Noworoczny poranek spowił miasto mgłą. Na trawnikach leżał brudny, mokry śnieg, "ozdobiony" resztkami namiękłych opakowań po fajerwerkach. Teresa patrzyła przez okno i wyobrażała sobie jak wszyscy dozorcy klną brodząc rankiem w tej brudnej paciaji. Poza sprzątającymi dozorcami nikogo nie było, nawet psy jeszcze spały. Kochanie, wracaj do łóżeczka bo się przeziębisz , musimy tę noc odespać, jest dopiero szósta rano wskakuj do łózia- zachęcał Teresę Kazik. Teresa wróciła w objęcia męża mówiąc - kaloryfery zimne, może elektrociepłownicy zaspali, albo jakaś awaria. Właśnie miałam iść sprawdzić czy jest ciepła woda czy będziemy musieli dziś sobie nagrzewać w garze wodę. Ależ jesteś zimna, żebyś tylko nie dostała kataru! Położyłam małemu kocyk na kołderkę, żeby nie zmarzł. Jeśli to awaria w elektrociepłowni to będzie usunięta szybko, jeśli lokalnie, tylko w naszym wymienniku ciepła to trochę potrwa. Wiesz, przysunę łóżeczko małego bliżej do nas. Ja to zrobię, nie wychładzaj się już - zarządził Kazik. I powieszę mu kocyk od zewnętrznej strony. Ze dwa dni temu czytałam, że najwięcej awarii w ciepłownictwie wcale nie jest w duże mrozy ale właśnie wtedy gdy są tylko przymrozki. Niestety nie było wyjaśnienia dlaczego. Dla mnie to bardzo dziwne, ale ja się na tym nie znam, muszę im wierzyć na słowo. Tuląc się do męża Teresa powiedziała- mam nadzieję, że on nie obudzi się jak zwykle o 7,00. Bo jeśli się obudzi, to trzeba będzie mu zrobić mleko- dobrze, że mamy jeszcze to włoskie- instant i przegotowaną wodę w butelce. Ale on tak późno poszedł spać i późno jadł, że mam nadzieję, że się nie obudzi za godzinę.
Po godzinie dziewiątej obudził się Alek. Zaraz po pierwszym "ćwierknięciu" dziecka Teresa wstała, przeniosła go z łóżeczka do ich łóżka, żeby mały nie stał w piżamce, bo nadal w pokoju było chłodno.
Szybko przygotowała dla niego mleko i Kazik go karmił, a ona się w tym czasie szybko ubrała. Przygotowała też cieplejsze ciuszki dla małego i wyszukała ciepły sweter i skarpety wełniane dla Kazika. Zajrzała do pokoju taty, który już był po śniadaniu i czytał w swoim pokoju siedząc w ciepłej bonżurce- Teresa pochwaliła ten wybór i poradziła, by koniecznie założył albo ciepłe filcowe kapcie, albo założył wełniane skarpety, jeśli nie lubi filcowych bamboszy.
Zatelefonowała do Krystiana, żeby dowiedzieć się jak u nich- no i nieco pocieszyła ją wiadomość, że u nich też zimno, czyli awaria nie tylko w jednym budynku ale kawałek miasta jest pozbawiony ciepła. Ponieważ Krystian narzekał, że nie ma ani jednego ciepłego swetra, Teresa powiedziała by przyszedł pożyczyć sobie ciepłą flanelową koszulę i narciarski sweter od Kazika. Alina twierdziła, że ona ma i ciepłe rajstopy i skarpety i ma ciepły dres, więc raczej nie zmarznie.
W kwadrans później przyszedł do nich Kris, twierdząc, że na dworze jest paskudnie. Krystian stwierdził, że musi sobie kupić ciepły dres i ciepłą termiczną podkoszulkę oraz ciepłe męskie rajstopy, tylko nie bardzo wie gdzie to kupić. Teresa podała mu adresy 2 galerii, w których są sklepy z męską odzieżą zaopatrzone również w ubrania sportowe i na pewno znajdzie tam to co mu potrzebne. A na razie Kris pożyczył od Kazika ciepłą koszulę flanelową, ciepłe skarpety i ciepłe dresy. Kazik obiecał bratu, że wybierze się na zakupy razem z nim, bo chce sobie kupić bieliznę termiczną. Umówili się na wypad na następny dzień. Ledwie Krystian wyszedł, zatelefonował Jacek z pytaniem czy u nich grzeją kaloryfery i czy jest ciepła woda. Na szczęście oni obaj byli dobrze zaopatrzeni w ciepłe części garderoby, a Jacek cieszył się , że nie pozbył się ciepłych kocy. Ponarzekali zgodnie na pogodę, pożyczyli sobie wzajemnie miłego dnia i się rozłączyli.
Wieczorem zatelefonował do Teresy Kris - rozmawiał z panią Marią, ale pani Maria stwierdziła, że ona nie czuje się na siłach by być codziennie u "pana mecenasa" i praktycznie prowadzić im dom. Zresztą jej się wydaje, że to wcale nie będzie korzystne dla Aliny takie całkowite zwolnienie ją od wszelkich obowiązków domowych. To byłaby taka powtórka jak z czasów gdy Alina była w domu i niczym się w nim nie zajmowała. A przy wszystkich problemach natury psychicznej lekarze stosują terapię zajęciową, więc takie odciążenie Aliny może jej wcale nie wyjść na zdrowie. Gdyby Alina musiała być w jakimś sanatorium czy coś w tym rodzaju, no to wtedy ze zwykłej sympatii pomogłaby panu mecenasowi w prowadzeniu domu.
Teresa stwierdziła, że pani Maria prawidłowo myśli i byłoby najlepiej gdyby Kris porozmawiał z tym lekarzem który prowadzi Alinę, jakie rozwiązanie byłoby dla Aliny najzdrowsze. Bo co innego gdyby Alina wróciła do pracy a dziecko zostawałoby w domu z opiekunką lub byłoby w żłobku, no ale Alina póki co to nawet nie ma gdzie wrócić do pracy, bo tego biura, w którym pracowała już nie ma. Kris był zdziwiony- nie miał pojęcia, że jej biura już nie ma. No nie ma - czytałam w prasie, że powstały jakieś trzy czy cztery pracownie a w budynku jest teraz kilka instytucji, które jest stać na płacenie czynszu, który zapewne jest bardzo wysoki, bo to centrum Warszawy. Kris, jest teraz pełno różnych spółek, ja też nie mam do czego wrócić. O tyle dobrze, że ZUS wie, gdzie można się zgłaszać po dokumenty- mają taki wykaz, bo przecież kiedyś będą te dokumenty potrzebne do emerytury. Ja swoje wzięłam, bo mi kadrowa je wydała - oczywiście podpisałam oświadczenie, że je odebrałam. Wydaje mi się, że oni powinni byli przysłać Alinie jakieś pismo informujące ją, że firma się rozwiązuje. Być może, że coś takiego oni wysłali na jej stary adres i dostali zwrot, że adresat już tam nie mieszka.
Nie wiem czy wiesz, ale pani Maria u nas to sprząta już tylko raz w tygodniu, bo jej było już za ciężko by codziennie wyjeżdżać z domu do pracy. Poza tym u nas to tylko i wyłącznie sprząta. U ciebie to jednak dość często gotuje. Zresztą ja już doszłam do siebie po tym chirurgicznym porodzie i raz w tygodniu to już jest dla mnie wystarczająca pomoc. Na dobrą sprawę to mogłabym już wcale nie korzystać z pomocy pani Marii. Poza tym tu nie ma trójki dzieci jak u Kurta, tylko jedno małe dziecko, które nie za bardzo brudzi. Co do gotowania - u nas tylko Alek nie potrafi gotować, a każde z nas gotuje i po sobie sprząta. Alina jest mało zorganizowana, bo mama jej tego nie nauczyła. Mama ją wyręczała we wszystkim. Pewnie nie wiesz- Alina to nawet sama sobie głowy nie myła - mama jej myła głowę, choć Alina włosy to ścięła jeszcze w liceum. Wiesz- taka nadmierna troska o osobę dorosłą dobra nie jest. Tak, że rozważ sobie to wszystko w spokoju. A gdyby Alina wyjechała do jakiegoś sanatorium to wtedy pani Maria musiałaby mieszkać u ciebie.
Kris tylko cichutko jęknął i powiedział - chwilami to mnie to wszystko przerasta. No to się pociesz, że mnie często problemy Aliny przerastały - zwłaszcza, że nie wiedziałam nic o tym, że ona ma tę chorobę. I bardzo często ją zwyczajnie opieprzałam. I doskonale rozumiem co przeżywasz. Widzisz- ta choroba ma to do siebie, że cała rodzina w pewnym sensie choruje. I dlatego, w moim odczuciu, powinieneś się skonsultować z tym lekarzem ją prowadzącym. I żeby było dziwniej, to mnie zawsze przerażają te jej cykle euforyczne. Bo wtedy ona nagle wszystko by mogła zrobić- urodzić jeszcze ze dwoje dzieci, zrobić super przyjęcie na 50 osób, mogłaby nawet jeździć samochodem, chociaż duet ona i samochód to murowany wypadek na pustej nawet drodze, mogłaby robić swetry lub czapki na sprzedaż, bo to takie proste, łatwe i przyjemne. I mam sama do siebie pretensję o to, że zachciało mi się ją zaprosić do siebie na święta, a Kazik ciebie wykorzystał byś po nią pojechał.
Tesia - nie ma w tym wszystkim twojej winy. Byłaby gdybyś wiedziała o jej chorobie i gdybyś to przede mną zataiła, ale z drugiej strony jako lojalna przyjaciółka nie masz obowiązku każdego informować o jej stanie zdrowia - nawet teraz. Podobnie jak ty, jestem zdumiony, że tak wiele osób cierpi na tę chorobę. I teraz, gdy znam te objawy, jestem w stanie wymienić kilka osób, znanych mi, które na pewno cierpią na to. Ten lekarz mówił, że ludzie latami nie trafiają z tym do lekarza, bo przecież każdy może być raz na jakiś czas bez humoru lub w stanie nieco euforycznym. Czy wyobrażasz sobie co się musi dziać gdy oboje mają dwubiegunówkę? To musi być absolutny obłęd! Spróbuję się jutro skontaktować z tym lekarzem i dopiero potem wybiorę się na zakupy. Kris - gdy oboje mają to i dziecko ma szansę mieć- tu jest ten plus, że ty nie masz tego. Ciekawie musi być wtedy gdy jedno jest w ciągu euforycznym a drugie w depresyjnym.To chyba musi być istne piekło!
Wiesz Tesiu co jest w tym wszystkim dla mnie najważniejsze - to że mam ciebie i Kazika i że wy oboje mnie rozumiecie. No przecież jesteśmy rodziną, a to chyba do czegoś nas zobowiązuje - powiedziała Teresa.
Wieczorem zaczęły grzać kaloryfery. Co prawda woda nie była gorąca, ale już nieco ciepła. Ale Kazik stwierdził, że i tak wybierze się po tę ciepłą, termiczną bieliznę. I kupi też dla taty- tylko sprawdzi jaki rozmiar dla taty ma być. Taki jak dla ciebie - bielizna ma numerację objętościową głównie a nie wzrostową- poinformowała go Teresa. Opowiedziała mu również też o swej rozmowie z Krisem, którą dopiero co zakończyła.
Wiesz co, kup i dla mnie termiczną podkoszulkę z długim rękawem i rajstopy - tylko nie wiem, czy w tym "Globo" są i damskie rzeczy. I zadzwoń do Jacka - może i oni są takimi zakupami zainteresowani.
Następnego dnia do "Globo" pojechała niemal wycieczka - nieduża bo tylko pięciu facetów - tata też się na wyjazd załapał. A do lekarza prowadzącego Alinę Kris był umówiony na godzinę 14,00. Pogoda była nadal paskudna, więc Teresa z małym została w domu. Teresa sądziła, że w ciągu godziny to panowie uwiną się z zakupami, ale gdy minęły dwie godziny poczuła się nieco zaniepokojona, zwłaszcza, że owa galeria handlowa była naprawdę niedaleko od ich domu. Alek chodził po domu i co jakiś czas mówił- "tata nie ma, dada nie ma" i rozkładał rączki w geście niemocy. Wrócili po niemal trzech godzinach. Okazało się, że po prostu zasiedzieli się na kawie w "galernianej " kawiarni. Kazik oprócz tego co planował dla siebie i Teresy kupił dla Alka dwuczęściowy kombinezon. Dla Teresy bieliznę termiczną w kolorze "ochronnym", czyli ciemno- popielatym i bardzo ładny dres w kolorze "nie ochronnym", czyli ciemno błękitnym. Dla siebie i taty kupił również dresy jasno-granatowe i w tym samym kolorze dres dla Alka, ale już o rozmiar większy niż na teraz. Dresy były świetne gatunkowo i jak na ten sklep to nawet nieomal tanie. Zajrzeli również do Empiku i Kazik pomógł bratu w kupieniu książeczek dla Tadzia. A co kupiliście dla Aliny?- zapytała Teresa. Nic - bo Kris nie wie jaki rozmiar nosi Alina, a poza tym to Alina twierdzi, że zawsze musi wszystko wpierw zmierzyć nim kupi, więc Kris nic jej nie kupił. Alek z wielka powagą przymierzał wpierw kombinezon, potem dres. Kombinezon też miał jeszcze zapas rozmiarowy, a był wygodniejszy do ubierania bo to były spodenki zszyte z kamizelką i na to kurtka z odpinanym kapturem. A w wytwornym nowym dresie ( takim jak taty i dada) to chodził do wieczora.
c.d.n.