wtorek, 8 lutego 2022

Ryzykantka -3

Jakoś  nie  spieszyło się zbytnio Robertowi do wyjścia z domu Ewy. Z wielkim westchnieniem i wyraźnym  smutkiem w niebieskich oczach stwierdził około 23,00, że jednak  musi opuścić Ewę.

Żegnając się  z nią stwierdził, że nie bardzo wie dlaczego naruszył swój własny kodeks  moralny i że Ewa jest pierwszą pacjentką w jego karierze medycznej z którą poszedł na obiad do restauracji, potem razem robił zakupy  a w końcu  naruszył  wyraźnie  jej  spokój w domu. Jesteś , Dziecinko, po prostu czarodziejką a nie żadną jędzą. 

Ewa  żywo  zaprotestowała - nie jestem  żadną czarodziejką,  ale jesteśmy po prostu jak rozbitkowie na  morzu, którzy uczepieni swych kawałków tratw ratunkowych cieszą się i dziwią jednocześnie, że nie są sami w przeogromnym oceanie. I tobie i mnie  nie wyszło życie w małżeństwie. Ale wiesz jak to jest - co nas nie  zabiło to nas wzmocniło. Nie zadręczaj się  myślą, że naruszyłeś swoje  zasady - to nie zbrodnia,  mnie tym  nie skrzywdziłeś.  Widocznie nadajemy na tej samej długości fal - to się przecież w życiu zdarza, chociaż może niezbyt często.  Chodź, odprowadzę cię na parking, muszę trochę pospacerować, siedzenie  mi nie  służy. A potem ty mnie podwieziesz  w pobliże mojego bloku i pojedziesz  do siebie- zgoda? I weź z lodówki torbę  ze swymi zakupami, same nie trafią pod właściwy adres.  

No fakt, niemal o nich zapomniałem.   W dwadzieścia pięć minut później Ewa wysiadała już w pobliżu swego bloku. A gdy już leżała w łóżku dostała sms : "jesteś niesamowita, dziękuję to za mało powiedziane! Zadzwonię po 10,00 rano".

Rano, jeszcze przed 10,00 wpierw dotarł do Ewy sms od Roberta z zapytaniem jak się czuje i wiadomością, że  za chwilę zadzwoni do niej recepcja i że rozmawiał o niej z profesorem R. W kilkanaście minut później rzeczywiście zatelefonowała recepcjonistka  i powiadomiła Ewę, że następnego dnia ma wyznaczone badanie  rezonansem magnetycznym o godzinie 14,00 i że w związku z tym powinna już nic nie jeść od  godziny 8 rano, oczywiście powinna  pić, najlepiej samą wodę. Potem  zatelefonował Robert, mówiąc, że  dzwoni pomiędzy dwiema operacjami i że w ramach drugiego śniadania wzmacnia się "zdrowymi przekąskami", które mu Ewa ukradkiem poprzedniego dnia dołożyła do jego  zakupów. I że po rezonansie pojadą razem na obiad a po obiedzie on jest wolny do godz.21,00, bo potem ma dyżur. No i ma nadzieję, że ten czas do jego dyżuru Ewa umili mu swą obecnością. 

Ewa wysłuchała wszystkiego, zgodziła się na wspólny obiad, ale stwierdziła, że ten czas do dyżuru Robert powinien  wykorzystać na wypoczynek, skoro ma nocny dyżur. Robert z 10 minut jej tłumaczył, że dla niego najlepszym wypoczynkiem będzie spędzenie  czasu w jej obecności. A na nocnym dyżurze to on wszak głównie śpi, tyle tylko, że  nie w domu a w służbowym łóżku. Obchód robi zawsze pomiędzy godziną 21,00 a 22,00, potem po prostu śpi. W razie czego obudzi go któraś z nocnych pielęgniarek. To one dyżurują "na pierwszej linii frontu". Ale tu nie ma akurat jakichś bardzo ciężkich stanów. A poza tym każdy lekarz po  iluś latach pracy w szpitalu umie w dwie  minuty po przebudzeniu się być w pełni gotów do działania.

Po rozmowie z Robertem Ewa zeskanowała swoje  zwolnienie  lekarskie i wysłała skan do swego biura, dodając wiadomość, że oryginał zwolnienia wyśle zwykłą pocztą. Zadzwoniła też do swego szefa, który tylko jęknął na wieść, że przez najbliższe dwa tygodnie jej nie będzie w biurze. Wiedział, że Ewa rzadko brała  zwolnienia  lekarskie - nie miała dzieci a sama  bardzo rzadko chorowała. Porozmawiali chwilę o jej ostatnim projekcie i szef doszedł do wniosku, że właściwie to on już jest niemal ukończony, on go jeszcze przejrzy i jeśli dojdzie do wniosku, że coś by tam warto było dodać, to po prostu wpadnie do niej do domu, uzgodnią  wszystko razem i w razie czego on go dokończy. Zapytał się też, czy Ewa  nie potrzebuje jakiejś pomocy, czym wprawił Ewę w stan wielkiego zdziwienia.

Resztę dnia Ewa spędziła głównie w pozycji horyzontalnej czytając lub.......wspominając poprzedni wieczór spędzony w  towarzystwie Roberta.  Podobał się jej nie tylko pod względem zewnętrznym. Nie zasypywał jej głupimi komplementami, przetrzymał dzielnie jej eksperymenty kulinarne, słuchał uważnie tego co mówiła, nie pluł jadem na swą byłą żonę, zdawał sobie  sprawę z tego, że przeważnie wina leży po obu stronach, nie komentował idiotycznie  faktu, że Ewa nie chciała  mieć dzieci. Nie opowiadał głupich  dowcipów, nie szermował dwuznacznikami i nie przechwalał się swoimi osiągnięciami zawodowymi, których miał na  swoim koncie  sporo, o czym Ewa wiedziała z internetu. Byłoby fajnie, gdybyśmy się  zaprzyjaźnili - pomyślała Ewa. Mądry i kulturalny facet w charakterze przyjaciela jest nie do przecenienia. Nie wygląda  na te swoje 50 lat - nic dziwnego, skoro nie pije i nie pali. 

I fajnie będzie leżeć w tym szpitalu - czysto, przestronnie, pielęgniarki uprzejme. Była zdecydowana poddać się operacji, jeśli Robert stwierdzi, że to jedyne dobre dla niej rozwiązanie. Był wyraźnie zmartwiony faktem, że tomografia  niewiele mu wyjaśniła, ale nie ukrywał tego faktu. I chce to konsultować ze starszym od siebie profesorem - jak wiedziała  z rozmów rodzinnych była to rzadkość - z reguły każdy profesor był przekonany o swej nieomylności. Miała w rodzinie jednego profesora - unikała go jak ognia, bo kuzyn jej matki był przekonany, że  sam fakt, że jest profesorem sprawił, że na wszystkim się zna, również na tym co nie  miało nic wspólnego z kierunkiem jego wykształcenia.

Jej myśli  znów powędrowały do poprzedniego wieczoru - te mocno niebieskie oczy znów  zaprzątały jej myśli. W pewnym momencie przyszło jej na myśl, że może on nosi soczewki zmieniające kolor oczu. Ze dwie jej znajome nosiły takie  soczewki. Miał bardzo krótko ostrzyżone włosy a pewnie dużo lepiej by się prezentował w nieco dłuższych włosach. No tak, ale przecież on do operacji musi wkładać na głowę czepek, w którym w pomieszczeniu zamkniętym jest raczej  zbyt ciepło, więc im włosy krótsze tym lepiej. Poza tym na sali operacyjnej jest  ciepło- przypomniała sobie swój ostatni pobyt w tym miejscu. Do ostatniej operacji  szykowała ją para bardzo  młodych lekarzy - rozebrali ją do naga nim wstrzyknęli jej ewipan. Poprzednie  dwa razy to wpierw podawano jej ewipan a dopiero potem rozbierano i okładano prześcieradłami, intubowano.

Zawsze podziwiała  chirurgów.Wiele razy z zapartym tchem oglądała filmy dokumentalne z sali operacyjnej - widok krwi, rozkrawanych narządów itp. nie  robił na niej wrażenia. Podziwiała ich pracę, niemal odczuwała ich niepokój gdy były jakieś trudności. Przed ostatnim swym pobytem w szpitalu, gdy już wiedziała, że operacja jest nieunikniona obejrzała film z operacji na którą  musiała iść. To miała być operacja prowadzona  laparoskopem, ale doskonale wiedziała, że w trakcie  może się okazać, że trzeba będzie jednak ją tradycyjnie operować. Jej wiedzę w tym temacie potwierdził chirurg, który miał ją operować. Dziwił się trochę, skąd ona o tym wie, a gdy mu powiedziała, że oglądała taką operację na filmie biedaka nieco zatkało - tak dziwnej pacjentki to on jeszcze nie miał. Postanowiła, że gdy się  spotka następnego dnia z Robertem opowie  mu o swych dziwnych  zainteresowaniach. Ciekawa była jego reakcji.

Około godziny osiemnastej zatelefonował Robert pytając, czy nie trzeba jej czegoś przywieźć, bo on właśnie jedzie do domu. Ewa podziękowała mówiąc, że ma wszystko, na co usłyszała- "szkoda, a już myślałem, że będę miał pretekst by cię odwiedzić". A bez pretekstu nie możesz mnie odwiedzić? - spytała.  Nooo, mogę, ale nie  wiedziałem czy wypada tak się narzucać.  No to przyjedź, ale pod  domem już wszystkie  miejsca parkingowe  zajęte - uprzedzam. Nie feler, poradzę sobie. Będę za jakieś 15 minut.

Ewa obrzuciła wzrokiem pokój dzienny, w sypialni wyrównała na łóżku pościel, spojrzała w lustro i nieco przygładziła włosy, musnęła pudrem nos i policzki. Nie była zadowolona ze swego wyglądu - no cóż- szepnęła sama do siebie- starość nie radość, latka lecą. W chwilę później zadzwonił domofon co nieco zdziwiło Ewę - na pewno jeszcze  nie upłynęło 15 minut od telefonu. Zgłaszając się była pewna, że to nie Robert, ale to był on. 

Jeszcze w przedpokoju wcisnął jej w rękę "coś" opakowane w kolorowy papier, prosząc by nie przewracała tego, tylko tak jak jest postawiła na stole. Zostawił buty w przedpokoju i wskoczył w gościnne kapcie.

W pokoju rozwinął pakunek - był to oryginalny szklany pojemnik , zamknięty, z jedną jedyną piękną różą,  zanurzoną w jakimś płynie. Ojeju- pisnęła Ewa - jaka ona piękna!  Skąd to masz? Jeszcze takiej nie widziałam! 

Ukradłem z kwiaciarni  na twoim osiedlu ze śmiechem odpowiedział Robert.  Ta kwiaciarnia maleńka, ale wypatrzyłem takie  cudo i wybłagałem  właścicielkę, żeby  mi to sprzedała, bo ta róża nie była na sprzedaż, to taka żywa  dekoracja. Opowiedziałem jej historię jak to nie zostałaś  ochrzczona  Różą i ta przemiła pani w końcu mi ją sprzedała. Będzie stała w tym pojemniku 2 tygodnie- bez zmieniania  tego płynu. A miejsce do zaparkowania znalazłem na samym początku  twojej uliczki, właśnie ktoś odjechał.  To jakiś szczęśliwy dzień - ty się zgodziłaś, żebym przyszedł, kwiaciarka sprzedała mi coś, co nie było na sprzedaż a na dodatek udało mi się  zaparkować na twojej uliczce.

No to muszę cię zmartwić - koniec twego szczęścia, za karę zjesz ze mną obiado -kolację. Jadasz kurczaki, czy mam coś innego przygotować? A twoja pomoc będzie polegała na  zabawianiu mnie w kuchni gdy będę szykowała. W roli wypełniacza będą pieczone kartofle, które ty wpierw wyszorujesz pod kranem szczotką i wytrzesz do sucha.

No pewnie, że jadam kurczaki a pieczone  kartofle to brzmi pysznie. Wieki całe nie  jadłem takich. Możesz mnie tak codziennie karać. A jutro masz rezonans - pamiętasz?  Ale  nie dam rady po ciebie przyjechać. Nie wiem nawet czy będę przy rezonansie, bo będę operował a to może mi się  trochę przeciągnąć, bo pacjentka dość leciwa. Więc mam prośbę  - po rezonansie zaczekaj na mnie w holu. Pojedziemy na obiad, jeśli będzie  dobra pogoda to też na jakiś lekki spacerek, potem cię odwiozę do domu i wrócę do kliniki na dyżur. A pojutrze mam wolne przedpołudnie, więc  chyba wyskoczymy na  jakieś zakupy spożywcze - nie chcę byś coś nosiła. 

Robert, a ty tak o wszystkie pacjentki dbasz, że je wozisz na zakupy itp.? Bo ja jeszcze nie spotkałam żadnego lekarza by tak dbał o swoją pacjentkę jak ty o mnie. Robert roześmiał się - Dziecinko, ty nie masz nawet bladego pojęcia jak ja potrafię dbać o kobietę. To co robię teraz to zwykła uprzejmość wobec kobiety którą lubię. Chcę  cię operować, bo wiem, że jestem dobry w te klocki a skoro masz lekarzy w rodzinie to wiesz jakie  obowiązują prawa w dziedzinie  chirurgii. Nie chcę by mi ręka zadrżała gdy będę ci grzebał w kręgosłupie. To nadzwyczajna konstrukcja -wierz mi.  Teraz nie będziemy jeszcze o tym rozmawiać, choć równie dobrze jak ty wiem, że nadajemy na tych samych długościach fal.  A na jutro na drogę do kliniki zamów taxi, bardzo cię o to proszę. Od autobusu jest niestety spory kawałek drogi do kliniki.

A wiesz, że po operacji spędzisz ze dwa tygodnie wpierw u nas w klinice  a potem drugie  dwa w Konstancinie? Zajmie się tam tobą mój kolega. I już  się  z nim dogadałem, że mi znajdzie tam na ten czas kwaterę a ja będę  miał do ciebie bliziutko, bo wezmę wtedy zaległy urlop. Ty będziesz się rehabilitować a ja będę się lenił gdy ty będziesz się męczyła  na rehabilitacji. I będziemy codziennie na basenie.Jak ci się to widzi?

                                                             c.d.n.