środa, 17 lutego 2021

Czy to.....-2

Po wyjściu z kawiarni doszły do wniosku,  że nie wyjdą z Łazienek w górę   na Aleje Ujazdowskie, ale powędrują do wyjścia na Gagarina i obie pojadę autobusami do domu- żeby było śmieszniej to obu pasował ten sam numer, tyle tylko, że jechały w dwie różne strony.  Po drodze jeszcze zaliczyły obowiązkowe karmienie  wiewiórek bo każda z nich miała ze sobą torebkę orzechów.

Kilka dni później zatelefonowała do Weroniki Elżbieta - dostała kolejny list od Bogdana, w którym ją zawiadamiał, że przyleci do Warszawy 10 października, ma już zarezerwowany hotel Solec i prosił by Ela podała mu koniecznie numer telefonu do siebie, żeby mógł się z nią skontaktować gdy już dotrze  do hotelu.  Oczywiście Elżbieta nadal nie bardzo wiedziała jak ma swemu mężowi wytłumaczyć, że chce się spotkać z Bogdanem, bo nigdy mu nie powiedziała o swym "niewypale ślubnym". 

Weronika wymyśliła, żeby po prostu powiedziała  "półprawdę" i przedstawiła Bogdana jako syna sąsiadki, z którą przyjaźniła się mama Elżbiety, a ona się razem z nim bawiła, jak to bywa  z dziećmi z sąsiedztwa. I niech tę wersję przekaże też Bogdanowi. Chyba facet nie cierpi na zaawansowaną sklerozę i nie będzie się Jaśkowi zwierzał z tego, że kiedyś Elkę wystawił do wiatru. A poza tym, gdzie jest powiedziane i zapisane, że Elka ma się spotkać z Bogdanem u siebie  w domu, mogą się przecież spotkać w hotelowej kawiarni, która miała nawet całkiem niezły wystrój a i kawę serwowali dobrą. Jeśli umówi się z nim w ciągu dnia to zawsze może wcisnąć Jaśkowi tekst, że ma spotkanie z którąś ze swoich koleżanek. Bo może się przecież też okazać, że spotkanie z Bogdanem wcale nie będzie dla Eli czymś przyjemnym. I wtedy z całą pewnością wystarczy gdy poda Bogdanowi tylko dane  topograficzne i niech sobie sam radzi. W końcu to Warszawa, a nie jakieś przysłowiowe zadupie, może wejść do Kancelarii Cmentarza i tam sprawdzić na planie jak ma trafić do wskazanej przez ciebie kwatery cmentarnej. Elżbieta bardzo przeżywała przyjazd Bogdana, zastanawiała się czy jest  żonaty i czy ma dzieci. Weronika naprawdę sporo czasu poświęciła na "trzeźwienie" Elżbiety, która nagle zaczęła  całą swą  historię z Bogdanem przeżywać na nowo i to tak, jakby wszystko miało miejsce najdalej z pół roku wcześniej.

Dzień przed przylotem Bogdana do Polski Weronika spotkała się jeszcze raz z Elżbietą by jej dość brutalnie wybić z głowy jakikolwiek sentyment do Bogdana i uświadomić, że przecież wtedy to on ją de facto skrzywdził kierując się tylko i wyłącznie egoizmem. Bo ten ich ślub to nie była żadna tajemnica, obie rodziny umówiły się, że początkowo będą młodym pomagać finansowo dopóki Bogdan nie skończy studiów. Młodzi wybiorą sobie u których rodziców zamieszkają, a Elżbieta była świeżo po kursie kreślarskim i miała zapewnioną pracę w jednym z dużych  biur projektowych. Był nawet plan  by każda z rodzin oddała  młodym kawałek swej działki i  nieco z tyłu, na styku dwóch działek wybudować dom dla młodych, ale młodzi wcale nie chcieli takiego rozwiązania. Wiadomo było, że  oboje mają już dość codziennych dojazdów -Ela do pracy a  Bogdan na uczelnię- kolejka wlokła się niemiłosiernie, jechała godzinę a do niej trzeba było przecież też dojść a potem w Warszawie dojechać do miejsca przeznaczenia.Trzeba było liczyć, że dwa razy dziennie marnowało się z tej okazji około trzy i pół do czterech  godzin. 

W dniu przylotu Bogdana Elżbieta od samego rana wydzwaniała do Weroniki, aż mąż Weroniki, skądinąd  wielce cierpliwy człowiek, zapytał się co się dzieje, że Elżbieta niemal od świtu do Weroniki wydzwania. Weronika w wielkim skrócie  przedstawiła całą historię,  a jej mąż całość podsumował dość wymownym komentarzem: "oj, klepki jej nawaliły na starość".  Nie mógł zupełnie pojąć, że Elżbieta chce się z nim spotkać, uznał to za kompletny irracjonalizm.

Weronika  sprawdziła w informacji, o której przylatuje samolot ze Sztokholmu, którym miał przylecieć  Bogdan i okazało się, że przylot jest dopiero o 17,00, o czym zaraz poinformowała Elżbietę, tłumacząc jej, że telefonu od Bogdana może oczekiwać najwcześniej po godz. 18,00 , a może nawet dopiero następnego dnia rano, bo może Bogdan będzie zmęczony. Siedemdziesięcioletni faceci bywają w bardzo różnej kondycji zdrowotnej, nie wiadomo przecież jak to wygląda u Bogdana. Fakt, że  czterdzieści lat wcześniej był w dobrej kondycji nie  oznacza, że w równie dobrej jest teraz.

Do godziny 20,00 telefon w domu Weroniki milczał. W piętnaście minut później Ela zatelefonowała do Weroniki - Bogdan zatelefonował do niej, umówili się na następny dzień w hotelowej kawiarni. I ona "jest cała w nerwach", więc chce, by Weronika  z nią razem tam pojechała. Ale Weronika stanowczo odmówiła mówiąc, że nie może, bo w tym czasie będzie  na  rehabilitacji, która jej zabiera około dwóch godzin, ale jeśli naprawdę boi się tego spotkania, to najmądrzej będzie gdy na to spotkanie pojedzie razem z  własnym mężem. Elę aż zatkało na moment, a nim ją "odetkało" Weronika podała jej same korzyści tego kroku - w obecności Jaśka rozmowa na pewno nie zejdzie na  niemiły dla niej temat wydarzeń sprzed czterdziestu lat, a ponadto pokaże Bogdanowi, że nie był jedynym  facetem, który był w jej życiu. A Jaśkowi powie tę "półprawdę" po raz drugi w momencie gdy się będą witać z Bogdanem w kawiarni. Bonusem  będzie fakt, że Jasiek zawiezie ją na to spotkanie samochodem i nie będzie się tłukła  przez całe miasto dwoma  autobusami a poza tym może od razu pojadą  wszyscy razem na Powązki, więc Ela będzie miała okazję od razu zajrzeć na grób swych rodziców.A jeśli na dodatek weźmie  ze sobą mopa i wiaderko to umyje płytę nagrobną, co na pewno bardzo ułatwi potem wizytę na Wszystkich Świętych, bo będzie wtedy do zmycia  brud zaledwie dwumiesięczny a nie roczny.

W pierwszej chwili Ela ostro zaprotestowała, ale gdy dotarło do niej, że Weronika naprawdę nie zrezygnuje dla niej z udziału w rehabilitacji na którą czekała pół roku- poddała się.  Gdy Ela weszła z Jaśkiem do kawiarni i zaczęła się rozglądać zobaczyła, że jakiś zwalisty, mocno łysy blondyn uniósł się z krzesła przy jednym ze stolików i do niej pokiwał ręką. Żeby było zabawniej to jakoś wcale owego kiwania nie odniosła do siebie, ale że nikt poza nimi nie wszedł w tym momencie do kawiarni, Jasiek zauważył, że to zapewne ów Bogdan kiwa, z którym jego żona miała się spotkać. Ela usiłowała pokryć uśmiechem swe rozczarowanie wyglądem niedoszłego męża, a Bogdan entuzjastycznie  zapewniał ją, że nic się nie zmieniła mimo upływu czasu, ale ów "kosz komplementów" Jasiek skwitował komentarzem: "nooo, prawie nic, tylko z dziesięć kilo przytyła i posiwiała". Elżbieta czym prędzej przeniosła środek dyskusji na stronę Bogdana - zaczęła się wypytywać gdzie mieszka, czy ma dzieci i żonę, na jak długo przyjechał, jak mu się Warszawa podoba, czy ma tu jeszcze jakąś rodzinę i stwierdziła, że jeżeli Bogdan chce, to mogą go z Jaśkiem zawieźć na cmentarz, bo przy okazji zajrzą na grób rodziców Eli. 

Z rozmowy wynikało, że Bogdan nigdy się nie ożenił, żył w wolnym związku, niekoniecznie  cały czas z jedną i tą samą kobietą. Nie podjął w Skandynawii żadnych studiów, z kapelą, z którą wyjechał z Polski grywał na różnych statkach wycieczkowych i ani myślał o  jakiejkolwiek żonie na stałe, bo to wymagało stabilizacji i rezygnacji ze swobodnego życia. Dzieci raczej nie ma, żadna z jego pań nie zgłaszała takiego problemu. Wpierw przyjechał do niego ojciec, ale ......miał wypadek w czasie wyprawy na dorsze i najzwyczajniej w świecie się utopił, bo jego mała żaglówka miała wywrotkę - tatuś po prostu zbyt słabo pływał, a był bez kamizelki ratunkowej.

Miała do niego przyjechać matka, ale przegrała wyścig z rakiem.Nie jest wykluczone, że proces chorobowy nabrał rozpędu gdy jej mąż zginął w trakcie wędkowania. Gdy wiedziała już, że jest na pozycji przegranej wyprowadziła się z domu do hospicjum. Dom wraz z działką sprzedała a gdy matka zmarła sprawy spadkowe w Polsce poprowadził prawnik i Bogdan nawet nie musiał przyjeżdżać do Polski. A teraz zastanawia się czy ma zostać dalej w Szwecji czy może lepiej wrócić do Polski i żyć tu ze szwedzkiej emerytury. Ale ten pomysł wybijali mu zdalnie z głowy różni krewni, do których pisał listy. Ela z Jaśkiem też ten jego pomysł skrytykowali. Po dwóch godzinach sączenia kawy pojechali razem na Powązki.  Gdy dojechali na miejsce Ela stwierdziła, że ona to zostanie w samochodzie, nie ma siły wlec się na grób. Jeśli chcą to niech wezmą z bagażnika mopa, wiaderko i kilka szmat, ale równie  dobrze mogą po prostu kupić tylko przy wejściu jakieś ozdoby i dać sobie spokój z myciem płyt nagrobnych, bo do 1 listopada jeszcze dużo czasu i zdążą się  jeszcze zabrudzić.

Po niecałej godzinie obaj wrócili do samochodu, byli już "na ty", co bardzo rozśmieszyło Elę, ale nic na ten temat nie powiedziała. Bogdan chciał by koniecznie poszli gdzieś razem na obiad, ale jego plan nie  wzbudził entuzjazmu. Przy okazji wracając od grobu Bogdan dowiedział się w kancelarii cmentarza, że to miejsce jest miejscem wieczystym, nie trzeba co roku wznawiać opłaty  ale gdy będzie tu chowany następny zmarły trzeba będzie opłacić tzw. "pokładne". I Bogdan stwierdził, że jeśli dojdzie do wniosku, że jednak już do Polski nie wróci  to zapisze testamentem ten grób komuś z dalszej rodziny. 

Gdy wracali z cmentarza Jasiek stwierdził, że teraz pojadą do nich do domu, bo on chce się dowiedzieć trochę o życiu w Szwecji.  Po drodze wdepną do znajomej cukierni, panowie wybiorą sobie co im się niezdrowego do jedzenia zamarzy, a Elunia tylko popatrzy, bo przecież ona się wiecznie odchudza. Ale wpierw zjedzą "obiadek", potem będzie kawa i winko, trzeba się przecież napić z nowym znajomym.

Elżbieta czuła jak narasta w niej wściekłość - jedyne na co miała ochotę to na spotkanie  się z Weroniką, więc gdy dojeżdżali do miejsca, w którym mieli skręcić  w stronę ich domu powiedziała - ale ja jestem umówiona z Weroniką, więc ja już tu wysiądę i przesiądę się w autobus. Jasiek wspaniałomyślnie stwierdził, że podwiezie ją do linii autobusu pospiesznego, żeby nie jechała zbyt długo i tak właśnie zrobił. I zupełnie niespodziewanie, zwłaszcza dla Weroniki, Ela  wylądowała na obiedzie u Weroniki.

Po obiedzie mąż Weroniki zajął się oglądaniem jakiejś transmisji sportowej, a Elżbieta opowiadała swej przyjaciółce swe wrażenia ze spotkania. Dzisiejsze spotkanie w pewien sposób ukoiło jej żal za tym, że ślub z nim nie doszedł do skutku. Przyszło jej na myśl, że po prostu ten człowiek nie był zdolny do żadnego trwałego związku, skoro przez tyle lat go nie stworzył i może ten jego wyjazd uchronił ją od wielu innych rozczarowań.

                                                              c.d.n.