poniedziałek, 22 października 2012

Dlaczego?

Dlaczego nie mogę wyjść za  mąż? Dlaczego każdy związek mi się rozwala? Dlaczego każdy facet
wpierw jest słodki jak miód, a potem nie dzwoni, unika rozmowy ? Dlaczego nikt mnie nie kocha?
Takie właśnie pytania zaprzątały od dłuższego czasu głowę Justyny. Miała już 46 lat i bardzo, bardzo
chciała znalezć kogoś, z kim mogłaby się razem zestarzeć.
Całe dorosłe życie Justyny było jednym, wielkim czekaniem na miłość, a raczej na kogoś, kto ją
pokocha.
Justyna jest naprawdę ładną kobietą - zgrabna , o regularnych rysach, niezbyt wysoka , ma gęste
włosy, ostatnio w kolorze kasztanowym., ładne, ciemno  brązowe oczy.
Ukończyła  studia humanistyczne, osiągnęła magiczne  literki mgr przed imieniem i nazwiskiem.
Ma nawet własne M 3,  jest  niemal samowystarczalna.
Niemal - bo często miewa okresy, gdy jest  bez pracy, a wtedy korzysta z pomocy swych
rodziców, którzy  najchętniej wzięliby jedynaczkę z powrotem do siebie do domu i nadal się nią
opiekowali.
Całe swe życie odkładali pieniądze na posag dla Justyny,  kupili jej mieszkanie, a cenna biżuteria
"rodowa" czeka już na  nią. Bo rodzina Justyny była ongiś bogata i choć w okresie powojennym
 stracili  kilka domów, pozostały różne kawałki ziemi, która dzięki temu, że była w różnych
miejscach - ocalała. Dziadek Justyny  dał w dzierżawę kilka poletek, sam zostawił sobie kawałek
pola niedaleko Warszawy. Z czasem zajął się ogrodnictwem., a prowadzona przez niego szklarnia
i kawałek pola kalafiorów dawały dobre zyski. Nie da się ukryć, że pierwsze dwie przyczepy
pełne młodych kalafiorów  pokrywały koszt  średnio wypasionego mercedesa.
Przed śmiercią dziadek sprzedał ziemię, a wszystkie   pieniądze  ze sprzedaży zamienił na dolary i
założył Justynie konto dolarowe w Banku.
Justyna prowadziła dość spokojny tryb zycia, co jakiś czas zakochując się na śmierć i życie w którymś
ze znajomych panów.
Co jakiś czas  rodzice,  ciotki, znajome rodziców, dowiadywały się, że Justyna lada moment wyjdzie
 za mąż. Że tym razem to jest właśnie  ten jeden, jedyny, który ma takie same zainteresowania jak
Justynka,  wszędzie razem chodzą, co tydzień są na rodzinnym obiedzie u rodziców Justyny, żyć
bez siebie nie mogą, są w siebie zapatrzeni,  już planują ślub, cały czas trzymają się za ręce.
Idylla trwała przeważnie  około pół roku, czasem nawet dłużej,  a potem coraz rzadziej się
słyszało o danym kandydacie na męża, wreszcie wszystko cichło,  a Justyna chodziła wielce
przygnębiona. Mama Justyny wszystkim tłumaczyła,  że to była pomyłka, że ten człowiek
absolutnie nie nadawał się na męża. Co prawda nigdy nie mówiła dlaczego się nie nadawał, a przez
grzeczność nikt się nie dopytywał.
Mama Justyny uważa, ze teraz nie ma dobrych, poważnych kandydatów do zamążpójścia. Jest
bardzo rozczarowana i...obrażona, że nikt nie docenił wdzięków fizycznych i intelektualnych jej
córki.
Justyna też nie umie rozwiązać tej zagadki.
Od   miesiąca Justyna zaczęła się spotykać z kolejnym panem, ale o tym fakcie nie poinformała
tym razem swej mamy, ale mnie. Nie bardzo wiem  dlaczego, bo ja też nie wiem, dlaczego
jej  każdy związek "przemija z wiatrem".
Ale poradziłem Justynie, by poszła do psychologa . To chyba dobra rada.Ciekawa jestem czy pójdzie.












środa, 3 października 2012

cz. X

Czas pędził do przodu jak szalony. Darek znów musiał wyjechać na szkolenie, tym razem za ocean
i to na całe dwa miesiące.
Dzwonił niemal codziennie, dopytywał się  co Iza porabia, jak się czuje, podpytywał o to,czy aby na
pewno je  regularnie obiady, narzekał, że tęskni już za powrotem do kraju.
Kilka dni przed powrotem do Polski, Darek przysłał Izie trzy róże, każdą w innym kolorze.
Pachniała tylko ta żółta, czerwona i biała, choć piękne, zupełnie nie pachniały. Zamiast kartki
Darek napisał maila:  "rok temu Cię poznałem, pamiętasz jeszcze? Jeśli tak, przyjdz po mnie na
lotnisko."
Trudno nie pamiętać - pomyśjała Iza. Wyglądałam z całą pewnościa jak potwór, dobrze , że mu
chociaż mieszkania nie zanieczyściłam. Jak ja mogłam się tak spić tymi drinkami?
Zaczęła przypominać sobie tamten dzień i Darka, który chyba  był bardzo zaskoczony takim obrotem sprawy.Chyba nikt nie byłby zachwycony, gdyby nagle obca,  zalana w trupa dziewczyna wylądowała
mu w łóżku. Przypomniało się jej, że Darek gdzieś wyszedł, a ona została, by pospać i "dojść do siebie".
Pojechała na lotnisko po Darka. Przywitał się bardzo serdecznie, co chwilę ją obejmował w taksówce.
Pojechali wpierw do mieszkania Darka, by zostawić walizki i by się mógł nieco ogarnąć po podróży.
Iza proponowała, by może jednak  troche odpoczął, ale Darek nie chciał.
Szkoda czasu, mam tyle do nadrobienia, powiedział. Zaczekaj chwilę, zaraz będę gotowy.
Iza usiadła na   wersalce i wzrok jej padł na sporej wielkości plakat. O, - pomyślała- to ten sam,
który wtedy zobaczyłam, sądząc po kolorach. Przyjrzała się mu uważniej - na plakacie, w żółtej
koszulce stał obok roweru jakiś kolarz.
Gdy Darek wrócił z łazienki, zapytała wskazując na plakat- interesujesz się kolarstwem?
Darek uśmiechnął się  i odpowiedział - kolarstwem nie, ani trochę, ale tym człowiekiem. To Armstrong.
Równie dobrze mógłby powiedzieć Izie, że to  Marsjanin, Iza zupełnie nie interesowała się sportem.
Wyraz twarzy Izy wskazywał, że nie ma pojęcia o co chodzi.
Darek usiadł obok Izy, objął ją ramieniem i zaczął mówić :
"Muszę  ci coś ważnego powiedzieć. Każde z nas ma swego mola, który go gryzie, ale ja już swego
pokonałem. Tobie brak pewności siebie, sama siebie nie doceniasz, ale to pewnie uda nam się zmienić, to zależy  od nas, ciebie i mnie. A ja, trzy lata temu,  byłem  podobnie jak teraz na szkoleniu. W czasie
brania prysznica odkryłem w pachwinie twardy, niebolesny guzek.Tak twardy, jakby był ze szkła lub
drewna, spory, zupełnie jak orzech laskowy. Poczekałem dwa dni, a on nie zniknął. Poszedłem do
lekarza i dostałam skierowanie  na kilka badań - tomografię komputerową i badania krwi. Gdy
postawiono diagnozę  wpadłem w panikę. To był nowotwór jądra. A guzek to był tak bardzo zmieniony
węzeł chłonny. Za dwa dni byłem już po operacji. Usunięto jądro i kilka węzłów  chłonnych.
Wróciłem do Polski z wypisem ze szpitala, pełnym rozpoznaniem, skierowaniem na dalsze leczenie.
Dostałem chemię. Po pół roku badanie wykazało, ze jeszcze jakis węzeł chłonny jest powiększony.
Znów znalazłem się pod nożem, węzeł usunięto, przebadano. I choć nie było w nim komórek rakowych.,
zaordynowano mi kolejną chemię, tak na wszelki wypadek.
Co pół roku  miałem badania i wg lekarza już nic więcej się  złego  nie wydarzyło.
Ale ja wpadłem w depresję, jedyne co mi chodziło po głowie, to ta choroba nowotworowa, jej skutki, możliwość nawrotu lub przerzutów.
Przestałem się czuć pełnowartościowym facetem, bałem się kontaktów z kobietami. Doszedłem do
wniosku, że nie mam prawa jakiejkolwiek kobiecie zawracać głowę swą osobą.
Bo nie wiadomo, czy będę mieć dzieci, to raz , a poza tym  może jednak nie powinienem, bo po co
obciążać dzieci jakimś wadliwym genem?
O mojej chorobie wie tylko Majka, to ona dała mi ten plakat. Bo Armstrong pokonał raka, a potem kilka razy wygrał  wielki Tour de France.
Przeraziłem się , gdy zorientowałem się, że mi się podobasz, że Cię lubię. Bałem się powiedzieć, że
nie jestem pewien swej sprawności, że nie wiadomo, czy mimo wszystko nie zachoruję, że może jednak
nie wszystko jest tak, jak to widzą nasi lekarze.
Byłem teraz na badaniach w tej klinice, w której byłem wtedy operowany. Trochę mnie to nadszarpnęło
finansowo, ale badania wykazały, że naprawdę wszystko jest w  porządku. Pod każdym względem, jeśli
idzie o stronę rozrodczą. Bo na to, że się w Tobie zakochałem, nic mi nie poradzili, lekarstw nie dali.
A teraz, moja miła, wszystko zależy od ciebie."
Iza siedziała nieruchomo, niemal ogłuszona cichym głosem Darka. Z nadmiaru wrażeń rozpłakała
się, a Darek ją tulił i uspakajał, niepewny co te łzy oznaczają.

                                                                       Epilog
W kilka miesięcy pózniej Darek  i Iza  byli na ślubie jego byłej żony. W następnym miesiącu odbył się
ich ślub, a Milan wyraził chęć zamieszkania do czasu swej pełnoletności u Darka i Izy.  Iza dość nagle
została matką  dużego, bo kilkunastoletnego dziecka.  Jakoś poradziła sobie z tym faktem.
Wspólnego dziecka nie  posiadają, wcale im się do niego nie spieszy.  Darek w dalszym ciągu
regularnie chodzi na badania, za każdym razem oboje umierają z niepokoju, jaki będzie wynik.

wtorek, 2 października 2012

cz.IX

W sobotę póznym popołudniem, gdy Iza porządkowała swoją garderobę, zadzwonił dzwonek domofonu.
To dzwonił Darek - Iza otworzyła bramę, swoje drzwi wejściowe i szybko zamknęła drzwi od sypialni.
W takich chwilach bardzo cieszyła się, że ma więcej niż jeden pokój. Bałagan ginął wówczas za
zamkniętymi drzwiami.
Wkrótce na progu mieszkania stanął Darek i ....jego  syn. Darek przedstawił Izie swego syna, a synowi powiedział, że to jest własnie  jego serdeczna przyjaciółka, a nawet dziewczyna. Iza skwitowała wszystko
mdłym uśmiechem i zaprosiła ich do mieszkania.
Tak naprawdę poczuła się niekomfortowo - zupełnie nie była psychicznie przygotowana na taką wizytę.
Co innego wiedzieć , że Darek ma syna a co innego spotkanie "na żywo".
Darek wiedział, że Iza jest zaskoczona i niezbyt zadowolona, więc szybko zaczął tłumaczyć, że wpadli tylko na moment. Chcą tylko wypożyczyć materac, bo rozkładane łóżko jest, ale gdzieś przepadł materac od
niego.
Izie żal się zrobiło Darka - nie wyglądał najlepiej.Miał zapuchniętą nieco twarz, czerwony nos i wyraznie
był mocno nieszczęśliwy.
Miał odstawić syna do swych teściów, ale ci byli właśnie na działce za miastem i mieli wrócić dopiero
w niedzielę wieczorem, więc musiał dziś wziąć syna  do siebie na jedną noc i cały następny dzień.
Iza zaproponowała im gorącą kolację, a Darek przyjął propozycję z wielkim  entuzjazmem.
Chłopak cały czas milczał , tylko po kolacji powiedział, że jedzenie było pyszne, lepsze niż w domu.
Iza zaproponowała, by zamiast brać materac, obaj zostali na noc. Milan miał spać w "gabinecie" Izy, Darek
w pokoju dziennym.
Milanowi  bardzo się ten plan spodobał, Darek był wręcz zachwycony, a Iza - zastanawiała się co ją napadło.
Po kolacji Darek z synem pozmywali, powycierali naczynia, nawet je pochowali. Darek był bardzo zmęczony i już około dziesiatej wieczorem poszedł spać, ale do gabinetu Izy.  Milan i Iza oglądali jeszcze
jakiś  film. Milan niechętnie rozmawiał, bo rozmowa w języku polskim wyraznie mu sprawiała trudności.
Iza z kolei nie znała na tyle dobrze niemieckiego by prowadzić konwersację. Zresztą nie bardzo wiedziała
o czym ma z Milanem rozmawiać.
Przed północą  wyekspediowała Milana do łóżka.
Długo nie mogła zasnąć,od nowa analizując swój związek z Darkiem. Wreszcie zmęczona rozmyślaniem zasnęła.
Obudziło ją delikatne pukanie do drzwi. Zerknęła na zegarek - była już dziewiąta. Proszę - zawołała,
naciągając kołdrę pod brodę. Do sypialni wkroczył Darek, niosąc tacę z kawą, tostami, dżemem. Na tacy
 były przygotowane 2 porcje, więc rozsiadł się wygodnie na brzegu łóżka  i zaczęli jeść. Iza żałowała, że nie zmieniła wieczorem piżamy - była w niebieskiej piżamie w czerwone.....kokardki.Wyglądam jak nienormalna, pomyślała z paniką.
Ale Darek nie zwracał najmniejszej uwagi na jej piżamę. Ponownie usprawiedliwiał się, że przyszedł bez
uprzedzenia z synem. Twierdził, że bardzo chciał by Milan poznał Izę i wyrażał nadzieję, że przedstawienie jej Milanowi jako serdecznej przyjaciółki i zarazem dziewczyny nie sprawiło jej przykrości.
Iza zdobyła się na odwagę i powiedziała : "mówisz o mnie, że jestem Twoją przyjaciółką, a ja ciągle mam wrażenie, że nie mówisz mi o sobie wszystkiego". Darek obrzucił ją uważnym spojrzeniem, pocałował w  rękę i powiedział:  "Daj mi jeszcze trochę czasu, wciąż jeszcze nie wiem na czym stoję, choć to nie moja wina. Nie chcę Cię skrzywdzić, przysięgam". Iza poczuła w żołądku zimny, maleńki kawałek lodu.
cd.n