wtorek, 16 maja 2023

Lek na wszystko?- 114

 Wieczorem tego dnia Teresa powiedziała  do męża - mam wrażenie, że Kris ma jakiś problem, którego nie potrafi  sam rozwiązać, a być może nie chce nim obciążać Aliny uznając, że jego problem  może bardzo zaburzyć równowagę Aliny, a do ciebie się nie zwraca, bo ma kompleks młodszego brata. Kazik długo milczał,  w końcu powiedział - nic na to nie poradzę, to nie moja  wina, ale naszej mamy- po prostu nałogowo mu dawała mnie  za wzór, zwłaszcza gdy już chodził do  szkoły. I jeśli on  sam nie odczuje potrzeby rozmowy ze mną,  ja  niczego od  niego  nie  wyciągnę. Zwłaszcza, że nim się żenił z Aliną to powiedziałem  mu, by jeszcze trochę dłużej  pobyli w  stanie narzeczeńskim, na co usłyszałem, że ty i ja też mieliśmy  krótki czas narzeczeństwa i  zupełnie do niego nie  dotarło, że wiele lat  się przyjaźniliśmy. A jedyne  co mogę zrobić, to poprosić tatę, żeby go wyciągnął na  zwierzenia. 

 Chwilami odnoszę wrażenie, że Krisowi nadal bardzo jest potrzebny męski autorytet. A teraz, gdy do rodziny  wszedł Jacek i bardzo się zżył z tatą, z nami, to Kris  jest zwyczajnie zazdrosny, czuje  się odsunięty. Teresa westchnęła - no i wychodzi na  to, że to  ja  muszę porozmawiać z tatą na ten temat. Zrobię to jeszcze  dziś wieczorem. Wieczór to dobra pora na rozmowy, zwłaszcza gdy się spaceruje po niemal lesie i łatwo ukryć swą twarz  w mroku - powiedział Kazik. A jak widziałem, to Kris dość długo pokutuje na tarasie wieczorem. No to ja napiszę krótko do taty - powiedziała Teresa. Nadal z niego bystry gość, poradzi sobie. Po chwili zapikała komórka Teresy, która powiedziała  do Kazika - tata zaraz  tu przyjdzie. No to idę pod prysznic. No coś ty, sama? beze mnie? Przecież ja tacie powiem raptem  trzy zdania, zaczekaj z tym prysznicem, proszę! No dobrze, żartowałam.

Tata wysłuchał co ma  do powiedzenia Kazik i obiecał, że gdy będzie wracał do swego domku, to zobaczy, czy na tarasie z tyłu swego domku  siedzi Kris i jeśli siedzi to go wyciągnie na spacer i  zacznie od opowieści, że Alina  nie ma szans na  wspinaczkę. A gdzie śpi Alek? -zainteresował się tata- w tej chwili to w kuchni, gdy będziemy się kładli spać to przeniesiemy jego łóżeczko tutaj, bo my tu śpimy, nie na górze, bo gdybyśmy spali na górze to mogłoby się to skończyć wielkim hukiem i jakąś kontuzją, bo schody to wciąż wróg numer jeden Tesi- wyjaśnił Kazik.  Tata uśmiechnął się - no jasne,  schody  czują do Tesi niezwykły pociąg. Powiedziałbym nawet, że ją kochają.

Tata wracając do swego domku zajrzał na  tył domku Krisa. Kris rzeczywiście  siedział na tarasiku, był wpatrzony w swego smartfona. Hej, jakieś  ciekawe wiadomości? - zapytał. Ja to mam problem z pisaniem na smartfonie, ta klawiaturka  to  chyba jest na paluszki  małych  dzieci. Dostaję  wścieklizny gdy mam coś napisać, bo zawsze  zawadzam o sąsiednie literki. A do  czytania wiadomości to chyba  sobie kupię szkło powiększające.  

 Ja też nie lubię pisać i  czytać na  smartfonie - odpowiedział Kris. No to chodź trochę na  spacer, będzie mi  się milej spacerowało w twoim towarzystwie niż  samemu. Poza tym tu się milej drepcze niż po naszym  osiedlu. Będzie  mi brakowało tych wieczornych  spacerów w takich warunkach. No pójdę  z tobą, tylko muszę  założyć adidasy, bo jestem w kapciach- odpowiedział  Kris.  W  kilka minut później wyszedł z domku, ostrożnie zamykając za sobą  drzwi.  

Alina  już  śpi? - zapytał tata. Nie, jeszcze czyta, powiedziałem jej, że idę z tobą na  spacer. Fajnie tu, pusto, cicho i psy się nie szlajają jak na  naszym osiedlu. Nie narzekaj na nasze osiedle - są w Warszawie znacznie gorsze osiedla. Mamy na osiedlu jednak  sporo zieleni, sporo miejsca do spacerowania i wieczorem to  psy z reguły  jednak  są na  smyczy. Kris - zerknij w niebo - tu na niebie jest  chyba  ze trzy  razy więcej gwiazd  niż w  Warszawie. No faktycznie, tu jest strasznie dużo gwiazd. Tyle  tylko, że jestem absolutny neptek w kwestii tego, co widzę- aż mi głupio, że zupełnie  nie mogę się rozeznać  w tym co widzę.Byłbym kiepskim nawigatorem gdybym  miał gdzieś trafić w oparciu o to, co widzę na niebie. Nie przejmuj  się - pocieszył go tata - ja to tylko czasami umiem odnaleźć Wielki Wóz. Raz  widziałem jakiegoś sputnika. 

A gdzie byliście po obiedzie?  Pojechaliśmy szukać cerkiewek, potem byliśmy  w kilku miejscach na Małej  Pętli. Te Drezyny  Bieszczadzkie jeszcze nie kursują, choć teoretycznie już miały jeździć. Patrzyliśmy w Polańczyku  jakie  są szanse na rejs godzinny po Jeziorze  Solińskim - największe wtedy gdy  będzie  zimno i  deszcz. I byliśmy tam, gdzie  się można  wspinać -tyle  tylko, że trzeba mieć  własny sprzęt, czyli linę, kask , odpowiednie buty - to taki trening dla początkujących, ale nie dla takich co pierwszy raz  w życiu "atakują" ścianę, bo tam jest przewieszka. Więc Alinka nie ma  szans by spróbować tam swoich szans. No i jeszcze byliśmy tam gdzie hodują pod gołym niebem konie huculskie. One się hodują  bez stajni, jeździ się na  nich  bez  siodła. 

To są dzikie  konie? - zdziwił się Kris.  Nie  nie  są dzikie, oswojone,  ale bezdomne.  Zimą też nie są  w stajni?- no nie, pewnie by zatraciły swoje  wrodzone  cechy gdyby były  w stajni. Tak były kiedyś hodowane i są nadal.To jest tak zwana hodowla zachowawcza, by utrzymać populację konia  huculskiego. Ja to się na koniach nie  znam i raczej nie marzę o jeździe konnej, ja to  się nawet  trochę boję koni - przyznał  się tata. 

Konie cuchną - też nie przepadam za końmi- stwierdził Kris. Wszystkie zwierzęta mają jakiś  swój charakterystyczny  zapach,który nie  zawsze nam się podoba. Byłeś kiedyś zimą w żyrafiarni lub w pawilonie słonia? A to zimą jest ZOO czynne? No czynne, tylko część zwierząt jest w  swoich pawilonach. W tej żyrafiarni i u słonia to jest obrzydliwy odór. Ale całkiem podobne  doznania można mieć latem w pociągu podmiejskim gdy naród  wraca po pracy do domów.Niewiele  mniej wtedy cuchnie.

Sprawdzaliśmy też gdzie i jakie są tu "miejscówki" na  zimę i wygląda na to, że  sobie odpuścimy wyjazdy  zimowe. Alek jeszcze  maluch, Kazik i Tesia nie  są zainteresowani nartami zjazdowymi i pewnie kupimy wszyscy narty śladowe i będziemy jeździć pod  Warszawę - Powsin mamy przecież o  rzut beretem, byle  tylko śnieg  był. Do nart śladowych nie muszą  być zakładane trasy tak  jak do biegówek. To narty do poruszania  się w różnym terenie. A Kazik powiedział, że po  jednym sezonie sprzedał swoje zjazdowe rossignole, bo to straszna  nuda wciąż pędzlować  ten  sam  stok. I jak widać to masa osób myśli tak  samo, bo narty śladowe  zrobiły  się popularne. A komplet do narciarstwa  śladowego  to wydatek 1/4 tego  co  się  wyda na  sprzęt  zjazdowy. A najfajniejsze  są buty do  śladówek, bo odpinasz narty i możesz  w tych butkach swobodnie chodzić i prowadzić  samochód. Nie to co te koszmarne  buty do zjazdu.

A dlaczego my nie jeździliśmy nigdy w  dwie rodziny na  zimowe wyjazdy to nie  wiem - stwierdził Kris. No bo przecież moja  żona nie jeździła na  nartach, więc jeździliśmy do Zakopanego, bo tam były dobre warunki dla  niejeżdżących. Tesia z mamą siedziały gdzieś na słońcu a ja jeździłem na nartach. Twoja mama też nie  jeździła, a twój ojciec wolał jeździć do Szczyrku. 

Alina też nie  jeździ na  nartach, a ja nie wiem czy będę jeździł -nic mi ostatnio nie  wychodzi. Wierz mi- nie tobie jednemu nic  nie wychodzi-  masa znajomych mi to mówi. Ale ja, Tesia i Kazik zauważyliśmy jedną  rzecz-  zdecydowanie poprawiła  się  psychika Aliny. Tesia określiła  to jednym  zdaniem -Alina wróciła  do  siebie.  Ona ma teraz terapię z jakimś nowym lekarzem. I jak widzę przestała łykać swoje tabletki ukradkiem- kładzie  je  sobie przy talerzu i łyka grzecznie. Zauważyłeś to? 

Zauważyłem, ale jeszcze  trochę i ja pójdę na jakąś terapię. Ta  spółka jakoś zupełnie  nie daje  się skleić, ile osób tyle wizji i chyba nie ma dwóch jednakowych - westchnął  Kris. A ilu ma być wspólników?  Ośmiu. Tata zaczął się śmiać - no to chyba jasne, że ta  spółka nie powstanie. Przy takiej ilości osób to mała  szansa na szybkie jej powstanie.  A któryś z tej ósemki był już w jakiejś spółce lub ma doświadczenie w zarządzaniu? Bo na czele musi stać ktoś, kto już jest "oblatany w te klocki", czyli ma doświadczenie bo już prowadził firmę kilkuosobową. Jeśli znasz kogoś, kto prowadzi taką kancelarię to przepytaj  się dobrze jak to funkcjonuje, co sprawia największe trudności, jak tym zarządzać by to wszystko miało ręce i nogi. Na ogół jest tak, że rozrastają się małe spółki w większe, ale te większe dość często się rozpadają, bo wspólne  działanie wielu osób jest często utopią. Musisz  się liczyć  z tym, że będziesz  we własnej firmie i portierem i sprzątaczką a  i sekretarką. I jeszcze będziesz  wysłuchiwał od  wspólników, że wcale nie jesteś dobrym adwokatem, że gdyby nie oni to byś marnie sczezł.  Nim zaczniesz szukać lokalu to koniecznie porozmawiaj z kimś, kto ma aktualnie kancelarię - tylko nie mów mu o tym, że ty chcesz mieć swoją kancelarię, bo wtedy nie powie ci prawdy o tym wszystkim.

Kris długo milczał. No ale przecież jest kilka  dobrych kancelarii prawniczych i działają- stwierdził.  Tak, ale one nim doszły do tego etapu na którym są dziś to minęło kilka długich lat. I były kiedyś spółkami dwuosobowymi. Teraz znów  się wszystko zaczyna przewracać do góry nogami, bo zmieniła  się GÓRA. I to, że te kancelarie jeszcze są nie znaczy, że będą aż do końca świata. Prosperujesz całkiem dobrze "solo", więc  zawieś sobie w  widocznym miejscu kartkę z napisem "LEPIEJ  JEST  WROGIEM  DOBREGO".

I byłoby chyba nieźle byś o tym, o  czym teraz rozmawiamy porozmawiał z Kazikiem. Ja już jestem wszak na emeryturze, on lepiej zna w tej chwili sytuację na rynku pracy, a nie ma się czym upajać, choć oficjalnie  wszyscy pieją z zachwytu. A z zachwytu pieją nie pracownicy tylko ci co nimi rządzą. Chyba wiesz o tym, że i Tesia i Alina nie mają dokąd wrócić gdy skończy im  się urlop wychowawczy- firm, w których pracowały już nie ma. Teresa to ma przynajmniej wszystkie swoje dokumenty  w domu, bo dział w którym pracowała podlegał pod kadry i ona swoje dokumenty wszystkie dostała, w teczkach zostały poświadczone  duplikaty.Alina będzie  musiała sprawdzić w ZUS-ie gdzie są jej dokumenty- oni wiedzą gdzie one  są.  Teoretycznie Teresie obiecywał Franek, że przyjmie  ją do siebie, ale jak będzie to  się dopiero okaże. Kazik jeszcze pracuje, bo otworzył przewód doktorski, ale  co będzie dalej - nie wiadomo. Nie wykluczone, że zmieni wtedy pracę. Tylko pytanie na jaką. Więc przemyśl dobrze, porozmawiaj z  ludźmi, ale nie zdradzaj swoich planów, pomyśl nad wszystkim pięć  razy nim coś zrobisz.

Wiesz, chyba powinniśmy już iść spać, późno się zrobiło. I jakiś zmęczony się  trochę zrobiłem- tata wstał z  ławeczki. Chyba będzie jutro pogoda. Odprowadzę cię - powiedział Kris - nie trzeba to przecież raptem  kilkadziesiąt kroków- powiedział tata.  Ale i tak  cię odprowadzę - uparł się Kris i zszedł razem z tatą ze  schodków. Przed domkiem taty i Jacka powiedział - chyba moi rodzice nade mną czuwają. Dziękuję ci, dobranoc. Tata uśmiechnął się - też możliwe. Śpij dobrze.

                                                                  c.d.n.