poniedziałek, 29 stycznia 2018

Michalina-cz.VII

I było tak jak  w porzekadle- święta,święta i po świętach. Do Warszawy wracali
już "normalnie", czyli pociągiem.
Przez całe święta Michalina czuła się nieco  bajkowo, bo nie da się ukryć, że
bardzo różniły się one od świąt, które dotąd spędzała w domu.
Nie było żadnych narzekań na przedświąteczne  trudy przygotowań, nikt nie ględził
z przekąsem o podtrzymywaniu tradycji a ojciec Michała , nim zasiedli do stołu,
złożył wszystkim  bardzo zwyczajne życzenia-niech się spełnia wszystkie marzenia.
Kolacja wigilijna nie była tradycyjna, czyli postna .
Ale największe wrażenie zrobiła na Michalinie choinka- choinka "robiła" za stojak
ze słodyczami- wisiały na niej pierniczki, różne cukierki w kolorowych celofanach,
bardzo małe, czerwone jabłka, suszone figi, kruche ciasteczka, czekoladki. Pod
choinką stał niski stolik, na którym na małych  tackach można było znależc to
wszystko co na niej wisiało oraz różne domowe ciasta oraz "normalne " jabłka, bo
te choinkowe były tylko ładne, niestety nie były smaczne.
Te kilka  godzin jazdy pociągiem przygotowały Michalinę na spotkanie z domową
rzeczywistością- skwaszoną miną  mamy i chłodnym spojrzeniem ojca.
Witając się z babcią Michalina szepnęła jej tylko, że było cudownie i wieczorem
opowie.
No- zagaiła  mama- i jaką będziesz miała świekrę?
Cudowną, bezkonfliktową, już ją polubiłam - Michalina z rozkoszą wetknęła matce
szpilkę.
Mamo, chyba byłoby  dobrze, gdybyście się wszyscy razem poznali.Planujemy
z Michałem, żeby oni przyjechali do Warszawy gdy skończy się Michałowi
sesja.
Nie będę  się spotykał z jakimiś wieśniakami- warknął ojciec.
Michalina, choć ją z lekka zatrzęsło, bardzo spokojnie odpowiedziała- zrobisz jak
zechcesz, ale szkoda, że nie jesteś tak kulturalny jak mój przyszły teść-wieśniak.
To może tam zamieszkacie, skoro to tacy wspaniali ludzie- no bo przecież chyba
nie tutaj?  a ślub to już był czy jeszcze nie? - w pełnej gotowości bojowej matka
szybko wsparła ojca.
Michalina popatrzyła się tylko na rodziców, wzruszyła ramionami i wyszła
z pokoju. Chciało się jej płakać i krzyczeć, wykrzyczeć im całą swą złość i żal,
które w niej od lat tkwiły.
Zamiast tego poszła do swego pokoju i przekręciła klucz w drzwiach.
Stanęła w oknie i bezmyślnie patrzyła na przejeżdżające tramwaje i samochody.
Po pół godzinie usłyszała delikatne pukanie do drzwi- to pukała babcia, która
jako jedyna w tym domu uważała, że do pokoju dorosłej już wnuczki nie wchodzi
się bez pukania.
Michalina szybko podbiegła do drzwi , przekręciła klucz w drzwiach i je otwarła.
Babcia weszła i  mocno przytuliła dziewczynę.
Wszystko słyszałam, choć głucha jestem. Wrzeszczą jakby mieli nieboszczyka
obudzić. Przyjdz do mnie na herbatkę za półgodziny, porozmawiamy u mnie,
ta moja kotara na drzwiach dobrze tłumi  rozmowy- zaśmiała się babcia.
W babcinym pokoju, na ścianie z drzwiami wisiała dwuczęściowa bardzo
gruba kotara, która znakomicie wyciszała wszelakie domowe dzwięki i te,
które wydobywały się z pokoju gdy babcia słuchała swych płyt jak i te, które
dobiegały do pokoju babci.
Babcia z ciekawością wysłuchała dość długiej opowieści o wszystkim co
spotkało Michalinę od chwili wyjazdu z domu. Gdy dziewczyna skończyła
swą opowieść, babcia zamyśliła się. Po dłuższej chwili milczenia spytała-
a czy ty go Michasiu kochasz?  czy wyobrażasz sobie z nim wspólne życie,
posiadanie dziecka i wszystkie trudy z tym związane? Czy jesteś na to gotowa?
Babciu, ja nie wiem czy go kocham.Nigdy dotąd nie kochałam żadnego
żywego chłopaka.
O Boże- przerwała  babcia - chyba nie powiesz, że kochałaś się w umrzykach!
Oj nie, tylko chciałam powiedzieć że były to osoby, które sobie wymyślałam.
Chociaż może ze dwa razy to byli istniejący faceci, jak choćby nasz pan od
fizyki, jeszcze w podstawówce. Przez cały rok miałam wtedy piątkę z fizyki.
A potem ten dermatolog, do którego chodziłam z tymi swoimi alergiami.
On oglądał moje wypryski a ja sobie wyobrażałam różne niemożliwe rzeczy.
Szkoda, że nie zakochałaś się w jakimś dentyście - może z miłości nie
unikałabyś tak skutecznie gabinetu dentystycznego, czekając aż do zapalenia
okostnej- skonstatowała spokojnie babcia.
No to powiedz mi teraz szczerze- tęsknisz  za Michałem gdy go dłużej nie
widzisz?Lubisz, gdy jest bardzo blisko ciebie, gdy cię dotyka, przytula?
Michalina zamyśliła się - brakowało mi go trochę gdyśmy się nie spotykali. On
jest dla mnie dobry i łagodny, jest bardzo cierpliwy a ja czasem jestem bardzo
niecierpliwa, często się złoszczę. I on to wszystko spokojnie wytrzymuje.
Michał to trochę fantasta, nie mamy przecież pieniędzy, jeszcze nie zarabiamy,
nie mamy mieszkania a on już chce się żenić.
Wiesz Babciu, jego siostra mówiła, że Michał  zakochany we mnie po uszy, ale
ani razu mi nie powiedział, że mnie kocha. Tylko raz powiedział, że gdyby nie
był we mnie zakochany to nie łaziłby wciąż za mną i nie zaręczał się i nie mówił
o ślubie.......
No i nie wiózłby cię przez pół Polski do swych rodziców angażując w to
swego szwagra - dokończyła  babcia.
Babciu, jego siostra powiedziała, że jestem jakby z innej epoki i to bardzo się
Michałowi podoba.
A co, pokazywałaś mu zdjęcia swojej prababci Julii ? Jesteś do niej podobna i
czeszesz się właśnie tak jak ona.
Babcia wstała z fotela i podeszła do komody, w której trzymała zdjęcia i po
chwili podała Michalinie stare, pożółkłe i wyblakłe zdjęcie.
Rzeczywiście dziewczyna ze zdjęcia miała takie samo uczesanie i taką samą
oprawę oczu i wykrój ust jak Michalina, ale  czoło, owal twarzy i bardzo
mocno zarysowany podbródek zakłócały to podobieństwo.
No tak- powiedziała cicho Michalina- kto dziś nosi włosy długie do połowy
pleców, czesze się z przedziałkiem po środku, splata włosy w warkocze i na
dodatek upina je na głowie  zwijając w obwarzanki? Chyba tylko ja.
To dziwne, bo ja tego zdjęcia nigdy nie widziałam.
Michasiu, powiedz mi, czy  wyście podjęli jakąś decyzję odnośne swej wspólnej
przyszłości?  Wiem, jesteście zaręczeni i co dalej. A właściwiej byłoby zapytać
a kiedy następny krok?
Babciu, Michał chciałby już, natychmiast, bo pracuje na 1/2 etatu i wydaje mu
się, że krocie zarabia.A ja myślę, że najprędzej za rok bo wtedy już oboje
będziemy zarabiać i będzie nas stać na wynajęcie jakiegoś pokoju.
Ja wam wynajmę swoje mieszkanie, pod warunkiem, że słowa nie piśniecie
nikomu, że to moje. Twój ojciec udusiłby mnie własnymi rękami ze złości,
że zamiast się wyprowadzić a jemu zapisać to mieszkanie nadal tu będę
mieszkać a nowe mieszkanie zapiszę darowizną na ciebie- spokojnie, niczym
kwestię na scenie powiedziała babcia.
A jak mnie zezłości  i to mieszkanie zapiszę tobie, wykluczając go z testamentu.
Jest taka możliwość i mogę z niej skorzystać.
Naprawdę nam wynajmiesz te dwa pokoje z kuchnią, które dostaniesz?
Dziecinko, ja już je dostałam, tylko stoi puste bo nie mam siły się za to wszystko
zabrać. Pomyślałam,że może w czasie wakacji Michał mógłby tam razem
z kolegą trochę popracować. Jest niezłe ale maleńkie- kuchnia jest bardzo
mała, ale jest już zlewozmywak i kuchnia gazowo-elektryczna. Jest miejsce na
blat i szafki wiszące.
Jest też imitacja łazienki - jest wanna, umywalka i wc i chyba nic więcej się
tam nie zmieści.  I osobliwy wynalazek - jeden wspólny kran do umywalki
i wanny. Przedpokój też dla  krasnoludków, nie ma miejsca  na  szafę, nie
wiem czy się zmieści normalny wieszak na cztery płaszcze.
W mniejszym pokoju zmieści się podwójny tapczan, płytki regał i dwudrzwiowa
szafa.
Pomiędzy dużym pokojem a kuchnią jest kawał okna, jak postawicie pod nim
w pokoju stół, to będziesz mogła podawać jedzenie nie wychodząc z kuchni.
Na wprost tego kuchennego okna jest ściana z jednym wąskim oknem niemal
pod sufitem i drzwiami balkonowymi bez balkonu.Kaloryfer jest na jednej
z bocznych ścian, zupełnie bez pojęcia. Podłoga jest z niby parkietu.
I ja wam to mieszkanie wynajmę, a to co z was zedrę, wpłacę na PKO,
żebyś miała jakiś swój rezerwowy fundusz. Dam ci  upoważnienie na tę
książeczkę oszczednościową.
I to się w tej nomenklaturze nazywa mieszkanie - parsknęła ze zgorszeniem
babcia.                         
                                   c.d.n.