wtorek, 27 kwietnia 2010

225. W perspektywie lato

Za oknem wiatr i deszcz i jakoś mało ciepło. Dość marnie jawi się
nadchodząca majówka, bo straszą nas deszczem. Przeglądam
"nowinki turystyczne", dotyczące wyposażenia. Prawdę mówiąc
to nawet nie wiem, po co to robię, bo jedyny wypad turystyczny,
jaki mi grozi to ogródek koło domu. Ale może ktoś z Was będzie
tym zainteresowany, więc uprzejmie donoszę:

- za oceanem,za skromną sumę 2450 dolarów można nabyć solidny
rower turystyczny, Surly Big Dummy Complete. Nie nadaje się co
prawda do jazdy po piachu i dużym błocie, ale wytrzymuje
180-kilogramowe obciążenie, więc sprawdza się przy wożeniu
dzieciaków i ekwipunku wakacyjnego.

- za sumę około 1000 złotych, posiadacze rowerów enduro i górali,
mogą nabyć urządzenie do zdalnego regulowania wysokości siodełka,
bez potrzeby zsiadania z roweru.

- australijska firma Pacsafe wyprodukowała specjalną metalową
siatkę, chroniącą plecak przed włamaniem. Jej elastyczność i
konstrukcja pozwala na dokładne owinięcie nią plecaka, a po
ściągnięciu końcówek zamknięcie całości na kłódkę i przypięcie do
półki w pociągu lub autobusie. Tani patent to nie jest , model
Pacsafe 140 stanowiący osłonę dla 140-litrowego plecaka
kosztuje w sieci około 340 złotych.

- dla tych, którzy mają sporo gotówki i działkę, a nie mają jeszcze
na niej domku, proponuję zakupienie mongolskiej jurty. Jest
całkiem spora, ma 90 m kwadratowych powierzchni, jej dach i
ściany są wykonane z impregnowanej wełny i jedwabiu. Ma dwa
łóżka, umywalkę, piec węglowy. Fajne to, ale bez podatku
kosztuje...około 7400 euro.

-słowacka firma może wyprodukować na nasze zamówienie kajak
Civet Cat z włókna węglowego i aramidowego, z karbonowymi
siedziskami i podpórkami pod stopy. Jest lekki i można nim
płynąć bardzo szybko.

- a tym, którym do życia potrzebna jest duża dawka adrenaliny,
proponuję slackling, czyli spacer po taśmie, rozpiętej nad
ziemią. Dla początkujących wystarczy emocji, gdy jest rozpięta
na wysokości naszych bioder, a dla tych nałogowych i bardzo
sprawnych ryzykantów jest odmiana o nazwie high lining. W tej
wersji "zabawy" taśma jest rozpięta nad przepaścią.
30 stycznia, nasz rodak, Jan Gałek przeszedł tam i z powrotem
po taśmie rozpiętej pomiędzy dwiema wysokimi skałami w
amerykańskim Joshua Tree National Park. Wyczyn ten przeszedł
do historii - Jan Gałek jest drugim na świecie człowiekiem,
któremu udało się pobić światowy rekord high liningu.

Życzę wszystkim udanej majówki, może jednak nie będzie padać?


więcej ciekawostek wyczytacie
w Focus nr 5/2010

środa, 21 kwietnia 2010

224. Eyafjoll

Ostatni występ islandskiego wulkanu przypomniał nam, że Ziemia tylko
pozornie jest całkowicie opanowana przez człowieka. Erupcja wulkanu
Eyafjoll była wprawdzie nieduża, ale rozprzestrzenienie się obłoku pyłu
nad rozległymi obszarami Europy całkiem solidnie skomplikowało nam
wszystkim życie.

Siłę wybuchu wulkanu naukowcy klasyfikują używając wskaznika eksplo-
zywności wulkanicznej (VEI), który przyjmuje wartości od 0 do 8.
Wskaznik ten określa się na podstawie ilości materiału wyrzuconego przez
wulkan, wysokości na jaką został on wyrzucony oraz czasu trwania erupcji.
Skala VEI jest logarytmiczna, podobnie jak skala klasyfikacji trzęsień ziemi.
Erupcja ze wskaznikiem" VEI 5" jest dziesięciokrotnie silniejsza niż erupcja
ze wskaznikiem "VEI 4."
Jaki jest wskaznik VEI dla Eyafjoll, jeszcze dokładnie nie obliczono, ale
"roboczo" wulkanolodzy określają go na dwa lub trzy. Podobna była erupcja
Etny w roku 2002 i 2003. Są to erupcje, które przynajmniej raz do roku
występują na naszej planecie.

Ostatnia erupcja o takiej skali miała miejsce w Islandii w 2004 roku, gdy
wybuchł wulkan Grimsvotn. Wtedy pyły wulkaniczne "pożeglowały" na
północ i nie zagroziły europejskim szlakom lotniczym.
Wulkanolodzy nie są w stanie przewidzieć kiedy ustanie obecna erupcja-
może to trwać równie dobrze kilka lat jak i zakończyć się w ciągu najbliż-
szych kilku dni.
Ostatnia erupcja Eyafjoll miała miejsce w 1823 roku i trwała ponad rok, a
więc każdy scenariusz jest możliwy.

Wulkanolodzy bardzo lubią Islandię. Jest tam aktywnych aż 30 systemów
wulkanicznych, więc jest co badać. To bardzo niebezpieczne zajęcie i już
zdarzało się, że wulkanolodzy ginęli na posterunku.
Islandia leży bezpośrednio nad "plamą gorąca", czyli sięgającą blisko po-
wierzchni Ziemi kolumną gorącej, stopionej skały, która wydobywa się
z jądra Ziemi. Ta "plama gorąca" znajduje się tuż pod Grzbietem Śród-
atlantyckim- jest to pęknięcie w skorupie ziemskiej, przecinające cały
Atlantyk , tworzące szczelinę w dnie oceanu, przez którą bez przerwy wy-
dostaje się gorąca lawa.
W ciągu ostatnich dziesięciu lat wulkanolodzy zarejestrowali nasilenie groz-
nych pomruków z głębin co wskazuje na fakt, że Islandia wkracza w okres
zwiększonej aktywności wulkanicznej i można się spodziewać naprawdę
silnych eksplozji.

Ostatnia silna erupcja miała miejsce w Islandii w 1783 roku, podczas wybu-
chu wulkanu Laki. Wulkan wyrzucał z siebie fontanny lawy i obłoki pyłu
wulkanicznego przez 8 miesięcy. Dwutlenek siarki uśmiercił ponad połowę
żywego inwentarza na wyspie, co doprowadziło do śmierci głodowej blisko
jedną czwartą mieszkańców Islandii.
Gdy obłok pyłu przesunął się na południe, spowodował również wiele szkód
w Europie. Dwutlenek siarki i nietypowe warunki pogodowe spowodowały
w całej zachodniej Europie bardzo silne zamglenia i śmierć tysięcy ludzi w
latach 1783 i 1784. Mgła była tak gęsta, że w całej Europie statki nie wypły-
wały z portów. Dalej położone obszary też ucierpiały - w Japonii były kata-
strofalnie niskie zbiory ryżu, w Afryce i na subkontynencie indyjskim nastą-
piło osłabienie monsunów.
Erupcji wulkanu Laki przypisano VEI równy 6. Ale największy wybuch na
Islandii, dwu lub nawet trzykrotnie silniejszy od wybuchu Laki, miał miejsce
w 1362 roku, podczas erupcji wulkanu Oraefajokull. Był to najsilniejszy
wybuch wulkanu w Europie, w ciągu ostatnich 2000 lat.

Wulkanolodzy wiedzą ,że raz na sto tysięcy lat dochodzi do prawdziwej kata-
strofy, czyli wybuchu superwulkanu. Taki wulkan wyrzuca wtedy tysiąc
kilometrów sześciennych wnętrzności Ziemi, a obłoki pyłów i gazów na całe
lata przesłaniają niebo. 74 tysiące lat temu wulkan Toba na Sumatrze wypluł
ze swego wnętrza magmę o objętości Mount Everestu.

Wybuchy superwulkanów wiązały się z okresami masowego wymierania ga-
tunków. W okresie permu, 250 mln lat temu, z Ziemi zniknęło ponad 90
gatunków żyjących w oceanach.
Super wulkany nie zawsze są wyraznie widoczne na powierzchni Ziemi, co
utrudnia znacznie naukowcom przewidywanie, kiedy może nastąpić kolej-
ny wybuch.
Miejsc, w których może nastąpić taki super wybuch jest wytypowanych
sporo: wulkan Yellowstone w stanie Wyoming, Phelegrean na zachód
od Neapolu, Lake Taupo w Nowej Zelandii, któryś z wulkanów w Indonezji,
na Filipinach, w krajach Ameryki Środkowej, w Andach, Japonii, na Kam-
czatce i w Europie na wyspach Morza Egejskiego: Kos i Nisyros.

W 2005 roku z inicjatywy Geological Society of London powstała grupa
robocza, której zadaniem było zbadanie zagrożenia ze strony superwulka-
nów. A oto wyniki badań:
"Może dojść do poważnych zniszczeń na obszarze o rozmiarach Ameryki
Północnej lub Europy, a przez kilka lat po erupcji mogą się utrzymywać
silne zaburzenia klimatyczne na całym globie. Takie wydarzenia mogą
doprowadzić do ruiny gospodarkę rolną, spowodować znaczne zakłócenia
dostaw żywności i plagę głodu. Skutki mogą być na tyle poważne, by
zagrozić samym podstawom cywilizacji."

No cóż, chyba jednak musimy zmienić opinię, że jesteśmy panami Ziemi.
My jesteśmy tu tylko chwilowymi gośćmi i tak też powinniśmy się
zachowywać, z pełnym szacunkiem do tego co Ziemia nam oferuje.


Forum, 16/2010

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

223. Fenomen ludzkiej pamięci

Czy lubiliście w dzieciństwie słuchać opowieści swych dziadków lub rodziców
o ich dzieciństwie? Ja - bardzo, zwłaszcza opowieści babci, która urodziła się
i wychowała we Lwowie. Jak dla mnie było to wielce egzotyczne miejsce ,bo
w Dowodzie Osobistym babci miejsce urodzenia było: "Lwów, ZSRR".
Nie bardzo rozumiałam wtedy, dlaczego ten wpis tak bardzo denerwował
babcię. Mnie te opowieści babcine bardzo się podobały, a raz do roku zdarzało
się, że jezdziłam z babcią do jej sióstr, na Śląsk. I wtedy zdarzały się chwile,
gdy trzy siostry wspominały to samo zdarzenie, ale każda z nich pamiętała je
inaczej. Wiekiem były do siebie zbliżone, bo przychodziły na świat co dwa lata.
A ja nie mogłam się zorientować, które wspomnienie jest najbardziej auten-
tyczne.

Nie wiedziałam wówczas, że opowiadając o przeszłości my nie odtwarzamy
wcześniej zakodowanej informacji tak jak nagrania filmu czy też muzyki. Nie
mamy takiej możliwości, bowiem w pamięci przechowujemy tylko wycinki
informacji, z których za każdym razem na nowo odtwarzamy historię. Często
do tych fragmentarycznych własnych wspomnień dodajemy coś co tylko
słyszeliśmy od osób z nami związanych.
Powstaje pytanie dlaczego tak się dzieje? Dlaczego nie odtwarzamy dokładnie
tylko zakodowanych informacji?. A może jesteśmy notorycznymi kłamcami?
Na te pytania starają się odpowiedzieć liczne rzesze psychologów.

Psychologowie podkreślają, że cechą osobistych wspomnień jest wybiórcze
wydobywanie z pamięci szczegółów stosownie do tego, co aktualnie jest nam
potrzebne, co chcemy osiągnąć. I nie jest to świadoma manipulacja, ale taka
interpretacja przeszłości, która będzie zgodna z tym, co czujemy i myślimy,
opowiadając o zdarzeniach z przeszłości.
Pamięć autobiograficzna jest dla człowieka bardzo ważna - zapamiętujemy
informacje na temat samego siebie, by stworzyć spójną tożsamość, by mieć
poczucie ciągłości swego istnienia. Dzięki wspomnieniom analizujemy własną
drogę życiową oraz możemy zaplanować przyszłość. Dzielenie się wspomnie-
niami tworzy więzi między ludzmi, wyzwala empatię , pozwala się zaprezen-
tować.

Od dawna wiadomo,że ludzie piszący autobiografie często je ubarwiają. Robił
to Heinrich Schliemann uciekając się często do kłamstw dotyczących swego
dzieciństwa, malarka Tamara Łempicka, która przez całe życie ukrywała
prawdę o swym ojcu, który był zamożnym rosyjskim Żydem.
Ernest Hemingway, pozując na twardziela ukrywał swą wrażliwość i kom-
pleks niższości. Ryszard Kapuściński też budował swój wizerunek reportera
macho oraz kreował na nowo postać swego ojca, przez którego czuł się niedo-
ceniany.

Nie wszystko zapamiętujemy, niektóre przeżycia budzące negatywne uczu-
cia wypieramy ze świadomości. Wypieramy równięż często i te pozytywne,
jeśli nam przeszkadzają. Odsuwamy też wspomnienia związane z lękiem.
Ale w psychologii nic nie jest proste- potrafimy zaanektować cudze wspom-
nienia jako własne. Usłyszymy jakąś opowieść rodzinną , która zrobiła na
nas wielkie wrażenie i choć nie byliśmy nigdy naocznym świadkiem tego
wydarzenia, jesteśmy przekonani, że sami to przeżyliśmy.

I nie łudzmy się,że wszystko dobrze pamiętamy. Wcale tak nie jest. Pewien
naukowiec zadał grupie uczniów I klasy szkoły średniej trzy dość proste
pytania: czy rodzice zachęcali cię do uprawiania sportu? czy religia była
dla ciebie pomocna? czy zostałeś kiedyś ukarany cieleśnie?
To samo pytanie, zadał tym samym osobom w 34 lata pózniej. Okazało się,
że odpowiedzi osób dobiegających obecnie dom pięćdziesiątki znacznie
różniły się od ich odpowiedzi z okresu I klasy szkoły średniej.
Rodzicielskie zachęty do uprawiania sportu pamiętało tylko 40% ankieto-
wanych, wobec 60% zgłaszanych w szkole, tylko 30% pamiętało o karach
cielesnych, a w szkole wspominało o tym 90% uczniów, wg 25% religia
pomagała im w życiu, ale 34 lata wcześniej uważało tak aż 70% uczniów.

Lubię czytać biografie i autobiografie. Niewątpliwie autobiografie są w dużej
mierze autokreacją, a nie wyliczeniem suchych faktów z życia autora. Ale
jeśli napisane są ciekawie, to nie powinniśmy mieć autorowi za złe drobnych
upiększeń.


na podst. art. Katarzyny Sroczyńskiej,
Focus nr 5/2010

czwartek, 15 kwietnia 2010

222.Kupić można .......

.....prawie wszystko, najczęściej to tylko kwestia ceny, tak mówią ludzie
doświadczeni.
Poprzedni post poświęciłam historii korony polskich królów. Ale wiadomo,
sama korona to za mało, należało mieć również zezwolenie na koronację i
papieską akceptację. Wiadomo, nic nie ma darmo, za wszystko się płaci, więc
i za takie zezwolenia należało zapłacić. Oficjalny cennik nie istniał, jak zwykle
w kościele była to kwota "co łaska", byle dużo.

W czasach rozbicia dzielnicowego należało przelicytować możliwości finan-
sowe rywala, w okresie wyborów elekcyjnych wystarczało przekupić grupę
magnatów, hierarchów kościelnych lub określone stronnictwo polityczne.
Nie tylko pieniądze się liczyły,ważne były również obietnice konkretnych
urzędów na królewskim dworze dla tych, którzy forsowali określonego
kandydata.

W XIII i XIV wieku polskie delegacje trzykrotnie wyruszały do Rzymu i do
Awinionu, ówczesnych siedzib papieskich. Posłowie byli wyposażeni w odpo-
wiednie atrybuty, czyli zasoby finansowe na łapówki oraz pisma polecające
do ważnych urzędników kurii papieskiej.

Niewątpliwie wielkim pechowcem był książę HenrykIV Probus ( Rzetelny).
Był człowiekiem świetnie wykształconym, cenionym przez dwory czeskie i
niemieckie za świetne gospodarzenie własnym księstwem wrocławskim, a
w chwili, gdy uzyskał tron księcia krakowskiego był naprawdę b.poważnym
kandydatem do polskiej korony. Cesarz niemiecki nie tylko nie zgłaszał
zastrzeżeń , chciał nawet sam go koronować na króla. I wtedy padł pierwszy
cios - arcybiskup gnieznieński, Jakub Świnka (nomem omen?) zaprotesto-
wał, mówiąc , że nie godzi się przyjmować korony z rąk świeckich, do tego
niemieckich. Koronacja wymagała, jego zdaniem, akceptacji papieża.
Henryk IV uznał jego racje i wysłał do Rzymu, do papieża Mikołaja IV, swego
zaufanego dworzanina, Jana z Goćwina. Przychylność papieża miała zjednać
kwota 10 tysięcy grzywien, a w tamtym okresie 1 grzywna miała wartość
210 gramów srebra. Dodatkowe tysiące grzywien mieli otrzymać kardynało-
wie z otoczenia papieskiego, by decyzja zapadła dość szybko.
Jan z Goćwina poczuł niebywały pociąg do zrobienia interesu życia i wymienił
1/3 otrzymanych środków na fałszywe monety. Otoczenie papieskie jednak
dobrze znało się na rzeczy i Jan, ścigany przez służby papieskie i książęce
zbiegł do Wenecji. Chcąc uniknąć kary postanowił zabić Henryka IV. Jego
wspólnikiem został rodzony brat, Jakub, któremu złodziej dostarczył wielce
skuteczną truciznę.Posmarowany nią nóż do krojenia chleba wyekspediował
Henryka IV w zaświaty, 23. czerwca 1290 roku.
W licznych kronikach zagranicznych można wyczytać, że nie tylko Jan chciał
pozbyć się księcia.Inicjatywę tę przypisują księciu Henrykowi V Brzuchatemu
i innym, nie wymienionym znaczącym osobom.

Henryk IV Probus w swym testamencie wyznaczył, jako kandydata na króla
Polski, władcę Wielkopolski, Przemysła II.
Książę wysłał do Rzymu kilkuosobową grupę posłów obficie zaopatrzoną w
fundusze. Gdy już byli na miejscu, okazało się, że w tym samym celu prze-
bywają posłowie czeskiego króla Wacława II, który również ubiegał się o
polską koronę. Sprytni posłowie Przemysła II przekupili konkurencję i
poseł Wacława II , w imieniu swego pana (bez jego wiedzy) zrezygnował z
polskiej korony, a pieniądze zachował dla siebie. Nie nacieszył się długo
nimi, gdyż z polecenia króla czeskiego zamordowano go jeszcze we Włoszech.

Przemysł II też nie nacieszył się podstępnie zdobytym tytułem. Był królem
Polski niecałe 8 miesięcy. Został zmordowany w Środę Popielcową 8 lutego
1296 roku we wsi Sarniki pod Rogoznem. Za zamachem pojawiła się niewy-
raznie postać.....Władysława Łokietka, który w niedługim czasie zaczął
starania o polską koronę.

Ale "przepchnięcie" tego kandydata było niezwykle trudne. Łokietek był
obłożony dwukrotnie klątwą kościelną, a poza tym - był lennikiem króla
czeskiego. Bez jego zgody nie mógł ubiegać się o żadne zaszczyty, a na
dodatek,władca Czech Jan Luksemburski, spadkobierca Wacława II (tego
wykiwanego przez Przemysła II), sam miał zamiar ubiegać się o polską
koronę. Krzyżacy również protestowali w Rzymie przeciw Łokietkowi, bo wg
nich w walkach z Zakonem korzystał z pomocy pogańskich oddziałów
litewskich i tatarskich. Za to groziła mu kolejna klątwa.
Gorącym i niezwykle skutecznym pomocnikiem Łokietka w staraniach
o polską koronę był biskup włocławski, Gerward.
Pierwszym jego krokiem było złożenie u papieża petycji wszystkich możnych
i hierarchów polskich, która przedstawiała wszystkie nieszczęścia jakie wciąż
spotykają naród pozbawiony koronowanego władcy.Zwrócono też uwagę, że
wszak regularnie jest płacone świętopietrze. W ślad za petycją uruchomiono
odpowiednie środki finansowe, a skąpy dotąd Łokietek sypnął złotem i sre-
brem. Papież Jan XXII, za pomocą wielce pokrętnej argumentacji nie miano-
wał wprawdzie Łokietka królem Polski, ale nie odmówił mu prawa do ubie-
gania się o tytuł króla ...krakowskiego. Jednocześnie jego rywalowi,Janowi
Luksemburskiemu przyznał prawo do wielkopolskiego królestwa Przemysła II
i Wacława II. Jednocześnie papież podkreślił, że ewentualna koronacja
Władysława Łokietka powinna odbywać się tak, by "niczyje prawa nie zostały
naruszone". Ten "salomonowy" wyrok w pełni zadowolił Łokietka, który czym
prędzej koronował się w Krakowie na króla Polski.
Papież nie zaoponował. "Rocznik lubuski" z 1320 roku tak tłumaczył tę
sprawę: Jan XXII otrzymał od Władysława Łokietka "czynszowników- od tej
pory każdy mieszkaniec królestwa polskiego obowiązany był do płacenia
papieżowi 1 denara rocznie. Był to denar Świętego Piotra.
Papież milczał, bo dobrze znając Łokietka obawiał się, że ten, w odwecie, może
zdradzić kulisy tronowej transakcji.


Wiadomości do obu postów czerpałam z dwóch książek Andrzeja Zielińskiego:
"Przekleństwo tronu Piastów",
"Początki Polski.Zagadki i tajemnice"

wtorek, 13 kwietnia 2010

221. Meandry historii

Przyznaję się bez bicia, że lekcje historii w szkole odbierałam jako swoistą
torturę - daty, daty i jeszcze raz daty. Mnie naprawdę było wszystko jedno
kiedy jaki król wstąpił na tron, bo żadnym z tych królów nic ciekawego nam
nie podawano. A mogli nam chociaż opowiedzieć historię korony królów
polskich.

Istnieje przekonanie,że nad polskimi królami z piastowskiej dynastii ciążyło
przekleństwo tronu i korony, które wg. Galla Anonima, zostało rzucone przez
brata i następcę św.Wojciecha, Gaudentego. Była to krótka wzmianka a po-
szukiwania historyków w polskich i zagranicznych kronikach, nie dały żadnego
rezultatu.

Walki o tron królewski były prowadzone w sposób bezpardonowy, bez
zmrużenia oka pozbywano się konkurentów lub przyszłych pretendentów.
I bardzo często, gdy udało się dojść do władzy, brakowało korony, jako takiej.

Pierwsza polska korona, przygotowana dla Bolesława Chrobrego, poświęcona
przez papieża, została odebrana polskim wysłannikom na Węgrzech i użyta
do koronacji Św. Stefana. Na nic były protesty i skargi , trzeba było wykonać
druga koronę, co opózniło o rok utworzenie Królestwa Polskiego.

Mieszko II skorzystał z korony swego ojca, drugą, skromniejszą wykonano
dla jego żony, Rychezy. Gdy władzę w Polsce przejął książę Bezprym, odesłał
obie do cesarza KonradaII. Posłańcem została królowa Rycheza. Jej zezwolono
na pozostawienie swojej korony, korona Mieszka II pozostała w skarbcu
cesarskim i nie znane są jej dalsze losy. Jak wiadomo, w 1032r w Merseburgu
Mieszko II zrzekł się oficjalnie korony w zamian za tytuł księcia- seniora i
powrót do władzy w Polsce. Wkrótce po powrocie odzyskał wszystkie dzielnice
i powrócił do tytułu króla.Kazał wykonać wierną kopię korony Chrobrego,
której używał do końca życia. Po jego śmierci, wypędzona przez Bolesława II
Rycheza, obrabowała skarbiec królewski uwożąc również koronę.
Cesarz Konrad II nadał Rychezie tytuł "królowej niegdyś Polski" i zezwolił, by
używała swą koronę ze ślubu z Mieszkiem II. Rycheza została w niej pocho-
wana w 1063 roku w kościele Najświętszej Marii Panny w Kolonii.
W XVII wieku, podczas przenoszenia prochów Rychezy do katedry kolońskiej
korona zaginęła na zawsze.

Podczas koronacji Bolesława Śmiałego w 1076 roku użyto nowej korony,
różniącej się kształtem i wystrojem od korony Chrobrego. Wiadomo, że koro-
nowani nią byli Przemysł II i Wacław II i przez tego ostatniego złożona w
skarbcu katedry św. Wita w Pradze. Niestety ona też zaginęła.

Władysław Łokietek, szykując się do koronacji w 1320 roku polecił sporządzić
trzecią już replikę korony Bolesława Chrobrego. Nie była poświęcona w Rzy-
mie, ponieważ koronacja Łokietka nie miała papieskiej akceptacji. Pomimo
tego była (z przerwami) wykorzystywana do koronacji przez prawie pięćset
lat.
Ostatni jej użytkownik, Ludwik Węgierski, zabrał ją ze sobą na Węgry. Król
Łokietek do insygniów królewskich włączył też miecz Szczerbiec.

Kolejna, nieco uproszczona wersja korony Chrobrego to była grobowa korona
Kazimierza Wielkiego, w której król został pochowany na Wawelu.

Gdy na tron polski wstępowała Jadwiga, korona królów polskich była na
Węgrzech. Matka Jadwigi, Elżbieta Bośniacka odmówiła wydania korony i
pozostałych insygniów królewskich. Dla Jadwigi wykonano nowe regalia,
w tym i koronę.
Nieznane są jej dalsze losy.Istnieje przypuszczenie, że została ona
przekazana przez Jadwigę jako dar dla Akademii Krakowskiej, by umożli-
wić jej dalszy rozwój i w konsekwencji przetopiona na monety.

Konsekwentna Elżbieta Bośniacka odmówiła również wydania insygniów na
koronację Władysława Jagiełły. Powstała więc następna korona...której losów
też nie znamy. Istnieje jedynie domniemanie, że posłużyła do wykupu
"korony Chrobrego", co nastąpiło w 1412 roku, po długich negocjacjach. Ta
korona służyła już potem wszystkim Jagiellonom i królom elekcyjnym aż
do czasów saskich.

Kolejna polska korona to jedna z kopii korony św.Stefana, która trafiła do
Polski jako okazjonalny podarunek od Jana Zygmunta Zapolyi i stanowiła
własność królewską, przechowywana nie w skarbcu na Wawelu, ale wśród
osobistych rzeczy króla Zygmunta Augusta II.
Gdy w 1575 koronowano elekta, Stefana Batorego, do koronacji posłużyła
właśnie ta korona. Wkrótce po koronacji trafiła do wawelskiego skarbca, a
tytuł oficjalnej polskiej korony uzyskała korona Chrobrego.

August II Wettyn (zwany Mocnym), przyjeżdżając w 1697 na swą koro-
nację do Krakowa, przywiózł własną koronę, wykonaną w Dreznie przez
niemieckiego złotnika, Juergena Abelera. Tuż przed koronacją zwolen-
nicy elektora saskiego wybili dziurę w skarbcu wawelskim i wykradli
polskie regalia wraz z koroną, używając ich potem do koronacji Sasa.

Jak pamiętacie, w 1733 roku równolegle na tron polski zostali wybrani:
Stanisław Leszczyński syn króla Augusta II, który przyjął potem imię
Augusta III.
Do koronacji Stanisława Leszczyńskiego i jego żony Katarzyny, użyto
koron wykonanych specjalnie dla nich przez szwedzkich złotników.
Bezpośrednio po koronacji zostały odesłane do Szwecji i przetopione na
monety, którymi król polski opłacał wspierające go wojska szwedzkie.
August III przyjechał do Polski z własną koroną wykonaną w Dreznie.

Posunięcie było właściwe, bo stronnicy Leszczyńskiego wykradli ze skarbca
wawelskiego regalia królów polskich, by ich nie użyto do koronacji kolejnego
Sasa. Zostały one ukryte wpierw w kościele św.Krzyża w Warszawie, pózniej
na Jasnej Górze w skarbcu klasztoru Paulinów. Na Wawel regalia powróciły
jeszcze za Augusta III. W 1794 roku, gdy Kraków zajęły wojska pruskie,
zostały przeniesione ze skarbca do specjalnego schowka.Niestety pracownik
skarbca, Zubrzycki, zdradził Prusakom jego miejsca i insygnia królewskie
zostały wywiezione do Berlina.
W 1809 roku, król pruski Fryderyk Wilhelm II rozkazał wydobyć z nich
wszystkie drogocenne kamienie i spłacić nimi dług berlińskiego dworu wobec
berlińskiej Dyrekcji Handlu Morskiego. A złoty i srebrny złom, o łącznej wadze
ponad 11 kg - przetopić na pruskie monety obiegowe.

Drezdeńska korona Augusta III po licznych zawirowaniach powróciła
do Polski w 1960 r i znów znajduje się na Wawelu.

W 2003 roku złotnicy z Nowego Sącza, pod nadzorem miejscowego antykwa-
riusza, Adama Orzechowskiego, wykonali trzecią już w historii kopię korony
oraz jabłko i berło z czasów koronacji Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Do wykonania repliki Korony Chrobrego złotnicy nowosądeccy użyli kilku
złotych monet pruskich z 1811 roku, kierując się przekonaniem,że znajdujący
się w nich kruszec może pochodzić z oryginału.

Jak widać, historia oglądana z innej strony może być całkiem ciekawa.
Następnym razem napiszę o przekupstwie w walce o tron.

sobota, 10 kwietnia 2010

220. ***

Człowiek - cudowny stwór, silny, przebojowy, zwycięski i tak kruchy zarazem.
Śmierć nie wybiera, jest jej cudownie obojętne kogo spowije swym całunem,
tak samo serdecznie przytuli i tych z prawicy i tych z przeciwnej partii, tych
co wierzą i tych co nie wierzą. Jest wyjątkowo sprawiedliwa i czeka na każdego
z nas z szeroko otwartymi ramionami.
Gdy pędzimy zapatrzeni w odległy cel, nie rozglądając się na boki, zwolnijmy
na chwilę- memento mori.
Zjednoczmy się w bólu z tymi, którzy dziś stracili najbliższych, im jest
najciężej, a ciepłym wspomnieniem obdarzmy tych, którzy tak nagle odeszli.

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

219. Królowa Krystyna

Pewnie część moich czytaczy pamięta film o takim tytule, z Gretą Garbo
w roli głównej. Przyjemnie się ten film oglądało, szkoda tylko, że tak mało
miał wspólnego z prawdą historyczną, ale wtedy o tym nie wiedziałam.

Była córką króla Szwecji Gustawa Adolfa. Na świat przyszła 8 grudnia 1626
roku, a jej arcygłośny płacz i silne owłosienie sprawiło, że króla poinformo-
wano, iż urodził mu się syn.
Gdy dziewczynka miała sześć lat, król zginął w bitwie i do czasu jej pełnolet-
ności władzę sprawowało pięciu regentów. Uznano, że pogrążona w czarnej
rozpaczy królowa Maria, nie powinna opiekować się córką i Krystyna
wychowywała się głównie pod okiem mężczyzn.

W dniu 18 urodzin Krystyna złożyła przysięgę jako...król Szwecji. Przez
dziesięć lat kierowała swym państwem energicznie i dobrze. Europa bystro
przyglądała się tej niezwykłej dziewczynie, która prowadziła wybitnie
dojrzałą, liberalną politykę. Miała niespożyte wręcz siły, wystarczały jej
zaledwie 4 godziny snu na dobę. Nosiła po męsku skrojone węgierskie
stroje jezdzieckie i....przyznawała się do miłości do kobiety. Obiektem jej
uczuć padła jedna z dwórek, Ebba Sparre.

Gdy już wszyscy oswoili się z myślą,że jest lesbijką, wzięła sobie na faworyta
brata Jakuba de la Gardie, nie ukrywając swych gorących uczuć do niego.
Kiedy świat zaakceptował go jako jej kochanka, Krystyna obsypała go
zaszczytami i oddaliła.

Protestancka Szwecja zaczęła nudzić młodą królową. Podziwiała kulturę
francuską i francuski styl życia. Znalazła się pod wpływem czterech
zagranicznych "bon viveurs", którzy pomagali wprowadzać na dwór
zmiany na francuski styl życia. Życie stało się dzięki nim jednym świę-
tem, baletem i maskaradą. Krystyna zaczęła zaniedbywać sprawy
państwa, czasami nawet przez miesiąc nie kontaktowała się ze swoimi
ministrami.

Krystyna zakomunikowała swojej radzie ministrów dwie bulwersujące
decyzje. Po pierwsze oznajmiła,że nigdy nie wyjdzie za mąż ponieważ
małżeństwo pociągnie za sobą wiele ograniczeń, do których ona nie przy-
wykła, a poza tym nie wie, czy kiedykolwiek przezwycięży tę niechęć.
Ponadto oznajmiła, że zamierza abdykować, a tron powierzyć swojemu
kuzynowi, księciu Karolowi Gustawowi, który zapewni Szwecji sukcesora.
Dzień abdykacji przyjęła z olbrzymią ulgą a koronację Karola X przepro-
wadzono tego samego dnia.

Krystyna założyła męski strój, przyjęła imię księżnej Dohny i wyruszyła
w podróż, pozostawiając pałac ogołocony z mebli i dywanów, które wysła-
ła do Rzymu.
23 grudnia 1654 roku triumfalnie wjechała do Brukseli, gdzie ogłosiła swoje
przejście na katolicyzm. W Brukseli bawiła się świetnie, ale jej niekonwen-
cjonalne zachowanie wywołało taki rozgłos, że rząd szwedzki zagroził jej
zablokowaniem dochodów. Gazety oskarżały Krystynę o wszelkie możliwe
seksualne zboczenia i nazywały ją "Królową Sodomy".

Tuż przed Bożym Narodzeniem 1655 roku, papież Aleksander VII zawia-
domił Krystynę, że udzieli świeżo upieczonej katoliczce sakramentu bierz-
mowania. Jeżeli papież spodziewał się, że zyskał wzorową katoliczkę to
Krystyna szybko wyprowadziła go z błędu. Pobożność już się jej znudziła,
drwiła z relikwii, a podczas mszy prowadziła pogawędki ze swoimi towa-
rzyszami. Na wieść o tym papież przesłał jej różaniec wraz z prośbą, by
odmawiała go podczas mszy. Bez ogródek odmówiła, twierdząc, że nie
zamierza zostać dewotką klepiącą pacierze.
Zniecierpliwiony jej ekscesami papież zażyczył sobie, by kłopotliwy gość
opuścił Rzym. Krystyna przeniosła się do Francji, gdzie wsławiła się
zleceniem zabicia jednego z dwóch usiłujących wkraść się w jej łaski dwo-
rzan. Czyn ten spowodował, że we Francji stała się personą non grata.
Udała się ponownie do Rzymu, gdzie na życzenie papieża miała trzymać się
z dala od Watykanu.

Krystyna powoli zaczęła sobie uświadamiać, że właściwie jest bez swego
miejsca w świecie. Próbowała zostać królową Neapolu i mieszać się do poli-
tyki europejskiej. Starała się nawet zostać królową Polski, ale Polacy wybrali
księcia litewskiego.

W lutym 1660 roku zginął śmiercią tragiczną król szwedzki Karol X, pozo-
stawiając 5 -letniego dziedzica. Krystyna przyjechała do Sztokholmu, gdzie
przyjęto ją z należytym szacunkiem, pozwolono jakiś czas pomieszkać w
jednej z posiadłości, wreszcie dano do zrozumienia, że czas opuścić Szwecję.

Resztę życia spędziła wędrując po świecie. Jej wdzięk znikł pod warstwami
tłuszczu, oczy nabrały chłodnego, stalowego spojrzenia, coraz częściej była
zaniedbana.

Ostatnie lata życia spędziła w Rzymie, i wypełniła je działalnością kultu-
ralną. Miała nawet wokół siebie lojalną grupę zwolenników.
Zmarła 19 kwietnia 1689 roku, w wyniku komplikacji po zapaleniu płuc.

W oparciu o książkę Margaret Nicholas
"Poczet Kobiet Nikczemnych"