sobota, 9 września 2023

Córeczka tatusia - 6

 W poniedziałek, gdy Marta wychodziła ze  swojej uczelni przed budynkiem zobaczyła Wojtka, który nigdy po  nią nie przyjeżdżał,  bo zajęcia na  swojej uczelni  kończył znacznie później. Na jego widok zamiast się ucieszyć......zdenerwowała  się, bo pomyślała, że stało się  coś niedobrego  z tatą.  Co  się stało?-zapytała.  Nic się nie  stało, po prostu przyjechałem po swoją narzeczoną, żeby  mi jej ktoś nie porwał. Wyszedłem wcześniej, więc pojedziemy teraz-zaraz do tego Archiwum i może  załapiemy się na te numerki.

Daj buźki zamiast prowadzić śledztwo - niech  wszyscy  widzą, że masz faceta i nie jesteś wolna. Gdy "dała  buźki"  wsiedli do jego samochodu  i pojechali na Służewiec. No ale nie mamy tych starych metryk - zauważyła.  No to co? - zapewne  mało kto ma - tylko dowód osobisty jest potrzebny- dzwoniłem tam dzisiaj. Dziś jest jakiś  dobry dzień na  załatwianie  spraw. I umówiłem się na drugą  część tygodnia z facetem, który będzie moim promotorem.  Jeśli nam nie  wydadzą dziś tych metryk to napiszemy upoważnienie dla tatki  - mam nawet jego numer  Dowodu Osobistego, bo go poprosiłem  by mi podał.

Szalenie  się uaktywniłeś - stwierdziła Marta. No to ci jeszcze powiem, że posprzątałem dziś mieszkanie i dołożyłem  jeszcze jeden zamek do drzwi, do którego moi szanowni  rodzice nie mają klucza. Dlaczego? Co dlaczego? Sprzątnąłem,  bo po zabraniu przez  moich  rodziców rzeczy cioci wyglądało jakby tajfun przez  chałupę przeleciał. Przy okazji wywietrzyłem elegancko pokój w którym była ciocia i wywaliłem materac z jej łóżka bo nie  wyglądał  najlepiej i wyobraź  sobie, że  w ciągu godziny  już   się komuś przydał. Mam  w planie odmalowanie tego pokoju, ale  chyba wynajmę kogoś  do tej roboty. Mogę  wtedy go pilnować i pisać jednocześnie pracę.  A dlaczego dodałem jeszcze jeden  zamek? Bo pewnie mieszkanie będzie stało puste. Przecież nie  chcesz by tata mieszkał sam. Rozmawialiśmy wczoraj o  tym z tatą. Po ślubie mamy przecież  mieszkać  z nim razem. Przed ślubem będę mógł u was nocować, żebyśmy nie tracili  czasu na randki, bo ja  muszę pisać  a ty żebyś  się  spokojnie uczyła.  Tak  się  dogadałem z twoim tatą. A to moje  mieszkanie możemy udostępniać  mojemu ojcu gdy raz na jakiś czas tu  zjedzie  sam albo z matką.

A ślub możemy wziąć albo w Wilanowskim  USC albo Ursynowskim i wtedy zapłacimy  raptem 84 złote,  Albo możemy  zamówić  sobie urzędnika by udzielił ślubu poza USC i wtedy zapłacimy 1000zł. Można płacić przelewem lub gotówką, z tym,  że inne jest konto  do opłaty za ślub poza USC. Już to też  dziś sprawdziłem. Moja matka jest na mnie wściekła, że wyjechałem tu na studia, bo oni chcą byśmy wszyscy mieli obywatelstwo austriackie  (można mieć dwa, jak w Niemczech) tylko trzeba nieprzerwanie mieszkać 6 lat. Oni oczywiście już mają, ja też mógłbym  mieć bo nadal jestem u  nich zameldowany, więc niby  mieszkam, ale nie wystąpiłem o "ichnie" obywatelstwo, więc  cierpi bo niestety ona  nie może o nie dla mnie wystąpić. 

Rzeczywiście  ten dzień był dobry na  załatwianie  różnych spraw - nie  dość, że dostali numerki, to  powiedziano im, że za dwie  godziny będą mogli odebrać swoje metryki. No to w takim razie  pojedźmy do domu, zjemy szybko jakiś  lunch  i wrócimy. Nie przepadam  za  jedzeniem  na mieście- stwierdziła  Marta. Lubisz omlet? Mogę  zrobić taki szybciusi lunch czyli omlet  z groszkiem zielonym. A obiad  to zjemy gdy wrócimy. Zobaczę przy okazji co trzeba do domu dokupić. Musisz mój kochany zacząć jeść obiady  z prawdziwego zdarzenia a nie te ze studenckiej jadłodajni. Należy  dobrze odżywiać twój mózg, bo musisz  napisać dobrą pracę. Będziemy  jedli dużo warzyw i owoców, minimalne ilości wieprzowiny, z mięsa głównie drób,cielęcinę, ryby. Podasz mi listę  tego, czego absolutnie  nie jadasz i tego co najbardziej  lubisz. Ty masz zajęcia na Nowowiejskiej chyba. Tak. Ale teraz to już mam stosunkowo mało zajęć, nie ma już siedzenia cały dzień na uczelni. Teraz  sporo w domu pracuję. To dobrze, tata ci zawsze coś podsunie do zjedzenia. Tata świetnie  gotuje a poza  tym lubi to robić. Bo ja co prawda gotuję nieźle,  ale jak tata mówi "same  wynalazki" żeby  przypadkiem za długo przy garach  nie stać. Ale rosół to raczej bardzo  długo gotuję - kiedyś gotował się do 5 rano, bo o nim zapomniałam- ale był na takim najmniejszym gazie. Dobrze, że tata tego nie  widział, bo zdenerwował by  się.

Szybko zjedli lunch i pojechali z powrotem do Archiwum. Tacie Marta  zostawiła kartkę  z informacją, że pojechała z Wojtkiem  do Archiwum, zjedli w  domu lunch  i wrócą pewnie  za 3 godziny. 

W drodze  do archiwum Wojtek  rzucił propozycję  by od  razu dziś zdecydowali się, w którym USC chcą brać ślub  i tam wpadli zorientować  się jakie  są terminy oczekiwania na tę uroczystość. Ja myślę, że możemy wziąć ślub na Ursynowie, mają tam  całkiem ładny ratusz z dobrym, rozległym parkingiem. A ja muszę na  nasz  ślub zaprosić kilkanaście osób, więc trzeba  będzie zorganizować toast z jakąś mini zagryzką. I żeby zminimalizować liczbę osób na pewno nie  wybierzemy soboty. Zresztą soboty są z reguły mocno "obłożone"  - to wiem od kolegów. Zastanawiam się nad  tym ślubem poza USC, ale nie bardzo widzę gdzie można by to zrobić. Gdybyśmy mieli jakąś willę z ogrodem to wtedy można  by coś takiego wymodzić.  A tak nawiasem - jaki jest twój stosunek do posiadania jednorodzinnego domu o powierzchni mieszkalnej do 200 metrów kwadratowych? Bo ja wiem?- zastanowiła  się Marta. Na pewno domek pod  Warszawą to mi  zupełnie  nie pasuje, bo kiedyś zapewne zafundujemy sobie  jakieś  dziecko i gdy będzie w  wieku przedszkolnym  a potem  szkolnym to nam nosem wyjdzie  wożenie bachora do  szkoły, bo dobre lokalizacje  to już dawno są zabudowane.  A w Warszawie to raczej już nie ma  szansy na  nowy dom- to wszystko co  się teraz  buduje to jest ze 30 km od  centrum miasta i nim się ucywilizuje i będą wszelakie  zdobycze jak  sklepy, opieka  zdrowotna, szkoła, przedszkole to schodzi lekko 5-10 lat. A czemu pytasz? 

Bo znajomy, który ma taki segment na Ursynowie ma zamiar opuścić Polskę i pyta czy jestem zainteresowany kupnem. Pomyślałem, że obejrzeć  można i się nad  tym zastanowić. Oczywiście musiałbym zaraz  sprzedać to mieszkanie które mi wnet powinni oddać do użytku i szybko podjąć pracę, żeby wziąć kredyt w jakimś banku. Powiedziałem mu, że teraz to  się żenię i muszę to wpierw z tobą omówić. Lokalizacja jest  w porządku , to jest takie mini osiedle, na Kabatach, podłączone  do mediów  miejskich. Twój tata mówił mi niedawno, że gdy był już po rozwodzie to przegapił kupno domku na Sadybie - ktoś go sprzedawał bo nie miał forsy na podłączenie go do miejskich mediów, więc  go sprzedawał,  a tata go nie kupił bo był spory ogród i bał  się, żebyś  sama  siedziała w domu po powrocie  ze  szkoły. Możemy tam wszyscy razem podjechać i obejrzeć. Facet ma  wobec  mnie pewien dług, głównie wdzięczności, bo mu coś prawie darmo opracowałem i  czuje się zobowiązany. Bo jeszcze  się zdarzają na świecie porządni ludzie. To na końcu Ursynowa, ale niedaleko jest już zbudowana końcowa  stacja metra. Za to blisko spacerkiem do Lasu Kabackiego. A nim się ewentualnie  rozmnożymy to i  szkoła tam będzie. Zaproszę go na  ślub,  to dobry klient.  Zresztą szkół i przedszkoli  to na Ursynowie  nie brak. Szalenie  się ten Ursynów rozrasta i zabiera stare podwarszawskie osiedla. Ale trzeba przyznać, że jest nieźle zaprojektowany. Co prawda trafienie gdzieś bez planu osiedla grozi śmiercią lub kalectwem, bo nazwa ulicy dziwnym trafem  nie odpowiada  adresowi, pod którym stoi dany budynek. 

Nie rozumiem o co biega - stwierdziła Marta. Wyjaśnij mi to.  No bo jedziesz ulicą o jakiejś tam nazwie a budynki po obu stronach tej ulicy mają zupełnie inne adresy- popatrz- i zaczął rysować- jedziesz np. ulicą jakiegoś  pana o nazwisku R. a na budynkach po prawej  stronie są adresy ulicy na literę M. a po lewej na literę S., ale  adresu zgodnego z ulicą  którą jedziesz nie uświadczysz.  No normalnie oszaleć można. Ja już to rozgryzłem, ale dopiero jak widzisz  plan osiedla to zobaczysz na czym to polega. To jest jakby zbiór malutkich osiedli, nie mających adresowo nic  wspólnego z tą główną ulicą. Istne kuriozum adresowe. Ale osiedle fajne, już jest tam pełna  cywilizacja. No i sporo jest domów z cegły a nie z wielkiej płyty. Te wcześniej budowane to były głównie z wielkiej płyty. 

Oczywiście możemy popatrzeć na ten segment. Mam  tylko nadzieję, że nie ma  tam za wiele ogrodu bo ja to raczej  z tych które  są  beztaleńciem  ogrodniczym.  Albo  doniczkowy kwiatek  zasuszę  albo  zatopię- nie ma trzeciej opcji. I na pewno nie będę niczego hodowała  w ogródku i na  wszelki wypadek powinna tam  być posiana trawa taka jak na boiska sportowe, bo jest wytrzymała, więc może i moją opiekę by wytrzymała. Wojtek zaśmiewał się, ale Marta powiedziała bardzo poważnie - ja nie żartuję, naprawdę nie mam talentu do hodowli roślin. I poważnie się zastanawiam nad  tym czy będę miała  kiedyś ochotę na dziecko - może odziedziczyłam geny po matce i dojdę  do wniosku, że  dzieci to nie moja   bajka. Przemyśl jeszcze dokładnie czy na pewno chcesz mnie za żonę.       

Już to przemyślałem. Kilku naszych kolegów ze szkoły już się rozmnożyło, na studiach też już mam kilku dzieciatych. Na pewno nie przewiduję dziecka w najbliższej przyszłości i też nie  wiem czy posiadanie dziecka to moja  bajka.  Za to wiem i jestem pewien, że chcę być z tobą razem. Męczę się gdy cię nie ma obok  mnie.

Gdy odebrali  odpisy swoich metryk i wyszli z Archiwum Marta powiedziała - czy ty naprawdę zaprosisz swych, w pewnym sensie  służbowych,  znajomych?  Tak, jak najbardziej. Kontaktów prywatnych niemal nie mam, kolegów z uczelni raptem dwóch na tyle dobrych, że mogę ich na ślub zaprosić. W czasie gdy się nawiązuje przyjaźnie to ja byłem w Austrii, a na takich studiach jak  moje to się raczej nie  nawiązuje przyjaźni. Praca informatyka raczej nie  sprzyja takim kontaktom.  

No to w takim razie pojedźmy do tego Pałacu Ślubów, bo tam jest możliwość  zorganizowania toastu, a skoro nam dzień jest obojętny, to może jakiś termin się znajdzie za te 30 dni. Poza tym to jest miejsce  dość znane, łatwo  trafić i łatwo dojechać miejską komunikacją.  

A ty zaprosisz jakieś swoje koleżanki z uczelni?  Nie, nie mam tam jakichś aż tak zaprzyjaźnionych dziewczyn, żeby je  na ślub  zapraszać. Z dziewczynami z liceum  też  się kontakty pourywały. Niby wszystkie się wybierały na  studia a z tego co wiem to połowa wyjechała do pracy poza kraj, z pięć rzeczywiście studiuje w Warszawie, część robi tylko licencjaty, z tej piątki to jedna poszła na polonistykę, jedna na prawo a reszta  to nie wiem. Rodzinę , z uwagi na ten  rozwód też mamy mocno okrojoną. Tata był jedynakiem,  a dziadkowie jakoś dość  wcześnie poumierali.

Swoją matkę ostatni raz to widziałam na  sali sądowej w czasie rozprawy. Nie mam pojęcia czy jeszcze żyje,  czy jest w Polsce czy  może gdzieś wyjechała  na stałe. Nigdy jej nie obchodziłam a  po rozprawie to zapewne była na  mnie śmiertelnie obrażona, że wybrałam tatę. A powinna mi być wdzięczna, że jej spadłam z głowy,  skoro mało ją  obchodziłam. Długo nie wiedziałam, że tata zrezygnował z alimentów i dopiero gdy miałam z 15 lat dotarło do mnie, że chodziło mu o odizolowanie  mnie od  niej, skoro tak naprawdę ja jej wcale nie obchodziłam. Już dawno jestem dorosła,  ale nadal nie rozumiem jak można wykreślić  ze  swego  życia własne dziecko. Rozumiem, że można przestać kochać swego męża gdy ten nie jest dobrym mężem, ale nie  rozumiem jak można porzucić dziecko, które niczemu wszak nie zawiniło. Ja w ogóle  wiele spraw z obszaru damsko-męskiego nie  mogę pojąć. Nie rozumiem jak można się wbagnić  w nieplanowaną ciążę, bo wszak już nie  średniowiecze. Jeśli nie kochała taty, nie pragnęła  dziecka, to mogła po prostu nie brać z nim ślubu a mnie dać do adopcji. Jest mnóstwo małżeństw które chcą adoptować dziecko bo na  własne nie mają  szans. No ale mam przynajmniej doskonałego tatę. I szalenie dla mnie ważne jest to, że tata cię zaakceptował w 100%. Trochę był zdziwiony,  ale tak pozytywnie, że nasze uczucia przetrwały tyle lat. I to bardzo był zdziwiony, a nie  trochę - powiedział Wojtek. Bo to podobno  często  się  nie zdarza - tak  mi powiedział.

                                                               c.d.n.