niedziela, 19 sierpnia 2012

III c.d.

Przygotowania do następnego wyjazdu trwały ok.tygodnia. Nie istniała jeszcze wtedy w Polsce instytucja o wdzięcznej nazwie ORBIS i nikt nie miał szans zarezerwowania sobie wcześniej miejsca siedzącego w pociągu. Każda daleka podróż była dla podróżującego prawdziwym wyzwaniem.
Na początku należało  udać się na dworzec kolejowy, by sprawdzić rozkład jazdy. W tych czasach były aż trzy klasy podróżowania - trzecia, w której było 8 miejsc w przedziale, a ławki były twarde, drewniane; w drugiej klasie były ławki nieco miększe, bo lekko wyściełane oraz klasa pierwsza, w której miejsca do siedzenia były tapicerowane, miękkie, poza tym było ich w przedziale zaledwie 6. Oczywiście istniały również wagony sypialne i kuszetki, ale ceny były horrendalne.
W okresie wzmożonych wyjazdów podróżowanie wcale nie było lekkie, łatwe lub przyjemne.
Gdyby ktoś powiedział  wtedy ciotce i wujkowi Soni, że   kiedyś będzie można zrobić rezerwację siedząc wygodnie w domu, a biletem będzie wydruk z komputera, uznaliby to za niesamowitą  bajkę dla naiwnych.
Na stację początkową pociąg był podstawiany przeważnie na 45 minut przed odjazdem. W chwili gdy  wjeżdżał wolniutko na stację, co bardziej wysportowani ryzykanci płci męskiej  wskakiwali do wagonów,
rezerwując  miejsca dla swych bliskich.
W chwili, gdy pociąg już się zatrzymał, tłum ludzi oblegający peron rzucał się ku drzwiom pociągu.
Wyglądało to przerażająco, tym bardziej, że szczęśliwcy, którym udało się  wskoczyć i zająć przedział zamykając go za sobą, teraz  przez okno wciągali do przedziału bagaże i nawet całkiem spore już dzieci. Krzyku, pisku i  łez było przy tym wiele, a ludzie mieli na twarzach wypisane szaleństwo.
Niektórzy pasażerowie obierali  inną taktykę - przychodzili na dworzec 2 godziny wcześniej,  szukali kolejarzy, którzy mieli  tym pociągiem jechać  i za drobną opłatą byli przez nich umieszczani w przedziale gdy pociąg stał jeszcze na bocznicy kolejowej.
Sonia bardzo nie lubiła podróży koleją. Przerażał ją tłum na peronie i szturm na wagony.  Sama podróż też była uciążliwa - siedzenie wiele godzin w jednym miejscu, w zamkniętym przedziale też nie było miłym
przeżyciem.
Ciotka bardzo dbała o to, by miejsca były tyłem do kierunku jazdy, bo  wtedy do przedziału wpadało mniej sadzy z kłębów  parowozowego dymu. Sonia, podobnie jak ciotka,  w czasie podróży musiała mieć na rękach cieniutkie rękawiczki, niezależnie od temperatury otoczenia.
Oczywiście nie wolno było Soni wychodzić na korytarz, który najczęściej był zapchany tymi, którym nie udało się znależć miejsca siedzącego w przedziałach, nie wolno było również  śpiewać, głośno mówić, co chwilę wstawać  ze swego miejsca.
Jedyną  dozwoloną czynnością  było wyglądanie przez okno,  a obowiązkiem zjedzenie przygotowanych
na drogę kanapek- oczywiście z jajkiem "na twardo". To było wielce zabawne, gdy nagle, wszyscy
pasażerowie w przedziale wyciągali swe zapasy przygotowane na drogę i z każdy miał jajka  "na twardo" i
żółty ser. Jedyna różnica  polegała na sposobie konsumpcji - jedni mieli kanapki, w których jajko było
pokrojone w plasterki, inni wyciągali całe jajka w skorupkach  i starannie je obierali, złoszcząc się gdy
skorupka nie chciała oderwać się od jajka. Ten moment podróży Sonia lubiła.
Przy tym wyjezdzie wujek pojechał na dworzec znacznie wcześniej, udało mu się skorumpować jakiegoś kolejarza i zarezerwować przedział. Gdy pociąg  wjechał na stację wujek stał w otwartym oknie i machał
do  ciotki i Soni, które biegiem  puściły się w strone właściwego okna. Ciotka podała mu walizkę, a  potem
wraz z Sonią cierpliwie czekały aż będzie można wejść do wagonu. Odnalazły przedział, zajęły swe miejsca,
pożegnały się z wujkiem, który tym razem zostawał w  domu i ciotka odetchnęła z ulgą, gdy pociąg
ruszył w drogę nad morze.
c.d.n.

3 komentarze:

  1. Nad morze ?To na co jest chora Sonia ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam takie podróże na wakacje,rodzice nawet nas z bratem kładli na półkach bagażowych, które były wyplatane chyba z linek, potem zmieniono je na metalowe i znacznie zwężono.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, ja też pamiętam ten koszmar. Może to zaważyło, ze panicznie boję się tłumu?

    OdpowiedzUsuń