wtorek, 21 listopada 2023

Córeczka tatusia - 43

 Tegoroczna  Wielkanoc upłynęła w dość  zimowej  atmosferze- nocą było poniżej zera, w dzień na  zmianę padał deszcz  ze śniegiem, a  chwilami sam śnieg. Ojciec  Wojtka, tak jak planował, załatwił sobie oddelegowanie  do Warszawy. Początkowo miał nadzieję, że sam zabierze  wszystkie swoje  rzeczy i zwiezie je do Warszawy, ale Marta mu uzmysłowiła, że  to będzie dużo  dźwigania toreb i  walizek, więc powinien  jednak skorzystać  z usług specjalistycznej  firmy przeprowadzkowej, która wszystko co on ma  zamiar  zabrać popakuje, przewiezie, a potem rozpakuje  zgodnie  z jego planem.  Teść przemyślał spokojnie  sprawę, potem napisał do Wojtka wiadomość, że  zgodnie  z poradą Marty wynajął speców od przeprowadzek  i  właśnie podziwia jak oni wszystko pięknie, równo składają.  I że Martusia miała bardzo  dobry pomysł, by przy "podziale" tych dóbr była teściowa i po jednej  osobie zaprzyjaźnionej  od  nich obojga. I spisał  wszystko co  zostawia i poprosił o pokwitowanie, żeby  nie  było potem oskarżeń, że  zostawił byłą żonę gołą  i bosą.

 A rzeczy, które zabierał było tak niewiele, że firma przeprowadzkowa zdecydowała o podstawieniu znacznie  mniejszego samochodu. W trakcie  tego pakowania teraz  już "była żona" usiłowała go namówić, by nie  sprzedawał domu, bo ona najchętniej by go wynajmowała od niego,  ale ojciec powiedział dość niemiłym tonem, że nie ma takiej opcji, co najwyżej to on  może ten dom sprzedać jej kochankowi, ale nie   sądzi by mu był potrzebny jeszcze jeden  dom.  " Ale ja tu byłam tak bardzo szczęśliwa!" - z płaczem stwierdziła była żona.  Ojciec Wojtka pominął to "wyznanie" milczeniem, bo uznał, że  byłaby to tylko jałowa  dyskusja. Pamiętał dobrze, że jego była już  żona potrafiła płakać na  zamówienie, niczym  zawodowa  płaczka. 

Ojciec pojechał do Warszawy pociągiem a  następnego dnia około  godziny 15,00  przyjechały jego rzeczy, które w dwie  godziny później były już poukładane zgodnie z planem opracowanym przez ich właściciela. W tym "historycznym  dniu" towarzyszył mu ojciec Wojtka, bo Wojtek  miał tego dnia godziny dydaktyczne.  Tego dnia obiad jadł u rodziców Wojtka. A późnym wieczorem Wojtek dziękował swemu teściowi za to, że umilili jego ojcu ten pierwszy  dzień nowego życia w Warszawie.  

W niecały miesiąc później firma, której ojciec Wojtka zlecił sprzedaż  domu zawiadomiła  go, że  dom jest  już  sprzedany  i pieniądze są w tej  chwili przelewane  na konto byłego właściciela. Ojciec natychmiast upoważnił Wojtka do dysponowania swoim  kontem i "cichcem" część pieniędzy wpłacił na jego konto jako darowiznę. Oczywiście  posprawdzał wpierw  dokładnie jak to wszystko przeprowadzić   zgodnie z przepisami, by nie  było żadnych  niespodzianek.

Marta, podobnie jak  Wojtek, miała  mieszane uczucia związane z rozwodem jego rodziców. Rozwód po tylu latach małżeństwa wydawał się jej sprawą dziwną. Z drugiej strony  nigdy nie przepadała  za swą teściową, bo bardzo  często odnosiła  wrażenie, że  ona wiele rzeczy robi i mówi  "na pokaz", że bardzo stara  się pokazać jaka ona jest dobra, ale czasami ta "zasłona  dobroci" jest bardzo cieniutka i prześwituje przez  nią prawdziwe oblicze  teściowej i nie jest to oblicze osoby w 100% życzliwej.

Ojciec Wojtka wyraźnie "odtajał". W kilka  dni po zamieszkaniu w Warszawie będąc u Wojtka poprosił by "młodzi" pomyśleli nad tym w  czym on mógłby im pomóc, bo on tak naprawdę ma bardzo mało pracy, więc mógłby  ich w  czymś odciążyć. Mogą mu zlecać na przykład  zakupy lub mógłby im gotować obiady, bo przecież oni oboje pracują. Jako pierwszą  sprawę do załatwienia ojciec dostał za  zadanie sprowadzenie z Austrii swojej dokumentacji medycznej  bo Wojtek chce go dopisać do "pakietu rodzinnego" w przychodni, w której oni  są  zarejestrowani. 

Najwięcej trudu musiał ojciec poświęcić by "uwieść" Misię. Marta się  śmiała, że teść  chyba pół dnia spędzał w  sklepie  z akcesoriami dla domowych ulubieńców.  Misia dostała nowe posłanie, które miało nieco wyższe i  zaokrąglone krawędzie, a teść nim je zaprezentował Misi trzymał je w psiej transportówce by przeszło zapachem  Misi.  Kupił psie gryzaczki z cielęcej wysuszonej skóry i dostosował je  wielkością do małej mordki psiny, a że  zawsze miał "przerwę obiadową" to zabierał Misię z kwiaciarni na  spacer. Sprawdził się też jako "kucharz" i odmrażane  obiady stały  się rzadkością.

Po sprzedaniu domu urwał się Wojtkowi kontakt z matką, bowiem zmieniła operatora komórkowego i  nie raczyła podesłać synowi nowego numeru. Wojtek tylko wzruszył ramionami i stwierdził, że faktycznie jego matka ma jakieś zaburzenia emocjonalne. Ale to nie jego  wina, że  jego matka  wdała  się w jakiś romans i spaprała  życie  sobie i ojcu. Powiedział o tym ojcu, który porozmawiał ze  swoim przyjacielem. Zdaniem przyjaciela ojca, matka wynajmowała mieszkanie w budynku, w którym mieszkał jej przyjaciel, ale nie mieszkała w jednym mieszkaniu z nim. I rozpowiada na lewo i prawo, że ojciec Wojtka ją porzucił dla jakiejś młódki w Polsce.  

Ojciec  się uśmiał  i powiedział - miło z jej strony, że rozpowiada że  porzuciłem ją dla jakiejś młódki a nie  dla statecznej matrony. Od  razu się lepiej poczułem psychicznie. Śpij  spokojnie Wojtku - gdy tylko zacznie  się jej woda uszami wlewać to sama do ciebie zatelefonuje żebyś ją ratował bo zaraz  utonie. Ciekawe czy uda się jej namówić tego faceta by się  z nią ożenił. Ale wydaje mi  się, że facet nie jest aż tak głupi by uwierzyć, że ona kocha jego a nie jego pieniądze. Po co miałby  się  z nią żenić, skoro to samo może mieć bez ślubu?  Dobrze, że ona ma ten swój biznes w Polsce bo ode mnie już nigdy więcej pieniędzy nie  dostanie. Może  sprzeda tę zastawę Rosenthalera którą odziedziczyła po dziadkach - to bardzo ładna porcelana, tylko nie  wiem czy są amatorzy ręcznego zmywania naczyń, bo  ta porcelana nie nadaje  się do  zmywarki, no ale może znajdzie  jakiegoś kolekcjonera. 

A ja  czytałam gdzieś, że Rosenthaler  splajtował i firmę przejął jakiś  Włoch -  stwierdziła  Marta. Nie  wykluczone  to jest- powiedział  teść. To była bardzo ładna i droga  porcelana, ale  chyba przegrała ze  zmywarkami. I na pewno  nie nadawała  się  do codziennego użytku. U nas  stała głównie jako ozdoba. To porcelana która  wymaga odpowiedniej oprawy, więc stała w jadalni, w której były meble "na  wysoki połysk" a szyby witryny były z kryształowego szkła. Przy tych nowoczesnych meblach wyglądałaby taka zastawa nieco  dziwacznie. Prawdę mówiąc to byłem zdziwiony, że te meble z jadalni znalazły amatora. Ale w Austrii jest jeszcze wielu tradycjonalistów. Poza tym nie żyłowałem za nie  ceny. Moja  była powinna  docenić fakt, że nie sprzedałem tego kompletu, bo odziedziczyła go po dziadku,  a wtedy  jeszcze  nie  mieliśmy rozdzielności majątkowej. A dlaczego zrobiliście  rozdzielność majątkową - dociekał Wojtek. No bo zostałem udziałowcem firmy a zdaniem  matki to była  skrajna głupota. Jak na  razie  firma  działa a  nasz związek już nie. I teraz  dopiero widać co było głupotą.

Wojtek ciężko westchnął- nie jestem już  dzieckiem ale  dopiero teraz  do mnie  dociera przez jaki stres  musiała przejść Martusia gdy jej rodzice  się rozchodzili.  Marta  wzruszyła  ramionami - stres to miałam gdy jeszcze byli małżeństwem, bo moja matka wciąż mi mówiła że ja jej w życiu przeszkadzam. Nigdy czegoś takiego nie  słyszałam od taty. Ona nie pracowała  zawodowo a wracałam  często do pustego  mieszkania bo gdzieś wychodziła. Tata pracował ale dla mnie to zawsze miał czas i nigdy  nie  słyszałam, że mu w czymś przeszkadzam. 

No tak - zgodził się Wojtek- nigdy  nie   wracałem  do pustego  mieszkania, a matka nigdy nie powiedziała że jej  w życiu przeszkadzam.  Była raczej nadopiekuńcza niż nie dbająca o mnie.  Dobijała  mnie  tylko gdy w liceum ciągle mnie wypytywała o to co było  w szkole i czy mam już jakieś nowe koleżanki. Tak jakbym tylko po to chodził do  szkoły by poznawać tam  jakieś dziewczyny. Ona  chyba  zawsze miała  chorą  wyobraźnię. A już jej tekst,na temat tego, że dostała pozew, bo ty tato poznałeś w  szpitalu jakąś chętną na ciebie  panią to mnie  dobił. 

Ojciec  Wojtka  zaczął się śmiać- ja tylko złożyłem podpis i tak naprawdę nie przeczytałem tego co tam było napisane. Od  tego przecież miałem wynajętego prawnika. Ale w złożonym  w sądzie  wniosku było napisane,że szanowna małżonka  mnie zdradziła i że są na to dowody. Ja pozwu nie  wystawiałem,  ja tylko wnioskowałem o rozwiązanie  małżeństwa i podawałem powody i nie  były to względy natury estetycznej bo ma  zmarszczki i fałdy tłuszczu  czy też  cellulit. Wiesz, nie  wykluczam  możliwości, że się w tamtym facecie  zadurzyła, bo to facet, który  zawsze  wszystkim babkom komplementy sadził. Są tacy faceci, którzy każdą nazywają "piękną panią" nawet jeśli kobieta przypomina  skrzyżowanie słonicy z hieną  -z postury  słonica,  z natury  hiena. I dobrze, że  wynająłem detektywa- przynajmniej sprawa  była jasna, sąd nie namawiał mnie do wybaczenia małżonce  błędu z uwagi na  małoletnie dziecko, bo trudno ciebie synu zaliczyć do małolatów. Wpierw planowałem, że ją uprzedzę o tym, ale Henri wybił mi to z głowy. A poza tym nie  wykluczam, że ona go kocha, bo ona  kocha pieniądze a on to bardzo forsiasty facet. Nie wiem tylko czy ona  wie, że on z tych co często zmieniają partnerki, ale to już nie  jest moje zmartwienie - ma to co sobie wybrała. Ja raczej niezbyt  często będę bywał w Austrii a na  szczęście  stać mnie jeszcze na  hotel gdy będę musiał tam być w jakiejś prywatnej  sprawie, a za pobyt służbowy to mi zwróci firma. Z tym, że pobytów prywatnych w Grazu to raczej nie przewiduję. Poza tym zawsze  mogę przenocować  albo u Henriego albo Kristofera.

A co zrobisz jeśli mama dojdzie  do wniosku, że jednak cię bardzo kocha i poprosi byście jednak wrócili do siebie- spytał Wojtek. Nie ma mowy, żaden powrót do sytuacji sprzed rozwodu  nie jest przewidywany. Bo ja całkowicie  straciłem do niej  zaufanie. Ona właściwie już dla mnie  nie istnieje a fakt, że  cię urodziła nie ma  w tym wypadku żadnego  znaczenia. Wybrała kogoś innego no to niech  się nim  cieszy.

Przecież to dorosła osoba  a nie  dorastająca panienka, która ma  niewielkie pojęcie o życiu. Dość długo rozmawiałem z naszym szefem i powiedział, że  wkrótce przedstawi mi pewną propozycję,  bym te kilka lat do emerytury przepracował w dalszym  ciągu za euro a nie  za złotówki. I, jak powiedział to bardzo się  cieszy, że chcę być w Polsce, bo ma  do mnie zaufanie i wie, że nie trzeba mnie pilnować. Na linii służbowej dobrze mi się układa, a tą aferę z twoją matką to już przetrawiłem. I dobrze, że będę teraz  w Polsce urzędował - tym samym  sprawa  zejdzie z ludzkich języków.  Mam tylko wrażenie, że twoja  matka będzie częstym gościem w Polsce, bo ma tu firmę, która będzie jej jedynym źródłem utrzymania. No ale może  wpadnie na pomysł by ją przenieść do Austrii. Nie wiem i tak naprawdę niewiele mnie to interesuje. Słyszałem plotkę, że ona chce otworzyć firmę na Słowacji, gdzieś  blisko polskiej granicy bo tam teraz  Słowacy bardzo dużo  forsy ładują w różne  nowe ośrodki turystyczne. No i  się liczą w  euro - stanowczo  są bardziej  europejscy niż Polska.  A tę  jej firmę w Polsce to też panowie detektywi przejrzeli. 

Tato, a co robi ten jej facet?  Ma kilka  wyciągów narciarskich w naszych okolicach. Jemu też  się przyjrzeli i jak na  razie to on jest z nią, innych kobiet z nim związanych nie  wypatrzyli. Ja nie  życzę synku źle twojej matce - mam tylko żal, że nie przyszła i  nie powiedziała  mi uczciwie, że niestety jej miłość do mnie to czas przeszły - mogliśmy się przecież w spokoju  rozejść a nie  być niezdrową sensacją wśród znajomych. A to się ciągnie już kilka lat tylko ja się dopiero niedawno o tym dowiedziałem.

                                                                             c.d.n.