sobota, 29 sierpnia 2009

156. 2009 ROK SŁOWACKIEGO

Nie wiem dlaczego, ale jakoś umknęło mi, że ten rok jest Rokiem
Słowackiego.
Zawsze wydawało mi się, że jego życiorys jest jakiś niejasny, niedopo-
wiedziany.
Niewątpliwie nie miał dobrych kontaktów z ludzmi. Niektórzy byli
przekonani ,że jest zazdrosny o Mickiewicza, inni uważali go za nie
całkiem normalnego.

Po roku 1842 twórczość Słowackiego i całe jego życie uległy zasadni-
czej zmianie. Słowacki bowiem , jak wielu innych Polaków na emigracji
we Francji, spotkał Andrzeja Towiańskiego.

Towiański był postrzegany dwojako- w oczach jednych był mistykiem,
prorokiem i geniuszem, inni widzieli w nim hochsztaplera i Rasputina
polskiej emigracji.

W katedrze Notre Dame Towiański wygłosił przemówienie do Polaków.
Dla wielu był to wstrząs, bowiem historię opisywał jako pochód
duchów idących ku Bogu. Duchów, które za popełnione grzechy zosta-
ją uwięzione w ludzkich ciałach.
Polakom wyznaczył Towiański uprzywilejowaną rolę tych, którzy
wkraczając na drogę pokuty, mają otworzyć nową erę w dziejach ludz-
kości i poprowadzić wszystkich do nieba.
W tym celu założył Koło Sprawy Bożej, do którego przyłączyło się
wielu emigrantów polskich, oraz Słowacki i Mickiewicz.

Polscy emigranci byli słabo zintegrowani ze społeczeństwem Francji,
mieli poczucie obcości, a silne uczucia patriotyczne nie pozwalały im na
spokojne zapuszczenia korzeni, na to nakladały się też kłopoty językowe.
Nie powinno nas dziwić, że Towiański zawładnął tak silnie psychiką
swych zwolenników , że zaczęli się uważać za wybrańców. Psychiatria
zna takie przypadki- jest to "indukowane zaburzenie urojeniowe".
Induktorem był Towiański.

Wydawać by się mogło, że gdy osoba zaindukowana wyjdzie spod wpły-
wu jednostki indukującej, jej urojenia ustąpią. Słowacki wprawdzie w
1843 roku zerwał stosunki z Kołem Sprawy Bożej, ale tylko dlatego,
że był przekonany o tym, że on również został w jakiś sposób przez
Boga namaszczony.

Słowacki zaczął uważać się za ducha wiodącego i zaczął tworzyć własny
system mistyczny.Twierdził, że latem 1844 roku w Pornic nad Atlan-
tykiem doznał na skałach objawienia, podczas którego przeżył zjedno-
czenie z Synem Bożym, Bogiem i całością stworzenia.
W "Genezis z Ducha" pisał: "Jam się nagle uczuł w przeszłości Nieśmier-
telnym, Synem Bożym, Stwórcą widzialności". Uznał, że poznał już
cała Prawdę. Zaczął w swoim poczuciu rozumieć wszystko, nie było już
przed nim żadnych tajemnic, znał zarówno przeszłość jak i przyszłość.
W terminach psychaiatrycznych taki stan umysłu nazywany jest
iluminacją urojeniową.

Od momentu owego olśnienia Słowacki zaczął twierdzić, że stał się
szczególnym medium pomiędzy ludzmi a Bogiem.
Był pewien, że głosił słowo usankcjonowane przez Stwórcę.
Psychiatria określa takie przypadki jako urojenie wielkościowe.
Jednocześnie owe prawdy głoszone przez poetę, choć osadzone w tra-
dycji Pisma Świętego, stały w sprzeczności z oficjalną doktryną
głoszoną przez Kościół.

Słowacki uważał, że ma misję związaną z przekazaniem ludziom swojego
systemu mistycznego- idei genezyjskiej. Wielokrotnie podkreślał, że to
Duch dyktuje mu treść jego zapisów. A jeśli nie była to tylko przenośnia,
jeśli słyszał przemawiający głos, doświadczał halucunacji głosowych?
A może były to objawy schizofrenii paranoidalnej?

Pod koniec życia Słowacki bardzo się zaniedbał. Z wymuskanego dandysa
stał się ascetą. Ograniczył krąg znajomych do osób wyznających te same
prawdy co on. Z osoby zainteresowanej światem, sprawami emigracji,
zmienil się w samotnika, którego nie obchodziła codzienność i realia.
Zerwał również wieloletnią przyjazń z Krasińskim.

Analizując życiorys Słowackiego po spotkaniu z Towiańskim, nie możemy
jednoznacznie stwierdzić, że cierpiał na jakąś chorobę psychiczną. Być
może przeżywał jakieś załamanie psychiczne.

A nawet gdyby był chory psychicznie, to fakt ten w żaden sposób nie
podważa wartości literackiej jego dzieł z okresu mistycznego.
Kto wie - może bez tego "dodatku szaleństwa" wcale by nie powstały?

Fryderyk Nietzsche, Wacław Niżyński, Vincent van Gogh, Filip Dick-
wszyscy oni chorowali psychicznie, co nie zmienia faktu, że ich
twórczość do dziś uznawana jest za wielką.

Do końca roku 2009 jeszcze trochę czasu zostało, to nie będzie jedyny
post o Słowackim.