dopasujecie bezproblemowo, nawet się z nią nie całowałeś a już się martwisz co będzie z twoją wazektomią. Wyluzuj. Tak naprawdę rządzi nami CZAS.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz