Wieczorem tego dnia Teresa powiedziała do męża - mam wrażenie, że Kris ma jakiś problem, którego nie potrafi sam rozwiązać, a być może nie chce nim obciążać Aliny uznając, że jego problem może bardzo zaburzyć równowagę Aliny, a do ciebie się nie zwraca, bo ma kompleks młodszego brata. Kazik długo milczał, w końcu powiedział - nic na to nie poradzę, to nie moja wina, ale naszej mamy- po prostu nałogowo mu dawała mnie za wzór, zwłaszcza gdy już chodził do szkoły. I jeśli on sam nie odczuje potrzeby rozmowy ze mną, ja niczego od niego nie wyciągnę. Zwłaszcza, że nim się żenił z Aliną to powiedziałem mu, by jeszcze trochę dłużej pobyli w stanie narzeczeńskim, na co usłyszałem, że ty i ja też mieliśmy krótki czas narzeczeństwa i zupełnie do niego nie dotarło, że wiele lat się przyjaźniliśmy. A jedyne co mogę zrobić, to poprosić tatę, żeby go wyciągnął na zwierzenia.
Chwilami odnoszę wrażenie, że Krisowi nadal bardzo jest potrzebny męski autorytet. A teraz, gdy do rodziny wszedł Jacek i bardzo się zżył z tatą, z nami, to Kris jest zwyczajnie zazdrosny, czuje się odsunięty. Teresa westchnęła - no i wychodzi na to, że to ja muszę porozmawiać z tatą na ten temat. Zrobię to jeszcze dziś wieczorem. Wieczór to dobra pora na rozmowy, zwłaszcza gdy się spaceruje po niemal lesie i łatwo ukryć swą twarz w mroku - powiedział Kazik. A jak widziałem, to Kris dość długo pokutuje na tarasie wieczorem. No to ja napiszę krótko do taty - powiedziała Teresa. Nadal z niego bystry gość, poradzi sobie. Po chwili zapikała komórka Teresy, która powiedziała do Kazika - tata zaraz tu przyjdzie. No to idę pod prysznic. No coś ty, sama? beze mnie? Przecież ja tacie powiem raptem trzy zdania, zaczekaj z tym prysznicem, proszę! No dobrze, żartowałam.
Tata wysłuchał co ma do powiedzenia Kazik i obiecał, że gdy będzie wracał do swego domku, to zobaczy, czy na tarasie z tyłu swego domku siedzi Kris i jeśli siedzi to go wyciągnie na spacer i zacznie od opowieści, że Alina nie ma szans na wspinaczkę. A gdzie śpi Alek? -zainteresował się tata- w tej chwili to w kuchni, gdy będziemy się kładli spać to przeniesiemy jego łóżeczko tutaj, bo my tu śpimy, nie na górze, bo gdybyśmy spali na górze to mogłoby się to skończyć wielkim hukiem i jakąś kontuzją, bo schody to wciąż wróg numer jeden Tesi- wyjaśnił Kazik. Tata uśmiechnął się - no jasne, schody czują do Tesi niezwykły pociąg. Powiedziałbym nawet, że ją kochają.
Tata wracając do swego domku zajrzał na tył domku Krisa. Kris rzeczywiście siedział na tarasiku, był wpatrzony w swego smartfona. Hej, jakieś ciekawe wiadomości? - zapytał. Ja to mam problem z pisaniem na smartfonie, ta klawiaturka to chyba jest na paluszki małych dzieci. Dostaję wścieklizny gdy mam coś napisać, bo zawsze zawadzam o sąsiednie literki. A do czytania wiadomości to chyba sobie kupię szkło powiększające.
Ja też nie lubię pisać i czytać na smartfonie - odpowiedział Kris. No to chodź trochę na spacer, będzie mi się milej spacerowało w twoim towarzystwie niż samemu. Poza tym tu się milej drepcze niż po naszym osiedlu. Będzie mi brakowało tych wieczornych spacerów w takich warunkach. No pójdę z tobą, tylko muszę założyć adidasy, bo jestem w kapciach- odpowiedział Kris. W kilka minut później wyszedł z domku, ostrożnie zamykając za sobą drzwi.
Alina już śpi? - zapytał tata. Nie, jeszcze czyta, powiedziałem jej, że idę z tobą na spacer. Fajnie tu, pusto, cicho i psy się nie szlajają jak na naszym osiedlu. Nie narzekaj na nasze osiedle - są w Warszawie znacznie gorsze osiedla. Mamy na osiedlu jednak sporo zieleni, sporo miejsca do spacerowania i wieczorem to psy z reguły jednak są na smyczy. Kris - zerknij w niebo - tu na niebie jest chyba ze trzy razy więcej gwiazd niż w Warszawie. No faktycznie, tu jest strasznie dużo gwiazd. Tyle tylko, że jestem absolutny neptek w kwestii tego, co widzę- aż mi głupio, że zupełnie nie mogę się rozeznać w tym co widzę.Byłbym kiepskim nawigatorem gdybym miał gdzieś trafić w oparciu o to, co widzę na niebie. Nie przejmuj się - pocieszył go tata - ja to tylko czasami umiem odnaleźć Wielki Wóz. Raz widziałem jakiegoś sputnika.
A gdzie byliście po obiedzie? Pojechaliśmy szukać cerkiewek, potem byliśmy w kilku miejscach na Małej Pętli. Te Drezyny Bieszczadzkie jeszcze nie kursują, choć teoretycznie już miały jeździć. Patrzyliśmy w Polańczyku jakie są szanse na rejs godzinny po Jeziorze Solińskim - największe wtedy gdy będzie zimno i deszcz. I byliśmy tam, gdzie się można wspinać -tyle tylko, że trzeba mieć własny sprzęt, czyli linę, kask , odpowiednie buty - to taki trening dla początkujących, ale nie dla takich co pierwszy raz w życiu "atakują" ścianę, bo tam jest przewieszka. Więc Alinka nie ma szans by spróbować tam swoich szans. No i jeszcze byliśmy tam gdzie hodują pod gołym niebem konie huculskie. One się hodują bez stajni, jeździ się na nich bez siodła.
To są dzikie konie? - zdziwił się Kris. Nie nie są dzikie, oswojone, ale bezdomne. Zimą też nie są w stajni?- no nie, pewnie by zatraciły swoje wrodzone cechy gdyby były w stajni. Tak były kiedyś hodowane i są nadal.To jest tak zwana hodowla zachowawcza, by utrzymać populację konia huculskiego. Ja to się na koniach nie znam i raczej nie marzę o jeździe konnej, ja to się nawet trochę boję koni - przyznał się tata.
Konie cuchną - też nie przepadam za końmi- stwierdził Kris. Wszystkie zwierzęta mają jakiś swój charakterystyczny zapach,który nie zawsze nam się podoba. Byłeś kiedyś zimą w żyrafiarni lub w pawilonie słonia? A to zimą jest ZOO czynne? No czynne, tylko część zwierząt jest w swoich pawilonach. W tej żyrafiarni i u słonia to jest obrzydliwy odór. Ale całkiem podobne doznania można mieć latem w pociągu podmiejskim gdy naród wraca po pracy do domów.Niewiele mniej wtedy cuchnie.
Sprawdzaliśmy też gdzie i jakie są tu "miejscówki" na zimę i wygląda na to, że sobie odpuścimy wyjazdy zimowe. Alek jeszcze maluch, Kazik i Tesia nie są zainteresowani nartami zjazdowymi i pewnie kupimy wszyscy narty śladowe i będziemy jeździć pod Warszawę - Powsin mamy przecież o rzut beretem, byle tylko śnieg był. Do nart śladowych nie muszą być zakładane trasy tak jak do biegówek. To narty do poruszania się w różnym terenie. A Kazik powiedział, że po jednym sezonie sprzedał swoje zjazdowe rossignole, bo to straszna nuda wciąż pędzlować ten sam stok. I jak widać to masa osób myśli tak samo, bo narty śladowe zrobiły się popularne. A komplet do narciarstwa śladowego to wydatek 1/4 tego co się wyda na sprzęt zjazdowy. A najfajniejsze są buty do śladówek, bo odpinasz narty i możesz w tych butkach swobodnie chodzić i prowadzić samochód. Nie to co te koszmarne buty do zjazdu.
A dlaczego my nie jeździliśmy nigdy w dwie rodziny na zimowe wyjazdy to nie wiem - stwierdził Kris. No bo przecież moja żona nie jeździła na nartach, więc jeździliśmy do Zakopanego, bo tam były dobre warunki dla niejeżdżących. Tesia z mamą siedziały gdzieś na słońcu a ja jeździłem na nartach. Twoja mama też nie jeździła, a twój ojciec wolał jeździć do Szczyrku.
Alina też nie jeździ na nartach, a ja nie wiem czy będę jeździł -nic mi ostatnio nie wychodzi. Wierz mi- nie tobie jednemu nic nie wychodzi- masa znajomych mi to mówi. Ale ja, Tesia i Kazik zauważyliśmy jedną rzecz- zdecydowanie poprawiła się psychika Aliny. Tesia określiła to jednym zdaniem -Alina wróciła do siebie. Ona ma teraz terapię z jakimś nowym lekarzem. I jak widzę przestała łykać swoje tabletki ukradkiem- kładzie je sobie przy talerzu i łyka grzecznie. Zauważyłeś to?
Zauważyłem, ale jeszcze trochę i ja pójdę na jakąś terapię. Ta spółka jakoś zupełnie nie daje się skleić, ile osób tyle wizji i chyba nie ma dwóch jednakowych - westchnął Kris. A ilu ma być wspólników? Ośmiu. Tata zaczął się śmiać - no to chyba jasne, że ta spółka nie powstanie. Przy takiej ilości osób to mała szansa na szybkie jej powstanie. A któryś z tej ósemki był już w jakiejś spółce lub ma doświadczenie w zarządzaniu? Bo na czele musi stać ktoś, kto już jest "oblatany w te klocki", czyli ma doświadczenie bo już prowadził firmę kilkuosobową. Jeśli znasz kogoś, kto prowadzi taką kancelarię to przepytaj się dobrze jak to funkcjonuje, co sprawia największe trudności, jak tym zarządzać by to wszystko miało ręce i nogi. Na ogół jest tak, że rozrastają się małe spółki w większe, ale te większe dość często się rozpadają, bo wspólne działanie wielu osób jest często utopią. Musisz się liczyć z tym, że będziesz we własnej firmie i portierem i sprzątaczką a i sekretarką. I jeszcze będziesz wysłuchiwał od wspólników, że wcale nie jesteś dobrym adwokatem, że gdyby nie oni to byś marnie sczezł. Nim zaczniesz szukać lokalu to koniecznie porozmawiaj z kimś, kto ma aktualnie kancelarię - tylko nie mów mu o tym, że ty chcesz mieć swoją kancelarię, bo wtedy nie powie ci prawdy o tym wszystkim.
Kris długo milczał. No ale przecież jest kilka dobrych kancelarii prawniczych i działają- stwierdził. Tak, ale one nim doszły do tego etapu na którym są dziś to minęło kilka długich lat. I były kiedyś spółkami dwuosobowymi. Teraz znów się wszystko zaczyna przewracać do góry nogami, bo zmieniła się GÓRA. I to, że te kancelarie jeszcze są nie znaczy, że będą aż do końca świata. Prosperujesz całkiem dobrze "solo", więc zawieś sobie w widocznym miejscu kartkę z napisem "LEPIEJ JEST WROGIEM DOBREGO".
I byłoby chyba nieźle byś o tym, o czym teraz rozmawiamy porozmawiał z Kazikiem. Ja już jestem wszak na emeryturze, on lepiej zna w tej chwili sytuację na rynku pracy, a nie ma się czym upajać, choć oficjalnie wszyscy pieją z zachwytu. A z zachwytu pieją nie pracownicy tylko ci co nimi rządzą. Chyba wiesz o tym, że i Tesia i Alina nie mają dokąd wrócić gdy skończy im się urlop wychowawczy- firm, w których pracowały już nie ma. Teresa to ma przynajmniej wszystkie swoje dokumenty w domu, bo dział w którym pracowała podlegał pod kadry i ona swoje dokumenty wszystkie dostała, w teczkach zostały poświadczone duplikaty.Alina będzie musiała sprawdzić w ZUS-ie gdzie są jej dokumenty- oni wiedzą gdzie one są. Teoretycznie Teresie obiecywał Franek, że przyjmie ją do siebie, ale jak będzie to się dopiero okaże. Kazik jeszcze pracuje, bo otworzył przewód doktorski, ale co będzie dalej - nie wiadomo. Nie wykluczone, że zmieni wtedy pracę. Tylko pytanie na jaką. Więc przemyśl dobrze, porozmawiaj z ludźmi, ale nie zdradzaj swoich planów, pomyśl nad wszystkim pięć razy nim coś zrobisz.
Wiesz, chyba powinniśmy już iść spać, późno się zrobiło. I jakiś zmęczony się trochę zrobiłem- tata wstał z ławeczki. Chyba będzie jutro pogoda. Odprowadzę cię - powiedział Kris - nie trzeba to przecież raptem kilkadziesiąt kroków- powiedział tata. Ale i tak cię odprowadzę - uparł się Kris i zszedł razem z tatą ze schodków. Przed domkiem taty i Jacka powiedział - chyba moi rodzice nade mną czuwają. Dziękuję ci, dobranoc. Tata uśmiechnął się - też możliwe. Śpij dobrze.
c.d.n.