czwartek, 11 września 2014

Rozsądek czy głupota- cz.III

Czas płynął, wszystko wokół się zmieniało, coraz więcej osób podróżowało w celach
handlowych,  rynek się nasycił importowaną elektroniką, powstały prywatne firmy
komputerowe, montujące całkiem dobre komputery  na importowanych podzespołach.
Heńka z "Nowym" przestali wyjeżdżac. Powodziło im się świetnie, zarobili legalnie
na dwa domy jednorodzinne i teraz "odcinali kupony".
"Nowy" wprowadził domową politykę rozdzielności majątkowej - każde z nich miało
własne  pieniądze, własne konto,własny dom.
I nagle okazało się, że właściwie nie łączy ich nic poza miłością do pieniędzy i prawdziwe
skąpstwo. W kupowaniu wszystkiego okazjonalnie i najtaniej "Nowy" stał się mistrzem.
Jeden z domów był kupiony naprawdę tanio, gdy usłyszałam cenę zakupu, to myślałam,
że zmyślają. Nie zmyślali, a gdy tam pojechałam to zrozumiałam skąd taka cena - dom
był szeregowcem, projekt był mocno nieszczególny, by z living roomu dostac się do
sypialni należało pokonac wąskie kręte, niewygodne schody, bo z parteru trzeba było
dostac się na poddasze. Był nawet  garaż na poziomie piwnicy, ale - wjechanie do niego
już było niezłą gimnastyką - nie dośc, że zjazd był piekielnie stromy to trzeba było składac
lusterka boczne. Każdy wjazd do garażu napełniał cały dom smrodem spalin, a wyjazd
zimą z garażu to był super problem -trzeba było to zrobic tyłem i na sporym gazie i
wypadało się jak z procy na uliczkę. Heńka przezornie  parkowała przed domem, co mnie
wcale nie dziwiło. Oprócz tych mankamentów dom  stał niemal w szczerym polu, za to
w niezbyt dużej odległości od miejscowej oczyszczalni ścieków i bywały dni, gdy dom
owiewały paskudne wonie. Po dwóch latach mieszkania w tym domu zakupili drugi -
też daleko od miasta, też średnio udany projekt (tego samego człowieka co pierwszy dom),
no ale chociaż daleko od smrodów oczyszczalni. Ten drugi też miał okazjonalną cenę,
prawie 400m powierzchni użytkowej, dwa garaże,ogromny ogród i był zupełnie nieocieplony.
Tę jego ostatnią cechę odkryli pierwszej zimy, gdy kaloryfery parzyły a  w domu było
lodowato.
Heńka bawiła się w panią domu, czyli sadziła  iglaki, siała byliny. "Nowy" znikał z domu
najczęściej około 10,00 rano nie zapodając kierunku, wracał popołudniu. Na pytanie:
" gdzie ty kochanie tak codziennie jezdzisz?" dał odpowiedz: " tam gdzie mam ochotę a
poza tym nie jestem psem łańcuchowym żebym siedział w domu."
Heńka miała w tym okresie sporo zmartwien - w dośc krótkim czasie straciła oboje
rodziców.Wpierw umarł ojciec, w kilka lat pózniej matka. Śmierc matki Heńka bardzo
mocno  odczuła. Przez blisko rok wciąż rozpaczała, niemal codziennie latała na grób
rodziców.
A "Nowy" nadal znikał nie wiadomo gdzie. Heńka zaczęła wieczorami, gdy "Nowy"
koczował przed telewizorem, schodzic do garażu i  spisywac stan licznika jego wozu.
W krótkim czasie okazało się, że "Nowy" codziennie przejeżdżał około 250 km.
Heńka postanowiła, że najmądrzej będzie skończyc wspólne życie. Poszukała kupca
na szeregowiec, tłumacząc "Nowemu", że skoro trafia się kupiec to trzeba się tego
niezbyt udanego domu pozbyc.
Gdy już dom był sprzedany, zapytała się grzecznie dokąd on tak codziennie jezdzi -
w odpowiedzi usłyszała, że to nie jej sprawa, a gdy nalegała na odpowiedz- wywiązała
się niezła awantura i okazało się, że "Nowy" trenuje damski boks.
Heńka niewiele myśląc zadzwoniła po policję - przyjechali, pogrozili "Nowemu",
spisali protokół. A Heńka przez kilka dni chodziła z siniakiem na twarzy.
Usiłowała namówic "Nowego" na sprzedaż tego domu i na rozwód. Ilekroc  trafiał się
ktoś chętny na kupno tego domu, "Nowy" windował cenę i nie schodził z niej ani o
dolara.
Najzabawniejsze, że jedno i drugie chce w tym domu zostac, bo podobno dobrze się
w nim mieszka.
Heńka proponuje "Nowemu", by się wyprowadził, a ona go spłaci,  to samo "Nowy"
proponuje Heńce. Z tym ,że Heńka nie ma do "Nowego" za grosz zaufania - widziała
 jak "nowy" oszukał w interesach swego kolegę. Oszukał wieloletniego kolegę, to może
również ją oszukac.
Patrzec na siebie nie mogą, ale trzyma ich te wspólne 360m kwadratowych i wzajemny
brak zaufania.
Ostatnio, gdy Heńka wylewała do mnie swe żale, powiedziałam,że ja tej sytuacji nie mogę
pojąc - jak można mieszkac z kimś, kogo nie tylko się nie kocha, ale na sam widok męczy
człowieka zgaga? Bo ja to zwyczajnie wyprowadziłabym się dawno - Heńka na to orzekła,
że nie tylko jestem głupia ale i rozrzutna.
Od zeszłego roku były mąż Heńki namawia ją, by zamieszkali razem - w końcu oboje już
są po sześcdziesiątce, jeszcze trochę a Marek przejdzie na emeryturę, więc mogli by
razem zamieszkac.
Ale Heńka twierdzi, że nigdy w życiu z Markiem  się nie zejdzie, bo  on wcale się nie
zmienił - zero inicjatywy. A przyjaznic może się z nim na odległośc, tak jak przez te
wszystkie lata po rozwodzie.
A ja co kilka dni wysłuchuję jaki ten "Nowy" jest wredny i jak to ona nie ma szczęścia w
życiu .
I gdyby nie fakt, że wiele lat temu Heńka bardzo mi pomogła i poratowała w trudnej dla
mnie sytuacji, już dawno poprosiłabym by zapomniała  numer mego telefonu.
Ona ma chyba rację, pewnie jednak głupia jestem.