Dni mijały szybko i w pewnej chwili Marta stwierdziła, że czas to chyba przyspieszył. Z miłych "wydarzeń" to Marta odnotowała, że badania Wojtkowego ojca wypadły bardzo dobrze, a lekarz pochwalił pomysł spędzenia przez niego dwóch letnich miesięcy poza Warszawą i planowane wędrówki po lesie. Oczywiście zaraz dodał, że po lesie to jednak nie powinien sam wędrować - zresztą zdaniem lekarza nikt nie powinien sam włóczyć się po lesie, nawet ci najzdrowsi, bo każdemu może się coś niemiłego przytrafić. Lipiec i pół sierpnia rodzice Andrzeja i teściowie Michała mieli już zaplanowane w Sopocie. Udało im się zarezerwować mieszkania w dwóch sąsiednich budynkach, z których do plaży to było nie więcej niż 250 metrów. Oczywiście przed wspólnym wyjazdem Andrzej zorganizował u siebie "wieczorek zapoznawczy" dla dzieciaków, który tak się dzieciakom spodobał, że były jeszcze dodatkowe spotkania w domku na Sadybie. Mała Irenka rządziła wszystkimi czterema chłopakami, a dorośli po cichu skręcali się ze śmiechu obserwując dzieciaki. No popatrz- przecież oni się widywali na spędach u Ziuków a wcale tego nie pamiętają dziwił się Wojtek. Ale Marta zaraz go sprowadziła na ziemię, że dzieci Andrzeja to były tam raptem raz, poza tym tyle się wydarzyło w ich życiu ważnych zmian, że mogą już tego nie pamiętać, poza tym dzieci Andrzeja są młodsze od dzieci Michała.
Ojciec Wojtka przestał się zamartwiać wyjazdem "dzieci" w Tatry słowackie, bowiem pan Janeczek jakimiś jemu tylko znanymi metodami zarezerwował bilety na kolejkę linową na Łomnicę, o czym zaraz poinformował Martę. Oczywiście zaznaczył, że jeżeli danego dnia nie będzie dobrej pogody to albo pojadą i nic lub niewiele zobaczą albo nie pojadą i w obu tych ewentualnościach stracą pieniądze. Marta chciała mu od razu przesłać pieniądze na konto, ale pan Janeczek wytłumaczył,że to tylko jest rezerwacja, a wystarczy gdy wykupią bilet zaraz po przyjeździe. A udało mu się zarezerwować, bo powiedział i przedstawił dokumenty, że wynajmuje swój domek turystom i uprzejmie go podciągnęli pod biuro turystyczne. Bo u nich tak jak i po polskiej stronie Tatr agencje turystyczne mają wszak pierwszeństwo. Marta oczywiście zaraz opowiedziała wszystko pozostałym "członkom załogi" i Andrzej zaraz przepatrzył swe zasoby "prezentowe" i do pana Janeczka powędrował pięknie wydany album ze zdjęciami Londynu - oczywiście był wydany w Wielkiej Brytanii. Do środka Andrzej włożył ozdobną kartkę i na niej pięknie Maryla wykaligrafowała podziękowania, a ojciec Andrzeja "przejechał się" na Główną Pocztę, tam album zapakował i nadał. Było to o tyle sensowne, że od razu został wysłany i był znaczek, że zawartość jest sprawdzona.
W każdy pogodny czerwcowy weekend rodzice Marty oraz jej kuzynka, Małgorzata, jeździli nad Narew i szykowali dom na letni pobyt, a wraz z nimi jeździł ojciec Wojtka i psina. Za każdym razem ojciec się zamartwiał jak sobie "biedne dzieci" bez niego w lecie poradzą i nawet czuł się lekko urażony, gdy Patrycja za którymś razem powiedziała, że to przecież już nie są dzieci a "stare, doświadczone konie". A poza tym przynajmniej będą mogły sobie wtedy polatać w upał nago po mieszkaniu. Ojciec Wojtka popatrzył się na nią i powiedział - czy ty naprawdę wierzysz że kostium bikini cokolwiek ukrywa? Te cztery małe trójkąty lub dwa małe trójkąty i pasek szerokości 15 centymetrów to tak naprawdę niczego nie ukrywają. Dziś faceci są już tak przyzwyczajeni do golizny, że wcale nas ona nie podnieca. A Marta w upały biega po domu w cieniutkich szortach i bluzce z dużym dekoltem i krótkimi rękawkami. I wyobraź sobie, że to dziecko zapytało się mnie, czy mnie to nie będzie raziło. Uwielbiam swoją synową za jej sposób myślenia a nie za to, że ma młode ciało i jest ładna. Oczywiście doceniam jej urodę, ale dla mnie jest szalenie ważne, że to mądra dziewczyna.
Panu Maćkowi, sąsiadowi, udało się przekonać Małgorzatę, by jednak zainstalować w domku ogrzewanie gazowe, a Patrycja po naradzie z mężem stwierdziła, że oni się dołożą finansowo do tej inwestycji, bo wtedy domek zyska na komforcie i gdy Małgorzata będzie chciała go sprzedać, to uzyska znacznie lepszą cenę. Ekipę wynalazł " pan majster" a prace zostały zaplanowane na wrzesień. Na razie pan majster zrobił listę co należy zakupić i gdzie najlepiej dokonać zakupów, poza tym obiecał, że prace nie potrwają dłużej niż miesiąc a domek będzie się nadawał do użytku przez cały rok.
W końcu czerwca Marta dostała dość enigmatyczną wiadomość : "W poniedziałek będę w Warszawie i chcę się z wami zobaczyć. mama". Marta obejrzała dokładnie wiadomość, ale nadawca nie kojarzył się jej z kimś znajomym. Nie namyślając się długo wystukała odpowiedź : to jakaś pomyłka, jestem sierotą. A potem całość przesłała mailem do Wojtka, który po odczytaniu całości zaczął się chichotać i na zdziwione spojrzenie Michała pokazał mu tego maila w całości mówiąc - to na 100% jest mail od mojej matki. Znam to nazwisko, to babka, z którą moja matka robiła i może nadal robi interesy. Matka nie wie, że ja od dawna wiedziałem, że ona ma tu swoje pieniądze włożone w zakład kosmetyczny. A Marta jest bezbłędna w reakcji- muszę do niej zaraz napisać nim pójdę na wykłady. Szybko wystukał maila - "To twoja teściowa, na pewno jest w Warszawie. Idę wykładać, dam głos gdy wrócę, kocham."
Późnym popołudniem, gdy już Wojtek dotarł do domu powiedział - to konto, z którego moja matka wysłała maila to jest jednej z babek, która jest jej wspólniczką.
Ja jutro jadę z szefem na dwa dni do Poznania - ku jego zdziwieniu wybrałem wyjazd z nim do Poznania a nie do Hanoweru z profesorem F. Gdy się zaczął wypytywać to mu powiedziałem, że odkąd się ożeniłem to nie lubię wyjeżdżać na dłużej z domu - patrzył na mnie jak na wariata. A potem stwierdził, że o ten wyjazd do Hanoweru to wszyscy tu walczą, a ja wolę z nim do Poznania niż na pewnie bardziej atrakcyjny wyjazd do Hanoweru. Więc mu powiedziałem, że ja nie jestem stęskniony za pobytem poza Polską, bo mieszkałem cztery lata w Austrii i nie widzę nic atrakcyjnego w wyjeździe do Hanoweru. A poza tym tematyka konferencji w Poznaniu jest mi znacznie bliższa, bardziej związana z tematem doktoratu. No i od razu się stary rozpromienił, wyglądał tak jakby mnie chciał pogłaskać po głowie i dodatkowo nakarmić mnie tortem czekoladowym. Potem porozmawialiśmy trochę o tym doktoracie i się dowiedziałem, że jestem "świetnym nabytkiem". Gdy to opowiedziałem wszystko Michałowi to on stwierdził, że jego zdaniem doktorat mam już niemal w kieszeni i że wybranie Poznania a nie Hanoweru świadczy o mojej niewątpliwej inteligencji i wielkim zaangażowaniu w to co robię, a szef to ceni.
Jest tylko jedna niedogodność tego wyjazdu - wyjeżdżamy o świcie, czyli o 5 rano, jedziemy służbowym samochodem, oczywiście z kierowcą. Konferencja jest o 10,00 rano, wrócimy pojutrze pod wieczór i zdaniem szefa powinniśmy być w Warszawie najpóźniej około 20,00. Teraz bardzo długo jest widno. Szef mi powiedział, że po prostu podrzemiemy sobie w drodze. A droga to nam nie zajmie więcej niż trzy godziny. Dobrze, że mam ten letni garnitur i że wymiary mi się nie zmieniły. Ale chyba na wszelki wypadek wezmę ze sobą dodatkową koszulę.
A co do mojej matki - ja zaraz do niej zatelefonuję i powiem, że właśnie wyjeżdżam służbowo i że w domu będzie z tobą tylko jej były mąż, więc nie ma szans by się z nami zobaczyć. I zełgam, że wracam za trzy dni. Ojej, ale jak ja bez ciebie zasnę?!- całkiem poważnie zmartwił się. Marta roześmiała się - przytulisz się do szefa albo do mojego zdjęcia. A poza tym zapewne pójdziecie dość późno spać bo pewnie będzie jakaś wspólna kolacja lub przedłużony obiad. No to dziś powinniśmy pójść nieco wcześniej spać i dziś przygotować ci to masz mieć ze sobą w Poznaniu- stwierdziła Marta. I trzeba będzie nastawić budzik, bo ja to się co prawda budzę o świcie, jak mówisz, ale mój świt to tak jakoś o szóstej dopiero wypada, a ty chyba musisz wstać po 4 rano, skoro o 5 już wyjeżdżacie.
No to chodźmy już spać, muszę się do ciebie "naprzytulać" na zapas - zamarudził Wojtek. No to wpierw się spakuj pod względem służbowym i prywatnym i przejrzyj którą koszulę weźmiesz jako zapasową i weź ze sobą tę nową, letnią piżamę i te domowe klapki, które bierzesz jako kapcie na wakacje i nie zapomnij maszynki do golenia i szczoteczki wraz z pastą i weź ten biało niebieski ręcznik do twarzy. To wszystko wejdzie do twego wytwornego nesesera. I weź skarpetki na zmianę. Popatrz - tu masz kilka plastikowych zamykanych woreczków na to co brudne lub mokre. Wojtek szybko "zgarnął" to co wymieniła Marta, na dno wsunął przydatne jego zdaniem dokumenty i zapiski a potem powiedział - z tym neseserem od twego taty to będę wyglądał bardzo po europejsku. No wiesz - tata ograniczał swe wyjazdy do minimum nawet wtedy gdy jeszcze był przed rozwodem. Wszyscy wybierali długie wyjazdy a on te najkrótsze, takie które naprawdę były konieczne. A zakup tego dla ciebie to tata zlecił gdy byliśmy jeszcze przed ślubem i od razu miał na myśli ciebie. Jego jest znacznie ciemniejszy i ma trochę inne zamki, mam wrażenie, że po prostu gdzie indziej był kupiony. Ten jest moim zdaniem lepszy, bo ma wszystkie przegródki firmowo zamykane. W neseserze taty tylko dwie są zamykane.
Gdy ojciec Wojtka dotarł do mieszkania zastał na stole w kuchni kartkę, że oni następnego dnia wstają o 4 rano bo Wojtek jedzie o 5 rano do Poznania i żeby tata nie reagował na dzwonki do drzwi bo jego była żona jest w Warszawie, a Misia już jest u rodziców Marty, żeby następnego dnia nie siedziała sama cały dzień w domu.
Następnego dnia o godzinie 5,15 rano na podwórko zajechał służbowy samochód szefa i Wojtek wycisnął na policzku żony ostatniego całusa i cicho wyszedł z domu. Marta, która zaczynała pracę dopiero o 9,00 rano nie bardzo wiedziała co ma ze sobą zrobić, bo oczywiście wstała razem z Wojtkiem o 4 rano i zupełnie bezmyślnie wypiła razem z nim kawę, więc - jak to sama określiła była zupełnie niepotrzebnie "trzeźwa jak świnia", o czym poinformowała swego teścia gdy ten wszedł rano do kuchni. To może weź córeńko jeden dzień wolnego - doradził. Nieee, szkoda urlopu- po prostu zamiast jednej zapewne dziś wypiję dwie kawy, a w najgorszym razie nic mądrego dziś nie wymyślę i wezmę się za porządkowanie swoich dokumentów i zapisków. Bo ostatnio zaczęłam wszystko nieco bez ładu i składu wrzucać do szuflady swego biurka. Dobrze mi zrobi gdy uporządkuję wszystkie swoje zapiski. Muszę tylko poszukać takiej kartonowej teczki z licznymi przegródkami. Mam wrażenie, że widziałam takie teczki w laboratorium. A dużo muszą mieć przegródek? - zainteresował się teść. Bo ja mam takie z czterema, za to dość pojemnymi. Gdy wszystkie są zapełnione to teczka może mieć nawet 5 cm grubości. Są nawet w dość sympatycznym ciemnozielonym kolorze. Mam ich kilka - miałem ich więcej, ale zostały mi już tylko trzy, bo kiedyś uporządkowałem swoje rodzinne dokumenty. Tato, mnie to wystarczy jedna taka teczka. No to ja ci ją podrzucę do laboratorium około dwunastej. Wyjdę trochę wcześniej, przejadę przez swoje mieszkanie i gdy wjadę na wasz teren to do ciebie zadzwonię, że już jestem. Bo i tak muszę wpaść do siebie przed pokazaniem się w ośrodku. Obiad na dziś to jest już gotowy, a na jutro to ugotuję jutro rano. Te teczki to są rodem z USA - są niezwykle eleganckie i bardzo dobre jakościowo.
Zgodnie z zaleceniem swojej ukochanej synowej i równie kochanego syna, ojciec Wojtka nie zareagował na dzwonek domofonu gdy ten się rozległ około godziny 10,00. Wiadomo było, że listonosz to ma własny klucz od drzwi wejściowych na klatkę schodową, a gdyby go zapomniał lub zgubił to obdzwoniłby wszystkie mieszkania. Przezornie nie zbliżał się do okien wychodzących na podwórko, choć już kilka razy sprawdzał wraz ze swym przyjacielem, że nawet jeśli żaluzje nie są rozłożone to i tak nie widać czy jest ktoś w mieszkaniu. Tak jak obiecał Marcie "wpadł" do swojego mieszkania i wziął z niego dla niej 2 teczki i pojechał do laboratorium. Gdy wjechał na podwórko zatelefonował do Marty, że już jest. W trzy minuty później na podwórko wybiegła Marta i odebrała od niego 2 teczki i szybko pobiegła z powrotem, bowiem wybiegła chyłkiem z "narady roboczej". Gdy tak szybko wróciła wszyscy popatrzyli na nią zdumieni a jeden z kolegów powiedział - nabrał cię któryś z portierów czy mocz w oczęta zaszczypał?
Nieee, teść mi przywiózł taką wytworną teczkę, bo zaczynam się gubić w swoich nagromadzonych zapiskach, a tak to sobie wszystko posegreguję i nie będę 5 razy tego samego zapisywać. Bo gdy ostatnio znalazłam w szufladzie trzy notki na ten sam temat to mnie z lekka złość trzepnęła, że niedługo to utonę w tych papierach. Wszyscy koledzy z zaciekawieniem obejrzeli teczki a jeden przytomnie zauważył, że one nie są rodzimej produkcji. No nie są polskie, ale są w Polsce kupione. No i są drogie. A tak nawiasem - pytanie czy mnie mocz w oczy zaszczypał i dlatego szybko stąd wyszłam jest godne pijaczyny spod budki z piwem, a nie kogoś kto ma tytuł magistra inżyniera i chce być zaliczany do elity laboratorium. Takie pytanie Robercie to możesz zadać swemu kumplowi ewentualnie swojej dziewczynie, a nie w gruncie rzeczy obcej kobiecie. Bo to, że wszyscy mówimy sobie po imieniu nie upoważnia cię do tego. Robert zaczerwienił się, bąknął "przepraszam cię bardzo", Marta odpowiedziała "przeprosiny przyjęte więc wracajmy "ad meritum" i narada trwała dalej.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz