piątek, 1 grudnia 2023

Córeczka tatusia - 48

 Ojciec obudził  się po mniej więcej  dwóch  godzinach, wielce  zdumiony, że zasnął. Ani chybi Wojtku dałeś mi jakieś  krople nasenne a nie na  nerwy- stwierdził. Tato, one nie są nasenne, można je kupić w aptece bez recepty, one po prostu mają lekkie  działanie uspakajające. Nigdy ich  nie  brałeś, zadziałały, uspokoiłeś się, a że byłeś  zmęczony to się  zdrzemnąłeś. Nie ma  w tym nic złego.  No ale co sobie Martusia o mnie  pomyśli? - zmartwił  się ojciec.

 Taaatooo, Martusia ma po kolei pod  sufitem i nawet  się ucieszyła  się, że  zasnąłeś, bo to oznaczało, że  kropelki zadziałały i nie  wzrosło ci ciśnienie ponad  miarę. Ona  tylko sprawdziła gdy spałeś czy równo oddychasz . I zjesz  z nami kolację, dziś będą placki z cukinii. I może dziś u nas  zanocujesz, żeby  cię samego w  domu nie  dopadły wieczorem niemiłe myśli.  Ale ja  się w twoją piżamę nie  zmieszczę, jestem bardziej mięsną  sztuką niż  ty synku- stwierdził ojciec. No ale  w dół piżamy wejdziesz bez problemu, a zamiast piżamowej góry dam  ci podkoszulek z długim  rękawem- spokojnie w niego się  zmieścisz bo on jest  elastyczny wielce. 

Marta jedzie  jutro na 8,30, ja na 9,00 a ty chyba zaczynasz jutro pracę koło południa, więc możesz sobie  spokojnie pospać. Maszynki do golenia mam dwie, jedna niemal nie używana a w szafce są  nowe szczoteczki do zębów, wybierz sobie,  ręczniki zaraz ci dam  świeże.  A co z psiną? - spytał ojciec? Misia już jest u Pati - ona ma dwa domy - nasz i rodziców Marty. Nie  siedzi nigdy  cały dzień  sama. W kwiaciarni Misia  jest  rodzajem  maskotki i Pati  się śmieje, że jeszcze  trochę a Misia będzie umiała  sama  sprzedawać kwiaty.

Kolację zjedli razem w kuchni,  a ojciec  stwierdził, że od  lat nie  czuł  się tak miło i swojsko jak przy tej kolacji. Pośmiali się z miny matki Wojtka gdy usłyszała, że ojciec mieszka razem z nimi bo mieszkanie Wojtka jest  wynajmowane.  A potem ojciec powiedział - mam tylko nadzieję, że ten facecik z tej  fotki, którą nam pokazała nie  zrobi jej  w konia  i nie ograbi z pieniędzy. Ale mam podejrzenie, że ten tekst o tym, że to jest jej "narzeczony" niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Niewątpliwie  on lepiej  się prezentuje na zdjęciu niż facet z którym naprawdę  żyła - tamten jest tylko dwa lata  starszy ode mnie  a spokojnie tak na oko wygląda  jakby był z 10 lat ode mnie  starszy.  Ja tylko nie bardzo mogę zrozumieć po co ona tu do nas przyjechała - no bo argument, że chciałaby  swój biznes przepisać na Martę jest mało przekonujący. Ktoś zdrowo myślący wpierw wybadałby grunt zdalnie a dopiero potem przyjeżdżał. Bardzo podobała mi  się jej mina gdy Wojtek przeczytał jej przepisy dotyczące wymogów właściciela gabinetu kosmetycznego. Nie da  się ukryć, że część "właścicieli" przeróżnych prywatnych biznesów to tak zwane "słupy", czyli osoby spełniające regulaminowe  wymogi władz odnośnie danej placówki a faktycznym właścicielem jest ktoś inny. Ale to już jej zmartwienie jak ona  to sobie urządzi. To już  duża dziewczynka, jak mówi Martusia.

Po kolacji ojciec  stwierdził, że chyba jednak pójdzie  do siebie, żeby im  rano nie przeszkadzać, ale Marta zaprotestowała mówiąc, że  będzie  spokojniejsza, jeśli jednak ojciec  zostanie u nich na noc. A poza tym to właśnie  zaczął padać  deszcz. No i byłoby dobrze by ojciec zarezerwował sobie wizytę lekarską, bo tak na jej oko to dość dawno był kontrolowany, więc należy  sprawdzić czy wszystko jest z  jego sercem w porządku. Bo może trzeba zmienić lek na  nadciśnienie lub  zwiększyć  dawkę tego, który ma teraz, ale to wymaga by był przebadany. No ale  czy mnie tam przyjmą tak od ręki"- zmartwił  się ojciec. 

No przecież jesteś w tej samej przychodni co my i rodzice Marty, dopisałem  cię  do rodzinnego abonamentu - powiedział Wojtek. No popatrz - zupełnie o tym  zapomniałem, skleroza chyba  mnie  dopada - sumitował   się ojciec.  Marta uśmiechnęła  się i powiedziała- nie martw  się- skleroza to fajny stan- nieomal  co dzień ma wtedy człowiek niespodzianki i nowe  wrażenia. A ile radości jest wtedy gdy nagle  znajdziesz  w domu coś czego szukałeś kilka dni i już nabrałeś przekonania, że tę  rzecz zgubiłeś, a ona nagle, nie  wiadomo  skąd,  leży w  szafie nie na górnej półce (jak  zawsze) a na  samym  dole. 

Ojciec spojrzał na nią i zapytał- a ty skąd o tym wiesz? - za młoda  jesteś na  sklerozę.  Wiem, bo tak  się  dzieje często, bo my wiele  rzeczy robimy całkiem automatycznie, odruchowo,  nie myśląc  wcale o tym co robimy. I potem się  wracamy trzy razy by sprawdzić czy na pewno zamknęliśmy drzwi na wszystkie  zamki, lub bierzemy na mieście taksówkę i gnamy do  domu bo nie pamiętamy czy na pewno wyłączyliśmy żelazko, którym przed  wyjściem prasowaliśmy na tempo jakąś  część garderoby.

O tak! niemal ucieszył się ojciec - zawsze  się wracam by sprawdzić czy na pewno zamknąłem dobrze mieszkanie. To chyba jest dość powszechne- wiele osób tak ma. Już nawet pomyślałem, że może powinny się  zaświecać jakieś kontrolki, gdy coś jest źle.  

To można wyćwiczyć- teoretycznie to proste- wystarczy tylko każdą rzecz robić z pełną  świadomością, czyli myśleć o tym co w danej chwili robisz - zapewniła go Marta. Wychodzisz z mieszkania to powiedz sobie w myślach "wychodzę i muszę zamknąć drzwi na klucz, wyciągam  klucz, zamykam te drzwi, chowam klucz do kieszeni- w  wersji dla kobiet chowam klucz do torebki". Robisz to i cały  czas myślisz o tym co robisz.I wtedy będziesz  pamiętać, że zamknąłeś  drzwi mieszkania i nie będziesz się wracał by sprawdzić. I tak trzeba podchodzić do każdej czynności - na początku to dość męczące, ale można to sobie  spokojnie  wytrenować. A wymyślili to Hindusi i to wcale  nie ostatnio a bardzo, bardzo dawno. Po prostu nie należy myślami odbiegać od tego co się  w danej chwili robi.

Ojciec  chwilę milczał a potem powiedział - ty masz  rację! Faktycznie wiele czynności robimy zupełnie automatycznie i myślimy zupełnie o czymś innym niż to co aktualnie robimy.  Jak  się zastanowić to my tak z 90% czynności wykonujemy nie myśląc w trakcie  wcale o  tym co robimy. Czy obierając kartofle ktoś cały  czas myśli o tym, że właśnie obiera kartofle? Zwłaszcza teraz gdy są takie fajne obieraczki do tej  czynności. Struga się te kartofle automatycznie, nawet nie trzeba pilnować grubości  obierania i to mi się w  tych  nowych akcesoriach kuchennych podoba. A tak a propos kuchni - macie  jakieś  życzenie względem jutrzejszego obiadu? 

Tato - ty świetnie  gotujesz, mamy właściwie takie  same upodobania kulinarne jak ty, a najfajniejsze w tym wszystkim jest to, że ja nie muszę wymyślać co mam ugotować. Poza  tym gotuj to co cię  nie przyprawi  o długie sterczenie przy garach. Nawet nie masz bladego pojęcia jak oboje jesteśmy ci  wdzięczni, że dla nas gotujesz.  A w sobotę, jak zawsze zrobimy większe  zakupy na  cały tydzień, więc przepatrz tato co jest w zamrażarce i co trzeba dokupić a  my z Wojtkiem zrobimy zakupy  na  cały tydzień. Na moje szczęście zaczęłam wszystko co mrożę opatrywać kartkami z nazwami i nawet  tak się ucywilizowałam, że  już dodaję  jakie to mięso zamroziłam a "paczuszki" z gotowymi już potrawami też są dokładnie opisane. Nauczyłam  się  tego,  gdy kiedyś byłam pewna, że mam zamrożone  już usmażone kotlety, ale one były  surowe i pognaliśmy z Wojtkiem  do restauracji. Teraz  to już mamy mikrofalówkę, więc nie  byłoby  dużego problemu, ale wtedy jeszcze nie  mieliśmy. 

Nooo - roześmiał  się tata - człowiek najlepiej  się uczy na  własnych błędach. A na te zakupy to ja bym  się wybrał z wami, ale i tak zrobię spis, żebyśmy o czymś nie  zapomnieli. Kilka  dni temu jeden z kolegów mi powiedział, że na Ursynowie lada moment będzie oddany do użytku tak zwany "inteligentny dom", naszpikowany elektroniką  tak zwanie "do wypęku" a rzecz w tym, że nadal jeszcze  są w nim wolne mieszkania. Jakoś brak  chętnych, ale nie  podali w  wiadomościach dlaczego brak  chętnych. Wojtek wzruszył ramionami  - nie  dziwi mnie  to, bo każdy użytkownik, właściciel  mieszkania,   musi sobie  wszystko na początku skonfigurować - a to dla laika wcale nie jest  łatwe no i każdy jest  mocno nieufny i boi  się, że będzie to rodzaj inwigilacji. A sam budynek jest najzwyczajniej brzydki. Nie interesowałem się nim a im  mniej elektroniki w  domu tym lepiej. Nawet nie  wiem jaki system wybrali, czy przewodowy czy bezprzewodowy, czy może są oba. A ludzie  są nieufni, co mnie  nie dziwi, bo gdy się  czyta o tym, że w przymierzalniach odzieży w centrach  handlowych są  zamontowane kamery a panowie od czuwania by klient  nie  "zwinął" nowych  ciuchów  kręcą nielegalnie filmiki  gdy  ciuchy przymierza  jakaś atrakcyjna osóbka to jak potem uwierzyć, że ktoś/coś co  czuwa nad  wszystkim co się dzieje  w każdym mieszkaniu nas nie podgląda gdy sobie tego nie życzymy. Teraz i kamery i mikrofony są naprawdę maleńkie i łatwe do ukrycia. Też bym nie  chciał mieszkać w takim  budynku.

A co wy  jecie rano na śniadanie - dociekał ojciec.  Prawie nic - powiedział  Wojtek.  Marta jogurt grecki z owocami i owsem i bierze sobie jakąś  kanapkę na uczelnię, bo jej tamten  bufet nie pasuje, a ja nie mam stałego repertuaru, ale wstaję razem z Martą i jem normalne śniadanie, które sobie  robię i biorę jakąś kanapkę do pracy. Michał zawsze wychodzi po jakieś "papu" i kupuje w prywatnej piekarni fajne bułeczki z makiem i prywatną szynkę w zaprzyjaźnionym kiosku i mamy drugie śniadanie. No i panie parzą nam kawusię w  sekretariacie, bo mają nasz stary express do kawy.  Marta je  sporo owoców i warzyw najchętniej w postaci surowej. Gdy widzę jak ona chrupie surową marchew  lub kalarepkę lub kalafiora albo brokuł to nie mogę  się nadziwić, że to jej nie  szkodzi.  Aż się dziwię, że kartofle  to je  gotowane.   

Nie  szkodzą mi te  warzywa  na  surowo, bo one nie mają skrobi. A zapach gotowanego kalafiora mnie przyprawia o mdłości  - dopowiedziała  Marta. Ale  co dziwne, to całkiem niezłym daniem są  same  różyczki kalafiora  smażone na patelni, zwłaszcza gdy się go zetrze na tarce. No i ja niemal do  wszystkiego dodaję albo łagodne curry albo garam masalę - może  miałam kiedyś jakichś hinduskich przodków. Może któraś z pra-pra-pra- babek wydała się za Hindusa. Misia bardzo lubi mięsko doprawione łagodnym  curry. Ja jej wcale nie daję surowego mięsa, zresztą weterynarz powiedział, że nie ma takiej potrzeby. Dostaje mięso wymieszane z ryżem gotowanym razem z marchewką. Surową też pochrupie, ale  tylko młodą. A śmieci wtedy niesamowicie. Nie wypuszczam  jej  wtedy  z kuchni a i tak potem mogę  znaleźć drobiny marchewki  w jej posłaniu. Nie wiem jak ona  to robi.

Tato, ale ty nie  musisz wstać rano razem z nami - wyleż  się spokojnie, masz przecież klucze od naszego  mieszkania to zamkniesz je  na dolny zamek gdy będziesz wychodził. Alarmu nie  włączaj,  bo gdy jesteśmy w Warszawie to go nie włączamy, a gdy wyjeżdżamy na dłużej to wtedy zawiadamiamy firmę ochroniarską  i jeśli zostanie uruchomiony alarm to oni tu przyjadą, mają klucze do naszego mieszkania. Poza tym sąsiedzi czuwają, bacznie obserwują kto wchodzi do budynku. Zwłaszcza sąsiadka nad  nami wykazuje się niebywałą czujnością i zawsze  wie czy jesteśmy  w domu czy nie. Ale lubi Misię, bo Misia nie  szczeka bez potrzeby i zawsze mówi o niej "ta mądra  suczka".  Ciebie też rozpoznaje, więc jej już powiedziałam, że jesteś  moim  teściem . Strasznie ją ciekawiło kto to do nas przychodzi  co dwa, trzy dni przed południem, a zapytała się tak sympatycznie, określiła  cię "ten elegancki pan", który do państwa przychodzi gdy państwa nie ma  w domu.  Bardzo zasmucił ją fakt, że tata już tu  nie mieszka, ale się kobiecina pocieszyła  faktem, że się ożenił a na dodatek "z tą  taką przemiłą panią z kwiaciarni". Bo ta pani jest przemiła dlatego, że często daje jej za darmo jakieś doniczkowe kwiatki, które jakoś nie miały powodzenia. Do Pati już dotarło, że kwiatki u  mnie to mają wyjątkowo krótki żywot, bo albo je utopię albo  zasuszę. Nie ma trzeciej opcji.

                                                                           c.d.n.