Tak jak przewidywała, Maryla swój dzień pracy zakończyła wcześniej niż Andrzej, więc zatelefonowała do teścia, informując go, że ona już za pół godziny kończy pracę a Andrzej niestety jeszcze nie. W drodze do domu powiedziała, że gdy już dzieci nieco "okrzepną" w zerówce i przedszkolu, to ona będzie zawsze czekała na Andrzeja, bo wie, że on po każdej operacji jest bardzo zmęczony nie tylko fizycznie ale i psychicznie, więc chce wtedy być blisko niego. To nie jest wcale dziwne, chyba wszyscy chirurdzy tak mają, tylko nie wszyscy się do tego przyznają. Po prostu każda ingerencja w głąb ciała człowieka jest przeżyciem, najprostszy i nawet najmniej skomplikowany zabieg może się źle skończyć lub nie dać oczekiwanego rezultatu.
Wiem od Marty, która jest naszą dobrą przyjaciółką, jak szalenie Andrzej przeżywa każdą operację - ona widziała go w kilkanaście minut po skończonej operacji- przybiegł do jej pokoju w szpitalu, żeby się wygadać po operacji, w czasie której życie pacjenta w pewnej chwili zawisło na włosku. Ja wiem, że on cały czas żyje tak, jakby wcale nie wychodził z sali operacyjnej, bo albo myśli o czekającej go operacji i planuje co i jak będzie lub może być, a po operacji ma nadal przed oczami operację, którą przed chwilą zakończył. A opowiadał wszystko Marcie, bo ona, w przeciwieństwie do jego byłej,wiedziała dobrze o czym on mówi, bo studiowała kosmetologię, co jest zaliczane do medycyny estetycznej. A każdy organizm jest jednak trochę inny i jego reakcja może zaskoczyć lekarzy. Ale dziś to taki specyficzny dzień dla dzieci, więc myślę,że powinnam dziś być z nimi, bo na pewno mają równie wiele wrażeń co Andrzej w swojej pracy. Dla nich to na pewno spore przeżycie a rano byli obaj naprawdę bardzo dzielni.
Teść zerknął na nią i powiedział - ty dziecinko nie masz nawet bladego pojęcia jak bardzo oboje z mamą jesteśmy szczęśliwi, że on ciebie kocha, że ty kochasz jego i oboje kochacie dzieci. Mam nadzieję, że chłopcy niedługo całkiem zapomną o tym, że istniała w ich życiu Lena. I wiesz?- odkąd jesteście razem Andrzej szalenie się zmienił, tak jakby ktoś mu mózg przeprogramował. I okazało się, że nawet zna takie słowo jak "tatuś" i przechodzi mu ono bez trudu przez gardło i znów jestem tatusiem.
W domu już była babcia razem z chłopcami, którzy zaraz przylepili się z obu stron do Maryli i niemal jednocześnie opowiadali jej o tym jak było w nowym miejscu, co robili, itp. Niestety obaj mówili jednocześnie, więc Maryla zaproponowała, by jednak mówili na zmianę, każdy miał dla siebie 10 minut po których oddawał głos bratu. Przedszkolakowi nie podobało się leżakowanie, więc wychowawczyni wytłumaczyła mu, że niektóre dzieci są przyzwyczajone do spania w dzień, ale on nie musi przecież spać, ale może poleżeć i pooglądać obrazki w książeczce. Może przynieść do przedszkola jakąś swoją książeczkę z domu.
Piotruś był "dumny i blady", bo okazało się, że tylko troje dzieci potrafi napisać swoje imię, ale on i tak jest lepszy w tej materii, bo on potrafi nazwać wszystkie litery alfabetu. No to będziesz musiał porozmawiać z ciocią Martą i jej podziękować, bo to dzięki temu, że ci kiedyś przyniosła klocki z literkami potrafisz nazwać każdą literkę - stwierdziła Maryla. Poza tym dużo rysowali, byli też na spacerze, poszli nad Jeziorko Czerniakowskie a w przedszkolnym ogrodzie to każdy robił to na co miał ochotę, a on prawie cały czas się huśtał. A najwięcej dzieci to było na zjeżdżalni, ale że ogród wspólny i dla przedszkola i zerówki to te zjeżdżalnie były dla "zerówkowiczów" zbyt małe. I w grupie jeden chłopak jest wyższy od niego, ale niewiele, pani orzekła, że najwyżej o 2 cm, więc zaraz sprawdził na linijce jak to wygląda optycznie.
Te kilka godzin przebywania poza domem spowodowało, że obaj byli stęsknieni obecności mamy i obaj "kleili się" do Maryli. Jak wynikało z opowiadań przedszkolaka to niektóre dzieci popłakiwały i nawet jedna z dziewczynek "tak mocno płakała, że aż przyjechała po nią jej mama ". Ale ja nie płakałem, bo pamiętałem, że jestem dzielny - chwalił się Jacuś. Maryla oczywiście go pochwaliła, ale pomyślała, że zapewne tamta dziewczynka była trzylatką a nie czterolatką jak on.
Maryla słuchając tego wszystkiego pomyślała, że ją ominęło i przedszkole i zerówka i jak na razie nie mogła się zdecydować czy to dobrze czy nie za bardzo. I zamiast zastanawiać się nad tym stwierdziła, że chyba jednak Andrzej ma rację mówiąc by ona przeszła na połówkę etatu. Bo będąc tylko na połówce będzie mogła odciążyć teściową w kwestii prowadzenia domu. Ale rozmowę na ten temat postanowiła odłożyć na następny tydzień. Na razie martwiła się, że wyjeżdżają na całe dwa tygodnie i jaki to może mieć wpływ na dzieci i teściów.
Gdy Andrzej wrócił ze szpitala oczywiście musiał wysłuchać wszystko to co wpierw usłyszała Maryla. A swoimi niepokojami dotyczącymi ich wyjazdu do Turcji Marta podzieliła się z nim wieczorem. Andrzej spokojnie wysłuchał a potem powiedział - mamy do wyboru - albo nie jechać, albo poprosić ojca Wojtka o pomoc- żeby po prostu miał z daleka baczenie na wszystko i w razie czego pomógł w czymś rodzicom. Ale rozmowę w tej sprawie wpierw przeprowadzę z Martą, bo w tamtej rodzinie to tak naprawdę wszystko funkcjonuje pod jej dyktando, chociaż ona twierdzi, że nie. Gdy rozmawiam z Wojtkiem lub Cześkiem to zawsze słyszę, że : "Martusia też tak uważa, albo słyszę " muszę o tym porozmawiać z Martusią", więc ja dziś porozmawiam o tym z Marcią. Czasem mam wrażenie, że oni przestaliby nawet oddychać gdyby ona im kazała. Ale ja ich rozumiem - to szalenie trzeźwa kobieta. Ona myśli jak doświadczony życiem facet - myślę, że to wynik jej sytuacji rodzinnej w dzieciństwie. No a poza tym świetnie ją wychował ojciec. Jestem pełen podziwu i uznania dla niego. Wojtek to dałby się żywcem pokroić na paseczki dla niego gdyby zaszła taka potrzeba.
I wiesz kochanie? Rodzice byli dziś zachwyceni a powiedziałbym, że wręcz wniebowzięci gdy widzieli jak chłopcy tulą się do ciebie, jak cię słuchają i jak bardzo są do ciebie przywiązani. Gdy słucham ich zachwytów nad tobą to mija mi całe zmęczenie dniem i jestem przepełniony wdzięcznością, że jesteś ze mną i dziećmi. Nawet nie umiem ci powiedzieć jak bardzo cię kocham!
Mówiła mi dziś twoja szefowa, że chce byś włączyła się do szkolenia praktykantek - to dowód jak bardzo cię ceni, choć nie mówi tego głośno. Praktykantki będą zaraz po naszym powrocie z urlopu. Pomyśl kochanie, czy nie trzeba ci dokupić jakichś ciuszków w związku z wyjazdem? Mamy jeszcze kilka dni, możemy na zakupy wyskoczyć razem, chyba że wolisz np. umówić się z Martą lub Alą. A ponieważ tam góry są stosunkowo niedaleko to chyba trzeba wziąć też coś cieplejszego, żeby i w te góry wyskoczyć na jakąś wycieczkę. Czy wiesz, że my nie wylatujemy z Warszawy tym razem a z Katowic? Trasa nam się wydłużyła, zawsze były wyloty z Warszawy. Telefonowała w tej sprawie babka z biura podróży. Do Wojtka też telefonowała. Wojtuś się zaoferował, że w tym układzie wykupi dla nas wszystkich bilety do Katowic i chyba już zarezerwował pokoje. Ala trochę zdegustowana, bo ona bardzo nie lubi jazdy pociągiem. Pojedziemy pośpiesznym i wprost z dworca na lotnisko, bo tam jest w okolicy jakiś hotel, a wylot jest o nie chrześcijańskiej godzinie, jakoś tak w okolicach północy , a może nawet po północy, bo zbiórka jest o godzinie 23,00. Na wszelki wypadek wyjedziemy późnym popołudniem, żeby mieć jakąś rezerwę czasową w razie opóźnienia pociągu. Zjemy sobie kolację w którymś z lepszych hoteli, kawałek nocy spędzimy w samolocie, podrzemiemy, potem dośpimy jeszcze te 65 km w autokarze, zamelinujemy się na miejscu i pewnie odeśpimy wszystko na plaży. Jest tylko jeden problem - nie umiem spać gdy nie jestem do ciebie przytulony, więc nie opalisz się równo przez mnie, bo będę się do ciebie cały czas tulił. Co zabawniejsze, to Wojtek i Michał też mają taki nawyk. A już myślałem, że tylko ja tak mam i jestem jakimś wyjątkiem.
Wieczorem Andrzej rozmawiał z Martą i "od ręki" Marta zrobiła "spęd rodzinny" i na nim ustalono, że na czas nieobecności Maryli i Andrzeja w ich "apartamencie na piętrze" zamieszka ojciec Wojtka, który potraktuje ten pobyt jak mini wczasy i nawet się nieco "porządzi w owocowo-warzywnych" skrzyniach bo od wyjazdu z Austrii trochę mu brakowało kontaktu z ziemią. A dzieci to on lubi, poza tym przecież chłopcy go znają i to oni go ochrzcili dziadkiem. Maryla wyściskała i wycałowała Martę, ale największą radość sprawiła Marcie mówiąc o chłopcach nasze dzieci, tak jakby naprawdę była ich rodzoną mamą. Na czas nieobecności Marty i Wojtka Misia będzie oczywiście u rodziców Marty. Ojciec Wojtka się śmiał, że nie wie jak on wytrzyma całe dwa tygodnia bez gotowania, więc pewnie będzie pomagał mamie Andrzeja w kuchni.
Poza plecami rodziców Andrzeja Wojtek i Michał wymyślili, że nie będzie źle, gdy w czasie weekendu albo nawet dwóch weekendów do towarzystwa dołączy Ziuk z żoną i dziećmi Michała. I o tym, że towarzystwo w weekendy będzie liczniejsze rodzice Andrzeja oraz Maryla i Andrzej dowiedzieli się dopiero tuż przed wyjazdem z Warszawy.
Nie da się ukryć, że podróż do Turcji była w sumie nieco męcząca, a najbardziej wszystkich zniesmaczył dwugodzinny pobyt na katowickim lotnisku. Reszta była całkiem znośna, nawet droga autokarem z lotniska do hotelu. Śniadanie nieco wpieniło Michała, bo wg właścicieli hotelu było ono europejskie, bo Turcja to ponoć europejski kraj, ale Michał pognał z jajkami w kieliszkach do kuchni i kazał jajka wrzucić do wrzątku, bo polscy Europejczycy jadają takie jajka na gorąco a nie na lodowato.
Zamiast tego pan kucharz wziął inne jajka, wybebeszył je do szklanej miski, którą umieścił w mikrofali i tym sposobem mieli na śniadanie "furę" dietetycznej jajecznicy. Wszystkie następne posiłki były podawane systemem bufetowym i w pełni im odpowiadały. Hotel był całkiem miły, jedzenie smaczne, sporo różnych owoców, było ciepło i słonecznie ale temperatura nie była męcząca a woda faktycznie w ciągu dnia miała 26 stopni. Z zadowoleniem stwierdzili, że nie ma dzieci w wieku szkolnym, czyli "stonki", dzieci w wieku przedszkolnym również nie było. Do centrum mieli spacerem 4 kilometry i zawsze wędrowali promenadą. Wieczorami chodzili na "dancingi" i wszystkie trzy panie stwierdziły, że czują się tak jakby były w podróży poślubnej i że ich mężowie są znacznie milsi gdy nie chodzą codziennie do pracy i nie mają głowy zajętej służbowymi sprawami. Któregoś wieczoru Andrzej stwierdził, że jeśli idzie o niego to mógłby tu spędzić kilka miesięcy, gdyby były z nimi dzieci. I że dopiero teraz dociera do niego jak bardzo był już zmęczony.
Side, które jest usytuowane na południowym wybrzeżu Morza Śródziemnego ma bogatą historię, bowiem powstało w VI wieku przed naszą erą. Nazwa SIDE oznacza owoc granatu. Na przełomie starej i nowej ery Side było portem pirackim, słynącym z...handlu niewolnikami. Pod koniec I wieku n.e. miasto przeszło w ręce Rzymian i coraz bardziej traciło na znaczeniu, a od IV wieku n.e. zaczęło dość szybko upadać. W wieku X miasto zostało kompletnie opuszczone i stan taki trwał aż do 1895 roku aż do momentu osiedlenia się tu tureckich uchodźców z Krety. A w obecnych czasach możemy podziwiać pozostałości świetności Side sprzed 2000 lat. Ze wspaniałej świątyni Apollina , która miała kilkadziesiąt pięknych, wysokich kolumn dotrwało do czasów współczesnych zaledwie pięć.
Marta wpatrując się w te kolumny powiedziała - no ale chociaż te pięć kolumn przetrwało, przetrwały też monety z tamtego okresu i na nich widać, że tych kolumn było multum. A gdy padną współczesne wieżowce to co najwyżej pozostaną zardzewiałe zbrojenia. A sądząc nawet po tych resztkach budowli to Side było pięknym miastem. Przecież ta łaźnia rzymska była kiedyś calutka wyłożona marmurem i była pełna rozmaitych rzeźb. I jaki piękny musiał być też ten teatr rzymski z II wieku nowej ery. Albo to Nimfeum przeznaczone do pozyskiwania wody pitnej dla niezbyt bogatej części mieszkańców, bo ci bogaci mieli doprowadzaną wodę do swych domów. Naprawdę fajnie, że tu przyjechaliśmy, bo tak z ręką na sercu muszę powiedzieć, że nic dotąd nie wiedziałam o tej części Turcji. Muszę po powrocie znaleźć nieco więcej wiadomości o tej części Turcji. I muszę nieco odświeżyć swe wiadomości o starożytności.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz