W ostatni wieczór pobytu panowie zorganizowali mini ognisko. Żeby nie zapaskudzić plaży Wojtek z Michałem skombinowali dość płaską metalową skrzynkę i nieco drewna kominkowego. Dziewczyny dopytywały się skąd wzięli i ową skrzynię i drewno, na co Michał powiedział, że.....znaleźli i że gdyby po podwórkach hotelowych chodzili tacy zbieracze jacy chadzają po osiedlowych warszawskich podwórkach, to tu po dwóch, najwyżej trzech takich "wycieczkach" byliby pewnie krezusami. Ala się śmiała, że chyba miejscowi to mają jakieś gigantyczne kominki, bo te kawałki drewna zapewne by nie zmieściły się w żadnym polskim kominku. Posiedzieli ponad godzinę pogryzając migdały i orzechy, a podsumowując pobyt stwierdzili, że na pewno tu jeszcze przyjadą i to raczej na pewno po sezonie, tak jak teraz, bo wszystko jeszcze czynne, pogoda wielce przyjazna, a nie ma "stonki szkolnej" i bardzo im się tu podoba. Wszystkich zabytków nie zwiedzili tym razem, więc będzie jeszcze co zwiedzać, tylko wcześniej się zainteresują wyjazdem, bo woleliby nie jechać z Warszawy wpierw do Katowic i dopiero stamtąd lecieć do Side. Ale w przyszłym roku to Piotruś już będzie chodził do szkoły - zauważyła przytomnie Maryla. No to jego strata- beznamiętnie stwierdził Andrzej. Większym problemem będzie znalezienie jakiegoś letniska dla nich blisko Warszawy i w ogóle zorganizowanie im lata - rodzice nasi też powinni wypocząć przecież- stwierdziła cichutko Maryla.
Sopot- można im wynająć dwa mieszkania w Sopocie- tylko trzeba się za to zabrać najdalej w styczniu. A dlaczego dwa? Zdziwił się Andrzej. No bo prawdopodobnie pojadą również rodzice Michała z dziećmi. Dwa normalne, cywilizowane , kompletnie umeblowane mieszkania blisko plaży. Blisko do kolejki, blisko do plaży, pełna cywilizacja. Śniadania i kolacje w domu, obiady można jeść w restauracji. Lunche w plażowych barach rybnych - powiedziała Marta. Do plaży raptem 250 metrów, do kolejki elektrycznej 500m, jest też nawet targowisko, więc tym samym zaopatrzenie w zieleninę i owoce i nabiał. Tyle tylko, że nad morzem zawsze wszystko później dojrzewa,w barach na plaży jest picie i ryby, restauracja niedroga, mieszkania w pełni wyposażone kuchennie i łazienkowo i jest nawet cały sprzęt do sprzątania. Atrakcje na wyciągnięcie ręki, bo w różne miejsca można stateczkiem popłynąć. A jak pojedziecie w dwie rodziny, to dzieciaki będą "od ręki" miały towarzystwo no i dorośli też. Market Lidla stosunkowo blisko, parking przy nim. No i jak pojadą w dwa samochody to będą mieli parking w budynku, w którym będą mieszkać. Podejrzewam, że gdy się zacznie wszystko załatwiać na początku roku to można będzie załapać dwa mieszkania w tym samym budynku- informowała Marta, a Wojtek jej przytakiwał. Damy wam wszystkie namiary, a droga samochodem to pestka bo już jest autostrada.
Jesteś tego pewna? - spytała Maryla. Jestem, bo byliśmy tam zaraz po ślubie, no a to już jednak nieco czasu upłynęło. Tam jest osiedle, w którym wiele osób kupiło mieszkania właśnie pod wynajem dla letników. Są w pełni wyposażone, kuchenki elektryczne ( płyta ceramiczna), pełne wyposażenie w gary i talerze, są nawet i ścierki do naczyń, są też ręczniki, oczywiście i pościel, pralka jest także. Damy wam namiary telefoniczne, więc nim wynajmiesz dowiesz się o tym czym dane mieszkanie dysponuje. To naprawdę fajne miejsce. Blokowisko, ale nie z wielkiej płyty, wieżowce z windami i garażami, są nawet place zabaw dla dzieci koło bloków. Część mieszkań jest zajęta przez tych, co tam mieszkają cały rok. A wejście na osiedle kodowane, więc dostaniecie kod. Tylko sobie psa stamtąd nie przywieźcie tak jak my- zaśmiał się Wojtek.
No, ja moich to na pewno w tym układzie wyeksportuję do Sopotu - stwierdził Michał. Oby tylko było pogodne lato. Plaża i dzieci to dobry układ - mają cały czas co robić. Bo gdy bywali w wakacje u dziadków, to po 4 dniach już wszystko zaczynało ich nudzić i dziadek musiał im wymyślać atrakcje. No bo co z tego, że ten ich ogród był duży, skoro nic się tam nie zmieniało.
No wiesz - w Sopocie na pewno jest więcej atrakcji, nawet sama wizyta na Molo w Sopocie jest "ciekawa", bo stateczki się zmieniają, przed podreptaniem na molo można zaliczyć lody, zawsze można na jakiś rejs się wybrać, można raz na cały dzień wywieźć ich na Hel i zaliczyć pokaz w fokarium. To sopockie osiedle jest blisko terenu wyścigów konnych, więc można im pokazać wyścigi albo jakiś trening, pojadą samochodem na cały dzień do Gdyni do Oceanarium, na Skwerze Kościuszki mogą zwiedzić okręt wojenny, można też stateczkiem zwiedzić port Gdański. Spacerek w Gdańsku też będzie się im bardzo podobał. Można się też sprężyc i pojechać z nimi do Rozewia, żeby zwiedzili latarnię morską.
Poza tym jeśli pojadą w dwie rodziny, to można dzieci rozdzielić, żeby atrakcje były bardziej dostosowane do wieku - starsze pójdą np. zwiedzać okręty wojenne, a w tym czasie młodsze pogapią się jak zapaleńcy ćwiczą rozwijanie i zwijanie żagli na Darze Pomorza. Można wtedy wziąć wszystkich do ZOO w Oliwie, a że jest nieprzytomnie wielkie to młodsze nie muszą wtedy całego obskakiwać, tylko jego część i zaczekać na tych starszych w kawiarence. Bo po tym ZOO to się nawet dorośli nałażą za wszystkie grzechy. Opera Leśna w Sopocie też na pewno im się spodoba. A wasza księżniczka to będzie miała wtedy aż czterech chłopaków- w głowie się jej przewróci- śmiała się Marta.
Och, ona już ma przewrócone w głowinie - śmiał się Michał. Ale jest z nimi solidarna, nawet jeśli nie ona coś zbroiła a tylko oni to ona mówi, że też brała w tym udział. Ale tak ogólnie to dziadek ich już nieźle wytresował i orientują się czego absolutnie nie wolno robić i że Mireczek ma być tym starszym, mądrzejszym i gdy nie bardzo wie, czy to co zamierzają zrobić jest dozwolone to zawsze mają się zapytać dorosłych. Ostatnio dopytywał się kiedy on będzie dorosłym i był niepocieszony, że jeszcze sporo czasu minie nim on będzie dorosły.
Największą radochę to mamy zawsze gdy oni razem z nami oglądają swoje starsze zdjęcia i jedno małe mówi do drugiego małego : "ooo, zobacz jaki byłeś malusieńki" a na zdjęciu jest "Pareczka" i naprawdę nie wiadomo które jest które jeśli jest to zdjęcie czarno-białe, bo na kolorowym to widać, że jedno ma różowe znaczniki na ciuszkach a drugie niebieskie. W sumie to można przy nich umrzeć ze śmiechu, bo gdy już było wiadomo, że będzie to "para mieszana" to powiedzieliśmy Mirkowi, że będzie miał rodzeństwo i że ponieważ nie mogliśmy się zdecydować czy on będzie wolał mieć brata czy siostrę, to Ala, w swej niewymownej dobroci urodzi dla niego i siostrzyczkę i braciszka. A moi teściowie to naprawdę cudowni ludzie i są dla mnie prawdziwymi rodzicami, chociaż Ala tak naprawdę nie była ich córką a tylko synową. Teść zawsze mówi, że nie wie czy jest jakiś Bóg czy też nie, ale jego zdaniem, nawet jeżeli żyjemy na Ziemi w swoistej symulacji komputerowej, to twórca tej gry ma dobrze w głowie poukładane, choć chwilami można odnieść wrażenie że już zbyt rozbudował program i pionki zaczynają żyć własnym życiem.
A swego rodzaju potwierdzeniem teorii, że żyjemy w czymś w rodzaju symulacji komputerowej jest to, że na mojej drodze znalazła się Ala z rozpirzonym wózkiem Mirka i ja jej pomogłem bo wstawiłem wózek do warsztatu i ją do domu z dzieckiem. Tłumaczyłem potem teściowi, że pomógłbym w ten sposób każdej osobie, niezależnie od jej płci i wieku, której wózek z małym dzieckiem rozleciał by się na ulicy którą akurat szedłem, bo tak mnie wychowano w domu, ale teść ma własną teorię na ten temat. I to, że Andrzej i Wojtek tak się bardzo ze sobą zaprzyjaźnili też jest potwierdzeniem tej teorii, jak i to, że Wojtek akurat mnie wybrał na swojego promotora, a przecież mógł wybrać kogoś innego.
Nie mógłbym, bo z panem profesorem K.K. nigdy nie mogłem się dogadać, bo dziadkowi się tylko wydaje, że on jest informatykiem - dopowiedział Wojtek. Poza tym mnie się spieszyło a ty byłeś tak miły, że się zgodziłeś bez żadnych korowodów.
Powrót do Polski był równie męczący jak i wylot do Turcji, bo na lotnisku w Antalyi był niezły bałagan, ale jakimś cudem znaleźli się we właściwym samolocie lecącym do Katowic. W Katowicach udało im się trafić bez problemu do hotelu, w którym poprzednio nocowali, zjedli kolację i poszli spać. Rano szybko się zebrali i bez śniadania wyjechali do Warszawy. W dwie i pół godziny później byli już na miejscu. Żegnając się i dziękując sobie wzajemnie za to, że tak miło spędzili razem czas rozjechali się do swoich domów, ale już każda z par myślała nad tym, by się jak najprędzej znów razem spotkać.
Na Martę i Wojtka czekało śniadanie i wyraźnie stęskniony ojciec Wojtka, który im doniósł, że na Sadybie wszystko cały czas było w porządku, on tam bywał co drugi dzień, a oboje rodzice Andrzeja zdrowi i cali, podobnie jak i obaj chłopcy. I że przez te dwa tygodnie nasłuchał się tylu peanów na cześć Marylki, że aż mu już to obrzydło.
Marta zaraz z okazji rozpakowywania walizki wręczyła swemu teściowi spinki do mankietów koszuli i spinkę do krawata. Teść obejrzał i powiedział - wyście chyba oszaleli- to przecież złoto! Zgadza się, to białe złoto, ale ty cały czas, odkąd jesteśmy razem dbasz o nas, rozpieszczasz nas i tak naprawdę to powinieneś dostać tyle złota ile sam ważysz. A to są tylko drobiazgi. Swojemu tacie to przywiozłam tylko spinkę do krawata, bo on nie lubi koszul spinanych spinkami, a dla Pati przywiozłam broszkę "turecko-wenecką", bo oprawa złota a środek wyraźnie rodem z Wenecji. I dla niej przywiozłam jeszcze taki marmurowy posążek Izydy- każda z nas przywiozła taki posążek dla swej mamy lub teściowej, bo wszak Izyda jest opiekunką domowego ogniska. Andrzej ma dla rodziców złote łańcuszki z ich inicjałami, nota bene to mój projekt zawieszek, Ala i Maryla zdecydowały się na pierścionki, a Andrzej w końcu niczego nie kupił, bo jak stwierdził, to on nawet nie ma kiedy tego nosić- początkowo myślał o takim jak dla rodziców łańcuszku albo o męskiej bransoletce, ale tak naprawdę to dla niego przy jego zawodzie to są zupełnie nieprzydatne akcesoria. Sobie też nic nie kupiłam- mam całą kasetkę różnych złotych i srebrnych ozdóbek i wcale ich nie używam - praca w laboratorium nie sprzyja temu. A sam pobyt w tym Side był jak najbardziej udany. Tylko podróż via Katowice była trochę mało fajna. Szukałam dla swojego taty jakiejś książki na temat historii tamtych terenów ale nie było nic w ludzkim języku. Wyobraź sobie tatku, że twój rodzony syn nauczył się tańczyć i naprawdę już mu to dobrze wychodzi. Musimy tylko zadbać by znów nie wpadł w taneczny analfabetyzm.
A teraz to może może ja się przelecę do rodziców po Misię? Albo wpierw zatelefonuję bo może jeszcze są w tak zwanym rosole? Lepiej zadzwoń wpierw doradził Wojtek, który w tym momencie wszedł do pokoju. Właśnie wypakowałem swoje ciuchy i część wrzuciłem do prania, twoje też wyjąłem, ale nie wiem które z twoich dać do prania. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że tam chodziłaś cały czas w jednej sukience lub prawie goła. No nie przesadzaj, po mieście nie chodziłam goła a na plaży miałam bikini. Po mieście to chodziłam w sukience z rękawami, żeby się w drodze nie przypiec jednostronnie. Nawet się raz zapytałeś czy to aby nie jest nocna koszula, bo taka długa. No bo było gorąco, a ty w czymś z długim rękawem. No bo ja wierzę Arabom - oni uważają, że goła skóra bardziej się nagrzewa niż skóra okryta materiałem, a ja im wierzę- w końcu to oni żyją na bardzo gorących obszarach. Ta biała sukienka jest z egipskiej, 100% gęsto tkanej bawełny i wcale się w niej nie pociłam.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz