wtorek, 2 grudnia 2014

Ninka- cz.IV

Wieczór przegadany z Piotrkiem niczego Nince w głowie nie rozjaśnił, za to wielce
zamulił w głowie Piotra. Gdy koło północy wyszedł od Niny  był tak zamyślony, że
miał kłopot z odnalezieniem własnego samochodu.
Co za miejsce - pomyślał. Chyba tu wszystko gdzieś znika.
Piotrek bardzo lubił Ninkę i szanował. Była świetnym kumplem- można było z nią
porozmawiac o wszystkim. Piotrek był dośc kochliwym osobnikiem, ale jak dotąd
nie związał się z żadną z kobiet. Tak naprawdę to nie miał zbyt wiele wolnego
czasu - pracował w zagranicznej kancelarii prawniczej. Rano wychodził z domu
około 7,00, wracał najczęściej około 20,00. Do tego dochodziły częste wyjazdy
służbowe oraz szkolenia  zagraniczne. W ciągu dnia miał dwugodzinną przerwę na
lunch, którą najczęściej spędzał w gronie kolegów i koleżanek z pracy. Tych ostatnich
to było mało, jednej ręki wystarczało na ich policzenie. I mało powabne były - tak
je określił Nince.
Mama Piotrka marzyła, żeby już zostac  babcią - co jakiś czas tłumaczyła mu, że to
najwyższy czas by Piotrek obdarował ją  synową i jakimś dzieckiem.
W odpowiedzi zawsze słyszała, że on jeszcze jest za młody by się żenic- wszak ma
dopiero 30 lat. Ożeni się po czterdziestce.
Tajemnicze zniknięcie Miśka bardzo zaintrygowało Piotrka. Snuł w wyobrazni
przeróżne scenariusze , ale jakoś nic tu nie pasowało. Rozpatrywał też wersję, że
może  Misiek wcale nie był bezdzietnym rozwodnikiem a teraz musiał z jakiegoś
powodu wrócic do żony, bo np.  dziecko zachorowało.
Rozmowa z Piotrkiem utrwaliła tylko Ninkę w przekonaniu, że mężczyzni są
jednak nieodpowiedzialni na dłuższą metę.
W kilka dni po tej rozmowie musiała odszukac książeczkę opłat czynszowych - miała
zwyczaj opłacac czynsz osobiście- podobnie i inne opłaty.
Misiek się trochę z tego podśmiewał, ale Ninka wiedziała swoje. Miała już przykre
doświadczenie z  Bankiem w tej materii.
Książeczka leżała na samym dnie szuflady biurka  a w niej pieniądze zostawione tam
przez Miśka. A między  nimi kawałeczek papieru oderwany z jakiejś gazety, skrawek
2 x 4 cm a na nim nabazgrane dwa słowa: kocham cię. Było to pismo Miśka, który
potwornie bazgrał, zupełnie jak przysłowiowa kura pazurem. Było to tak niespodziewane
odkrycie, że Nince aż się zakręciło w głowie. Nigdy nie zostawiał tu pieniędzy, zawsze
dawał jej pieniądze osobiście.
Rozejrzała się nerwowo po pokoju, tak jakby  Misiek mógł się tu ukrywac i niemal bez
tchu osunęła się na krzesło przy biurku.
Obejrzała jeszcze raz ten skrawek papieru i wreszcie wybuchnęła głośnym płaczem.
To były pierwsze łzy od wielu lat. Bo Ninka rzadko płakała - ostatni raz na pogrzebie
swej ukochanej cioci, a  było to w pierwszym roku znajomości z Miśkiem.
Dziwne, ale płacz przyniósł jej jakieś ukojenie. I zarazem postanowienie - muszę
zmienic  mieszkanie. Przecież ja tu zgłupieję do  reszty - pomyślała.
Ninka była w tej szczęśliwej sytuacji, że jako jedynaczka została obdarowana dwoma
mieszkaniami swych babc, a na dodatek rodzice wybudowali sobie "domek  pod lasem",
niedaleko Warszawy. Przez wiele lat było to wielce odosobnione miejsce, teraz w pobliżu
pobudowało się kilka osób, nawet autobus tu stawał i w jednym z domów  właściciele
zorganizowali sklep spożywczy o wdzięcznej nazwie ABC. Rodzice nazywali go "szwarc,
mydło i powidło".
Mieszkania po babciach Ninka sprzedała i kupiła to, w którym teraz mieszkała.
Warszawskie mieszkanie rodziców stało puste - rodzice wpadali tam raz w miesiącu.
I wtedy Ninka się z nimi widywała. Zakładano, że gdy Ninka wyjdzie za mąż to albo w
nim zamieszka  albo je sprzeda i zamieni dwa mieszkania na jedno  b. duże lub domek.
Ale Ninka o domku nie marzyła, zamążpójście też jej jak dotąd nie interesowało.
Wolałaby chyba wyremontowac mieszkanie rodziców i tam zamieszkac. Ale było ono
w starej, przedwojennej kamienicy i nie wiedziała jaki jest stan techniczny budynku -
mogło i tak się zdarzyc, że wymiana rur w jednym mieszkaniu wymusi remont w całym 
pionie i to na koszt  remontującego.
W najbliższą niedzielę pojechała do rodziców i powiedziała, że chce zmienic koniecznie
mieszkanie, bo odkąd przybyło w jej okolicy domów i przebito ulicę  dalej, mieszkanie
w tym miejscu przestało byc miłe. Korki  pod oknami niemal przez cały dzień i ten widok
na parking miłe nie są.
Oczywiście nawet słowem nie pisnęła, że już nie mieszka z Miśkiem.  Zresztą i tak rodzice
go nie znali.
Rodzice pochwalili pomysł zmiany mieszkania , powiedzieli, żeby koniecznie zamieniła
to mieszkanie na większe i żeby nie brała kredytu, bo oni jej dopłacą różnicę. Bo to
ich stare mieszkanie trzeba sprzedac - nawet mają kupca, więc pieniądze będą.
Spotkanie z rodzicami i długi spacer po lesie i wzdłuż okolicznych sadów dobrze Nince
zrobiły. Wróciła do  domu wypoczęta, z nowymi planami działania.
Postanowiła skorzystac  z pomocy wyspecjalizowanej firmy. Sprecyzowała dośc dokładnie
miejsce, w którym chciałaby mieszkac, określiła metraż, rozkład mieszkania.
Sporządziła  dokładny opis  swego  mieszkania i nie wykluczyła sytuacji, że może to nie
byc zamiana ale równoczesna sprzedaż  i kupno- ona swoje sprzeda i kupi drugie.
Dobrze sobie zdawała sprawę z faktu, że to nie będzie wcale prosta sprawa - nowe
mieszkania miały dośc nieciekawe lokalizacje i nie wykluczała sytuacji, że kupi mieszkanie
z tzw. "drugiego obiegu". Od razu wykluczyła możliwośc zamieszkania na prawym
brzegu Wisły i w samym centrum miasta.
I zaczęły się "atrakcje"  - kilka razy w tygodniu Ninka spotykała się z pracownikiem agencji
obrotu nieruchomościami i oglądała przeróżne mieszkania.
Tym razem dobrze się rozglądała po okolicy -  gdy tylko podjeżdżali pod dom, który stał
przy ulicy od razu rezygnowała z tej lokalizacji.
Po trzech miesiącach szwendania się po różnych mieszkaniach i osiedlach zaproponowano
jej domek na zamkniętym osiedlu.  Domek był nieduży-na parterze była spora kuchnia,
pomieszczenie gospodarcze, WC, pokój dzienny i nieduża sypialnia z małą łazienką. 
Na górze dwie sypialnie, łazienka i duża garderoba. Było też poddasze, na którym można
było schowac sporo rzeczy nieużywanych a przydatnych. Najważniejszy był fakt, że domek
był podłączony do wszystkich mediów komunalnych. Była  też piwnica, w której kiedyś  stał
piec gazowy, a teraz była pusta. Domki stały w jednym szeregu ale w niedużej odległości
od siebie. Naprzeciwko nich, w odległości 80m stały garaże.
Każdy domek miał nieduży, ogrodzony ogródek. A cały teren był zaledwie o 200 m od
trasy przelotowej, izolowany od niej innymi domkami i dużymi, starymi drzewami. Ninka
nie miała pojęcia, że istnieje takie osiedle. I chociaż wcale nie marzyła o domku umówiła
się na następny dzień, prosząc jednocześnie rodziców by obejrzeli  z nią ten domek.
  c.d.n.