Po kilku tygodniach otrzymywanych niemal codziennie wiadomości na temat poszukiwania mieszkania w Warszawie, Michał napisał do swego ojca maila z prośbą, by ojciec przestał mu "na okrągło" przesyłać wiadomości o stanie poszukiwań, bo on ma naprawdę mało czasu - rozpoczął się już nowy rok akademicki i on jest "zawalony" pracą a do tego ma troje dzieci, z którymi chciałby pobawić się i porozmawiać i nie ma czasu na analizowanie wad i zalet każdego znalezionego przez agencję mieszkania. Poprosił, by ojciec ponownie przeczytał uważnie jakie warunki wg Michała musi spełniać nowe lokum i że Michał nie ma zamiaru opuszczać tego mieszkania, w którym aktualnie mieszkają. A poza tym Warszawa nie ma tak wielkiej powierzchni jak Londyn lub Moskwa więc niech się ojciec raczej rozstanie z projektem, że to ma być jeden wspólny dom lub koniecznie jedna dzielnica. Ponadto ani Ala ani Michał nie pragną domu z ogrodem bo nie mają zacięcia do ogrodnictwa, a poza tym przejechanie z jednego końca miasta w jego drugi koniec nie wymaga przepłynięcia Atlantyku, więc problem odległości jest w tym przypadku zerowy. A dom z ogrodem byłby tylko i wyłącznie kłopotem bo Irenka i Marek zanudzili by się sami w takim przydomowym ogródku na śmierć, bo są przyzwyczajeni do zabaw z dziećmi na pobliskim placu zabaw. Więc, zdaniem Michała, niech ojciec wybiera lokalizację mieszkania lub domku pod swym kątem i niech jeszcze raz, drobiazgowo przemyśli projekt zmiany miejsca zamieszkania, bo tu jednak warunki są wielce odmienne od tego co mają w USA. W ramach odpowiedzi Michał otrzymał wiadomość, że jego rodzice przylecą na tydzień do Warszawy, bo mama jest zaniepokojona tym co Michał napisał.
Gdy Michał przeczytał list od ojca Wojtkowi ten powiedział - mam chyba genialny pomysł - umieścimy twoich rodziców w mieszkaniu mego ojca - będą mieli namiastkę życia jakie ich czeka gdy zamieszkają w Warszawie. Będą musieli sami zadbać o swe potrzeby, zrobić zakupy, ugotować itp. Inaczej wygląda życie gdy mieszkasz w hotelu i idziesz rano na śniadanie a potem na obiad do restauracji, a zupełnie inaczej gdy mieszkasz w domu i sam o wszystkim musisz pomyśleć.
A twój ojciec się zgodzi na taki układ? - dziwił się Michał. No jasne - nawet będzie bardzo zadowolony, bo będzie u nas w tym czasie z dwiema swoimi miłościami - Martą i psicą, bo jak wiesz ja to się w tym gronie niemal nie liczę. Tylko niech podadzą ze trzy dni wcześniej termin kiedy przylecą. Ja mam wrażenie, że taki tydzień pobytu w warunkach zbliżonych do tych, jakie będą mieli później, dobrze im zrobi. Wiesz - Andrzej mieszka z rodzicami w jednym domu i nie narzeka a nawet sobie to chwali, bo dzieciaki są jednak pod opieką - ani on ani Marylka nie muszą się bladym świtem sprężać by doprowadzić towarzystwo do zerówki i przedszkola, nie mają bólu głowy by zdążyć przed określoną godziną by odebrać dzieciaki po południu, a na dodatek Andrzeja matka marzyła o córce i Maryla świetnie spełnia te jej marzenia, bo jej z kolei brakowało właśnie takiej matczynej czułości. Twoja Ala z kolei czuje się jak córka Ziuków a nie jak ich była synowa a poza tym jest bardzo samodzielna i świetnie zorganizowana, co Ziukowie wysoko cenią a nie wiadomo jak ocenią tę samodzielność twoi rodzice. W moim odczuciu to bardzo dobrze, żeby twoi rodzice byli traktowani w czasie tego pobytu nie jak goście a jak "zwykli tubylcy" i dopiero po takim pobycie zastanowili się, czy naprawdę chcą wrócić do Polski. Tyle tylko, że chyba powinni pobyć tu dłużej niż tydzień. Porozmawiaj o tym wszystkim ze swoim ojcem, to mądry i wyważony facet. Bardzo się nam wszystkim podobał.
A poza tym ojciec Andrzeja mówił, że w ich okolicach co jakiś czas jest do kupienia dom - ludzie się starzeją a jak powszechnie wiadomo dom zawsze wymaga więcej pracy a im człowiek starszy tym ma mniej sił by dbać o dom, nawet wtedy gdy ogród jest właściwie tylko podwórkiem z trawnikiem, więc chętnie się przeprowadzają do mieszkań w blokach, gdzie ich nie obchodzi trawnik i strzyżenie żywopłotu. A te domki na Sadybie to są podłączone w większości do wszystkich miejskich mediów. Ci co nie mieli wtedy pieniędzy gdy była akcja podłączania dzielnicy do miejskich mediów są dziś na przegranej pozycji i pozbywają się tych domów, więc przy kupnie trzeba sprawdzać czy dany domek jest podłączony do sieci gazowej i ciepłowniczej czy nie. Dobra natomiast jest lokalizacja tego osiedla - do dużego marketu raptem jeden przystanek tramwajowy i komunikacyjnie jest dobrze powiązane z innymi dzielnicami. Poza tym jest blisko przedszkole i podstawówka oraz tak zwane tereny zielone w postaci Jeziorka Czerniakowskiego. Rodzice Andrzeja polowali na nieduży dom bo Andrzej sobie nie wyobrażał, żeby mieszkać z nimi razem, a w końcu dojrzał do tego i rodzice ze strychu zrobili piętro mieszkalne i teraz mieszkają w jednym domu.
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że gdy rodzice szukali dla siebie domu to był do kupienia piętrowy dom, spokojnie bez kiwnięcia palcem mogły w nim dwie rodziny mieszkać, no ale wtedy Andrzej jeszcze nie był na tym stadium rozwoju. Tu młodzi mieszkają na górze, mają tam tylko małą kuchnię a na dole jest duża, wspólna kuchnia. A dzieciaki całe w skowronkach, bo mają w ogrodzie huśtawkę, nie ma żadnych grządek, a tylko w jednym miejscu jest "uprawa stołowa" truskawek i poziomek - jest wysoka skrzynia, do której nie trzeba się schylać by coś przy tych owocach pomerdać. Głównym zajęciem chłopców jest uganianie się za piłką, ale wiedzą, że nie wolno jej wysoko kopać. Z przedszkola i zerówki ich dzieciaki są zadowolone. Chociaż przedszkolak narzeka, że musi leżakować, bo on przychodzi do przedszkola wyspany, bo jest wstawiany tam dopiero tuż przed 9,00 rano, tak jak jest wstawiany do zerówki starszy. Poza tym on je śniadanie w domu, bo nie jada zup mlecznych. I bardzo dobrze go rozumiem - powiedział Wojtek- mało jest dla mnie tak obrzydliwych zup jak taka mleczna - mnie na sam widok wszystko podchodzi do gardła. A w ogóle zabielanych śmietaną też nie jadam, a mleko jest jadalne tylko pod postacią gęstego jogurtu. Ewentualnie może być zsiadłe mleko z wkrojonymi do środka ogórkami, koperkiem i lekko posolone.
Michał popatrzył się na niego i powiedział -jesteś po prostu rozpieszczony w dzieciństwie bachor. Ja to nie jadałem zup mlecznych, bo mama nie lubiła gotować. Ale raz byłem na koloniach letnich i powiem ci, że zupy mleczne to były jeszcze najbardziej jadalnym elementem tamtego menu. Ale tylko raz byłem na koloniach letnich, czyli dwa razy - pierwszy i ostatni. Schudłem trzy kilogramy przez te cztery tygodnie. To sporo jak na dziecko ośmioletnie. I więcej mnie nie wysłali. Na obozy harcerskie też się nie dałem wysłać.
A ja wcale nie należałem do harcerstwa - poinformował go Wojtek - Marta też się nie dała namówić - no popatrz, jak to sobie jednak człowiek nawet podświadomie wybiera przyjaciół. Popatrz - Andrzej też jest z tych którzy nie uważają mleka za zdrowy napój, chociaż jest lekarzem- chirurgiem, a o chirurgach krąży gadka, że to ludzie którzy wszystko jedzą. I też nie był nigdy harcerzem. Marta to się śmieje że chyba wszyscy jesteśmy z jednej prywatki, chociaż nie jesteśmy z jednego rocznika.
Michał, a twój ojciec to chce jeszcze tu pracować? Ja wiem, że w tym zawodzie to większość prawników pracuje aż do grobowej deski, no ale on przecież od lat nie jest związany z polskim prawodawstwem a tu ciągle się coś zmienia i przekręca do góry nogami. Michał wzruszył ramionami- nie wiem co on chce tu robić, bo na moje oko to on nie jest na bieżąco z polskim prawem, a będąc właścicielem i szefem to raczej powinien być perfekt z tym tematem obcykany. Ale mu nawet słowem nie pisnę- to jego broszka nie moja. On nawet, jak na swój wiek jest dość trzeźwo myślący, ale oni oboje są już w tym wieku, w którym każde z nich może się nagle, bez ostrzeżenia przenieść w niebyt. I mam wrażenie, że nie mają tu żadnych przyjaciół. Co prawda nie wiem też czy tam mają. Ja nawet nie za bardzo wierzę, że oni tu zjadą na stałe - są już bardzo długo tam i tak naprawdę to oni by tu mieli za dużo wrażeń na co dzień. I bardzo dobry jest ten twój pomysł żeby pomieszkali sami- może wtedy im się oczy otworzą, że po obu stronach oceanu są jednak zupełnie różne warunki. Tylko porozmawiaj o tym ze swym ojcem, żeby przypadkiem im lodówki nie wyposażył żarciem na tydzień. Ja mam wielce mieszane uczucia co do tego pomysłu, by tu zjechali na stałe. Jakoś nie mam wielkiej ochoty by im codziennie tłumaczyć to co ich otacza i jest tak bardzo różne od amerykańskiego stylu życia. Ja ich nawet rozumiem - większość chce być na starość w pobliżu swych dzieci. Z tym, że nie jeden raz słyszałem, że raczej jestem dziełem przypadku a nie planowania i tylko dlatego się urodziłem, bo mamuśka nie zorientowała się że jest w ciąży a potem to już było za późno i nikt nie chciał się podjąć ryzyka zabiegu a skakanie ze stołu i gorąca kąpiel też nie dały rezultatu. O tych "ekscesach" to wiem od babci, która mi to opowiedziała gdy już byłem dorosły. Więc się nie dziw, że nie walczę jak lew o to by oni tu mieszkali. Mój ojciec to tak zakochany w matce jak ty w Marcie, ale Marta a moja matka to dwie zupełnie różne kobiety- Marta ma po prostu wszystko po kolei ułożone w głowie a moja matka to raczej nigdy nie miała i nadal zapewne ma wszystko niezupełnie po kolei, bo to się raczej rzadko "porządkuje" samo z siebie. A to, że studiowała anglistykę jakoś nie miało wpływu na jej rozum. W jednej rzeczy ona jest bezkonkurencyjna - w mówieniu miłych rzeczy i każdemu rozmówcy przytakuje. I mam podejrzenie, że nadal nie wyszła poza zupki typu instant i konsumpcję różnych "gotowców". Bo po co tracić czas na gotowanie, skoro można kupić kilka torebek z różnymi produktami, wyrzucić je na wrzątek z torebki i po kilku minutach masz gotowe danie. Będzie się roztkliwiała się nad naszymi dziećmi ale gdy zobaczy, że Alusia wszystko robi tradycyjnie a nie rozpakowuje tylko gotowców to wpierw wpadnie w głośny zachwyt a w dwa dni później powie Ali że jest staromodna i zupełnie niepotrzebnie się wysila tracąc czas na tradycyjne gotowanie, bo gotowce są przygotowane przecież przez specjalistów od żywienia dzieci i dorosłych, więc są odpowiednio zbilansowane pod każdym względem. Z jednej strony chciałbym, tak jak Andrzej, mieszkać razem z rodzicami a z drugiej to chyba nie dałbym jednak rady. Zresztą, jak wiem, to on dopiero niedawno dojrzał do tej decyzji i Marylka mówiła, że on z rodzicami dość długo nie miał kontaktu.
No nie miał kontaktu - to prawda -a powodów było kilka - ożenił się, zdaniem rodziców, z niewłaściwą dziewczyną, co z czasem okazało się prawdą, poszedł na inne, niż sobie życzył jego ojciec, studia a na dodatek nie chciał mieszkać pod Warszawą - wyjaśniał Michałowi Wojtek. Jak tak robię w myślach przegląd stosunków rodzinnych wśród naszej paczki to właściwie każdy z nas miał jakieś "cuda" - Marta wychowała się bez matki, bo na sprawie rozwodowej swych rodziców wybrała ojca, a sąd w świetle przedstawionych dowodów uznał, że ona wie co mówi, Andrzej nie spełniał oczekiwań ojca, moi się rozeszli gdy gdy ja już miałem ustabilizowane własne życie, twoja Ala została wdową z maleńkim dzieckiem, twoi zostawili cię tu samego, no ale przynajmniej inwestowali w ciebie, a Maryli rodzice się rozeszli bez rozwodu i zupełnie tego nie rozumiem, a jej małżeństwo szybko się rozleciało bo facet zakochał się w jakiejś Niemce gdy "arbaitował" w Niemczech, więc go Marylka wywaliła z domu i się rozwiedli. Jeżeli rodzice mają w Polsce tylko ciebie, to ten pierwszy rok będziesz miał zapewne dość męczący, bo na okrągło będziesz informowany o wszystkim co ich tu zadziwia, choć gdyby pogrzebali trochę w pamięci to doszliby do wniosku, że większość "tutejszych dziwności" już tu przećwiczyli przed wyjazdem i że mimo wszystko teraz jest lepiej, chociaż może nie jest tak prosto jak być powinno. Szał wyjazdów Polaków do USA "za chlebem" już minął, teraz można podjąć pracę w Anglii, Niemczech, Francji, nawet Belgia i Holandia też rodaków interesuje. Do Norwegii i Szwecji też jeżdżą. Twój ojciec był pewien, że przeprowadzi skutecznie rozpoznanie, w którym kraju europejskim moglibyśmy rozwinąć jakiś własny biznes no i co? Marta najwcześniej z nas wszystkich otrzeźwiała, bo zdała sobie sprawę z tego, że nie za bardzo da się wylądować gdzieś jednocześnie z całą rodziną i uformowaną firmą a szukanie jednocześnie lokalu na firmę i miejsc do zamieszkania jest zbyt karkołomne i pochłonie sporo forsy a na dodatek nie będzie gwarancji, że będą nas tam przyjmować z otwartymi ramionami i będziemy mieć klientów jak mrówek w lesie.
Wiesz, my przez jakiś czas mieszkaliśmy z tatą Marty a teraz bardzo często nocuje u nas mój ojciec, bo tak zarządziła Marta z powodu jego dolegliwości sercowych. A poza tym to nawet gdy nic mu nie dolega to może spać u nas, ma u nas swoją kajutę - jak mówi Marta. Ojciec po rozwodzie i perypetiach zdrowotnych nie ma żadnej przyjaciółki, od lat przyjaźni się z ojcem Marty i dbanie o nas to jego hobby- tak zawsze mówi. Pracuje na pół etatu nie dlatego, że musi, ale ma dzięki temu kontakt z ludźmi, których zna od lat. Gdy wyjeżdżaliśmy to czuwali nad nim rodzice Marty żeby za nami za bardzo nie tęsknił. Gdy snuliśmy te plany założenia firmy poza Polską robił rozeznanie w Austrii. Marta stwierdziła, że mój ojciec będzie stale pod naszą opieką, bo jakby na to nie spojrzeć to ma tylko nas. Teoretycznie to są jakieś jego siostry cioteczne młodsze od niego, ale nie w Warszawie i kontakty są sporadyczne. I mam wrażenie, że powinieneś porozmawiać z moim ojcem- w końcu on jest bardziej zbliżony wiekiem do twoich rodziców i zapewne lepiej może zrozumieć ich tok myślenia niż my. I dobrze wie, że my się przecież przyjaźnimy, więc taka rozmowa na pewno go nie zdziwi. A gdybyś chciał to możesz też skonsultować się z moim teściem - ja nadal kocham go więcej niż własnego ojca - to chodząca dobroć w męskim wydaniu. No i on też przecież zna twojego ojca. Wiesz- wbrew pozorom sytuacja jest nieco skomplikowana bo twoi rodzice już długo mieszkają w innej rzeczywistości i w pełni się przystosowali do życia za oceanem, a ono się jednak sporo różni od naszego. I to nawet wtedy gdy ktoś tam mieszka w Chicago na "Jackowie", gdzie chyba częściej niż gdzie indziej słychać język polski. I mam wrażenie, że dobrze się dzieje, że teraz wypłynęła ta kwestia ich powrotu do Polski niż za kilka lat gdy już będą ich gnębić jakieś dolegliwości związane z wiekiem.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz