Helena stwierdziła, że już czas zająć się szykowaniem własnej kreacji - przecież ślub ma być w lutym. Zupełnie przypadkiem wstąpiła któregoś dnia do sklepu Moda Polska i, ku swemu zdumieniu, trafiła na całkiem niezłą sukienkę wełnianą - dopasowana do figury zaszewkami, rękaw 3/4, dekolt mały, "blisko szyi", a najbardziej odpowiadał Helenie kolor. Kolor trudny był do określenia - stalowo-perłowy przechodzący w delikatny fiolet. Kolor zmieniał się w zależności od tego jak na sukienkę padało światło.
Przymierzyła i jedynym mankamentem była jej długość - ale był to łatwy do usunięcia mankament. Cena była śmiesznie niska jak na wyrób uszyty ze 100% wełny i do tego jeszcze z podszewką. Niedługo się zastanawiała. Sukienka była skromna, ale wystarczyło dodać jej blasku ładnym wisiorem lub dopiąć ozdobną broszkę.
Od razu przyszła jej na myśl broszka w postaci małego bukiecika fiołków - dostała ją kiedyś od swojej już nie żyjącej przyjaciółki. Jadąc do domu pomyślała, że ta sukienka zapewne będzie pasowała kolorystycznie do garnituru Mietka, więc chyba ma kłopot "w czym do ślubu" - z głowy.
Zostaje tylko decyzja co do zakupu mebli. Kuchnia była już gotowa, pokój dzienny też miał już wszystkie meble, czekali teraz na sypialnię i wyposażenie przedpokoju oraz na.....kilka luster. Jedno miało być w sypialni w drzwiach szafy, jedno, takie do ziemi w przedpokoju i jedno, łącznie z oświetleniem do łazienki. Zima w tym roku nie była uciążliwa i dobrze się mieszkało pod miastem, więc jakoś nie spieszyli się z zamieszkaniem w Warszawie.
Pierre chodził wymięty i mocno niewyspany, bo bliźniaczki ( w jego opinii) były z piekła rodem- ciągle się wydzierały i najchętniej spały na zmianę. Starsze dziewczynki nadal były u babci, Pierre z Krystyną zastanawiali się nad meblowaniem mieszkania w apartamentowcu.
Mieli to mieszkanie co prawda duże, czteropokojowe, ale teraz dostrzegli fakt, że jeden pokój dziecinny to za mało- powinny być dwa.
Helena była u nich raz i stwierdziła, że ona to urządziłaby to mieszkanie inaczej bo ten ich salon wygląda jak "saloon" z kowbojskiego filmu, bo jest otwarty na przedpokój, z kawałkiem ściany na środku. Powiedziała to tylko raz i teraz Pierre i Krystyna wysilali głowy jakby to przeprojektować.
Helena stwierdziła, że ten salon nadawałby się na dwa pokoje, mogłyby mieć rozsuwane drzwi, żeby nie biegać z pokoju do pokoju przez przedpokój. Mietek powiedział, że w mieście nie brak architektów wnętrz, ale wpierw to oni sami powinni się zastanowić nad tym co im potrzebne, wszystko wypisać i wtedy dopiero zwrócić się o pomoc. Bo przecież to oni wiedzą co im pasuje a nie ktoś obcy.
Ślub Heleny i Mietka odbył się w któryś czwartek lutego. Świadkiem Mietka był Pierre, świadkiem Heleny szefowa firmy, dla której projektowała kreacje. Personel USC był zdumiony tak nikłą ilością ludzi, ale Helena powiedziała, że już raz miała okazały ślub i....wystarczy. Po ślubie pojechali w czwórkę do Bristolu na obiad. Helena się uśmiała, bo wg niej mieli ten obiad w Europejskim zamówić, ale Mietkowi nieco się pomyliło i zamówił obiad w Bristolu. Jak twierdził Mietek to wszystko jedno, bo obydwa hotele są przecież na Krakowskim Przedmieściu a Bristol jeszcze sławniejszy jest, bo tu wszak na balkonie śpiewał Kiepura.
Żeby było zabawniej obiad był zdominowany tematem bliźniaczek. I tu z pomocą przyszła szefowa firmy - do przeprojektowania mieszkania poleciła swego rodzonego brata, architekta wnętrz, a co do wrzeszczących bliźniaczek, stwierdziła, że powinny być dokładnie przebadane, bo dzieci nie wrzeszczą dla zabawy. Wrzeszczą bo coś im nie pasuje- albo jest ciek wodny pod ich pokojem, więc niech na próbę przeniosą je do innego pokoju, albo coś z ich zdrowiem jest nie tak i poleciła lekarkę, pediatrę, panią, której dzieci już miały po 30 lat. A Helena przypomniała sobie, że przecież w domku ma dwa odpromienniki , bo na początku źle się tam spało i Wojtek kupił odpromienniki. I na to nowe mieszkanie też trzeba zakupić nim się tam wprowadzą. Pierre stwierdził, że jeszcze dziś je kupi, ale
nic nie powie Krysi, bo ona go wyśmieje.
Gdy panie poszły do łazienki, by poprawić po obiedzie makijaż , "szefowa" stwierdziła, że Mietek jest niesamowicie przystojnym facetem, z tym, że na zdjęciach tego nie widać. Na zdjęciach to lepiej wychodził Wojtek. No a Pierre'owi też nic nie brakuje w sensie urody. Na koniec wyraziła żal, że sukienkę Helena szyła u kogoś innego.
Helena rozpięła suwak i pokazała metkę a szefowej aż mowę odjęło. Na zakończenie powiedziała- trzeba będzie kupować materiały gdzieś za granicą, u nas takich nie ma.
A będziesz miała wtedy klientów? Jeśli będziemy miały tkaniny z importu a więc kupować będziemy za dolary lub euro a wyroby sprzedawać za złotówki to jest dość istotne pytanie czy będziemy na tym zarabiać czy tylko z trudem się "wyrabiać" - zauważyła Helena. Zresztą głównie zarabiamy na tych sukniach ślubnych. Wizytowe i wieczorowe mniej idą. No masz rację, będziemy musiały to dokładnie
przemyśleć, zgodziła się szefowa.
Gdy wróciły do stolika okazało się, że w międzyczasie telefonowała Krystyna, że jedna z bliźniaczek ma wysypkę, więc trzeba wezwać lekarza. W związku z powyższym szefowa wykonała telefon do znajomej lekarki, ta zgodziła się przyjechać za godzinę do domu Pierre'a. Pierre uprzedził więc Krystynę, że już wezwał lekarkę i że zaraz przyjedzie do domu.
Mietek tylko przewrócił oczami i szepnął do Heleny - o dzięki, że nie mamy dzieci- czworga zwłaszcza.
Już tylko w trójkę spokojnie dokończyli swoje desery i po drodze do domu odwieźli szefową. Mietek
promieniał, cały czas ćwierkając jaki jest szczęśliwy, że wreszcie są małżeństwem. Helena się śmiała, twierdząc, że przecież tak naprawdę ten akt ślubu to ma tylko znaczenie gdy idzie o jakieś sytuacje prawne, ale np. gdyby chciał jej coś podarować to musieliby przeprowadzić rozdzielność majątkową.
Po drodze Mietek zahaczył o fotografa pod hasłem- zrobisz sobie od razu zdjęcie do dowodu osobistego, ale oprócz zdjęcia do dowodu powstało też ich wspólne zdjęcie i tak zwane zdjęcie wizytowe Heleny, które Mietek chciał koniecznie mieć u siebie w pracy, oprawione w ramki.
Nie wiedziałam, że z ciebie taki sentymentalny facet- stwierdziła Helena.
Nie sentymentalny, tylko wciąż w tobie zakochany i chcę na ciebie całą dobę móc spoglądać bez wyciągania do tego celu portfela.
A skąd ty masz moje zdjęcie nadające się do portfela- zdziwiła się Helena. Pierwszy raz zrobiłam sobie wizytowe zdjęcie. Pokaż!
Ale Mietek pokręcił przecząco głową - w domu ci pokażę. Teraz prowadzę samochód.Spieszy mi się
do domu, by skonsumować nasz związek.
Zwolnił prędkość do 40 kilometrów. No nie fajnie, tu coś padało, a jest około zera, więc się zrobiło ślisko. Chcę byśmy dojechali do domu bezpiecznie.
Na szczęście kilka kilometrów dalej już było lepiej, a w okolicy ich domu szosa była czarna i sucha.
Dobrze, że mamy jutro wolne, cieszył się Mietek. Będę się mógł napawać spokojnie swoim szczęściem, że wreszcie mogę o tobie mówić "moja żona".
Helena spoglądała na niego jak na wariata, ale nic nie mówiła. Jak na razie to jeszcze nie spotkała się z takim entuzjazmem względem swojej osoby ani żadna z jej koleżanek o takim "przypadku" nie wspominała. Większość jej znajomych panów uważało małżeństwo za swego rodzaju uciążliwość albo za swego rodzaju "przepustkę" do współżycia, ale nie da się ukryć, że niemal wszyscy uważali małżeństwo za pewien rodzaj legalizacji stanu faktycznego, starannie ukrywanego, by nie psuć kobiecie opinii.
Gdy zajechali pod bramę szybko wyskoczyła z samochodu i otworzyła drzwi garażu. Cieszyła się, że udało im się powiększyć garaż - teraz już obydwa samochody stały w garażu, jeden za drugim. Kolejnym udogodnieniem był wąski chodniczek prowadzący od garażu do drzwi domu. Szybko pobiegła do drzwi domu. Lubiła ten moment, gdy ogarniało ją ciepło wnętrza a w nozdrza wpadał zapach drewna, którego tu nie brakowało. Zaraz za nią wszedł Mietek mówiąc, że przecież powinien ją przenieść przez próg.
Ależ ty masz dziwne pomysły mój kochany. Chyba nie chcesz wylądować w szpitalu z powodu przepukliny, ja naprawdę nie ważę kilka, ale kilkadziesiąt kilogramów. Poza tym lubię stać na pewnym podłożu, nie lubię być noszona. Tak mnie rozpieszczasz, że noszenie na rękach jest przy tym wszystkim niczym. Pić mi się chce po tym obiedzie, jak dla mnie to było wszystko zbyt słone. Chodź, mój mężu, zrobimy sobie coś do picia, napiłabym się kawy z odrobiną czekolady. Ale zrobię dziś tak, że na dno filiżanki położę 2 kostki czekolady i ona się szybciutko rozpuści. Tobie też tak zrobić? I wiesz co, wyskoczmy z tych oficjalnych ciuchów, możemy przecież być w nieco wygodniejszych strojach, proponuję dresy. Ooooo i pokaż mi jakie to moje zdjęcie masz w portfelu.
Mietek wyciągnął z marynarki portfel i zapytał- wolisz starsze czy nowsze?
Oczywiście pokaż obydwa, skoro masz dwa.
Starsze było sprzed wielu lat, zrobione na plaży w Bułgarii, jeszcze przed wyjazdem Mietka z Polski. Helena była w błękitnym kostiumie bikini, chyba właśnie wykonywała jakiś podskok, jej długie wówczas włosy zakrywały kawałek twarzy. Zdjęcie było wyraźnie fragmentem większego zdjęcia, na zdjęciu na pewno z lewej i prawej strony były jeszcze inne osoby.
Czy wiesz, że to zdjęcie było ze mną w Kanadzie?
Całe, czy tylko ten wycinek- zapytała zdumiona Helena.
A na co mi była reszta zdjęcia, chciałem tylko na ciebie patrzeć. Mówiłem ci przecież, że się w tobie kochałem i żałowałem, że cię nie odebrałem Wojtkowi.
A to drugie? Pokaż, proszę.
Drugie zdjęcie było zrobione niedawno, nad ranem, po którejś z upojnych nocy, gdy Helena jeszcze spała przytulona do ramienia Mietka.
A dlaczego nie sfotografowałeś i siebie?- dopytywała się Helena. Widać tylko kawałek twojego ramienia.
A po co miałem siebie fotografować, chciałem ciebie oglądać, a nie siebie.
No to następnym razem sfotografuj nas oboje. Ojej, straszny z ciebie wariat! Ciągle jesteś w środku bardzo młody. W tej Bułgarii było wtedy całkiem zabawnie, a ty wtedy byłeś z Elką. Opowiadała mi jaki jesteś fajny w łóżku i ile to razy w nocy ją brałeś. Miałam wrażenie, że ty wcale nie sypiałeś wtedy tylko obskakiwałeś wszystkie dziewczyny, poza mną.
Mało spałem, bo wciąż graliśmy w karty. Miała dobrą wyobraźnię, przeleciałem ją ze dwa razy raptem a i to nie w nocy. I gdyby mnie nie prowokowała wkładając mi rękę w slipy to pewnie bym jej nawet nie ruszył. Gdybyś wtedy nie spała na kwaterze z Maryśką tylko z Elką to byś wiedziała, że zmyśla.Ty byłaś wtedy hołubiona przez Wojtka, bardzo chciał się z tobą żenić, był bardzo w tobie zakochany, a ja miałem zasadę, że jeśli przyjaciel mówi mi, że się kocha w konkretnej dziewczynie to się mu tej dziewczyny nie podrywa. Pół życia żałowałem że tego wtedy nie zrobiłem. A teraz jestem po prostu szczęśliwy, że jesteśmy razem, że jesteś moją żoną. Szalenie mnie nadal pociągasz, chciałbym cię cały czas trzymać w objęciach i całować i pieścić, zachwycam się każdym centymetrem twego ciała. Odmłodziłaś mnie o trzydzieści lat.
c.d.n.