czwartek, 29 września 2022

Trudny wybór - 117

 Zaraz po weekendzie  Leszek zatelefonował do Adeli, prosząc  ją by mu podała godziny karmienia dziecka, bo pan  pediatra nie chce przyjść tuż po karmieniu i że ta pierwsza  wizyta będzie  w sobotę. Oczywiście ja też będę. Miło będzie  cię zobaczyć- zapewniła go Adela. Poproszę mamę by upiekła wiadome ciasteczka - wasze pokolenie to się chyba na  nich wyhodowało. Mam nadzieję, że po badaniu pan doktor ulegnie  moim wdziękom i wypije z nami kawę. 

Adelko, to są ciastka chyba jeszcze z lat międzywojennych, moja babcia takie piekła, tyle  tylko, że nazywała je ciasteczkami  do herbatki. A kawę to z całą pewnością wypije, nie  znam medyka, który nie piłby kawy. 

A ja to znam nawet  takiego medyka, który pił nie tylko kawę - powiedziała Adela. Pił herbatę ?- zdziwił się Leszek. Nie - pił procenty. Był z zawodu dentystą. Ilekroć musiał komuś usunąć  ząb wypijał setkę  dla kurażu, bo jak  tłumaczył swej  żonie, okropnie  nie lubił "krwawych  zajęć". Ale chyba miał specjalizację w chirurgii szczękowej. To był ojciec  mojego kolegi z liceum. W końcu mama tego kolegi wzięła  z facetem rozwód. Ale, jak twierdził kolega, to tatuś  był "złotą  rączką" w kwestii rwania zębów- przed  rwaniem, gdy  znieczulił pacjenta wlewał w siebie  setkę, rwał, a gdy pacjent wychodził dentysta  by prędzej dojść do równowagi- bo nie lubił wszak "krwawych  zajęć" - znieczulał się wódecznością.

Dziecinko, niestety ów sposób odreagowywania stresu  związanego z wykonywanym zawodem jest bardzo rozpowszechniony. I często najlepszym przyjacielem lekarza  staje  się alkohol. Nie każdy ma taką żonę jak Emil, której można wszystko powiedzieć i nie straci się twarzy. Ty pracowałaś z facetami, którzy wciąż  byli zestresowani choć nie  byli lekarzami,  chirurgami i ich błąd raczej  nikomu nie odebrał życia, poza  tym był stosunkowo łatwy  do usunięcia.  I jesteś tak  zwanie "otwarta", można  ci się zwierzyć ze swych obaw, kłopotów i często nawet nie  zdajesz  sobie  sprawy jakie to ważne. Nie wydziwiasz, nie pleciesz głupstw i dobrze  wiesz, że czasem lepiej jest tylko wysłuchać i  nie komentować. 

Oj Leszku, ja  jakoś bardzo szybko wiem,  z kim mi będzie się dobrze  szło do Santiago di Compostela a  z kim źle  nawet na najbliższy przystanek autobusowy. Nie mam wielu przyjaciółek i przyjaciół - to zaledwie kilka osób, ale takich, o których  wiem, że  ja mogę na nich liczyć i że oni mogą liczyć na mnie. W moim mniemaniu przyjaźń zobowiązuje do takiej  samej szczerości i wierności jak małżeństwo. Emil też tak uważa i dobrze  wie, że pewne  granice są dla mnie  nieprzekraczalne.

Adelko, a skąd ci przyszła na myśl droga  do Santiago di Compostela ? No bo tam idzie się na piechotkę, a to miejsce jest jednak bardzo daleko od Polski, więc trzeba sobie  dobrze  wybrać osobę,  z którą się będzie tam dreptać. Idzie  się w każdą pogodę, nocuje  się w różnych  miejscach. Ale wierz  mi- nie mam najmniejszego  zamiaru tam  się wybrać i tak z ręką  na  sercu nie rozumiem tych, co idą na taką pielgrzymkę. Jeden z moich znajomych tam  się wybrał- kawał chłopa i odporny,  jego pielgrzymka była w pewnej intencji. Wiem  tylko, że był rozczarowany i ten jego wysiłek na nic  się nie przydał. No to mamy taki sam punkt widzenia pewnych  spraw - stwierdził Leszek. To ja teraz podam L. te  godziny i potem  podam ci  godzinę, o której  będziemy. A sobotę wybrał dlatego, żeby był również  w domu Emil. Bo po to natura dała dziecku dwie  rączki by za jedną trzymała je  mama, a za drugą tata- to jego sztandarowe powiedzenie.

Leszku, a już rozmawiałeś z tą babeczką ze spółdzielni?  Tak, ale  tylko telefonicznie, powiedziałem jej to co mi zaleciłaś i dziś dam te  dane recepcjonistce. A do spółdzielni mam wpaść  w czwartek około 14,00. Ciekawy jestem czy to coś da, czy  tylko będę miał kolejną pacjentkę. Leszku,  a jak ona ma na imię? Poczekaj, muszę  zerknąć na  zapiski, bo nie pamiętam - w słuchawce coś  szeleściło, w końcu Leszek powiedział - Wanda jej dali na imię. Coraz rzadsze imię dzisiaj, nieomal jak Adela - zauważył.  No to masz szansę, to jedna z bardziej sympatycznych babek w tej spółdzielni. Co prawda gdy  się jej spytałam czy są budowane garaże podziemne to spojrzała  się na mnie jak na wariatkę, ale mi grzecznie i spokojnie wyjaśniła czemu się nie buduje. No ale skąd mogłam wiedzieć, że cena jednego podziemnego miejsca na parkingu to koszt równy cenie mieszkania typu M3?

W sobotę o godzinie czternastej przyszedł Leszek razem z doktorem pediatrą. Po kilkuminutowej wymianie grzeczności Emil, na życzenie doktora  L. zaprowadził go do łazienki wskazując świeżo zawieszony ręcznik.  Adela co prawda pamiętała, że to był wysoki mężczyzna, no ale teraz , gdy po domu tuptała  w ciepłych papuciach poczuła  się jak krasnoludek. Nic dziwnego - doktor L. miał ponad 190 cm wzrostu i jego odzież na pewno nie  była w rozmiarze "S" lub "M". 

Pan  doktor zażyczył sobie  wpierw obejrzeć dziecinę i mieli mu przy tym towarzyszyć tylko rodzice. Podobało mu się łóżeczko małej, że takie prawidłowo funkcjonalne, drugą radość wyraził z faktu, że mógł małą obejrzeć w  wygodnych dla siebie warunkach, czyli na  "przewijaku", a nie na jakimś tapczanie, nad którym musiał  się "składać" jak scyzoryk.Trzecią radość sprawił mu fakt,  że Milenka nie  darła się jak większość  dzieci na widok osoby obcej i na dźwięk jego głosu . Adela szybko mu wyjaśniła, że mała wręcz bardzo lubi,  gdy  się coś do niej  mówi i gdy ktoś "nowy" ją odwiedza, to ma zalecenie, by do niej mówił. Poza  tym niemal zawsze  w ciągu dnia zasypia przy cichej muzyce. I niekonieczne musi to być kołysanka. Oględziny wypadły bardzo dobrze - bardzo fajne dziecko - niewielka, ale taka widać uroda kobiet w tej  rodzinie, ale zdrowe i silne  z niej dziecko. Za miesiąc pewnie już sama usiądzie- świetnie się trzyma  w pionie-  zawyrokował pediatra. I ładna  z niej dziewczynka. No właśnie - chyba już w ten  weekend opuścimy nieco niżej jej materacyk - powiedział Emil.  Może pan zrobić to już teraz o ile to nie jest jakaś dłuższa sprawa - doradził doktor.  No nie da się ukryć, że bardzo ładna pacjentka mi  się trafiła. I ma takie ładne imię - bardzo do niej pasuje. W tym sezonie to jakieś Sandry królują. Adela roześmiała  się - w naszej rodzince same rzadkie imiona bo i moje imię i męża są dość  rzadkie, przynajmniej w Warszawie. Doktor L. cały  czas trzymając Milenkę na rękach mówił - no, Leszek nie pediatra, ale dobrze ocenił tę młodziutką damę. Emil zakończył "operację" obniżania łóżeczka i odebrał ją  z rąk lekarza, mówiąc do małej - byłaś tak grzeczna, że w nagrodę posiedzisz troszkę w salonie  z dorosłymi -mówiąc to odblokował kółka i wszyscy razem przeszli do salonu. 

Tu Adela zapytała  się, czy pan doktor napiłby się kawy czy może woli jakąś herbatę, ale stanęło na espresso dla panów i herbacie rooibos dla Adeli. Emil zajął się expresem i dostarczeniem  na stół talerzyków i ciasteczek, łóżeczko małej zacumowało w pewnej odległości od stołu a dziecina zajęła  się gryzieniem smoczka i wpatrywaniem się w Leszka, który stał nad  nią i do niej zagadywał.

Leszku - a może ty się przekwalifikujesz na pediatrę? - zapytał się doktor L. Mała szansa - odpowiedział Leszek, ale ja ją tak  kocham, jakby była moja. Bo gdy miałem własnego niemowlaka to robiłem akurat specjalizację i mnie głównie nie było przy  dziecku.

Pani Adelo, mówił mi Leszek, że  ma pani jakieś niejasności odnośnie karmienia, o co chodzi? Adela westchnęła- pewnie pomyśli pan o mnie, że jestem nieco niedorobiona umysłowo, ale mała wchodzi w  wiek, gdy ma dostawać oprócz mojego mleka jakiś dodatkowy posiłek. To co czytam na ten temat to się nie trzyma kupy, bo w jednym  miejscu majaczą o marchwiance w drugim o kaszy mannie podawanej łyżeczką a w trzecim o marchwiance ugotowanej na cielęcinie i przetartej przez  sitko podanej albo łyżeczką albo o marchwiance ugotowanej na wodzie i podanej razem z połową żółtka - oczywiście  wszystko przetarte przez  sitko. A i jeszcze porada pod tytułem- "ściągnij sobie trochę mleka i zmieszaj je z przetartą marchewką". To jest jedna sprawa. A druga - trochę przyszłościowa- chcę zakończyć karmienie jej piersią gdy ukończy  rok i przejść na karmienie którąś  z mieszanek dla niemowląt. I oczywiście nie mam pojęcia która mieszanka jest  dobra. Wprawdzie  piszą, żeby przestawić dziecko na mleko krowie, pełnotłuste, butelkowane, ale ja nie mam do niego nawet za grosz  zaufania.  Bo nim to "mleko prosto od krowy" trafi do sklepu to mija lekko siedem  dni.  Poza  tym  w zlewni mleka  nie ma selekcji - wszystko idzie  do jednego kotła.  Nawet dobre gospodynie  na  wsi są tym oburzone. Zresztą jeśli idzie o mleko to jedyne co piję to jest jogurt  grecki - jako dziecko też nie piłam krowiego mleka słodkiego- co najwyżej zsiadłe. Mam złą tolerancję laktozy, sprawdzałam. Nie wykluczam, że jestem po prostu histeryczką nie dostosowaną do współczesności.

Zgłosiłam w pracy,  że pójdę na trzyletni urlop wychowawczy i chcę w tym czasie  zrobić aplikację adwokacką. Od razu wyjaśnię - jestem magistrem prawa i rzecznikiem patentowym. Ale mając aplikację adwokacką miałabym wolny  zawód, co przy dziecku jest raczej dobre.

No cóż - po pierwsze cieszę  się, że karmi pani sama. I bardzo, bardzo dobrze, że do roku tak będzie. Przestawianie  dziecka na mieszanki zaczniemy gdzieś w kwietniu - ja też uważam, że lepiej by była na mieszance niż na tym butelkowym mleku. Jeśli pani ma złą tolerancję laktozy to i mała może mieć. Celiakli nie ma - posyłała  pani próbkę jej moczu do badania- prawda? Tak, posyłałam, jakoś tak na  samym początku, ale nic nie  podesłali w związku  z tym. To dobrze, bo to znaczy, że nie ma  celiakli - wyjaśnił lekarz.

A marchewkę proszę ugotować na mięsie - najlepiej na cielęcinie- nie pchają w cielaki hormonów, bo one szybko idą na ubój, o ile nie są płci żeńskiej - jeden buchaj na  wioskę lub  dwie - wystarcza. Co do tych żółtek - podawanie ich jest ryzykowne, może uczulić. I może  pani podać marchewkę w postaci zupki przez  smoczek na nieco rozwodnionym bebiko 1,  lub łyżeczką na pół gęsto z bebiko. Trzeba się wykazać przy  tych pierwszych  zupkach  dużą odpornością- pewnie  będzie pluła.  Ile razy na dobę ona je?  Nierównomiernie - przeważnie 7 razy na dobę, odpadło karmienie o 3  w nocy. Ale  zauważyłam, że gdy ja jem więcej  białka , to jej  się wydłużają przerwy pomiędzy posiłkami i wtedy je 6 razy na dobę. Tak w ogóle to karmię ją "na wezwanie". To właściwie tylko takie  mam kłopoty. No i straszna z niej przytulanka, do taty zwłaszcza. Mam wrażenie, że się dobrze  rozwija. I jeszcze  coś - kąpiemy ją raz na tydzień - pupę to ma wszak mytą przy każdej zmianie pampersa i buzię kilka  razy dziennie przegotowaną wodą.

No wreszcie jakaś przytomna matka mi się trafia- bo czasem się  zastanawiam czy te  mamuśki potrafią czytać i pisać. Pani Adelko - wszystko z dzieckiem jest w jak największym porządku- tu są namiary na mnie. Jakby jeszcze coś panią "gryzło" - proszę telefonować -być może, że wystarczy porada telefoniczna, bo pani świetnie  sobie  radzi.  Ona w przyszłym miesiącu kończy pół roku i może wtedy trochę wzbogacimy jej dietę. I proszę jeść więcej ryb i mięsa.  A proszę mi powiedzieć - w której cukierni można kupić takie herbatniczki? Leszek zaczął się śmiać - w żadnej, to upiekła babcia twojej pacjentki. Adelka tymi herbatniczkami uwiodła swego męża.  No ale on  mnie poderwał na jabłka, których  już teraz nigdzie  nie można kupić - stwierdziła  Adela. Widać  z tego, że sporo jest prawdy w powiedzeniu przez żołądek  do serca.

Panienka kończy pół roku 24 lutego i ja  sobie wpisuję , że wtedy zrobimy wizytę kontrolną, ale w moim gabinecie - zważymy, zmierzymy, wpiszę jej dane w książeczkę zdrowia - będzie miała dwie- jedną  w rejonie, drugą u mnie. I, jeśli będą państwo reflektowali, to będzie głównie u  mnie zarejestrowana.

 To byłoby bardzo, bardzo dobre, gdyby to nie było dla pana kłopotem - stwierdziła Adela a Emil przytaknął. No dla mnie to nie kłopot, tyle tylko, że to dla  państwa kłopot, bo to na Ochocie. Żaden kłopot - stwierdził Emil- oboje prowadzimy a obok mieszkają rodzice i też są zmotoryzowani. A ja mogę w każdej chwili  wyjść w razie potrzeby z pracy.

Proszę spojrzeć doktorze - ona stara się dosięgnąć rączką do zabawki - pierwszy raz  to widzę u niej, bo po smoczek to wyciąga  łapinkę a teraz ją zainteresowała zabawka - stwierdziła Adela. 

No Leszku, masz u  mnie dobrą kolację w Europejskim - dawno nie miałem tak  dobrych klientów. Bo tak prawdę mówiąc już nowych pacjentów nie biorę, ale Leszek mi tyle o was opowiadał, że aż postanowiłem to sprawdzić. Obaj wychodzimy  z  założenia, że lepiej jest mieć mniej pacjentów i dobierać tylko tych na poziomie. Tych nie na poziomie to i tak musimy leczyć w przychodniach, więc tych prywatnych możemy sobie  dobierać.

A ja pana, panie  doktorze, raz już spotkałam- powiedziała  Adela - był pan z wizytą u chorego dziecka mojego pracodawcy- on był wtedy w zagranicznej delegacji i ja byłam wtedy przy tej wizycie. To był dość młody niemowlak i jak pan go tak przewracał jedną ręką umierałam ze strachu, że coś się maluchowi stanie.  To było dziecko pana Ryszarda S., byłam wtedy jego sekretarką.  Jego matka była  zielona i niezbyt przytomna  ze strachu, bo jej mąż był dość  daleko od Polski.   I S. uprosił mnie  bym była  w trakcie  wizyty i bym mu przekazała  wszystkie zalecenia i oczywiście je  spisałam. 

Doktor L. wpadł w namysł , potem przyjrzał się Adeli-  pamiętam  tę sprawę, bo wydzwaniał do mnie co godzinę z tej delegacji, ale pani wtedy zupełnie inaczej wyglądała!  Zgadza  się, miałam inny kolor włosów. No i byłam nieco młodsza i w stroju wielce służbowym.  

                                                                       c.d.n.      


środa, 28 września 2022

Trudny wybór -116

 W kilka dni później zatelefonował do Adeli Leszek, że znalazł dla Milenki pediatrę, który ma wieloletnie doświadczenie i podał jego nazwisko,  dodając, że pewnie nazwisko nic Adeli  nie powie. Naprawdę? Upolowałeś  dla naszej ślicznotki doktora  L.? Aż mi się wierzyć nie chce!  A co, znasz go skądś?-spytał Leszek.

Nooo, znam to za dużo powiedziane, ale raz go widziałam  w  akcji - leczył dziecię jednego  z moich dyrektorów, który ubłagał mnie  bym wpadła do niego  domu i pomogła jego żonie w trakcie tej wizyty, bo on właśnie  był poza Polską a na dodatek odwołali  mu lot. No bo  wiesz- sekretarka  dyrektora to kobieta  do  wszystkiego, do pomocy żonie  dyrektora  również jak i spakowania jego  rzeczy i przypominania mu  w pracy by leki brał i broń Boże  nie chlał. Dobrze, że nie wymagał zmiany pampersów i karmienia łyżeczką.

Mówisz  poważnie? Leszku, ja przeważnie mówię poważnie. Miał facet nieco gapowatą żonę, ale trzeba przyznać, że dość ładną i młodą. Nie awanturowałam  się, bo to nie była wizyta planowa, ale  bachor po prostu zachorował i ona  zatelefonowała do swego  chłopa,   jej chłop do  doktora L., a potem  do mnie.  

Leszku, to powiedz mi gdzie mam go upolować.  Na początku to ja go upoluję i zaaportuję do was do  domu. Obejrzy wasz  skarb i powie co dalej. Zostawi wam namiary na siebie. Gość jest nieco niekonwencjonalny, bo często zaprzecza temu co piszą w książeczkach o wychowie niemowląt. I  zajmuje się dziećmi  tylko do 7 roku  życia. I straszny babiarz  z niego był kiedyś. Jak mówiły dziewczyny to  miał specyficzne  biopole,  cokolwiek  to znaczy.  I podobnie jak ja lubi znać męża/partnera matki  dziecka które będzie  miał pod  swoją opieką. Zobaczysz - polubicie  się. 

Adela roześmiała  się - no nie wiem, czy to ucieszy Emila - już mam dwóch facetów których  lubię - ciebie i męża Stasi, który na  dodatek mówi  ciągle Emilowi,  że mnie kocha jak  siostrę, której nigdy  nie miał.

Specyficzne biopole - jak echo powtórzyła  Adela - brzmi ciekawie, może sobie  z nim podyskutuję o aurze, uzdrawianiu, reinkarnacji  itp. A wiesz, że on kiedyś leczył córeczkę niejakiego pana Jaruzelskiego i to w czasach gdy w Polsce dopiero wchodziła do leczenia penicylina i trzeba  było ją co godzinę podawać? Było to dość dawno, bo to już dorosła  kobieta. I wiem o nim jeszcze coś - sam gotował obiadki dla dwójki swoich dzieci. Mam tylko nadzieję, że mnie nie  obsztorcuje, gdy mu powiem, że nie  zamierzam księżniczki karmić dłużej niż  rok. I chcę omówić z nim kwestię uzupełniania diety Milenki. Jego żona była pielęgniarką,  ale coś mi się wydaje, że się rozeszli.  Wychodzi na to, że niełatwo  być żoną lekarza.

No i mam jeszcze jedną sprawę - ciągnął Leszek - umówiłem  się na  najbliższą niedzielę z tymi co by się ewentualnie ze mną zamienili na  mieszkanie. Po obejrzeniu waszego mieszkania zainteresowało mnie ono- też bym sobie  zrobił jeden pokój tak jak wy  macie  zrobiony. Mam nadzieję, że chociaż jedno z was ze mną tam pojedzie.  Od strony ulicy jest kuchnia i jeden pokój, reszta ma okna na "podwórko,  czyli na ogródki, które nie są ogrodzone, a tak dokładnie to ten nie jest ogrodzony, bo to zostawiono w gestii lokatorów. To jest prawie  przy tym mini rondzie na skrzyżowaniu ze Surowieckiego. I, żeby było po ursynowsku, to adres wcale  nie jest Bartoka lub Surowieckiego tylko.....Puszczyka. A to, że wejście do budynku jest właśnie od kawałka ulicy Surowieckiego nie ma żadnego znaczenia. Zresztą żeby  było fajniej, w pewnym momencie owa Bartoka płynnie  się zmienia w Surowieckiego . Nie mogę  się oprzeć  wrażeniu, że bycie listonoszem na Ursynowie to wyższa szkoła  jazdy na kółkach ewentualnie kara za grzechy już popełnione i te przyszłe. 

Adela śmiała  się - gdybyś ty wiedział ile czasu straciłam na  znalezienie gabinetu Hani gdy mi dała swą wizytówkę. Dobrze, że mi  się myśli nie wyświetlały na  czole, bo mieli  by ludzie niezły ubaw. Hania potem zamówiła wizytówki z mini planikiem. A co się nawściekałam to moje. I wiesz, jeśli weźmiesz  to mieszkanie i urządzisz tak jak u nas jest, to już będzie trzecie mieszkanie tak urządzone. Bo Stasia i  Arek też tak mają urządzone. A wszystko zaczęło się od Emila, bo jego mieszkanie, trzypokojowe tak było urządzone. Miał w jednym pokoju tylko stelaże z wieszakami, wszystkie ubrania  w workach foliowych przezroczystych, a do tego pojemną szafę z mnóstwem półek.

Pomyślałam, że można by urządzić jakiś mały  spęd towarzyski gdy się przeprowadzisz na Ursynów. Małą bym wstawiła  do rodziców a ty i Stasia z Arkiem wpadlibyście do nas. Jaśnie panienka za miesiąc skończy już pół roku! Wiesz, jakoś szybko to przeszło. Ciągle coś się dzieje i mała tak jakoś  się zmienia nieomal z tygodnia na tydzień. I jesteś naprawdę kochany, że upolowałeś dla  nas  doktora L. Z tego co pamiętam, to następne szczepienie  dziecięce to wypada  chyba  w 15 miesiącu  życia, czyli coś jakby  dopiero w listopadzie. 

Adelko - wpadnę do was po tym oglądaniu mieszkania i skoro już będę  w fazie oglądania to obejrzę jeszcze twoje ramię. Nic  ci ono  nie  dokucza?  Nie, ono mi od  samego początku nie dokuczało. Uczulenie to ja  mam tylko na głupotę  ludzką, ale szczęśliwie  nie mam żadnej  alergii w sensie medycznym, co podobno teraz zaczyna  być  rzadkością. 

Na niedzielne oglądanie mieszkania wybrał się tylko Emil, bo rodzice  byli umówieni z rodzicami Stasi na  zimowy spacer  po powsińskim lesie. Z rodzicami Stasi mieli  być również Pawełek i Piotruś, bo Arek i Stasia pojechali  do zakładu - mama Arka czuła  się nieco gorzej, więc  Stasia nie chciała by jechali   z nimi  chłopcy i poprosiła rodziców o  opiekę nad nimi.  Niestety pogoda w niedzielę była zupełnie nie  spacerowa, nocą nadeszła odwilż, więc postanowiono, że zamiast taplać  się w powsińskim błocie wybiorą  się wszyscy do Muzeum Wojska Polskiego. W efekcie końcowym męska  część grupy poszła  rzeczywiście  do Muzeum Wojska Polskiego a obie panie poszły do Muzeum Narodowego. Jak określiła mama Stasi - "i wilk był syty i owca  cała". Gdy zakończyli  zwiedzanie wszyscy   zgodnie pojechali do Hortexu na "słodkości", czyli na krem z owocami. W czasie pochłaniania słodyczy, Pawełek stwierdził, że zimą to on mógłby co niedzielę chodzić do jakiegoś muzeum, więc ustalono, że w następną niedzielę wybiorą  się do Muzeum Historycznego Warszawy albo do Muzeum Etnograficznego, bo tam  są organizowane ciekawe  wystawy i zajęcia  dla dzieci. 

A Adela zapakowała Milenkę w  wózek i pospacerowała  z nią trochę po osiedlu. Nie było niestety miło, wiał wiatr i po półgodzinnym spacerze  wróciła do mieszkania. Gdy Emil wrócił do  domu w towarzystwie  Leszka, obie jego dziewczyny były pogrążone we śnie leżąc na małżeńskim łożu. Adela "zbudowała"  wokół Milenki zaporę - z jednej strony była zwinięta w gruby rulon kołdra, z drugiej strony  dziecka leżała  Adela. Wyglądało to nieco  zabawnie i Emil kiwnął ręką na Leszka, by zobaczył jak jego dziewczyny śpią. Popatrzyli chwilę i cicho  się wycofali, by jeszcze omówić to co widzieli i oczywiście napić  się kawy. Przy okazji Leszek opowiedział Emilowi, o  tym, że załatwił pediatrę dla Milenki i że jest to lekarz o którym i Adela wie, że jest dobrym fachowcem.

Zapach kawy po niedługim czasie dotarł do Adeli i ją obudził. Delikatnie przeniosła dziecko do łóżeczka, włączyła podsłuch i poszła do kuchni, w której siedzieli panowie. Dobrze, że  Milenka jeszcze  nie pije kawy, bo obudziłby ją jej zapach - stwierdziła. To okropne, że nie mogę pić kawy. Chciałabym z pediatrą omówić kwestię włączenia do diety  małej zupek, bo niestety to co mogę na ten temat  wyczytać to się tak  zwanie "kupy  nie  trzyma". Jedno mądre co wyczytałam to ktoś napisał, że kwestia odstawienia dziecka od piersi to zależy tylko od matki i że nie należy się zamartwiać, jeżeli któraś z matek chce  wcześniej odstawić dziecko na przykład  tylko dlatego, że ma dość tej czynności. Tyle  tylko, że mimo szczerych chęci i  czytania ze  zrozumieniem nie jestem w  stanie niektórych porad strawić ani się zorientować które mleko zastępcze wybrać.  A już jak wyczytałam, żeby dawać kaszę mannę to się załamałam. Mam tylko nadzieję, że doktor L. coś mi rozjaśni w głowie.

Chciałeś zobaczyć Leszku moje ramię , no to proszę. Według mnie jest wszystko w porządku, ale nie zaglądałam. Prysznic brałam "opakowana"  torebką plastikową.

No i jakie jest to mieszkanie, które oglądaliście? Do remontu - powiedzieli obaj jednocześnie. To jest ze starych zasobów spółdzielni. Rozkładowo nie jest złe, to całkiem wysoki parter. Blok stoi na  nierównym terenie, bo wchodzisz na ten parter po 7 schodkach a po drugiej stronie budynku do rzekomego ogródka schodzisz po dwóch stopniach. I chyba nie ma tam ani jednego kąta prostego, bo jak Emil wypatrzył to wszystkie szafy, komody, lodówka- wszystko ma jakieś podkładki by stało prosto i by się drzwi otwierały i zamykały. Poza tym to zapewne od nowego nie było ani razu odnawiane. Ono jest po prostu zapuszczone i w takim  brudzie  ci ludzie  mieszkają. No i od strony ogródka to okna są znacznie   bliżej podłoża niż od  strony ulicy. No i powiedzieliśmy, że nie mamy ochoty na remont mieszkania w takim wymiarze,  jakiego  to mieszkanie wymaga. We wtorek przed południem będę się widział z tą babką w spółdzielni, bo powiedziała, że na  wtorek mi przygotuje  adresy i plany mieszkań . Muszę sobie  to wszystko wpierw zobaczyć na planie, potem się tam przelecę by naocznie obejrzeć z zewnątrz i dopiero wtedy będę coś oglądał. 

Emil zerknął na  zegarek- no nie  wiem,  czy Arek już wrócił od mamy, zadzwonię do niego później, bo gdy on  szukał dwóch  mieszkań, by z rodzicami  Stasi mieszkać tak jak my  z naszymi, to były jakieś  mieszkania na tyłach Rosoła- tam jest całkiem ładnie, bo to skarpa. Zatelefonuję do niego za jakąś  godzinę.Bo on ma na pewno wszystko zapisane. Arek  to facet, który ma całe tony zapisków, bo jak mówi, prawnikowi  wszystko może się kiedyś przydać. A najlepiej byłoby gdyby do Arka zatelefonowała Adela - dla Adelki to Arek zrobi niemal wszystko. No a jeszcze gdy Adela powie, że to dla lekarza jej i jego żony to Arek się wykaże.  Adela uśmiechnęła - ja to mogę zadzwonić do Stasi i  zapytać  się czy Arek ma jeszcze  adresy  z czasów szukania mieszkań, bo  nasz ulubiony "gin" szuka na Ursynowie mieszkania i wtedy Areczek udostępni adresy, jeżeli je jeszcze  posiada. Dla mnie wszystkiego nie  zrobi, ale dla swej  żony - na pewno. Na razie to chyba jaśnie panienka się obudziła, muszę do  niej zajrzeć. Pewnie trzeba będzie  ją przewinąć i nakarmić. A ty Leszku wykaż się chęcią zapisania tej madame do grona swych pacjentek i jestem dziwnie pewna, że ci kobieta pomoże. Nawet nie masz  pojęcia jak  wiele kobiet chętnie pomaga nieco zagubionym w życiu mężczyznom - to taki inny rodzaj uczuć macierzyńskich. A ty czasem robisz wrażenie zagubionego, zwłaszcza gdy  nie chcesz którejś urazić, bo jesteś delikatnym facetem. Ona już ci dała do zrozumienia, że chciałaby zostać twoją pacjentką, bo jesteś w  swojej branży znany. Pacjenci, bez względu  na płeć, przekazują swoim znajomym opinie o swoich lekarzach i to zarówno dobre  jak i  złe opinie. I potem ci dobrzy są oblegani a ci słabsi  nie. Poproś by ci  podała  kobiecina  swoje personalia łącznie z telefonem, zerknij w terminarz kiedy możesz ją przyjąć, przekaż te informacje swojej recepcjonistce, niech ją  zapisze na konkretny niezbyt odległy termin i niech pani z recepcji poinformują tę panią o terminie wizyty. Będzie dumna i blada, że się do ciebie załapała.

No właśnie, Adela ma rację- stwierdził Emil. Ona ma naprawdę duże  doświadczenie w organizowaniu spotkań lub niedopuszczaniu do nich. Tu zachodzi swego rodzaju handel wymienny - ty ją zbadasz, a wiadomo, że jesteś  w swoim fachu bardzo dobry, więc korzyść dla niej, jednocześnie będzie mogła  się pochwalić, że się u ciebie leczy, a zrewanżuje ci  się pomagając ci w znalezieniu  mieszkania. To, że z jej pomocą  znajdziesz  mieszkanie jej też wyjdzie na korzyść - narai  ci mieszkanie, ty  kupując je wzbogacasz spółdzielnię i jednocześnie  ona zdobywa "plusy" w pracy. 

Wychodzi na to, że jestem strasznie  nieżyciowym facetem- wydedukował Leszek. Nie jesteś wcale facetem nieżyciowym, tylko życie jest u nas nieco pokręcone, a ty strasznie dużo ostatnio pracowałeś i nadal pracujesz-  przecież masz etat w szpitalu i tam  nie siedzisz jako model, tylko pracujesz, a do tego masz prywatną praktykę no i zrobiłeś doktorat - co ci też zajęło czas, siły i nieco oddaliło od spraw dnia codziennego. A przecież jak każdy musisz jeszcze sam o siebie  zadbać i nikt ci w  tym nie pomaga. My z Emilem rozkładamy wszystko na  dwoje, dzielimy  się nadal obowiązkami, a ty wszystko robisz  sam.

                                                                       c.d.n.


poniedziałek, 26 września 2022

Trudny wybór - 115

 Emil zaproponował Leszkowi, by w sobotę przyszedł do  nich i obejrzał dokładnie ich mieszkanie, ono też jest "czteropokojowe z ogródkiem". Ojej- zdziwił  się Leszek - jakoś  nie  dotarło do mnie, że macie ogródek. A nie zastanowiło cię Leszku, że są w pokoju drzwi balkonowe? No nie, bo gdy ostatnio bywałem to tylko odnotowałem w pamięci, że macie  bardzo ładne zasłony i to takie właściwie na  całej ścianie i jedyne  co pomyślałem to że chyba  trzeba je oddawać do pralni, bo to "kilometry" tkaniny i do domowej pralki by nie  weszły a i prasowanie tego musi być koszmarem.  Oj, no faktycznie, bywałeś u nas głownie popołudniami lub wieczorem, a wtedy wszystko zasłonięte- przepraszam, napadłem na  ciebie całkiem bezpodstawnie - sumitował  się Emil. Jeżeli będziesz  mógł, to wpadnij do nas w sobotę około czternastej. Bo mam wrażenie, że projekty mieszkań są powtarzalne nie  tylko w obrębie jednej spółdzielni. Kiedyś kolega architekt mi tłumaczył, że po prostu normy powierzchni są dla  wszystkich domów takie  same, więc różnice polegają głównie na obmyśleniu jego  zdaniem  nieistniejących atrakcji.

Bo już przy projektowaniu budynku są ograniczenia wynikające z dróg doprowadzenia energii, wody, ciepła z elektrociepłowni, odprowadzania ścieków i norm powierzchniowych- wszystko jest  regulowane przepisami. Nawet jeśli budujesz  sam dla  siebie chałupę to też jesteś ograniczony pewnymi normami. Nam ogródek nie  daje  się we znaki bo winobluszcz na ogrodzeniu podlega opiece administracji, bo  wzdłuż niego jest chodnik i my płacimy temu panu za skoszenie nam raz na jakiś czas trawy, chociaż mamy małą kosiarkę i płacimy za podlewanie ogródka gdy podlewa żywopłot. Adela zarządziła posadzenie jednego iglaczka i on zimą robi za choinkę.  Administracja uprzedziła mieszkańców, że można posadzić u  siebie krzewy kwitnące i kwiaty,  ale nie warzywa. I chwała im  za to, jak mówi  Adela. U rodziców pod oknem stoją na wysokiej drewnianej rampie doniczki z jedno sezonowymi kwiatami, na zimę ojciec to likwiduje. Adela twierdzi, że nie ma talentu do ogrodnictwa i jest w  stanie wykończyć każdą roślinkę, więc ta szmaragdowa tuja, którą kupiliśmy u ogrodnika i on ją u nas zasadził to nasza jedyna inwestycja roślinna. Gdy mała nieco podrośnie to ustawię dla niej małą huśtawkę. Na razie Adela objeżdżała wózkiem ogródek dookoła bo  taki spacerek małej wystarczał.

Leszek  się śmiał, że może i Adela nie ma talentu do hodowli kwiatków, ale do hodowli dobrego męża to ma wybitny talent. No a poza tym to chyba trafiła  na dobry materiał. Jesteście oboje w jakiś sposób jakby z innej niż dzisiejsza epoki. Nie ma między wami tak  częstych teraz  przepychanek która z płci lepsza. Ona  nie usiłuje ci pokazać, że  wszystko umie i wszystko może, a ty nie podkreślasz na każdym kroku, że w czymś jesteś od niej lepszy,  wy po prostu wzajemnie  się doceniacie. Szczerze mówiąc, nieomal umierałem z ciekawości jakim jesteś facetem, bo Adela należy do grupy nielicznych moich pacjentek, które  zawsze wyrażają  się o swoim partnerze z pełnym szacunkiem i decyzje podejmują wspólnie  z mężem lub partnerem. Bo to, że pod pewnym względem jesteście znakomicie dopasowani to wiem na gruncie medycznym. I, tylko się  nie śmiej - ogromnie  się cieszę, że w trójkę możemy o  wszystkim rozmawiać. I że mogłem dołączyć do grona waszych przyjaciół.

Emil zapewnił Leszka, że oni oboje  cieszą się, że on uważa ich  za swoich przyjaciół i niech koniecznie przyjdzie - zrobią  sobie  burzę mózgów na temat jego mieszkania.

W sobotę gdy przyszedł  Leszek Milenka była już po jedzeniu i przewinięciu i jakoś wcale nie zamierzała spać. No cóż, powiedziała Adela - dziecko nam  się starzeje. Weźmiemy łóżeczko do stołowego, będzie zadowolona bo będzie słyszała nasze  głosy, trochę też  będzie  nas widziała. Mam wrażenie, że ją swędzą dziąsła. Z dziką namiętnością  znęca  się nad uszami tego kauczukowego zająca. Widocznie ten smoczek jest dla niej zbyt miękki. Moje brodawki też.

Leszek pochylił się nad Milenką mówiąc - nie przejmuj się maleńka, mama narzeka, ale cię ogromnie kocha, nawet ja  cię kocham. Jesteś piękną dziewczynką i już potrafisz mostek zrobić! Bo pewnie chcesz żeby cię wziąć na ręce. I tak ładnie zaczynasz mówić "ba". Adelko,  mogę ją  wziąć na ręce? Możesz, tylko ci podłożę pieluchę, żeby ci swetra nie  zapaskudziła gdy za bardzo intensywnie  beknie. Bo niedawno jadła i jakoś marnie  się jej odbiło. Leszek  z pietyzmem wziął Milenkę z łóżeczka i stwierdził, że na pewno już  waży ponad 5 kg i  chyba  znów urosła. Masz  wyczucie - pochwaliła go Adela - waży sześć kilogramów bez jednego deka. Podwoiła  wagę urodzeniową i wydłużyła  się do mniej  więcej 70 albo nawet 72 cm. Zważyć się  dała lekarce  bez  protestu, ale nie chciała nóżek wyprostować. Chciałam kobiecie pomóc, ale spojrzała na mnie tak, że miałam ochotę natychmiast wyjść. Dotychczas był tam lekarz, a teraz jest jakaś  dziumdzia.  Leszek trzymał małą na rękach tak, by przy okazji chronić ruchy jej główki i zauważył - silne  z niej ociupeńtwo, zobacz  sama jak twardo trzyma prosto głowisię. 

Adela trąciła  łokciem Emila - zobacz, przecież on powinien być pediatrą! Milenka siedzi  mu na rękach tak jak u  ciebie i jaka zadowolona, bo może sobie na nas popatrzeć.  Leszek krążył z  dzieckiem po pokoju, a mała odwracała główkę w stronę, z której słyszała znane sobie głosy rodziców. Gdy tylko oparła główkę na jego ramieniu Leszek stwierdził - już  się zmęczyła, ale jest  silna. Delikatnie położył ją w łóżeczku, pokazał jej  smoczek i mała  rączka  zaraz złapała smoczek i energicznie wzięła się za jego gryzienie. No kochani, jeżeli będziecie  chcieli iść do kina a ja akurat nie będę w pracy to ja z nią zostanę w charakterze  niańki - oświadczył Leszek. Ona jest super niemowlakiem! A przecież tak naprawdę to mnie nie zna.

Ale ty Leszku po prostu emanujesz  ciepłem a dzieci to wyczuwają- stwierdziła  Adela. A ta pinda w przychodni to  może powinna kurczaki macać a nie  dzieci. Chciałam dla małej prywatnego lekarza - Michał obiecywał, że mi takowego załatwi, ale potem  się z tego  chyłkiem  wycofał.  No to ja  się rozejrzę za jakimś dobrym pediatrą dla księżniczki - powiedział Leszek. Wtedy do tej państwowej będziesz  chodziła tylko na  szczepienia. Podaj mi, proszę, nazwisko tej "pindy" jak ją nazwałaś. Dziecko, bez  względu na wiek to specyficzny pacjent i trzeba do niego umiejętnie  podchodzić. A może tylko trzeba lubić  dzieci - powiedziała Adela. I wszystkie  swoje frustracje zostawić zawsze na  wycieraczce przed  wejściem  do pracy.  

Masz dziewczyno w 100% rację, gdy miałem problemy w swoim małżeństwie czułem zwyczajną niechęć do wszystkich  kobiet, więc przepracowałem problem u psychoterapeuty. I też mi zwrócił uwagę, że rozpad związku z reguły następuje z powodu błędów obu  stron, a nie tylko jednej. I nie tak dawno ty też mi to powiedziałaś. Dobra jesteś w te  klocki.

Ale nie  powiedziałam ci jednego - może cię to zdziwi, ale poczytałam sobie w sieci nieco o twojej pracy doktorskiej i chociaż zupełnie się na tym nie  znam, chciałabym ją móc przeczytać. Na pewno nie  wszystko dobrze zrozumiem, no ale chyba przecież mi coś rozjaśnisz jeśli czegoś nie pojmę. Bo będę bardzo namolną czytelniczką i na pewno zadam za dużo głupich pytań. Tematyka równie odległa od mego wykształcenia jak wiedza o działaniu np. urządzenia do ocynkowywania przewodów elektrycznych,  a którą w pewnym momencie musiałam zgłębić.

O Boże, naprawdę czytałaś o tym? Kiedy? No wtedy gdy obroniłeś doktorat. Nie mówiłam o tym, bo wtedy miałam jeszcze na głowie sporo własnych spraw i nie  wiedziałam, że się wszyscy tak zaprzyjaźnimy. A teraz jestem dumna, że mamy takiego mądrego przyjaciela którego praca pomoże w leczeniu kobiet.  Niektórzy nazwali to przełomem i myślę, że  mieli rację, Co, tak podejrzewam, niewielu lekarzom otworzy od razu oczy. Wyobrażam  sobie jak trudne jest prawidłowe odczytanie cytologii, a to jest przecież podstawa. Ze dwa lata wcześniej czytałam, że była afera w Wielkiej Brytanii, bo źle były rozpoznane  stany zaawansowania zmian w pobranych próbkach. I do szpitali trafiały kobiety w fatalnym  stanie  z bardzo małymi  szansami na  wyleczenie. Bo kolejna cytologia, po tej rzekomo dotąd  dobrej  i prawidłowej wskazywała już na zmianę rakową. I tym bardziej cię podziwiam.  Jestem przekonana, że powinieneś wychować nowych cytologów. A ty naprawdę potrafisz nawet trudne sprawy tłumaczyć jasno i prosto.

Leszek siedział wpatrzony w Adelę i delikatnie, bezgłośnie uderzał paznokciem palca  wskazującego w dolną jedynkę. Adela spojrzała i  cichutko powiedziała - nie znęcaj się nad tą dolną jedynką. Leszek ocknął się, spojrzał na Emila i powiedział - już wiem dlaczego tak ją  ubóstwiasz. Istota o pełnych kobiecych  walorach i analitycznym umyśle - niezbyt  częste połączenie. No cóż - szczerze mówiąc zazdroszczę ci, ale jednocześnie się cieszę, że mogę ją nazywać prawdziwą przyjaciółką. A ciebie przyjacielem. A może wyniesiemy łóżeczko małej do waszej sypialni ? Emil podniósł się - ono ma kółka obleczone  tworzywem, nie hałasują, zaraz ją wywiozę.

Leszek rozejrzał się - no rzeczywiście, za oknem jest ogródek. W lecie  to musi  tu być nieźle gdy to pnącze na siatce jest ulistnione. Ooo i macie jakąś resztkę brzózki jako  wieszak na pokarm dla ptaków. I ładna jest ta tuja. 

No fakt, ładna, ale przynajmniej  raz  w roku musi być przycinana i wtedy gdy jest to czas na przycięcie  to przyjeżdża do nas ogrodnik. Jesteśmy jego stałym klientami-  nikt  z nas  nie  zna  się na prawidłowym przycięciu gałęzi. Tak dokładnie to przyjeżdża syn ogrodnika - staje  facet z metr od drzewa, ze dwa razy je obejdzie dookoła, potem włazi na drabinę i tnie. I jeszcze przywozi nam jakiś nawóz, żeby dobrze  drzewko rosło. I zawsze muszę mu tłumaczyć, że jestem antytalent  ogrodniczy i nie będę hodować kwiatków i kwitnących  krzewów, bo nie lubię jakichkolwiek zapylaczy. Pewnie jest facet lekko zgorszony, no ale ja tak mam. Mnie wystarczą mlecze na trawniku i wiosną kilka dzikich,  małych stokrotek.  Jak  dla mnie to przylatujące tu do karmnika sikorki i wróble to wystarczający kontakt z przyrodą. Czasem na żywopłot przylatują drozdy i zjadają "owoce" winobluszczu. Gołębie już  mi  tu nie przylatują, bo tata zrobił taki karmnik, żeby mogły jeść  tylko małe ptaki. A wróble to czasem podkradają żarciuszko  sikorkom.

Mam wrażenie, że taki ogródek, w którym głównie rośnie trawa to nie sprawiłby ci dużego kłopotu. Masz syna, oprócz praktyki pracujesz naukowo, więc chyba przydałby  ci się jeden pokój na twój gabinet do pracy, miałbyś tam wszystkie potrzebne ci książki. Miałbyś swoją sypialnię, pokój dzienny i pokój gościnny, w którym nocowałby twój  syn. A weź pod  uwagę, że być może chłopak za jakiś czas będzie wolał być u ciebie  niż mieszkać  z matką. I nie  wykluczaj możliwości, że ponownie się ożenisz.  Ja też byłam pewna, że nigdy z nikim się nie  zwiążę na stałe, bo przecież nie ma obowiązku posiadanie  męża, a małżeństwa mają to  do siebie, że się po jakimś czasie rozpadają,  że nie będzie mi jakiś bachor cycków mamlał, a widzisz jak wygląda rzeczywistość. I może dlatego, że poprzedni związek kosztował mnie sporo nerwów teraz staram się nie popełniać różnych błędów i wszystko rozkładać na czynniki pierwsze.   I bardzo staram się by przynajmniej na początku  bardzo dokładnie przyjrzeć się obiektowi i samej sobie. Łatwiej jest się przyglądać interesującemu nas obiektowi niż  sobie.  Przy przyglądaniu  się sobie najczęściej brak nam obiektywizmu,perspektywy  a z kolei zwykłe pożądanie utrudnia nam  by obiektywnie przyjrzeć  się obiektowi, który nas interesuje. Ja to miałam trochę szczęścia tym razem -  pracowałam z Emilem biurko w biurko i byliśmy tylko my w tym pokoju. Bardzo dużo rozmawialiśmy, ale na  szczęście nie pracowaliśmy pod presją czasową.                                            

Ja cię przepraszam, że tak ci to mówię jakbyś był nastolatkiem a nie dorosłym bardzo mądrym i sporo ode mnie starszym facetem. Pozwalam  sobie na taki nietakt, bo cię tak  zwyczajnie po ludzku  lubię i naprawdę ogromnie cenię jako człowieka i lekarza a ty nazwałeś  mnie  swoją przyjaciółką. I to mnie ośmieliło. Mam nadzieję, że nie  zmienisz swojej opinii o mnie.

Leszek uśmiechnął się - zmienię, ale na jeszcze  lepszą. Czy będę mógł któreś z was wykorzystać gdy będę już wiedział jakie mieszkania mogą mi  zaoferować? Tak najchętniej to bym wszystko oglądał z wami, ale mam nadzieję, że mi Adelko użyczysz obecności Emila. No jasne, a może i tak  będzie, że razem będziemy mogli, bo rodzice  zostaną z Milenką.

Ciekawe z którego  roku jest ten czteropokojowy parter - zastanawiał się Emil. Bo jeśli ( a takie mam wrażenie) sprzed kilku lat, to te cztery pokoje i nielubiany przez ludzi parter będą tańsze niż nasze i rodziców mieszkanie. I wtedy dostałbyś w przypadku zamiany jeszcze  dopłatę. I mógłbyś nawet nie żyłować, wziąć tyle by pokryć koszty przeprowadzki i ewentualnego domeblowania mieszkania. Bo teraz mieszkania są coraz droższe, zupełnie jakby do betonu czy  cegieł dokładali okruchy złota. Trzeba  będzie usiąść i dobrze wszystko przeliczyć, żebyś nie umoczył zbyt  dużo pieniędzy. Te czwarte piętra w blokach bez  windy to najmniej interesująca propozycja.   

Z forsą to jakoś  bym  wyrobił- stwierdził Leszek - tylko musiałbym sprzedać działkę w pobliżu   Kamieńczyka. Nigdy tam  nie bywam, bo nie mam kiedy a poza tym nie jestem miłośnikiem działek. Na szczęście   dla mnie odziedziczyłem ją  już po rozwodzie i  była żona i młody nie  wiedzą  nic o jej istnieniu. I tylko   stojąca tam  chałupa pomału niszczeje.   Teoretycznie  dogląda jej kuzynka mego ojca i co jakiś czas mi donosi, że  na przykład trawę skosiła bo była  niemal do kolan. Gdy ojciec przeszedł na emeryturę to  zachciało mu się mieszkać  poza  miastem. Dobrze, że nie sprzedali mieszkania w Warszawie, bo jak ojciec umarł to mama wróciła do Warszawy. No ale zawinęła  się w niedługi  czas po tacie. Wtedy ich mieszkanie zamieniłem na to na  Powiślu a sprzedałem kawalerkę, w której mieszkałem po rozwodzie. Była to mi nawet kondolencji nie złożyła. Nie lubiły się z moją mamą. I poinformowała  mnie, że nie widzi powodu, dla którego młody miałby iść na pogrzeb babci. Trochę się moja rodzina dziwiła, no ale wiesz jak jest- na głupotę i  brak kultury to jeszcze  nie można  kupić leku  w aptece. Młody na  mnie śmiertelnie obrażony bo chciał bym mu kupił motocykl, bo wszyscy koledzy  mają. I ta idiotka, jego matka uważa, że przecież przyda mu się motocykl. Więc się pytam do czego, bo szkołę to ma na sąsiedniej ulicy a nie 30 kilometrów od  domu. I powiedziałem, że ja nie przyłożę ręki do tego by się dzieciak  zabił na tym motorze. I już blisko rok smarkacza nie widziałem, bo nie przychodzi do mnie, bo jest obrażony. Najgorsze, że smarkacz kłamie. Przed  rokiem było- "tata, zapisałem  się na basen, ale to jest płatne, a mama nie  chce dać pieniędzy". Dzwonię  do niej  i dowiaduję się, że on chodzi na basen i nie trzeba  żadnych pieniędzy, bo to jest w ramach  zajęć szkolnych. No normalnie wściec się można. On za kilka miesięcy kończy 18 lat, rok później robi maturę a durny jakby miał  5 lat. Wychowawczyni jego twierdzi, że on jest nawet  zdolny, ale leniwy i chyba  źle prowadzony przez matkę. No więc mówię, że ja nie mam na niego żadnego wpływu, bo jestem rozwiedziony, a sąd przyznał dziecko jej, a nie mnie, choć wnioskowałem o to, by  dziecko było ze mną. I naprawdę to mam  zerowy  wpływ na jego wychowanie. Przepraszam, że wam o tym  wszystkim mówię, nie powinienem wam  tym głowę zawracać. " Z rodzinnych kwiatków", to jeszcze  mi powiedział, że gdy on  skończy 18 lat, to na pewno rzuci  szkołę i pójdzie  do pracy i wyprowadzi  się z domu. Więc  się zapytałem pod którym mostem zamieszka i on mi mówi, że zamieszka  u babci, bo moja teściowa jeszcze żyje, a matka wtedy na pewno wyjdzie  drugi raz za mąż. Tłumaczyłem jak komu mądremu, że to nie jest dobry plan, bo jako chłopak bez matury to raczej nie ma szans na jakąś pracę, która dałaby mu utrzymanie. No zupełnie jakbym mówił do nogi stołowej, taki sam efekt. Tyle  tylko, że noga  stołowa to przynajmniej nie odpyskuje głupstw. Na  sam dźwięk jego głosu w słuchawce telefonu skacze mi ciśnienie.

                                                                       c.d.n.


Trudny wybór-114

 Zabieg wszczepienia implantu w  ramię Adeli przebiegł gładko. Dzień wcześniej Leszek zatelefonował do  Emila i powiedział, że on wpadnie  po Adelę rano i  potem ją odwiezie  do domu, bo ma  w planie wizytę w tej spółdzielni mieszkaniowej, w której Emil i rodzice   wykupili  mieszkania. A potem może podjechałby do tej,  w której ma otrzymać  mieszkanie  Michał. No i  chciałby  z nimi przedyskutować pewien  swój pomysł. Bo on  właściwie to tylko z nimi może coś poważnego omówić. Przez to pisanie doktoratu zupełnie  się jakoś odizolował od wielu znajomych. Stwierdził, że wręcz się na wielu osobach  zawiódł, bo nie mogli zrozumieć dlaczego on robi  doktorat, bo to  się naprawdę nie opłaca i że pewnie chce pozować na  naukowca.  Oczywiście i Emil i  Adela powiedzieli, że będzie im  miło, bo oni faktycznie nieźle ostatnio  wyznają  się w sprawach mieszkaniowych. 

No właśnie, reakcje moich znajomych na fakt, że podjęłam studia też mnie  zdumiały i dowiedziałam się, że mi się przewróciło  w głowie, bo i bez  tych studiów mogę przecież mieć pracę. No a jako kobieta to i tak zawsze będę mniej  zarabiała, bo w tym kraju kobiety po prostu  gorzej zarabiają. Już pominę milczeniem komentarze, że przecież  kiedyś wyjdę za mąż i tak skończę przy garach i  zmienianiu pieluch. Więc Leszka rozumiem, że jest nieco rozżalony. A ja sobie poczytałam trochę o tej jego pracy - ci ściśle z jego branży  bardzo tę pracę chwalą, bo daje możliwość  wcześniejszego wykrywania raka. Nie  mówiłam mu jeszcze o  tym, że czytałam opinię kilku profesorów, ale chyba  mu powiem, bo mam wrażenie, że on jest trochę podłamany. Może powinien się teraz, gdy już ma tytuł doktora  nauk medycznych, trochę rozejrzeć za zorganizowaniem  sobie życia  rodzinnego.

Emil roześmiał się- niech  się lepiej za bardzo  nie  rozgląda, bo albo  się kilka  razy  z rzędu mocno rozczaruje albo wpadnie w jakieś przysłowiowe bagno. Ciebie mi los podrzucił dopiero  wtedy, gdy przestałem "rozglądać  się" za jakąś tzw. "stabilizacją." Dobrze, że wyjechałem na ten kontrakt i że nie miałem ciągot na "importowaną  żonę." Odkąd jesteśmy razem codziennie dziękuję losowi, że mi dał Ciebie. A i Kamilowi w zaświaty  posyłam  dobre myśli. Wiem Maleństwo, że to brzmi śmiesznie a może nawet idiotycznie. Może jest tak, że gdy organizm człowieka, poza jego świadomością, przeczuwa swój kres istnienia  w rzeczywistym  wymiarze, to przestraja się na jakieś inne wibracje i wtedy  kieruje  nami podświadomość. Popatrz, to już minęło kilka lat od  chwili gdy cię pierwszy raz  zobaczyłem, ale nawet samo  wspomnienie wywołuje u mnie nadal zachwyt.  Polubiłem bardzo Leszka i nawet lepiej  się  z nim rozumiem  niż  z Arkiem. Ale wiesz co?  Arek pod  wpływem Stasi zmienił się - już jest  w nim znacznie mniej tego zaczepnego tonu, mniej  chęci by mi udowodnić, że on  wszystko wie lepiej, przez co  zawsze się często kłóciliśmy.

Adela pokiwała głową - masz rację, Arek się zmienił odkąd ma żonę i  dzieci. On  z natury był i jest dość nieśmiałym człowiekiem i starał  się to ukryć właśnie metodą  atakowania innych, udowodniania im, że albo  są słabsi fizycznie  albo umysłowo od  niego. A teraz ma dwóch  chłopaczków wpatrzonych w niego jak koty w pełnię Księżyca i łagodną, ale bardzo dbającą o niego Stasię.  To zabawne,  ale swą łagodnością Stasia wymusi na  człowieku wszystko. Ona ma taką "zmyłkową technikę" - w pełni  się z tobą zgadza, że czegoś nie chcesz, ale tak cię przy tym zagłaszcze, że w końcu  zrobisz  wszystko po jej myśli. Śmiała  się gdy jej to powiedziałam i zapewniała  mnie, że nie robi tego  w świadomy  sposób, to jakoś   tak  samo wychodzi. Rodzice  Stasi też  wpatrzeni  w Arka, "Aruś" ma zawsze rację, zawsze wszystko wie, na  wszystkim  się zna no i "Arusia" szalenie kochają obaj  chłopcy a przecież dzieci wiedzą co dla  nich  dobre.  Z tym ostatnim  stwierdzeniem to bym polemizowała, dzieci w  tym  wieku jeszcze  nie wiedzą co naprawdę jest dla  nich  dobre, a co tylko pozornie.

Wiesz, pewnie jestem wredna, ale jakoś sporo stracił w moich oczach Michał. Bo jeśli Teresa rzeczywiście jest jego żoną, to na mój babski rozum najdalej  za dwa lata będzie rozwód. Taki napad na  nią przy, jakby  nie  było obcych osobach, nie  rokuje dobrze. Mógł jej  to z powodzeniem powiedzieć gdy już od  nas  wyszli. Jeżeli Michała denerwują takie drobiazgi to chyba  wiele miłości w  tym  wszystkim nie ma. Bo miłość wypacza nam spojrzenie jakoś tak  dziwnie, że nie dostrzegamy bardzo długo wad obiektu w którym jesteśmy zakochani i taka sprawa jak to dopytywanie się o przepisy nie powinna była aż tak "zagotować" Michała.

Maleństwo, a ty już zaczęłaś dostrzegać jakieś moje wady? Kochanie, gdy coś zauważę to zaraz cię o tym poinformuję,  dając  ci tym  samym  szansę na usunięcie owej  wady. Miałam sporo czasu by się tobie bardzo dokładnie przyjrzeć, w gruncie rzeczy niewiele małżeństw pracuje ze sobą  w jednym pokoju przed i po ślubie i nawet jeśli czegoś nie dostrzegłam przed ślubem to mogłam zobaczyć potem. Chciałabym móc  zawsze pracować z tobą w jednym pokoju. To mi dawało poczucie bezpieczeństwa. Nadal jestem w tobie zakochana tak jak na początku.

Bałam się tej twojej obecności przy porodzie - to w gruncie rzeczy wiele godzin w mało komfortowych w i mało estetycznych sytuacjach. Bałam się, że to wszystko może cię ode mnie oddalić. Ale ty byłeś cudowny, zniosłeś to  wszystko bez  słowa skargi.  No ale ja przecież nie miałem  się na co skarżyć - to ty musiałaś rodzić, to twoje mięśnie pracowały, to ty byłaś zmęczona  a nie ja. Cieszyłem  się bardzo  z tego, że przynajmniej nie  czułaś bólu, choć te  skurcze mięśni były męczące. Byłaś bardzo dzielna i byłem bardzo dumny, że  mogłem przeciąć pępowinę, to trochę symboliczne  dla  mnie - przeciąłem to co cię łączyło z dzieckiem, by było ono w ten  sposób i moim. Adela  roześmiała  się - nawet gdybyś jej nie przeciął to i tak jest to i twoje  dziecko. Ale fajnie  to wymyśliłeś. 

A rośnie  nam ogromna pieszczoszka - jest tak  samo "dotykowa" jak  my oboje. Będziesz wiecznie obustronnie obwieszony - z jednej  strony Milenka a  z drugiej ja. Ona taka jeszcze  maleńka , ale chwyt tej małej rączki jest niesamowity - istne małe obcęgi. Wczoraj gdy się nad  nią pochyliłam złapała  mnie za dolną wargę - byłam pewna, że mi  dziury zrobią jej maleńkie  paluszki. Trzeba jej dziś paznokietki obciąć. Mam od  Helenki takie specjalne nożyczki z okrągłymi końcami, żeby przypadkiem  nie  skaleczyć  dziecka. Na ten obcinak to jej pazurki jeszcze  są  zbyt miękkie.

Kochanie,  a ramionko  cię nie boli?.  Nie, nic  nie boli, za dotknięciem  też nie.   Mam ochotę tam  zajrzeć,  ale zaczekam grzecznie by Leszek to pierwszy obejrzał. Fajne są te nowoczesne bandaże. Taki granatowy w kolorze to  się przynajmniej mało brudzi no i dobrze się trzyma, nie zjeżdża. Ciekawa jestem czy uda  się Leszkowi zamieszkać na Ursynowie. Dotychczas miał blisko do  szpitala a nieco dalej do swojego gabinetu. Jeśli zamieszka na Ursynowie  to będzie odwrotnie. Ale nie wykluczone, że teraz, gdy już ma  doktorat to może zamieni państwowy szpital na którąś z prywatnych klinik. One  bardzo  chętnie zatrudniają u  siebie lekarzy  z doktoratem.

W dwa dni później Emil zatelefonował z pracy  do Adeli, że przyjedzie  nieco wcześniej do  domu i  zabierze ją na  kontrolę opatrunku, a już załatwił z  rodzicami, że posiedzą  w tym  czasie z Milenką. Trzeba  to zrobić w gabinecie, bo przy okazji sprawdzi  się na USG czy  wszystko jest w porządku i  czy i o ile  implant  się przesunął. Rodzice  przyszli do Adeli z pół godziny przed przyjazdem Emila, przy okazji przynosząc sztandarowy wyrób Helenki, czyli kruche ciasteczka z cukrem. Jedno pudełko było przeznaczone  dla "pana doktora", a  drugie  dla Emila i Adeli. 

Wiesz Adelko- ja to mógłbym cały  dzień siedzieć obok Milenki i  się  w nią wpatrywać. Gdy Emil był w jej wieku miałem na  to zbyt mało czasu, a poza tym w tamtym okresie wszystkim  się wydawało, że takim malutkim  dzieckiem to tylko kobiety potrafią  się  zajmować - stwierdził ojciec.  A ona jest taka śliczna!  Tatuniu,  a  zauważyłeś, że ona ma  wykrój ust Emila?  I ma też takie smukłe dłonie jak Emil. Oczęta ma niebieskie, dość ciemne, ale wszystkie maluszki mają oczy niebieskie, barwa oczu ustali się później. Te jej pierwsze włoski już się wytarły, a te mi wyglądają na ciemny blond. Tylko jeszcze są krótkie i niedużo ich. Ona się pewnie  niedługo obudzi, ale to nie będzie jeszcze  pora karmienia, więc nie powinna płakać. Niech się pobawi smoczkiem i tym kauczukowym zajączkiem, lubi  mu uszy obgryzać. Poza tym bardzo lubi gdy  tata do niej przemawia. Ona teraz coraz  mniej śpi. Lubi też tą muzykę z pozytywki i ciche śpiewanie. My na pewno wrócimy przed karmieniem. A jeśli by nadal marudziła to pewnie trzeba jej będzie  zmienić pampersa. A pupinę umyjecie jej tymi chusteczkami, potem  tymi drugimi ją osuszycie. Do przewijania dobrze jest podłożyć tę flanelową pieluszkę. Ooooo, już jest Emil, to już wychodzimy. Weź Adelko ciastka dla pana doktora- przypomniała Helena. Adela porwała  ciastka i szybko wypadła  z pokoju. 

Kochanie , tu są ciastka dla Leszka, dla  nas  są w naszej  kuchni. Mała jeszcze  śpi, dyspozycje wydałam, tata wpatrzony w Milenkę  niczym  sroka w gnat i cały  w szczęściu. No, to już  możemy jechać, założę kaptur, nie chce  mi się brać  czapki. W piętnaście minut  później byli już w gabinecie  Leszka. Na dzień dobry Adela wcisnęła mu pudełko z ciastkami mówiąc - to jest wypiek mojej cioci, czyli teściowej Emila. Uwiodłam  go tymi ciastkami. A Emil  dodał - tylko uwiodła,  a przecież mogła otruć!- i cała trójka zaczęła  się  śmiać.

Leszek  delikatnie odwinął bandaż zakrywający opatrunek i stwierdził, że dziś zdejmie dotychczasowe plasterki i zredukuje ich ilość, żeby jeszcze  chronić zrost. Nie będzie już dodatkowego opatrunku, zostanie jeszcze  tylko na kilka dni bandaż.  I nawet nie  muszę kontrolować  na USG, bo czuję implant pod palcami. Bardzo ładnie, bo już nic nie krwawiło. A za tydzień to juz nie będzie  ani plasterków ani bandaża.

Ruszyło mi  się coś z mieszkaniem, dzięki jednej z pań urzędniczek w tej waszej spółdzielni. Powiedziałem, że interesuje  mnie mieszkanie na Ursynowie, bo mam tu gabinet i chciałbym bliżej niego mieszkać. A mieszkam na Powiślu i sporo czasu zabierają mi tu  dojazdy. No i dałem  babce swoją wizytówkę,  na  dowód , że mam gabinet. No i jeszcze powiedziałem, że mam znajomych, którzy bardzo zachwalali tę spółdzielnię i że może  jeszcze jest szansa na jakieś mieszkanie  tutaj. No i okazało się, że siostra owej pani jest moją, a przedtem była pacjentką Hani. I przepytała się mnie jakim mieszkaniem jestem zainteresowany. Więc powiedziałem, że najchętniej to bym widział 3 pokoje z kuchnią, tak jak mam na Powiślu.  Umówiła  się ze mną na jutro, przepytała  się jaki jest mój stosunek do mieszkania na parterze, bo jej znajomi, którzy mieszkają przy Bartoka blisko Surowieckiego mają tam  mieszkanie czteropokojowe, a chcieliby się z Ursynowa wyprowadzić bliżej centrum, bo wszyscy domownicy pracują w centrum Warszawy no i nie odpowiada im parter bo jest ogródek. A poza  tym to rozejrzy  się jeszcze  w zasobach  spółdzielni. I zapytała się, czy mogłaby zostać moją pacjentką, bo jej siostrę to wyciągnąłem z kłopotów, ale gdy siostra chciała ją  zapisać to rejestratorka powiedziała, że ja nie przyjmuję nowych pacjentek. Jak na  dziś to ona  wie, że  są jeszcze czwarte piętra w blokach bez  wind, ale nie pamięta dokładnie czy to są M3 czy M4. Byłoby to niedaleko od  was, bo na  Zamiany. Umówiony jestem  z nią na pojutrze. No i się zastanawiam czy może nie poprzestać na  M3 , czyli dwóch pokojach  z kuchnią czy może obejrzeć to czteropokojowe i iść na  zamianę.  No i mam prośbę do Emila - czy mógłby ze mną obejrzeć, zapewne w weekend to co ewentualnie  wyszuka  ta babka. Na dobrą sprawę to wystarczyłyby mi dwa pokoje  z kuchnią a Powiśle bym po prostu sprzedał, już jest spłacone, własnościowe. 

No ale jeśli się ożenisz, co przecież nie jest wykluczone, to lepsze byłoby większe  mieszkanie niż dwa pokoje z kuchnią- stwierdziła  Adela.  Ale ja raczej  nie będę już się  żenił, a już na pewno nie zafunduję sobie dziecka. Nie jestem dobrym materiałem na męża.  

Ktoś ci to powiedział?- spytała Adela. Ojej, nie  musiał mi tego  nikt   mówić - przecież rozleciało mi  się małżeństwo. Byłem tak bardzo zajęty pracą, że zupełnie zaniedbałem żonę i  dziecko. A nie przyszło ci do głowy, że może jest w tym i  wina  żony, która zupełnie nie umiała  się odnaleźć w tej  sytuacji?  Zaniedbałeś bo musiałeś zrobić specjalizację, żeby móc potem zapewnić rodzinie dobry poziom życia. Gdy się pobieraliście kończyłeś studia i średnio przeciętnie mądra kobieta  wie, że to dla lekarza nie koniec nauki, musi jeszcze  zrobić specjalizację, a specjalizacja to może trwać od 4 do 6 lat. I w trakcie specjalizacji wszyscy orzą w tych młodych lekarzy. I wiadomo, że wtedy nie mają na nic czasu bo są zapracowani po dziurki w nosie. O ile dobrze pamiętam to w twojej specjalności trwa 5 lat, a chyba kiedyś trwała 6,5 roku. Tak, to prawda, ja jeszcze  miałem 6,5 roku, Michał też.

                                                                        c.d.n.



piątek, 23 września 2022

Trudny wybór- 113

 Około godziny osiemnastej  Michał wraz  z żoną stwierdzili, że muszą już jechać bo Michał ma  dziś dyżur w klinice od godziny  dwudziestej  drugiej do ósmej rano - wszak w dni świąteczne dzieci też przychodzą na świat i wcale  się nie przejmują tym, że termin planowany był zupełnie inny, więc on odwiezie Teresę do jej ciotki a rano, po swoim  dyżurze zabierze ją do  domu. 

A ja jeszcze  zostanę, pomogę Emilowi przy kąpieli księżniczki Mileny - stwierdził Leszek. Niech Adelka odpocznie, dosyć się narobiła z okazji świąt. Adela już  miała powiedzieć, że to nie jest dzień kąpieli, ale ugryzła  się w język i nic nie powiedziała.  Przy pożegnaniu Teresa spytała  się czy Adela da jej przepisy a Adela powiedziała- wszystkie swoje mądrości czerpię z sieci - do wielu przepisów są dodatkowo filmiki na YT. Po prostu wrzuć nazwę tego co chcesz ugotować lub upiec i wybierz przepis, który najbardziej ci odpowiada pod względem składników. Bo ja mam nieco ograniczeń dietetycznych nie  tylko związanych z karmieniem dziecka i wybieram przepisy dobre dla  mnie, a wiem, że to może nie  być akurat dobre dla kogoś innego. Poza tym ja  sobie  nie  zapisuję nigdzie co i jak  robię, za każdym razem szukam w  sieci - gdy poczytam skład i sposób  wykonania to wtedy kojarzę czy już to kiedyś robiłam  czy też nie. Po prostu za leniwa jestem by to spisywać lub tracić czas  na drukowanie.

Gdy wyszli Leszek powiedział - ja też was zostawię za jakiś kwadrans - po prostu nie  chciałem wyjść razem z nimi. Bo gdybym wyszedł razem z nimi to zaraz byłaby prośba by mogli u mnie przenocować, a tak  dokładnie to przecież nocowałaby u mnie  Teresa. Nie jest to osoba, którą chciałbym oglądać w swoim domu. Może jestem dziwny i mało serdeczny. Ale wiem, że Teresa rozbiła małżeństwo Michała. I zrobiła to  z hukiem i przytupem. Cała klinika o  tym wiedziała. I bardzo jestem zdziwiony, że Michał się z nią ożenił. Ale naprawdę to nie wiem czy są małżeństwem - mnie to mało interesuje. Nie zaglądałem w papiery Michała czy naprawdę się ożenił, na  jego ślubie  nie byłem.To, że czasem mówię, że krew nie  woda a majtki nie pokrzywy, nie oznacza, że jestem rozpustnikiem czy też demonem seksu. Moje małżeństwo rozleciało się głównie dlatego, że właśnie robiłem specjalizację i więcej  mnie  w domu nie było niż  byłem. Poza tym w żoninej wyobraźni powinienem był robić specjalizację przynajmniej z chirurgii a najlepiej  kardiochirurgii. Doszła do wniosku, że nie wyszła za mąż po to by wiecznie siedzieć w domu samej z dzieckiem. Z dzieckiem o którym marzyła by było zaraz po ślubie. No to było, wykazałem  się, zamiast ją i  siebie postukać mocno w czółko.  A ja po prostu byłem bardzo zajęty i wymęczony tą specjalizacją i tak naprawdę  za mało wiedziałem o życiu.Wy oboje ciągle wszystko razem omawiacie i utrzymujcie  dalej taki obyczaj. To ważne.

Bez porozumienia z Wami umówiłem się z lekarzem od wszczepiania implantów po nowym roku. Miał co prawda  wolny termin pomiędzy świętami a Sylwestrem,  ale pomyślałem, że będzie lepiej, gdy zabieg  będzie nie  między świętami. To jednak jest mini operacja, a ja wiem, że każdy, nawet najmniejszy zabieg może mieć jakieś komplikacje - życie  mnie tego nauczyło. A w razie komplikacji lepiej by to nie był akurat dzień świąteczny. Muszę mu tylko podać jutro wieczorem  dokładną  datę i godzinę. Zrobimy to w moim gabinecie. Myślałem o 3 stycznia przed południem, mogę nawet wpaść po Adelę jadąc z domu i potem mogę ją odwieźć, a ty byś posiedział z Milenką, żeby dziecka nie  ciągać. Pogoda teraz wciąż byle jaka, wirusy grypy i grypodobne fruwają, po co dziecko narażać. To nie  są pogody spacerowe. O dziesiątej to pewnie już będzie księżniczka po karmieniu.

Emil zajrzał do swego terminarza - nooo, może być. Nie ma problemu, wezmę na ten dzień wolne, mam  jeszcze  kilka nie wykorzystanych dni urlopu w tym roku, więc  automatycznie przejdą na następny rok. Adelka może  sama do ciebie podjechać, ona naprawdę dobrze  jeździ, nowe zimówki już założyłem,  ewentualnie  mogę jej dać ojca do towarzystwa na  wypadek gdyby się potem marnie  poczuła. Druga ewentualność - zostawimy z Milenką dziadków- będą dumni i bladzi, że im zostawiamy swój skarb. Ona ich  niemal codziennie widzi, a ojciec do niej  zawsze przemawia i ona już  go kojarzy. Głodna nie  będzie,  bo będzie po karmieniu a na następne to pewnie spokojnie zdążymy wrócić. Poza tym w domu jest to mleko modyfikowane, mama wie jak to przyrządzić, a moja sprytna żona przyzwyczaiła Milenkę do kształtu smoczka tego nakładanego na  butelki -zamieniła po prostu smoczki. Trochę przy tym zamienianiu poleciało w przestrzeń niecenzuralnych wyrazów, ale wygrała walkę z oprawą smoczka.

No dobrze. Jeszcze  jedno - nie pij Adelko tego rana kawy- kawa i znieczulenie oraz świeża ranka nie współgrają dobrze. Cięcie będzie  malutkie, nawet nie  wiem czy nie będzie krótsze niż 2 centymetry długości, nie będzie szycia ani klamerek tylko "Omnistripy", myślę że ze 4 sztuki obok siebie. Cięcie będziesz  miała na wysokości około 8 centymetrów nad łokciem. To jest stosunkowo mało obciążane na  co  dzień miejsce. Zajrzymy w to miejsce w kilka  dni później i sprawdzimy co tam słychać, czy  może trzeba  dać  nowe plasterki bo te zbyt zakrwawione. Ale ja go przypilnuję by równo i starannie  złożył brzegi cięcia, a ty przy karmieniu lewą piersią podłożysz  sobie jeszcze jakiś jasieczek, żeby tego dnia nie nadwyrężać tej ręki. I nie powinno być nadmiernego krwawienia. W sumie będziesz miała to miejsce zabandażowane 7 do 10 dni.

Adela patrzyła na Leszka z uśmiechem - ty byłbyś świetnym wykładowcą- wszystko ładnie, prosto i logicznie klarujesz. Lubię słuchać gdy coś tłumaczysz. Jeśli będziesz kiedyś gdzieś wykładał to przyjdę dla samej przyjemności słuchania twojego wykładu. Emil też fajnie wszystko tłumaczy, tyle tylko, że tematyka medyczna zawsze była mi bliższa. Chciałam studiować biotechnologię, ale  to można było studiować tylko stacjonarnie,  a ja musiałam pracować. No i zostałam magistrem prawa. I Rzecznikiem Patentowym - dodał Emil. Cały czas, odkąd cię  znam, stale cię podziwiałem.

Biotechnologia to ciekawe studia- stwierdził Leszek. I myślę, że jeszcze  wiele nowych  rzeczy jest do odkrycia i do zgłębienia. I faktycznie - nie da  się tego studiować zaocznie, podobnie jak medycyny. Jeden z moich kolegów skończył biotechnologię i zaraz po dyplomie wyjechał do Francji.Powiedział mi, że tu to on po tych  studiach nie ma  co robić. Ale nie mam pojęcia  co tam robi.

Rozmowę przerwało cieniutkie "iiiiiii". O, jaśnie panienka zapewne już głodna  się  zrobiła, stwierdziła Adela. Idę do niej, nie chcę by się rozryczała. Zostań z Emilem, za 20 minut, no góra  za pół godziny będę z powrotem. Milek, powiedz mu o kąpieli.

Milenka już była gotowa włączyć syrenę alarmową, ale gdy Adela pochyliła się nad nią i powiedziała: "zaraz,  zaraz mama da jeść" mała poprzestała na otwieraniu buzi niczym karpik. Bardzo energicznie chwyciła  brodawkę i panowie w stołowym usłyszeli: "nooo, nie  gryź mnie bezzębna istoto, otwórz dzióbek, trzeba inaczej wziąć do buzi ten cycuś, no widzisz szkrabie, od  razu lepiej i masz mleczko". Obaj się cichutko śmiali a Leszek powiedział - biedne te karmiące mamy, ale może jeszcze  trochę wytrzyma . A odgrażała  się, że nie będzie karmić.

A co mi masz powiedzieć o kąpieli?  Są jakieś problemy? Nie, ale my ją kąpiemy raz na  tydzień,  zgodnie z zachodnioeuropejskimi wytycznymi. Ona ani się jeszcze  nie  brudzi ani nie  poci a przy każdej zmianie pampersa myjemy jej pupinę. I raz na dzień buzię przegotowaną wodą. A ty zauważyłeś, że ona ma teraz już nowe, dużo jaśniejsze włoski? Zauważyłem, ale kolor włosów u  dzieci to dość  przejściowa  sprawa. Mój czternastolatek był jaśniutkim blondynem a teraz ma kolor resztek moich włosów. Zastanawiam  się nad całkowitym ich zgoleniem. Zapytam się  chyba twojej Adeli co mi doradzi. 

Mogę ci powiedzieć co  ci doradzi - zgolić na  zero, bo masz ładny kształt czaszki. Drugie  rozwiązanie- drogie lecz mało pewne - przeszczep włosów. Ale one i tak  z czasem wypadną tak jak pieniądze  z kieszeni na przeszczep. Ale oczywiście możesz się Adeli zapytać - sam jestem ciekawy co ci doradzi. W tym momencie usłyszeli - ty mały chuliganie, nie ciągnij mnie  za włosy. Chodź na ramię, odbije ci się i oddam cię w ręce taty. W kilka minut później do Leszka i Emila przyszła Adela z małą przewieszoną przez jej ramię. Mileczku, zdejmij mi paczkę pampersów z góry, trzeba ją przewinąć. Ona  się strasznie chuligani, nie wiem czy  mi aby włosów nie wyrwała tak mnie za nie ciągnęła. Emil powędrował po pampersy, dał je Leszkowi, wziął Milenkę od  Adeli i powiedział - odpocznij po  tym gryzieniu, ja  ją przewinę. Jest ciepła  woda w podgrzewaczu? Jest- zapewniła  go Adela.  W trakcie przewijania Milenka zaprezentowała nowe umiejętności - roześmiała  się głośno gdy ją  Emil całował w brzuszek i bardzo sprawnie chwyciła go za ucho chyba  chcąc podciągnąć się do góry. Ależ  ona  ma chwyt! chyba będę miał siniaki na uchu. I trzeba jej paznokietki obciąć, ale to gdy będzie spała.  Powiedz mi, gdzie kupiliście takie piękne łóżeczko dla  niej?- spytał Leszek.

Nie kupiliśmy, dostała go Milenka w prezencie od mojego przyjaciela, męża twojej pacjentki, Stasi. On je wypatrzył w jakimś zagranicznym katalogu, a kuzyn Stasi, który ma warsztat stolarski zrobił to łóżeczko. Arek chciał kupić dla  małej wózek, ale my już wcześniej kupiliśmy. Powiedział, że  skoro mała ma mercedesa to od  niego będzie łóżeczko niczym lamborghini. A materacyk jest z końskiego włosia. I jest jeszcze od niego wkładka stabilizująca do powijaka, też z włosia końskiego. Spróbuję ją teraz uśpić, a ty obejrzyj wózek małej - dla mnie  cudo, rodem z Holandii. Adelko, pokaż Leszkowi mercedesa naszego dziecka, ja ją postaram  się spacyfikować.

Leszek gdy wrócił do stołowego powiedział - całkiem niedawno małą  widziałem a głowę dam  sobie uciąć, że od tego  czasu znów urosła. I robi  się rozkoszna - jak  cudnie  się  śmieje! I nieco zdewastowała ucho twego męża.  Adela roześmiała  się - jestem pewna, że ona jeszcze da nam  popalić.  Chodź, zobaczysz nasz "magazyn"- trochę się tam  ciasno zrobiło, będę musiała  kiedyś zrobić tam remanent i część mniej używanych  rzeczy wyleci w pojemnikach do piwnicy. Wózek jest ekstra - stelaż służy do głębokiego wózka, do spacerówki i do fotelika samochodowego. Zaprezentowała Leszkowi zalety wózka niczym zawodowa sprzedawczyni, zapytała  się, czy  zauważył, że w pokojach nie ma  szaf a to dzięki temu, że to co zwykle bywa w szafach u nich jest w tym pokoju. Pokazała  też szwedzką wanienkę, która spokojnie "wyrobi" i kąpiel czterolatka i jest składana, więc można ją  brać na każdy wyjazd.

Wiesz, muszę się jednak przeprowadzić na Ursynów. A jakie masz mieszkanie na Powiślu? Trzy pokoje z kuchnią, chyba 57 metrów kwadratowych. W bloku, z widokiem na Wisłę.  Wasz blok stoi w dobrym miejscu, tu jest bardzo cicho. Wiesz co, dowiem się u męża Stasi, bo on  szukał mieszkania dla swych teściów i mówił, że z tyłu tych bloków stojących przy  Rosoła są jeszcze mieszkania. To są te  bloki za tymi ekranami. Ostatnia linia wychodzi na Błonia Wilanowskie. Poza tym na Ursynowie najczęściej nie mają powodzenia mieszkania na parterach i te na ostatnich piętrach. A jak będziesz się starał o kredyt to staraj się w tym Banku, tu masz jego namiary. Porządny, bo jeśli spłacisz przed czasem to ci nie  doliczą odsetek, których nie dostaną, bo spłaciłeś całość. Ja tam brałam kredyt gdy wykupywałam poprzednie mieszkanie. I wiesz- zapytaj się w naszej spółdzielni- może jeszcze  są jakieś wolne mieszkania. I sprawdź dobrze czy to stara spółdzielnia czy nowiutka. I kupuj od starej spółdzielni. Ci nowi inwestorzy to niestety bardzo niepewny element, większość to jacyś kombinatorzy. Niektórzy chętni na mieszkania potracili spore pieniądze i mają małe  szanse na ich odzyskanie. A zaglądnij do tej spółdzielni, w której masz  gabinet - naprawdę w dzisiejszych  czasach bezpieczniej jest kupić coś co już jest gotowe, niż bulić pieniądze za coś, co dopiero ma powstać. Bo jeśli inwestor wpadnie  w długi to zawsze  wpierw musi spłacać wszystkie państwowe instytucje, osoby prywatne  są na samym  końcu kolejki i mogą prędzej umrzeć  niż odzyskać   swoje  pieniądze. Poza tym możesz wywiesić ogłoszenie w okolicy, która  ci się podoba, że zamienisz to swoje na Powiślu na mieszkanie  w rejonie  takich i takich ulic. Rodzice Stasi zamienili swoje  3 pokoje  z kuchnią na Woli na  mieszkanie  dwupokojowe bliziutko Stasi i jeszcze dostali dopłatę. Słyszałeś dziś co mówił Michał - w tym budynku w którym oni mają mieszkać są jeszcze mieszkania do sprzedania. W końcu  mieszkanie w jednym bloku z Michałem nie zobowiązuje  cię do spotykania się z nim dzień  w dzień i jeszcze  trochę. I z Teresą wcale  nie  musisz  się przyjaźnić.  Czy jesteś pewien, że między byłą żoną Michała a nim wszystko było idealnie? Przecież gdyby było idealnie to raczej Teresa miałaby marne  szanse u niego. Na seksie można jakiś czas popłynąć, ale nie do końca  życia. Być może, że Michał nieco zaczadział i coś go w niej porwało, ale na pewno nie  jej intelekt i ten brak szybko będzie  coraz  częściej mu dokuczał. Słyszałeś jak ją obrugał. To nie  był wyraz miłości i szacunku, był wyraźnie  wściekły.

Emil już od dłuższej chwili przysłuchiwał się temu co mówi Adela, w końcu zapytał - chce któreś z was kompociku i migdałowego wafelka? A może herbatki? Słuchaj się Leszku Adeli, to bardzo mądra kobieta.

No popatrz - wygląda na to, że jestem strasznie zielony w tej dziedzinie.Leszek był wyraźnie  zmartwiony.

                                                                  c.d.n.


czwartek, 22 września 2022

Trudny wybór - 112

 Adela śmiała  się,  że pierwszy dzień świąt minie zdominowany przez branżę medyczną, a tak dokładnie ginekologiczno-położniczą. 

Pierwszy dotarł Leszek.  Na jego widok Adeli nieco szczęka opadła - Leszek w dobrze skrojonym garniturze, w blado błękitnej koszuli i z muszką zamiast  krawata,  a Leszek w kitlu lekarskim to były dwie zupełnie  różne osoby. Poza tym widać  było, że jest wypoczęty.

Nooo,  może  szkoda, że nie przyjmujesz pacjentek w tym stroju - mam podejrzenie, że w dni przyjęć kolejka czekających na poradę byłaby i na ulicy. Nie nabijaj  się ze mnie, proszę-  bałem  się, że w ten  garnitur nie  wejdę, a tu niespodzianka- zmieściłem  się i jeszcze  mam luz. Prowadzę taki cnotliwy i bardzo monotonny tryb  życia, że  w garnitur wskakuję góra  dwa razy  w roku. Dobrze, że mi Emil  tak dokładnie wytłumaczył jak do was trafić bo inaczej błądziłbym pewnie do  wieczora.  Cofnął się na moment do przedpokoju i podał Adeli  "coś" opakowane w kolorowy papier. A to dla was, żebyście mieli gdzie przechowywać dokumentację Milenki. Na razie jest tylko jedno zdjęcie Milenki zrobione gdy już ją nakarmiłaś, ale jeszcze nie była do końca "obrobiona". Bardzo dokumentalne  zdjęcie. Następne to już sami będziecie jej  robić. Tu jest miejsce  nie  tylko na  zdjęcia  ale i na  notatki. Taka "księga pamiątkowa".

Adela wzięła go za rękę i powiedziała- chodź,  zobaczysz coś fajnego, tylko cichutko - i zaprowadziła go do sypialni. Na zaścielonym łóżku leżał Emil,  a na nim, na brzuszku, w pozycji żabki spała Milenka.  Emil pomachał ręką Leszkowi i cicho powiedział - ona za chwilę się ocknie, bo zbliża  się pora karmienia, wtedy oddam ją  w ręce Adeli. Adela z Leszkiem wycofali się z  sypialni.  Chodź, gdy ja  będę karmić to zajmie  się gośćmi Emil. A teraz  pokażę  ci resztę  mieszkania no i musimy zajrzeć  do kuchni, bo na  czas karmienia i przewijania przygotowałam tak  zwane "czekadełka", czyli ciepłe przekąski. Muszę sprawdzić czy  się aby nie  za bardzo spiekają.

Bardzo mi się to wasze mieszkanie podoba - stwierdził Leszek. Muszę pomyśleć o przeprowadzeniu  się gdzieś bliżej gabinetu. Niby z Powiśla  tu nie jest daleko, ale tu  mi się podoba. W tym momencie do kuchni wszedł Emil z Milenką mówiąc - jaśnie panienka raczyła  się obudzić, ale nie  wiem czy jest już głodna czy tylko chciała  zmienić pozycję. No to potrzymaj ją jeszcze  moment, muszę  się przygotować. Adela wyszła  do łazienki a  Emil zajrzał do piekarnika i wyłączył go. Milenka tymczasem wpakowała paluszki do  buzi, a Emil powiedział - chyba jednak jest głodna, chodź Leszku, odniosę ją do sypialni i wiesz  co - otwórz ten piekarnik.

Adela wyszła z łazienki, usadowiła  się na fotelu i zaczęła Milenę karmić. Emil dostał instrukcję  by jeszcze nie  wyjmować zawartości piekarnika do czasu  aż przyjedzie  Michał z żoną.  A może oni gdzieś tu  błądzą i nie mogą trafić - zastanawiał się  Leszek.  No nie  wiem, a  skąd oni jadą?  Z Włoch.  Emil zaśmiał  się - to może  szkoda, że nie lecą samolotem. Według  mnie to mieszkają niemal w Ursusie, ale nie orientuję  się dokładnie  gdzie, to jakieś nowe osiedle - stwierdził Leszek. Czasem wielce  nielogiczne są niektóre miejsca  przypisane do konkretnej gminy. Bo patrząc na mapę Warszawy i okolic miasta to jest dzielnica  Warszawa-Włochy , potem  tory kolejowe i za nimi Nowe Włochy.

Wiesz Leszku - ja to współczuję  wszystkim, którzy  mieszkają pod  Warszawą i muszą dojeżdżać  do pracy. Bo kiedyś  mieszkałem w Milanówku i znam te  rozkosze. Mieliśmy tam naprawdę piękny dom, ale po latach  mieszkania tam i dojazdów na uczelnię i do pracy za nic nie  chciałbym znów  mieszkać poza Warszawą. A oni tam mają jakiś dom w tych Włochach?  Nie, wynajmują mieszkanie  w bloku. Po prostu jest taniej i łatwiej coś przyzwoitego znaleźć. Ale tak naprawdę to nie wiem z kim Michał jest, nawet na oczy  nie widziałem tej jego żony. Poprzednią znałem a tak dokładnie  to widziałem kilka  razy. Trudno powiedzieć, że kogoś  znasz jeżeli go widzisz w przelocie i tylko wymieniasz pozdrowienia.  Czasy nieco dziwne teraz   nastały.

Znam- to mogę powiedzieć o twojej żonie bo jest  moją pacjentką od kilku lat i czasem wymienialiśmy swoje poglądy na różne tematy.  Emil uśmiechnął się - ona mówi o  tobie "mój ulubiony gin". Poza twoją wiedzą ceni ogromnie  to, że zawsze się czuje u ciebie tylko pacjentką a nie kobietą do podrywu. Kiedyś mi powiedziała, że najfajniejsze jest  właśnie to, że nie patrzysz na nią jak samiec i że jesteś delikatniejszy i taktowniejszy niż  niejedna lekarka tej specjalności.

Adelę to ja w pewnym  sensie "odziedziczyłem" razem z gabinetem - ona  się świetnie  rozumiała z moją koleżanką, od której  odkupiłem gabinet.  I poleciła  mi tylko te pacjentki które , jak  mówiła, są normalne, kulturalne i inteligentne. Adela chodziła  do niej gdy Ala pracowała jeszcze  w prywatnej przychodni, tu na Ursynowie i do swego gabinetu to dała  namiary tylko tym, które nie sprawiały kłopotów. Trochę się martwię o Alę, bo dawno nie  miałem z nią kontaktu, a miała zakrzepicę. Wyjechała z Polski, do swej córki.  Jest z 15 lat starsza ode mnie. A twoja Adela jest naprawdę bardzo fajną pacjentką, zawsze bardzo dużo  wie na temat, z którym przychodzi do mnie i poza  tym jest zdyscyplinowana. No i nigdy nie mówi głupot ani nie  wdzięczy  się i ma poczucie  humoru.

W tym momencie zadźwięczał dzwonek i Emil poszedł otworzyć drzwi. No proszę - to uosobienie punktualności już jest - powiedział Michał. A mnie  się trochę drogi pomyliły z naszej wytwornej wioski i zamiast krócej to jechałem dłużej bo musiałem zawracać z powodu jakiejś pękniętej  rury. Nie rozumiem tego - w nocy pewnie  było nieco na  minusie, ale chyba nie minus 20 stopni. Emil uśmiechnął  się -wcale się nie  spóźniliście, tylko Leszek po prostu nieco wcześniej do nas  wpadł. A jak zauważyłem to rury pękają  właśnie przy takich niezbyt niskich temperaturach, co jak dla mnie jest bardzo dziwne. Chodźcie, Adela  chyba już skończyła karmić małą i zaraz do nas  dołączy. Na potwierdzenie jego słów w drzwiach sypialni stanęła Adela z małą w ramionach i powiedziała - ja  za jakieś dziesięć minut do was dołączę, a teraz zajmie  się wami Emil. Zajmijcie się na razie ciepłymi przekąskami, bo na dworze to tak jakoś nie za ciepło dziś.

Emil zaprosił wszystkich  do pokoju, mówiąc, że na  chwilę musi udać  się do kuchni, więc zaraz się okazało, że najchętniej to oni wszyscy pójdą  z nim do kuchni - Michał z żoną Teresą dlatego, że są na etapie zastanawiania się jak urządzić kuchnię w nowym mieszkaniu, a  Leszek dlatego, że dla niego kuchnia jest takim  na  wskroś domowym pomieszczeniem, a on takiego domowego ciepełka potrzebuje.  Oj, macie szczęście że nie mieszkacie tuż obok mego gabinetu, bo  chyba bym zamieszkał w  waszej kuchni - jest bardzo fajnie urządzona - stwierdził Leszek.  No właśnie - dodała Teresa - świetnie, że jest ten kącik jadalny. Najwygodniej  jest na  co  dzień jeść posiłki w kuchni i nie tracić energii na krążenie między pokojem a kuchnią. Ooooo, kochani - szybko się mnie  nie pozbędziecie - oświadczył Michał. Tess, weź od pani domu przepis na ciepłe przekąski.  Stary, przekąski to raz, ale spróbuj tego co masz w kubku!  Niebo  w gębie! Rosołek - pychotka. Hmmm, a jaki tu jest ser upieczony z tą szynką? Dopytywała  się Teresa. Pewnie ricotta - stwierdził Emil. Bo nie przypominam  sobie bym kupował jakiś inny. Przez to karmienie Adela teraz nie je żółtych serów.

No proszę - to się nazywa dobry  mąż - perorowała Teresa. A to coś nienormalnego? - zdziwił się Emil. Dla nas obojga  to całkiem normalne. Tak zresztą zostałem wychowany - należy jak najwięcej żonie pomagać we  wszystkim. Wyszedłem  z domu, w którym kobieta była kochana i bardzo szanowana, a słowo "kocham" było równoznaczne ze słowami  "ochraniam i pomagam". Mój ojciec bardzo kochał mamę. Był załamany po jej śmierci. Ale na  szczęście  już się pozbierał, ożenił się po raz drugi i wiem, że jest w tym związku szczęśliwy. Ożenił się z ciocią mojej Adeli, wdową i razem tworzą super parę. I mieszkają w sąsiedniej klatce schodowej. No widzisz - Michał zwrócił się do swej żony - mówiłem  ci, że Adela i Emil są jacyś inni, nie  ze współczesnej bajki. Gdy na nich patrzyłem w klinice,  miałem wrażenie że ich źrenice są połączone trwale jakąś wiązką nici.

W drzwiach kuchni stanęła Adela z małą- po raz pierwszy moje dziecko jeszcze nie zasnęło po karmieniu - poinformowała. Ale się nie drze, to chyba jednak jest najedzona. A dlaczego wszyscy siedzicie w  kuchni? Chyba nie jest zimno w pokoju?  Chodźcie do pokoju - jeżeli nie będziemy  zbyt głośni to mała zaśnie w naszej obecności w swoim łóżeczku. Nie chcę ją przyzwyczajać by usypiała na rękach bo ona robi się coraz  cięższa. Nooo, teraz to już kawał dziecka - stwierdził Michał. A była taka malusieńka! Milek, wstaw łóżeczko  do stołowego - poprosiła Adela. Muszę ją przewinąć to wrzuć pampersa i chusteczki do łóżeczka. To ja ci  pomogę - Leszek zerwał się z krzesła.  Siedź, siedź łóżeczko  ma kółka - to istne lamborghini wśród dziecięcych łóżeczek- powiedziała Adela. A powiedzcie  mi jak wyszły te zawijańce? Bo zrobiłam je po raz pierwszy. Pyszne, ale bulionik to istne niebo w gębie. Sama robiłaś? No jasne - to po prostu mój stały rosołek- tylko zawsze po ostudzeniu zbieram z niego cały tłuszcz.  A zdradzisz przepis? - spytała Teresa.  Żadna tajemnica - wymaga tylko długiego, bardzo powolnego gotowania, dużo mięsa, może być mieszanka gatunków, sporo warzyw plus upieczona  na gazie  cebula. Potem mięso i warzywka można użyć do pierogów lub naleśników, a zimny uwolnić od tłuszczu, poporcjować i zamrozić- jest wtedy zawsze baza do zup. Jessu- jęknęła Teresa - skąd to wiesz? No bo umiem czytać ze  zrozumieniem tekstu - nie  chodziłam do technikum gastronomicznego tylko do liceum a potem skończyłam prawo i mam nawyk czytania.   

I to niemal wszystkiego - dopowiedział Leszek. Jestem pewien, że nim się zdecydowała na dziecko przestudiowała pół biblioteki medycznej. Wcale nie - kupiłam tylko sobie pediatrię napisaną przez amerykańskich pediatrów i przetłumaczoną na polski- wyjaśniła Adela. Jeśli kogoś interesuje pupa niemowlęca to właśnie idę małą przewinąć. To ja idę z tobą - Michał poderwał się z miejsca- to ja jej pomagałem w wydostaniu się na świat.  Idź, idź, ona jest cudna, ja już ją widziałem - zaśmiał się Leszek.

Michał bardzo uważnie przyglądał się Milence, która  z kolei przyglądała się jemu. Adela mu podpowiedziała - mów do niej, ona  cię nie  zna,  musi w jakiś sposób dowiedzieć  się, że masz przyjazne wobec  niej  zamiary. Moduluj głos, będzie zaciekawiona. Możesz ją pogłaskać po główce, lubi to. Emil ją usypia masując delikatnie ruchem okrężnym jej skroń. Albo ją  sobie  kładzie na klacie, nóżki w pozycji żabki i po chwili Adelka śpi. Emil w 5 minut potem też, ale cały czas ją przytrzymuje, żeby nie  spadła. A ja podkładam z obu jego stron poduszki, ale on czujnie drzemie. 

Wiesz, gdy mówisz o Emilu to mnie ogarnia zazdrość. Zazdroszczę mu, że jest tak przez  ciebie kochany. Myślę Michale, że jeżeli będziesz dobry dla Teresy i tak będziesz dbał o  nią jak Emil o  mnie, to też będzie  cię kochać. Miłość rodzi miłość. Patrz, już śpi. Włączę podsłuch i idziemy stąd. Gdy wyszli z pokoju powiedziała- temu co wymyślił pampersy dałabym Nobla.

Popchnęła  Michała do pokoju stołowego a sama poszła do kuchni by podgrzać obiad. Gdy już wszystko było gorące wyłożyła wszystko na nagrzane w piekarniku półmiski i z pomocą  Emila ustawiła je na stole.

Tym razem do popitki był rosołek wzbogacony o prawdziwki. A jakie to mięso? - dopytywała  się Teresa. To  - zwykła świnina, a tak dokładnie to schab karkowy, bo jakoś lepiej się poddaje biciu niż schab środkowy.  Naprawdę to świnina?  No naprawdę - a co, nie  smakuje ci?  Smakuje, ale wcale nie ma smaku wieprzowiny.  No, fakt- zgodziła  się z nią Adela. Osobiście  nie przepadam za smakiem i  zapachem mięsa wieprzowego i  robię  co mogę by się go pozbyć. Ale nie udało mi się kupić mięsa  wołowego na  zrazy, więc zrobiłam  to.  Wiesz, dodając różne przyprawy można  niemal każdej potrawie nadać  nowy smak. 

W tym momencie Michał się  zdenerwował i powiedział do żony - jak jeszcze  raz  zaczniesz się dopytywać co jak jest zrobione, to cię wystawię do kuchni i tam będziesz  sama siedzieć i zastanawiać  się co i jak jest przyrządzone to co masz na talerzu. Jeśli ci  smakuje  to jedz. Mnie  nie interesuje jak to jest zrobione - dla mnie najważniejsze , że to jest pyszne. Daj ludziom  spokojnie  się podelektować tym co mają na talerzu. Jeśli cię nurtuje jak to  zrobić to możesz  poprosić Adelę o przepis, ale  nie teraz. I tak nie zapamiętasz tego co ci  w tej  chwili powie.

Adela uśmiechnęła się - jeśli się rzadko gotuje to często  się zdarza, że i według przepisu coś nie  wyjdzie tak jakbyśmy tego  chcieli. Mam całą listę potraw, które robiłam  według przepisu a efekt końcowy  był bardzo daleki od  oczekiwanego. A i śmietnik się  całkiem nieźle przy  mnie pożywił. 

Ale to chyba nie za mojej kadencji - stwierdził Emil. No nie, to jeszcze w  czasach panieńskich. Helenka  się wiele razy  dziwiła i  nie  wróżyła mi wielkiej kariery kulinarnej. Mnie po prostu pichcenie za mało bawi. Najbardziej to lubię robić rosół, bo właściwie  to on  się sam robi. Byle kupić  jednocześnie ze trzy  rodzaje  mięsa. A moją najsłabszą stroną to są ryby - nie lubię ich  robić a i jedzenie ich mało mi pasuje. Co prawda uwielbiam łososia, który jest wędzony na  gorąco, ale w Warszawie  to rzadko kiedy można to kupić. Nad Bałtykiem  bywa.  Ale wczoraj, na  wigilię Emil dopilnował, żebym miała pieczonego pstrąga. Razem z tatą kupili, zakup zataili i wczoraj  miałam niespodziankę na talerzu. Oni obaj okropnie  mnie rozpieszczają. Kochani, jeśli ktoś jeszcze ma na  coś ochotę, to może załapać  się na  dokładkę, podgrzać można w mikrofali. Najwyżej zjecie potem mniej słodkiego do kawy, herbaty  lub kompotu.

Eeeee, ja jestem straszny słodkożerca- stwierdził Leszek. Zwłaszcza na domowe słodkości.  Nie wiem czemu,  ale  każdy domowy wypiek jest lepszy od tego z cukierni. Z cukierni to ja lubię  tylko pączki od Bliklego bo mają  niepowtarzalne  nadzienie, konfiturę z róży.  

Jeszcze nigdy nie robiłam  w domu pączków, ale kiedyś razem z Helenką smażyłyśmy faworki. Jak dla  mnie to robiłam je  dwa razy- pierwszy i ostatni. Wywietrzenie potem  kuchni ciągnęło się z tydzień i  był problem co zrobić z tym olejem po smażeniu. W końcu namoczyłam  w nim jakieś  szmaty i wyrzuciłam je na śmietnik.  To teraz  pobawcie  się trochę sami, beze mnie, a ja w nagrodę dam  wam  coś słodkiego na deser.

Mileczku, przenieś proszę talerze  do kuchni. Siedź Milek,  ja to zrobię - stwierdził Leszek. A potrafisz?- zaśmiał się Emil.  No nie wiem- ostatnio nosiłem  głównie preparaty na płytkach Petriego, ale znacznie  dalej niż  stąd do kuchni. Słuchaj Leszek, Adela kazała bym ja to zrobił, może ma  w tym jakiś ukryty  cel,  więc siedź tutaj.  Za elegancko wyglądasz na to, żeby brudne  talerze nosić.

Powiedzcie  mi tylko kto pije kawę i jaką- może być z ekspresu, może być nesca, może też być herbata a herbata  może być owocowa lub  czarna  lub  zielona. Po prostu czym  chata  bogata. Na owocowej to się w tym  domu  tylko Adela wyznaje, więc jak  ktoś chętny na owocową musi pójść do kuchni na konsultację z Adelą. Ja nescę poproszę - na co dzień żłopię z ekspresu, stwierdził Michał. Ja zwykłą herbatę -wybrała Teresa. A ty Leszku?     Ja  -espresso. No fajnie.

W chwilę potem Emil przyniósł tort makowy mówiąc - tak naprawdę to ma tylko formę tortu, ale to  jest po prostu  makowiec bez  ciasta. W środku są rodzynki wykąpane w rumie, a te  białe kuleczki to są rozdrobnione migdały.  A zaraz przyniosę pischinger migdałowy, bardzo nietypowy bo słodzony oryginalnym  cukrem trzcinowym. Obie  słodkości  są dziełem Adeli.

Leszek tylko  westchnął - ty Emilu to masz  dobrze. Dba o  ciebie ta  dziewczyna niesamowicie! Hmmm, widocznie sobie  na to dbanie zasłużyłem - zaśmiał się Emil.  Myślę, że tak i to na  wielu płaszczyznach- powiedział poważnie Leszek- już  po pierwszym naszym  spotkaniu wiedziałem, że tworzycie świetny  duet. A tak naprawdę wcale  nie jest łatwo znaleźć swoją drugą połówkę tak bardzo dopasowaną. To się zdarza niezmiernie  rzadko. I ogromnie się cieszę, że jesteście oboje moimi przyjaciółmi.  Och, coś mi  się przypomniało - przepraszam was,  ale  muszę iść na  chwilę do Adeli. No to idź - pomożesz  jej przynosić do pokoju i zrobisz espresso dla nas obu.

A kiedy wy się zameldujecie w nowym mieszkaniu na Ursynowie? Podali wam  już jakiś termin? No jeszcze  nie i prawdę mówiąc krew mnie zalewa ze złości, bo mi podają  datę "po piętnastym  stycznia". Równie dobrze  w tym układzie może to być i kwiecień, bo rzeczywiście to będzie po piętnastym stycznia. I potem powiedzą, że  wszystko się zgadza, bo przecież tak obiecywali. A podobno są tam jeszcze jakieś mieszkania nie wykupione. A gdzie wy teraz mieszkacie?- spytał Emil.  We Włochach, w nowej części, już za torami. Kawał drogi od kolejki. Oj, to bardzo, bardzo  wam współczuję, wiem  co to jest  mieszkać pod Warszawą. Latami dojeżdżałem z Milanówka do Warszawy kolejką elektryczną. Jedyny plus to był taki, że do kolejki miałem blisko. Ale to był koszmar. No my jeździmy samochodem, ale Teresa nie ma prawka i często korzysta z pociągu. Godziny pracy się nam  nie pokrywają, więc jest jakby  mało radośnie. A gdzie Teresa pracuje? Na Mokotowie, jest pielęgniarką w zakładowej przychodni. Jedyny plus, że ma godziny  stałe i  nie ma  nocnych dyżurów. Ani porodów rodzinnych - zaśmiał  się  Emil. No wiesz, gdybym  miał wszystkie porody takie jak Adeli to bym  się  zaliczał do szczęściarzy. Zero problemów z pacjentką ,  zero problemów  z dzieckiem. Ty też nie mdlałeś, a to się na takich porodach  zdarza.

                                                                        c.d.n.


wtorek, 20 września 2022

Trudny wybór - 111

 Wigilia była "ustawiona" pod kątem żywienia karmiącej matki. Żadnej kapusty, żadnych grzybów, nic ciężkostrawnego. Adela chciała, by  w trakcie tego wspólnego posiłku Milenka  nadal przebywała  w  sypialni, a włączony podsłuch przecież informowałby ich czy aby  nie  popłakuje,  ale Piotr zaprotestował mówiąc, że przecież oni nawet na  co dzień  gdy jedzą to nie mówią, no  a gdy mówią  to przecież  także nie jest  to krzyk, tylko zwykła  rozmowa. Emil poparł ojca i łóżeczko z Milenką przywędrowało do pokoju dziennego.  No i wspaniale - stwierdził Piotr - rodzina  jest   w komplecie. A za rok to już Milenka będzie zapewne  nam towarzyszyła  bardziej  aktywnie, będzie  miała już rok i  cztery  miesiące! to już będzie  całkiem  spore  dziecko - perorował Piotr.

Adela siedziała nad  wciąż pustym talerzem i  miała nieco nieobecny  wyraz twarzy. Maleństwo,  a czemu ty nic  nie jesz?- zaniepokoił  się Emil. Adela popatrzyła  się na niego niezbyt przytomnym  wzrokiem- bo się zastanawiam, czy ten węgorz  wędzony  nie zaszkodzi małej. No ale przecież to ty będziesz jadła tego węgorza a poza tym jestem dziwnie  pewien, że nie  zjesz wszystkiego co jest na półmisku. No  a poza tym nie  sądzę by ten wędzony  węgorz przedostał  się do pokarmu Milenki w postaci  nieprzetworzonej i nie rozłożonej na czynniki pierwsze.  Oprócz niego  zjesz  przecież cała masę innych potraw. To nie alkohol, który bardzo szybko przenika do  całego organizmu. No a poza tym węgorzem to jest  tu przecież  dużo innych  dobrych rzeczy  do jedzenia. Zobacz, jest nawet twoja ulubiona sałatka jarzynowa - nałożyć ci?   Groszek możesz wydłubać i zostawić na talerzu, ale podejrzewam, że ilość, którą zjesz  w sałatce na pewno nie sprawi żadnych dolegliwości układowi pokarmowemu Milenki. Im bardziej będziesz urozmaicać swoje posiłki tym większy będzie  w przyszłości  repertuar smaków  Milenki - dodała  Helena. 

Przepraszam was, chyba pomału  wpadam  w paranoję - powiedziała Adela. Nie  wiem  czemu,  ale jakoś   boję  się płaczu dziecka. Którego dziecka ?-  spytał Emil. Przecież Milenka prawie wcale  nie płacze, bo trudno nazwać płaczem te  kilka pisków  niezadowolenia gdy poczuje głód. Płakała to tylko przy porodzie  gdy ją wyrzuciłaś z zacisznego i przytulnego miejsca  w swoim wnętrzu. A i  to krótko bo zaraz ci ją Michał przystawił do piersi i znów miała  ciepło twego ciała i była nakryta cieplutko. W czasie ubierania i zakraplania  oczu i  szczepienia też płakała, bo to szarpanie  jej przy ubieraniu, szczepienie i to ostre światło na pewno sprawiało jej ból. Miała dziewięć miesięcy luksusu w twoim brzuszku a tu nagle tyle niemiłych rzeczy na raz  ją  spotkało.

Adela ponownie przeprosiła rodzinę i powiedziała - jestem jakaś mocno "wybita  z uderzenia" - te lata pracy i studiów pokrzywiły mnie zupełnie. Muszę sobie  wynaleźć jakieś zajęcie poza opieką nad Mileną. 

Spokojnie, ona teraz to jeszcze wymaga niewielkiego poświęcania  jej uwagi, ale za trzy  miesiące będziesz   musiała jej poświęcać  znacznie  więcej uwagi i swego  czasu. Teraz jeszcze dużo  śpi, ona jeszcze  wciąż zbiera  siły na  życie. Jeszcze trochę a na twoje zniknięcie z jej pola widzenia  będzie reagować krzykiem, zacznie  się bawić  swymi zabawkami i będziesz jej pierwszą nauczycielką objaśniającą jej świat. Dobrze  zadbane dziecko w wieku  dziewięciu  miesięcy umie pokazać w swojej książeczce kotka, pieska, dziecko, butelkę  z mlekiem.. Jest  już  wtedy ruchliwe, samo  przewraca  się wokół własnej  osi i bez trudu  ci odpełznie w trakcie przewijania. A potem to już tylko moment i zacznie  raczkować i usiłować  wstawać,  a ty będziesz  wzdychać  do tych  chwil gdy nie musiałaś  mieć oczu dookoła  głowy i gdy większość doby  dziecko przesypiało -   spokojnie tłumaczyła Adeli  Helena.

A jeśli brakuje ci pracy, to mogę porozmawiać o  tym z Bronkiem i ci cichcem podrzuci jakąś pracę, bo choć cały czas podobno (twoim  zdaniem) nic  tam nie  robiłaś poza piciem kawy i ganianiem po biurze, to mu ciebie w pracy brakuje. No i pewnie jednak będzie kancelaria i  nawet jeśli  w tym  czasie Milenka jeszcze nie będzie w przedszkolu to ty będziesz miała tam co robić- będziesz  coś opracowywać  w domu- dopowiedział Emil. A mama powiedziała, że wtedy zajmie  się Milenką, oczywiście  razem z tatą.

A teraz jest ukłon kulinarny  w twoją  stronę - na gorąco jest dziś nie tylko pieczony indyk ale i jeszcze  coś - zgadnij co? No nie  wiem, nie  zaglądałam u rodziców  w garnki- stwierdziła Adela. No to posiedź grzecznie z mamą przy  stole a my z tatą zajmiemy się kuchnią. W kwadrans  potem na  stole był pieczony indyk i.......pieczone pstrągi. Do nich były pieczone kartofle. A do "popitki" czerwony barszcz. Ojej, nic  nie  mówiłeś, że kupiliście świeże pstrągi gdy pytałam co kupiliście na święta - wypomniała  Emilowi Adela. No bo chcieliśmy żebyś miała niespodziankę! Zobacz tylko jakie dorodne,  zupełnie jak te  na  Słowacji.  Odkryliśmy prywatną centralę rybną -  zaopatrzenie jak przed wojną - powiedział Piotr. Zamówiliśmy coś, co podobno bardzo lubisz, ale nie  wiem kiedy to będzie do kupienia. Na razie  można  było to  tylko  zamówić.  Będziemy tam co jakiś czas zaglądać. A gdzie  to jest? - spytała Adela. Teoretycznie to tak jakby na Alei Wilanowskiej, ale to kawałek od  Alei, więc trochę zmyłkowy adres.

Adelko a co jutro serwujesz swoim gościom?- spytała Helena. Wpierw dostaną przekąskę na ciepło, a potem będą zrazy zawijane z ogórkiem kwaszonym w środku i do tego ryż, czyli pilaw z marchewką,cebulką i przecierem pomidorowym. A co będzie  w ramach tej przekąski?  Nic skomplikowanego- zawijańce serowo-szynkowe z ciasta   francuskiego.  Jak zwykle  wszystko nietypowe, bo zrazy są nie  z  wołu ale z wieprzka, a tak  dokładnie ze  schabu karkowego. Zrazy już mam  gotowe, ryż też, więc go tylko odsmażę na patelni i będzie niemal jak paella. Do tego będzie do popicia czysty, chudy rosołek z prawdziwków. Zawijańce to będą z ciasta  francuskiego, serka ricotta i szynki, do popicia czysty, chudy bulionik domowy. No a potem mam tort  makowo-owsiany polany czekoladą i andruty z masą migdałową, czyli cukier utarty  z masłem i sproszkowanymi migdałami, wzbogacony  mlekiem. Masę to zrobię dzisiaj i przełożę nią  andruty. Do czasu jutrzejszego obiadu  świetnie  się  skleją. A jeśli  w drugi  dzień  świąt będzie znośna  pogoda to sobie z wami pospacerujemy po Ursynowie.  Milence to jak na razie  dość obojętne gdzie  będzie wózek, w którym będzie spała.

Ciekawa jestem jaka jest ta  żona  Michała. Bo to chyba druga  żona,  jak  wywnioskowałam z odzywki Leszka.  Oni mieli zamieszkać  jeszcze przed  świętami w domu blisko Tesco ursynowskiego, no ale przecież  w polskim  budownictwie poślizg w oddawaniu budynków   jest  chyba obowiązkowym  elementem krajobrazu. To w ogóle  będzie dość zabawne spotkanie - ale obu tych  facetów bardzo lubię i  cenię od  strony zawodowej. A tak naprawdę podziwiam Emila,  że był przy porodzie, że wytrzymał moje pomysły. Bo to było znacznie  bardziej męczące  niż  spacerki ze mną w górach. Bo to wprawdzie było bezbolesne,  ale jednak mięśnie pracowały i czułam jak pracują. To takie  dziwne uczucie- powiedziała  Adela- miałam wrażenie, że moje biodra za moment uwolnią  się ze skóry i mięśni i znajdą  się obok  mnie. Niesamowicie dziwne odczucia. Ale jak na razie to mam dość wrażeń w  tym zakresie.

Trochę mi przykro, że nie  zobaczymy  się w te święta ze Stasią i  Arkiem. Ona i Arek pojechali dziś na obiad wigilijny do zakładu,  w którym jest jego mama. Uważam,  że to bardzo miły gest ze strony Stasi a i  tego Zakładu, że organizuje taką  wigilię dla  swych pensjonariuszy i ich  rodzin.  Kolację to pewnie jedzą aktualnie razem  z  dziećmi u Stasi  rodziców. Dobrze, że się jej rodzice  zdecydowali zamieszkać w nieco mniejszym mieszkaniu i dzięki temu  Pawełek nie  musi przed zajęciami w  szkole siedzieć na świetlicy. Po zajęciach też nie  siedzi na świetlicy. Arek chce na ferie wysłać dzieci z rodzicami Stasi  gdzieś w góry. Może nie akurat do Zakopanego, ale  może w Beskidy na jakieś zorganizowane wczasy, żeby było zapewnione wyżywienie. Obiecałam, że zatelefonuję do Tomka, bo może oni znają jakiś ośrodek na Bukowinie,  wszak baseny otwarte cały  rok, a dla dzieci to wielka atrakcja i  chyba w  czasie  ferii są jakieś  zniżki dla dzieciaków. A może jednak pobędą  w Zakopanem, bo tam dla dzieciaków będzie  w sumie  więcej  atrakcji. Po Zakopcu to można przynajmniej pochodzić, więc pewnie  namówię Arka by wysłał ich do Zakopanego.

 Emil uśmiechnął się - jak znam życie i Arka słabość  do Ciebie to  zrobi tak jak mu powiesz. Odnoszę  wrażenie, że jesteś u niego na etacie mamy, siostry i doradcy życiowego.  Ostatnio mi powiedział, że on po prostu kocha  cię tak, jakbyś była jego siostrą. No i na  dodatek dzięki tobie poznał Stasię. Usiłowałem mu wytłumaczyć, że to głównie  zasługa byłego męża Stasi, ale jego  zdaniem to twoja zasługa. Bo przecież mogłaś skierować  Stasię do kogoś innego. Stale mi powtarza, że  cię kocha jak własną, rodzoną siostrę. I pewnie zatelefonują do nas około dwudziestej drugiej, bo wiedzą, że nasza Pimpusia je około 21,00. 

Synku, ona ma imię, dlaczego nazywasz ją Pimpusią?  No bo ona jakoś kojarzy  mi się z wierszykiem o Pimpusiu, który raz lądował  na rękach  mamy a raz taty. To jedyny wierszyk kojarzący  mi się z dzieciństwem, jakoś łatwo w  głowę wchodził,  a mama mi go często czytała. To  co prawda był wiersz o  kotku a nie o  dziecku.

To był Pimpuś Sadełko. Chyba dzieło Marii Konopnickiej - stwierdziła  Adela. A Milenka pomału nabiera ciałka, przedtem rączki i  nóżki były  jak parówki,  a teraz pomału  zaczynają wyglądać jak serdelki - roześmiała  się Adela. To znaczy, że jej ten  pokarm służy. Ona przecież teraz zupełnie nie ma  ruchu. Ale jest silna, bardzo dzielnie trzyma główkę w górze, gdy leży na  brzuszku. I jak ładnie unosi w górę brzuszek- wygina się niczym hinduska tancerka. Jeszcze  trochę a trzeba będzie kupić nowe ubranka dla niej. I umie  się przytulić - uwielbia drzemać na Emilu.

A co z tą  sprawą o pozbawienie  byłego męża Stasi praw  rodzicielskich?- spytała Helena. Nooo, tam takich  spraw jest na tony- wyjaśniła Adela. Sądy  rodzinne są zawalone takimi sprawami. Zabawne,  ale tym razem czas oczekiwania  gra  na korzyść Stasi - na sprawie wyjdzie na jaw, że ona już wyszła  za mąż, że  dzieci i ona mieszkają razem  z jej drugim mężem, a że  dzieci, a zwłaszcza Pawełek może już  być przepytywany przez sąd, to wiadomo, że  dzieciaki wystawią Arkowi taką laurkę, że sąd od  razu wyda stałe pozbawienie  tego faceta praw rodzicielskich. Bo najczęściej  sąd wydaje orzeczenie o czasowym zawieszeniu praw rodzicielskich,  w nadziei, że  tatuś nagle z  drania zmieni się w anioła. A to przecież jest  zupełnie  niemożliwe.  Zresztą wydaje  mi  się, że Arek już złożył wniosek o trwałe przysposobienie dzieci i tym samym  zmianę ich nazwiska na  swoje. Prawdopodobnie  obie  sprawy będą rozpatrywane łącznie. Powiedziałam Arkowi, że w razie  czego mogę  mu świadkować.  To powiedz Arkowi, że my z Helenką też możemy świadkować - dodał Piotr. Fajni ci  chłopcy i naprawdę grzeczni i cały  czas mówią o Arku "tata". A starszy to  się zawsze opiekuje tym młodszym. Bardzo  mi się to podoba. Och, Arka też  tym ujęli, gdy pierwszy raz Stasia  przedstawiła mu  chłopców na placu zabaw -powiedziała Adela.

                                                                    c.d.n.