Tego pierwszego dnia Adela wyszła z pracy niemal godzinę później niż wszyscy - chciała usłyszeć od "byłego" o tym wszystkim, czego on się spodziewa po sekretarce. W efekcie "były" odwiózł ją - a tak zupełnie dokładnie- to ona prowadziła samochód "byłego", bo chciał się przekonać na własnej skórze jak Adela sprawuje się jako kierowca.
Od chwili gdy uzgodnili, że Adela będzie tu pracować, Adela zaczęła zwracać się do "byłego" per "panie dyrektorze" i pilnowała, by on nie zwracał się do niej per ty w obecności osób trzecich. A gdy zaparkowała przed domem, w którym mieszkała, powiedziała: i nie oczekuj, że będę nie tylko sekretarką ale i kierowcą.
Były skrzywił się w niby uśmiechu - po prostu chciałem sprawdzić jak sobie dajesz radę za kółkiem, bo powiedziałaś, że chcesz kupić samochód. Przez moment szukał czegoś w aktówce, po chwili podał Adeli wizytówkę - to jest mechanik, u którego serwisuję swój samochód. Były konstruktor samolotów. Jeżeli będziesz kupowała używany samochód to kupuj w jego towarzystwie, dzięki temu nie kupisz chłamu wyszykowanego tylko na sprzedanie. Ja go dziś uprzedzę, że zgłosisz się do niego. Tylko się nie przeraź jego wyglądem - blisko 2 metry wzrostu przy 60 kilogramach żywej wagi- chodzący szkielet niemal. I uważaj - uwielbia takie nieduże kobiety, ma tendencję do noszenia ich na rękach- na szczęście tylko w przenośni. Swój warsztat prowadzi razem z żoną, przemiłą kobietą. Mogę się założyć, że zostaniecie po jednym dniu rozmowy przyjaciółkami.
Adelko, a jak ci się widzi Emil jako szef ? Adela wzruszyła ramionami - nie wiem jaki będzie z niego szef, ale facet jest dobrze wychowany, więc na pewno jakoś się dogadamy. Poza tym już na tyle długo pracuję, że potrafię nie rzucać się na każdego z pazurami gdy mnie zdenerwuje.
"Były" uśmiechnął się - doceniłem to dziś gdy patrząc na ciebie widziałem w twoich oczach wściekłość i chęć zamordowania mnie, a ty uśmiechałaś się i robiłaś wrażenie spokojnej. Nie gniewaj się na mnie za tę "niespodziankę" - naprawdę nadal czuję się z tobą związany, chociaż teraz to już tylko przyjaźń. Oboje wysiedli z samochodu i Adela spytała - no a jak wypadłam jako kierowca? Dobrze jeździsz, nie szarżujesz. Aż żałuję, że nie możesz być jednocześnie sekretarką, kierowcą i pracownikiem w wydziale patentowym. I wiesz- naprawdę cieszę się, że pojutrze będziesz tuż obok mnie, choć jednocześnie nie tak blisko jakbym chciał. Kiedy masz ślub? Zaprosisz mnie?
Adela roześmiała się - no chyba ci zupełnie odbiło! Chyba nie stałeś się masochistą! Poza tym nie przewiduję uroczystego ślubu i wesela.
Były chwycił ją za rękę - Adelko, powiedz mi - kochasz go? Adela delikatnie wyzwoliła swoją rękę z jego dłoni - głęboko odetchnęła i cicho powiedziała - to nie twoja sprawa czy go kocham czy nie. Nie rozdrapuj ran, które już pokryły się cienkim strupkiem. Ciesz się, że umiemy jeszcze ze sobą rozmawiać, że nie uciekamy w dwie różne strony gdy się spotykamy i dbaj o to, by tak pozostało.
Pojutrze rano pojadę służbowym autokarem. Trzymaj się, dziękuję za namiary na mechanika. Odwróciła się i wolnym krokiem odeszła od samochodu. Gdy zamknęła się za nią brama wejściowa budynku przystanęła - potem wolniutko podeszła do skrzynki na listy, wyjęła z niej stos reklam, które zaraz unicestwiła w stojącym obok skrzynki koszu na śmieci i pomału poczłapała na trzecie piętro. A w głowie wciąż echem odzywało się pytanie zadane przez byłego. Pytanie, które zadawała też sobie sama. I na które nawet samej sobie nie umiała odpowiedzieć. Z powodu notorycznego braku czasu dość rzadko zadawała sobie to pytanie. Ale niewątpliwie należało się nad tym zastanowić. Nie da się ukryć, że spędzała z Ryśkiem niezbyt wiele czasu - jedyny dzień naprawdę wolny to była niedziela. W dni powszednie Adela po pracy uczyła się w domu. Materiału do opanowania było sporo a język prawniczy przyprawiał ją chwilami o ból głowy. Miała nieodparte wrażenie, że podręcznik pisał ktoś, kto znał język polski tylko ze słownika.
Może powinnam z nim pojechać gdzieś na tydzień - często taki pobyt razem z dala od własnych rodzin i obowiązków uświadamia ludziom jakie mają wobec siebie oczekiwania. Postanowiła rozejrzeć się za jakimś wyjazdem poza Polskę. Może we wrześniu do Bułgarii? Tam wrzesień nad morzem to jeszcze pełnia słońca, dość ciepła woda i słońce. I żadnych formułek prawnych! W najgorszym razie pożyczy pieniądze od cioci, jeśli się okaże, że nie da rady sama sfinansować i samochodu i wyjazdu. Ciocia ma specjalny fundusz o nazwie "Adelajda", bo sprzedała kawałek gruntu, który otrzymała w spadku.
A ciocia zawsze twierdziła, że głupotą totalną jest podróż poślubna, która jest w dzisiejszych czasach "musztardą po obiedzie". Ważniejszy i bardziej przydatny byłby wspólny wyjazd właśnie jeszcze grubo przed ślubem, gdy każde z młodych jest daleko od własnego domowego zaplecza. To wtedy ma się szanse zobaczyć czy ten, kto zapewnia o swoim uczuciu rzeczywiście je ma, czy potrafi zadbać o swego partnera w trudnych sytuacjach, czy rzeczywiście mają oboje te same upodobania, czy są w stanie wytrzymać ze sobą 24 godziny na dobę.
Co prawda taką podróż "przedślubną" miała już z "byłym" - dwa tygodnie we Włoszech. I co z tego, że lubili te same potrawy, to samo im się podobało w muzeach, że pasowało wszystko w kwestii życia intymnego, ale w jego życiu było dwoje dzieci, młodsze poczęte "na zgodę" miało uratować małżeństwo, ale go nie uratowało. "Były" nie miał szans by kupić sobie oddzielne mieszkanie więc podjął decyzję o zarobieniu na nie w ramach kontraktu zagranicznego a i tak wszystko wyszło na opak. I co z tego, że był troskliwy w stosunku do Adeli, skoro Adela musiała dzielić się nim z jego dziećmi.
A Rysiek? Był w niej zakochany, widział w niej same zalety i nie wyobrażał sobie, by żyć z nią "na kocią łapę" i nalegał by się pobrali. Podobnie jak ona był członkiem spółdzielni mieszkaniowej, podobnie jak ona należał do tej grupy młodych, którzy musieli wcześnie zacząć pracę zawodową i jednocześnie kontynuowali studia. Tyle tylko, że on już miał absolutorium i pisał pracę, a Adela miała przed sobą jeszcze rok studiów.
Wchodząc do mieszkania poczuła zapach pieczonego ciasta. Ciocia wyraźnie ją rozpieszczała i raz na tydzień piekła niewielką ilość kruchych ciastek posypanych grubymi kryształkami cukru. Przywitała się jak zwykle czule z ciocią, zajrzała w kuchni do piekarnika, w którym piekła się już druga blacha ciasteczek, a pierwsza jeszcze się studziła na jednym z blatów kuchennych.
Ciocia miała jeden przemiły zwyczaj - nigdy nie wypytywała się Adeli jak jej gdzieś poszło- spokojnie czekała aż Adela sama opowie. Spytała się tylko, czy zje obiad "cały" czy na raty - teraz jej ulubioną zupę jarzynową zwaną czule "śmieciówą" a drugie danie później, zamiast kolacji. Jak zwykle Adela wybrała wersję "na raty." Jadła zupę i opowiadała o tym co ją dziś spotkało. Ciocia słuchała uważnie i nie przerywała jej pytaniami. Wyznawała zasadę by poprzestawać na tym, co Adela sama jej opowie. A Adela bardzo to ceniła. W kontaktach z rodzicami denerwowało ją właśnie to wypytywanie i zaraz wygłaszane autorytatywne komentarze. Bo oni zawsze wszystko wiedzieli lepiej co kto miał na myśli.
Skończywszy opowieść powiedziała - no i muszę sobie to wszystko przemyśleć, bo to pytanie zadane przez Kamila uświadomiło mi jedną rzecz - nie jestem pewna czy aby nie mylę przyjaźni z miłością. A sama przyjaźń nie wystarczy do utrzymania małżeństwa. W małżeństwie muszą istnieć te dwa uczucia, tylko jedno z nich nie wystarczy.
Pracę zaczynam pojutrze - będę chyba musiała wstawać bardzo wcześnie, bo autokar odjeżdża o 6,45. Wychodzi mi na to, że będę musiała wstawać o 5 rano no i na pewno nic rano nie będę jadła, czyli jak zwykle - będę brała z domu pierwsze i drugie śniadanie. Ciekawe jak długo będę musiała trwać na tym zastępstwie. Pomyślałam sobie, że nim ewentualnie wyjdę za Ryszarda to powinnam z nim pojechać na przedślubny urlop. Mam w głowie dwie lokalizacje - albo Bieszczady albo Bułgaria. Jutro zatelefonuję do koleżanki, która pracuje w Orbisie- sprawdzę co mają do zaoferowania w kraju lub poza nim. Mam jeszcze dwa tygodnie urlopu, bo tu przyjmują mnie razem z niewykorzystanym jeszcze urlopem. Podejrzewam, że mój bezpośredni przyszły szef nie będzie mi robił trudności. Zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Jeśli idzie o wygląd to żadna ślicznota z niego, włosy średni blond i jakby nieco za dużo waży. Ale on do niedawna pasł się meksykańskim jedzeniem, fasola dwa razy dziennie żadnej sylwetce nie wychodzi na zdrowie. A do tego naleśniki. Ale miły i dobrze wychowany. I wiesz - jeśli wyjadę z Ryśkiem tylko gdzieś w Polskę, to kupię sobie samochód. Dziś wiozłam Kamila jego samochodem do Warszawy i stwierdził, że dobry ze mnie kierowca. I w ramach przyjaźni Kamil dał mi namiary na faceta który serwisuje jego samochód, by ze mną pojechał gdy mi się jednak zamarzy kupno własnego samochodu. Bo na początek to kupiłabym jakiś już używany.
Adelko, nie znam się na tym, ale myślę, że lepiej byłoby gdybyś wzięła jakiś nowy samochód na raty, gdy już zaczniesz pracować. Mogłabyś wziąć pieniądze z funduszu Adelajdy, który i tak jest w całości dla ciebie. A może można by kupić tak, żeby wpłacić połowę sumy gotówką a resztę rozłożyć na raty? Zorientuj się kochanie w tej kwestii. A co do tego wyjazdu - sądzę, że wystarczy wam wyjazd w Bieszczady - a ja znam tam bardzo miły ośrodek wypoczynkowy. Mają domki ale i mają pawilon z pokojami dwuosobowymi. I mają też własną kawiarnię czynną codziennie i zawsze było tam dobre wyżywienie. A żona kierownika tego ośrodka to moja dawna koleżanka.Wiesz, Bieszczady to duże odległości do pokonania powodujące spore zmęczenie. Łatwo wtedy poznać czy jest się z kimś kto o ciebie dba, czy też dba tylko o własne przyjemności.
Ojej, to widzę, że będę miała dziś bardzo wiele spraw do przemyślenia. A wszystko przez Kamila - dziś na "do widzenia" zadał mi pytanie czy kocham naprawdę tego, za kogo mam zamiar wyjść za mąż. Powiedziałam, że to nie jego sprawa, że i tak już do siebie nie wrócimy. Ale sama wiem, że powinnam nad tym się zastanowić. I to nim ustalimy z Ryśkiem datę ślubu. Strasznie trudne to życie - mam skończone 24 lata a chwilami przywalają mnie problemy jakbym była nastolatką. Chyba jestem "niedorobiona" umysłowo.
c.d.n.