poniedziałek, 17 kwietnia 2023

Lek na wszystko?- 96

 Gdy do mieszkania wnoszono kolejne styropianowe  pudła z kolacją  Teresa odniosła  wrażenie, że  szykuje  się nieomal  weselna uczta. Dzieci dostały  polecenie by w czasie gdy będzie  wnoszone jedzenie siedziały  w swoim pokoju i  nie szwendały  się po przedpokoju. W  związku z tym towarzystwo  nieletnich siedziało przy oknie i starało się policzyć ile pudełek z jedzeniem   przywieziono. Nie mogli  się wprost  doczekać, by wreszcie pobiec  do kuchni i  wszystko zobaczyć z bliska. 

Byli ogromnie rozczarowani - obie mamy zamknęły  się w kuchni i zapowiedziały, że nie ma  w kuchni  nic  do oglądania, obejrzą  sobie   wszystko gdy już będzie na  stole w jadalni. A tymczasem  mają nadal siedzieć  w  swoim pokoju - zostaną  zawołani na kolację. Sophie uruchomiła  wszystkie posiadane  półmiski, które do stołowego wnosili Kazik z Kurtem.  Duży stół był zastawiony "na gęsto". Kurt szybko sfotografował wszystkie  dania i dopiero  wtedy zostały zaproszone  dzieciaki. O Main Gott - powiedział najstarszy i stał chwilę z rozdziawioną buzią. Alek stał trzymając kurczowo w  zaciśniętej  piąstce fragment  nogawki maminych spodni i powtarzając jak mantrę - "opa chcem". Kazik wziął go na ręce i dopiero wtedy mały zobaczył to co inni. Widok zastawionego stołu wcale nie  był mu obcy- nie  da  się ukryć,  że do Kazików często wpadali  znajomi. Obie mamy nie podały na stół tylko tych greckich, słodkich obwarzanków - na  razie pozostały  w kuchni ukryte przed wzrokiem  dzieciarni. O dziwo wszystko, wszystkim smakowało. Najmłodszy z  zapałem wsunął "greckiego gołąbka" i  nawet nie  zauważył, że jest w liściu- normalnie w Warszawie jadł sam farsz, starannie unikając liścia kapusty - tu chyba  zmylił go kolor - liście  były ciemno purpurowe. Wszyscy nakładali sobie na talerz mieszankę potraw, więc Alek, który urzędował na kolanach Teresy nieomal każdy kolejny kawałek jedzenia   miał inny. Po mamusi i tatusiu był wybitnie mięsożernym stworzeniem i wcinał z  zapałem i gyros i souvlaki.

Jedyne  co mu nie przypadło do gustu to były oliwki. Dzieciom Kurta też smakowało to greckie jedzonko. Sophie patrząc na nich powiedziała do Teresy - chyba  będę musiała nauczyć się gotować po grecku. Wsuwają to mięso nawet nie  zauważając, że jedzą mięso.  A wasz to zupełnie jakby się w Grecji urodził, wcina  wszystko, tylko oliwka mu nie podeszła.  Nic dziwnego, w domu to zjada tylko czarne i pokrojone w cieniutkie plasterki, a tu dostał w  kawałku i na  dodatek  zielonawą. Mój ulubiony pan pediatra uważa, że  dziecko to  też  człowiek i Alek gdy  skończył  rok  zaczął jeść to samo co my. Trochę go prowadziłam "na słoiczkach", ale szybko go przestawiłam na  nasze jedzenie. Nie jemy tłusto ani ostro.  To ma tylko ten feler, że dzieciak mi kontroluje talerz - muszę mieć na  nim to samo co on. Ale też  dzięki temu jak  coś nowego dostaje, to je na  zasadzie - mama to je, to ja też. Osobiście nie lubię twardych biszkoptów, ale takie dla niego piekłam gdy ząbkował, więc wpierw ja jadłam przy nim, potem już sam jadł. Ostatnio jadł z nami paellę. W końcu w innej części świata dzieci jedzą paellę i żyją. Tak samo z fasolą - teraz to gotuję fasolkę mung, bo jest delikatniejsza,  ale  spróbuję za jakiś czas dać mu fasolę lub  bób w  zupie. Ja  często dla nas wszystkich robię eintopf - co prawda podejrzewam, że rodowity Niemiec zdziwiłby  się, że to eintopf. No a poza tym to wszystko jest mało słodzone. On nie lubi zwykłych pomidorów, ale takie małe "koktajlowe" , oczywiście bez  skórki, to wcina nieomal z  zachwytem. Lubi ogórki małosolne i świeże, ale zawsze bez pesteczek, zwłaszcza  świeże.  On nawet zjada tartą marchewkę, doprawioną sokiem z cytryny i syropem klonowym lub  daktylowym. Ostatnio nie chce mleka,  ale chętnie jada jogurt grecki. To po mnie taki feler- nie piję krowiego mleka - jem albo jogurt albo piję mleko kokosowe. Nie lubi jajek w postaci na miękko lub jajecznicy, ale zobacz - na twardo w tym "zawijańcu" pokrojone  w kostkę to zjadł, nawet  szpinaku nie  zauważył. No to mu robię taką pastę jajeczną na  zimno i nadziewam nią naleśnik.  Sophie nachyliła  się do ucha  Teresy i powiedziała cichutko - fajne  ci,  bo masz  tylko jedno dziecko  na głowie a ja troje. I naiwnie myślałam, że jak będą starsi to będzie łatwiej - wcale nie jest. Teresa pokiwała  głową - nic  dziwnego, każdy  z nich jest jednak trochę inny, to nie klony. 

Ale pomyśl- masz  fajnego, odpowiedzialnego męża, który kocha i ceni cię za to jaka jesteś. Masz ich tylko trójkę. pomyśl o tych kobietach co mają pięcioro lub  więcej i męża pijako - łajdaka.  Ty po prostu jesteś zmęczona, ale popatrz - Piotruś już idzie  do  szkoły i będzie coraz  bardziej samodzielny. Ja go podziwiam jak on potrafi się porozumieć z Alkiem- a mały  w niego wpatrzony niczym kot w księżyc. Powiem  ci, że wszyscy wasi  chłopcy  są naprawdę fajni. Może jednak w tym roku przyjedziecie do nas na "wykopkowe" ferie. A pociągiem to mogłabyś  sama z nimi przyjechać. Ja mam męską obstawę pomocników- jest tata, jest fajny przyjaciel Kazika i taty, Jacek, jest jego syn Paweł - oni zawsze  we wszystkim pomogą. Jest dla was  nasze mieszkanie zapasowe, 3 pokojowe- pomieścicie się bez problemu. A twoi chłopcy są naprawdę grzeczni i potrafią się zachować tak, żeby ci wstydu nie przynieść. Kurt już kiedyś nocował w tym zapasowym mieszkaniu. Ja jeżdżę taty samochodem jeśli Kazik jedzie  naszym  do pracy- nie będziemy uwiązane- Jacek też jest zmotoryzowany. A Kazik poza tym ostatnio pisze głównie  w domu i to najlepiej mu ponoć idzie gdy ja i mały  jesteśmy  obok  niego, w tym samym pokoju. Poza  tym to ma  teraz nienormowany czas pracy. Możemy też pojechać w październiku w Bory Tucholskie, żeby dzieciaki złapały świeżego, leśnego powietrza, albo w Bieszczady. Tylko trzeba  by sobie  nieco wcześniej zarezerwować domek, albo dwa domki.  Albo można by  pojechać do Szwajcarii Kaszubskiej, znam tam fajny dom wczasowy  w lesie , nad jeziorem. I wtedy jak amen w pacierzu pojechaliby z nami nasz tata i nasz przyjaciel Jacek. Nie będą nas  zajmowały sprawy kuchenne, odetchniesz trochę od  spraw domowych. Tam  można  za  tanie pieniądze wynająć konną bryczkę i nią jeździć po lesie. I można też jeździć konno, jeśli ktoś umie. Nie wiem jak jest teraz,  ale była tam również nauka jazdy konnej. Pogadamy o tym na Forum  Romanum jak dzieciaki pójdą  spać.  

A co wy, kobiety, znów knujecie - zapytał Kazik. Dowiesz  się wieczorem, jeśli będziesz miły - powiedziała Sophie. Teraz  jest  zbyt duże  forum. A nie jestem miły? - dopytywał  się Kazik. Jesteś, jesteś a do tego zamówiłeś pyszne jedzenie-  zapewniła  go Sophie. O której chcecie jutro ruszyć do Warszawy?

Najpóźniej to gdzieś około 11,00 - wtedy to chyba już niedzielni podberlińscy turyści nie będą tworzyć korków na wyjazdówkach - stwierdził Kazik. No chyba tak, to dobra  godzina. I z tego co widziałam, to nie powinno jutro padać.

Wujek, a przyjedziecie w tym roku żeby razem z nami pojechać nad morze?-zapytał najmłodszy. Nie wiem jeszcze czy uda  mi  się wyjechać w okresie wakacji - odpowiedział Kazik. Ale myślę, że teraz to wy powinniście przyjechać do nas. A ponieważ wasz tata i ja jednak pracujemy, to teraz jest trochę  zbyt wcześnie na  snucie planów. A czemu dziadek  Tadek teraz   nie przyjechał? - podpytywał dalej Piotruś.  Bo dziadek Tadek też raz  na rok musi odpocząć od małego dziecka - wyjaśnił Kazik. Ale przecież Aleks jest bardzo grzeczny! - zapewnił Kazika Piotruś.  No zgoda, ale gdy jest w  domu to dziadek Tadek chodzi z nim i Tesią na  spacery, w domu często się  z nim bawi, a tak to miał tydzień wolny i mógł robić to na co miał ochotę.

Wieczorem, gdy już chłopcy zalegli w  swych łóżkach, Teresa przedstawiła projekt pobytu dzieci i Sophie w Polsce, w trakcie jesiennych  ferii.  Opowiedziała gdzie jakie atrakcje  będą. Stwierdziła, że oczywiście będzie  miło gdy i  Kurt przyjedzie,  ale dzieci są na tyle  duże, że może Sophie przyjechać  z nimi  sama pociągiem. Na pewno na tym wyjeździe będzie ojciec Teresy i jego przyjaciel Jacek. Co do Kazika - nie  wiadomo. Zapewniła, że nie będzie pływania po jeziorze jeśli wybiorą ośrodek w Szwajcarii Kaszubskiej nad Jeziorem. Ośrodek  zapewnia dwa posiłki dziennie, śniadanie  w formie szwedzkiego stołu, obiady, a kolacje tak  zwanie "z karty" bo wielu wczasowiczów albo wcale nie jada kolacji albo chce  zjeść coś konkretniejszego niż kanapki lub naleśniki. W pokojach są lodówki i bardzo wiele osób bierze  sobie coś na kolację rano, ze śniadania. Łazienki są z kabiną prysznicową. Poprosiła tylko by niezależnie od tego co wybiorą dali odpowiedź najpóźniej w lipcu. 

Kazik z kolei zachwalał pobyt w Bieszczadach i powiedział, że w  Bieszczady to on też by pojechał - ma sentyment do tego właśnie ośrodka. Poza tym tam jest  całodzienne wyżywienie i można wziąć dwa lub trzy  domki- w październiku to już jest po sezonie. A tak barwnie opowiadał o  tym ośrodku, że się aż Kurtowi oczy zaświeciły i powiedział, że do tego ośrodka to i on by pojechał.  No to jeszcze powiedz, że tam są świetne warunki do spacerowania nocą po terenie, co osobiście  sprawdziłeś spacerując - wyzłośliwiła  się lekko Teresa. Kazik tylko uśmiechnął się i powiedział że  tym razem nie będzie nocą spacerował, bo ma  już  wszystko  w  życiu ułożone i uporządkowane ale pojadą wszyscy w kilka ciekawych miejsc, a wracając do Warszawy wpadną do Sandomierza. Na obiad.

Następnego dnia, tak jak planowali ruszyli do Warszawy już o 10,30. Na  szczęście, chociaż deszczu nie  zapowiadano, nie  było dużego ruchu na drogach  wyjazdowych z  miasta. Po prostu pogoda była  dość niewyraźna, po niebie  snuły  się chmury i nie  było słońca. Alek został przez  wszystkich wycałowany i wyściskany, na  drogę Sophie przygotowała dla każdego z nich "wałówkę", bo jeszcze sporo greckiego jedzonka  zostało. Kurt i Sophie  przekonywali Teresę, że ilekroć Kazik będzie musiał przyjechać  do Berlina to ona też powinna z nim  przybyć.  Jak na dwa lub 3  dni to przecież może zostawić Alka pod opieką dziadka Tadka. A jeśli boi  się go zostawić, to niech przyjeżdżają z małym. Bo to bardzo grzeczne i kochane dziecko. Gdy wsiadali już do samochodu  Teresa im przypomniała, że mają koniecznie rozważyć kwestię gdzie rezerwować  dla nich pobyt w Polsce. No gdzie to już ci  mogę powiedzieć - oczywiście te  Bieszczady - zapewnił ją Kurt. Ja  zaraz jutro zacznę sobie  rezerwować  termin urlopu, zgodny z terminem tych ferii. Mam atut, bo nigdy jeszcze nie  brałem w tym terminie urlopu. Szef zemdleje ze zdumienia.  Uuuu, zaśmiał  się Kazik - jak padnie na podłogę to dziurę wybije w podłodze. Chyba  znów mu  się przytyło,  a już  tak  mu  się udało  schudnąć. Schudł, bo był na diecie keto, a gdzieś  wyczytał że to niezdrowa  dieta i zaczął się zdrowo paść słodyczami. Bo chyba go kolejna babka puściła kantem. A on stanu wolnego?-spytała Teresa. Nooo, rozwiedziony chyba  już trzeci raz. Każda go doi finansowo,  a potem znika. Nawet  mi go trochę  żal, no bo to  bardzo porządny facet. Chce pójść na operację zmniejszenia  żołądka. Ale to bardzo ciężka operacja i jeśli nie będzie  miał przy sobie kogoś, kto będzie go pilnował i  dbał o to co je i ile je  po tej operacji,  to ta operacja zupełnie  nie ma  sensu. To facet, który od dziecka  wszystkie  swoje troski i problemy "zajadał".

Droga do Warszawy odbyła  się bezproblemowo. Zatrzymali się dwa razy  na  małych parkingach. Alek przez ćwierć  drogi mówił, że Petela nie ma i rozkładał rączki, Teresa i Kazik  pocieszali  go, że niedługo spotka  się  z dziadkiem Tadkiem, Teresa nawet zatelefonowała do taty i tata  rozmawiał z Alkiem. Mały porozmawiał, potem powiedział rodzicom - Dada ceka na Alka i mame i tate.  Dziecko trochę podrzemało w  drodze, zjadło słodkiego obwarzanka, opowiadało mamie i  tacie co widać za oknem i o godzinie 20,00 już było w ramionach  dziadka Tadka.

                                                                c.d.n.