niedziela, 31 stycznia 2021

Nigdy więcej -7-epilog

 Od rodziców Mietka wyszli około ósmej wieczorem. Halinka nieco żałowała, że nie chcą bardziej ekskluzywnego ślubu ale Mietek stwierdził, że przecież jeśli idzie o strój, to na przyjęcie  każda z pań może się "wypindrzyć", natomiast nie ma potrzeby zwoływać tłumu gości do Urzędu, gdzie  formalności trwają góra 15 minut i potem co? autobus wynajmą? A tak to ślub się zamówi na którąś sobotę rano a na popołudnie obiad w którejś restauracji. I żadnych ciotek starych nie będę zapraszał- stwierdził. A przy zaproszeniu na przyjęcie będzie tekst, że wszelkie prezenty poniżej domu z ogrodem i basenem nie będą mile widziane i odsyłane.Mamy wszystko co jest nam potrzebne a w końcu oboje pracujemy i możemy sobie sami kupić.

Na razie musieli poczekać na termin rozprawy. Mietek codziennie  zaglądał do skrzynki na listy, czekając na zawiadomienie z sądu. W połowie  września zatelefonował do Mietka adwokat z wiadomością, by Wisia z mężem przyjechali do niego tego dnia,lub następnego,miedzy 18,00 a 19,00.  Mietek natychmiast zatelefonował do Wisi do pracy, a ta do byłego męża. I tego samego dnia oboje  zameldowali się u adwokata. Tu dowiedzieli się, że z uwagi na wyjątkowo krótki  termin wymuszony wyjazdem  jednego z małżonków za granicę na długi okres czasu,   sąd po zapoznaniu się ze złożonymi oświadczeniami udzielił zgody na rozwiązanie małżeństwa. I otrzymali stosowny dokument w odpowiedniej ilości egzemplarzy.

Wszyscy troje odetchnęli.Została tylko ta najmniej miła część, czyli powiadomienie  ich rodziców, że się rozeszli.Wisia stwierdziła, że do swoich rodziców to ona przyjedzie po swoje rzeczy tak jak zwykle przychodziła i na razie nic im o rozwodzie nie powie,  niech jej "były" ma spokój aż do wyjazdu. A jej książki które są u niego niech  na razie zostaną, albo je sobie po jego wyjeździe odbierze albo nie. Mietkowi wytłumaczyła, że żadne z ich, ani ona  ani były nie są na tyle odporni nerwowo by wysłuchać spokojnie tego, co ich rodzice im nagadają od momentu gdy im to powiedzą aż do wyjazdu byłego za granicę. Bo obie rodziny uwielbiały każdy temat wałkować od świtu do nocy najlepiej codziennie. Plan zyskał poparcie byłego. Były miał już booking, wylatywał 3 października.

W związku z powyższym Mietek zajął się  złożeniem ich dokumentów w USC, na szczęście Wisia miała jeszcze w domu swój akt urodzenia. Ślub udało się "upchnąć" na 10 października, na sobotę  na godzinę 10 rano.Na świadków poprosili Halinkę i jej męża.  Zaplanowano, że"Potwory" zostaną na dwa dni umieszczone u drugiej babci, która mieszkała pod Warszawą.

 Wisia, tak jak zaplanowała pojechała do swojego domu rodzinnego po swoje  ubrania jesienno  - zimowe, ale nie mówiła nic ani o wyjeździe  "byłego" ani o rozwodzie.

Na kilka dni  przed wyjazdem odebrała któregoś wieczoru swe książki i pożegnała się z " byłym" życząc mu szczęścia i powodzenia w nowym miejscu.

"Były" powiedział  swoim rodzicom o rozwodzie dopiero na lotnisku, gdy się z nimi żegnał.  Nie uwierzyli.

Wisia przedstawiła Mietka swoim rodzicom równo na tydzień przed ślubem. Byli tak zaskoczeni, że nawet zapomnieli się obrazić, że nic nie wiedzieli o jej rozwodzie.

Zostali zaproszeni na przyjęcie ślubne, ale nie na sam ślub. Nie mogli pojąć jak to można  brać ślub tylko w obecności świadków i urzędnika. A okazało się, że można.

Przyjęcie odbyło się w restauracji "Budapeszt", a jeden z kolegów Mietka zorganizował mały amatorski zespół muzyczny  i wszyscy się  świetnie bawili przy dobrej muzyce.

W prezencie ślubnym  Wisia dostała własny samochód, więc  musiała szybko zrobić prawo jazdy.

"Nowy" zięć bardziej przypadł do gustu rodzicom Wisi niż "były", za to Wisia stała się dla mamy Mietka ukochaną Jadwisią. Psy też ją wielbiły więc często gdy była ubrana w coś jasnego wchodziła ku psiej rozpaczy przez posesję  Halinki. "Potwory" z czasem się nieco ucywilizowały  mogły przychodzić do cioci i wujka z wizytą. Mietek tak jak planował zmienił pracę i wszystkie kumplowskie kontakty pozrywał. Po pięciu latach zmienili mieszkanie na większe, ale zabrali z mieszkania, które opuszczali wszystkie  meble, bo Wisia była do nich bardzo przywiązana.

Mietek tak jak  zaplanował zaprojektował dla nich dom, ale Wisia wcale nie chciała  mieszkać w wolnostojącym domu  daleko od centrum miasta i bawić się w odśnieżanie zimą posesji i kawałka ulicy.

Dwanaście lat różnicy jakoś im wcale nie przeszkadzało. Nie zdecydowali się na posiadanie dziecka, wystarczały im "Potwory"  brane  na wakacje.

"Były" pozostał w Wielkiej Brytanii. Jedna plotka głosiła, że się ożenił i zamieszkał w Szkocji, inna plotka  że pozostał w stanie  wolnym. Podobno nigdy nie pisał do swych rodziców.

                                                       KONIEC