niedziela, 12 maja 2013

Po prostu życie - cz.III

Lilka wybiegła z domu, z oczu kapały jej łzy, a usta drżały z tłumionego płaczu. Była przerażona tym co usłyszała - w głosie teściowej  brzmiała żywa, niczym nie skrępowana nienawiść. Szła szybko pomiędzy niedużymi domkami nie zwracając zupełnie uwagi na  to którędy idzie ani nie wiedząc dokąd.
Po jakimś czasie skończyły się zabudowania, a ona, wstrząsana płaczem, szła przed siebie.
Wracam do mamy - postanowiła- nie mogę być żoną człowieka, którego matka tak mnie nienawidzi.
I za co? Za to, że nie jestem w stu procentach Polką? Co matka Wacka może wiedzieć o tym jak jest
w Rosji, skoro nigdy tam nie była? Dlaczego mnie nienawidzi?
Pomału zwolniła tempo swego marszu i rozejrzała się dookoła - nie miała pojęcia gdzie jest ani jak trafić
z powrotem do domu. Wacław był w pracy, a ona nawet nie za bardzo wiedziała jak się nazywa ulica,
przy której ostatnio mieszkała.
W następnym tygodniu Wacek  miał z nią pojechać do kilku urzędów, zameldować ją w domu  rodziców, potem mieli spotkać się z kimś z kuratorium w sprawie pracy dla niej.
Zawróciła, myśląc , że idąc z powrotem trafi do domu teściowej. Ale nie pamiętała, że idąc skręciła w bok.
Pomału wpadała w panikę - nie miała przy sobie paszportu, z głowy wypadły jej nagle wszystkie znane
 polskie słowa. I nadal nie mogła przypomniec sobie nazwy ulicy, przy której stała ta obłędna chatka
"Baby Jagi".
Idąc dalej zobaczyła kościół - postanowiła wejść, posiedzieć w ciszy, zebrać pomału myśli.
W rodzinnym rodzinnym domu do cerkwi chodziła jeszcze przed pójściem do szkoły-chodziła tam
ze swą cioteczną babką. Potem już nie chodziła. Z zainteresowaniem rozglądała się po kościele, który
miał bardzo odmienny wystrój od cerkiewki, do której chodziła.
Ale cisza i zapach świec były podobne. Lilka była osobą ceniącą piękno, kochała muzykę, uwielbiała
wizyty w muzeum, w operze oczy miała na bardzo mokrym miejscu, podobnie było i w filharmonii.
Teraz spoglądała z aprobatą na rzezbione figury świętych, na malowane sklepienie, na niewielkie
rozety okien zdobionych witrażami.
W pewnej chwili, cichutko niczym duch, stanął za nią ksiądz - szczupły, siwiutki, z miłym uśmiechem na twarzy.
Podoba się pani? - zapytał cicho. Oczeń  nrawitsia- odpowiedziała bezwiednie Lilka, ale zaraz się
poprawiła - tak, bardzo mi się podoba.
A pani chyba nietutejsza? - zagadywał dalej z uśmiechem ksiądz. Lilka uśmiechnęła się i odpowiedziała-
o tak, jestem tu całkiem obca - i oczy jej wypełniły się łzami.
Ksiądz spojrzał na nią nieco spłoszony i powiedział - chodzmy do mnie  do kancelarii, napijemy się herbaty
i może będę mógł pomóc pani w jakiś sposób.
W kancelarii siedziała przy jednym z biurek jakaś kobieta, a ksiądz poprosił ją, by przyniosła im herbatę i "coś do herbaty".
Po 20 minutach przed Lilka stała szklanka aromatycznej herbaty, obok mała czarka z konfiturami,
a na talerzyku leżały kruche ciasteczka.
Proszę napić się spokojnie herbaty ze mną i może mi pani coś opowie o  sobie - zachęcał ksiądz.
Lilka, szukając chwilami w pamięci odpowiednich słów opowiedziała kim jest, z kim i dlaczego tu
przyjechała . Nie powiedziała jednak co ją tak nagle wygnało przed siebie z domu teściowej.
Ksiądz wysłuchał całej opowieści i powiedział - ja znam pani męża - Wacek był  długo ministrantem.
To dobry chłopak, chociaż bardzo dawno nie widziałem go w kościele.
Gdy wypili herbatę ksiądz  powiedział - a teraz ja skorzystam z pani miłego towarzystwa i przejdę się
trochę na spacer - bo lekarz kazał mi sporo spacerować, ale samemu to mi się nie chce.
Szli niespiesznie, obserwowani dyskretnie spoza firanek. Niektórzy już wiedzieli, że syn Jadwigi
przywiózł sobie z zagranicy  żonę. Miejscowość była niewielka i niemal wszyscy się znali a dzieci
Jadwigi już opowiedziały w szkole, że ich brat przywiózł sobie "ruską" do domu.
Trochę się tutejszym plotkarom nie mieściło w głowie, że ksiądz wodzi po osiedlu "młodą ruską",
ale ksiądz dobrze wiedział co robi - znał dobrze swoje "owieczki" i ich zajadłą niechęć do obcych,
nawet jeśli byli tylko z innej dzielnicy kraju.A Lilka nie dość że była "obca" to jeszcze  zza Buga.